Kiedy stawiał pierwsze kroki w żołnierskim życiu, wydawało się, że jest na z góry przegranej pozycji. Ubogi, niewykształcony i nieokrzesany, dzięki odrobinie szczęścia i dużej dozie sprytu doszedł na sam szczyt. Jak tego dokonał?
Czarniecki nie pochodził z magnackiej rodziny, nie odbył zagranicznych studiów i nie stawił się na pierwszą wyprawę wojenną z dobrze wyekwipowaną chorągwią. Urodził się w 1599 roku jako syn niebogatego szlachcica, posiadającego 2 łany ziemi i młyn w Czarncy nieopodal Włoszczowy.
Wprawdzie ojciec Stefana później się dorobił (otrzymał nawet intratne starostwo żywieckie), lecz nie mógł mierzyć się z najpotężniejszymi polskimi i litewskimi rodami. Na dodatek miał aż dziesięciu synów, więc rodzinnego tortu siłą rzeczy nie starczyło dla wszystkich. Z tego powodu część z nich musiała zostać żołnierzami.
Wojna zamiast uniwersytetu
Kiedy magnaccy dziedzice odbywali dalekie podróże, odwiedzając zagraniczne uniwersytety i studiując traktaty poświęcone wojskowości, Stefan Czarniecki trafił do prawdziwej „akademii mordu i grabieży” – żołnierskie szlify miał zdobywać w okrytym złą sławą oddziale utworzonym przez Aleksandra Józefa Lisowskiego. Mowa oczywiście o lisowczykach.
W szeregach tej lekkiej jazdy, słynącej z zabójczej skuteczności i okrucieństwa, walczył po stronie cesarskiej w wojnie trzydziestoletniej. Jeszcze jako lisowczyk brał udział w 1621 roku w bitwie pod Chocimiem z Turkami. Później, już w regularnej armii koronnej, uczestniczył w kampaniach przeciwko Szwedom, Rosjanom, Tatarom i Kozakom.
Przy okazji mógł podejrzeć „warsztat” wybitnego wodza, jakim był hetman wielki koronny Stanisław Koniecpolski. Chciał go nawet gościć na weselu, ale historycy wątpią, czy potężny magnat skorzystał z zaproszenia.
Czarniecki na własnej skórze przekonał się, że bycie najdzielniejszym żołnierzem w służbie Rzeczpospolitej niekoniecznie gwarantuje przebicie szklanego sufitu i otwiera drzwi na szczyt. Musiały minąć lata, nim w końcu mu się to udało.
Co więcej, w normalnych okolicznościach zapewne pozostałby oficerem średniego szczebla, o którym pamiętałaby jedynie garstka miłośników militariów. Los miał jednak względem niego inne plany. Przypadła mu w udziale chyba najbardziej niezwykła kariera żołnierska w dziejach Polski.
Zadecydowały o tym dwa zdarzenia. Po pierwsze, Czarnieckiego nie było wśród ofiar bitwy pod Batohem w 1652 roku, gdzie Kozacy i Tatarzy pokonali armię koronną, a następnie wymordowali jeńców, poważnie przetrzebiając kadrę oficerską wojsk Jana II Kazimierza Wazy. Dzięki temu przed ambitnym wojakiem otworzyły się nowe możliwości. Niedługo po rzezi otrzymał godność oboźnego koronnego, a rok później debiutował w roli samodzielnego dowódcy.
Po drugie, kiedy w 1655 roku Rzeczpospolitej omal nie zatopił potop szwedzki, w przeciwieństwie do licznych magnatów entuzjastycznie garnących się pod skrzydła skandynawskich najeźdźców, pozostał wierny polskiemu królowi. A władca potrafił to docenić. Trzeciego stycznia 1656 roku mianował go regimentarzem. Innymi słowy, Czarniecki otrzymał pełnię władzy nad armią koronną i miał pokazać, czego nauczył się przez ponad trzy dekady żołnierskiego życia.
***
O tym gdzie krył się sekret sukcesów naszych największych wodzów przeczytacie w książce „Polscy bogowie wojny”. Powyższy tekst stanowi fragment rozdziału poświęconego Stefanowi Czarnieckiemu.
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów.
KOMENTARZE (4)
Super
Kariera żołnierska Piłsudskiego (przy całym szacunku dla niego jako patrioty i polityka) jest jeszcze ciekawsza – z cywila od razu został marszałkiem. Nie zapominajmy też o obecnych kapelanach, gdzie już się całkiem cuda dzieją.
Mały błąd najpierw został Piłsudski z łaski Austriaków z cywila mianowany dowódca I Brygady w stopniu Brygadiera ,coś w rodzaju pułkownika. A dopiero później został mianowany marszałkiem. Jak na agenta wywiadu wojskowego Austro-Węgier o pseudonimie Stefan 2 to duży awans. Z członka organizacji konfident R ( rewolucjonista ) został Brygadierem i marszałkiem.
Bo kapelan w naszym wojsku to synekura. Jak polityczny za komuny.