Ledwie Chrobry przejął pełnię władzy po swoim ojcu, a już stanął twarzą w twarz z bandą uzbrojonych po zęby zbirów. Tylko cudem uratował skórę. On nigdy nie dowiedział się kto był architektem spisku. Po tysiącu lat najwyższa pora poznać odpowiedź.
Był sierpień 1002 roku i polski książę Bolesław przebywał w Merseburgu. Niedawno zupełnie niespodziewanie umarł sprzymierzony z nim cesarz Otton III. Miał niespełna dwadzieścia dwa lata. Nie miał natomiast ani żony, ani dzieci.
Jak zwykle w takich przypadkach doszło do politycznej zawieruchy i wojny domowej. Dopiero po paru miesiącach na niemieckim tronie rozsiadł się książę bawarski Henryk – syn aż nazbyt dobrze znanego Piastom awanturnika i tchórza, Henryka Kłótnika. Człowieka, który dwa razy wciągał Mieszka I w wojny domowe w Niemczech. Każdorazowo z fatalnym skutkiem.
Nowy król nie był idealistą ani naiwniakiem. W niczym nie przypominał młodego i niedoświadczonego Ottona III. Swojego ojca zresztą też. Uprawiał Realpolitik w najczystszej postaci, a księcia Bolesława darzył głęboką niechęcią. Mimo to spotkał się z nim w Merseburgu, próbując korzystnie ułożyć stosunki ze wschodnim sąsiadem. Polski władca opuścił zjazd z bogatymi darami i uśmiechem na twarzy.
Ten ostatni zaraz jednak zniknął, ustępując miejsca grymasowi zaskoczenia. A może nawet strachu.
Książę bierze nogi za pas
Bolesław podróżował z niewielkim orszakiem. Nie wypadało jeździć na negocjacje z prawdziwą armią, a zresztą w granicach Niemiec bezpieczeństwo gwarantował mu gospodarz, czyli król Henryk II. Z pozoru nie było żadnych powodów do obaw.
Kawalkada zmierzała właśnie do bram grodu, wojownicy byli radośni i rozluźnieni. Niespodziewanie i to niemal w sąsiedztwie pałacu drogę zagrodziła im grupa uzbrojonych po zęby mężczyzn. To nie byli wartownicy ani żołnierze króla. Było ich jednak całe mrowie i bez słowa rzucili się do ataku. Nim Bolesław się spostrzegł, rozpoczęła się rzeź.
Trupem legło wielu żołnierzy towarzyszących Piastowi. On sam pospiesznie oszacował szanse i rzucił się do ucieczki. Uratował skórę dzięki szczęśliwemu zrządzeniu losu. Odprowadzał go dobrze znający Merseburg Bawar, Henryk ze Schweinfurtu. W chwili zagrożenia momentalnie wskazał drogę do innej bramy, którą bez ceregieli wyważono. Książę był bezpieczny.
Nieznani sprawcy
Sprawców zamachu na jego życie nigdy nie wykryto. Wśród historyków przeważa pogląd, że atak został zlecony przez króla Henryka. Takie wytłumaczenie budzi jednak wątpliwości.
Nowy niemiecki władca nigdy nie obawiał się kontrowersyjnych i ryzykownych decyzji. Miał jednak głowę na karku. Organizując zamach w samym Merseburgu, musiał liczyć się z tym, że oskarżenie padnie właśnie na niego.
W interesie króla już prędzej leżał atak na samotnym leśnym trakcie, który łatwo dałoby się zrzucić na pogańskich Słowian. Znane są inne spiski, których (przypuszczalnym) inicjatorem był właśnie Henryk. I trzeba podkreślić, że za każdym razem subtelnie zacierał ślady lub zrzucał winę na podstawionych figurantów.
Zamachowiec z doświadczeniem
Nawet, gdy w brutalnym i niehonorowym mordzie zginął jego jedyny poważny konkurent do władzy, książę Ekkehard, Bawarczyk rozegrał sprawę tak, że oficjalnie nikt nie mógł go o nic podejrzewać. Z drugiej strony – zadbał, by cała wierchuszka państwa drżała na samą myśl o rzuceniu mu rękawicy.
Także w konflikcie z Bolesławem Henryk byłby zdolny do dużo bardziej przebiegłego i przemyślanego postępowania. Głupi zamach zwyczajnie nie był w jego stylu. A zresztą – żaden zamach na Piasta nie było, bo na dobrą sprawę w 1002 roku nie było powodów, by zabijać Bolesława.
Polski władca był dla króla Henryka pewnym utrapieniem. Ale na pewno nie śmiertelnym wrogiem, którego trzeba za wszelką cenę zlikwidować. Jeszcze nie teraz.
Winny jest ten, kto odniósł korzyść
Istnieje alternatywne wytłumaczenie. Jeśli zamach zleciła zupełnie inna osoba, to Merseburg wręcz powinien nasuwać jej się jako idealna lokalizacja. I to właśnie dlatego, że w tym miejscu głównym podejrzanym musiał zostać król.
Stara rzymska sentencja mówi: winny jest ten, kto odniósł korzyść. Tymczasem nietrudno wskazać, kto najwięcej zyskałby na przedwczesnym zgonie Bolesława. O jego śmierci marzyli przede wszystkim Oda i jej synowie.
Druga żona Mieszka miała za sobą kilkuletnią, brutalną wojnę domową z pasierbem. Wiele wskazuje na to, że w toku konfliktu Bolesław posuwał się do najbardziej bestialskich i bezwzględnych środków, byle tylko zjednoczyć kraj w swoich rękach. Z pomocą małżonki, Emnildy, zaatakował najbliższą rodzinę macochy.
Doprowadził do uwięzienia jej rodzonej siostry, Matyldy. A kiedy mimo to Oda nie zgodziła się na bezwarunkową kapitulację – kazał zabić męża więźniarki i prawdopodobnie zagroził, że następna będzie sama Matylda. Dopiero to skłoniło Odę do opuszczenia kraju. W jej sercu nadal jednak płonął gniew.
Zachowane źródła sugerują, że ledwie Oda przekroczyła granicę Niemiec, a już zapomniała o swojej wendecie i pożegnała się z żądzą władzy. Wszystko, co wiadomo o jej wcześniejszych rządach i niepohamowanej ambicji każe szczerze wątpić w to, że pozostała kompletnie bezczynna. Już prędzej – wyczekiwała na idealny moment do ataku. Nastąpił on właśnie w 1002 roku.
Urodzony następca
Najstarszy syn Ody, wygnany razem z nią Mieszko, był już dorosłym mężczyzną, gotowym wziąć na siebie obowiązki wodza, a nawet władcy.
Bolesław miał wprawdzie własnych potomków, ale jego zejście ze sceny pozwoliłoby na nowo rozpętać wojnę o władzę. Tym razem Oda miałaby przeciw sobie tylko młodą wdowę i dwunastoletniego młokosa, Mieszka Lamberta. Bez wątpienia wierzyła, że takiej walki nie dałoby się przegrać.
Zresztą – przykłady z sąsiednich krajów pokazują, że kierowała nią chłodna kalkulacja, a nie wyłącznie pragnienie zemsty.
Powrót Ody do kraju po śmierci Bolesława był jak najbardziej prawdopodobny. W Czechach, gdzie rozgrywały się podobne wydarzenia, „zdjęci skruchą” dworzanie rzeczywiście odwołali z wygnania starą królową i jej synów, kiedy tylko zmianie uległy warunki polityczne.
Działo się to mniej więcej w tym samym czasie i tam też nie obeszło się bez rozlewu krwi.
Ostatnie rozdanie
Oda miała jednak znacznie mniej szczęścia od swojej czeskiej koleżanki, księżnej Emmy. Zamachowcy zawiedli, a o kolejnych próbach targnięcia się na życie Bolesława nic nie słychać.
Jeśli ktoś rozwikłał tajemnicę ataku, to chyba tylko dysponujący siatką szpiegów i donosicieli król Henryk II. Posunięcia Ody na pewno nie napawały go radością, bo przecież ucierpiała przede wszystkim jego własna reputacja. Cały kontynent wierzył, że właśnie on targnął się na życie Piasta.
Rozczarowanie i nieufność władcy względem obalonej polskiej księżnej tłumaczyłyby, dlaczego na zawsze skreślił jej osobę z repertuaru swoich politycznych środków. Nie wykorzystywał margrabianki w konfliktach z Bolesławem i nie próbował niczego ugrać na jej nieszczęściu. Rola dziejowa Ody wyczerpała się.
Źródła:
Artykuł powstał w oparciu o literaturę i materiały zebrane przez autora podczas prac nad książką „Żelazne damy. Kobiety, które zbudowały Polskę”.
- Grabski A.F., Bolesław Chrobry 967–1025, Warszawa 1970.
- Korta W., Milsko i Łużyce w polityce pierwszych Piastów, „Sobótka”, t. 2 (1990).
- Matla-Kozłowska M., Początki Państw. Czechy, Poznań 2014.
- Pleszczyński A., Niemcy wobec pierwszej monarchii piastowskiej (963–1034). Narodziny stereotypu, Lublin 2008.
- Pleszczyński A., Początek rządów Bolesława Chrobrego [w:] Viae historicae. Księga jubileuszowa dedykowana Profesorowi Lechowi A. Tyszkiewiczowi w siedemdziesiątą rocznicę urodzin, Wrocław 2001.
- Sikorski D.A., Kościół w Polsce Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Rozważania nad granicami poznania historycznego, Poznań 2013.
- Strzelczyk J., Bolesław Chrobry, Warszawa 2014.
- Thietmar, Kronika Thietmara, przekł. M.Z. Jedlicki, Kraków 2012.
- Wiszewski P., Domus Bolezlai. W poszukiwaniu tradycji dynastycznej Piastów (do około 1138 roku), Wrocław 2008.
- Wojciechowski Z., Patrycjat Bolesława Chrobrego, „Roczniki Historyczne”, t. 18 (1949).
- Zakrzewski S., Bolesław Chrobry Wielki, Lwów 1925.
KOMENTARZE (13)
Na drugiej stronie artykułu jest błąd. Jest „karze” (w znaczeniu wymierzać karę) zamiast „każę”.
Dziękujemy, już poprawione. Na przyszłość proszę korzystać w takich sytuacjach z formularza zgłoś literówkę lub błąd ortograficzny, który znajduje się m.in. u samego dołu strony.
No. Pan autor to na siłę chce zaistnieć w świecie tych co piszą historię. Jak jego Oda. A pan autor to doczytał ze źródeł jak umarł wspomniany władca? Tacy ludzie będą uczyć nasze dzieci historii? Mam nadzieję że jednak nie
A czy pan autor komentarza to doczytał artykuł? Bo dotyczy on bardzo znanego nieudanego zamachu na Bolesława, który miał miejsce na początku jego panowania…
Doczytał, doczytał. Nie ma związku między tym zamachem, sytuacją a otruciem(sic!) Bolesława? Wiem wiem napiszecie zaraz że to z palca wyssane. Ale tak samo realne jak kwestia Ody :-)
Drogi czytelniku, żartem odpowiem, że po latach pisania książek już ambicje w typie „zaistnienia w świecie piszących o historii” raczej mi przeszły. Tak to już jest, że po stu tysiącach egzemplarzy książek ze swoim nazwiskiem przechodzą. Może to być zaskakujące, ale czasem człowiekowi chodzi po prostu o opowiedzenie interesującej historii. I dowiedzenie się czegoś oraz przekazanie tej wiedzy.
I o tej historii oraz interpretacjach zawsze chętnie podyskutuję. Ale jak tu dyskutować jeśli Pan zaczyna od docinków i ataków? I jeśli odnosi się Pan do tematu, którego w artykule nie ma i który nic z artykułem nie ma wspólnego?
Jeżeli 1002 r. jest początkiem panowania Bolesława Chrobrego, to ja gratuluję wiedzy historycznej…
A był? Bo w tekście jedyne wzmianki o 1002 roku dotyczą… po prostu wydarzeń z tego roku. Zjazdu w Merseburgu, zamachu na Chrobrego. Zapraszamy do uważnej lektury :).
Do szału mnie doprowadza opowiadanie przez wasz portal bajek z zakresu historii państwa pierwszych Piastów. Jakieś dowody ? źródła ? A co niby Oda miała do powiedzenia 10 lat po wygnaniu z Polski ? W tamtych czasach to była cala epoka… Kto miałby popierać taki zamach stanu w Polsce ? Skąd wiadomości o tych licznych zamachowcach nie wspominając już o licznych ofiarach po polskiej stronie ?…LITOŚCI… . Nie naciągajcie historii bo się prof.Labuda przewraca w grobie!
„Skąd wiadomości o tych licznych zamachowcach nie wspominając już o licznych ofiarach po polskiej stronie”
Wystarczy uważnie przeczytać kronikę Thietmara. Wystarczy poczytać niemiecką literaturę na temat ówczesnego systemu władzy i licznych spisków tej epoki oraz ich realizacji. Wystarczy zajrzeć do prac wybitnych historyków, którzy mają tą przewagę nad nieodżałowanym Labudą, że wciąż żyją, mają dostęp do nowych badań i interpretacji. Można też po prostu zacząć…. od bibliografii artykułu. Albo bibliografii i przypisów książki – jest tego łącznie około 50 stron.
Pokusiłem się panie Kamilu o przeczytanie. Nadal mam wątpliwości co do sprawstwa kierowniczego opisywanego zamachu. Faktem jest, że to Oda odniosłaby największe korzyści, ale teza o Niemcach jako kierujących próba zamachu nie jest w kij dmuchał. Dlaczego, otóż cesarz skorzystałby na chaosie po śmierci Chrobrego i mógłby próbować osadzić „swojego” człowieka. Artykuł mi się podobał.
Teza o tym, że Oda organizowała zamach na Bolesława Chrobrego jest interesująca. Tylko czy ona jeszcze posiadała wpływy w tym czasie np. na dworze cesarskim? Jeśli się nie mylę, ani Otton III ani Henryk II nie interweniowali w jej sprawie. Chrobry szybko po smierci ojca opanował tron i wypędził Odę i jej synów, Oślepił jej zaufanych Odylena i Przybywoja. Po zamachu zdecydowanie pogorszyły się relacje. Doszło do długotrwałych wojen z cesarzem. Thietmar pisał, że Chrobry sądził, że zamach był pomysłem cesarza i że w tej sprawie Chrobry się mylił.
Napisane z nerwem, ciekawie, w sposób budzący emocje. Niemniej tytuł publikacji (jak zresztą pozostałych historycznych książek pana Kamila) winien brzmieć „Baśnie piastowskie”. :)