Ciekawostki Historyczne
Druga wojna światowa

Ile kosztowało życie w Auschwitz?

W jaki sposób można było przetrwać obóz zagłady? Ocaleni często wskazywali na odpowiednie cechy charakteru więźnia, jego zdrowie i tężyznę fizyczną. O losie potrafił przesądzić również kaprys fortuny. Szczęściu jednak można było pomóc – w piekle za drutami kolczastymi, ludzkie życie miało konkretną cenę.

Kto ma żarcie w obozie, ten ma siłę – wspominał w opowiadaniu „U nas w Auschwitzu” Tadeusz Borowski. Wszyscy więźniowie, wnioskując po śladowych racjach żywieniowych, skazani byli na powolną śmierć głodową. Oczywiście jeśli wcześniej nie powaliło ich wycieńczenie organizmu, choroba lub kaprys esesmana-sadysty.

Lurowata kawa na śniadanie, wodnista zupa z ziemniaczanymi łupinami na obiad, kilka kromek chleba, kawałek margaryny i kiełbasy na kolację – przy takich porcjach naturalnym jest, że każdy więzień, mający chęć przetrwania, musiał organizować jedzenie na własną rękę.

Dzika chęć utrzymania się na powierzchni, czyli zaspokojenia również i głodu, zrodziła handel. To znaczy: zrobię coś dla Ciebie, ale za pajdę chleba – wspominał Władysław Bartoszewski. – Poza tym nałogowi palacze oddawali jedzenie za papierosy i wykańczali się w ciągu kilku tygodni. Z powodu zeszkielecenia.

Obozowy pieniądz

Papierosy stanowiły nieoficjalną walutę. W wielu obozach istniały kantyny, w których więźniowie za przesłane im pieniądze mogli nabyć wyroby nikotynowe. Handlowano również przedmiotami, ubraniami. Jaki był przelicznik?

Szanse na przeżycie w Auschwitz rosły jeżeli słuchało się więźniów z dłuższym stażem. Na zdjęciu więźniowie obozu wyzwoleni przez Armię Czerwoną w styczniu 1945 roku (źródło: domena publiczna).

Szanse na przeżycie w Auschwitz rosły jeżeli słuchało się więźniów z dłuższym stażem. Na zdjęciu więźniowie obozu wyzwoleni przez Armię Czerwoną w styczniu 1945 roku (źródło: domena publiczna).

Jeden Polak zostawił wełniany pasiak. Zorganizowałem go, kiedy nikt nie patrzył. „Zorganizować” znaczy w obozie tyle, co ukraść. Więźniowie muszą to robić, żeby przeżyć – czytamy w powieści beletrystycznej „Szachy ze śmiercią”. Wprawdzie powieść oparta jest na fikcyjnej historii, jednak precyzyjnie oddaje realia obozowe.

– Co z nim zrobiłeś? – pyta Emil.

– Sprzedałem blokowemu z szesnastki. Za dwie racje chleba.

– To uczciwa cena.

Podwędzony wełniany pasiak mógł więc uratować lub też przedłużyć życie więźnia.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Luksusy w Kanadzie

Skąd brano przeróżne fanty i artefakty, które można było wrzucić na obozowy rynek? Miejscem pożądania wielu więźniów była tak zwana „Kanada”. To tam gromadzono wszelkie przedmioty i dobra znalezione przy transportowanych więźniach.

Praca przy rozładunku wagonów była niewdzięczna – ze środka wysypywały się nieraz trupy niemowląt, a wokół pociągu rozgrywały się sceny dantejskie, gdy nieświadomi jeszcze niczego przyszli więźniowie dostawali pierwszą lekcję upodlenia.

Były jednak wymierne profity – więźniowie garściami korzystali z przywiezionego jedzenia.

Borowski wspominał, jak wraz ze współwięźniami delektował się smakiem suszonych pomidorów. Strażnicy na ten proceder często przymykali oko. Zasada, którą poznajemy w innym opowiadaniu Borowskiego „Proszę państwa do gazu”, była prosta. „Kto weźmie złoto albo cokolwiek innego nie do jedzenia, będzie rozstrzelany jako złodziej własności Rzeszy!”

Kolejny transport dawał jednym więźniom szansę na przetrwanie, innym zaś możliwość realizowania interesów.

Aby mieć szanse na przetrwanie, już w pierwszych dniach pobytu w obozie należało wypracować „szósty zmysł, wykrywający zagrożenie”. Na zdjęciu selekcja nowo przybyłych więźniów do obozu w Birkenau (źródło: domena publiczna).

Aby mieć szanse na przetrwanie, już w pierwszych dniach pobytu w obozie należało wypracować „szósty zmysł, wykrywający zagrożenie”. Na zdjęciu selekcja nowo przybyłych więźniów do obozu w Birkenau (źródło: domena publiczna).

Parę dni obóz będzie żył z tego transportu, zjadał jego szynki i kiełbasy, konfitury i owoce, pił jego wódkę i likiery, będzie chodził w jego bieliźnie, handlował jego złotem i tłumokami – wspominał Borowski.

Zbawienny fach w ręku

Szansę na zdobycie jedzenia dawała też lepsza praca. Tu uprzywilejowani byli fachowcy – fryzjerzy, szewcy, zegarmistrzowie, kucharze, którzy za odpowiednią usługę otrzymywali jedzenie lub papierosy.

Lepiej wiodło się również członkom orkiestry obozowej i bokserom – przynajmniej od czasu, kiedy w obozach zaczęto regularnie organizować walki (więcej na ten temat pisaliśmy w innym naszym artykule). Dodatkowe porcje jedzenia dawały szerszy wachlarz możliwości na nieformalnym obozowym rynku.

Lepsi – to blokowi, sztubowi, pisarz blokowy, kapowie i fryzjer blokowy – wspominał autor „Pięciu lat kacetu”, Stanisław Grzesiuk. – Ci, których tu wymieniłem, brali dla siebie tyle misek zupy, ile było im potrzeba. Zupę te mogli niektórzy kupować za wieczorne porcje kiełbasy lub margaryny.

Usługi za przeżycie

Wielu więźniów musiało decydować się na tragiczny kompromis: szansę przeżycia i lepsze warunki egzystencji dawała upokarzająca praca i poniżające usługi. Na terenie obozów funkcjonowały na przykład tak zwane puffy, czyli, mówiąc krótko, domy publiczne.

Kobiety pracowały tam na precyzyjnie określonych warunkach, miały obowiązek obsłużyć dziennie odpowiednią ilość klientów (najczęściej od trzech do czterech). W zamian ich codzienność zdawała się być lepsza niż reszty więźniów.

Niejedna z Julii ma stałego adoratora i obok zapewnień o wiecznej miłości, o szczęśliwym wspólnym życiu po obozie słychać bardziej konkretne dane dotyczące mydła, perfum, jedwabnych majtek i papierosówopisuje Borowski.

W takich spartańskich warunkach mieszkali więźniowie. Nic zatem dziwnego, że dobra organizacja była podstawą przeżycia w Auschwitz-Birkenau (fot. Ealdgyth; lic. CC BY-SA 3.0).

W takich spartańskich warunkach mieszkali więźniowie. Nic zatem dziwnego, że dobra organizacja była podstawą przeżycia w Auschwitz-Birkenau (fot. Ealdgyth; lic. CC BY-SA 3.0).

Niewiele wspomina się również o młodych chłopcach, którzy trafiali pod opiekę tzw. prominentów obozowych. Stanisław Grzesiuk pisał, że w wyniku tej opieki byli ładnie ubrani, zawsze dobrze odżywieni i przeznaczeni do lekkiej pracy. W zamian dostarczali wpływowym opiekunom rozkoszy seksualnych. Taka również była cena przeżycia w obozie śmierci.

Korupcja daje nadzieję

Choć niejednokrotnie pisano o wprost obsesyjnym przywiązaniu Niemców do porządku, to jednak wielu więźniów nie przetrwałoby obozowego piekła, gdyby nie wszechobecna korupcja. Skorumpować dawali się wszyscy – od komendantów, poprzez esesmanów, aż po podrzędnych kapo. Stawki bywały różne.

W powieści „Szachy ze śmiercią” zacytowana jest historia grupy więźniów, dla których jedyną szansą na przetrwanie było spędzenie kilku dni w szpitalu. Jedna paczka papierosów – tyle wystarczyło, aby rozwiać wątpliwości lekarza obozowego.

Podobna stawka – w prawdziwym życiu – prawdopodobnie uratowała życie przyjacielowi Grzesiuka, Stefanowi.

Stefan kiedyś w pogoni za żarciem zapuścił się z wiaderkiem od marmolady w ogród SS. Przyłapał go kapo ogrodników. Nie bił go, lecz tylko zapisał numer i odebrał pomidory  – czytamy w „Pięciu latach kacetu”. – Kapo wiedział co robi. Tego dnia było wydawanie papierosów. Wieczorem Stefan  dał mu 10 cygar i kapo zniszczył kartkę z zapisanym numerem.

Najwyższa stawka – wykup

Ludzkie życie mogło mieć jednak o wiele większą cenę. W tym przypadku nie chodziło już o uniknięcie kary, załatwienie kolejnej porcji jedzenia czy przetrwanie dnia w obozie.

Zwolnienia z Auschwitz zdarzały się rzadko i to głównie w pierwszych latach istnienia obozu, ale jednak się zdarzały. Napomykają o tym chociażby Raporty Pileckiego.

Zwolnionych z Auschwitz był minimalny procent. Byli to przeważnie koledzy z łapanek warszawskich, których rodziny wykupywały za pieniądze, przez różnych pośredników, nieraz trafiając na szantażystów i szarlatanów. Lub też rodziny, które miały własne chody w konsulatach państw obcych, a nawet na Alei Szucha.

Z obozu zwolniony był między innymi Władysław Bartoszewski, jak również reżyser teatralny Leon Schiller. W przypadku tego drugiego mówi się o konkretnej stawce, 12 tysiącach złotych, które zapłaciła za niego siostra.

Proceder był z jednej strony efektywny, z drugiej ryzykowny. Wokół rodzin kręciło się mnóstwo kombinatorów i drobnych cwaniaczków, chcących wyłudzić pieniądze. Ponadto, złożenie propozycji korupcyjnej nieodpowiednim osobom, groziło drakońskimi karami. To był czas wojny. Człowiek nieustannie stąpał po bardzo cienkiej linii. I nieraz zmuszony był ją przekraczać.

Bibliografia:

  1. John Donoghue, Szachy ze śmiercią, Świat Książki, 2016.
  2. Tadeusz Borowski, U nas w Auschwitzu, Wydawnictwo Literackie, 1980.
  3. Tadeusz Borowski, Proszę państwa do gazu (wybór opowiadań), Sara, 2015.
  4. Władysław Bartoszewski, Piotr M.Cywiński, Marek Zając, Mój Auschwitz, Znak, 2010.
  5. Stanisław Grzesiuk, Pięć lat kacetu, Książka i Wiedza, 2013.
  6. Adam Cyra, Rotmistrz Pilecki. Ochotnik do Auschwitz, wyd. RM, 2014.

Zobacz również

Druga wojna światowa

Ruch oporu w Auschwitz

W Auschwitz pod nosem Niemców prężnie działały konspiracyjne organizacje więźniów. Jedną z nich założył Witold Pilecki. Chciał zorganizować w obozie powstanie.

15 listopada 2022 | Autorzy: Teresa Kowalik

Druga wojna światowa

„Bij go! Bij Niemca”. Tadeusz Pietrzykowski – pierwszy mistrz bokserski KL Auschwitz

Pół bochenka chleba i kostka margaryny – taką nagrodę Tadeusz Pietrzykowski otrzymał za swój pierwszy pojedynek z niemieckim kapo w KL Auschwitz. Potem były kolejne....

22 września 2020 | Autorzy: Maria Procner

Druga wojna światowa

„Czysty surrealizm i makabreska”. Czy istniało coś takiego, jak… rozrywka w Auschwitz?

"Na głowie kapelusz – czyli miska, w ręku ciupaga – czyli chochla. Tańczył, krzesał, drobił, chodził, pokrzykiwał, podśpiewywał". Czy to obrazek z góralskiego teatrzyku? Nie. To...

12 lutego 2017 | Autorzy: Mateusz Zimmerman

Druga wojna światowa

Humor krematoryjny. Z czego żartowali więźniowie Auschwitz?

Sterta ślimaków sprzedana zbajerowanemu zarządcy kantyny. Trup podrzucony do łóżka masowemu mordercy. Śmiech. Ale tylko i wyłącznie śmiech przez łzy.

1 stycznia 2017 | Autorzy: Anna Winkler

Druga wojna światowa

Cztery niesamowite sposoby na przetrwanie obozu koncentracyjnego, w które nie będziesz w stanie uwierzyć

Pojedynek woli, próba zaradności czy nadzwyczajny uśmiech losu? Ci ludzie zachowali życie pomimo wieloletniego pobytu w obozach śmierci. Jakim cudem im się to udało?

29 września 2016 | Autorzy: Katarzyna Krzyżak

Druga wojna światowa

„Mengele nie mógł w to uwierzyć”. Najlepsza akuszerka w Auschwitz

Obóz koncentracyjny w Auschwitz kojarzy nam się wyłącznie ze śmiercią i kominami krematoriów. Tymczasem za drutem kolczastym zaczynało się też życie, a najlepsza obozowa akuszerka...

27 września 2016 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

KOMENTARZE (4)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

iza

Hm… w jednym artykule czytam, iż kobiety z puffu miały do obsluzenia od 4-8 mężczyzn każdego wieczoru, a w innym, że między 4 a 6… gdzie spójność?

    Nasz publicysta | Anna Dziadzio

    Droga izo, w powyższym tekście mowa jest o ilości klientów do obsłużenia, natomiast, co do drugiego tekstu, prawdopodobnie chodzi Pani o ten: https://ciekawostkihistoryczne.pl/2018/04/13/w-auschwitz-funkcjonowal-dom-publiczny-dlaczego-tak-trudno-nam-o-tym-mowic/, w którym mowa jest o „czterech do ośmiu stosunków”. Jeśli być dosłownym – z jednym klientem można odbyć więcej niż jeden stosunek ;) Natomiast średnia ilość klientów może wahać się w zależności od literatury, na której oparł się dany Autor tekstu. Tak jak niespójne są dotąd nawet liczby zamkniętych chociażby w krakowskim getcie – tak i tu, w zależności od ilości prostytutek i roku branego pod uwagę, liczby mogą się wahać. Pozdrawiamy i gratulujemy spostrzegawczości :)

Grażyna

„Lurowata kawa na śniadanie, wodnista zupa z ziemniaczanymi łupinami na obiad, kilka kromek chleba, kawałek margaryny i kiełbasy na kolację” – tak opisuje obozowe „menu”Grzesiuk, w innych obozach było dużo gorzej

Michał

Szanowny Panie Redaktorze.
Uważam, że dodawanie wspomnień Pana Stanisława Grzesiuka, w kontekście K.L. Auschwitz, jest wprowadzaniem Czytelników w błąd. Otóż, Stanisław Grzesiuk nigdy nie był więźniem tego obozu koncentracyjnego. Przeszedł przez gorsze chyba piekło, w obozach w Niemczech i Austrii (Dachau, Mauthausen i Gusen), których w żaden sposób nie można porównać do Oświęcimia…
Pozdrawiam i życzę miłego końca tygodnia..;)

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.