Dla jednych to mit. Inni twierdzą, że istniała, bo jakaś instytucja musiała pomagać zbrodniarzom uciekać po II wojnie światowej. Kto ma rację w sprawie ODESSY?
20 kwietnia 1945 r. Adolf Hitler odbiera życzenia urodzinowe od Heinricha Himmlera, zwanego jego prawą ręką. To ostatnie spotkanie obu mężczyzn. Niedługo potem Führer dowiaduje się o planowanych tajnych rokowaniach prowadzonych przez Himmlera i pozbawia go wszelkich urzędów. Reichsführer-SS zdawał sobie sprawę, że wojna jest przegrana, ale nie chciał stracić wpływów. Pragnął stworzyć IV Rzeszę, która wraz z państwami zachodnimi będzie walczyć z ZSRR. Zaplecze finansowe nowego tworu miał stanowić majątek zrabowany przez nazistów w czasie wojny. Tyle że Himmler się przeliczył. Dla aliantów nie był partnerem do rozmów, a zbrodniarzem, odpowiedzialnym za śmierć milionów ludzi.
Po podpisaniu aktu kapitulacji, 8 maja 1945 r. Himmler chciał uciec. Zmienił wizerunek, zabrał fałszywy dokument tożsamości i udał się na południe kraju. Wieczorem 21 maja on i jego dwaj towarzysze zostali złapani przez Brytyjczyków podczas próby znalezienia drogi w pobliżu miasta Meinsted. Dwa dni później były szef SS popełnił samobójstwo. Nie udało mu się wrócić do normalności po wojnie, ale innym zbrodniarzom już tak. ODESSA – organizacja, która im w tym pomogła – miała powstać pod koniec wojny z inicjatywy Himmlera.
Czytaj też: Zdrada Himmlera
Czym była ODESSA?
W 1972 r. na rynku wydawniczym pojawia się książka „Akta Odessy” brytyjskiego pisarza Fredericka Forsytha. Główny bohater, dziennikarz Peter Miller, przypadkowo dowiaduje się o samobójstwie żyda ocalonego z Holocaustu, Salomona Taubera. Choć sprawa z początku wydaje się nieciekawa, szybko okazuje się, że Tauber popełnił samobójstwo nieprzypadkowo. Wcześniej spotkał na ulicy swojego dawnego oprawcę, szefa nazistowskiego obozu koncentracyjnego, Edwarda Roschmana, rzeźnika z Rygi, który wiódł spokojne życie, pomimo swoich potwornych zbrodni. Miller postanawia go odnaleźć. W trakcie śledztwa odkrywa istnienie podziemnej Organizacji Byłych Członków SS o nazwie ODESSA, która pomaga byłym zbrodniarzom wojennym w ucieczce przed organami ścigania oraz zapewnia im bezpieczne życie.
Książka błyskawicznie staje się bestsellerem. Prowokuje też dyskusje na temat istnienia samej organizacji. W swojej publikacji „Kat kłania się i zabija” Magdalena Ogórek pisze:
O owianej czarną legendą „Odessie” napisało też do tej pory wielu innych historyków. Miała być Organizacją Byłych Członków SS stworzoną w celu zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim esesmanom po II wojnie światowej. Po słynnym bestsellerze „Akta Odessy” Fredericka Forsytha potraktowano tę teorię z pobłażliwym uśmiechem, a tajemniczą siatkę przerzutu zbrodniarzy wojennych podawano jako jedną z teorii spiskowych świata. Dziś już nikt nie przeczy, że istniała, chociaż prawdopodobnie nie miała formalnej nazwy. Była porozumieniem dawnych Kameraden spod znaku runy i dębowego liścia, którzy pomagali sobie i chronili swoje interesy po wojnie. Często za wszelką cenę.
Prawda czy legenda?
Autorka powołuje się przy tym na dokument z datą 3 lipca 1946 r. podpisany przez agenta specjalnego CIC (Counter Intelligence Corps, kontrwywiad armii Stanów Zjednoczonych), Ottona R. Urbacha, skierowany do centrali CIC, w którym agent Urbach pisze o: „Subversive Organization of Released SS Prisoners »Odessa« złożonej z wysoko postawionych byłych członków SS, którzy pomagają sobie nawzajem, posiadając wpływy w wielu miejscach w Europie”.
W dokumencie ZDF z 2002 r. „Mit Odessy: Prawda czy legenda”, znany „łowca nazistów” Simon Wiesenthal powiedział z przekonaniem: – ODESSA była konspiracyjną, tajną organizacją SS, której celem było przemycanie zbrodniarzy wojennych z Niemiec i sprowadzanie ich do Ameryki Południowej.
Książka Forsytha nie jest jednak literaturą faktu. Sporo w niej fikcji, dlatego też opisana w niej tajna, międzynarodowa organizacja budzi kontrowersje.
Mit ODESSY
Z dokumentacji wynika, że nie było tego typu „tajemnej organizacji obejmującej cały świat”. Zamiast tego istniała duża liczba mniejszych struktur konspiracyjnych, stowarzyszeń i klik, które umożliwiały nazistowskim przestępcom ucieczkę i ukrywanie się po drugiej wojnie światowej. Daniel Stahl, historyk z Uniwersytetu Friedricha Schillera w Jenie, podkreśla: – Była to raczej spontaniczna współpraca różnych instytucji, która krok po kroku została usankcjonowana po drugiej wojnie światowej.
Gitta Sereny w książce „Into That Darkness: From Mercy Killing to Mass Murder”, powstałej na podstawie wywiadów z byłym komendantem obozu Zagłady w Treblince, Franzem Stanglem, napisała, że ODESSA nigdy nie istniała:
Prokuratorzy z Centrali Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu, którzy dokładnie wiedzieli, w jaki sposób finansowane było powojenne życie niektórych osób w Ameryce, przeszukali tysiące dokumentów, ale twierdzą, że całkowicie nie są w stanie potwierdzić istnienia „Odessy”. Nie żeby to miało znaczenie: z pewnością istniały różnego rodzaju organizacje pomagające nazistom po wojnie — byłoby zaskakujące, gdyby ich nie było.
Zbrodnia bez kary
Biografie Adolfa Eichmanna, który również uciekł do Argentyny, oraz Heinricha Himmlera, rzekomego założyciela ODESSY, nie wspominają o takiej organizacji. Nie zmienia to faktu, że miażdżąca część nazistowskich zbrodniarzy uniknęła odpowiedzialności.
Po zakończeniu II wojny światowej Komisja Narodów Zjednoczonych do Dochodzeń w Sprawach Zbrodni Wojennych utworzyła rejestr zawierający prawie milion nazwisk: 120 tys. zbrodniarzy i 800 tys. osób podejrzanych o zbrodnie wojenne. Niewiele z nich doczekało się stosownej kary. Znane są też nazwiska ludzi, którzy, mając krew na rękach, żyli spokojnie w różnych zakątkach świata – najczęściej w Ameryce Południowej. Są wśród nich m.in.: Josef Mengele (słynny lekarz z Auschwitz), Adolf Eichmann (koordynował zagładę Żydów), Alois Brunner (kierował deportacją Żydów z Francji i Słowacji do obozów zagłady), Walter Rauff (konstruktor samochodowych komór gazowych), Franz Stangl (komendant obozów – Sobiboru i Treblinki), Gustav Wagner (zastępca komendanta Sobiboru), Ante Pavelić (faszystowski przywódca Chorwacji) czy Klaus Barbie („kat Lyonu”).
Skoro ciężko mówić o jednej, wielkiej, ogólnoświatowej instytucji kontrolującej ucieczki zbrodniarzy wojennych, to kto i w jaki sposób pomógł wielu z nich w znalezieniu spokoju po 1945 r.?
Czytaj też: Zbrodnie Pietera Mentena
Jak trwoga to do…
Lwiej części z nich pomocy udzielili hierarchowie kościelni, choćby biskup Alois Hudal, dobry znajomy papieża, a także agent niemieckiego wywiadu III Rzeszy. Magdalena Ogórek w „Kat kłania się i zabija” pisze:
Mniej więcej trzy lata po II wojnie światowej włoska prasa zaczęła przebąkiwać o tajemniczej drodze ucieczki niemieckich zbrodniarzy wojennych. Zlokalizowano trzy miasta – miejsca postoju zbiegów po stronie włoskiej: Merano, Bolzano, w końcu Rzym. Niektóre dzienniki wspomniały, że w ucieczkę zaangażowani są watykańscy oficjele.
W 1949 roku w tym kontekście we włoskich gazetach zaczyna się pojawiać nazwisko austriackiego biskupa Aloisa Hudala, szefa watykańskiego instytutu Santa Maria dell’Anima przy via della Pace 20. Włoscy dziennikarze przyglądają się sprawie coraz bardziej wnikliwie i ustalają, że na terenie Rzymu, pod samym ich nosem, ukrywa się wielu najgorszych zbrodniarzy (…). Prasa jeszcze wówczas nie wie, że zazwyczaj trwa kilka miesięcy, zanim biskup Hudal przygotuje zbrodniarzom nowe paszporty – może wystąpić o dowolną liczbę dokumentów in blanco do Czerwonego Krzyża. Potem zostaje już tylko oczekiwanie na sygnał, że do portu zawinął statek płynący na drugi koniec świata (…).
W prasie włoskiej, która po wojnie otrzymywała sygnały o takich praktykach, pojawiło się zdanie, że uciekający naziści ukrywają się na statkach jak szczury. Stąd z biegiem czasu utarło się określenie całej drogi przerzutu, z której korzystali mordercy. Nazwano ją „szczurzym szlakiem”.
Kościół widział w byłych nazistach sojuszników w walce ze swoim wrogiem – komunizmem. Papież Pius XII był przecież jednym z pierwszych, którzy głośno mówili o potrzebie przebaczenia i budowy Niemiec zdolnych pomóc przeciwstawić się ZSRR.
Czytaj też: Jak Watykan pomagał nazistom?
Interes ponad wszystko
Ale nie tylko Watykan chciał i pomagał ludziom zaangażowanym wcześniej w budowanie potęgi Niemiec. Pod koniec wojny w ramach operacji „Paperclip” amerykańskie służby specjalne rozpoczęły przerzucanie do USA niemieckich naukowców, z których większość była członkami NSDAP bądź służyła w SS. Byli wśród nich choćby Wernher von Braun (konstruktor rakiet V2), Bernhard Tessmann czy lekarz Walter Schreiber. Wszyscy po 1945 r. swoją wiedzą i doświadczeniem mieli pomóc Amerykanom.
Interes w sprowadzaniu do siebie oprawców wraz z ich majątkami zwęszył też argentyński rząd. Za wiedzą Juana Peróna, otwartego sympatyka reżimu nazistowskiego, w kraju tym „drugie życie” rozpoczęły setki, jeśli nie tysiące, zbrodniarzy wojennych. Perón oprócz ideologicznych przesłanek widział w przybyszach sprzymierzeńców i współpracowników. Argentyńczycy długo starali się ukrywać ten fakt. Swego rodzaju zmowę milczenia przerwała m.in. publikacja Uki Goñiego „Prawdziwa Odessa”, w której autor udowodnił zaangażowanie swoich rodaków w ten proceder. Ba, przyznał, że jego własny dziadek brał udział w jego ratyfikacji. Kilka miesięcy później, w lipcu 2003 r., miesiąc po objęciu urzędu prezydenta Nestor Kirchner nakazał otwarcie pierwszych akt na temat ucieczki nazistów do Argentyny.
Zbrodniarze znajdowali również zatrudnienie w samych Niemczech – czy to RFN, czy NRD. Ich umiejętności, często nabyte w trakcie wojny, wykorzystywano w wywiadzie, urzędach, wojsku lub polityce.
Czytaj też: Jak Watykan pomagał nazistom?
Kto ma rację?
Działaniom ODESSY przypisywano niemal wszystkie historie, w których były członek nazistowskiej maszyny skutecznie ucieka przed sprawiedliwością. Ta tajna, międzynarodowa organizacja stała się wręcz symbolem całego procesu. Brakuje jednak twardych dowodów na jej istnienie. Inaczej rzecz ma się w przypadku innych organizacji wspierających zbrodniarzy wojennych. Przykładowo Stille Hilfe – założona przez księżną Helenę Elisabeth von Isenburg, żonę nazistowskiego naukowca Wilhelma Prinza von Isenburga i Büdingena – została oficjalnie zarejestrowana w 1951 r. HIAG, działająca na rzecz byłych członków Waffen- SS, legalną działalność rozpoczęła w 1949 r., a wśród jej założycieli nie brakowało osób odpowiedzialnych za ludobójstwo.
Z drugiej strony, zwolennicy istnienia ODESSY zauważają, że tak wielka operacja nie mogła odbywać się nieinstytucjonalnie. A może po prostu ODESSĄ nazwać możemy sumę działań kilku wpływowych osób i instytucji?
Bibliografia:
- M. Ogórek, Kat kłania się i zabija, Warszawa 2021.
- K. Nadolski, Tajemnicza Odessa wciąż nieodkryta [w:] https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/tajemnicza-odessa-wciaz-nieodkryta/881cfz (dostęp: 18.10.2022 r.)
- B. Wołoszański (Sensacje 20 wieku), Operacja Odessa
KOMENTARZE (2)
Рф переносит разрушение на земле в Украине, следовательно вследствие этого стремится любой ценой сковать боевые действия, использовав при этом тактику стращания ядерным вооруженьем. Европейские страны никак не должны поддаваться на шантаж, а обязаны и далее пособлять Гражданам украины, до тех пор, пока Рф совсем не покинет забранные территории Украины. О таком шаге объявил в Варшаве глава Польши Анджей Дуда.
Proszę usunąć post tej pani. To jest forum historyczne.a nie polityczne.