Romans z mężatką i nieślubne dziecko? Cóż, każdemu może się zdarzyć. Małżeństwo z aktorką? Zdaniem krakowskiej inteligencji, Daszyński równie dobrze mógł wziąć za żonę prostytutkę! Nawet koledzy-socjaliści byli zszokowani jego wyborem – choć w ich przypadku w grę wchodziły nieco inne względy.
Był pierwszym premierem II Rzeczpospolitej, ale dziś pozostaje w cieniu pozostałych „ojców niepodległości”. Niesłusznie. Mimo, że nie był równie malowniczą postacią, co Józef Piłsudski czy Roman Dmowski, a jego lubelski rząd przetrwał zaledwie kilka dni, to zasługi Ignacego Daszyńskiego dla stworzenia podwalin wolnej Polski trudno przecenić.
Ten urodzony na terytorium dzisiejszej Ukrainy polityk w wieku zaledwie 31 lat został wybrany na reprezentanta w wiedeńskiej Radzie Państwa. Co więcej, objął funkcję przewodniczącego klubu Związków Posłów Socjalno-Demokratycznych. „Mało jest Polaków, którzy w parlamencie wiedeńskim, w Cesarstwie Austro-Węgierskim doszli do tak wysokiego stanowiska” – ocenia historyk, profesor Ludwik Malinowski. Jako parlamentarzysta, a później jako przywódca PPS, premier oraz marszałek sejmu, Daszyński walczył o prawa robotników i równouprawnienie wszystkich obywateli.
W 1918 roku nie wyobrażano sobie, by ktoś inny mógł stanąć na czele pierwszego niepodległego polskiego gabinetu. W ogłoszonym 7 listopada manifeście Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej samozwańczy premier postulował między innymi wprowadzenie ośmiogodzinnego dnia pracy, bezpłatnej, świeckiej edukacji, reform rolnych oraz prawa wyborczego dla kobiet. Mało kto jednak wie, że bohater lubelskiego rządu mógł… wcale w nim nie zasiadać. Dwie dekady wcześniej niemal zaprzepaścił bowiem swoją polityczną karierę. I to z powodu pewnej przedstawicielki płci pięknej!
Płomienny romans z feministką
Co ciekawe, nie chodziło bynajmniej o młodzieńcze wybryki Daszyńskiego z panią Felicją Nossig-Próchnik. A i tu było się do czego przyczepić. Nawet dziś młody polityk, który wdałby się w romans ze starszą o jedenaście lat mężatką, a na dodatek zrobił jej dziecko i nie dał mu swojego nazwiska, wywołałby nie lada skandal. A co dopiero w mieszczańskim Lwowie u schyłku XIX wieku!
Sprawę tę komentuje na łamach swojej najnowszej książki „Romanse na szczytach władzy” Iwona Kienzler, autorka ponad 80 publikacji, zajmująca się niedocenianą rolą kobiet w historii. Jak pisze:
Gdyby w tych czasach istnieli paparazzi, zapewne mieliby co pisać na temat kawalerskich poczynań bohatera naszej opowieści. Ale na szczęście dla rodziny Daszyńskiego i jego samego ówczesna prasa miała znacznie ważniejsze tematy niż życie prywatne nawet najbardziej znanych aktorów ówczesnej sceny politycznej.
Związek Ignacego z Felicją przeszedł więc właściwie bez echa. Nawet wśród najbliższych współpracowników Daszyńskiego nie wzbudził on większych emocji. Wszak pani Próchnik była wojującą feministką, głośno dopominającą się o prawa płci pięknej. Pod tym względem niedaleko było jej do poglądów socjalistów z krwi i kości, w których kręgu obracał się przyszły premier.
Zresztą nawet sama Felicja nieszczególnie przejmowała się perspektywą samotnego macierzyństwa. W 1894 roku z dzieckiem na ręku i orzeczonym rozwodem wyjechała na studia do Szwajcarii, a następnie dalej – do Paryża. Utrzymywała się sama z tłumaczeń i honorariów dziennikarskich.
Panna z nie dość dobrego domu
Tymczasem Daszyński szybko ulokował uczucia gdzieś indziej. W 1897 roku zdobył ciepłą posadkę posła, dzięki czemu podreperował nadszarpnięte finanse, i uznał, że najwyższa pora się ustatkować. Już od jakiegoś czasu doskwierała mu zresztą samotność – według jego własnych słów „ciążyła mu jak psu”. Jego decyzja o założeniu rodziny nikogo więc raczej nie zaskoczyła. Prawdziwym szokiem okazał się dopiero… wybór kandydatki na żonę.
U progu dwudziestego stulecia w konserwatywnym, mieszczańskim Krakowie (gdzie mieszkał wówczas Daszyński) pewnych rzeczy kobiecie zwyczajnie nie wypadało. Jedną z nich była praca w teatrze. Poetka Maria Konopnicka na wieść o tym, że jej córka pragnie poświęcić życie karierze scenicznej, stwierdziła iż aktorki to kobiety wyrzekające się szacunku, żyjące w świecie „brudów, intryg, idiotyzmu i nędzy – obu gatunków – moralnej i materialnej”.
Wielu podzielało jej poglądy. „W owych czasach kobiety zawodowo występujące na scenie, nawet jeżeli grały w sztukach szekspirowskich, delikatnie mówiąc, nie cieszyły się zbyt dobrą opinią” – podkreśla Iwona Kienzler w książce „Romanse na szczytach władzy”. Najbardziej zagorzali przeciwnicy teatru porównywali nawet aktorki do pracownic domów publicznych.
Dlatego też decydując się na związek z Marią Walerią Paszkowską, zarabiającą na życie na deskach Teatru Miejskiego w Krakowie, Daszyński wiele ryzykował. Był wprawdzie socjalistą o mocno liberalnych (jak na tamte czasy) poglądach, jednak – jakby nie było – reprezentował w Wiedniu okręg krakowski. Małżeństwo z aktorką mogło do żywego obrazić jego wyborców i pogrzebać jego szanse na karierę polityczną.
Co ciekawe, wieść o zaręczynach Marii i Ignacego wywołała skandal również w rodzinie przyszłej panny młodej. Siostra Faustyna i brat Tadeusz zerwali z nią wszelkie stosunki, a druga siostra, Anna, z powodu planów matrymonialnych Marysi i – o zgrozo – działacza socjalistycznego, straciła narzeczonego. Świadomi niechęci otoczenia zakochani postanowili uciec jak najdalej od konserwatywnego Krakowa i ostatecznie ślub wzięli w Wiedniu.
Przeciwieństwa się przyciągają?
Związek Daszyńskiego z panną Paszkowską zszokował nie tylko krakowską inteligencję. Był zaskoczeniem, i to raczej nieprzyjemnym, również dla jego kolegów z partii. Wszyscy spodziewali się bowiem, że jeżeli Ignacy weźmie na siebie małżeńskie jarzmo, to wybranką jego serca zostanie kobieta o otwartym umyśle i nowoczesnych poglądach. Naturalnie – jak on – socjalistka.
Maria stanowiła przeciwieństwo tego wszystkiego: pochodziła ze zubożałej szlachty, została wychowana zgodnie z tradycyjnymi wartościami i była głęboko wierząca, podczas gdy Daszyński szczycił się swoim ateizmem. „Nie podzielała jego socjalistycznych poglądów, wątpliwe, by w ogóle miała pojęcie, o co w ruchu socjalistycznym chodzi” – opisuje ją Kienzler.
Mariaż dwóch osób o tak skrajnie różnych światopoglądach okazał się wodą na młyn przeciwników młodego, ambitnego polityka. Niedługo po ślubie Daszyńskich zaczęli oni rozpuszczać plotki, jakoby Ignacy pod wpływem żony nawrócił się na łono Kościoła i w związku z tym planował złożyć poselski mandat i wycofać się ze sceny politycznej.
Jego wyborcy byli zapewne co najmniej zdezorientowani. Tym bardziej, że Daszyński przebywał poza krajem i nie mógł osobiście zdementować tych pomówień. Postanowił obronić się w inny sposób. Na łamach czasopisma „Naprzód”, którego wcześniej był redaktorem naczelnym, opublikował list. Gorąco zapewniał w nim swoich zwolenników, że nie ma najmniejszego zamiaru rezygnować z polityki.
„Złotousty Ignac”
Na szczęście dla Daszyńskiego wszystko dobrze się skończyło, choć niewiele brakowało, by miłość stanęła na drodze jego zawrotnej (jak pokazała przyszłość) kariery. Niezwykła charyzma i nadzwyczajny talent oratorski gwarantowały mu miejsce w austriackiej Radzie Państwa aż przez 21 lat. Do historii przeszły jego płomienne wystąpienia, w których krytykował sytuację polityczną, stan gospodarki, nieudolne działania administracji oraz niesprawiedliwość społeczną panującą w Galicji.
„Mowy jego w parlamencie wiedeńskim stanowiły wydarzenia dnia, na gruncie galicyjskim wyrósł niebawem na bożyszcze robotników, chłopów, młodzieży, kobiet” – opisywał Daszyńskiego biograf, Józef Feldman. Nic dziwnego, że znajomi żartobliwie nazywali go „złotoustym Ignacem”.
Kiedy przyszło co do czego, Daszyński okazał się wręcz wymarzonym kandydatem na premiera pierwszego niezależnego rządu utworzonego na ziemiach polskich. Nie tylko potrafił pogodzić działalność niepodległościową z poglądami socjalistycznymi, ale też blisko przyjaźnił się z Piłsudskim. Był jednym z nielicznych polityków, z którymi przyszły Marszałek przeszedł na „ty”. I po zaledwie pięciu dniach urzędowania bez problemu przekazał mu władzę. Jego czas miał jeszcze nadejść. Zresztą jak mówił historyk doktor Janusz Osica: „Daszyński umiał przegrywać. Przegrywał stylowo i pięknie, co my, Polacy kochamy najbardziej”.
Bibliografia:
- I. Daszyński, O państwie, demokracji i parlamentaryzmie (oprac. M. Śliwa), Wydawnictwo Sejmowe 1997.
- I. Kienzler, Romanse na szczytach władzy, Bellona 2018.
- Ignacy Daszyński. Błędny rycerz polskiego parlamentaryzmu, Polskie Radio [dostęp: 6.11.2018].
- W. Najdus, Ignacy Daszyński 1866–1936. Czytelnik 1988.
- T. Targański, Sen o szpadzie i młocie. Ignacy Daszyński: wielki, zapomniany Polak, „Polityka” [dostęp: 6.11.2018].
KOMENTARZE (2)
Bardzo ciekawy artykuł
Nie ma najciekawszego-czy autorka miała romans z mężatką i zwłaszcza nieślubne dziecko z nią.Ale podobno największą dzietność mają małżeństwa 1płciowe więc różne zboczenia trzeba dopuszczać.Są rzeczy które fizjologom się nie śniły.No i pytanie czy każdemu może się zdarzyć.Nawet byli tacy co byli prawiczkami do końca długiego życia.