Większość historyków nie wahałaby się ani przez chwilę, poproszona o wytypowanie najwybitniejszego Jagiellona. Kazimierz Jagiellończyk nie zdobył sławy porównywalnej z Jagiełłą, ale to właśnie on rzucił Zakon Krzyżacki na kolana i rozciągnął wpływy swojej rodziny na połowę Europy. Jednocześnie był prawdopodobnie najgorszym ojcem spośród wszystkich polskich władców.
„Jego delikatność i zaskakująco przystępny charakter zjednywały mu miłość poddanych”. Tak Kazimierza Jagiellończyka charakteryzuje spisany kilka lat po jego śmierci traktat edukacyjny „O wychowaniu królewicza”. Wielki król pełni w nim rolę wzorca dla kolejnych pokoleń Jagiellonów.
To monarcha hojny, uczynny i dobroduszny. A do tego – rzecz jasna głęboko religijny (w końcu „nic nie zjednuje bardziej dla władców serca ludu, niż przekonanie o ich religijności”). Na jego wizerunku nie pojawia się żadna rysa, a i zalecenia zawarte w tekście wydają się zupełnie niegroźne. Niektóre do dzisiaj nie straciły na aktualności.
Rady dobre nawet dzisiaj
Autor traktatu sugeruje, że „do nauki żadna pora nie jest bardziej odpowiednia niż poranna”, a dzieci powinny chodzić spać już o dwudziestej. Trudno się z tym kłócić.
Podobnie nie sposób kwestionować porad, wedle których królewicz jest zobowiązany okazywać szacunek nauczycielom i utrzymywać odpowiadającą swojemu urodzeniu powagę. Wątpliwości budzi co innego: sposób wprowadzania zaleceń w życie.
Kilkadziesiąt lat później znany renesansowy publicysta, Stanisław Orzechowski, skorzystał z okazji, jaką była śmierć ostatniego z synów Kazimierza, Zygmunta Starego.
W długiej mowie pogrzebowej postanowił przedstawić wszystkie zalety tradycyjnego, średniowiecznego wychowania – dokładnie takiego, jakie odbywało się na dworze Kazimierza Jagiellończyka pod okiem Jana Długosza. Aż jeży się od nich włos na głowie.
Dentysta sadysta? To nic w zestawieniu z kronikarzem-sadystą
Według Orzechowskiego w ówczesnej szkole, zorganizowanej na potrzeby królewskich synów: „nie było żadnej z tych rzeczy, od których młodzież stacza się w występek.
Czujny nauczyciel pilnie chronił uszy owych królów od słyszenia zdrożności, a oczy od patrzenia na nie. W razie potrzeby nagana, wyśmianie zdrożności, chłosta – tak, chłosta! – były środkami towarzyszącymi temu wychowaniu i wspierającymi je”.
Długoszowska edukacja opierała się na zakazach, strachu i bólu. Oraz rzecz jasna na ciągłym, mechanicznym powtarzaniu: modlitw, sentencji, budujących anegdot z historii Polski. Nie było miejsca na żadne rozrywki ani przyjemności. Jak wyjaśniał XIX-wieczny historyk Antoni Danysz:
Nie zastosowano w ich wychowaniu królewskiego dostatku i zbytku. Największa skromność panowała w ich jedzeniu, ubraniu i sposobie życia.
Podobno goście przebywający na Wawelu nie byli nawet w stanie odróżnić monarszych synów od zwykłych dworzan. Przyszłym władcom nie wolno było słychać wierszy, wesołej muzyki, nie mogli brać udziału w popularnych dworskich zabawach. Za wszelkie odstępstwa od zasad groziła kara fizyczna.
Dobry król, bo bił dzieci
„Opowiadali starsi ludzie o Kazimierzu, że największą przyjemność sprawiał mu płacz syna, kiedy go bił rózgą ów nauczyciel” – relacjonował Stanisław Orzechowski. Czy tak surowa i bezwzględna edukacja przyniosła dobre owoce? Niekoniecznie.
Władysław Jagiellończyk uchodzi do dzisiaj za jednego z najgorszych węgierskich królów. Niezdecydowanego, pozbawionego ambicji i krztyny samodzielności. Równie zahukany okazał się rządzący Polską Zygmunt Stary. Przez całą karierę pozwalał wrogim szpiegom kierować polityką Rzeczpospolitej. Słynął z tego, że jest „milczkiem”, który zamiast podejmować decyzje, wiecznie „się namyśla”.
Panujący kilka lat przed nim Jan Olbracht nie zdecydował się nawet wziąć ślubu, ze strachu przed reakcją matki. Tak oto doskonale wychowani (i bici w dzieciństwie) władcy poprowadzili dynastię Jagiellonów w bardzo konkretnym kierunku – prosto na skraj przepaści.
Źródło:
Więcej na temat ciemnych sprawek Jagiellonów dowiesz się z książki Kamila Janickiego pt. „Damy złotego wieku” (Znak Horyzont 2014). Artykuł powstał w oparciu o literaturę i materiały zebrane przez autora podczas prac nad książką.
Polecamy:
Inna wersja powyższego artykułu ukazała się w najnowszym, świątecznym numerze „Newsweeka Historii”.
KOMENTARZE (10)
No tak, jedno zdanie : „Opowiadali starsi ludzie o Kazimierzu, że największą przyjemność sprawiał mu płacz syna, kiedy go bił rózgą ów nauczyciel” i od razu cała teoria na ten temat.
A wiadomo przecież, że Kazimierz Jagiellończyk dość staranne otrzymał wykształcenie – więc dziwne by było by prawa do nauki odmówił swoim synom -a przez to osłabił swoje państwo. Jego i jego braci wychowaniem zajmowali się mistrz Kot profesor AK – stroną umysłową, dworzanin Piotr Ryterski – tężyzną fizyczną. I trzeba przyznac, żeźle na tym wychowaniu nie wyszli (wywód na temat zalet ich umysłu i poczynań w tym momencie pominę). Tenże ojciec zadbał także o swych synów – Jednym z wychowawców jego synów był Włoch Filip Buonaccorsi zwany Kallimachem.Był nim także acetyczny Długosz, ale już o tężyznę chłopców dbał już wyznaczony do tego nauczyciel. Tak więc chłopcy wielorakie pobierali wykształcenie.
Co do Olbrachta i Aleksandra – opinie historyków z zeszłego wieku wiele im zaszkodziły. Dopiero teraz współcześni nieśmiało zaczynają przebąkiwać – że nie byli to tak źli królowie jak dotej pory sądzono – podając coraz to nowe argumenty na ich korzyść (ale to też rozprawka na inny dzień).
Zaś pogląd, że rózeczką nakazał Bóg dzieci wychowywać nie jest wymysłem Jagiellonów i jeszcze w XIX wieku całkiem mocno sie trzymał. Pogląd ten zachwiał się ta kpo prawdzie dopiero w XX wieku.
Tak więc z jednego zdania nie należy wyciągac zbyt dalekich wniosków, zwłaszcza, że to starzy ludzie tak mawiali – a wiadomo starszym czasami pogłoski z rzeczywistością się mieszają :)
To nie jedyny tego typu artykuł o Jagiellonach, więc zero zdziwienia. Element szerszej polityki.
Choć dziwiło mnie określenie „średniowieczne wychowanie” 100 lat po zakończeniu tej epoki, to jednak opisane przykłady faktycznie do niej pasują…
Całkiem dobre wnioski: brak rozrywek, zakazy i kary rzeczywiście doprowadziły do tego, że ostatni Jagiellonowie słynęli wręcz z braku zdecydowania. Zwłaszcza Zygmunt Stary, którego wahania zaprzepaściły szansę na zniszczenie ostatniej formy niezależności Prus, a Zygmunta Augusta powstrzymywały przed jakimikolwiek reformami, które mogłyby przedłużyć Złoty Wiek. Chociaż daleki byłbym od mówienia, że takie nauczanie pchnęło dynastię na skraj przepaści (tu raczej kiła Zygmunta Augusta miała pierwszorzędne znaczenie), to jest w tym dużo prawdy.
A tak trochę poza tematem: „Autor traktatu sugeruje, że „do nauki żadna pora nie jest bardziej odpowiednia niż poranna”, a dzieci powinny chodzić spać już o dwudziestej. Trudno się z tym kłócić.”
W obliczu nauki, która ostatnio udowodniła, że mózg ludzki z olbrzymim trudem przyswaja wiedzę przed 9 rano, łatwo się z tym kłócić ;)
Brednie, brednie i brednie. Wyciaganie mega wniosków z jednej wypowiedzi napianej kilkadziesiąt lat później, stosowanie obecnych kryteriow do sytuacji spolecznej i obyczajow sprzed 600 lat, anachronistyczne podejście.
Ja bym dodal jeszcze jedna rzecz, ktora na pewno musiala wplywac na ksztaltowanie sie osobowosci dziecka. Jest nia milosc.
Nie ma co ukrywac, w rodzinach ksiazecych, a juz na pewno w krolewskich, zamiast milosci najczesciej liczyla sie karta przetargowa w postaci mozliwosci wydania za maz corek badz uczynienia z syna przyszlego krola i tym samym wejscie w posiadanie daego rodu ogromnych dobr oraz wladzy. Dzieci wychowywane w takiej atmosferze nie mialy co liczyc na wspolczucie czy milosc (choc te zapewne sie zdarzaly) i dorastajac w takiej atmosferze, na pewno cierpialy na wiele zaburzen, ktore dzisiejsza psychologia okreslialby mianem zmian psychopatologicznych okresu dzieciecego i dorstania. Tym mozna wedlug mnie tlumaczyc zarowno niezdecydowanie czy flegmatycznosc rzadow Zygmunta Starego, jak i np. bezwgledne okrucienstwo i czerpanie uciechy z cierpienia innych wielu krolow dynastii niemieckich, nordyckich czy angielskich, gdzie dzieci traktowano doslownie jak worek pelen pieniedzy a kazde uchybienie sie od wpajanej od urodzenia dworskiej etykiety grolzilo conajmniej dezaprobata ze strony rodzicow. Dla psychiki kilkuletniego dziecka jest to praktycznie nie do zniesienia!
Gorszej, brzydszej fotografii jakiegoś obrazu już nie można było wybrać do artykułu? Przecież to był przystojny, postawny mężczyzna a nie grubas z wykrzywionymi ustami… Pierwszy raz widzę taką obrazowość Jagiellończyka.
Równie zahukany okazał się rządzący Polską Zygmunt Stary. Przez całą karierę pozwalał wrogim szpiegom kierować polityką Rzeczpospolitej. Słynął z tego, że jest „milczkiem”, który zamiast podejmować decyzje, wiecznie „się namyśla”.
hmm czy to nie ten sam ktorego niektorzy nazywaja ” krolem menadzerem”, czy to nie od jego panowania zaczal sie zloty wiek naszej kultury, ktos sie mija z prawda
Dlaczego ten artykuł wyrwany jest z osnowy dziejów i rzucony przed dzisiejszą LIBERALNĄ IDEOLOGIĘ wychowania jak szmata? A mi się tamto o wiele bardziej podobało. Taki władca, który w ryzach dorastał potrafił rozumieć potrzeby kraju. Nie to co późniejsze rozlazłe rody Saskie.
Takie wyrywanie z osnowy dziejów i poddawanie dzisiejszej, i to w mojej ocenie, wątpliwej ocenie moralnej to poziom podstawówki. Autorowi – historykowi – który jakieś skrzywienia ma chyba, bo tytuły tylko o paniach wiedzę notce „o autorze”, polecam lekturę – a jakże – na umysł podstawówki – „Sposób na Alcybiadesa”. Tam dowie się, co oznacza „wybijanie zębów” przez Bolka Chrobrego oceniane po blisko tysiącleciu.
coś się nie zgadza, 3 października 1458 roku urodził się nie Kazimierz Jagiellończyk ( ur.1427), tylko syn Kazimierza, Kazimierz zwany świętym!
@marcelek: Szanowny Panie, domyślam się, że chodzi o wczorajszą rocznicę. Wszystko się zgadza – św. Kazimierz był również zwany Kazimierzem Jagiellończykiem, ur. się 3 października 1458 i był synem Kazimierza IV Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki. Przy okazji rocznicy jego urodzin zapytaliśmy i odesłaliśmy do artykułu o Kazimierzu IV. Rozumiem jednak skąd mogło wyniknąć nieporozumienie – pytanie odnosiło się do Kazimierza IV a nie urodzonego 3 października jego syna. Dziękujemy jednak za zwrócenie uwagi, że coś mogło być tu niejasne.