Los dał Izabeli Aragońskiej szansę na władzę i karierę, lecz jednocześnie wystawił ją na ciężką próbę. W młodym wieku została księżną, ale niedługo potem straciła niemal wszystko. Jak udało jej się odzyskać pozycję, a na dodatek wydać córkę za króla?
Izabela Aragońska urodziła się w 1470 roku. Jej ojcem był książę Kalabrii Alfons, przedstawiciel pochodzącej z Hiszpanii dynastii Trastamara i następca tronu Neapolu. Przysługiwał mu też tytuł króla Jerozolimy. Matka – Hipolita Maria – pochodziła z rządzącego Mediolanem bojowego rodu Sforzów.
Były to czasu rozkwitu sztuki, literatury i architektury, ale także – niekończących się wojen i spisków, w których nieraz sięgano po sztylet i truciznę. Oraz, co księżniczka odczuła na własnej skórze, dynastycznych małżeństw. Mogła sobie czytać o miłości, lecz już od dzieciństwa przeznaczony jej był Gian Galeazzo Sforza, starszy o rok kuzyn, syn jej wuja Galeazza Marii Sforzy i następca tronu w Mediolanie. Poślubiła go w lutym 1489 roku, zaledwie sześć miesięcy po śmierci swojej matki.
Żona nieudacznika
Zamążpójście nie przyniosło córce Alfonsa i Hipolity dużo szczęścia. Jej małżonka od śmierci jego ojca w 1476 roku kontrolował bowiem ambitny stryj – Ludwik Sforza. Początkowo rządził jako regent, ale nawet po formalnym oddaniu księciu sterów władzy pozostał szarą eminencją. Nic dziwnego, że prawowity władca był sfrustrowany i zagubiony. Co gorsza dla księżnej, od małżeńskiej alkowy wolał on ramiona kochanków. W efekcie rok po ślubie nie tylko nie zaszła jeszcze w ciążę, ale pozostawała dziewicą. W końcu jednak Sforza wypełnił małżeńskie i dynastyczne obowiązki. Na początku 1491 roku urodził się syn panującej pary, Francesco.
Na tym etapie życia Izabela była całkowicie podporządkowana mężczyznom. Gian Galeazzo pił i się awanturował, a Ludwik traktował ją jak popychadło. Podobno doprowadziło to kobietę do ostateczności: zazdrosna i poniżona, próbowała otruć kochanków męża. Wtedy jednak trafiła pod klucz, a pieczę nad wychowaniem jej syna zaczął przejmować żądny władzy stryj.
Księżna pozostała sama, bez żadnego wsparcia. Na dodatek wplątała się w konflikt pomiędzy żoną Ludwika – Beatrycze, a jego kochanką – Cecylią Gallerani (czyli „Damą z gronostajem” z obrazu Leonarda da Vinci). Jakby tego było mało, starszy Sforza doprowadził też do napięcia w stosunkach Mediolanu z jej ojczystym Królestwem Neapolu. To nie mogło się dobrze skończyć.
Cios za ciosem
Tymczasem ojciec Izabeli, który w międzyczasie objął tron w Neapolu, szykował się do wojny z królem Francji. Sam liczył na wsparcie papieża Aleksandra VI Borgii. Jego córka, wiedząc, że nic dobrego z tego nie wyjdzie, błagała podżeganego przez Ludwika władcę znad Sekwany, by zaniechał ataku. Na próżno. Jej sytuacja pogorszyła się jeszcze, gdy jesienią 1494 roku, wkrótce po narodzinach kolejnych dzieci – Ippolity i Bony – zmarł Gian Galeazzo. Teraz już oficjalnie księciem panującym w Mediolanie został jego stryj.
Wkrótce na wdowę spadły kolejne ciosy. Jej ojciec, poniósłszy klęskę w walce z Francuzami, musiał oddać władzę synowi, Ferdynandowi. Sam wstąpił do zakonu, gdzie niebawem zakończył życie. Jego następca niedługo później poszedł w jego ślady – rozchorował się i zmarł bezpotomnie w 1496 roku.
Izabela straciła więc nie tylko rodzica, ale i brata, który przecież mógłby zapewnić jej wsparcie. I to nie koniec tragedii! W ciągu kilku lat pochowała też dwie córki: urodzoną już po zgonie męża Biankę Marię oraz Ippolitę.
Wydawało się, że śmierć otacza księżną z każdej strony. Jej syn Francesco miał co prawda po ojcu prawo do tronu mediolańskiego, ale było jasne, że na drodze do władzy stoi znienawidzony Ludwik. Wprawdzie temu ostatniemu też w końcu przestało się powodzić – skonfliktował się z królem Francji i po paru latach skończył w jego lochu – lecz była to żadna pociecha. Mediolan trafił bowiem w ręce Francuzów, którzy wkrótce zdołali zamknąć prawowitego następcę Giana Galeazzo w klasztorze.
Co stało się wówczas z jego osamotnioną matką? Z małą Boną u boku, rozpoczęła tułaczkę po Italii.
Sztuka pozyskiwania sojuszników
Mimo tylu przeciwieństw, Izabela nie rozpaczała. Miała w końcu jeszcze cenne znajomości, choćby wśród Borgiów. Lukrecja, córka papieża Aleksandra VI Borgii, była żoną jej przyrodniego brata Alfonsa. Z kolei Jofre, syn Ojca Świętego, był mężem jej przyrodniej siostry Sanchy. Matka Bony postanowiła wykorzystać też kontakty na dworze cesarskim. Jej szwagierka Bianka poślubiła bowiem samego cesarza Maksymiliana I Habsburga. Co więcej, przypomniał sobie o niej nowy król Neapolu, jej stryj Fryderyk. Nadał on bratanicy dwa księstwa: Bari i Rossano. Osiadła z dworem w tym pierwszym. Dzięki temu odżyła.
Jak prawdziwa przedstawicielka renesansu, władczyni wspierała u siebie naukę i sztukę. Robiła też wszystko, by jej syn odzyskał utracony tron w Mediolanie. Niestety, syn zginął w 1512 roku po nieszczęśliwym upadku z konia. W tym momencie ambitna księżna ulokowała wszystkie nadzieje w osiemnastoletniej córce. Była zdeterminowana, by zapewnić jej godną pozycję. Planowała nawet wydać ją… za syna znienawidzonego Ludwika Sforzy, gdy młodzieniec przejął władzę w Mediolanie. Nic jednak z tego nie wyszło, bo w 1515 roku tron ponownie obsadzili Francuzi.
Bonie potrzebny był inny kandydat. Aby znaleźć jej jak najlepszą partię, Izabela zakręciła w głowie samemu cesarzowi Maksymilianowi. O tym, że potrafiła to robić, świadczy choćby fakt, że skłoniła wdowę po swoim bracie Ferdynandzie, Joannę, by ta zapisała jej w testamencie swoją fortunę. Habsburg też wpadł w jej sidła. Przydało się to, kiedy jego rodzina przejęła neapolitański tron po władcach z dynastii Trastamara.
Jako władczyni podporządkowanego Neapolowi Bari Aragońska gorąco zapewniała cesarza o swojej lojalności. A że miała córkę na wydaniu, dla Maksymiliana stało się oczywiste, że znalezienie dla Bony odpowiedniego małżonka jest także w interesie panującej dynastii. Miał już zresztą kogoś na oku.
Matka królowej
Tak się złożyło, że nowej żony szukał właśnie król Polski, owdowiały Zygmunt I Stary. Po zjeździe wiedeńskim, który odbył się w 1515 roku, Habsburg pragnął utrzymać Jagiellona w orbicie swych wpływów, zarekomendował więc Bonę jako dziedziczkę wspaniałego rodu. A że nadwiślański monarcha także chciał utrzymać przyjazne stosunki, spojrzał na kandydatkę przychylnym okiem.
Aby ostatecznie go przekonać, Zygmuntowi wysłano portret potencjalnej małżonki. Izabela nie poskąpiła też złota ze swej sakiewki doradcom królewskim, aby przedstawili jej córkę w korzystnym świetle. Księżniczce ujęto trochę lat, a jej oblubieńcowi obiecano nie byle jaki posag. Gdy zaś król pchnął wreszcie do Włoch swoich posłów, księżna długo i z wyrachowaniem wodziła ich za nos.
Rozpoczęła się zabawa w kotka i myszkę. Jej efekt był taki, że zmęczony i zniecierpliwiony polski monarcha ustąpił władczyni Bari niemal na każdym kroku. Ustalono między innymi, że ślub per procura, podczas którego pana młodego będą reprezentowali pełnomocnicy, odbędzie się w Neapolu, a nie – jak początkowo planowano – w Wiedniu. Posag miał zaś trafić do Polski w dwóch ratach.
Izabela postawiła na swoim. Momentem jej triumfu był paradny wjazd Bony do Neapolu na uroczystość zaślubin. Odbyła się ona 6 grudnia 1517 roku.
Życie po życiu
Przygotowania do ślubu i sama ceremonia pochłonęły takie koszty, że Izabela omal nie zbankrutowała. By wypaść jak najlepiej, żyła ponad stan i wpadała w coraz większe długi. Nic dziwnego, że później z ociąganiem i w bólach wypłacała obiecany posag. Tym niemniej opłaciło się zaryzykować: jej córka została królową! I wiedziała, komu to zawdzięcza. Kiedy w 1519 roku urodziła Zygmuntowi pierwsze dziecko – dziewczynkę – dostała ona imię oczywiście po Izabeli.
Potem przyszły na świat kolejne dzieci, w tym wyczekiwany chłopiec: Zygmunt August. Księżna Bari hucznie uczciła jego narodziny, lecz wówczas – był to rok 1520 – jej dni były już policzone. Ciało władczyni od lat zżerała kiła. Leczyła ją zgodnie z radami ówczesnych medyków, czyli przyjmując rtęć. Zmarła w 1524 roku, w wieku 54 lat.
Jej uroda, operatywność i twardy charakter przetrwały w córce, która barwnie zapisała się w historii Polski. Sama Izabela na długi czas została zepchnięta na margines historii. Wyłania się z niego dopiero ostatnio, wraz z plotkami, jakoby romansowała z samym Leonardem da Vinci. To ją genialny artysta sportretował podobno jako Monę Lisę. Spekuluje się nawet, że Bona mogła być jego córką! To już jednak zupełnie inna historia…
Inspiracja:
Powstanie artykułu zainspirowała biograficzna powieść Magdaleny Niedźwiedzkiej pod tytułem Bona, Prószyński Media 2018.
Wybrana bibliografia:
- Antonio Perria, Okrutni Sforzowie, PIW 1985.
- Kamil Janicki, Damy złotego wieku, Znak 2014.
- Jacqueline Glomski, Patronage and Humanist Literature in the Age of the Jagiellons, University of Toronto Press 2007.
- Ann Gibbons, The Thousand-Year Graveyard, „Science” nr 342 (2013).
KOMENTARZE (1)
Bardzo ciekawy artykuł – zawiera wiadomości i ciekawostki, o których nie dowiesz się w szkole. Chętnie przeczytała bym inne biografie pióra Pana Adama. Pozdrawiam