Handlarz niewolników, gladiator, prostytutka – to z pewnością zawody, które bardzo łatwo skojarzyć ze starożytnym Rzymem. Ale kim był pullarius, dla kogo pracował liktor i czy terapia snem może być skuteczna? Oto 5 zawodów starożytnego Rzymu, o których nie wiedziałeś.
5. Uważaj, co mówisz, bo naślę na ciebie liktora
Liktor to prywatny ochroniarz, którego przedstawicieli należy szukać już w czasach królewskich. W tym okresie jego zadaniem było zatrzymywanie prowokatorów w tłumie i nadzorowanie zgromadzeń. To te pradawne funkcje zdefiniowały atrybut liktorów, łaciński fasci – pęk rózeg z zatkniętym w nie toporem. Rózgi służyły najprawdopodobniej do biczowania, natomiast topór do wykonywania egzekucji. Funkcja faces została z czasem zapomniana i wraz z biegiem lat oraz przekwalifikowywaniem się zawodu stały się one jedynie symbolem. Już w czasach republiki rola liktorów ograniczała się do funkcji prestiżowego bodyguarda, nic zatem dziwnego, że do tego zawodu przyjmowano głównie muskularnych i silnych plebejuszy. Taka eskorta przysługiwała jedynie nielicznym, wysoko postawionym urzędnikom, jak konsulom, dyktatorom, zarządcom prowincji, ale także członkom rodziny cesarza i westalkom. Ich praca zazwyczaj nie była wymagająca i ograniczała się do dumnego kroczenia z fasci na ramieniu podczas różnych uroczystości. W zamian za to otrzymywali oni dzienne wynagrodzenie równe dwóm trzecim wynagrodzenia legionisty. Co ciekawe, to właśnie od łacińskiej nazwy faces pochodzi słowo „faszyzm”.
4. Dotknęła cię tajemnicza choroba, której nikt nie umie wyleczyć? Twoją ostatnią nadzieją jest terapeuta snem
W starożytnym Rzymie wierzono, że kapłani boga sztuki medycznej Asklepiosa posiadali umiejętności leczące najtrudniejsze nawet choroby. Umiejętności te miały swoją długą tradycję, rozpoczynającą się jeszcze w czasach greckich. Pierwsza i najsłynniejsza świątynia tego boga została wzniesiona już w V w. p.n.e. w Epidauros. Przyjęcie Asklepiosa do panteonu rzymskiego było konsekwencją zarazy z 293 r. p.n.e. Do Epidauros wysłano wtedy delegację, która przywiozła ze sobą nie tylko kult, ale także święte węże, które zaraz po dopłynięciu do Rzymu uciekły ze statku i popłynęły na wyspę na Tybrze, gdzie następnie wzniesiono świątynię o charakterystycznym kształcie łodzi. Terapia snem odbywała się w świątyni i składała się z rozmowy wstępnej oraz trzydniowego oczyszczenia – zakazane w tym czasie były seks, pieczone mięso kozy i ser. Składano ofiary z placków i kwiatów. Kolejnym etapem było przebywanie w ciszy, stosowanie różnych zabiegów i ćwiczenia fizyczne. Wizyty kapłanów przygotowywały pacjentów do spotkań z bogiem, spisywano także sny i je analizowano. Odnaleziona dokumentacja medyczna oraz tablice dziękczynne potwierdzają skuteczność tych praktyk.
3. Pullarius i święte kury rozwiążą dylematy wojskowe
Powszechnie znany jest fakt, że starożytni Rzymianie radzili się niezwykle często bogów. Ich znaki odczytywali augurowie – kapłani specjalizujący się w interpretacjach boskich intencji. Bardzo ważnym, zwłaszcza w wojsku, choć na co dzień nudnym zajęciem parał się pullarius – kapłan odczytujący przyszłość z zachowania świętych kur (pulli). Pullarius zazwyczaj spędzał swoje dni na opiece nad ptakami, jednak kiedy przychodziło do podejmowania decyzji o rozpoczęciu lub odroczeniu bitwy, stawał się on jedną z najważniejszych osób. Augur rozrzucał ziarno i ciasto, a następnie wypuszczał kury z klatek, po czym z ich zachowania wróżył pomyślność lub zgubę. Jeśli kury ochoczo zajadały ziarna, był to dobry znak, jeśli natomiast trzepały skrzydłami i nie były zainteresowane jedzeniem, należało natychmiast przerwać działania wojenne. O tym, że nie należy ignorować świętych ptaków, przekonał się jeden z dowódców bitwy morskiej pierwszej wojny punickiej. Kiedy kury nie chciały wyjść z klatek na pokład, ten wyrzucił je za burtę ze słowami: „skoro nie chcą jeść, niech się napiją!”, a następnie ruszył do walki, którą oczywiście wojska rzymskie przegrały. Święte kury nie chciały mieć także nic wspólnego z przyszłym cesarzem Serwiuszem Galbą, który dwa tygodnie później został zamordowany.
2. Antyczny pogromca duchów
Starożytni bali się błąkających się dusz i często potrzebowali pomocy profesjonalistów w kontaktach z siłami nadprzyrodzonymi. Bardzo niebezpieczny był moment, w którym dusza zmarłego udawała się do zaświatów. Była ona wtedy narażona na ataki upiorów. Jej ochroną zajmował się przewodnik dusz, czy – jak sam zwykł się nazywać przedstawiciel tego zawodu – psychopomp. Dzieje tego zawodu sięgają daleko do czasów przedrzymskich. W starożytnym Rzymie psychopomp spełniał dodatkowo niezwykle ważną funkcję w cyrkach i amfiteatrach. Był reprezentantem posłańca bogów Merkurego, będącego także bogiem handlu i przewodnikiem zmarłych. Na arenie walkom gladiatorów asystowało zazwyczaj dwóch przewodników dusz. Jeden, ubrany na czarno, sprawdzał kaduceuszem (oplecioną wężami, zakrzywioną i rozgrzaną do czerwoności laską), czy jego podopieczny na pewno nie udaje zmarłego. Drugi przebrany był za sędziego świata podziemnego – Radamantysa. Jego strój składał się z wysokich butów, czarnej tuniki i maski kruka, a jego atrybutem był drewniany młotek, którym wzywał duszę zmarłego do opuszczenia ciała, aby następnie odprowadzić ją w zaświaty.
1. Chcesz zorganizować orgię? Potrzebny ci będzie planista
W dzisiejszych czasach słowo orgia i czynności wykonywane w jej trakcie kojarzą się z ogólnym chaosem i improwizacją. Jednak już w czasach greckich imprezy tego typu były starannie planowane, a Rzymianie wznieśli się w tej dziedzinie na wyżyny. I choć nietrudno się domyślić, czym planista orgii się zajmował, to warto przytoczyć słynne postaci, które były fanami skrupulatnie zaplanowanych imprez seksualnych. Jedną z nich była żona Klaudiusza Messalina, która w cielesnych uciechach wręcz konkurowała z miejskimi prostytutkami.
Za swoją rozpustę i ślub z kochankiem, młodym senatorem Gajuszem Syliuszem, została skazana na śmierć. Kolejną słynną postacią lubującą się w orgiach był cesarz Neron. Jego głównym planistą był Gajusz Petroniusz, który – kiedy wypadł z łask i musiał popełnić samobójstwo – przygotował dla siebie i przyjaciół orgię śmierci. Jego następcą został Tygellin, który w 64 roku zorganizował ciąg głośnych imprez w termach Agryppy. Pamiętajmy, że orgie nie były zarezerwowane tylko dla wysoko postawionych osób – także przeciętny obywatel mógł wziąć udział w tego typu wydarzeniu.
Bibliografia:
- L. Adkins, R.A. Adkins, Dictionary of Roman Religion, Nowy Jork 1996.
- J.C. Fredouille, Lexikon der römischen Welt, Hamburg 2005.
- V. León, Barwny półświatek starożytnego Rzymu, Warszawa 2007.
- L. Ricgardson, jr, A New Topographiocal Dictionary of Ancient Rome, Baltimore/Londyn 1992.
KOMENTARZE (2)
Artykuł ciekawy, dobrze napisany, tylko te reklamy w środku, pasożyty wyłażące z ucha? jelita? gardła? Obrzydliwość. Trochę zniechęca do czytania, a wzrok MUSI o to zahaczyć, bo kolorowe i między akapitami. Zróbcie z tym coś, bo czytelnicy uciekną.
Yyyy? Jakie reklamy? AdBlocka nie masz w przeglądarce, czy jakiegoś innego blokera reklam? Niedorozwinięta internetowo? ;) Zainstaluj se dziewczyno uBlock Origin (gdyż ma wszystko co trzeba i jest skuteczny) i będziesz miała problem z głowy. Po co się czepiać portalu? Na wersję mobilną już tak łatwo wpłynąć się nie da. Ale przy odrobinie starań też można wyciąć wszystkie reklamy…