Ciekawostki Historyczne

Nawet samemu królowi pomysł koronacji syna, Zygmunta Augusta, gdy on wciąż żyje wydawał się absurdem. Poddani też nie chcieli słyszeć o żadnej elekcji vivente rege. Kto w takim razie przepchnął całą sprawę? I właściwie po co?

Już od momentu narodzin jedynego syna, Zygmunta Augusta, królowa Bona wszystkie swoje wysiłki skoncentrowała na zapewnieniu chłopcu następstwa po ojcu, Zygmuncie Jagiellończyku. Jagiellonowie nie mieli praw dziedzicznych do polskiego tronu i choć dotąd królewscy synowie zawsze zastępowali zmarłych monarchów, to w przypadku dwóch Zygmuntów niczego nie można było przyjmować za pewnik.

Mąż Bony w coraz większym stopniu zasługiwał na przydomek „starego”. W momencie narodzin Augusta miał pięćdziesiąt trzy lata. Nawet w najśmielszych snach Bona nie oczekiwała, że zdoła dożyć pełnoletności swojego potomka. Nikt nie mógł natomiast przewidzieć, co się stanie, jeśli stary król umrze, pozostawiając po sobie tylko dziesięcio-, pięcio- czy nawet trzyletnie dziecko. Tym bardziej nikt nie mógł zagwarantować Bonie, że po odejściu Zygmunta ona zachowa jakikolwiek wpływ na wychowanie syna.

W Polsce i za granicą nie brakowało „życzliwych” opiekunów, którzy bez mrugnięcia okiem wyrwaliby malca z rąk matki, byle tylko w ten sposób przechylić na swoją stronę szalę politycznej gry. Marzył o tym ośmielony przez słynny hołd z 1525 roku książę pruski Albrecht. Zęby na kuratelę nad Augustem ostrzyli też sobie Habsburgowie. Po nich zresztą Bona – wróg numer jeden niemieckiej dynastii – mogła spodziewać się najgorszego. Władcy cywilizowanego świata dawno przestali traktować ją jak pełnoprawną monarchinię. Z pogwałceniem praw międzynarodowych aresztowali jej posłów, otwierali korespondencję dyplomatyczną, a nawet konfiskowali owoce, tkaniny i biżuterię, które królowa kupowała we Włoszech i przez ziemie cesarstwa ściągała do Polski.

Bona Sforza na drzeworycie z 1521 roku

Bona Sforza na drzeworycie z 1521 roku

Bona nie mogła czekać na śmierć męża. Musiała działać natychmiast. Nawet jeśli miałoby to oznaczać pogwałcenie wielowiekowych tradycji oraz zasad prawnych stojących u podstaw państwa polsko-litewskiego.

Niespodziewany adwersarz

Królowa doskonale rozumiała, że jedynym gwarantem władzy Jagiellonów nad Wisłą są ich dziedziczne prawa do Litwy. Chciała mieć więc pewność, że po śmierci męża przynajmniej Litwini bez problemu wybiorą najmłodszego Jagiellona na swojego władcę. Na opór natrafiła z dość niespodziewanej strony. Kłody rzucał jej pod nogi sam… Zygmunt Stary, któremu najbardziej ze wszystkich powinno zależeć na prawach syna.

Tymczasem monarcha uparcie utrudniał wyjazd żony na Litwę. Twierdził, że małych dzieci królewskich nie powinno się zostawiać bez opieki, a tym bardziej narażać na wielotygodniową podróż do Wilna. Na dodatek pozostawał głuchy na podszepty Bony dotyczące zapewnienia tronu Augustowi. W tej sytuacji królowa sięgnęła po podstęp: sprzymierzyła się z jednym z wpływowych magnatów zaprzyjaźnionych z Zygmuntem. To on miał przedłożyć królowi projekt Bony, przedstawiając go oczywiście jako swój własny, a nie pochodzący od rozpolitykowanej kobiety.

Na sojusznika władczyni wybrała najbogatszego człowieka na Litwie, Olbrachta Gasztołda. Na szczęście zachowały się namacalne dowody tego dworskiego spisku. Gasztołd po kilku latach popadł w konflikt z królową i zaczął wyciągać jej w listach dawne, rzekomo nigdy do końca nie spłacone przysługi. „Wziąłem się do rzeczy z całą gorliwością i poddałem ten pomysł panu naszemu, który [dotąd] krył z jakichś względów myśl o dobru jedynaka głęboko w sercu” – pisał o staraniach podejmowanych w celu zapewnienia Zygmuntowi Augustowi tronu. – „Dopiero skoro usłyszał moje o tym zdanie, zaczął otwarciej mówić o tej sprawie i pragnąć, by ją co rychlej dowieść do skutku. Ja zaś tym usilniejsze zacząłem robić starania wśród braci i przyjaciół swych, nakłaniając ich do jednomyślnej na to zgody”.

Intryga opłaciła się. Wprawdzie Bona musiała załatwić Gasztołdowi awans na kanclerza wielkiego litewskiego, a jego piętnastoletniemu synowi nominację na wojewodę nowogrodzkiego, ale dopięła swojego celu. 4 grudnia 1522 roku zaledwie trzyletni Zygmunt August został jednomyślnie uznany przez litewskich dostojników wielkim księciem w wypadku śmierci Zygmunta Starego. Tego samego dnia członkowie rady książęcej złożyli mu przysięgę wierności.

Aby uniknąć kuriozalnej ceremonii, w której to sepleniący szkrab odbierałby hołd magnatów, w zastępstwie syna wystąpił wciąż żyjący ojciec. Ceremonia tak czy owak była wiążąca, a przede wszystkim – na kilka lat uśpiła obawy Bony. Nie zmieniła natomiast jej naczelnych celów. Królowa wszystkie swoje starania skupiała na zapewnieniu synowi jak najlepszego startu w monarsze życie.

Portret Zygmunta Starego autorstwa najprawdopodobniej Marcina Ostrowskiego.fot.domena publiczna

Portret Zygmunta Starego autorstwa najprawdopodobniej Marcina Ostrowskiego.

Znów była osamotniona w wysiłkach. Zygmunt Stary, jak zwykle krótkowzroczny i pozbawiony ambicji, twierdził, że August w zupełności zadowoli się Koroną i Litwą. Bona starała się wprawdzie wpłynąć na niego, ale podatność króla na rady przyjaciół, którą wykorzystała w 1522 roku, równie często działała na jej szkodę. Pomimo upływu lat ambicje Bony wciąż ścierały się z ugruntowanymi interesami królewskich dostojników.

Na jej drodze szczególnie często stawał Krzysztof Szydłowiecki – przekupny kanclerz wielki koronny, chodzący na pasku Habsburgów i z radością oddający swoje usługi Hohenzollernom. Był człowiekiem przebiegłym, utalentowanym, ale w zakresie etyki – absolutnym zerem. Od każdego był gotów wziąć pieniądze, a potem z chlubą opowiadał o przyjętych łapówkach. Sam przyznał, że Habsburgowie wypłacili mu osiemdziesiąt tysięcy dukatów. Kolejne pięć dostał od Francuzów. Próbował nawet naciągnąć na większą kwotę króla Anglii, ten jednak nie widział chyba sensu w korumpowaniu Polaków.

Nic dziwnego, że mając takiego szefa dyplomacji, Zygmunt zablokował podejmowane przez Bonę próby złączenia z Polską Pomorza Zachodniego. Nie leżało to przecież w interesie Brandenburczyków. Nic też dziwnego, że władca oparł się kolejnej sugestii Bony z 1522 roku.

Krzysztof Szydłowiecki na litografii W. Gersona

Krzysztof Szydłowiecki na litografii W. Gersona

Rozochocona sukcesem litewskim monarchini zaproponowała mężowi, by ten wykorzystał trudną sytuację na Węgrzech i nadał księstwo głogowskie Zygmuntowi Augustowi. Dało się to przeprowadzić – stary król miał pewne prawa do Głogowa jako jego dawny władca, jeszcze z czasów zanim zasiadł na krakowskim tronie. Monarcha odparł ze szczerym oburzeniem, że podobnych kroków po prostu nie godzi się podejmować. I że przecież „malutki synek nasz nie potrzebuje nic takiego”. W efekcie na przyłączenie Śląska i reszty Pomorza Polska będzie musiała poczekać do 1945 roku. Także na Mazowszu, gdzie właśnie wymarła rodzima odnoga dynastii Piastów, indolencja króla uniemożliwiła nadanie tej cennej prowincji następcy tronu.

Zobacz również:

„Jego Królewska Mość pan i małżonek nasz najukochańszy na ostrą zapadł gorączkę”

Mały August nadal nie miał choćby skrawka własnej ziemi, a tylko niepewną obietnicę litewskich panów, że gdy nadejdzie pora, obiorą go władcą. Tymczasem Zygmunt Stary właśnie dobiegał sześćdziesiątki, a jego zdrowie – z roku na rok coraz słabsze – ostatecznie odmówiło posłuszeństwa.

Jesienią 1528 roku nasilające się bóle reumatyczne na miesiąc przykuły go do łóżka. Ledwie  zaczął do siebie dochodzić, a już kolejna choroba zwaliła go z nóg. W maju zaczął cierpieć na wysoką, przewlekłą gorączkę, której źródła lekarze nie byli w stanie określić. Zlany potem, dygocący i opatulony pierzynami monarcha z dnia na dzień słabł coraz bardziej. Szybko też stracił kontakt z rzeczywistością i jakikolwiek wpływ na sprawy państwowe. Plotki o krytycznym stanie króla obiegły całą Polskę. Nie minął tydzień, a zdyszani posłańcy dostarczyli je na główne dwory Europy.

Medal Zygmunta Starego z 1526 roku

Medal Zygmunta Starego z 1526 roku

Wśród rozszalałych spekulacji nie brakowało i takiej, że król już umarł. tu i ówdzie rozpoczynano przygotowania do pogrzebu. Wreszcie plotki ucięła sama Bona, formułując specjalny list do prymasa, który miał zostać następnie przekazany senatorom i członkom rady królewskiej. Monarchini wyjaśniała:

Chcielibyśmy w tych czasach o weselszych rzeczach pisać, lecz cokolwiek Bóg i natura czynią, musimy, chociaż z przykrością, przyjąć i Waszej Wielebności donieść. Nie chcemy przed Wami ukrywać, że Jego Królewska Mość pan i małżonek nasz najukochańszy 30 dnia zeszłego miesiąca na ostrą zapadł gorączkę, która w ubiegłych dniach trapiła go i jeszcze trapi.

Dalej pisała o desperackich próbach znalezienia skutecznego leku i o nadziei pokładanej w Boskiej pomocy. Wreszcie jednak padała deklaracja, że królowa spodziewa się najgorszego. Już teraz prosiła senatorów o pomoc w ułożeniu spraw politycznych po śmierci Zygmunta w sposób „najkorzystniejszy dla nas, naszych oświeconych dzieci tudzież tego królestwa i państw naszych”.

Dostojnicy rzeczywiście zaczęli układać sprawy. Niekoniecznie jednak robili to po myśli królowej. Przekupieni przez Habsburgów magnaci już spiskowali w celu odsunięcia wdowy od jakichkolwiek wpływów. Albrecht Hohenzollern, nie czekając na śmierć wuja, ogłosił pogotowie wojenne i wspólnie z krewniakami z rozrośniętej dynastii zawiązał spisek mający na celu narzucenie Polsce niemieckiej regencji. Pruskie wojska były na granicach Korony, gdy wtem król niespodziewanie, w zakrawający niemal na cud sposób, wyzdrowiał.

Bona przez te kilka tygodni postarzała się przynajmniej o dziesięć lat i z wyrachowanego stoika przemieniła się w kłębek nerwów. Nie zamierzała pozwolić, by podobna sytuacja powtórzyła się w przyszłości. Wszystkie swoje wysiłki skoncentrowała na karkołomnym celu: wybraniu Zygmunta Augusta królem jeszcze za życia ojca.

Dwóch monarchów w jednym państwie

Nikomu w historii Polski nie udał się podobny wyczyn, ale Bona nie zważała na argumenty sceptyków. Osobiście wyjechała do Wilna, by paktować z radą wielkoksiążęcą. Znalazła się w zupełnie nieznanym i nieprzystępnym kraju. W miejscu, którego kultury nie rozumiała i którego srogi klimat ją przerażał. W liście do Alfonsa d’Este uparcie przekonywała adresata, że nie jest to wcale państwo, które surowa natura „uczyniła pustym, bezpłodnym i pozbawionym wszelkiego wdzięku, będąc dla niego raczej macochą niż matką”. Tak naprawdę próbowała chyba przekonać o tym samą siebie.

Zygmunt August na szkicu Jana Matejki

Zygmunt August na szkicu Jana Matejki

Skala wyzwania była olbrzymia. Ale determinacja Bony okazała się jeszcze większa. Królowa każdą chwilę poświęcała zgłębianiu tajników litewskiej polityki. Tutaj władza wciąż opierała się na sile i podstępie, a Jagiellonowie cieszyli się szacunkiem odwiecznych suwerenów dzikiej, bezwzględnej krainy. Zupełnie inna była też pozycja magnaterii. Przywódcy najpotężniejszych litewskich rodów mieli się za panów życia i śmierci. Tak też traktowali całą resztę społeczeństwa, łącznie ze szlachtą.

Był to system zupełnie niepodobny do wszystkiego, z czym dotąd stykała się Bona. Mimo to zdołała nie tylko wejść do kłębowiska węży, ale też – wywalczyć sobie w nim godne miejsce. Chyba nawet uświadomiła sobie, że lubi taki właśnie, nieliczący się z żadną oznaką słabości, model polityczny. Wkrótce na Litwie skupi gros swoich inicjatyw.

Pierwszy sukces przyszedł dużo szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał. Nie minęły dwa lata, a Litwini okrzyknęli małego Augusta swoim władcą. W obliczu faktów dokonanych Polacy nie mieli wyboru. W grudniu 1529 roku sejm w Piotrkowie zdecydował o wyniesieniu dziewięcioletniego królewicza na tron, a 20 lutego 1530 roku dokonano jego uroczystej koronacji vivente rege – a więc za życia poprzednika.

Po raz pierwszy w dziejach Polska miała dwóch monarchów jednocześnie. Oniemiały podkanclerzy koronny Piotr Tomicki donosił bezpośrednio Bonie: „trudno opisać, jak wbrew oczekiwaniom szybko i zgodnie dokonała się pomyślna elekcja przyszłego króla!”. Z podziwu nie mógł wyjść także mąż Bony. W listach do małżonki wyrażał swoje najgłębsze zaskoczenie. I chyba też niezrozumienie. Nie mieściło mu się w głowie, że tak wielkich rzeczy mogła dokonać kobieta.

Źródło:

Więcej na temat zagmatwanych losów Bony Sforzy i Zygmunta Augusta dowiesz się z książki Kamila Janickiego pt. „Damy złotego wieku” (Znak Horyzont 2014). Artykuł powstał w oparciu o literaturę i materiały zebrane przez autora podczas prac nad książką.

 

KOMENTARZE (4)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Arkończyk

No nie! Mego ulubionego króla, tak błotem…

„Zygmunt Stary, jak zwykle krótkowzroczny i pozbawiony ambicji, twierdził, że August w zupełności zadowoli się Koroną i Litwą.”

„Także na Mazowszu, gdzie właśnie wymarła rodzima odnoga dynastii Piastów, indolencja króla uniemożliwiła nadanie tej cennej prowincji następcy tronu.”

„…podejmowane przez Bonę próby złączenia z Polską Pomorza Zachodniego.”

Jednak wybitni historycy całkiem inaczej oceniają tak i Starego jak i Bonę. Że spojrzę tylko w to co mam pod ręką, czyli Poczty królów i książąt…, jeden z 1978, a drugi 2003. W pierwszym H. Rutkowski stwierdza: „Monarcha wraz ze swymi doradcami prowadził politykę polską racjonalnie i realistycznie…”; w drugim uzupełniają M. Trąba i L. Bielski: „…rozerwanie kręgu nieprzyjaciół wokół państwa polsko-litewskiego było niewątpliwym sukcesem Zygmunta I i zażegnało widmo walki na kilka frontów…”
Oj żebyśmy mieli takich królów więcej później – szczególnie w XVII wieku, gdy wrogiem naszym był nieomal każdy bliższy i dalszy sąsiad…
Dodajmy, że to on – Zygmunt, a nie Bona, swymi trafnymi decyzjami „kadrowymi” „wykreował” wybitnych wodzów: Ostrogskiego i genialnego nie tylko wg nas ówczesnych Polaków, Tarnowskiego (ten szczególnie nie cierpiał Bony).

Co do Pomorza Zachodniego to ja jego obecny mieszkaniec, widzę lepiej całe awanturnictwo niejakiej Bony. O przyłączeniu tego regionu to mogliśmy może jeszcze myśleć, marzyć w 1433 r., gdy Jagiełło przy pomocy „sierotek” husyckich, zajął większość Nowej Marchii np. Choszczno, no i bez walki zdobył stolicę mojej gminy Stargard… A żywioł słowiański skutecznie naciskał na swych książąt w Wołogoszczy i Szczecinie na zbliżenie i sojusz z Polską.
100 lat później jednak większość poddanych książąt pomorskich włącznie z nimi samymi, była już zbyt mocno w tym szczególnie kulturowo, zniemczona. Takie sztuczne już wtedy połączenie z Polską tego regionu dałoby efekt odśrodkowo rozsadzającej nasz kraj, takiej obcej kulturowo typowej „piątej kolumny”. Zygmunt utrzymywał bardzo pokojowe kontakty z księstwami Pomorza Z. i bardzo o ich „dobrosąsiedzkość” dbał, tak aby nasz handel zbożem dominującym na rynkach europejskich (co do którego rzekomej małej skali i na tej stronie, wiele…) mógł omijać „Chłańsk”. Inkorporacja Pomorza – Szczecina, mogłaby się zatem zakończyć znacznie wcześniejszym, tak zabójczym przecież dla gospodarki Polski w XVII wieku, konfliktem za Szwecją lub Danią – odcięciem portu Szczecina barierą celną od Polski już w XVI, a nie dopiero w XVII wieku.
Eh ta Bona, tak jakbyśmy mieli mało wrogów!

A co do Mazowsza to warto wiedzieć co chciała rzeczona Bona naprawdę. Po pierwsze była jedną z dwóch głównych podejrzanych otrucia ostatnich książąt mazowieckich: Stanisława i Janusza III, którzy obaj zmarli „dziwnym trafem”” jak na zawołanie w wieku ledwie 24 lat, rzekomo w efekcie przyspieszonej „degeneracji” hulaszczym trybem życia…
Po drugie Bona chciała, aby Mazowsze było księstwem lennym, a nie częścią Polski!
A utrzymanie odrębności Mazowsza to zafundowanie sobie być może na setki lat, kolejnego elementu odśrodkowego, przedmiotu rozgrywek obcych mocarstw, którym do tej pory zresztą często ono – jako lenno, bywało. Gdyby więc nie twardy sprzeciw Starego i jego optowanie za inkorporacją, to Mazowsze być może nigdy nie byłoby integralną częścią Polski…
Zygmunt postępował bardzo racjonalnie: „Dla Zygmunta wcielenie do Korony Księstwa Mazowieckiego było nie tylko poważnym zastrzykiem środków finansowych, bowiem szlachta mazowiecka płaciła większe podatki niż koronna, ale ponosiła także większe ciężary wojskowe.” Osłabiało więc to pozycję szlachty w Koronie z którą, jej nadmiernymi uprawnieniami wobec monarchy, zawsze walczył.

A sama elekcja vivente rege, czym skutkowała? Ogromnym oporem szlachty (m. in. pierwszy rokosz – „wojna kokosza”, to tegoż efekt), która wymogła na królu wydanie statutów z 1530 oraz 1538, o jakże szkodliwych dla przyszłości Polski zasadach wolnej elekcji!!!
Za ambicje dynastyczne i związane z tym „klapki na oczach” Bony, zapłaciliśmy wolną elekcją na „chorych”, jak na tamte czasy, zasadach…

Prawda jest więc taką, że Polska Bonę (ale niż nie jej zdecydowanie bardziej „obywatelskiego” królewskiego męża) interesowała nieomal wyłącznie jako narzędzie do realizacji swojej polityki dynastycznej…

W polityce można mieć fantazje – nie twierdzę że nie – nawet w realizowaniu „niesłusznych” celów, ale nie można być fantastą (w tym przypadku fantastką oczywiście)!

A co do „zimna” w ówczesnej Polsce, to Bona nie miała na co narzekać. Szczególnie zimy w latach 1520-50 w Polsce, były w zdecydowanej części wyjątkowo łagodne, prawie jak w Pn Włoszech (taka krótka przerwa w tzw. małej epoce lodowcowej).

P.S. No i pilnujmy jednak by nazwiska (Tomicki) pisać z dużych liter, takie „literówki” nie powinny się zdarzać ;)

    Nasz publicysta | Anna Dziadzio

    Szanowny Panie Arkończyku, literówka została już poprawiona, dziękujemy za zwrócenie uwagi, jednak na przyszłość prosimy robić to przez – stworzony specjalnie w tym celu – formularz poniżej. Pozdrawiamy.

    Bartosz W.

    Istotnie tymi zabiegami o vivente rege dla Augusta to Bona właśnie zaszkodziła (i to bardzo). Nawet jeśli Zygmunt Stary nie wyszedłby z choroby i umarł, to i tak na Litwie Jagiellonowie sprawowali władzę dziedziczną, a dziedziczność Litwy właściwie gwarantowała wybór na króla polskiego. Lepiej by zrobiła starając się o zagwarantowanie sobie poczesnego miejsca w ewentualnej radzie regencyjnej. Było tak zresztą do połowy XVII w. w unii duńsko-norweskiej, gdzie władcy z rodu Oldenburgów mieli zapewnioną dziedziczność tronu w Norwegii, co z automatu gwarantowało elekcję w Kopenhadze. Za Jagiellonów był praktycznie identyczny mechanizm i niepotrzebnie królowa zaczęła mieszać w akurat tym temacie.

      Martyna

      Panie Bartoszu, jak pewnie Panu wiadomo, Bona swoje przeszła, wszędzie węszyła intrygi i nie dziwmy się – w końcu była Włoszką. Robiła to, co uważała za słuszne. Nienawidzę gdybania: „a co by było, gdyby Titanic wypłynął pół minuty późnej”, „gdyby zabić Konstantego”. Nie sprawdzimy. Nie znamy drogi góry lodowej, decyzji powstańców i carskich władz. Nic nie zmienimy.
      Pozdrawiam,
      Martyna

Zobacz również

Nowożytność

Wolne nie pozwalam, czyli liberum veto – służyło szlachcie do pogłębiania... anarchii

Symbol wolności, który pielęgnowała polska szlachta, prowadząc wielokrotnie do paraliżu decyzyjnego. W imię prywatnych interesów i powolnej destrukcji państwa.

11 czerwca 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Nowożytność

Tak wyglądał koniec Jagiellonów! Co przesądziło o upadku tej potężnej dynastii?

W szczytowym okresie Jagiellonowie byli jedną z najświetniejszych dynastii Europy. Jej przedstawicielom przytrafiały się jednak wpadki, które ostatecznie doprowadziły ten potężny ród do ponurego końca....

21 maja 2021 | Autorzy: Sławomir Koper

Nowożytność

Największe skandale epoki Jagiellonów

Król oskarżany o gwałty na małoletniej żonie, królowa obelżywie nazywana "maciorą wyczerpaną połogami". Nieślubne dzieci, morderstwa politycznych konkurentów i potajemne związki. Jakie były największe skandale...

9 marca 2019 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Nowożytność

7 powodów, dla których wstydziłbyś się pochodzić z dynastii Jagiellonów

Rozpusta. Przemoc. Pogarda. Przynależność do potężnej dynastii Jagiellonów miała wiele zalet, ale przysparzała także powodów do wstydu. Udowodnimy Ci to w 7 punktach.

23 września 2018 | Autorzy: Redakcja

Nowożytność

Katarzyna Telniczanka. Morawska mieszczka z którą polski król przez ponad dziesięć lat żył na kocią łapę

Dla Zygmunta Starego była więcej niż konkubiną. Żyli wspólnie, kochali się, mieli dzieci. Ten związek przetrwał wiele. Nie mógł jednak przetrwać królewskiej koronacji.

11 sierpnia 2018 | Autorzy: Kamil Janicki

Nowożytność

Barbara Zápolya. Być może jedyna polska królowa, którą mąż kochał szczerze, gorąco, wręcz bez pamięci

„Nasza miłość jest tak silna, że żadna odległość jej nie osłabi” – zapewniał Zygmunt Stary swoją pierwszą żonę, Barbarę Zápolyę. Kochał ja na zabój. Chyba...

4 marca 2018 | Autorzy: Kamil Janicki

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.