Ciekawostki Historyczne

Napalm – broń tyleż skuteczna co okrutna – stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli wojny wietnamskiej. Jego historia sięga jednak dużo głębiej, do czasu drugiej wojny światowej. To wtedy mieszanina paliwa, aluminium i środka żelującego po raz pierwszy ujawniła swoje złowrogie oblicze.

„Uwielbiam zapach napalmu o poranku. Raz nasi bombardowali jedno wzgórze przez dwanaście godzin. Kiedy było po wszystkim, nie znaleźliśmy ani jednego trupa. Ten zapach: jak zapach benzyny. Całe wzgórze pachniało zwycięstwem”. Ten słynny cytat z kultowego filmu „Czas Apokalipsy” F.F. Coppoli oddaje śmiercionośną siłę napalmu. Na ironię losu zakrawa fakt, że do jego powstania przyczyniły się moralne rozterki jego wynalazcy.

Anonimowy projekt badawczy nr 4

Twórcą tej budzącej grozę substancji był prof. Louis F. Fieser. Ten wybitny chemik z Uniwersytetu Harvarda, twórca metod syntezy witaminy K i kortyzonu, zajmował się na początku lat 40. gazami bojowymi. Idea użycia trującego gazu jako broni budziła jego niechęć, postanowił więc przekonać swych zwierzchników, że więcej pożytku przyniosą badania nad jego dawnym pomysłem, czyli bombami zapalającymi wypełnionymi zagęszczoną benzyną.

Idea trafiła na podatny grunt, powołano „Anonimowy Projekt Badawczy nr 4” i prace ruszyły pełną parą. Początkowo Fieser dodawał do benzyny paski naturalnego kauczuku, dzięki temu eksplozja rozsiewała wokół kawałki płonącej gumy. Pierwsze próby nie wypadły wprawdzie zbyt imponująco, jednak wkrótce powstała testowa seria bomb, wysłana natychmiast na Filipiny.

Ofiary gazów bojowych na płótnie Johna Singera Sargenta. Czy takie obrazy stały się inspiracją do powstania napalmu? (domena publiczna).

Ofiary gazów bojowych na płótnie Johna Singera Sargenta. Czy takie obrazy stały się inspiracją do powstania napalmu? (domena publiczna).

Zobacz również:

Potrzeba matką wynalazku

Na dalszy los badań wpłynęły wydarzenia odległe o tysiące kilometrów od bezpiecznego Harvardu. 7 grudnia 1941 roku Japończycy zaatakowali Pearl Harbor, a kilka dni później statek wiozący testowe bomby został storpedowany i zatonął. Co więcej, na początku 1942 roku w rękach Japończyków znalazły się niemal wszystkie plantacje kauczuku.

Fieser stanął przed koniecznością znalezienia dostępnej i taniej substancji, która będzie mogła zastąpić gumę. Po sprawdzeniu wielu różnych składników trafił wreszcie na kombinację dwóch mydeł glinowych – naftalenowego i palmitynowego. Mieszankę nazwał „napalm” od pierwszych sylab ich nazw.

Napalm miał postać proszku, który po zmieszaniu z benzyną zamieniał ją w galaretowatą, kleistą substancję. Paliła się w temperaturze ok. 1000° C i przywierała do wszystkiego, na co spadła: metalu, drewna czy ludzkiego ciała. Była tania i prosta w produkcji, a jej mieszanki jeszcze prostsze w przygotowaniu i odporne na czynniki zewnętrzne.

Współczesna symulacja lotniczego ataku napalmem. W 1942 roku jego niszczycielska siła nie była jeszcze tak oczywista (fot. Andrew Pendracki, United States Marine Corps, domena publiczna).

Współczesna symulacja lotniczego ataku napalmem. W 1942 roku jego niszczycielska siła nie była jeszcze tak oczywista (fot. Andrew Pendracki, United States Marine Corps, domena publiczna).

W amerykański Dzień Niepodległości, 4 lipca 1942 roku, w niewielkim stawie harvardzkiego kampusu, zdetonowano pierwszą bombę napalmową. Narodziła się broń, która miała zabić wielokrotnie więcej ludzi niż ładunki atomowe. I to za ułamek kosztów tych ostatnich.

Chrzest ognia

Choć napalm powstał jako ładunek do bomb lotniczych, po raz pierwszy użyto go w miotaczach płomieni. Broń ta, znana od starożytności, przypomniała o swoich złowrogich możliwościach podczas walk pozycyjnych I wojny światowej.

Louis Frederick Fieser w 1965 r. (fot. Peter Geymayer, domena publiczna)

Louis Frederick Fieser w 1965 r. (fot. Peter Geymayer, domena publiczna)

Oczywiście miała też wady. Najpoważniejszymi były mały zasięg i bardzo krótki czas działania. Większość benzyny wypalała się w locie, a reszta po dotarciu do celu spalała się w kilka sekund. Próbowano spowolnić ten proces, dodając do paliwa olej napędowy lub inne substancje, jednak efekty były mizerne.

Do czasu pojawienia się napalmu. Okazało się, że kilkuprocentowa mieszanka napalmowa zwiększa skuteczny zasięg miotaczy nawet czterokrotnie. Na dodatek przyklejała się do celów i paliła jeszcze przez jakiś czas, co zwiększało zniszczenia przedmiotów i obrażenia u ludzi. Oddziaływanie psychologiczne miotaczy – i tak już całkiem spore – jeszcze wzrosło.

Pierwsze miotacze dostosowane do nowego paliwa – amerykańskie M1A1 – pojawiły się na Pacyfiku w 1943 roku, siejąc spustoszenie wśród Japończyków i tropikalnej roślinności. Zespół Fiesera doskonalił tymczasem mieszanki, które miały stać się standardowym wypełnieniem bomb zapalających w planowanych nalotach na Niemcy i Japonię. Wybudowano nawet specjalne makiety typowych niemieckich i japońskich domów, aby testować na nich różne rodzaje mieszanek.

Amerykański czołg uzbrojony w miotacz ognia atakuje japońskie umocnienia na Iwo Jimie (fot. Mark Kauffman, U.S. Marine Corps, domena publiczna).

Amerykański czołg uzbrojony w miotacz ognia atakuje japońskie umocnienia na Iwo Jimie (fot. Mark Kauffman, U.S. Marine Corps, domena publiczna).

Rozczarowujący debiut

Pojawienie się bomb M47 i M69 uczyniło z produkcji napalmu dochodowy interes, który praktycznie zmonopolizowała firma Standard Oil. Jednym z dostarczycieli ładunków zapalających starego typu, który omal nie upadł przez pojawienie się nowej substancji, była Permanente Metal Corporation (PMC). Jej dział naukowy szybko opracował jednak recepturę pirożelu PT-1.

Do tradycyjnego napalmu dołożono jeszcze utleniacz, sproszkowany glin i flagowy produkt PMC – magnez. Mieszanka ta osiągała temperaturę spalania 1600° C, nie tracąc nic z lepkości wynalazku Fiesera.

Fabryki Standard Oil i PMC pracowały więc na pełnych obrotach dostarczając setki tysięcy a może nawet miliony bomb, które wkrótce miały spaść na nieprzyjacielskie cele: czołgi, fabryki, ale i zwykłe domy mieszkalne.

B-24 Liberator zrzuca bomby z napalmem na niemieckie fortyfikacje w pobliżu portu w Bordeaux, 1945 r. (fot. U.S. Air Force, domena publiczna).

B-24 Liberator zrzuca bomby z napalmem na niemieckie fortyfikacje w pobliżu portu w Bordeaux, 1945 r. (fot. U.S. Air Force, domena publiczna).

Pierwsze bombardowanie z użyciem napalmu, a dokładniej pirożelu PT-1, miało miejsce 6 marca 1944 roku, kiedy amerykańska 8 Armia Lotnicza po raz pierwszy zaatakowała Berlin za dnia. Spośród 814 latających fortec i liberatorów, część przenosiła bomby AN-M76 wypełnione substancją zapalającą.

Nalot został zapamiętany raczej ze względu na ciężkie straty Amerykanów, a nowa bomba przyniosła rozczarowanie. Duże ilości AN-M76 trafiły z powrotem do składów amunicji, gdzie leżałyby pewnie do końca wojny, gdyby ich zalet nie docenili Brytyjczycy.

Historia zemsty

14 lipca 1944 roku o godzinie 21.00 z bazy RAF Thorney Island wystartowało 14 lekkich bombowców Mosquito ze 140 skrzydła RAF, kierując się w stronę francuskiego wybrzeża. Większość maszyn przenosiła zwykłe bomby burzące, jednak sześć z nich miało na pokładzie amerykańskie wypełnione pirożelem AN-M76.

Celem formacji były koszary 17 Dywizji Grenadierów Pancernych SS oraz zameczek Château de Marieville, w którym mieszkali oficerowie.

Nie była to zwykła misja, ale przemyślany i zaplanowany z morderczą precyzją odwet. Kilka dni wcześniej do kwatery głównej Special Air Service (SAS) dotarły niepokojące informacje. Jedna z grup komandosów realizujących zadania dywersyjne na głębokim zapleczu wroga została zaskoczona przez oddziały 17 Dywizji SS.

Części żołnierzy udało się wymknąć, jednak do niewoli trafiło 34 żołnierzy SAS, czterech francuskich partyzantów oraz amerykański pilot. Dowódca pojmanej grupy, por. Tomos Stephens, został według relacji świadków zatłuczony na śmierć kolbą karabinu. Dalszy los jeńców był nieznany, ale można się było spodziewać najgorszego.

Boeing B-29A-45-BN Superfortress w czasie bombardowania Osaki bombami zapalającymi, 1 czerwca 1945 r. (fot. U.S. Air Force, domena publiczna).

Boeing B-29A-45-BN Superfortress w czasie bombardowania Osaki bombami zapalającymi, 1 czerwca 1945 r. (fot. U.S. Air Force, domena publiczna).

Bombowce znalazły się nad celem dokładnie w porze kolacji. Najpierw bomby burzące „otworzyły” budynki, potem przyszła kolej na ładunki zapalające. Zamek oraz wszystkie baraki zostały trafione i rozpętało się prawdziwe piekło. Pirożel kleił się do wszystkiego tak, że nie dało się go usunąć. Przepalał mundury i ludzkie mięśnie.

Ogień broni maszynowej oraz bomby burzące zrzucone przez cztery ostatnie samoloty były niemal aktem łaski. W ataku zginęło od 80 do 200 esesmanów.

Porucznik Stephens został pomszczony. Jak miało się okazać później, nie tylko on. Tydzień przed odwetowym nalotem RAF-u wszyscy jeńcy już nie żyli. Rannych zabito zastrzykami, resztę rozstrzelano.

Artykuł został oparty m.in. na książce Robera M. Neera, „Napalm: An American Biography”, Belknap Press 2013.

Artykuł został oparty m.in. na książce Robera M. Neera, „Napalm: An American Biography”, Belknap Press 2013.

Dobre intencje… sprowadzają piekło na ziemię

Napalmu i pirożelu używano na coraz większą skalę. Niszczono nimi bunkry i czołgi, a kolejny precyzyjny atak mosquitów ze 140 skrzydła spalił archiwum Gestapo w Hadze za cenę jednej ofiary śmiertelnej na ziemi.

Coraz częściej jednak bomby napalmowe spadały na dzielnice mieszkalne niemieckich i japońskich miast. Stanowiły niemal połowę ładunków zapalających zrzuconych na Drezno. W jednym tylko nalocie na Tokio zabiły więcej ludzi niż bomby atomowe zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki.

Dwadzieścia lat później Wietnam uczynił z napalmu symbol okrucieństwa wojny. Profesora Fiesera do końca życia prześladowały cienie jego wynalazku. W 1980 roku zakazano używania napalmu przeciwko cywilom. Przeciwko żołnierzom i partyzantom używa się go do dziś.

Bibliografia:

  1. Rober M. Neer, Napalm: An American Biography, Belknap Press, Harvard 2013.
  2. Paul McCue, SAS Operation Bulbasket. Behind the Lines in Occupied France”, Pen & Sword Military, Barnsley 2009.
  3. Mark R. Wilson, Making “Goop” Out of Lemons: The Permanente Metals Corporation, Incendiary Bombs, and the Costs of Industrial Overexpansion during World War II, [w:] Rutgers School of Arts and Sciences. Department of Economics, [dostęp: 22 marca 2015].

KOMENTARZE (11)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

rodzyneq

Użycie napalmu na cywilach na tak duża skale w Wietnamie jest kłamstwem i rodzajem propagandy która wzmacniała skuteczność ruchów antywojennych w USA. Wioski były ewakuowane przed nalotami a większe zniszczenia wyrządził wśród ludności „agent orange”.

    Templariusz

    hahahaha dawno się tak nei uśmiałem wioski były ewakuowane przed nalotem? hahaha tak jak teraz amerykanie walcza o milosc i pokoj na swiecie np. w Iraku widac co sie potem dzieje

      Teksanczyk

      Podczas wojny w Wietnamie celami nalotów nie były wioski, a przede wszystkim dżungla i wrogie umocnienia. Wioski na terenie Wietnamu Południowego BYŁY ewakuowane z terenów walk, gdyż w ten sposób szukano wśród mieszkańców wietkongu. Irak to kwestia sporna, szczególnie bombardowanie Bagdadu, jednakże większość Irakijczyków cieszy się z obalenia Husajna, gdyż dzięki kredytom i zachodnio-saudyjskim firmom momentalnie podniósł im się komfort życia. Amerykanie często walczą o owe „miłość i pokój”, ale to im napędza gospodarkę (nie poprzez ropę, prywatne firmy wprowadzane na kontrolowanych terytoriach) i co ważniejsze, szkolą sobie armię na wypadek wojny zrównoważonej. Przyjemne z pożytecznym, mi pasuje.

        Anonim

        Podniósł im się komfort życia? Irakijczykom? Serio? A może jednak podniósł się komfort życia tym, którzy rozpętali tę zbrodniczą awanturę?

        Kamil.

        Masz rację Teksańczyk.

        ŻyczliwyTrolllik

        Nie wierzę że ktoś może być taki głupi.

        as

        PKB na mieszkańca nadal w Iraku nie jest mniejsze niz za Husajna. jest wieksza bieda. Watpie zeby wieszkasa bieda to byla radoscia dla przecietnego mieszkanca. W systemach autoratywnych lub pseudo demokracjach ktorych jest pelno dopoki nie wchodzisz w droge wladzy to w wiekszosci przypadkow wladza cie ignoruje jak placisz haracz nalezny.

    Anonim

    W jaki sposob ewakuowano,widac na przykladzie My Lay.

Nasz publicysta | Redakcja

Wybrane komentarze do artykułu z naszego facebookowego profilu…
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1118371774858147

Jan Andrzej S.:
Tak wytluszczyliscie ten fakt o tym tokyo tylko ze w sumie to nic dzisnego, bo tokyo bylo w owym czasie calutkie z drewna i w ten sposob powstal ogromny pozar, dzieki ktoremu tak naprawde bylo pelno ofiar…
Ciekawostki historyczne:
Panie Janie, ale to nie wytłuszczenie tylko link do art. opisującego tenże nalot na Tokio
Jan Andrzej S.:
ach no to sorki, nie zauważyłem. Wyglądało na wytłuszczenie na telefonie
Barbara P.:
p.Janie jest pan zapewnie młodym człowiekiem więc nie wie pan co mogły uczynić zwykłe miotacze ognia stosowane przez niemców w czasie II wojny światowej,oby nigdy więcej wojen.
Kasper A.:
Pani Barbaro wojny były, są i będą. Nasza cywilizacja jest tak zaprogramowana aby dążyć do samodestrukcji. Straszne ale niestety prawdziwe i nic na to nie poradzimy
Jan Andrzej S.:
Skąd taki wniosek że jestem młody ?? Akurat kiedyś bardzo się tym interesowałem, teraz nieco do tego powróciłem ale bardzo dobrze wiem jaka broń potrafi dokonać jakich zniszczeń i mordów. A zacznijmy od tego że nie poruszyłem tego tematu od tej strony.

Barbara P.:
mam nadzieję,że twórcy tego świństwa znajdują się w wiecznym ogniu piekielnym.

… oraz z profilu „Historia – daty, które nie gryzą”
https://www.facebook.com/historycznedaty/posts/849427655147326

Patrycja Ewa M.:
Wcześniej takim cudem i pierwowzorem napalmu był Ogień Grecki..

JKZ

„Celem formacji były baraki 17 Dywizji Grenadierów Pancernych SS”. No ludzie kochani… Baraki?? Kto to tłumaczył? Nawet Google Translator wie, że angielskie baracks to po naszemu po prostu koszary ;)

ola22

„szlachetni rycerze walczący z faszyzmem” palili żywcem ewakuowane dzieci i co? ano nic…medale za to dostali..

Zobacz również

Druga wojna światowa

„Gwiezdne wojny” ratują język rdzennych Amerykanów. I to wcale nie jest dowcip!

Dialekt Dine był językiem niejednej wojny. Nie mówi się o tym głośno, ale amerykańska armia zawdzięcza rozliczne sukcesy jego oryginalności. Dziś toczy się walka o być...

29 grudnia 2015 | Autorzy: Maciej Pietrzyk

Druga wojna światowa

Najbardziej ryzykowna misja D-Day. Rangersi szturmują Pointe du Hoc

Wyobraźcie sobie, że obciążeni bronią i wyposażeniem wspinacie się na urwisty klif wysokości dziesięciopiętrowego budynku. Ze szczytu ostrzeliwuje was silnie umocniony nieprzyjaciel. Do tego macie...

5 czerwca 2014 | Autorzy: Dariusz Kaliński

Druga wojna światowa

Awanturnicy i bohaterowie. Polscy komandosi pod Monte Cassino

Komandosy to fajne chłopy, takie wojsko to rozumiem… - stwierdził pewien rotmistrz 2. Korpusu Polskiego, widząc dziarskich żołnierzy 1. Samodzielnej Kompanii Commando. Ta elitarna jednostka do...

7 kwietnia 2014 | Autorzy: Dariusz Kaliński

Druga wojna światowa

Stalingrad w ogniu. Największy nalot dywanowy na froncie wschodnim

Naloty dywanowe kojarzone są głównie z aliancką ofensywą powietrzną przeciw III Rzeszy. Jednak na froncie wschodnim również dochodziło do tego typu bombardowań. Największe z nich...

22 października 2013 | Autorzy: Rafał Kuzak

Druga wojna światowa

Piekło na ziemi. Najbardziej niszczycielski nalot dywanowy w historii

Symbolem morderczej skuteczności alianckich nalotów dywanowych stało się zniszczenie centrum Drezna. Jednak nie była to najbardziej zabójcza operacja tego typu. Znacznie więcej ofiar pociągnęło za...

29 września 2013 | Autorzy: Rafał Kuzak

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.