Pragnący wiecznej sławy szewc podpalił jeden z cudów świata. I faktycznie przeszedł do historii, choć robiono wszystko, by imię Herostratesa zostało zapomniane.
20 lub 26 lipca 356 p.n.e., Efez. Tego dnia miał „narodzić się bohater”. I faktycznie, według przekazów tej nocy przyszedł na świat Aleksander Wielki. Ale Herostrates (a właśc. Herostratos), efeski szewc opętany obsesją wiecznej sławy, nie mógł o tym wiedzieć. Według niego tym bohaterem miał być on sam. Wielkość miał przecież zapisaną w imieniu – cząstka stratos oznacza armię, można by je więc przetłumaczyć jako armia herosa lub bogini Hery. Inna rzecz, że o jego rodzinie nie wiemy nic, nie ma więc pewności, czy faktycznie się tak nazywał, czy to znaczące imię nadali mu kronikarze.
Cena sławy? Jeden z siedmiu cudów świata!
W każdym razie Herostratesowi nie w głowie było zwyczajne życie. Pragnął sławy. Najlepiej wiecznej. I w tym celu zdecydował się popełnić zbrodnię. W pewnym sensie został starożytnym terrorystą – prawdopodobnie pierwszym w historii ludzkości. Na szczęście nikogo zabił. Jego zbrodnia była wymierzona przeciwko kulturze i sztuce. Jak ujęła to Magdalena Zabłocka: Herostrates zamordował świątynię. Postanowił bowiem spalić znajdujący się w Efezie Artemizjon, odbudowany po powodzi w VII wieku p.n.e. jeden z siedmiu cudów świata.
W ciągu zaledwie kilku godzin od podłożenia ognia w świątyni zostało z niej jedynie gruzowisko. Była to niepowetowana strata. Trudno się zatem dziwić gwałtownej reakcji mieszkańców, którzy na widok zniszczeń wpadli w rozpacz. O tym, że taki pożar faktycznie miał miejsce, świadczą odkrycia archeologów. Zespoły Antona Bammera oraz Ulrike Muss znalazły na pozostałościach kolumn ślady ognia. John i Elizabeth Romerowie wysnuli przypuszczenie, że Herostrates mógł osiągnąć swój cel, podpalając drewniany dach świątyni. Ten szybko i skutecznie się zajął, co doprowadziło ostatecznie do zawalenia się całego budynku.
Czytaj też: Siedem cudów starożytnego świata
Skazany na wieczne milczenie
Herostratesa aresztowano. W trakcie przesłuchania przyznał się od razu i wyjawił, że do zbrodni popchnęła go chęć zdobycia rozgłosu. Pobudki, którymi się kierował, uznano za wyjątkowo haniebne. Dlatego nie tylko skazano go na śmierć, ale i postanowiono zapobiec temu, by jego marzenie o wiecznej sławie się ziściło. Usłyszał wyrok damnatio memoriae – potępienia pamięci. Po egzekucji Herostratesa miał zniknąć każdy ślad po jego ziemskim bytowaniu. Zabronione zostało nawet wymawianie jego imienia. Ale coś poszło nie tak…
Zdarzył się pewien „przeciek”. Informację o sprawie Herostratesa zawarli w swoich pismach Teopomp i Strabo. Ten ostatni, żyjący pomiędzy 64/63 rokiem p.n.e. a 21 rokiem n.e. zapisał, że kiedy świątynia została spalona przez pewnego Herostratusa, mieszkańcy wznieśli kolejną, jeszcze lepszą. Jak jednak zwraca uwagę Magdalena Zabłocka: przewrotność losu i przeraźliwy chichot historii dały o sobie znać, bo nikt nie pamięta, kto świątynię wznosił, a wszyscy znają imię Herostratesa. Z drugiej strony jeżeli uznać, że imię to zostało mu nadane przez starożytnych autorów, to może faktycznie udało się wymazać jego prawdziwe?
Czytaj też: Neron – żonobójca utrzymujący kazirodcze stosunki z matką, sadysta i szaleniec
Makabryczne dziedzictwo
Herostrates pozostawił po sobie pewne „dziedzictwo”. Otóż jego imię pojawia się w kontekście tzw. syndromu czy kompleksu Herostratesa, za pomocą którego określa się osobę o rysach psychopatycznych, dla rozgłosu zdolną do popełnienia najgorszej zbrodni. Przykładów takich ludzi było w historii wiele. Weźmy choćby zabójcę Johna Lennona Marka Davida Chapmana, który po zamachu na Beatlesa przyznał, że zrobił to dla sławy. Przypuszcza się, że z takich samych pobudek działali Lee Harvey Oswald, który zastrzelił Johna F. Kennedy’ego, oraz Luigi Lucieni – zamachowiec, który zaatakował nożem cesarzową Sisi.
W kontekście tego syndromu pojawia się również pewien polski wątek. W roku 1970 z oficjalną wizytą w Pakistanie przebywał Przewodniczący Rady Państwa, marszałek Marian Spychalski. 1 listopada wylądował w Karaczi i wraz z żoną zmierzał w kierunku oczekujących go oficjeli, kiedy nagle w komitet powitalny wjechała ciężarówka. W zamachu zginęło kilka osób: wiceminister spraw zagranicznych Zygfryd Wolniak, zastępca szefa wywiadu Pakistanu oraz dwóch pakistańskich fotoreporterów. Napastnik krzyczał: „Śmierć komunistom!” oraz „Wykonałem swoją misję!”. Nazywał się Feroz Mohammad. W trakcie śledztwa pojawiły się sugestie, jakoby cierpiał na syndrom Herostratesa. I w zasadzie podzielił jego los – został stracony. Ale czy naprawdę warto poświęcić życie, by zyskać sławę?
Polecamy video: Mysia utopia Johna Calhouna
Bibliografia
- A. Borowitz, Terrorism for Self-glorification. The Herostratos Syndrome, The Kent State University Press, Kent 2005.
- M. Fraser, Monumental Fury. The History of Iconoclasm and the Future of Our Past, Prometheus BooksLanham 2022.
- „Przegląd Tygodniowy” 1866-1876, Teksty, analizy, komentarz, Wydawnictwo Prymat, Białystok 2020.
- T. Wałek, Pojęcie, geneza i klasyfikacja zjawisk terrorystycznych, „Securitologia”, nr 2/2018.
- M. Zabłocka, Rzemiosło w przestrzeni kulturowej, Izba Rzemiosła i Przedsiębiorczości w Lublinie, Lublin 2019.
- Zamach, wydawnictwovesper.pl, dostęp: 30.07.2024.
KOMENTARZE (1)
[W roku 1970 z oficjalną wizytą w Pakistanie przebywał Przewodniczący Rady Państwa major Marian Spychalski.]
M. Spychalski nie był po 1945 majorem, a generałem, i w latach 60. marszałkiem.