Ciekawostki Historyczne
Dwudziestolecie międzywojenne

Przewrót majowy (1926)

Prawicowi politycy do końca nie wierzyli, że dojdzie do puczu, ale Piłsudski miał tylko jedno wyjście: przejąć władzę siłą. Jak przebiegał przewrót majowy?

Pod koniec zimy 1926 r. do Sulejówka zaglądało coraz więcej osób. Prawdziwa kumulacja nastąpiła zaś w imieniny Józefa 19 marca. Zjawił się tam tłum znanych postaci: polityków, generałów, twórców kultury, ale też zwykłych obywateli. „Największą przyjemność sprawiali mężowi ludzie prości, dawni szeregowi z Legionów, chłopi i robotnicy, z których niejeden szedł pieszo cały dzień do Sulejówka. Chłopi przynosili ze sobą jaja, masło, ser, domowe wino, a czasem nawet żywe ptactwo i zwierzęta” – opisywała we Wspomnieniach Aleksandra Piłsudska.

Na imieninowe przyjęcie musiano sprowadzić aż trzy kuchnie polowe. Po rozlokowaniu ich wokół dworku ugotowano poczęstunek dla ponad trzech tysięcy gości. Tyle osób bardzo chciało tego dnia złożyć Piłsudskiemu imieninowe życzenia. Dla Marszałka musiało stawać się jasne, że poparcie społeczne ma po swojej stronie. Nawet warszawskie kabarety, bezlitośnie kpiące ze wszystkich polityków, jego omijały.

Wyścigi w tworzeniu gabinetu

„Obrzydło mi już wszystko i gdyby nie dzieci, palnąłbym sobie w łeb, by nie patrzeć na to. Pocieszam się nadzieją, że może »Dziadek« ocknie się i obejmie dyktaturę i połowę tych hyclów powywieszać każe” – pisał w maju 1926 r. wyborca z Pucka do posła PPS i byłego premiera Jędrzeja Moraczewskiego. Tymczasem w kraju szansę powrotu do władzy zyskali najwięksi wrogowie Marszałka. 5 maja 1926 r. upadł gabinet Aleksandra Skrzyńskiego. Koalicja wspierających go pięciu partii posypała się nieco wcześniej. Rozbił ją konflikt między PPS a Związkiem Ludowo-Narodowym. Potem kompromitujące spory trwały.

Trzeci rząd Wincentego Witosa, utworzony 10 maja 1926 roku.fot.domena publiczna

Trzeci rząd Wincentego Witosa, utworzony 10 maja 1926 roku.

„W ciągu niedzieli [9 maja – przyp. aut.] odbywały się jakby wyścigi w tworzeniu gabinetu: jeden w Belwederze tworzył p. Wł. Grabski, drugi smaży się w Sejmie” – zanotował Rataj. Prezydent Wojciechowski chciał ponownie powołać do życia gabinet fachowców, z ekonomistą Władysławem Grabskim na czele, którego Rataj określał mianem „najbardziej znienawidzonego i niepopularnego człowieka” w kraju.

Jednak w Sejmie prawica odnowiła koalicję „Chjeno-Piasta” z Wincentym Witosem jako premierem nowego rządu. Jego z kolei nienawidziła lewica. Dlatego 10 maja blok lewicowy z PPS na czele ogłosił, że: „Rząd p. Witosa będzie w tych warunkach rządem wyzysku mas pracujących, klęsk w polityce zagranicznej, dalszego załamania się siły obronnej państwa, zupełnej niemożności odbudowy życia gospodarczego”.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Cisza przed burzą

Dzień wcześniej Witos osobiście dolał oliwy do ognia, otwarcie atakując Piłsudskiego. „Mówią, że Piłsudski ma za sobą wojsko, jeśli tak, to niech bierze władzę siłą” – oświadczył buńczucznie na łamach „Nowego Kuriera Polskiego”.

Tymczasem prący do puczu oficerowie, zachęcani do działania przez najwierniejszego z adiutantów Marszałka płk. Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego, zaczęli sondować nastroje panujące w stolicy. „W godzinach popołudniowych grupy naszych oficerów obchodzą pod dowództwem pułkownika Wieniawy kawiarnie, śpiewając »Pierwszą Brygadę« i pieśni legionowe. Publiczność jest zaskoczona, ale w wielu wypadkach przyłącza się do śpiewu. Wszędzie obsługa kawiarni jest z nami. Policja nie interweniuje” – wspominał gen. Felicjan Sławoj Składkowski.

Tuż przed zaprzysiężeniem nowego rządu, rankiem 11 maja, w najświeższym wydaniu „Kuriera Porannego” wydrukowano wywiad z Piłsudskim. Komendant jak zwykle nie przebierał w słowach. „Wiedziałem bowiem z góry, że wraz z powstaniem takiego rządu idą przekupstwa wewnętrzne i nadużycia rządowej władzy bez ceremonii we wszystkich kierunkach dla partyjnych i prywatnych korzyści” – ogłosił, nie zostawiając przy tym suchej nitki na Witosie oraz wielu innych wymienionych z nazwiska politykach koalicji „Chjeno-Piasta”. Na koniec zaś zapowiedział: „Staję do walki, tak jak i poprzednio, z głównym złem państwa: panowaniem rozwydrzonych partyj i stronnictw nad Polską, zapomnieniem o imponderabiliach, a pamiętaniem tylko o groszu i korzyści”.

Niewielu jednak czytelników zdołało zapoznać się z wywiadem. Zaraz po rozpoczęciu sprzedaży cały nakład zaczęli konfiskować w Warszawie policjanci. To jedynie podgrzało atmosferę. Wśród ludzi w stolicy krążyła plotka rozpuszczana przez Walerego Sławka, Kazimierza Świtalskiego i Wieniawę-Długoszowskiego, że ktoś ostrzelał dworek Komendanta w Sulejówku, a jego samego aresztowano.

Czytaj też: Tajemnica zamachu majowego. Czy do polskiej wojny domowej doprowadził gniew kobiety?

Początek puczu

Po południu bunt podnieśli 7. Pułk Ułanów oraz podchorążowie przebywający w Rembertowie wspólnie z kawalerzystami na ćwiczeniach. Minęła bardzo niespokojna noc, podczas której zaufani współpracownicy Piłsudskiego ściągali pod Warszawę oddziały wojska lojalne nie wobec rządu czy prezydenta, lecz wobec Marszałka. Na ich czele świtem 12 maja 1926 r. Piłsudski udał się w kierunku Belwederu, gdzie rezydował Stanisław Wojciechowski.

Tymczasem prezydent wybrał się na polowanie. Skoro jedyna osoba, z którą Piłsudski chciał szukać porozumienia, okazała się nieuchwytna, Komendant pojechał do Rembertowa, by przejąć dowództwo nad zbuntowanymi oddziałami. Z prezydentem spotkał się dopiero o godz. 17 na moście Poniatowskiego. Wojciechowski zachował się wówczas jak człowiek, który ma w ręku wszystkie atuty i zamiast negocjować, próbował publicznie zrugać Marszałka. Otwartego starcia nic już nie mogło zatrzymać.

12 maja 1926, marszałek Józef Piłsudski przed spotkaniem z prezydentem RP Stanisławem Wojciechowskim na moście Poniatowskiego. fot.Marian Fuks/domena publiczna

12 maja 1926, marszałek Józef Piłsudski przed spotkaniem z prezydentem RP Stanisławem Wojciechowskim na moście Poniatowskiego.

Ten fakt zdawał się mocno zaskakiwać obie strony konfliktu. Pomimo mnożących się sygnałów ostrzegawczych prawicowi politycy do końca nie wierzyli, że dojdzie do zamachu stanu, podobnie zresztą jak prezydent. Po części mieli nawet rację. Piłsudski założył, że demonstracja siły wystarczy, by na scenie politycznej nastąpiły przetasowania wedle jego życzenia. Tymczasem po spotkaniu na moście Poniatowskiego zamknęła się dla niego ostatnia możliwość uniknięcia siłowej konfrontacji i pozostało przejęcie władzy tylko siłą.

W tamtym momencie ta perspektywa wcale nie zachwycała byłego Naczelnika Państwa. Znamienne, że po spotkaniu z prezydentem zniknął na kilka godzin w koszarach na Pradze, odcinając się nawet od najbliższych współpracowników.

Czytaj też: Co Piłsudski zrobił z opozycją?

Przebieg zamachu majowego

Pod nieobecność przywódcy jednostki rebeliantów do walki z siłami rządowymi poprowadził gen. Orlicz-Dreszer. Starcia trwały dwie doby i w ich trakcie zginęło 215 żołnierzy oraz 164 mieszkańców stolicy. Oddziały wierne rządowi walczyły zaciekle, a mianowany przez prezydenta dowódcą obrony Warszawy gen. Tadeusz Rozwadowski nie dopuszczał możliwości kapitulacji. Zwłaszcza że minister spraw wojskowych gen. Juliusz Tarnawa-Malczewski rozesłał depeszę do wszystkich okręgów w kraju, wzywając dowódców, by wysłali posiłki z odsieczą legalnym władzom.

Sztuka szybkiego dotarcia do stolicy udała się jedynie tysiącowi żołnierzy z Poznania. Inne jednostki z Wielkopolski i Krakowa utknęły po drodze z powodu strajku kolejarzy opowiadających się po stronie Piłsudskiego. Dowódca Okręgu Korpusu VI we Lwowie gen. Władysław Sikorski rozkaz zaś zignorował, tłumacząc, że jeśli polskie jednostki zaczną wyjeżdżać z Galicji, ukraińscy nacjonaliści mogą wzniecić powstanie. Ostatecznie więc siły wierne rządowi liczyły niewiele ponad dwa tysiące ludzi pod bronią, tymczasem oddziały Marszałka rozrosły się do prawie dziewięciu tysięcy.

Przejąwszy nad nimi bezpośrednią komendę, Piłsudski zaordynował uderzenie na Belweder i po południu 14 maja zmusił rząd i prezydenta, by ewakuowali się do Wilanowa. Wówczas Rozwadowski i inni generałowie, widząc, że klęska jest już tylko kwestią godzin, zaczęli optować za przeniesieniem rządu do Poznania, aby stamtąd kierować dalszymi walkami. Zarówno wojewoda wielkopolski hr. Adolf Bniński, jak i prezydent miasta Cyryl Ratajski twardo deklarowali lojalność wobec prezydenta i premiera Witosa. Poza tym Wielkopolanie masowo popierali endecję, nie kryjąc wrogości wobec Komendanta.

„Piłsudski, o którym zawsze mówiliśmy, że jest tylko czynnikiem zła, rozstroju i katastrofy, którego żadnych wyimaginowanych przez chorobliwe umysły zasług nie widzieliśmy, przeciwnie, w którym dostrzegaliśmy jedynie główną przyczynę wszystkich nieszczęść zwalających się na barki społeczeństwa i kraj cały, pokazał wreszcie swoje prawdziwe oblicze, zdarł bielmo z oczu naiwnych, którzy chcieli w nim widzieć uosobienie jakichś cnót rycerskich” – pisał o Marszałku 14 maja „Kurier Poznański” w artykule Zbrodnia. W stolicy Wielkopolski nastroje stawały się coraz bardziej bojowe.

Koniec wojny domowej

„Kiedy pociąg, którym jechałem z Paryża do Warszawy, stanął 15 maja w Poznaniu, nie mogąc iść dalej, znalazłem się w atmosferze powszechnego wzburzenia: w całym kraju się organizowano, wszyscy gotowi byli iść na Warszawę z pomocą pułkom tutejszym wysłanym na wezwanie legalnego rządu” – zanotował Roman Dmowski. Gdyby prezydent i premier zdołali dotrzeć do Poznania, wówczas wojna domowa z Warszawy mogłaby się rozlać na cały kraj. Tak się jednak nie stało. Dzień wcześniej około godz. 18.00 w pałacu w Wilanowie Wojciechowski zebrał na naradę rząd i dowódców. Choć ci ostatni mocno naciskali na ewakuację do Wielkopolski, nie wyraził na to zgody.

Akt rezygnacji prezydenta Stanisława Wojciechowskiego wraz dymisją rządu Wincentego Witosa.fot.Archiwum Akt Nowych/domena publiczna

Akt rezygnacji prezydenta Stanisława Wojciechowskiego wraz dymisją rządu Wincentego Witosa.

„Wolę, by Piłsudski objął władzę choćby i na dziesięć lat, niż żeby na sto lat Polskę zagarnęły Sowiety” – oświadczył prezydent, po czym zdecydował, że podaje się do dymisji, a swe obowiązki przekazuje marszałkowi Sejmu Maciejowi Ratajowi. Ten w nocy ogłosił zawieszenie broni oraz zaakceptował powołanie nowego rządu, z protegowanym Piłsudskiego profesorem Kazimierzem Bartlem na czele. Komendant objął w nim funkcję ministra spraw wojskowych.

Strach przed utratą niepodległości ostudził emocje. W rewanżu Piłsudski pozwolił Wojciechowskiemu wieść spokojne życie wykładowcy Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Natomiast generałowie, którzy chcieli dalej walczyć, z Rozwadowskim i Tarnawą-Malczewskim na czele, wylądowali w więzieniu.

Źródło:

Tekst stanowi fragment książki Andrzeja Krajewskiego „Rzeczpospolita kryzysowa. Dwadzieścia lat spaceru po linie” (Wydawnictwo Agora 2025).

Zobacz również

Dwudziestolecie międzywojenne

Zamach na Wojciechowskiego

Niewiele brakowało, by Stanisław Wojciechowski podzielił los Gabriela Narutowicza. Zamach na drugiego prezydenta Polski na szczęście się nie powiódł...

28 sierpnia 2024 | Autorzy: Herbert Gnaś

Dwudziestolecie międzywojenne

Ostatnie miesiące Piłsudskiego

Ponoć nie ma ludzi niezastąpionych, ale w przypadku Józefa Piłsudskiego można mieć wątpliwości. Z jego odejściem Polska zaczęła się szykować na własną śmierć.

8 marca 2024 | Autorzy: Herbert Gnaś

Dwudziestolecie międzywojenne

Co Piłsudski zrobił z opozycją?

By zapewnić sobie bezwzględną większość w sejmie, jesienią 1930 roku Piłsudski brutalnie rozprawił się z opozycją. Nie cofnął się nawet przed torturami...

14 stycznia 2024 | Autorzy: Andrzej Brzeziecki

XIX wiek

Piłsudscy i zamach na cara

Zanim jeden został Marszałkiem Polski, a drugi – wybitnym etnografem, bracia Piłsudscy byli członkami organizacji terrorystycznej, którą stworzył brat Lenina.

6 grudnia 2022 | Autorzy: Przemysław Słowiński

Dwudziestolecie międzywojenne

Czy Piłsudski kochał Żydów?

Jaki był stosunek Piłsudskiego do Żydów? Odpowiedź na to pytanie przynosi sensacyjny wywiad z polskim przywódcą przeprowadzony przez Israela Cohena w 1918 roku.

16 grudnia 2021 | Autorzy: Jolanta Żyndul

XIX wiek

Jakie pierwsze wrażenie Piłsudski zrobił na swojej przyszłej żonie, Aleksandrze Szczerbińskiej?

Aleksandra Szczerbińska nie spodziewała się, że będzie „tą drugą”. Tym bardziej nie spodziewała się, że wpadnie w oko Piłsudskiemu. On w każdym razie w pierwszym...

22 grudnia 2018 | Autorzy: Kamil Janicki

KOMENTARZE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W tym momencie nie ma komentrzy.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.