W światowej historii – zwłaszcza gdy badamy archiwa zachowane w mrokach średniowiecza – legendy stanowią nieocenione źródło wiedzy. I inspiracji. Bo przecież dzięki wyobraźni potrafimy dopisywać nowe rozdziały do cywilizacyjnych kronik… a czasami nawet całe księgi. Dowodem jest choćby Codex Gigas, prawdopodobnie największy istniejący manuskrypt, w którym zobrazowano wizerunek samego diabła. Rękopis nie jest jednak wytworem fantazji, a prawdziwym dziełem stworzonym przez człowieka.
Tajemniczy manuskrypt został spisany w benedyktyńskim klasztorze w Podlažicach, niedaleko miasta Chrudim. Zakon kojarzy się z miejscem uświęconym przez religię. Ale nawet w sferze sacrum istnieje grzech. Z zakazanymi pragnieniami mierzyć musieli się również przedstawiciele zakonu. Szczególnie interesujący jest przypadek jednego z braci, o którym wiemy z dawnej legendy. A przecież w nich właśnie znaleźć można ziarenko prawdy…
Mnich natchniony przez szatana
Zgodnie z ludowym podaniem autorem świętego tekstu był mnich, który dopuścił się złamania reguły zakonnej. Na jego sumieniu ciążyć musiał potężny grzech, gdyż jego przełożeni nie mieli żadnych wątpliwości, że kara powinna być najwyższa. Zamurowanie żywcem w celi – oto cena za takie przewinienia. Zakonnik postanowił jednak wybłagać o możliwość pokuty. Warunek był prosty. W noc poprzedzającą egzekucję mnich miał spisać religijne dzieło, które rozsławiłoby klasztor. Zadanie katorżnicze, praktycznie niewykonalne. A jednak warte ryzyka.
Potępiony mężczyzna, będąc w najczarniejszej godzinie swojej próby, postanowił, że o pomoc w opracowaniu dzieła poprosi upadłego anioła. Ręka śmiertelnika nie była więc prowadzona przez Boga, lecz szatana. I to jego wizerunek pojawia się na karcie szczególnej wersji Biblii.
Boska wielkość, diabelskie sekrety
Nazwa manuskryptu jest wymowna. Bo „Codex Gigas” to inaczej „Wielki Kodeks” lub „Wielka Księga”. Rycina, na której zobrazowano oblicze demona, jest prawdziwa i to z uwagi na nią manuskrypt nazywany jest niekiedy „Biblią Diabła”. Nietrudno jest się domyślić, że w żadnym innym egzemplarzu Biblii nie znajdziemy takiego wizerunku. Jest on zresztą szczególny, bo graficzne dzieło ukazuje nam Lucyfera zamkniętego w więzieniu, komnacie zła.
Format i rozmiary rękopisu wzbudzają zaś autentyczny zachwyt. Kodeks, który obecnie przechowywany jest w Bibliotece Królewskiej w Sztokholmie, mierzy niemal metr wysokości. Szeroki na pół metra, gruby na ponad 20 centymetrów, waży 75 kilogramów. Do wykonania prawdopodobnie największego w dziejach manuskryptu zużyto ponad 300 welinowych kart, do których użyto skór z około 160 zwierząt. Liczby potrafią robić wrażenie. Nic dziwnego, że rękopis był przez wieki przyrównywany do jednego z siedmiu cudów świata i nazywano go niekiedy ósmym cudem. Imponował formą. A także treścią.
W całości znajduje się bowiem nie tylko tekst Starego i Nowego Testamentu, ale również encyklopedia „Etymologiae” Izdyora z Sewilli, hiszpańskiego arcybiskupa i „Kronikę Czechów” Kosmasa z Pragi, którego uważa się za pierwszego czeskiego kronikarza.
Najciekawsze zapisano jednak w kolejnych partiach manuskryptu. Tajemnicze traktaty medyczne, ludowe przypowieści, a także prawdziwie diabelskie sekrety – formuły magiczne, które miały służyć odprawianiu egzorcyzmów. Manuskrypt zawiera iluminacje w kolorach: czerwonym, niebieskim, żółtym, zielonym i złotym. A wszystko w jednym tomie spisanym przez jednego człowieka. Czy to możliwe? Czy w legendzie zapisano faktycznie ziarenko prawdy?
Historyczne śledztwo w religijnej sprawie
Ustalenie autentyczności dokumentu wiąże się z pogłębionymi badaniami. Wpis w księdze zdaje się wskazywać, że prawdopodobną datę zakończenia prac nad Biblią Diabła był rok 1230. Przedstawiciele międzynarodowej grupy współczesnych ekspertów – złożonej z paleografów, bibliotekarzy i biblistów – ustalili, że jeden człowiek – gdyby pracował bez większych przerw – dokładnie wykaligrafowaną stronę mógłby zapisać w około godzinę. Praca nad tysiącami stronic Codexu Gigas wiązałaby się zaś z około dwudziestoletnim okresem prawdziwego poświęcenia. W ciszy. Odosobnieniu. Prawdziwe samotni, która mogłaby stanowić rodzaj pokuty.
W demonicznej legendzie o grzesznym śmiertelniku przez wieki często pojawiało się słowo inclusus. Grafolodzy odkryli bowiem, że błędnie przetłumaczono i zinterpretowano łacińskie słowo, które znaczy nie tyle (tudzież – nie tylko) karę, co izolację. Benedyktyńska cierpliwość została odpłacona. Inclusus oznacza tu najprawdopodobniej nie karę polegającą na zamurowaniu żywcem, ale mnicha, który z własnej woli odizolował się od świata, zamieszkawszy w odosobnionej celi. Wiadomo to również na podstawie analizy atramentu, który stanowił chemiczny podpis. Sporządzone z różnych metali i pokruszonych gniazd owadów nie pozostawia wątpliwości, co do tego, że „Biblia Szatana” faktycznie została opracowana przez tylko jednego śmiertelnika.
Autorski projekt – niezwykle imponujący zarówno w formie, jak i treści – przypisywać można zatem nie grupie czeskich mnichów, lecz jednej, w dodatku bardzo konkretnej osobie. Badacze zdołali zresztą nawet określić imię autora „Codexu Gigas”. Hermanus Monachus Inclusus, czyli mnich natchniony przez szatana, a może raczej zakonnik prowadzony przez chęć boskiego oświecenia? Dwoistość ludzkiej natury – dobro i zło – znajduje zresztą wyraz w samym manuskrypcie. Bo na stronie poprzedzającej obraz Szatana znajduje się imponujący rysunek królestwa niebieskiego…
Bibliografia:
- Michael Gullick. The Codex Gigas. A revised version of the George Svensson lecture delivered at the National Library of Sweden, Stockholm, November 2006. „Biblis”. 28, s. 5-19, 2007 (ang.).
- Kompletny Codex Gigas
- Codex Gigas Oficjalna strona Szwedzkiej Bibliotece Narodowej.
- Nationalgeographic.com: Devil`s Bible
- Stephen M. Miller, Robert V. Huber, Historia Biblii: dzieje powstania i odczytywania Pisma Świętego
KOMENTARZE (11)
z Czech do Szwecji – ciekawe z jakiego powodu aż tak daleką podróż odbyło dzieło mnicha :)
Wystarczy wziąć do ręki książkę. Z powodu kradzieży bibliotek przez szwedów
Ten Lucyfer wygląda jak ex narzeczony mojej siostry tylko tamten nie miał rogów.
Nie zdążyła mu ich dorobić?
Trudno mi uwierzyć, że na podstawie składu chemicznego atramentu można wywnioskować, że autorem dzieła jest tylko jedna osoba. O tym może świadczyć styl rysunków, charakter pisma (który zmieniał się z czasem), powtarzające się błędy etc.
może zrobił sobie zapas atramentu na 20 lat ;)
Właśnie w tej księdze nie ma żadnego błędu, uczeni się nie dopatrzyli żadnych błędów w pisowni chociaż w innych księgach wcześniejszych jak i późniejszych znajdowano pełno błędów?
Powinni to spalić
ALE JAJA
Czemu diabeł jest w pampersie?
Hermanus Monachus Inclusus jeśli słowo „inclusus” tłumaczy się jako odizolację to tłumaczenie imienia autora jako „mnich „natchniony przez szatana” jest błędne. Winno być: Herman (popularne imię w średniowieczu) mnich izolowany czy też odizolowany. Herman ma rodowód germański i nie można tłumaczyć w tekście łacińskim inaczej jak tylko jako imię Herman.