Ciekawostki Historyczne
Starożytność

Bitwa pod Kannami 216 r. p.n.e. Największa rzeź starożytnego świata

To starcie starożytnych potęg mogło kosztować życie prawie 60 tysięcy ludzi. Naprzeciwko siebie stanęły dwie ogromne armie. Zwyciężyły determinacja i strategia, tak pomysłowa, że wzorują się na niej nawet współcześni dowódcy.

W III wieku przed Chrystusem o wpływy w zachodniej części Morza Śródziemnego konkurowały dwa prężnie rozwijające się ośrodki: Rzym i fenicka (lub, z łacińskiego, punicka) Kartagina.

Do pierwszej wojny między nimi doszło już w latach 264-241 przed naszą erą, ale ponad dwudziestoletnie zmagania nie zakończyły konfliktu w sposób rozstrzygający. Afrykańskie miasto-państwo, choć było stroną przegraną, nadal prowadziło ekspansję, zwłaszcza w Hiszpanii.

W bitwie zginął między innymi jeden z rzymskich konsulów.fot.John Trumbull/domena publiczna

W bitwie zginął między innymi jeden z rzymskich konsulów.

Kolejne starcie było nieuniknione. Traktat, który ustalił granicę stref wpływów rywali na Półwyspie Iberyjskim na rzece Ebro, stanowił jedynie tymczasowe rozwiązanie. O pretekst postarali się sami Rzymianie, którzy zachęcili leżące na terenach zdominowanych przez Kartagińczyków miasto Sagunt do wystąpienia przeciwko metropolii. A gdy punicki zarządca Hiszpanii, Hannibal z rodu Barkidów, wyruszył, by ukarać buntowników, wysłali do niego poselstwo zakazujące interwencji.

Trudno się dziwić, że kartagiński dowódca po prostu odrzucił bezczelne ultimatum, łamiące wcześniejsze ustalenia. Obległ i zdobył miasto. Rzymianie tylko na to czekali, by wypowiedzieć mu wojnę. I na własne życzenie rozpętali konflikt, który kosztował ich niewiarygodnie wiele krwi, wysiłku, strat materialnych i prestiżowych.

Urodzony dowódca

Przywódcy Wiecznego Miasta sami nie wiedzieli, jak wielkie nieszczęście na siebie ściągają. Hannibal miał zaledwie 27-lat, ale był doświadczonym wodzem. Jego wrodzony talent wojskowy pozwalał mu skutecznie walczyć nawet z silniejszymi przeciwnikami. Potrafił też utrzymać w posłuchu swoje oddziały, złożone przede wszystkim z najemników różnych nacji walczących dla łupów i pieniędzy. Ponieważ trzymał się blisko żołnierzy, razem z nimi marzł, cierpiał głód i spał na gołej ziemi, zyskał ich uznanie i miłość.

Hannibal jeszcze jako dziecko ślubował, że do końca życia pozostanie wrogiem Rzymu.fot.Claudio Francesco Beaumont/domena publiczna

Hannibal jeszcze jako dziecko ślubował, że do końca życia pozostanie wrogiem Rzymu.

Przygotowując się do wojny, Hannibal zebrał i wyćwiczył w Hiszpanii ogromną armię złożoną z Afrykanów, Iberów, a później także Galów. Rzymski historyk Liwiusz, dzięki któremu znamy przebieg tego konfliktu, zapisał, że liczyła ona aż 90 tysięcy piechurów i 12 tysięcy jeźdźców. Towarzyszyło jej 37 słoni.

Siły te wyruszyły na północ ku Galii i po przejściu przez Rodan stanęły przed Alpami. Przeprawa przez wysokie góry okazała się skrajnie trudna. Wielu żołnierzy zginęło, wielu zachorowało, utracono też część zwierząt i sprzętu. Ale udało się coś niezwykłego: wielotysięczna armia południowców, nie tracąc spoistości i wartości operacyjnej, pokonała wysokie na kilka tysięcy metrów pasmo górskie i weszła do Italii.

Po kilku wygranych potyczkach i zimie spędzonej na północy Półwyspu Apenińskiego Hannibal 21 czerwca 217 roku przed naszą erą rozgromił przeciwników nad Jeziorem Trazymeńskim. Następnie zaczął pustoszyć rzymskie posiadłości. Dla Wiecznego Miasta było to fatalne, bo w tym czasie państwo nie sprowadzało jeszcze zboża z prowincji, lecz w dużej mierze zależne było własnych upraw. Kartagińczycy hulali w Italii przez rok, nie napotykając większego oporu. Rzymianie liczyli na to, że głód, choroby i inne czynniki naturalne osłabią siły najeźdźców.

Wkrótce jednak część rzymskich senatorów zaczęła sprzeciwiać się tej biernej strategii. Domagali się wydania Hannibalowi walnej bitwy i rozgromienia go. Zwolennikiem takich działań był między innymi Gajusz Terencjusz Warron, który w 216 roku przed Chrystusem został jednym z dwóch konsulów. Ci najwyżsi urzędnicy byli także dowódcami wojskowymi. Niestety, wraz z nim urząd sprawował Lucjusz Emiliusz Paulus, który chciał kontynuować dotychczasową taktykę unikania walnego starcia. Dwaj przywódcy dowodzili wojskiem na zmianę, co drugi dzień. Można sobie wyobrazić, że przy takiej różnicy poglądów miało to katastrofalne skutki.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Przygotowania do bitwy

Wreszcie pod koniec lipca 216 r p.n.e. armia rzymska podeszła pod miasto Kanny na południu Półwyspu Apenińskiego. Hannibal już tam na nią czekał. Naprzeciwko siebie stanęły dwie znaczne siły. Rzymianie dysponowali oddziałami liczącymi ponad 86 tysięcy ludzi. Kartagińczyków było około 50 tysięcy.

W centrum zgrupowań rzymskich znajdowali się legioniści. Na zdjęciu grupa rekonstrukcyjna z UMCS.fot.Jan Jerszyński/CC BY-SA 2.5

W centrum zgrupowań rzymskich znajdowali się legioniści. Na zdjęciu grupa rekonstrukcyjna z UMCS.

Do bitwy doszło rankiem 2 sierpnia. Jak przekazał Liwiusz, rzymskie zgrupowania rozmieszczone były między rzeką Aufidius (dziś Ofanto) a pasmem niskich wzgórz. Konsulom chodziło o to, by nie dać się oskrzydlić licznej kawalerii punickiej. Na prawym skrzydle, w pobliżu rzeki, ustawili konnicę, a dalej piechotę. Na lewym skrzydle umieścili z kolei pułki sojusznicze, obok których stanęła piechota legionowa. Ta ostatnia, dobrze uzbrojona i opancerzona, złożona z doświadczonych żołnierzy, taktyka zakładała uderzenie potężnym centrum złożonym z 3 rzutów ciężkozbrojnej piechoty i przełamanie nieprzyjacielskich linii. Na przedpolu umieszczono natomiast harcowników, czyli lekką piechotę posiłkową.

Hannibal rozstawił wojska dość luźno, w centrum tworząc wymierzony w Rzymian półksiężyc.fot.Pitert/CC BY-SA 2.5

Hannibal rozstawił wojska dość luźno, w centrum tworząc wymierzony w Rzymian półksiężyc.

Co ciekawe, z analiz przeprowadzonych przez historyków wynika, że siły Wiecznego Miasta były ustawione bardzo ciasno. Linia manipułu, czyli jednostki taktycznej, miała szerokość pięciu ludzi, a głębokość – 30. Cała rzymska armia stała na długości zaledwie 3 kilometrów.

Tymczasem Hannibal całą swoją ciężkozbrojną jazdę iberyjską i galijską pod dowództwem Hazdrubala ustawił na lewym skrzydle. Jazda numidyjska trafiła na prawe skrzydło. W centrum znalazła się większość piechoty afrykańskiej, iberyjskiej i galijskiej. Wódz ustawił ją w długiej linii, wyginającej się w półksiężyc. Jego wybrzuszenie kierowało się ku przeciwnikowi. To w nim – w najmniej korzystnym miejscu – zostali postawieni Galowie. Ale na nich, jak stwierdził jeden ze współczesnych monografów bitwy, kartagińskiemu dowódcy po prostu najmniej zależało…

„Barbarzyńskie starcie”

Walkę rozpoczęli harcownicy, obrzucając się oszczepami i pociskami z proc. Ich potyczki szybko zostały jednak przerwane przez główny atak. Na rzymską jazdę ruszyło bowiem całe lewe skrzydło wroga. Kartagińczycy, zablokowani przez płynącą nieopodal rzekę, nie mogli zajść przeciwnika z boku, musieli więc szarżować frontalnie.

Rzymianie wytrzymali uderzenie. W trakcie zaciętej walki jeźdźcy z obu stron starali się rozbić lub chociaż odepchnąć przeciwnika. Grecki kronikarz Polibiusz zanotował, że było prawdziwie barbarzyńskie starcie. Jak pisze autor książki „Bitwa pod Kannami 216 p.n.e.”, Mark Healy:

Miecze błyskały, ludzie mocowali się, szarpali i ściągali z koni na ziemię. Walka w niczym nie przypominała starcia konnicy. W ogromnym ścisku jeźdźcy walczyli niczym piechurzy. Przewaga liczebna Kartagińczyków sprawiła, że Rzymianie zaczęli powoli ustępować.

Tą częścią armii rzymskiej dowodził konsul Paulus. Już na początku bitwy został on raniony kamieniem z procy i spadł (lub zsiadł) z konia. Miało to tragiczne skutki. Jego podwładni uznali to za rozkaz i… też zaczęli zsiadać z koni, by walczyć pieszo. „Lepiej żeby ich jeszcze związać kazał i tak mi ich wydał” – powiedział później Hannibal.

Jeszcze długo po wyprawie Hannibala na Italię Rzymianie drżeli na samo wspomnienie jego armii.fot.Jacopo Ripana, zdj.José Luiz Bernardes Ribeiro/CC BY-SA 4.0

Jeszcze długo po wyprawie Hannibala na Italię Rzymianie drżeli na samo wspomnienie jego armii.

Kawaleria punicka rozpoczęła rzeź Rzymian. Ci, którzy nie zdążyli szybko dosiąść konia i uciec, ginęli od mieczów, włóczni i kopyt wierzchowców nieprzyjaciela. Niektórzy, biegnący w dół skarpy rzecznej, skakali do wody, by ocalić życie. Jazda przyszłego imperium została zupełnie rozbita. Po zlikwidowaniu wrogiej jazdy, zgodnie z życzenie Hannibala Hazdrubal uderzył od tyłu na wroga.

Okrążenie się zamyka

W centrum wojsk Hannibala jako pierwsza uderzyła lekka rzymska piechota. Nie osiągnęła jednak zbyt wiele i wkrótce musiała się wycofać na tyły. Wtedy zabrzmiały rogi, czyli sygnał do ataku dla głównych sił zgromadzonych na tym odcinku. Jak opowiada Mark Healy:

Hastati [włócznicy – przyp. PS] ruszyli przed siebie równym krokiem, rytmicznie uderzając oszczepami o tyły tarcz. Atakujący Rzymianie mieli przed oczami barwne szeregi nieprzyjaciela. Kontyngenty żołnierzy iberyjskich, ubranych w białe tuniki z purpurową lamówką, były poprzetykane oddziałami na wpół nagich Celtów, spoglądających dziko na przeciwnika. Ci mieli na sobie różnokolorowe spodnie, a włosy, zgodnie ze swoim zwyczajem, usztywnili białym wapnem, przez co wyglądali na wyższych niż w rzeczywistości.

Włócznicy zarzucili wroga oszczepami. Następnie wyjęli miecze i uderzyli na nieprzyjacielskie szeregi. Teraz w pełni ukazał się geniusz ustawienia kartagińskich wojsk. Wygięcie linii piechoty sprawiło, że część Rzymian niemal od razu trafiła na przeciwników, a pozostali musieli podbiec nieco dalej. W dodatku naprzemienne ustawienie oddziałów iberyjskich i galijskich, sprawiło, że walczyli naraz z dwoma przeciwnikami. I to takimi, którzy używali różnej broni i inaczej walczyli. Galowie bowiem cięli, a Iberowie – stosowali pchnięcia.

W tym czasie Hannibal wjechał w zagłębienie półksiężyca i tam zachęcał swoich ludzi do wytrwania. Napór był jednak silny. Linia Kartagińczyków zaczęła się wyginać w drugą stronę. Legioniści byli pewni, że nieprzyjacielski szyk pęka i jeszcze mocniej naparli w centrum. Nie zauważyli, że na kartagińskich skrzydłach czeka ciężka piechota afrykańska. 

Jak przekazał Liwiusz, oddziały te były ubrane w kolczugi zdobyte na Rzymianach w bitwie nad Jeziorem Trazymenskim. Przez to z daleka przypominały legionistom ich własne jednostki. I wzięły ich z zaskoczenia.

Afrykanie uformowali falangę i uderzyli, zagarniając wroga do środka. Skrzydła atakujących coraz bardziej zbliżały się ku sobie, aż wreszcie zamknęły pierścień okrążenia. Legioniści byli tak ściśnięci, że nie mogli się obrócić. Niektórzy nie byli w stanie nawet unieść miecza!

Hannibal, sam w centrum bitewnej zawieruchy, zagrzewał do boju swoich żołnierzy.fot.Heinrich Leutemann/domena publiczna

Hannibal, sam w centrum bitewnej zawieruchy, zagrzewał do boju swoich żołnierzy.

Rzymianie próbowali jeszcze wydostać się z pułapki, ale bezskutecznie. Bitwa pod kannami okazała się największą klęską w historii Rzymu. Zostali dosłownie wycięci. Historycy szacują, że po przegranej stronie poległo aż 47 tysięcy żołnierzy piechoty i 2,7 tysiąca kawalerzystów. Kolejne 19 tysięcy ludzi dostało się do niewoli. Straty sięgały przy tym najwyższych szczebli – zginęło 29 trybunów wojskowych i ponad 80 senatorów. Życie stracił jeden z konsulów, Emiliusz Paulus, ten, który sprzeciwiał się gwałtownym działaniom. Warron, zwolennik walnej bitwy, ocalał i uszedł z pola bitwy. Przy tej skali klęski straty Kartaginy – 8 tysięcy dusz głównie Iberów i Galów wydają się niewielkie. Władze Rzymu powróciły do strategii unikania walnych bitew i skupiły się na nękaniu wojsk Kartagińczyka oraz zdecydowano się przeprowadzić ofensywę w Hiszpanii.  Z tego okresu wzięło się również słynne powiedzenie „hannibal ante portas” oznaczające rychłe i wielkie niebezpieczeństwo.

Bitwa pod Kannami przeszła do historii jako jedno największych starć starożytności. Do dzisiaj podaje się ją także  jako przykład świetnej taktyki wojskowej. Na przestrzeni wieków wielu dowódców starało się z większym lub mniejszym powodzeniem powtórzyć genialny oskrzydlający manewr Hannibala.

Inspiracja:

Inspiracją dla powstania artykułu była książka Bena Kane’a pt. Hannibal. Wróg Rzymu, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Bibliografia:

  1. Mark Healy, Bitwa pod Kannami 216 p.n.e., Amercom 2010.
  2. Bitwa pod Kannami 2 sierpnia 216 r. p.n.e., „Rzeczpospolita”, seria „Bitwy Świata”, nr 3 (31.03.2007).
  3. Janusz Sikorski, Kanny 216 p.n.e., Bellona 2012.

Zobacz również

Starożytność

Bitwa pod Zamą – 19 października 202 roku p.n.e. Ostatnia walka Hannibala

„Odwołują mnie ci ludzie, którzy od dawna starali się zmusić mnie do powrotu przez to, że nie dosyłali mi posiłków i pieniędzy. Zwyciężył więc Hannibala...

23 września 2021 | Autorzy: Piotr Dróżdż

Średniowiecze

Bizantyńska armia. Jak bardzo różniła się od tej rzymskiej?

Bizantyńczycy przez cały okres istnienia swojego imperium nazywali się „Rzymianami”. Uważali, że po upadku Wiecznego Miasta centrum cesarstwa przeniosło się do Konstantynopola. Pod pewnymi względami...

4 kwietnia 2019 | Autorzy: Anna Winkler

Starożytność

Dwaj legendarni wrogowie Rzymu. Czy ich przegrana w starciu z imperium była przesądzona?

Żyli w czasach, w których potęga Rzymu dopiero się kształtowała. Jak doszło do tego, że wystąpili przeciwko Wiecznemu Miastu? Jak przebiegały ich wojny? Dowiecie się...

18 października 2018 | Autorzy: Redakcja

Starożytność

Największe batalie starożytnego świata. Ci dwaj wojownicy nie bali się rzucić wyzwania rzymskiemu imperium

Pochodzili z różnych stron świata. Wychowali się w odmiennych kulturach. Dzieliło ich niemal wszystko, ale łączyło jedno: nienawiść do Wiecznego Miasta. Tak silna, że każdy...

26 września 2018 | Autorzy: Redakcja

Dwudziestolecie międzywojenne

Bitwa pod Komarowem. Największe starcie polskiej kawalerii w XX wieku

Mimo zwycięstwa nad bolszewikami, odniesionego w bitwie warszawskiej, na froncie południowym walka wciąż trwała. Moment zwrotny naszedł 31 sierpnia 1920 roku, kiedy pod Komarowem starło...

9 lipca 2018 | Autorzy: Sławomir Zagórski

Starożytność

Starożytna wojna między imperiami. Czy jej wynik mógł być inny?

W III wieku przed naszą erą rosnący w potęgę Rzym musiał zmierzyć się z geniuszem kartagińskiego dowódcy, Hannibala. Wieczne Miasto znalazło się na krawędzi upadku....

28 maja 2018 | Autorzy: Redakcja

KOMENTARZE (21)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Bombel

Artykuł całkiem ciekawy, dobrze i spójnie napisany. Bardzo ciekawie się czytało ;)

Nie mniej, dwie uwagi:
1) Hastati nie byli „włócznikami” gdyż nie byli wyposażeni we włócznie. Posiadali pilum (najczęściej 2 sztuki), czyli specyficzny oszczep przeznaczony wyłącznie do rzucania. Jako że był bronią typowo jednorazową z racji swojej budowy, nie można go uznać za włócznię ;)
Funkcję włóczników pełnili Triarii – najstarsi i najbardziej doświadczeni żołnierze.

2) Zdjęcie rekonstruktorów z UMCS przedstawia żołnierzy rzymskich z okresu PO „reformie Mariusza”, czyli po roku 100-105 p.n.e., zaś bitwa opisywana w artykule działa się prawie 150 lat wcześniej i wygląd żołnierzy znacznie odbiegał od tego jaki jest na zdjęciu. Dobra grafika na podmiankę na pewno gdzieś się znajdzie w Internecie :)

Pozdrawiam
Bombel

    Autor

    Hastati (łac. włócznicy, l.poj. hastatus) – w rzymskim legionie republikańskim legioniści walczący w pierwszej linii manipułów.
    Hasta (łac. hasta, -ae) – rodzaj długiej włóczni o szerokim grocie w kształcie liścia, używanej przez rzymskich legionistów.

      rk

      Szanowny Autorze. Komentator Bombel ma rację, zaś Pana przytaczanie znaczenia słowa hasta oraz hastati jedynie potwierdza Pana niekompetencję w tej drobnej kwestii (Pana ogólnej wiedzy nie neguję) oraz przerost ego i słabą odporność na merytoryczną krytykę. Hastati (wbrew nazwie) NIE WALCZYLI włóczniami. Nawet nie byli w nie wyposażeni. Proszę sięgnąć do dowolnych źródeł.

        Autor

        Gratuluję argumentów. Niezwykle merytoryczne.
        A „niemniej” piszemy razem.

        Cortez

        Macie rację, ale w tekście jest prawidłowy opis poza samym nazwaniem ich włócznikami :)
        „Włócznicy zarzucili wroga oszczepami. Następnie wyjęli miecze i uderzyli na nieprzyjacielskie szeregi” – to się zgadza – używali oszczepów i mieczy (a nie włóczni).

        Anonim

        I tak, i nie ;)

        Hasta – jako słowo rzeczywiście znaczy „włócznia” i nazwa „hastati” także od niego pochodzi. I hastati dawniej (czyli do IV wieku p.n.e.) rzeczywiście pełnili funkcję włóczników gdyż byli uzbrojeni w hasty.

        Bombel

        I tak, i nie ;)

        Z tymi hastami jest drobny problem – hastati rzeczywiście używali hast (jako włóczni, czyli kolnej broni drzewcowej), ale tylko do połowy IV wieku! Bitwa pod Kannami działa się znacznie później, bo w 217 roku p.n.e., kiedy to hastati przestali korzystać z hast na rzecz pilum, czyli oszczepów WYŁĄCZNIE do rzucania.

        Pilum pierowtnie były dwa – cięzkie i lekkie. Jedno do rzucania z bliska, drugie do rzucania na duże dystanse. Jednak z czasem to „ciężkie” stawało się coraz lżejsze, a „lekkie” coraz bardziej dociążano, co ostatecznie doprowadziło do „wyśrodkowania” tej broni. W późniejszych okres pilum ciągle więc były dwa, ale niczym się między sobą nie różniły.

        Podsumowując – hastati w okresie bitwy pod Kannami z łącińskiej nazwy ciągle byli włócznikami, bo to słowo hastati w rzeczywistości znaczy, jednak de facto włóczni już nie używali.

        Nazwa jednostki została, broń od której wzięli swą nazwę – już nie :)

        Nasz publicysta | Anna Dziadzio

        Drogi „rk”, „Autor” to nick jednego z Czytelników, a nie naszego Autora. Gdyby komentarz pochodził od niego, byłby podpisany imieniem i nazwiskiem jako „Autor publikacji”. Dlatego „przerost ego i słaba odporność na merytoryczną krytykę”, jak Pan to ujął, z pewnością nie dotyczy naszego Autora. Pozdrawiamy.

      adrian

      W czasach wojny punickiej Hastati byli już tylko szermierzami stojącymi w pierwszej linii uzbrojeni w długie tarcze (scutum), miecz krótki (gladius) oraz kilka włóczni o zakończeniu z miękkiego metalu, najcześciej dwie (pilum). Proszę zatem przyznać rację komentującym gdyż mówią prawdę.

    S.K.

    Co do grupy rekonstruktorów to na pewno nie jest to jednak uzbrojenie legionistów „po reformie Mariusza”. Zdjęcie przedstawia wygląd legionisty z okresu pryncypatu i wczesnego cesarstwa, tj.I-II wiek n.e. Na sobie mają zbroję płytową -Lorica Segmentata, hełm to tzw.galijski a osłonę stanowi prostokątna tarcza „Scutum”.Tak uzbrojeni legioniści przedstawieni są na kolumnie Trajana (pocz.II wieku n.e.).

phi

Największych bitew Europejskiej starożytności,bo największe bitwy to były w Chinach,gdzie walczyły z sobą armie po kilkaset tysięcy ludzi.W bitwie pod Changping (około 260 pne) gdzie Qin pokonało Zhao i zginąć miało wg. źródeł historycznych ok 700.000 ludzi (choć część to jeńcy których pochowano żywcem). Sam manewr operacyjny podobny do bitwy pod Cannami,ale co ciekawe: zaczął się od zdyskredytowania kompetentnego dowódcy Zhao. Kolejna pod względem ofiar wojną Chińczyków była bitwa pod Salsu pomiędzy Chinami a Koreą w 616 ne. Zwycięstwo dokonane dzieki użyciu starożytnej „broni masowego rażenia” – otwarcie tamy podczas przeprawy wrogiej armii i szarża kawalerii na pozostałych.Główne straty osiągnięte jednak zostały wskutek pozbawienia przegranej armii zapasów i jej ucieczki na niekorzystny strategicznie półwysep,gdzie choroby i głód zrobiły swoje. Interesująca też jest bitwa nad rzeką Fei 383 ne, gdzie południowe Chiny (ówczesne Jin) obroniły się przed inwazją Qin dzięki lepszemu wyszkoleniu wojsk oraz dezinformacji (stosowanie sztuczek oraz przekupstwo) właściwie same wygrały bitwę,a już zniszczonego od wewnątrz psychologicznie wroga dobiła armia.

STARYCZEKISTA

A „niemniej” piszemy razem, CZYŻBY komentator RK miał rację, pisząc o EGO jego ???

    Nasz publicysta | Anna Dziadzio

    Drogi czytelniku, „ego jego” dotyczy innego naszego czytelnika, który chyba dla dezorientacji i dowcipu przybrał sobie taki a nie inny przydomek u nas na portalu. Prosimy jednak o nie kojarzenie go z naszym Autorem :) Pozdrawiamy.

TEŻ CZEKISTA

EGO jego :))

A...

No to ja też mógłbym się skupić na pilum. No bo te bronią w pełni jednorazową stało się dopiero po reformach Mariusza związanych z wojnami z Cymbrami i Teutonami. Pilum bowiem dawnych typów łatwo było można wyjąć z miękkich, lekkich, często plecionych tarcz germańskich (nie łamało się uderzając w nie) i odrzucić w stronę rzymską. Dopiero za Mariusza dopracowano jego „charakterystyczne” połączenie uzyskując złamanie po każdym rzucie.
Ważniejszą jest sprawa najemników. Jest to często popełniana przez historyków intrapolacja rzeczywistości dawniejszej do nowszej. Po pierwszej wojnie punickiej (gdzie rzeczywiście najemnicy stanowili trzon armii lądowej i praktycznie 100 marynarzy floty) doszło do tzw. buntu niewolników (240-237p.n.e.), którzy m.in. zajęli Sardynię (nie wypłacano im całego żołdu przez około 7 lat) . Bunt ten owocował szeregiem niezwykle krwawych starć i wyniszczył totalnie zasoby Kartaginy. To dlatego Hannibal nie mógł wykorzystać – „skonsumować”, swego błyskotliwego a rekordowo krwawego zwycięstwa (wielu historyków uważa że była to najkrwawsza bitwa co najmniej do Lepanto – choć tutaj zakres ewentualnego błędu szczególnie po stronie muzułmańskiej jest bardzo duży, a być może i bitew I wojny światowej). Ponadto po buncie zawsze już w Kartaginie dbano aby najemnicy stanowili mniejszość armii, owszem doborową ale jednak wyraźną mniejszość. Hannibal dążył przy tym do tego by z kolei większość stanowili szczerze nienawidzący „pax Romanum”, sojusznicy w tym szczególnie najbardziej doświadczone uciskiem Rzymu, głównie celtyckie, plemiona Galii przedalpejskiej.

    Nasz publicysta | Anna Dziadzio

    Drogi A… bardzo się cieszymy, że znów możemy czytać Pana ciekawe komentarze, które uzupełniają artykuł o elementy, które nie miały jak się w nim znaleźć ze względu na ograniczenia objętościowe. P.S. jeśli popełni Pan jakąś literówkę, bez problemu prosimy o zgłaszanie w formularzu na dole – wyedytujemy komentarz, żeby nie czuł Pan się źle z błędami z pośpiechu :) Dziękujemy za wpis i pozdrawiamy.

A...

„…skupić na pilum…” raczej powinienem użyć tutaj liczby mnogiej: „pila”

A...

„100% marynarzy floty” – oczywiście. Ach ten jak zawsze zgubny pośpiech :)

Anonim

Hanibal prze hojrak

Zico

Na zdjęciu rekonstruktorzy odtwarzają legionistów z okresu cesarstwa. Ci po reformie mariańskiej mieliby kolczugi, proste hełmy i owalne tarcze. Pozdro.

    ottbi

    Wisełka! Hej!

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.