Według ukraińskich nacjonalistów mieszane rodziny były „elementem szkodliwym” dla „czystości narodu”. Postanowili zrobić z nimi to, co Hitler zrobił z Żydami.
Druga Rzeczpospolita była krajem wielonarodowym. Zgodnie ze spisem powszechnym z 1921 roku spośród 27 mln obywateli Polacy stanowili zaledwie ok. 69%. Wśród pozostałej niemal 1/3 ludności należącej do mniejszości prym wiedli Ukraińcy, potem Żydzi i Niemcy. Mateusz Pielka wylicza: „Ogólnie w granicach odrodzonej Polski mieszkało ok. 4 441 006 Ukraińców, czyli 13,9% wszystkich obywateli państwa”. I dalej: „Wołyń zamieszkiwało ogółem 2 086 000 osób, z czego ok. 1 418 000 Ukraińców i 347 000 Polaków”.
Dane te, pochodzące z kolejnego spisu powszechnego z 1931 roku, nie są w 100% zgodne z faktycznym stanem rzeczy (jako kryterium przynależności narodowościowej obrano wtedy język). Dają jednak pewne pojęcie o realiach, w jakich funkcjonowali w II RP Ukraińcy i Polacy. Jak podkreśla Czesław Brzoza:
Współżycie różnych narodów i religii stwarzało niepowtarzalną strukturę kulturową, w przypadku Polski widoczną szczególnie wyraźnie na Kresach Wschodnich. Sytuacja zaczęła się zmieniać bardzo szybko od połowy XIX w., kiedy różnice narodowe, niejednokrotnie umiejętnie podsycane, zaczęły rzutować na wzajemne stosunki między ludźmi używającymi innych języków lub chwalących Boga na inny sposób.
W latach 20. i 30. ubiegłego stulecia te animozje zaczęły jeszcze narastać. Ich kulminacją miały być wydarzenia z 1943 i 1944 roku, które do historii przeszły jako rzeź wołyńska.
Miłość ponad podziałami
Zanim jednak doszło do tej tragedii, w wyniku której zginęło – jak szacują badacze – nawet ponad sto tysięcy Polaków, mimo istniejących podziałów na „swoich” i „obcych” obie narodowości się przenikały. Najlepszym tego wyrazem były zawierane małżeństwa polsko-ukraińskie. „Obecność rodzin mieszanych jest przejawem zintegrowania społeczności o różnych narodowościach i religiach. Szczególnie dużo rodzin mieszanych było w Małopolsce Wschodniej, na Wołyniu znacznie mniej z powodu większych różnic wyznaniowych” – komentuje badaczka wołyńskiej rzezi Ewa Siemaszko.
Mniej, ale nie oznacza to, że nie było ich wcale. W polsko-ukraińskich rodzinach mieszały się nie tylko narodowości, ale i tradycje (np. święta obchodzono dwukrotnie: w obrządku rzymskim i greckokatolickim). Istniał też niepisany „podział” wiary. Córki mieszanego małżeństwa przyjmowały zgodnie z obyczajem wiarę matki, synowie zaś ojca. Maria Paszyńska w powieści Hańba, inspirowanej prawdziwymi wydarzeniami, pisze:
W ich majątku ziemskim w głębi Wołynia było to całkiem normalne, większość ludzi określało się po prostu mianem Wołyniaków, a zdanie rozpoczęte po polsku nieraz kończono już po ukraińsku, czemu nikt się nie dziwił.
Małżeństwo z Polką jest nieważne?
Sytuacja diametralnie się zmieniła, gdy do głosu coraz bardziej donośnie zaczęła dochodzić utworzona w 1929 roku Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Członkowie OUN prowadzili w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu antypolską propagandę. Ich celem było oderwanie ziem wschodnich od II RP i utworzenie na tym terenie niepodległego państwa ukraińskiego. Wtórowała im (choć z inną intencją) Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy.
Efektem była rosnąca niechęć do Polaków, która z czasem przerodziła się w ślepą nienawiść i żądzę mordu, by oczyścić „rdzennie ukraińskie” obszary z „polskiej hańby”. Doszło do tego, że duchowni w cerkwiach przekonywali wiernych, iż „małżonek gr[ecko]kat[olicki] może powtórnie wejść w związki małżeńskie, albowiem małżeństwa tzw. mieszane są wolne”.
Czytaj też: Krwawa niedziela na Wołyniu
Zmazać „polską hańbę” za wszelką cenę
Gdy rozpoczęła się rzeź wołyńska, żadne więzi – ani małżeńskie, ani krwi – już się nie liczyły. Anna Herbich przywołuje relację pani Józefy, której udało się ocaleć z masakry:
Banderowcy nie oszczędzali również rodzin mieszanych. Jedną z takich historii nawet zapamiętałam. Dotyczyła czteroosobowej rodziny. Mama Polka, ojciec Ukrainiec. Plus dwójka dzieci – syn i córka. (…) Po pewnym czasie syn przystał do bandy banderowców i pewnego dnia zaproponował ojcu, żeby we dwóch… zamordowali matkę i siostrę. Takie były bowiem instrukcje organizacji. Tylko przez mord można było zmyć hańbę, jaką było pokrewieństwo z „Laszką”.
Ojciec poprosił syna o czas do namysłu. Nazajutrz powiedział, że jest gotów na zamordowanie żony i córki. Wtedy ten mu wręczył pistolet. Idź, zabij! Kiedy już zbliżali się do sypialni żony, nagle ojciec odwrócił się i… wpakował kulę synowi. Uśmiercił go na miejscu.
Czytaj też: OUN – ukraińskie Hitlerjugend
„Trzeba zrobić z nimi to, co Hitler zrobił z Żydami”
Tę dramatyczną historię wykorzystała w swojej książce Hańba Maria Paszyńska. Jeden z jej bohaterów, Semen, wzorowany na synu z opowieści pani Józefy, tłumaczy wstrząśniętemu ojcu: „Chcesz porzucić swoje korzenie? (…) Bóg zesłał nam tę wojnę, żeby ocalić Ukrainę. Jeśli ich nie powstrzymamy, zaleją nas, zniszczą, pożrą (…). Trzeba się pozbyć Polaków z naszych ziem. Trzeba zrobić z nimi to, co Hitler zrobił z Żydami. Musimy dać przykład. Musimy je zabić, ojcze. (…) To Laszki, ojcze. Katoliczki. Ty zostałeś omamiony i nie widzisz wyraźnie, nie sądzisz trzeźwo, ale gdy już będziesz wolny, zobaczysz i zrozumiesz, że to było najlepsze, co mogło cię w życiu spotkać. Zaufaj mi”.
Jednak sam fakt bycia narodowości ukraińskiej niekoniecznie chronił przed furią banderowców, jeśli ktoś poważył się „skalać rasę” przez małżeństwo z Polką lub Polakiem. Ewa Siemaszko przywołuje dramatyczne wydarzenia, jakie rozegrały się w jednej z wołyńskich wsi. Otóż bojówkarze z UPA zamordowali ojca rodziny (Polaka), ale bynajmniej na tym nie poprzestali. Aby „usunąć” ślady polskości postanowili też ukarać jego ukraińską żonę oraz dwie córki poprzez zbiorowe gwałty… „Akt seksualny z przemocą był rozumiany jako „fizyczne” eliminowanie polskości i „oczyszczenie zabrudzonej” rasy”.
Czytaj też: Zbrodnia w Parośli. To tu zaczęła się rzeź wołyńska
Zmazać „błąd życiowy”
Bywało też, że do zbrodni posuwali się najbliżsi. Przy czym, co należy podkreślić, ofiarą rodzinnych rzezi padały przede wszystkim kobiety. Mężowie mordowali swoje żony, synowie – matki, bracia – siostry. Choć zdarzało się, że to kobiety posyłały swoich ukochanych na pewną śmierć. 38-letni Polak, Piotr Mazurkiewicz, zginął z rąk siepaczy UPA. Jego żona podczas pogrzebu oświadczyła jednak, że to ona poświęciła męża dla „Wielkiej Ukrainy”. Ewa Siemaszko relacjonowała w rozmowie z Magdaleną Semczyszyn i Andrzejem Brzozowskim:
Losy tych rodzin były bardzo różne. Zacznę od najtragiczniejszych, gdy ukraiński członek rodziny mordował polskich (np. żonę, dzieci), będąc do tego zmuszonym lub do tego stopnia zaagitowanym i skażonym zbrodniczą ideologią, że „przejrzał na oczy” i postanowił zmazać w ten sposób swój „błąd życiowy”.
Szczęście w tym morzu nieszczęścia, że – jak komentuje badaczka: „Takie przypadki jednak nie były częste – to głównie bojówki OUN i UPA mordowały rodziny mieszane, w całości lub ich polską część. Mimo szerzonej nienawiści i terroru (…) wiele takich rodzin, głównie w Małopolsce Wschodniej, jednak przeżyło”.
Inspiracja:
Inspiracją dla artykułu była oparta na prawdziwych wydarzeniach powieść Marii Paszyńskiej Hańba (Książnica 2023).
Bibliografia:
- Maria Fredro-Boniecka, Wołyń. Siła traumy, WAB 2016.
- Anna Herbich, Dziewczyny z Wołynia, Znak Horyzont 2018.
- Tomasz Kosiek, Polsko-ukraińskie małżeństwa mieszane – między przeszłością a współczesnością. Uwagi na marginesie życia w Białym Borze, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prace Etnograficzne” 2018, tom 46, z. 3, s. 47–64 (dostęp: 17.07.2023).
- Mateusz Pielka, Relacje polsko-ukraińskie na Wołyniu w dwudziestoleciu międzywojennym. „Kilka uwag z powodu naszej klęski wyborczej na Wołyniu” (1922 r.), „Dzieje Najnowsze”, Rocznik LI – 2019, 3, s. 341–350 (dostęp: 17.07.2023).
- Ewa Siemaszko, Nie używajmy eufemizmów. Rzecz o trudnych stosunkach polsko-ukraińskich, PrzystanekHistoria.pl (dostęp: 17.07.2023).
- Władysław i Ewa Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945, t. I-II, Wydawnictwo von Boroviecky 2008.
KOMENTARZE (1)
Podobno ze Lwowa i okolic założyli szkoły wyższe we Wrocławiu. Zatrudnili się w Poznaniu w Wojsku Polskim…