Mimo że przysługiwał mu stopień oficerski, z własnej woli służył jako szeregowiec. Sam zdobył dla siebie broń. Sprawdzał się tak dobrze, że powierzono mu zastępstwo w dowodzeniu całym oddziałem. Dlaczego, zamiast ograniczyć się do niesienia duchowej pociechy innym, zdecydował się sięgnąć po karabin?
Antoni Czajkowski, bo o nim mowa, pochodził z wiejskiej rodziny z okolic Wysokiego Mazowieckiego. Święcenia kapłańskie przyjął na cztery dni przed wybuchem wojny. Udzielił mu ich arcybiskup Stanisław Gall, długoletni biskup polowy Wojska Polskiego. Można uznać ten fakt za symboliczny: jak się później okazało, spora część kapłańskiej posługi Czajkowskiego związana była z wojskiem. Już na początku września 1939 roku zgłosił się na ochotnika i został kapelanem w warszawskim Szpitalu Dzieciątka Jezus.
Mniej więcej miesiąc później, w październiku, ksiądz Antoni został na trzy miesiące uwięziony przez gestapo w ramach prewencyjnych aresztowań duchownych. Później, być może po to, by usunąć go z oczu niemieckiej policji, przełożeni z kurii wysłali go do Piaseczna. Niewiele to pomogło, bo przedsiębiorczy kapłan i tam zaangażował się w konspirację. Uruchomił punkt przerzutowy dla osób udających się na Węgry, a w marcu 1941 roku wraz z innymi działaczami reaktywował miejscowy oddział Stronnictwa Narodowego. Możliwe, że wstąpił tam także do Narodowych Sił Zbrojnych; tak przynajmniej podał w swoich spisanych po wojnie wspomnieniach.
Ksiądz w przebraniu kolejarza
Działalność księdza w podziemiu oczywiście ściągnęła na niego uwagę Niemców, więc musiał uciekać. Zmieniał często miejsca pobytu, parafie i tożsamość. Niektórzy jego biografowie piszą, że w tym okresie, około czerwca 1941 roku, znowu został aresztowany. Nawet jeśli tak było, na szczęście udało się wykupić Czajkowskiego z rąk gestapo. Później znalazł się w białostockiem, gdzie pełnił funkcję kapelana XIII Okręgu NSZ. Wiadomo jednak, że już w 1942 roku wrócił do stolicy i zamieszkał przy dawnym miejscu pracy – Szpitalu Dzieciątka Jezus. Pełnił wówczas posługę kapłańską w szkole dla pielęgniarek przy ulicy Koszykowej. Jednocześnie podjął studia prawnicze na tajnym Uniwersytecie Warszawskim.
W Warszawie znów dało o sobie znać jego zacięcie do pracy konspiracyjnej. W Szpitalu Dzieciątka Jezus założył drużynę harcerską, a w szkole pielęgniarek – drużynę sanitariuszek. Wykładał w podziemnej podchorążówce, należał też do Tajnej Kurii Polowej AK. W tej ostatniej został sekretarzem naczelnego kapelana Armii Krajowej, księdza Tadeusza Jachimowskiego. Jako jego wysłannik odwiedzał operujące w białostockiem i kieleckiem oddziały partyzanckie.
Pełnione funkcje wymagały od niego przekraczania granicy między Generalnym Gubernatorstwem a Rzeszą. Czynił to… w przebraniu kolejarza! Podróżując, przewoził broń i dokumenty. Odbierał elementy uzbrojenia zakupione nielegalnie od niemieckich żołnierzy i przemycał je do stolicy. Dostarczał fałszywe dokumenty dla osób poszukiwanych przez gestapo. Służył też jako łącznik Jachimowskiego z dziekanem Obszaru Warszawskiego AK, księdzem Stefanem Kowalczykiem, pseudonim „Biblia”.
„Rola” chwali się pistoletem
Prawdziwa godzina próby dla Czajkowskiego nadeszła podczas powstania warszawskiego. 1 sierpnia przed godziną „W” zdążył jeszcze wyspowiadać swoje podopieczne – sanitariuszki ze szkoły pielęgniarek. Sam wcześniej otrzymał przydział do oddziałów zbierających się w budynkach sądów grodzkich na Lesznie. Ustalono, że będzie tam pełnił posługę kapelana w stopniu porucznika i z pseudonimem „Badur”.
Po drodze swojej jednostki, w Alejach Jerozolimskich, duchowny został jednak zatrzymany przez powstańców z plutonu podporucznika Bolesława Niewiarowskiego pseudonim „Lek” z Batalionu „Golski”. Poprosili, by został ich kapelanem. Nawiązała się rozmowa, podczas której jeden z młodych żołnierzy, o pseudonimie „Rola”, bardzo chciał się pochwalić swoim pistoletem.
Pamiętajmy, że posiadanie broni na początku powstania rzeczywiście mogło być powodem do dumy. Ksiądz Antoni zażartował, że z tak krótką bronią chłopak nie sprosta niemieckim czołgom. Niestety, chwilę później zdobycz „Roli” przez przypadek wypaliła, raniąc go ciężko w klatkę piersiową. Pechowca natychmiast przeniesiono do Szpitala Dzieciątka Jezus, gdzie został zoperowany.
Z oficera szeregowy
Poruszony tym zdarzeniem duszpasterz zdecydował się dołączyć do plutonu „Leka” i w ten sposób zastąpić rannego żołnierza. Uzyskał zgodę dowódcy, a dla upamiętnienia poprzednika przyjął pseudonim „Rola II”. Zdjął krzyżyki z klap marynarki, przejął pistolet rannego i rozpoczął służbę w stopniu szeregowego.
Oddział Czajkowskiego początkowo bronił budynku Wojskowego Instytutu Geograficznego w Alejach Jerozolimskich. Potem zdobywał kolejne kamienice oraz gmach Zarządu Wodociągów i Kanalizacji na placu Starynkiewicza. Ksiądz walczył najpierw z bronią „Roli”, ale już wkrótce własnoręcznie zdobył niemiecki karabin Mauser. W walkach wyróżniał się odwagą i pomysłowością.
Czy jako kapelan powinien był walczyć z bronią w ręku? Tak pisze o tym Stanisław Zasada w książce „Duch ’44. Siła ponad słabością”:
„Bardzo rygorystycznie przestrzegano zasady, że duszpasterz ma pozostać duszpasterzem i nie może biegać z bronią – mówi Karol Mazur w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną. – On jest od tego, by pilnować spraw duchowych”. A jednak ksiądz Antoni Czajkowski strzela do Niemców…
Z szeregowca kapitan
Po działaniach na Alejach Jerozolimskich „Rola II” został skierowany do oddziałów oblegających budynek Starostwa Grodzkiego przy ulicy Nowogrodzkiej. Jak później wskazano we wniosku o odznaczenie go Krzyżem Walecznych, wykazał tam:
(…) wielkie poświęcenie i odwagę, nie schodząc ze stanowiska nawet w czasie przemarszu osiemdziesięciu kilku czołgów i wozów pancernych przez Aleje. Załoga w Starostwie, licząca zaledwie trzech słabo uzbrojonych ludzi, wśród których był strzelec „Rola II”, trzyma w szachu 6 dobrze uzbrojonych Niemców, uniemożliwiając im ucieczkę.
Jak bardzo inni cenili odwagę i zdolności Czajkowskiego, świadczy fakt, że to on zastąpił dowódcę plutonu, „Leka”, gdy ten podczas jednej z akcji został ranny. Duchowny walczył z bronią w ręku jednak tylko dwa tygodnie. Po tym czasie, wobec licznych ochotników zasilających szeregi batalionu, uznał, że może wrócić do posługi kapłańskiej.
14 sierpnia zgłosił się więc do księdza pułkownika Stefana Kowalczyka „Biblii”, który wówczas pełnił już funkcję naczelnego kapelana AK. Ten awansował go na kapitana i, jak pisze Stanisław Zasada w książce „Duch 44. Siła nad słabością”, przydzielił… „do oddziałów Zgrupowania „Chrobry II”, z którymi walczył wcześniej jako zwykły żołnierz”. W nowej roli dawny „Rola II” spowiadał żołnierzy, podtrzymywał ich na duchu, a potrzebującym udzielał ostatniego namaszczenia. Za swoje zasługi podczas powstania otrzymał order Virtuti Militari i Krzyż Walecznych.
Wspólnik Pileckiego
Po upadku zrywu Czajkowski ewakuował się z miasta wraz z częścią personelu Szpitala Dzieciątka Jezus. Trafił do Częstochowy, gdzie doczekał wejścia Armii Czerwonej. W marcu 1945 roku zgłosił się do generalnego dziekana Ludowego Wojska Polskiego, księdza Stanisława Warchałowskiego. Ostatecznie jednak ze względu na stan zdrowia zrezygnował z pracy kapelańskiej. Podjął za to studia prawnicze na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, które pomyślnie ukończył.
Nie był to jednak koniec konspiracyjnej działalności duchownego. Na przełomie września i października 1946 roku spotkał on w Warszawie rotmistrza Witolda Pileckiego. Znał go już wcześniej – zetknęli się podczas powstania, w gmachu Wojskowego Instytutu Geograficznego. Pilecki, wysłannik II Korpusu Polskiego, przywiózł właśnie z Włoch instrukcję zalecającą rozwiązywanie leśnych oddziałów i przechodzenie żołnierzy do życia cywilnego.
Ksiądz zaoferował, że przekaże wiadomość działającej w jego rodzinnych stronach grupie Kazimierza Kamieńskiego, pseudonim „Huzar”. Tak też zrobił, nakłaniając część jego żołnierzy do skorzystania z amnestii. Gdy jednak siatka rotmistrza została rozpracowana przez UB, były kapelan także znalazł się wśród zatrzymanych…
22 lata więzienia
Księdza Czajkowskiego oskarżono o tworzenie w oddziałach WiN komórek wywiadowczo-propagandowych. Zarzucano mu także działalność wywiadowczą i rozpowszechnianie prasy podziemnej. Na procesie duchowny przyznał się do przekazywania prasy i instrukcji od Pileckiego, ale wyłącznie w celu ujawnienia oddziału „Huzara”. Niestety, tłumaczenia na nic się zdały. Sąd skazał go na 22 lata więzienia. W ciężkim zakładzie we Wronkach spędził sześć lat. W 1953 roku zwolniono go ze względu na stan zdrowia.
Na wolności wrócił do posługi kapłańskiej. Do emerytury, na którą przeszedł w 1978 roku, pełnił funkcję proboszcza w różnych parafiach. Pod koniec życia, w latach 80., współpracował z podziemnym Komitetem Katyńskim i Kręgiem Pamięci Narodowej. Uczestniczył w uroczystościach patriotycznych organizowanych w miejscach drażliwych dla władzy. W grudniu 1981 roku to on poświęcił kamień węgielny pod nowy pomnik katyński na warszawskim Cmentarzu Powązkowskim. Udzielał się też w podziemnym ruchu opozycyjnym. Zmarł 4 kwietnia 1985 roku w wieku 76 lat.
Spotkanie z „Rolą”
Ksiądz Antoni był jednym ze 150 kapelanów, którzy wzięli udział w powstaniu warszawskim. Tak pisze o nich Stanisław Zasada w książce „Duch 44. Siła nad słabością”:
Wszyscy w polowych warunkach odprawiali msze święte dla powstańców i cywilnych mieszkańców stolicy, posługiwali w powstańczych szpitalach, udzielali ślubów powstańczym parom, prowadzili pogrzeby zabitych w walce i podczas niemieckich nalotów. Czterdziestu zginie w czasie 63 dni walk w pozostawionej w samotnym boju Warszawie. (…) Ci, którzy przeżyli, byli po wojnie szykanowani, tak samo jak wszyscy inni uczestnicy Powstania Warszawskiego, którzy ślubowali wierność Armii Krajowej. Przez kilkadziesiąt lat odmawiano im miana bohaterów. Uznania doczekali się dopiero w wolnej Polsce.
A co, można spytać na koniec, stało się z nieszczęśliwym strzelcem, „Rolą”? Czajkowski spotkał go raz jeszcze wiosną 1945 roku w podwarszawskim Milanówku. Pechowy chwalipięta był wtedy komendantem miejscowego posterunku Milicji Obywatelskiej…
Bibliografia
- Powstańcze Biogramy – Antoni Czajkowski, 1944.pl.
- Udział kapelanów wojskowych w drugiej wojnie światowej, red. Julian Humeński, ATK 1984.
- Zasada Stanisław, Duch 44. Siła nad słabością, Wydawnictwo WAM 2018.
- Żurek Jacek, Ks. Antoni Czajkowski, ZolnierzeNiezlomni.com.pl.
KOMENTARZE (12)
Ksiadz Czajkowski walczyl i poslugiwal w oddziale Chrobry II.
Byla to jednostka Narodowych Sil Zbrojnych skladajaca sie glownie z NSZ-towcow, ktorych Powstanie zaskoczylo w Warszawie. Druga czesc tego ugrupowania walczyla na Starowce. Chrobry II nie oddal skrawka obszaru, ktory zdobyl na poczatku Powstania.
NSZ byl przeciwny Powstaniu.
Juz w 1941 roku realnie ocenil sytuacje, twierdzac, ze Sowieci sa wiekszym niebezpieczenstwem dla Polski, niz Niemcy, ktorzy sa skazani na kleske rozpoczynajac walke na dwoch frontach na raz. Okreslajac Rosje jako wroga numer jeden, nie poszli latwa droga kolaboracji z Niemcmi, lecz zwalczali Niemcow jako wroga numer dwa.
Byli stanowczo przeciwni akcji „Burza” i ujawnianiu sie wobec Sowietow.
Powstanie ich zaskoczylo w momencie szykowania sie do wymarszu na Zachod.
AK nie poinformowalo ich o decyzji rozpoczecia Powstania, wiec poczatkowo przypuszczali, ze jest to sowiecka prowokacja. Trudno bylo uwierzyc, ze moze pasc taki rozkaz w istniejacej wowczas sytuacji.
W Powstaniu walczyli bardzo dzielnie, ale tylko trzech z nich otrzymalo Virtuti Military za walki na Starowce poniewaz dowodztwo AK ich nie uznawalo az do poznych lat osiemdziesiatych.
Glownie za to, ze nie chcieli podporzadkowac sie AK na warunkach, ktore praktycznie polegaly na rozproszeniu ich oddzialow posrod oddzialow AKowskich. Nie mowiac juz o tym, ze byli stanowczo przeciwni ujawnianiu sie przed bezwzglednym i okrutnym nieprzyjacielem.
Oni jedni wykonali zalecenie/rozkaz gen. Sosnkowskiego o wycofywaniu zagrozoneg elementu na Zachod. Brygada Swietokszyska odbyla dluga i niebezpieczna wedrowke, by finalnie polaczyc sie z wojskiem USA, po uwolnieniu obozu dla kobiet w Holiszowie i wzieciu do niewoli sztabu niemieckiej dywizji wraz z kilkoma generalami.
Gdyby Bor nie lekcewazyl zalecen Naczelnego Wodza, ilu wspanialych Polakow mialo by szanse przezyc wojne i rozmnazac sie w nastepnych pokoleniach?
Skutki tamtych – mowiac delikatnie, „bledow” odczuwamy do dzisiaj.
” (…)ilu wspanialych Polakow mialo by szanse przezyc wojne i rozmnazac sie w nastepnych pokoleniach?”
„rozmnażać”? Serio?? To właśnie brzmi jak wyjęte z jakiejś nazistowskiej, lub sowieckiej książce o eugenice…. to jest ideologia, z którą walczyli powstańcy. Jednakże, chyba nie ma się co dziwić, skoro różne prawackie elementy wycierają sobie gębę powstańcami i myślą, że bluzą z symbolem Polski Walczącej są „prawdziwymi polakami:.
Tylko osobnik chory umyslowo moze twierdzac, ze Powstancy walczyli z ideologia (?) „rozmnazania sie”.
Leszek jak samo imie wskazuje piszesz takie glupoty i bzdury na temat NSZ jak o tym obozie w Holiszowie, gdzie nie bylo czego wzywalac, chyba ze ich przeciwnikami byli pozostawieni starcy i 14-letni chlopcy z giwerami, ktorzy na wiesc o Sowietach brali nogi za pas. Rozumiem ze AK najwiekszy ruch oporu w Polsce sie tobie nie podoba wiec wychwalasz tych z NSZ na dodatek tych zdrajcow zz Brygady Swietokrzyskiej ktorzy wspolpracowali z nazistami doucz sie historii i przestan fantazjowac jak pijany polaczek. A od AK mordo sie odwal !!!!! Bo za tekie slowo powinienes od starego Akowca w morde dostac
Viking? na portalu historycznym ten nick kojarzy się tylko z „ss viking” i ty śmiesz kogoś, kto się sensownie wypowiada chamsko pouczać i obrażać bohaterów? AK to byli ludzie od „Sasa do Lasa” bardzo rożnej proweniencji i jakości, NSZ to jednak była elita.
Tylko z „SS Viking”? A słyszałeś o norweskim ruchu oporu przeciw Niemcom? Bo Wikingowie to wcześni Skandynawowie – tak, jak dzisiaj Norwedzy, Szwedzi, Duńczycy…
A ciekawostką historyczna jest fakt, że właśnie w Norwegii większość mężczyzn wyglądała jak podręcznikowy przykład „rasy nordyckiej”, którą tak ukochał Hitler (wysoki, jasnowłosy i z niebieskimi oczami). I mogli sobie spokojnie doczekać końca wojny i klęski Hitlera, bo w Norwegii obozów zagłady nie było – ale był ruch oporu przeciw Niemcom. A jak już jesteśmy przy dywizji SS-Viking, to polski odpowiednik też istniał: Granatowa Policja, która po wrześniu ’39 złożyła przysięgę na wierność „nowej władzy”. Więc już tak sobie gęby tymi Wikingami nie wycieraj…
Cóż w tym dziwnego?Skoro wróg napadł na Polskę to jej bronił!
Jedyny? Czyżby? A ksiądz Zygmunt Kuźwa?
sympatyk NSZ
1944 – zapominana wciąż historia. Przedczoraj wieczorem w Trójce słuchałam audycji o kapelanach powstania warszawskiego. Tylko o katolickich, o kapelanie ewangelickim nic :( tak jakby takiego nie było, a był… Smutne, bo historia ks. Zygmunta Kuźwy ps. „Pleban” z batalionu AK „Kiliński” godna jest pamięci – i nawet odrębnej audycji. Działał w konspiracji całą okupację, a w powstaniu nie tylko posługiwał jako duchowny (też katolikom), ale również walczył. Ks. Kuźwa zginął 3 dni przed zakończeniem walk w Warszawie, podczas osłaniania kolegów z oddziału… Poniżej relacja z niezwykłego powstańczego nabożeństwa, które prowadził razem z katolickim księdzem, a w poście niżej link do historii zapomnianego i pomijanego bohatera:
„… Mała piwniczka. Kilku żołnierzy i ks. Zygmunt w „panterce” z Nowym Testamentem w ręku. Podobnego nabożeństwa nie przeżyłem nigdy w życiu. Wokół wszystko trzęsie się, wali w gruzy, a tu płynie spokojny śpiew „Warownym grodem jest nasz Bóg”, a potem „Pod Twoją obronę”! A Komunia (wina i opłatka udzielił kapelan katolicki), łączy nas wszystkich z Najwyższym, który nie opuszcza nas w tych najcięższych chwilach…”
A czy duchowni powinni walczyć? Bo biblia mówi chyba co innego…
Duchowny, lekarz, inzynier, hydraulik jako obywatele danego panstwa sa zobowiazani do walki z bronia w reku. Ska nucz sie odrozniac obrone od ataku. Duchowny ktory w walce zabija przeciwnika, nie ponosi konsekwencji moralnych, albowiem Biblia mowi ze kazdy ma prwo do odparcia ataku, nawet z bronia w reku