Rosyjski prezydent do dzisiaj nie może przeboleć rozpadu ZSRR. Efekty widzimy zaraz za naszą wschodnią granicą. Aby zrozumieć dzisiejszą wojnę w Donbasie, trzeba cofnąć się w czasie do ostatnich dni sowieckiego imperium.
18 marca 2014 roku. Władymir Putin wygłasza przemówienie z okazji aneksji Krymu. Jego słowa chwytają za serce rzesze Rosjan:
ZSRR się rozpadł. (…) I kiedy Krym nagle znalazł się w innym państwie, Rosja poczuła, że nie tylko ją okradziono, ale też ograbiono. (…) A państwo rosyjskie, co z nim? No co, Rosjo? Spuściłaś głowę, pogodziłaś się z tym i przełknęłaś hańbę.
Dla słuchaczy było jasne, że teraz Rosja jest już gotowa do zmazania tamtej hańby, a pierwszym do tego krokiem było odzyskanie „skradzionego” półwyspu. Któż był jednak sprawcą owego upokorzenia sprzed blisko ćwierćwiecza? Odpowiedź może się wydawać zaskakująca.
Ostatnie konwulsje „imperium zła”
W nocy z 18 na 19 sierpnia 1991 roku w Moskwie doszło do zamachu stanu. Twardogłowi komuniści nie zamierzali dłużej tolerować postępującej demokratyzacji. Tak samo niedopuszczalna była dla nich stopniowa utrata kontroli Kremla nad poszczególnymi republikami związku, które coraz bardziej zdecydowanie dążyły do samodzielności.
Źle przygotowany i nieudolnie przeprowadzony, pucz pod przywództwem Giennadija Janajewa załamał się już po kilku dniach. Jego skutki były odwrotne od zamierzonych. Władze centralne ZSRR, uosabiane przez Michaiła Gorbaczowa, zostały zmarginalizowane, a rozpad imperium stawał się coraz bliższy.
Najważniejszą osobą w państwie został Borys Jelcyn – prezydent największej z republik związkowych, czyli Rosji. O dalszym rozwoju wypadków miały już decydować relacje między poszczególnymi republikami, z pominięciem nadrzędnych organów państwowych Kraju Rad. Kluczowe okazały się stosunki na linii Kijów – Moskwa. A te właśnie nabrały dużego przyspieszenia.
Ukraińskie ambicje – rosyjski koszmar
24 sierpnia, zaledwie trzy dni po zakończeniu moskiewskiego puczu, parlament Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej ogłosił niepodległość. Wprowadzenie tej deklaracji w życie uzależniono od wyniku referendum zaplanowanego na 1 grudnia.
Tego samego dnia Jelcyn uznał niepodległość państw bałtyckich, nie zamierzał jednak robić niczego podobnego w przypadku Ukrainy! Wręcz przeciwnie, jego sekretarz prasowy odczytał dziennikarzom oświadczenie, w którym niemal wprost zagrożono władzom w Kijowie rewizją granic.
Skąd tak ostre stanowisko? Teraz, kiedy prezydent Rosji wygrał rywalizację z Gorbaczowem, w jego najlepszym interesie leżało zahamowanie dezintegracji Związku Radzieckiego. Serhii Plokhy wyjaśnia w książce „Ostatnim imperium”, że Jelcyn i jego doradcy nie było gotowi na odpadnięcie kolejnych republik „ani psychicznie, ani w sensie politycznym”.
Pogodzili się z utratą krajów bałtyckich, liczyli, że republiki środkowoazjatyckie przestaną domagać się subsydiów od centrum, lecz nikomu w otoczeniu Jelcyna nie przyszło nawet do głowy, że mogliby utracić słowiańską Ukrainę – był to scenariusz rodem z koszmaru.
Referendalny nokaut
Początkowe groźby Jelcyna okazały się pustymi słowami i już dwa dni później zaczęto się z nich wycofywać. Rosjanie próbowali nakłonić Ukraińców do pozostania w związku z Rosją i pozostałymi republikami: Wy, Ukraińcy, nawet nie myślcie o tym, żeby odrywać się od Rosji: jesteśmy przecież jednością – mówił mer Leningradu Anatolij Sobczak.
W Kijowie nikt nie chciał o tym słuchać. Decydującą rolę odgrywał tam ambitny komunistyczny aparatczyk Łeonid Krawczuk, któremu marzyła się prezydentura niepodległej Ukrainy uzyskana w demokratycznych wyborach. Miały się one odbyć wraz z niepodległościowym referendum. Kiedy w listopadzie przywódcy republik negocjowali nowy traktat związkowy, Krawczuk nawet nie przyjechał na rozmowy.
Wyniki grudniowego referendum zaskoczyły wszystkich. 90,32% głosujących opowiedziało się za niepodległością przy frekwencji wynoszącej 84%. Nawet na Krymie, w Odessie i w Donbasie przeważyli zwolennicy pełnej niezależności. Krawczuk wygrał wybory prezydenckie i nagle okazało się, że Związek Radziecki znajduje się na jego łasce i niełasce.
Czytaj także: Memorandum Budapesztańskie. Największy błąd Ukrainy po 1991 roku?
Krawczuk dyktuje warunki
W nowej sytuacji Krawczuk i Jelcyn spotkali się 7 grudnia w Wiskulach w Puszczy Białowieskiej. Gospodarzem był Stanisłau Szuszkiewicz, przewodniczący Rady Najwyższej Białoruskiej SRR, a więc głowa tego kraju. Przywódcy państw-założycieli ZSRR zamierzali zdecydować o jego dalszych losach.
Jelcyn przywiózł ze sobą propozycje wypracowane w listopadzie w Nowo-Ogariowsku. Zakładały one powołanie konfederacji państw pozbawionej wspólnej konstytucji, ale z jednym prezydentem wyłanianym w wyborach powszechnych. Krawczuk odrzucał jednak traktat związkowy w jakiejkolwiek formie i odmawiał rozmowy o wzajemnej integracji. Butnie pytał Jelcyna:
Kim pan będzie, jak pan wróci do Rosji? Ja wrócę do siebie jako prezydent wybrany przez społeczeństwo, a pan jaką będzie pełnił rolę – podwładnego Gorbaczowa, tak jak przedtem?
W końcu zaczęto szukać innej formuły porozumienia. Rosyjscy i białoruscy eksperci przez cały noc pracowali nad nowym dokumentem, o powołaniu Wspólnoty Demokratycznych Państw. Rano Ukraińcy zaproponowali zamianę nazwy na Wspólnotę Niepodległych Państw i wydawało się, że za chwilę pozostanie jedynie złożyć podpisy. Krawczuk znów był jednak innego zdania.
Ukraiński prezydent zachował się, jak gdyby żadnego projektu nie było, chwycił długopis, kartkę papieru i oznajmił, że sam będzie spisywał porozumienie, w czasie bezpośrednich negocjacji z Jelcynem i Szuszkiewiczem. W ciągu kilku godzin zdecydowano o rozwiązaniu ZSRR i powołaniu WNP, której członkowie deklarowali współpracę polityczną, ekonomiczną i kulturalną. Konkretów zabrakło.
21 grudnia 1991 roku w Ałma-Aty do Wspólnoty dołączyły również Kazachstan, Kirgistan, Mołdawia, Turkmenistan, Uzbekistan, Tadżykistan, Armenia i Azerbejdżan. Powołano Radę Prezydentów i Radę Premierów, miały one jednak odgrywać jedynie funkcje „koordynujące”. I tym razem Krawczuk nie dopuścił do powstania żadnych organów centralnej władzy czy też jednego obywatelstwa dla wszystkich republik.
Niezbędna Ukraina
Dlaczego jednak Jelcyn i przywódcy pozostałych republik pokornie ustępowali przed uporem Ukraińców? Jeśli nawet nie można ich było zmusić do uległości, dlaczego ich nie zignorowano? Przyczyny wyjaśnia wspomniany już Serhii Plokhy:
Ani Gorbaczow, ani Jelcyn nie wyobrażali sobie Związku bez Ukrainy. Była to druga po Rosji najludniejsza i najbogatsza republika. Kierownictwo rosyjskie, już wcześniej niechętne dalszemu łożeniu na imperium, z całą pewnością nie zamierzało utrzymywać go bez pomocy Ukrainy. Poza tym (…) Rosja potrzebowała słowiańskiej Ukrainy jako przeciwwagi dla republik środkowoazjatyckich.
Istnienie związku nie było możliwe bez udziału Rosji, dla niej zaś niezbędny był akces Ukrainy. W Moskwie zakładano jednak, że WNP to rozwiązanie jedynie przejściowe, na jakieś 20 lat. Po tym czasie odbudowana potęga gospodarcza i polityczna Federacji miała sprawić, że państwa byłego ZSRR same powrócą do macierzy.
Formą realizacji tych planów jest powstanie w 2014 roku Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, mającej być alternatywą dla Unii Europejskiej. I tak jak w 1991 roku, również teraz władze rosyjskie uznawały, że nowa forma reintegracji nie będzie sukcesem, jeśli nie będzie w niej uczestniczyć Ukraina. To dlatego ukraińskie plany stowarzyszenia z UE i wydarzenia na kijowskim Majdanie spotkały się z tak drastyczną reakcją Putina.
Na początku lat dziewięćdziesiątych utrzymanie imperium okazało się dla Rosji zbyt drogie i jest takie do dziś. Putin jest więc do pewnego stopnia szczery, gdy zaprzecza, że zmierza do jego odbudowy. Zapomina jednak dodać, że Moskwa znalazła po prostu tańsze i niewiele mniej skuteczne sposoby kontroli nad „bliską zagranicą”, jak nazywany jest cały obszar postsowiecki.
Źródło:
Serhii Plokhy, Ostatnie imperium. Historia upadku Związku Sowieckiego, Znak Horyzont, Kraków 2015.
KOMENTARZE (15)
Chlopcze,nic nie wiesz o Ukrainie,Putinie i calym tym koflikcie.Osobiście wstyd mi ,bo lubie ciekawostki historyczne,ze artykuł promujacy jakiegos ukarińskiego nacjonalistę ,majacy tak bezkrytycznie marny poziom jest publikowany wlasnie tutaj.A to znaczy,ze panowie z ciekawostek poszli na komercje i nie widza nic złego w tym ,ze podobne bzdury sa publikowane.Wstyd p.Kamilu i p.Rafale.No chyba ,ze panowie identyfikujecie sie z tymi pogladami,to w takim razie należy Wam wspolczuc ze dajecie sie kupic na te nedzne kłamstwa Poroszenki i jego pobratyńców.Czy z ostatnim pogladem Poroszenki,który próbował sprzedac Europie Zachodniej info,ze to Putin wywołał naplyw uchodzców do Europy tez sie identyfikujecie?
We własnym kraju Poroszenko ma juz mniej niz 15%poparcia spoloczenstwa.Ma fabryki w Rosji,które placa podatki w Rosji-czy to nie dziwne?
Panie Andrzeju, dziękuje za Pański komentarz. Jak Pan wie – bo przecież znamy się i współpracujemy od lat! – szanuję różnice opinii. W każdym medium, jakim miałem przyjemność kierować, dokładałem starań, by teksty prezentowały różne punkty widzenia i różne interpretacje faktów. Także w „Ciekawostkach historycznych” dajemy publicystom pełne prawo do zaprezentowania swojego spojrzenia na określony temat. Na ile tylko jesteśmy w stanie, staramy się prowadzić portal historyczny dla każdego – a nie portal „prawicowy” albo „lewicowy”.
W kwestii powyższego artykułu trudno mi się wypowiadać, ponieważ nie miałem jeszcze okazji czytać książki Pana Plokhy’ego. Nie znam całej jego argumentacji, ani przytaczanych szczegółów, wolę natomiast nie dyskutować na tematy, w których brakuje mi wystarczającej wiedzy.
Pozwoli Pan, że nawiążę też do Pańskiego tekstu poświęconego Ukrainie. Pamiętam, że przeczytałem go z wielkim zainteresowaniem, a także – że dyskutowaliśmy o nim telefonicznie. Jedynym powodem, dla którego nie opublikowaliśmy tego felietonu był jego zakres tematyczny. Artykuł dotyczył bieżącej sytuacji politycznej, a nie historii. Po prostu wykraczał poza zakres naszego portalu – co do zasady staramy się nie publikować tekstów dotyczących okresu późniejszego niż lata 90. XX wieku. To jeszcze nie historia.
Pozdrawiam Pana jak zawsze serdecznie.
Może i wstyd to przyznać ale w tym konflikcie jestem za „Ruskimi”. Ukraina jako Państwo nie powinno mieć takich granic jakie posiada na ten moment. Jest ona zlepkiem ziem zabranych innym narodom : Polakom, Węgrom, Słowakom, Rumunom, Rosjanom. Wiedziałem, że kwestią czasu będzie aż któreś z tych państw upomni się o swoje. Rosjanie upomnieli się o Krym – który nie ukrywajmy, w znacznej mierze jest bardziej rosyjski niż ukraiński. Jeżeli chodzi o Donbas – podobna sprawa. Sam miałem znajome z Ukrainy, z Dniepropietrowska (wschodnia część Ukrainy) które powiedziały mi wprost: „U nas (na wschodzie Ukrainy) za rozmawianie po ukraińsku dostaniesz w mordę”. Zdecydowana większość mieszkańców zarówno Krymu jak i wschodniej Ukrainy czuje się bardziej rosyjska niż ukraińska. Powodów może być mnóstwo, między innymi to, że Ukraina jako Państwo samo w sobie powinno zajmować tereny najbardziej ukraińskie, tj. np. Kijów i jego okolice. Zachodnia Ukraina (mimo, że teraz niestety banderowska a nie ukraińska) i tak na zawsze związana jest z Polską, która kiedyś, Bóg raczy doczekać, upomni się o swoje. Wschodnia Ukraina to tereny żywcem wyjęte z ZSRR. Mało osób zna tam język ukraiński, porozumiewa się w języku rosyjskim. Jeśli mamy być szczerzy to piszmy w prost – Putin, mimo tego, że jest już „politycznym trupem” rzecz biorąc chciał dobrze. Rosjanie po latach upomnieli się o swoje i nie ukrywajmy, że mieli do tego prawo. Prosiłbym dlatego redaktorów jednej z moich ulubionych stron historycznych o zachowanie pewnego rodzaju „neutralności”. Nie ma co promować ukraińskich nacjonalistów którzy najchętniej widzieliby wszystkich Polaków martwych.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że osoba która to pisała zacznie patrzeć na świat troszkę szerzej.
„Zachodnia Ukraina (mimo, że teraz niestety banderowska a nie ukraińska) i tak na zawsze związana jest z Polską, która kiedyś, Bóg raczy doczekać, upomni się o swoje.”
mam nadzieje ze Polska nauczona doświadczeniem historycznym nawet o tym nie pomyśli. Malo to było aktów terrorystycznych przed 2 wojna światową. A te działania Banderowców w czasie 2 wojny światowej to niby z czego z miłości do polskich porządków na tamtych terenach sprzed wojny. Jest dobrze i nie zmieniać tego i na zaczepki klauna Zyrynowskiego nie reagować.
Chłoptasiu sidorski! nie wiem kto ci płaci za wypisywanie tych bredni ale pisząc na forum gdzie zaglada sporo osób powinno sie pisać prawdę! nie wymyślać historyjek nie przepisywać bredzeń banderowskich [ pożalsię Boże] ”historyków”,krótko mówiąc trzeba mieć o danym temacie trochę wiedzy pan takowej niestety nie posiadasz.Nie widzę sensu analizowania pańskich wypocin gdyż jest to totalne pomieszanie z poplątaniem. życzę zdrowia.
Skoro kolega jest taki wyedukowany to może coś napisze więcej na ten temat i przestanie rzucać ogólnikami wprost z Russia Today.
No wlasnie napisalem,ale nie jest on na tyle poprawny politycznie,aby szanowna redakcja uznala ze mozna go opublikowac.
A co do ruskich hejterow -jakiegos oszoloma-tak jestem rosyjskim hejterem,jesli tak nazywacie wszystkich,którzy maja inne zdanie niz oficjalne polskie media i rzad.
Uderzyłem tylko w stół . Hę….?! Każdy nosi buławę oszołoma.
Uwaga na ruskich hejterów !
Dokładnie jak piszesz. Dla Polski niepodległa Ukraina to podstawa. To jest gwarancja ze Rosja nam nie zagrozi. Dlatego Polska musi aktywnie wspierać naród Ukraiński aby nie upadla .
johny, nie bądź głupcem – idąc Twoim tokiem myślenia z Wielkopolski i Śląska należałoby utworzyć nowe państwo, żeby odgrodzić się od Niemiec. Państwo ukraińskie w obecnych granicach to największa hańba i porażka III RP, zaprzepaszczenie 600 lat historii, zapomnienie o zamordowanych i wysiedlonych mieszkańcach tych ziem połączone z niesłusznym wynagrodzeniem ludzi nastawionych antypolsko, pozbawionych w zasadzie jakichkolwiek tradycji państwowych (jako samodzielne państwo Ukraina NIGDY WCZEŚNIEJ nie funkcjonowała). Ukraińców można wspierać tylko wtedy, gdy przestaną okupować ziemie na zachód od Dniepru.
„jako samodzielne państwo Ukraina NIGDY WCZEŚNIEJ nie funkcjonowała” funkcjonowała jako Ruś kijowska i jej spadkobiercą jest Ukraina, Rosja to natomiast Księstwo Moskiewskie. Proponuję trochę się douczyć.
Istnienie niepodległej Ukrainy jest strategicznym czynnikiem bezpieczeństwa i przeciwagi wobec Rosji nie tylko dla Polski ale tagże dla Europy i nawet dla USA które dlatego wspiera Ukrainę
Ta „niepodległa” Ukraina, sama w 1654 roku przyłączyła się do carskiej Rosji – ugoda pejereskawska. Tak więc w 1991 Ukraina Lewobrzeżna, była częścią Rosji nieprzerwanie od 335 lat, natomiast Ukraina Prawobrzeżna była okupowana przez Rosję od 1793 roku tj.198 lat. Natomiast Małopolska Wschodnia należała do Polski-Korony od 1349 roku, nie licząc lat za Mieszka I, Bolesława Chrobrego i Bolesława Szczodrego. I nigdy nie należała do żadnej Ukrainy albo Rosji przed 1945 rokiem. Co innego Wołyń przyłączony do Korony w 1569 roku przez WKL – Zygmunta Augusta, który zawsze był zamieszkany przez ludność Ruską. Wschód Ukrainy zamieszkują Rosjanie, tak jak Krym, natomiast jej zachód to ziemię odebrane Polsce, Rumunii, Węgrom a nawet Słowacji, dzis ci najwięksi Ukraińcy mieszkają na zachodzie na ziemiach odebranych w 1945 innym krajom, część środkowa natomiast jest podzielona.
Wybrane komentarze do artykułu z naszego facebookowego profilu
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1149113908450600
Adam Wiktor K.:
Zrobili to raz? – zrobią to znów!
Tym razem skutecznie!!!
Taką przynajmniej mam nadzieję…
Paweł M.:
Ukraina zgodnie z umowami pomiędzy USA a Rosją miała pozostać w rosyjskiej strefie wpływów dzialania USA próbujące to zmienić spowodowały reakcję Rosji,która nie mogla pozwolić sobie na utratę portów wojennych na Krymie i być może zainstalowania baz NATO na Ukrainie i to powód reakcji a nie jakieś bajki o zemści
K. Szymon:
Naprawdę wierzycie że Putin stoi za wojną na Ukrainie?
Mateusz M.:
na pewno jego rola w tym wszystkim nie jest obojętna