Sygryda Storråda, nazywana również Świętosławą. W historii średniowiecznej Polski nie ma drugiej równie niezwykłej bohaterki. Słynnej królowej wikingów poświęcono całe morze artykułów, powieści i prac naukowych. I jest z nią tylko jeden problem. Z nowych badań wynika, że takiej postaci w ogóle nie było.
Życiorys Świętosławy zdaje się w pełni uzasadniać skalę zainteresowania. Według najpopularniejszej wersji księżniczka urodziła się w latach sześćdziesiątych X wieku jako córka Dobrawy lub wcześniejszej, pogańskiej żony Mieszka. Kiedy tylko nieco podrosła, wydano ją za mąż za władcę Szwedów, Eryka Zwycięskiego.
To był początek obfitującego w nieprawdopodobne zwroty akcji i wprost unikalnego panowania.
Kariera godna powieści
Świętosława wydała na świat następcę tronu, a gdy jej mąż zmarł, rzuciła się w wir wielkiej polityki. Osobiście doprowadziła do zawarcia pokoju z jego największym wrogiem, władcą Danii Swenem Widłobrodym. W efekcie sama została żoną Swena, po czym pomogła mu w podbiciu Norwegii. Ten ostatni krok miał być zemstą za to, że wcześniej norweski król Olaf zerwał z nią zaręczyny, łamiąc jej serce.
W nowej ojczyźnie urodziła czwórkę dzieci, w tym dwóch przyszłych monarchów: władającego Danią Haralda I oraz Kanuta zwanego Wielkim – króla Danii, Anglii i Norwegii. Na szwedzkim tronie zasiadał też jej syn z pierwszego małżeństwa, Olof Skötkonung, trudno więc się dziwić, że historycy nadali Świętosławie miano „matki królów”.
Cała Skandynawia znalazła się przecież pod jej butem, a Bałtyk stał się niemal jej prywatnym jeziorem. Przez kolejne stulecia jej potomkowie rządzili połową Europy, w tym także księstwami Rusi. Sama Świętosława natomiast zyskała nieśmiertelność jako bohaterka sag i legend. W opowieściach powtarzanych przy biesiadnych stołach i na pokładach wikińskich łodzi występowała jako budząca grozę femme fatale. Kobieta, której zdarzyło się nawet spalić żywcem nieodpowiadającego jej kandydata na męża, by odstraszyć w ten sposób innych pretendentów do korony.
Życiorys trzeszczy w szwach
Życie Świętosławy – która po paru latach pokłóciła się ze Swenem, została przez niego wypędzona z Danii, po czym powróciła do niej po śmierci męża – zdaje się tak przeładowane faktami, że dałoby się nimi obdarzyć kilka różnych postaci. I chyba właśnie tak należałoby postąpić.
Już kilkadziesiąt lat temu Gerard Labuda podał w wątpliwość jakiekolwiek związki lub narzeczeństwo Świętosławy z władcą Norwegii Olafem. Odesłał też do lamusa dawne teorie, pozwalające zrozumieć, po co w ogóle Piastowe wydawali księżniczkę za króla odległej Szwecji, Eryka Zwycięskiego.
W 2004 roku poznański genealog Rafał Prinke poszedł jeszcze o krok dalej. Stwierdził, że życiorys Świętosławy-Sygrydy nie tylko trzeszczy w szwach, ale należałoby go zupełnie wykreślić z podręczników i encyklopedii. I to z bardzo prostego powodu. Jego zdaniem taka postać w ogóle nie istniała.
O małżeństwach Eryka Zwycięskiego i Swena Widłobrodego traktuje sporo tekstów z epoki. Są one jednak wzajemnie sprzeczne i rzadko kiedy podają rodowód królowych, a co dopiero ich imiona. Ani razu nie występuje w nich żadna Świętosława i najwyższa pora definitywnie przestać odnosić to imię do pochodzącej z Wielkopolski władczyni.
Zmyślone imię
Zostało ono wydedukowane przez historyków, ponieważ wiadomo, że Swen miał córkę Świętosławę. W związku z tym arbitralnie przyjęto, że dziewczynka odziedziczyła imię po matce. Podobny pomysł stoi jednak w sprzeczności z panującymi w Skandynawii obyczajami.
Kultura ówczesnej Szwecji czy Danii niemal wykluczała nadawanie dzieciom imion wciąż żyjących krewnych i rodziców. Było to w złym guście, a nawet wierzono, że taki krok może sprowadzić na rodzinę nieszczęście. W zachowanych tekstach – zresztą w większości mających charakter bardziej literacki niż historyczny – jako małżonki Eryka i Swena pojawiają się tylko Sygryda lub Gunhilda.
W Polsce przyjęło się twierdzić, że mowa o tej samej postaci, być może noszącej dwa (a biorąc pod uwagę Świętosławę nawet trzy) różne imiona. Tak naprawdę jednak bardzo niewiele przemawia za podobną interpretacją. Przez cały XX wiek podważali ją szwedzcy historycy, znający z sag i kronik alternatywne wersje historii. Budziła ona też wątpliwości niemieckich naukowców.
Tylko w Polsce, z determinacją godną lepszej sprawy, upierano się przy „wariancie maksimum”. Wszystkie interesujące wydarzenia, do jakich doszło w Skandynawii na przełomie X i XI wieku, miały wiązać się nierozerwalnie z córką Mieszka. Wszechpotężną szarą eminencją, zmieniającą mężczyzn niczym rękawiczki i w pojedynkę decydującą o losach Północnej Europy. Zdaniem Rafała Prinkego rzecz wyglądała zupełnie inaczej.
Szwedzka arystokratka… Sygryda
Eryk Zwycięski poślubił kobietę o imieniu Sygryda, ale nie miała ona nic wspólnego z Polską. Zgodnie z pewną islandzką sagą była córką szwedzkiego wikinga, Skoglara Toste. Istnieje też tradycja, wedle której na starość Sygryda osiadła na Gotlandii. Na wyspie tej tymczasem rzeczywiście znajdowały się dobra określane mianem „Sighridha leff”.
Wreszcie zachowały się również wzmianki, wedle których bratanek Sygrydy rządził zachodnią Gotlandią. Gdyby w żyłach królowej w istocie płynęła krew Piastów, oznaczałoby to, że żywot szeregowego wikinga na dalekiej północy przypadł w udziale… jednemu z braci Bolesława Chrobrego. Trudno uwierzyć w taki scenariusz. Tak samo trudno uzasadnić ślub Piastówny z Erykiem, biorąc pod uwagę, że ten był zajadłym poganinem. Po krótkim flircie z chrześcijaństwem stał się stanowczym przeciwnikiem nowej wiary i obrońcą tradycyjnych kultów.
Tylko jeden średniowieczny dziejopisarz wiązał Sygrydę z Polską. Był to Adam z Bremy, tworzący u schyłku XI wieku. Jego relację trudno jednak przyjmować bez zastrzeżeń. Wątek pokrewieństwa pomiędzy żoną Eryka a Bolesławem Chrobrym poruszył on poza głównym tekstem dzieła, w komentarzu nagryzmolonym na marginesie księgi. Uwaga ta zachowała się w zaledwie czterech z dwudziestu pięciu istniejących rękopisów kroniki.
Najwidoczniej nie przywiązywali do niej wagi ani kopiści, ani sam autor. Być może ten ostatni nie wprowadził jej do tekstu głównego, bo wiedział, że przekazana historia budzi wątpliwości. Bądź co bądź, żonę Eryka nazwał córką, nie zaś siostrą Bolesława Chrobrego (poprawili to dopiero kopiści), a całe polityczne tło związku kompletnie pomieszał. Opisał sojusz, który Eryk rzeczywiście zawarł. Ale nie z Piastami, tylko z księciem Obodrytów.
Dwie królowe w cenie jednej
Po odrzuceniu relacji Adama z Bremy wyłania się zupełnie inny, o wiele bardziej prawdopodobny obraz rzeczywistości. Mieszko miał córkę o nieznanym imieniu, która została żoną skandynawskiego władcy – ale tylko jednego. Wiosną lub latem 995 roku wydano ją za mąż za Swena Widłobrodego. Nosiła miano, na którym mąż i jego otoczenie łamali sobie język, w związku z czym w nowej ojczyźnie otrzymała nowe, swojskie dla wikingów imię. Odtąd mówiono na nią Gunhilda.
Związek Piastówny z władcą Danii okazał się burzliwy i dość krótki. Zawarto go zaraz po tym jak Swen, wykorzystując śmierć swojego konkurenta, Eryka, powrócił z trwającej kilkanaście lat tułaczki po morzach Północy. Bogate łupy zdobyte w wyprawach na Anglię pozwoliły mu zasiąść na tronie, ale jego pozycja była bardzo chwiejna.
Liczył pewnie na to, że zdoła uprosić o pomoc i zbrojne wsparcie Piastów, ci jednak byli skupieni na własnych sprawach. W efekcie związek z córką Mieszka szybko stracił swoje uzasadnienie.
Prawdziwe dziedzictwo… Gunhildy
Piastówna urodziła mężowi trójkę dzieci, w tym dwóch synów – przyszłych królów Haralda i Kanuta Wielkiego, a także jedną córkę o imieniu Świętosława. Status królewskiej matki nie uchronił jej jednak przed przepędzeniem. Pod naciskiem rządzącego Szwecją Olofa, osaczony przez wrogów Swen zgodził się rozwieść i wziąć sobie za drugą żonę Sygrydę. Wywodzącą się ze szwedzkiej arystokracji matkę Olofa i rękojmię nowego sojuszu.
Sygryda nie była więc polską księżniczką, ale kobietą, która zwichnęła życie Piastównie i skazała ją na banicję. Za taką wersją historii przemawia znacznie więcej argumentów niż za tradycyjnym, cokolwiek megalomańskim portretem „matki królów”. Stopniowo przekonują się do niej także polscy historycy. I dobrze, bo nie ma powodu, by płakać po stracie Świętosławy. Scenariusz oddzielający Sygrydę od Gunhildy przydaje sporo realizmu postaci Mieszkowej córki. Z przejaskrawionej supermenki czyni kobietę z krwi i kości.
***
Nie ma dla nich miejsca w pracach naukowców, a autorzy encyklopedii uparcie powtarzają, że nic o nich nie wiadomo. Dobrawę, Odę i Emnildę niemal doszczętnie wymazano z naszych dziejów. Zupełnie niesłusznie. Kamil Janicki udowadnia, że gdyby nie te kobiety, Polska w ogóle by nie istniała. I że o ich życiu można powiedzieć naprawdę wiele bez uciekania się do gdybań i bajkopisarstwa. Oto fascynująca historia bezwzględnych, ambitnych i żądnych władzy partnerek pierwszych Piastów.
Poznaj ją już dzisiaj. „Żelazne damy. Kobiety, które zbudowały Polskę” właśnie trafiły do sprzedaży.
Źródła:
Artykuł powstał w oparciu o literaturę i materiały zebrane przez autora podczas prac nad książką „Żelazne damy. Kobiety, które zbudowały Polskę”. Dowiedz się więcej klikając TUTAJ.
- Hare M., Cnut and Lotharingia. Two Notes, „Anglo-Saxon England”, t. 29 (2000).
- Jasiński K., Rodowód pierwszych Piastów, Poznań 2004.
- Kętrzyński S., Polska X–XI wieku, Warszawa 1961.
- Koczy L., Polska a Skandynawia za pierwszych Piastów, Poznań 1934.
- Labuda G., Fragmenty dziejów Słowiańszczyzny zachodniej, t. 2, Poznań 1964.
- Labuda G., Polska a Skandynawia w IX–X wieku [w:] Początki Państwa Polskiego. Księga Tysiąclecia, red. K. Tymieniecki, Poznań 2002.
- Mosingiewicz K., Imię jako źródło w badaniach genealogicznych [w:] Genealogia – problemy metodyczne w badaniach nad polskim społeczeństwem średniowiecznym na tle porównawczym, red. J. Hertel, Toruń 1982.
- Pac G., Kobiety w dynastii Piastów. Rola społeczna piastowskich żon i córek do połowy XII wieku – studium porównawcze, Toruń 2013.
- Prinke R.T., Świętosława, Sygryda, Gunhilda. Tożsamość córki Mieszka I i jej skandynawskie związki, „Roczniki historyczne”, t. 60 (2004).
- Widajewicz J., Przy ujściu Odry w drugiej połowie X wieku, Poznań 1935, s. 76–77.
- Wojciechowski Z., Polska nad Wisłą i Odrą w X wieku, Katowice 1939.
KOMENTARZE (30)
Proszę nie siać zamętu, to przede wszystkim wiarygodny Thietmar z Merseburga wspomina, że córka Mieszka I, a siostra Bolesława Chrobrego wyszła za mąż za Swena Widłobrodego i urodziła mu dwóch synów, Haralda II i Kanuta Wielkiego. W przekazie tym nie ma jednak żadnej wzmianki na temat jej imienia. Thietmar miał prawdopodobnie największą wiedzę spośród wszystkich średniowiecznych kronikarzy na temat wydarzeń mu współczesnych, ponadto był dosyć dobrze zaznajomiony z sytuacją w Polsce i Danii w tamtym czasie.
Drogi czytelniku,
Przekaz Thietmara nie ma tu żadnego znaczenia. Niedokładnie go Pan przeczytał – u Thietmara przede wszystkim nie ma żadnej wzmianki o rzekomym PIERWSZYM małżeństwie bohaterki. Drugie małżeństwo (ze Swenem) nie podlega wątpliwości i nie jest tematem artykułu.
Cały problem zasadza się na tym czy córka Mieszka I miała jednego czy dwóch skandynawskim mężów. Jeśli przekaz Thietmara wspiera którąkolwiek wersję, to tylko drugą.
Już w tytule Pan napisał, że ona nie istniała, a w komentarzu, że jednak istniała to jak to było ?
Może warto przeczytać artykuł PRZED komentowaniem? To zawsze bardzo pomaga w zrozumieniu tekstu.
W takim razie sugeruję zmianę tytułu, który wprowadza w błąd.
Tytuł sugeruje, że nie istniała Świętosława. Artykuł to potwierdza.
Świętosława istniała – tylko była to Świętosława-córka. Wątpliwości (całkiem słuszne) budzi Świętosława-matka.
Nie do końca zgadzam się natomiast z określeniem, jakoby ta kobieta „nie istniała”. Istniała, miała trochę mniej fantastyczny życiorys, niż chcieli niektórzy historycy, miała inne imię, ale jako osoba – jak najbardziej istniała.
może jeszcze niemieccy naukowcy dowiodą, że mieszka nie było ? Przecież trzeba ślepo wierzyć co Niemcy , Anglicy i inni piszą o nas i wierzyć że my jesteśmy podludźmi, a oni rasą panów . Najnowsze badania i logika całkowicie przeczą narzucanej nam siłą Historii ale to przecież nie istotne .
Bez urazy, ale kiedy oni umieli pisać, my jeszcze pogańską dzicza byliśmy.
Ciekawe dlaczego…?
Świętosława istniała i są na to dowody w starym średniowiecznym kościele w Strońsku. Napis na cegle nawy głównej, „tu leży matka dwóch krółów”. To jedyny kościół pod wezwaniem św. Urszuli i 11 tyś, dziewic w Polsce, Dziwne prawda? św. Urszula to bardzo popularny kult na zachodzie europy za życia Świętosławy. Prawdopodobnie była ona fundatorką świątyni a jej darem była skandynawska płaskorzeźba tympanon obrazująca jak „zło zjada swoje własne dzieci”. Strońsko było miejscem gdzie Bolesław ulokował chorą na depresję siostrę. W lasach na wysokiej skarpie pod sieradzkim grodem to było doskonałe „ustronne” miejsce dla siostry.
Trudno mi ocenić wiarygodność powyższego argumentu. Patrocinia wczesnych polskich kościołów są bardzo słabo przebadane, podobnie jak zmiany, którym podlegały. Trzeba też pamiętać, że jako królewska siostra domniemana Świętosława nie miałaby raczej żadnych narzędzi pozwalających na fundowanie świątyń. Ogółem to ciekawe domysły, ale mocno nieźródłowe. Czy może zna Pan jakieś konkretne prace naukowe lub popularnonaukowe, w których szerzej przedstawiono te propozycje?
No ale sprawa podstawowa jest ważniejsza. NIKT nie podważa, że siostra Bolesława Chrobrego urodziła dwóch królów. Cały artykuł jest o zupełnie czym innym. Po pierwsze kobieta ta niemal na pewno nie miała na imię Świętosława ani Sygryda. Po drugie – nie była małżonką szwedzkiego władcy Eryka, ale wyłącznie – duńskiego króla Swena.
Zachęcam w każdym razie do przeczytania artykułu. To powinno rozjaśnić sprawę.
Trudno mi polemizować merytorycznie z tym tekstem, przyznam że brak mi wiedzy by się tego podjąć, niemniej jednak mam poczucie jakiegoś fałszu którym jest on podszyty. Nie wiem może to jest moja niechęć do odbrązawiania legend, a może podejrzenie że to strasznie atrakcyjne stawiać się w roli odkrywcy madrzejszego od iluś tam pokoleń badaczy, wreszcie jakoś nie lubię stosowania konstrukcji typu „tak nie było, bo to nieprawdopodobne” bo życie i historia udowadniają że na świecie są biografie o których się filozofom nie śniło. Co więcej zawsze moje obawy budzi interpretacja źródeł historycznych, zwłaszcza tych średniowiecznych gdzie legenda miesza sięz faktami, a same ffakty rzadko podawane są w sposób daleki od rzetelności
Drogi Czytelniku,
W ogóle mnie ten sceptycyzm nie dziwi. Prawdę mówiąc do napisania na ten temat zbierałem się…. od dobrych 7-8 lat! Praca dra Prinkego ukazała się w 2004 roku i przyznam, że wciąż czekałem, aż środowisko naukowe podejmie tę kwestię. Niestety w Polsce bardzo brakuje specjalistów, którzy naprawdę są do tego zdolni: trzeba przecież znać języki staroskandynawskie, czytać napisy runiczne, orientować się w niemieckiej i szwedzkiej literaturze. Możliwe, że analiza dra Prinkego jest naukowo błędna, ale mało kto potrafi to KOMPETENTNIE stwierdzić.
Do przedstawienia sprawy ośmieliło mnie kilka nowych publikacji, w których do tego odkrycia zaczęli się odnosić mediewiści. I okazuje się, że w środowisku naukowym w Polsce staje się ono coraz szerzej akceptowane. Przykładowo Grzegorz Pac, autor monumentalnej monografii „Kobiety w dynastii Piastów”, wplótł do swojego wywodu już nie Świętosławę, ale Gunhildę.
Niektóre kwestie wydają się właściwe oczywiste i rozwiązane. Przede wszystkim: na pewno siostra Chrobrego nie miała na imię Świętosława. Sprawa jej małżeństw jest bardziej zagmatwana, ale tezy Prinkego moim zdaniem (jako historyka, ale jednak nie zawodowego mediewisty) brzmią bardzo przekonująco.
Jedno przy tym chciałbym podkreślić: nie zauważyłem ani w jego pracy ani w dalszych dyskusjach naukowych, żadnego dążenia do sensacji i do obalania przyjętego obrazu rzeczy na siłę. Przecież gdyby tylko o to chodzi, to sprawa zyskałaby rozgłos nie teraz, tylko 11 lat temu… To jest po prostu dyskurs naukowy, w którym zawsze powinna zwyciężać koncepcja najbardziej prawdopodobna i najsilniej umocowana źródłowo, a nie ta, która wydaje nam się najatrakcyjniejsza czy najbardziej patriotyczna.
*rzadko/ często
Skąd ta pewność,że nie miała na imię Świętosława, skoro pan pisze,że tak na prawdę nie wiadomo jak. A może właśnie nosiła to imię. Przepraszam,ale w ten sposób można rozważać bez końca
Wybrane komentarze do atykułu z naszego facebookowego profilu
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1180881061940551
Barbara L.:
Ciekawy artykuł. Ciekawe co na to Historia bez cenzury? Poświęcili Świętosławie jeden z odcinków
Ciekawostki historyczne:
Nie jesteśmy pewni, czy oni czytają „Roczniki historyczne”
Urszula B.:
nie zgadzam się,tyle czasu była moją bohaterką,a teraz co?
Ciekawostki historyczne:
Teraz bohaterką może być Gunhilda
Olaf S.:
„Świetne” argumenty. „Zgodnie z pewną sagą”, „istnieje też tradycja”, „zachowały się wzmianki”. Polemika z naszymi niepewnymi poszlakami za pomocą cudzych niepewnych poszlak. Bardzo modne podważanie historii własnego kraju w imię postawy „jaki jestem otwarty, wykształcony i dociekliwy”. Swen Widłobrody był ochrzczonym synem chrześcijanina, i choć sprzyjał wyznawcom „starej wiary”, jego zwyczaje niekoniecznie były bardzo tradycyjne, tak bardzo, by nie dawać córce imienia matki. Cała ta historia jest nie mniej wątpliwa, jak dotychyczasowa historia Świętosławy.
Agnieszka Wolnicka:
Tyle że zwyczaje nadawania imion, o których była mowa, przetrwały jeszcze kilka wieków.
Przyglądając się tradycyjnej wersji historii Świętosławy można zauważyć, że jeszcze jedna kwestia trzeszczy w szwach – chronologia. Olaf Skotkonung w chwili śmierci ojca w 995 nie był dzieckiem, co by wskazywało, że nawet jeśli jego matką miałaby być córka Mieszka, to raczej ze związku sprzed Dobrawy (bo nawet w tamtych czasach kobiety przed 30-stką z dorosłymi dziećmi to był absolutny wyjątek). Tak samo Harald i Kanut w 1014 nie byli dziećmi, co trudno pogodzić z tym, że ich matka jeszcze w 995 była żoną wcześniejszego męża, a potem miała jeszcze wiele przygód zanim poślubiła ich ojca (co tradycyjnie datowano na 998).
Olaf S.:
Fakt, tamte czasy są w ogóle pełne pomyłek i niedomówień, tym bardziej, że „ktoś kiedyś powie tak, jak kronikarz będzie chciał”. Tyle, że to nadal polemika z hipotezami za pomocą hipotez. I tak pewnie zostanie, bo dowodów raczej nie dostaniemy. Historycy zaś nierzadko też nie są bezstronni – co sama historia udowodniała już nie raz.
Kamil Janicki:
Ja tylko dopowiem do wnikliwego komentarza Agnieszki:
Piszesz Olafie: „Polemika z naszymi niepewnymi poszlakami”. I tylko jeden mamy problem. Nie istnieje ŻADNA nasza tradycja o Świętosławie. Informacje o tej postaci (jakkolwiek ich nie intepretować) w ogóle w Polsce nie przetrwały. WSZYSTKIE dyskusje opierają się tylko na źródłach niemieckich i skandynawskich. A koncepcja która zakłada dwa małżeństwa Świętosławy opiera się tylko i wyłącznie na jednym takim źródle. Obcym. Zapisanym na marginesie. Pełnym błędów i przekłamań.
Majek S.:
Pomijając wszelkie fakty i nieprawdy historyczne jedno jest raczej znamienne, że gdziekolwiek ktoś z „celebrytów” ma jakikolwiek, nawet minimalny związek z Polską natychmiast się to nagłaśnia aż do przesady. To jest takie polskie hobby, jak np. gdy w Brazylii znalazł się jakiś Murzyn, którego prababcia przespała się z Polakiem, a zwyciężył w jakimś konkursie na najpiękniejszą męską dupeczkę w mediach pojawiła się informacja, że miał „polskie korzenie”. My Polacy po prostu kochamy zaistnieć w taki, czy inny sposób.
Bardzo się cieszę, że mój stary artykuł na nowo odżył (podziękowania dla Elżbiety Cherezińskiej za powiadomienie o tym wpisie na Pana blogu). Ostatnio przywróciłem moją stronę internetową na temat Sygrydy/Gunhildy/Świętosławy z lat 1990. (co widać po stylistyce i jakości ilustracji) z dodanym linkiem do rzeczonego artykułu w PDF. Być może kogoś z Czytelników bloga zainteresuje więcej szczegółów….: http://main5.amu.edu.pl/~rafalp/sigrida/
Pozdrawiam serdecznie!
Skoro Sygryda nie miała polskich korzeni, to jak wytłumaczyć legendę o pochodzeniu herbu Rawicz, w której Sygryd jest nazywana matką Kanuta i babką Klotyldy? Według legendy, co najmniej dwóch wnuków Kanuta (synów jego córki Klotyldy) wyruszyło do państwa Piastów by się osiedlić w ojczyźnie przodków babki. Herb Rawicz oraz cała jego historia przywędrowały na tereny Polski, Czech i Litwy z Europy Zachodniej, więc gdzie tu jest miejsce na przywłaszczenie czy przekłamanie przez Polaków cudzej historii, skoro legenda mówi wprost o słowiańskich korzeniach Sygryd? To przykre, że polscy historycy w ostatnich latach z tak wielkim upodobaniem negują naszą historię. Najpierw podważanie wojen Mieszka I z Niemcami, o których pisze nawet Thietmar, teraz Świętosława. Czy nie wystarczy to, że nasi sąsiedzi wyrzucają nas na margines dziejów Europy? Sami też mamy zapominać o tym kim jesteśmy i skąd pochodzimy?
Po pierwsze – dlaczego nie można córki Mieszka nazywać Matką Królów, skoro „Piastówna urodziła mężowi trójkę dzieci, w tym dwóch synów – przyszłych królów Haralda i Kanuta Wielkiego, a także jedną córkę o imieniu Świętosława”?? Urodziła dwóch synów i obaj zostali królami, zatem nie ma tutaj żadnej nieścisłości i zgrzytu – była matką królów – przecież nigdzie nie ma wymogu, że powinno ich być minimum 3, 5 czy 7 :P
A po drugie – faktycznie temat artykułu jest skonstruowany tak, by przyciągał uwagę, na zasadzie lepu i dziennikarskich newsów, jednak od treści poruszających tematykę historyczną wymaga się większej rzetelności, a nie sensacyjnych nagłówków ;) Nie jest tak, że Świętosława nie istniała, ale jej życiorys zbudowano z połączenia losów dwóch kobiet. Z taką teorią spotkałam się już wcześniej i po przeczytaniu artykułu okazało się, że nie mówi on o czymś, czego w jakimś tam stopniu bym nie wiedziała – były już sugestie, że właśnie Świętosława i Sygryda to mogą być dwie osoby, a nie jedna. Poczułam się zatem nieco rozczarowana, bo właśnie tytuł sugeruje coś innego – czyli bliższy jest tabloidowym newsom, niż wiarogodnej analizie materiałów i nowych faktów. A szkoda, bo dobre teksty obronią się same i zaciekawią tych co trzeba – nie trzeba stosować marnych marketingowych sztuczek – polecam wziąć sobie to do serca na przyszłość ;)
Po pierwsze – dlaczego nie można córki Mieszka nazywać Matką Królów, skoro „Piastówna urodziła mężowi trójkę dzieci, w tym dwóch synów – przyszłych królów Haralda i Kanuta Wielkiego, a także jedną córkę o imieniu Świętosława”?? Urodziła dwóch synów i obaj zostali królami, zatem nie ma tutaj żadnej nieścisłości i zgrzytu – była matką królów – przecież nigdzie nie ma wymogu, że powinno ich być minimum 3, 5 czy 7 :P
A po drugie – faktycznie temat artykułu jest skonstruowany tak, by przyciągał uwagę, na zasadzie lepu i dziennikarskich newsów, jednak od treści poruszających tematykę historyczną wymaga się większej rzetelności, a nie sensacyjnych nagłówków ;) Nie jest tak, że Świętosława nie istniała, ale jej życiorys zbudowano z połączenia losów dwóch kobiet. Z taką teorią spotkałam się już wcześniej i po przeczytaniu artykułu okazało się, że nie mówi on o czymś, czego w jakimś tam stopniu bym nie wiedziała – były już sugestie, że właśnie Świętosława i Sygryda to mogą być dwie osoby, a nie jedna. Poczułam się zatem nieco rozczarowana, bo właśnie tytuł sugeruje coś innego – czyli bliższy jest tabloidowym newsom, niż wiarogodnej analizie materiałów i nowych faktów. A szkoda, bo dobre teksty obronią się same i zaciekawią tych co trzeba – nie trzeba stosować marnych marketingowych sztuczek – polecam wziąć sobie to do serca na przyszłość ;)
A ja wolę wierzyć w wersję Pani Elżbiety Cherezinskiej opisanej w książkach Harda i Królowa. I niech tak zostanie. Czytam z zapartym tchem.
Szanowna Pani Iwono, tu chyba jednak nie chodzi o to żeby wierzyć w jakąś „wersję” tylko żeby poznać prawdę historyczną i fakty. Jeśli dokonujemy nowych odkryć, które obalają poprzednie przekonania czy powinniśmy wierzyć temu co mówiono wcześniej czy iść z duchem nowych odkryć? To było oczywiście pytanie nie tylko dotyczące Świętosławy, ale ogólnie historycznych ustaleń. Pozdrawiamy serdecznie,
W młodości czytałem Sagę o Jarlu Broniszu , a Wy jednym artykułem zniszczyliscie moją wyobraźnię. Chciałbym jedynak dodać na Waszą obronę, że prwda historyczna jest celem nadrzędnym nawet dla takiego romantyka za jakiego się uważam. Pozdrawiam i mimo wszystko jutro wypozyczam sagę raz jeszcze.
Panie Krzysztofie, naszym celem nie jest niszczenie wyobraźni, a przeciwnie – jej pobudzenie. To, że obalamy pewne mity i odkrywamy pewne nieznane fakty, to właśnie otwiera pole do dalszych dociekań, domniemań i właśnie wyobraźni. Dawne czasy to wciąż ogromna zagadka, i wiele rzekomych „faktów” to domysły czy interpretacje. Tym bardziej proszę wypożyczyć ponownie sagę i oddać się lekturze nawet ze świadomością, że być może to mity. Ale przecież jakże piękne i ciekawe :) Pozdrawiamy.
Wydaje mi się że historie wczesnego średniowiecza piszą Polakom niemcy . Nie dziwię się próbują wykreślać Słowiańkie elementy historii Europy ..
Teraz czekam już tylko na artykuł pt. ,, Bolesław Chrobry nie istniał, bo umarł jako dziecko”
Tak jak Jan Christian Andersen nie miał rodziców, urodził się u obcych ludzi.
” Sygryda nie była więc polską księżniczką, ale kobietą, która zwichnęła życie Piastównie i skazała ją na banicję. Za taką wersją historii przemawia znacznie więcej argumentów niż za tradycyjnym ” … no dobrze, a kiedy zmarła Sygryda i dlaczego w 1014 roku polscy wojowie biorą udział w podboju Anglii ?
Między przekazem Thietmara a Adama z Bremy istnieje łącząca je nić. Adam pisał o pogromieniu Duńczyków przez Szwedów dzięki sojuszowi z Polską, oraz o zagarnięciu duńskiej korony przez Eryka. Thietmar opisując życie Swena, zapisał, że ten w młodości został wygnany z ojczyzny i parał się piractwem na wodach angielskich. Imię Świętosława jest prawdopodobne, bo córki nazywano według zwyczaju z kraju matki. Mało tego, córki dziedziczyły ,,narodowość” po matce, czego mamy przykład u Galla, opisującego małżeństwo córki Hermana i Judyty Niemieckiej, z z jej ,,współrodakiem”. Tym współrodakiem był Niemiec, na co mamy potwierdzenia w innych źródłach.