„Król nasz młody wychowany został przez niewiasty i Włochów trwożliwszych od kobiet” – pisał jeden z wysoko postawionych dworzan. I wcale nie tak bardzo mijał się z prawdą.
Mały Zygmunt miał siedem lat, gdy w 1527 roku doszło do tragedii w Niepołomicach – wypadku na skutek którego zaraz po przedwczesnym porodzie umarł jego jedyny brat, a ciężko ranna matka stała się bezpłodna (przeczytaj więcej na ten temat w innym naszym artykule). Odtąd chłopiec stał się dla Bony Sforzy całym światem. Nie znaczy to jednak, że wcześniej królowa nie była troskliwą matką. Jak na standardy epoki przykładała do wychowania syna wręcz zadziwiająco wiele uwagi i uczucia.
Do opieki nad malcem zaraz po narodzinach przyjęła specjalną piastunkę ze szlacheckiego rodu, Ewę Łasińską. Za doglądanie królewicza (bo przecież nie godziło się, by królowa sama karmiła piersią!) luksusowa mamka otrzymała łącznie dwieście czterdzieści florenów i szesnaście łokci czarnego aksamitu. Nawet na najlepszych dworskich stanowiskach nie dało się wyciągnąć równie wysokiej pensji. Śmiało można powiedzieć, że w polskiej historii żadna matka nie zapłaciła za mleko dla niemowlęcia tyle co Bona.
Mały poliglota
Także na kolejnych etapach wychowania monarchini doglądała syna z nadzwyczajną skrupulatnością. Ważny publicysta tej epoki, Stanisław Orzechowski zanotował, że: „staraniem matki [królewicz] był już od dzieciństwa kształcony i zapoznawany z naukami”. Bona zatrudniła dla niego najlepszego w Polsce tutora, słynącego na cały kraj ze swej mądrości (a zdaniem niektórych: także z lubieżności) Jana Sylwiusza Siculusa. Pod kierunkiem surowego mistrza Zygmunt August opanował łacinę, a za sprawą innego nauczyciela także niemiecki.
Bona osobiście zadbała, by biegle mówił po włosku. Zawsze odzywała się do niego w tym właśnie języku, mimo że przez lata zdążyła już sobie całkiem nieźle przyswoić polski. Za jej wyłączną zasługę należy uznać fakt, że królewicz wyrósł na poliglotę i znawcę sztuk. Niestety za rozwojem intelektualnym nie szedł ani fizyczny, ani tym bardziej emocjonalny.
- Teściowa z piekła rodem. Bona Sforza vs. Elżbieta Habsburżanka
- Byli najpotężniejszym rodem w dziejach Rzeczypospolitej. Ich apetyt na władzę nie znał granic, a jednak nigdy nie zdobyli korony
- Wypadek, który przesądził o losach dynastii. Przez jedną nieodpowiedzialną decyzję Bony Sforzy wymarła dynastia Jagiellonów
Matka to dziecię pieszczotliwie chowała
Przejęta utratą szans na urodzenie kolejnego syna Bona zapędzała się w trosce i obawach o malca aż po granice rozsądku. A następnie granice te przekraczała i gubiła się w oparach absurdu. Pilnowała go na każdym kroku, odgradzała od rówieśników, zabraniała zabaw niosących ze sobą choćby cień niebezpieczeństwa. „Matka to dziecię pieszczotliwie chowała i nieprędko pozwoliła, by od jej boku odchodził, nawet gdy już trochę podrósł” – twierdził Stanisław Orzechowski. Jeszcze ostrzejsze zdanie wyraził krakowski kanonik Stanisław Górski. „Król nasz młody wychowany został przez niewiasty i Włochów trwożliwszych od kobiet” – zapisał, krytykując brak jakiegokolwiek przygotowania wojskowego następcy tronu.
Nawet imię nadane Zygmuntowi nie przydawało mu żadnego honoru i męskości. Dla odróżnienia od ojca zaczęto na niego mówić: Zygmunt August. Nie było to jednak nawiązanie do cnót rzymskich cesarzy. Po prostu chłopiec urodził się w sierpniu. A po łacinie sierpień to august.
Ptaszek w złotej klatce
Zygmunt rósł zamknięty w labiryncie ociekających złotem komnat. Rósł na wiecznie chorowitego i oderwanego od rzeczywistości ignoranta uzależnionego od kochającej, acz apodyktycznej matki. Bona Sforza kurczowo trzymała się władzy i od bronienia interesów syna odruchowo przechodziła do walki o własną pozycję. Zresztą, nawet gdyby chciała, to między tymi dwoma celami nie dało się dostrzec różnicy.
Augusta wychowywała tak, by we wszystkim był jej posłuszny. Wykształciła w sobie neurotyczną, obsesyjną potrzebę kontrolowania jedynaka. Chciała, by został władcą idealnym. A że jednocześnie samą siebie – nie bez powodu – uważała za świetną królową, wierzyła, że optymalną drogą do zapewnienia Jagiellonom świetności będzie uczynienie z ukochanego synka bezwolnej marionetki. Ona miała pociągać za sznurki, a on – tańczyć tak, jak mu zagra. Pewnie nawet nie przyszło jej do głowy, że kiedyś umrze, a August będzie musiał sam rządzić krajem. Tym bardziej nie brała pod uwagę, że maminsynkowaty królewicz wypuści z rąk rąbek jej sukni i wybije się na niezależność.
Źródło:
Więcej na temat zagmatwanych dziejów rodu Jagiellonów dowiesz się z książki Kamila Janickiego pt. „Damy złotego wieku” (Znak Horyzont 2014). Artykuł powstał w oparciu o literaturę i materiały zebrane przez autora podczas prac nad książką.
KOMENTARZE (17)
Generalnie bardzo solidny artykuł, jednak wciąż można by się do kilku spraw lekko przyczepić lub dopytać o to i owo.
Po pierwsze nie przesadzałbym tak z „maminsynkiem Augustem” bo jak sam autor wspomniał na sam koniec wybił się on na niezależność, a ja powiem więcej, on ani przez moment, przynajmniej już jako władca, nie był uzależniony od Bony. Od samego początku był z nią ostro skonfliktowany (Baśka, ale nie tylko) i nie zdołali się pogodzić, co było powodem wyjazdu królowej-wdowy z kraju. Powiedziałbym raczej, że Bona faktycznie chcąc najpewniej wychować uzależnioną od siebie lebiegę tak naprawdę stworzyła (o czym pisałem już gdzie indziej) skrajnego egocentryka, który widział tylko i wyłącznie siebie i swoje zachcianki. Wystarczy wspomnieć całkowitą obojętność, a miejscami niemal wrogość, z jaką odnosił się do rodzonych sióstr. Wiadomo, wychowanie rodzin królewskich odbiegało znacząco od naszych wzorców, ale traktować własne rodzeństwo jak ludzi obcych, a nawet gorzej?? O tym jak spaprał wiele spraw pod koniec życia, mając kolokwialnie mówiąc „wylane” na sprawy państwowe to już nawet nie piszę, bo to mówi samo za siebie (no chyba, że to franca rzuciła mu się już wtedy na mózg i poczyniła w nim spustoszenie). Faktem jest też, że był Zygmunt II zupełnym dyletantem jeśli idzie o sprawy militarne, ale patrząc po jego rodzinie to była to norma, większość Jagiellonów (nie było ich tak wielu) nie miała szczególnych predyspozycji w tej dziedzinie. Politykiem był naprawdę niezłym, ponadto nie można mu odmówić inteligencji, ale jak mówiłem, miał wyjątkowo paskudny charakter, który ograniczał go jako władcę i człowieka. Jednak gdyby odbył tradycyjne wychowanie pod kątem fizycznym (obok tego umysłowego) to może byłby zdrowszy i lepiej się trzymał. Ponadto takie wyciągnięcie z pod klosza prawdopodobnie pozytywnie odbiłoby się na jego osobowości. A tak to nie dość, że dyletant wojskowy to jeszcze delikatny fizycznie i przesadnie rozpieszczony.
Mam też pytanie co do kwestii imienia. Czy zdanie, że nie przydawało Augustowi męskości padło w kontekście, że nawet takie imię nie było w stanie mu pomóc w tej dziedzinie? Pytam, bowiem germańskie imię „Siegmund” (po polsku Zygmunt) zawiera w sobie człon „Sieg”, czyli ni mniej ni więcej „zwycięstwo”, a całość oznacza, jeśli dobrze pamiętam, kogoś kto „opiekuje się zwycięstwem”, jest „obrońcą zwycięstwa” tudzież „poprzez swoją obronę zapewnia zwycięstwo”. W każdym razie coś w tym stylu. Jak więc widać jest to imię właściwie wymarzone dla wojownika i wodza (choć z naszych trzech Zygmuntów paradoksalnie ten ostatni pasuje najbardziej, bo najmocniej angażował się w działania wojenne). Jeśli więc pan redaktor czepiał się „Zygmunta” w kontekście przeciwnym, to jest „Zygmunta” jako „niemęskiego” imienia, to popełnił swoisty lapsus językoznawczy:)
A zauważył ktoś prócz mnie b. duże podobieństwo księcia Jarosława do Zygmunta Augusta do tego dziecka na drzeworycie z 1521 r, niesamowite, padam do nóg jego wysokości zapewniając żę już wszystko rozumiem, szczególnie niezrozumienie jego polytyky, wszystko jasne, że już nie pomnę o brzydkiej reklamie pewnej węgierskiej firmy żarówek
Mnie też się wydaje, że jest podobieństwo. To już teraz nie wiem, czy on udaje Napoleona, czy Zigismunda Augusta, w każdym razie podobny jest tylko wzrostem.
Jeśli jesteś tak błyskotliwy w odgadywaniu kto kogo próbuje naśladować to może odpowiesz mi z łaski swojej kogo udawał Tusk? Generał-gubernatora Hansa von Besselera? Nie, bo tamten jak sama tytulatura wskazuje bł generałem, a Donek to do wojska by się w ogóle nie nadał. Nie mówiąc już o tym, że rządca Generalnej Guberni był człowiekiem na wyższym poziomie. W takim razie kto inny? Nie musisz się natomiast wysilać ze sklasyfikowaniem obecnego genseka „Partii Objawionej”, bo chyba dla każdego powinno być jasne, że Grzesiek ma ambicję dorównać Jasiowi Fasoli, który stanowi jego źródło inspiracji. Niestety do Mr. Bean’a wciąż jeszcze trochę brakuję, ale chłopak dzielenie walczy.
Jeśli to miało być śmieszne, to niestety nie było ani trochę. No chyba, że dla wyjątkowych prymitywów określanych potocznie mianem „gawiedzi”. Oni lubią takie „żarciki” pozbawione sensu i zwyczajnie nie śmieszne. Grunt, by było prymitywnie bądź rubasznie. Im więcej tym lepiej.
Dobrze, że Bonę określacie tutaj jako „pieszczotliwą” matkę,a nie jako dobrą, bo akurat Bona nie jest przykładem dobrej matki – wszystkie jej działania miały na celu tylko i wyłączenie jej własne dobro- zaspokojenie własnych aspiracji – wiedziała, że jako matka następcy tronu (a przynajmniej syna obecnego króla mającego dzięki temu największe szanse na tron) będzie miała poważanie. Przez swoją lekkomyślnośc straciła dziecko i możliwośc urodzenia kolejnych, co więcej o mało przy tym nie umarła. Mam wrażenie, że była cwana i przebiegła, ale krótkowzroczna – nie wychowała syna na przyszłego samodzielnego władcę, tylko na kapryśną marionetkę bez krztyny poczucia odpowiedzialności za kraj. Sama gdyby choc trochę kierowała się dobrem kraju, którego była królową, a nie tylko własnym interesem, inaczej wychowałaby swoje dzieci – Zygmunt byłby władcą kraju, a nie tylko zapatrzonym w siebie egoistą, a jej trzy córki Katarzyna, Zofia i Anna zostałyby korzystnie wydane za mąż, lub chocby przygotowane do tymczasowego objęcia tronu lub jego dziedziczenia(skoro taką determinacją wykazała się przy koronacji Zygmunta) a nie lekceważone i spychane na boczny tor jak niechciane. Właściwie tylko Izabellę dobrze wykształciła i wychowała.
Bona jest najlepszym przykładem różnicy między tym, że inteligencja niekoniecznie musi iśc w parze z mądrością.
Droga Evii, skoro wspomniała Pani o dzieciństwie potomstwa Bony i ta kwestia Panią interesuje, zachęcam do lektury innego naszego tekstu: https://ciekawostkihistoryczne.pl/2017/09/16/gorsze-dzieci-jak-wygladalo-dziecinstwo-krolewskich-corek-na-wawelu/. P.S. Wydaje mi się, że Bona była jednak i inteligentna i mądra, jednak niekiedy kierowała się innymi emocjami, które niestety stanowiły niezbyt dobrych doradców. Pozdrawiamy.
Pewnie, że była, ale była też bez wątpienia choleryczką na pograniczu paranoi, i nie tak dobrze „ogarniała” politykę zagraniczną. Sojusz z Francją przeciw Habsburgom? Toż to jakaś egzotyczna mrzonka, zwłaszcza jak się miało Moskwę za plecami.
Bona w kwestii wychowywania dzieci, czego ten artykuł się tyczy, niestety nie popisała się – działanie emocjonalne może zdarzyc się w afekcie, pod wpływem zapamiętania – wychowywanie dzieci to kwestia lat, więc mogła spokojnie pozwolic sobie na przemyślenie tego co robi i jakie role czekają jej dzieci w przyszłości – jednak nie zrobiła tego. Byc może wynikało, to z prostej przyczyny – nie umiała pogodzic się z tym, że i ona przeminie i ktoś ją zastąpi ( współcześnie też „starzy” nie przyjmują do wiadomości swoich lat i tego, że wieczni nie są a ich biznes trzeba przekazac innym – młodym, którzy się „nie znają”).
Jacy to doradcy mogli jej „doradzic”, by jedną swoją córkę wydac za mąż i przygotowac do rządzenia i inną ( w tym przypadku trzy inne) zlekceważyc? (nie musiała wszystkich swoich dzieci kochac jednakowo, ba nie musiała ich w ogóle kochac, ale zadbac o ich przyszłośc powinna, bo jednak były to dzieci królewskie, a ona była królową – polityczką, w dodatku w wielu sprawach skuteczną). Takie jej postępowanie to dowód krótkowzroczności i uważam, że mądra władczyni wiedziałaby, że swoje animozje należy odłożyc na bok i zadbac o zabezpieczenie przyszłości rodu. Gdyby to zrobiła – byc może udałoby się nie tylko osadzic na tronie swojego ulubieńca, a także zagwarantowac sukcesję całemu rodowi. A Bona zamiast tego wolała się bawic w mniej ważne intrygi. Miała w ręce broń pozwalającą jej na sprawne rozegranie i umocnienie pozycji Polski – jednak tego nie widziała.
Droga Pani Evii, tu trafiła Pani w punkt. „Krótkowzroczność” to chyba najbardziej trafne określenie w stosunku do pewnych decyzji Bony. Z drugiej strony aż dziw bierze, że w pewnych kwestiach wyrażała wyjątkową dalekowzroczność, a przy wychowaniu dzieci i ich zamążpójściu się nie popisała. Pozdrawiam.
Co do imienia Zygmunt w rodzie Jagiellonów.
Jeszcze w szkole średniej uczono mnie, że to taki manifest polityczny (tak jak i zamknięta od góry korona) cesarskich ambicji naszych ostatnich Jagiellonów. Ambicji powstałych za czasów Kazimierza Jagiellończyka. Jego dzieci bowiem poprzez matkę Elżbietę Rakuszankę czyli Habsburg – poprzez swoją z kolei matkę spokrewnioną z Luksemburgami; miały dynastyczne ale jednak w praktyce wyłącznie z racji urodzenia „uprawnienia”, do bycia branymi pod uwagę w elekcjach cesarskich.
Być może miało to jakiś wpływ w przypadku Augusta, choć nie jestem tego taki pewien, ale jego ojciec, będący dopiero 5 synem na 6, otrzymał je z bardziej prozaicznego powodu. Zwyczajnie jakoś trzeba było te dzieciaki ponazywać i mieliśmy kolejno:
1. Władysław – klasycznie, po dziadku, może w mniejszej mierze także po stryju
2. Kazimierz – też klasycznie, po ojcu
3. Jan Olbracht – tutaj imiona nowe, z czym to drugie to po prostu imię dziadka ze strony matki
4. Aleksander – takie imię po chrzcie nosił Witold, więc może po nim?
5. Zygmunt – po pradziadku ze strony matki, Zygmuncie Luksemburskim
6. Fryderyk – tutaj nowość, ale i syn najmłodszy i z góry skierowany do kariery kościelnej
Jeśli chodzi o Aleksandra, to mógł mieć imie po twerskim prapradziadku albo nawiązanie do Aleksandra Wielkiego…Kazimierz tak zazdrośnie odmawiający mianowania swojego namiestnika na Litwie chyba raczej stryjka Witolda nie bardzo uważał, zważywszy na kłopoty, jakie tenże jego ojcu sprawił…
A ja sądzę, że autorowi chodziło o drugie imię Zygmunta – August. To przecież przydomek Octawiana. Zdanie zostało trochę źle zbudowane, ale z następujących po nim wynika, że o imię August właśnie chodziło.
po co te dziwne komentarze, widać,że mało czytacie, august dostał , dlatego,że urodził się w sierpniu, bona jako włoszka, znała łacinę i dlatego…..wy sokoły
Uważam, że to właśnie Jagiellonowie przyczynili się walnie do upadku Rzeczypospolitej. Począwszy od przywilejów Piotrkowskich (koszyckich co prawda nadany został on przez króla Ludwika, ale to początek końca moim zdaniem) poprzez przywilej Czerwiński, przywilej Warcki przywilej jedlneńsko-krakowski. Najwięcej błędnych strategicznie decyzji zostało podjętych za czasów Jagiellonów. Nie sądzę ażeby szkodnictwo Zygmunta Starego czy Zygmunta Augusta mogło być potem naprawione.
No tak może to za Zygmunta Augusta były rozbiory . Normalny jesteś ! Chyba wolałbyś żeby na polskim tronie zasiadał Zygmunt Stary niż jakiś Radziwiłł.?