W międzywojniu ludzie byli gotowi zapłacić każde pieniądze za wróżby i kurczowo się ich trzymali. W Polsce sensację budziła wówczas przepowiednia z Tęgoborzy.
Dwudziestolecie międzywojenne było złotym okresem dla wszelkiego rodzaju wróżbitów i magów. Ludzie słono płacili za proroctwa, a potem ślepo ufali, że się spełnią. Było to zjawisko nie tylko masowe, ale też niejako popierane z góry. Sam Marszałek Piłsudski wierzył w przepowiednie i duchy. Nierzadko uczestniczył w seansach spirytystycznych. Jego żona Aleksandra pisała, ze mąż miał „spirytystyczne” poglądy:
„Czasami miewał coś w rodzaju jasnowidzenia: wiedział, przeczuwał, miał niezachwiane przekonanie, że się nie myli (…). Zjawiska pozamaterialne bardzo go interesowały”.
„A jednak będę w Polsce dyktatorem!”
Piłsudski zaczął odwiedzać wróżbitów jeszcze w młodości. Uważnie słuchał ich przepowiedni, zapamiętywał, a potem często się do nich odnosił. Jego znajomy prof. Stanisław Górski wspominał, że podczas spotkania w 1905 roku natychmiast po powitaniu Piłsudski rzekł: „A jednak będę w Polsce dyktatorem! Przepowiedziała mi to Cyganka. A wszystko, co mi przepowiedziała, dotychczas się sprawdza”.
Piłsudski nie tylko często odwiedzał jasnowidzów, ale także układał pasjanse, by poznać odpowiedzi na nurtujące go pytania. Nawet podczas I wojny światowej regularnie uczestniczył w seansach spirytystycznych. Pewnego razu przed Świętami Bożego Narodzenia Piłsudski wraz z najbliższymi kolegami miał nawet wezwać ducha generała Nikołaja Liniewicza, dowódcy w wojnie rosyjsko-japońskiej. Rosjanin przepowiedział im, że w pierwszym dniu świąt na froncie będzie spokojnie, ostrzał miał rozpocząć się dopiero następnego dnia. Tak też się stało. Po latach Piłsudski opowiadał o dziwnych zjawiskach w swojej rezydencji w Belwederze:
„(…) ja przez całe cztery lata nigdy tam światła nie gasiłem – spałem przy lampie (…). Stale co wieczora, gdym się położył, słyszałem wyraźnie kroki do koła mojego łóżka, ku oknu i z powrotem. Po tym zaczynało się stukanie w szklane naczynie z owocami, w klosz lampki elektrycznej (…). Jednym słowem cała seria dźwięków niemożliwych do wytłumaczenia. Jednego się zawsze obawiałem: żeby to coś mnie nie dotknęło – dlatego paliłem światło.
Tuż za sypialną boczne schodki prowadziły na strych; otóż tam stale, nocami, odbywały się jakieś niesłychane szamotania, kroki wielu ludzi, jakby przesuwanie ciężkich mebli (…). Byłem pewien, że to służba jakieś spóźnione czynności spełnia. Dopiero po opuszczeniu Belwederu dowiedziałem się, że służba nigdy nie używała ani tych schodów (…) ani tej części strychu”.
Czytaj też: Czy przed śmiercią Józef Piłsudski postradał zmysły? Ponury obraz ostatnich tygodni życia marszałka
Polski Nostradamus z Tęgoborzy
Obywatele ze wszystkich warstw społecznych szli w ślady głowy państwa. Ci bogatsi udawali się do największych gwiazd: Ferdynanda Osowieckiego, Teofila Modrzejewskiego czy Jana Guzika. Szczególnym uznaniem cieszył się ten pierwszy – bywał u niego nawet sam Marszałek. Niemajętni musieli zadowolić się tańszymi opcjami. Paulina Sołowianiuk, autorka książki „Jasnowidz w salonie”, tak tłumaczy to zjawisko:
„Ruch nie był już tylko fanaberią, tanią rozrywką i religią dla znudzonych, zagubionych, lecz zyskiwał stopniowo status systemu godnego uwagi nawet sceptyków. Nęcił nie tyle obietnicą dialogu z zaświatami, ile odkryciem nowych, nieznanych dotąd sił drzemiących w pojedynczym człowieku. Zakładał możliwość racjonalnego wyjaśniania zjawisk, dawał nadzieje na otrzymanie logicznych, przekonujących wniosków, a w rezultacie nowego obrazu ludzkości i świata. Nie bez wpływu na to był fakt, iż to na okres międzywojenny przypadał w Polsce czas działalności postaci posiadających wyjątkowe umiejętności o nieznanej dotąd proweniencji”.
Nic dziwnego, że publikacja tzw. przepowiedni z Tęgoborzy, która pojawiła się 26 marca 1939 roku na łamach „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”, wywołała olbrzymie poruszenie. Tak naprawdę owa zapowiedź świetlanej przyszłości dla Polski w wierszowanej formie (składała się z 1o wersetów) powstała w 1893 roku w Tęgoborze, małopolskim majątku hrabiego Władysława Wielogłowskiego. Arystokrata, który interesował się zjawiskami paranormalnymi, zorganizował seans spirytystyczny 23 września 1893 roku. Podobno zaangażował do niego 5-letnią Agnieszkę Pilchównę, Czeszkę, która miała ułożyć przepowiednię. Ale dziewczynka nie mówiła po polsku i była małym dzieckiem, więc tę wersję można odrzucić. Ktokolwiek wystąpił w roli medium, w wyniku seansu powstała wspaniała wizja…
„Polska od morza do morza”
Trzeba zaznaczyć, że przedtem przepowiednia z Tęgoborzy dwukrotnie pojawiała się na łamach polskiej prasy (pierwszy raz w 1912 roku), ale dopiero publikacja w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym” zwróciła na nią powszechną uwagę. Co ciekawe, dopiero za trzecim razem zaznaczono, że przyszłość kraju przepowiedział duch Adama Mickiewicza. Można więc wysnuć wniosek, iż był to wymysł redaktorów pragnących wywołać sensację, co miało z kolei zwiększyć nakład gazety.
Zgodnie z wizją z Tęgoborzy: Polska powstanie ze świata pożogi / Dwa orły padną rozbite. Można to jednoznacznie zinterpretować jako porażkę Rosji i Niemiec, które miały orły w swoich godłach w I wojnie światowej. Czwarty werset (Gdy czarny orzeł znak krzyża splugawi, / Skrzydła rozłoży złowieszcze, / Dwa padną kraje, których nikt nie zbawi, / Siła przed prawem jest jeszcze) zapowiada upadek Austrii i Czechosłowacji wskutek niemieckiej agresji.
Werset piąty przewiduje wydarzenia II wojny światowej. Z kolei szósty przepowiada upadek Związku Radzieckiego i nazistowskich Niemiec (Krzyż splugawiony razem z młotem padnie / Zaborcom nic nie zostanie). Jak wiadomo, ZSRR znalazł się w obozie zwycięzców i roztoczył swoje wpływy w Europie Środkowo-Wschodniej. Anonimowy „polski Nostradamus” poprawnie odgadł, że Gdańsk zostanie zwrócony Polsce (A w Gdańsku port nasz powstanie). Werset 11 pisze zaś o Polsce od morza do morza (Bitna Białoruś, bujne Zaporoże, / Pod polskie dążą sztandary. / Sięga nasz orzeł aż po Czarne Morze, / Wracając na szlak swój stary).
Ku pokrzepieniu serc
Wielu Polaków potraktowało przepowiednię z Tęgoborzy jako wizję powrotu do dawnej potęgi kraju. Nieliczni uważni czytelnicy zauważyli wstęp do proroctwa: „Trudno ludzkie ustalić losy, gdy zmienność warunków odmienia dziś to, co wczoraj trwałym było, a jutro istnieć przestaje”. Oznaczało to, że prognoza jest prawdziwa tylko w danym momencie, w oparciu o wówczas istniejące okoliczności. A one się przecież zmieniają!
Można jednak pokusić się o stwierdzenie, że wróżba i bijąca z niej pewność lepszego jutra pomogła wielu naszym rodakom przetrwać niemiecką okupację. Podczas wojny popularność wszelkiego rodzaju wróżbitów i jasnowidzów tylko wzrosła. Do mieszkania mistrza Osowieckiego przy ul. Marszłkowskiej 17 przychodziły tłumy. Większość klientów stanowiły rodziny więźniów Pawiaka, Oświęcimia czy Majdanka, pragnące dowiedzieć się czegoś o losach swoich bliskich. Ci, których nie było stać na opłacenie usług Osowieckiego, udawali się do mniej renomowanych „specjalistów”. Nie wiadomo, ile z ich przepowiedni się sprawdziło…
Źródła:
- Kaźmierski, Przepowiednia z Tęgoborzy. „Kurier Galicyjski” z 11.10.2012 r.
- Semczuk, Magiczne dwudziestolecie. Warszawa 2014.
- Sołowianiuk, Jasnowidz w salonie. Warszawa 2014.
Polecamy video: Ostatnie miesiące Józefa Piłsudskiego
KOMENTARZE (8)
Ironia.
Kpina.
Insynuacje.
Wredni bogacze,co ich stać.
I reklama tekstu, że Marszalek „postradał zmysły „.
Wszystko wskazuje na marksistowski rodowód portalu.
Pierwsze wydanie zawierające m. in. rzeczony „tekst” w PRL-u totalnie ocenzurowano, nawet tytuł zmieniono, dlaczego? Bo… np. fragmenty zostały najpierw opublikowane w na pewno nie „marksistowskiej”, a… konserwatywno-liberalnej, dla PRL-u zatem wrogiej-wrażej, paryskiej Kulturze? Wstępnie polecono nawet rozwiązać umowę na druk.
….
A Piłsudski dla śp. autora „tekstu” był przede wszystkim człowiekiem: „…który całe życie poświęcił walce o wolną Ojczyznę. Który nie uznawał kompromisów. Który nie bał się podejmować ryzyka. Bez którego dziś NIE BYŁOBY […] niepodległej Rzeczpospolitej.”, który „Był wielką indywidualnością i odcisnął – co niewielu jest dane – swe piętno na kilku dziesięcioleciach dziejów Polski.”, i który wreszcie „Wciąż jest symbolem odrodzenia Polski.”
……………………….
A…
Gdy skończy się obecna wojna, to będziemy od morza do morza :)
To „wieszczę” również ja, de facto piłsudczyk, tak po nomen omen dziadku ;), jak i ojcu…
Wierzył chłop gusła aż mu uschła
Nooo, „sarabi” miejże odwagę powiedzieć co uschło chłopu?
Apropos „guseł”, i różnych takich, im pokrewnych, to kiedyś za herezje uznawano kulistość ziemi i jej ruch obrotowy, później nie wierzono w bakterie i wirusy, potem w to, że maszyny cięższe od powietrza wzbiją się w powietrze. A także w to, że ludzie wylądują na Księżycu. Ostatnimi czasy wielu nie wierzyło w to, że Rosja może na kogokolwiek napaść, bo jest taka dobrotliwa i pokojowo nastawiona, istna gołąbeczka. Co do proroctwa tęgoborskiego, to jest tam napisane, że Północ Wschodem zagrożona w potrójną jedność się zmieni (Skandynawia w Nato). Wiele tam jest ciekawych rzeczy, które już się spełniły. A że Piłsudski lubił spać przy lampce, bo coś tam? No i na zdrowie. Pan’eś Mu za prąd nie płacił, panie „sarabi”, czy jak ci tam.
Nic dziwnego że rządzona przez sanacje w latach 1926-1939 – Polska, poniosła tak kompromitującą kleske w wojnie z Niemcami we wrześniu 1939 roku. Jeśli wódz sanacji, Komediant – Dyktator Piłsudski wierzył w takie bajki że „Cyganka prawde ci powie”, stawianie Pasjansa czy tez zabawy Spirytystyczne z „wirującymi stolikami”. W czasie rządów tego zawodowego rewolucjonisty i socjalisty z PPS w latach 1926-1935, WP wciąż pozostawało na etapie piechoty i kawalerii, a jedynym sukcesem jego rządów nad WP było ujednolicenie indywidualnego uzbrojenia strzeleckiego żołnierzy WP. Oraz czystki w szeregach WP, które w latach 1926-1934 przeprowadził Piłsudski pozbywając sie 6032 zawodowych oficerów, wyszkolonych jeszcze w armiach zaborczych w tym 109 generałów. A kogo mianował Piłsudski na miejsce wyrzuconych z wojska zawodowców ? Swoich legionowych pastuszków z I Brygady, różnej maści lekarzy, rolników, prawników, przyrodników, inżynierów na czele których w roku 1939 stał ….malarz. Zarabiali ci sanacyjni przebierańcy wiecej od prawdziwych zawodowców, generałów niemieckich. Ale jak Hitler powiedział 01.09.1939 roku, sprawdzam, to sanacyjna banda od razu straciła głowe, bo nie wiedziała co robić i jakie rozkazy wydawać. Łatwo było sie ubrać w generalski mundur i przyznać sobie generalskie gaże, ale w 1939, sanacyjni „generałowie” potrafili tylko panikować i uciekać, pozostawiając swoje armie bez dowództwa. Nic w tym jednak dziwnego bo samozwańczy marszałek który sam siebie mianował, już od dziecka miał problemy psychiczne bo jak twierdził publicznie wstąpił w niego w czasie narodzin …duch Napoleona. To stąd jego wizyty u cyganek, stawianie pasjansa i zainteresowanie spirytyzmem. Spał nasz „bohater” Piłsudski jak dziecko z zapaloną lampką nocna w obawie przed …Duchami, ale jak przystało na bandyte z …pistoletem pod poduszką. Jego ucieczka z Domu Wariatów w Petersburgu w roku 1901, w kontekście jego wiary że jest …nowym Napoleonem, nie dziwi.
Do „anonima”
Polska nie poniosła „haniebnej klęski” tylko stawiła bohaterski opór. Stosunek sił między Niemcami a Polską wynosił 8 do 1 na korzyść Niemiec. Niemcy po pierwszej wojnie światowej mieli potężny przemysł ciężki, a restrykcje i obostrzenia państw zachodnich zlekceważyły i odrzuciły. Polska, kraj przede wszystkim rolniczy była scalona po 120 latach zaborów i dopiero dźwigała się, krzepła mimo wrażej działalności bolszewickich agentur ulokowanych również w Sejmie. (Obserwujemy to i dziś). Modernizowano komunikację, przemysł (G.O.P) zbudowano port w Gdyni. Dokonano reformy pieniądza, mieliśmy silną walutę. Polska szła do przodu jak burza. Ale nie mogła wygrać z przeciwnikiem, który przez pięć następnych lat skutecznie walczył z największymi potęgami świata. Haniebną klęskę poniosła Francja uważana za największą potęgę militarną Europy. Nie Polska. Bo Polska przyjęła na siebie pierwszy impet, najsilniejszy cios. I nigdy się nie poddała. Jeśli pan tego nie pojmujesz,panie anonim, toś pan komuszego chowu. Wstydź się pan, jeśli wiesz, co to wstyd!
Tak pan wyśmiewasz Legionistów, panie anonim, bo na ich czele stał malarz. Przypominam, że Hitler też był malarzem, więc tuś pan trafił kulką w płot. Poza tym… dość plugawy jest ten pański tekścik. Zawistny, nienawistny, żałosny. Taki tekst może napisać, tylko sowietofilny komuch i potomek komuchów, sowieckich liżyzadów, z kompleksami jak stąd do Chabarowska. Na dodatek nie wyciągający wniosków z klarownych przesłanek.
Co do pobytu Marszałka w petersburskim psychiatryku, to metoda umieszczania w takich placówkach wrogów politycznych była stosowana i za sowietów. Dziś takoż. Albo pakuje się ich do łagrów.
W wojnie malarzy we wrześniu 1939 roku, górą był ten malarz którego nie przyjęto do szkoły malarskiej – Hitler, natomiast malarz który ukończył krakowską ASP – Rydz, poniósł kompromitującą porażkę. Natomiast co do pobytu Komedianta Piłsudskiego w Domu Wariatów w Petersburgu, to warto prześledzić choroby psychiczne w rodzinie Piłsudskich. Co prawda Piłsudski podobno symulował chorobę psychiczną, ale nie jest to całkiem pewne, bo jedna z jego sióstr była intelektualnie ograniczona, kolejna również skończyła swoje życie w szpitalu, starszy brat Bronisław popełnił samobójstwo, a Piłsudski przyszły wódz który ukończył 1 rok studiów medycznych, był dzieckiem ze związku bliskich krewnych bo jego matka i ojciec byli …kuzynami. To prawdopodobnie bliskie pokrewieństwo jego rodziców miało wpływ na choroby psychiczne ich dzieci. Co ciekawe Kacper Piłsudski zapomniany brat Wodza, był złodziejem i kleptomanem. Odnośnie pobytu towarzysza Wiktora- Piłsudskiego w Domu Wariatów w Petersburgu to nikt go tam wbrew jego woli nie zamknął, tylko sam Piłsudski chciał dostać się do tego szpitala psychiatrycznego żeby z niego …uciec przy pomocy polskiego lekarza. Człowiek który publicznie mówi ze wstąpił w niego duch Napoleona, wierzył we wróżki oraz cyganki, wróżby z kart oraz seanse spirytystyczne, a także spał z zapalona lampką nie mógł być całkowicie normalny. Ale wyznawcy Wodza nie chcą poznać prawdy o swoim idolu, który otaczał się tylko miernotami, ludźmi głupszymi od niego. Takie komunistyczne – Bierny, Mierny ale Wierny w czasie rządów sanacji Piłsudskiego.