Błyskawiczne podboje przyniosły rzymskim elitom niespotykane bogactwo. Tak wielka ilość pieniędzy, dzieł sztuki, niewolników i innych dóbr wywołała nad Tybrem rewolucję snobizmu. Niezmierzone skarby zupełnie zawróciły Rzymianom w głowach. Sprawdź na co wydawali swoje zdobyczne srebro…
Imperium rzymskie schyłku Republiki umacniało się na pozycji światowego mocarstwa. W jego ekspansji łatwo dostrzec charakterystyczny dla Rzymian geniusz organizacyjny. Gdy tylko milkły jęki pokonanych, przystępowano do systematycznego łupienia podbitych ziem. Wycięte ze świątyń posągi, zerwane kunsztowne mozaiki, tysiące przerażonych jeńców, a nawet egzotyczne drzewka – wszystko co wartościowe zmierzało do miasta Romulusa, gdzie budowano prawdziwy świat w miniaturze.
Ależ bogaci ci Rzymianie
Właśnie w ten sposób pomnażano majątki najbogatszych Rzymian I wieku naszej ery: Lukullusa, Pompejusza czy Krassusa. Kapitał tego ostatniego oceniano na ok. 200 mln sestercji, a zatem 200 ton czystego srebra. Czy to dużo?
Dla człowieka pokroju Krassusa utrzymywanie kilkudziesięciotysięcznej rzeszy rzymskiej biedoty przez trzy miesiące było gestem wkalkulowanym w koszty kampanii wyborczej. Gdyby tylko zechciał, mógłby zakupić 60 tys. ha urodzajnej ziemi, utrzymywać pięć legionów (ok. 30 tys. ludzi) przez cztery lata lub ewentualnie pokryć roczny budżet republiki.
Dla porównania, Bill Gates w latach największej świetności zdołałby sfinansować „zaledwie” 1/30 wydatków USA. Biorąc jednak pod uwagę stosunek dochodów obu bogaczy do przeciętnych zarobków w ich czasach, ekonomista Branko Milanović uznał, że Amerykanin jest jednak dwa razy bardziej majętny.
Istotniejsze od tych umownych danych jest to, że w ciągu zaledwie 70 lat od upadku Kartaginy (146 r. p.n.e.) majątki najbogatszych Rzymian wzrosły kilkudziesięciokrotnie. Nad Tybrem doświadczano głębokiego szoku kulturowego i nic dziwnego, że niejednemu przewrócił on w głowie.
Inwestycje w „kapitał ludzki”
Już za Cycerona posiadanie kilkudziesięciu niewolników tylko w charakterze służby domowej stawało się w dobrym towarzystwie swoistym wymogiem. Elity prześcigały się w przebieraniu owych nieszczęśników w najdziwniejsze stroje oraz w przydzielaniu im możliwie wąskich specjalizacji. Na przykład nieodstępujący swego pana na krok nomenklator podpowiadał imiona napotykanych na ulicy osób i regularnie oznajmiał aktualną godzinę.
Zdecydowanie najlepszą okazję do pochwalenia się wytresowaną armią sług dawały jednak wystawne uczty. Każda najdrobniejsza czynność miała tu swego oddzielnego wykonawcę, nie wyłączając podążania za gośćmi z nocnikami czy naczyniami na wymiociny.
Użytek czyniony z personelu podlegał zresztą modom. Szczególne uznanie zdobyli starannie wyselekcjonowani dorodni chłopcy (capillati) „służący do nalewania wina”. Po posiłku chętnie wycierano ręce w ich długie kręcone włosy, a jeszcze bardziej doceniano walory seksualne tych młodzieńców.
Jak łatwo było przy tym popaść w śmieszność, ilustruje przypadek niejakiego Calvisiusa Sabinusa, który wydał fortunę na niewolników znających na pamięć dzieła Homera. Ich zadaniem było podpowiadanie tekstu swemu panu, gdy ten „zachwycał” gości kolejnym występem.
Perły przed wieprze?
Jak już wspominano, początkowo Rzymianie zaopatrywali się w dzieła sztuki w ramach drenażu podbitych prowincji. Złośliwi Grecy zauważyli, iż zdobywcy nie kierowali się przy tym wartościami estetycznymi, ale oceniali wyroby artystów jedynie według wielkości i ceny.
Obraz nowobogackich ignorantów potwierdza anegdota o L. Mummiuszu. Ostrzegł on marynarzy, którym zlecił wywiezienie arcydzieł ze zniszczonego Koryntu, że jeśli któryś z obrazów ulegnie uszkodzeniu, będą musieli zastąpić go kopią na własny koszt.
Nie powinien zatem dziwić fakt, iż elity znad Tybru nie widziały niczego zdrożnego w przerabianiu klasycznych dzieł. Los ten spotkał m.in. posąg Aleksandra Wielkiego dłuta Lizypa, „poprawiony” w taki sposób, by przynajmniej z twarzy przypominał Cezara.
Jednocześnie z tym rozsmakowaniem w sztuce rodziła się moda na wszelkiego rodzaju osobliwości natury. Plutarch wspomina, że za jego czasów najwyższe ceny na aukcjach uzyskiwano za niewolników z niespotykanymi ułomnościami. Z czasem w Rzymie powstał osobny targ, na który zwożono karły, gigantów, hermafrodyty, pozbawionych kończyn itp.
Losem było zabawianie gości niezdarnymi pokazami walk i akrobacji. Innym ich zadaniem bywało stanie niczym posągi w najdziwaczniejszych pozach. Część z nich kończyła jako seksualne zabawki swych panów. Niektórzy dopuszczali się odrażającej praktyki przetrzymywania niemowląt-niewolników w ciasnych skrzynkach dla wywołania karłowacenia.
Cielesne rozkosze
Sprowadzenie w postaci jeńców greckich kucharzy w 189 p.n.e. uznawano za przyczynę porzucenia pierwotnego umiarkowania rzymskiej kuchni. Pełna lista dostępnych na stołach najbogatszych Rzymian napojów i potraw okazałaby się zapewne zbyt nużąca. Znajdziemy na niej nie tylko kawior, 200-letnie wina, słynne foie gras, ale też pieczone języki flamingów czy zajęcze płody.
Snobizm nakazywał spożywać to wszystko w pomieszczeniach dusznych od kosztownych wonności. Nikogo nie dziwiło dolewanie ich do potraw, ale zawsze ceniono pomysłowość. Stąd też za cesarzy furorę zrobił gospodarz, który wykorzystał wykąpane w wonnych olejkach gołębie, do roznoszenia perfum nad głowami zachwyconych gości.
Oczywiście do dostępnych na co dzień atrakcji należała seksualna eksploatacja niewolników obojga płci. Było to tak naturalne, że gdy młody Krassus zmuszony był przez kilka miesięcy koczować w hiszpańskich jaskiniach, przyjaciele dostarczyli mu parę dorodnych niewolnic dla zabicia nudy.
W starożytności przemoc i seks zasadniczo szły w parze. Pamiętajmy, że mówimy o ludziach, którzy potrafili umilić sobie posiłek oglądaniem podrzynania gardeł skazańców, torturowania niewolników czy krwawych walk kogutów zaopatrzonych zamontowane na nogach ostrza.
Wsi spokojna…
Arystokracja rzymska z zasady brzydziła się pracą zarobkową. Jedynym godnym zajęciem było w jej pojęciu rolnictwo. Ówcześni pisarze pozostawili nam złośliwe opisy niejednego zapalonego agronoma. Wyszydzano chętnie osobliwą wśród bogaczy fascynację stawami rybnymi.
Lucjusz Krassus, cenzor 92 r. p.n.e., ozdabiał ulubione węgorze najszlachetniejszą biżuterią i nosił szczerą żałobę po stracie każdego pupila. Niesławny Wediusz Pollion za czasów Augusta dokarmiał swe minogi ciałami niewolników. W porównaniu z tym niewinnym dziwactwem wydaje się podlewanie rozległych plantacji drzewek winem praktykowane przez Kwintusa Hortensjusza.
Większość bogaczy jechała jednak na wieś w ucieczce przed cuchnącym, zatłoczonym, a w miesiącach letnich koszmarnie dusznym Rzymem. Najmodniejszym celem podróży ówczesnych nowobogackich były Baje. Ten słynący z gorących źródeł i zmysłowej atmosfery skrawek Zatoki Neapolitańskiej przeistoczył się z czasem w prawdziwy kurort gęsto usiany luksusowymi willami.
Ta dzisiejsza młodzież!
Zepsucie młodzieży, obiekt krytyki moralistów każdej epoki, stanowiło u schyłku republiki niezwykle wdzięczny temat. Od Polibiusza aż do czasów Tertuliana regularnie powraca obraz zniewieściałych młodzieńców poddających się każdej zagranicznej modzie.
Przechadzali się damskim krokiem w przeźroczystych tunikach, bezładnie narzuconych jaskrawych togach włóczących się po ziemi, obwieszeni ciężką biżuterią. Nosili długie i starannie kręcone włosy, a kiedy indziej ugładzali je oliwą. Spędzali całe godziny na depilacji i strzyżeniu bród.
Ci najbogatsi wg Marcjalisa pozwalali sobie na specjalnie perfumowane pastylki odświeżające oddech lub aplikowanie na skórę soli aluminium, do dziś jednego ze składników antyperspirantów.
Rzymianie krzywo patrzyli również na fascynację młodzieży grecką atletyką. Dążenie ku idealnej sylwetce uznawali za niegodny obywatela przejaw narcyzmu i bezproduktywności. Tę surową ocenę podzielał m.in. autorytet miary Galena, który przyrównywał atletów do świń.
Dziś sport wydaje się jednak zajęciem dużo lepszym od alternatyw. Za Nerona ulubioną rozrywką rozwydrzonych młodzieńców były nocne eskapady, w czasie których bezkarnie maltretowano ludzi niższego stanu, gwałcono kobiety i niszczono mienie.
***
Charakter dostępnych źródeł sprawia, że przedstawiony wyżej obraz wydaje się przejaskrawiony. Niezależnie od tego warto zauważyć, że pojawiające się jeszcze dziś teorie łączące upadek cesarstwa rzymskiego z zepsuciem jego mieszkańców pomijają oczywisty fakt, iż deprawacja osiągnęła najwyższy poziom za czasów świetności imperium.
Bibliografia:
- Joan Alcock, Food in the Ancient World, Greenwood Press, Connecticut–London 2006.
- John Percy Vyvian Dacre Balsdon, Romans and Aliens, Duckworth, London 1979.
- Keith Bradley, Slavery and Society at Rome, Cambridge University Press, Cambridge 1994.
- The Cambridge Economic History of the Greco-Roman World, ed. Walter Scheidel, Ian Morris, Richard Saller, Cambridge University Press, Cambridge 2008.
- Constance Classen, David Howes, Anthony Synnott, The cultural history of smell, Routledge, London–New York 2003.
- Emiel Eyben, Restless Youth in Ancient Rome, Routledge, London–New York 2005.
- Peter Garnsey, Food and Society in Classical Antiquity, Cambridge University Press, Cambridge 1999.
- Arthur Keaveney, A Life, Routledge, London–New York 1992.
- Ray Laurence, Roman Passions. A History of Pleasure in Imperial Rome, Continuum, London 2009.
- Bruce Marshall, A Political Biography, Adolf Hakkert Publisher, Amsterdam 1976.
- Ida Ostenberg, Staging the World. Spoils, Captives, and Representations in the Roman Triumphal Procession, Oxford University Press, Oxford 2009.
- William Westermann, The Slave Systems of Greek and Roman Antiquity, The American Philosophical Society, Philadelphia 1955.
KOMENTARZE (4)
”W starożytności przemoc i seks zasadniczo szły w parze. Pamiętajmy, że mówimy o ludziach, którzy potrafili umilić sobie posiłek oglądaniem podrzynania gardeł skazańców, torturowania niewolników czy krwawych walk kogutów zaopatrzonych zamontowane na nogach ostrza.”
Przemoc jest wpisana w ludzką naturę. Drogi autorze, czy nigdy nie oglądałeś krwawego horroru? Wypruwano z kogoś flaki, a Ty mimo obrzydzenia patrzyłeś z ukrytą fascynacją? Kiedyś nie było porno i brutalnych gier komputerowych, więc ludzie chodzili na igrzyska, egzekucje i podpatrywali jak bzykają się inni. Nic się do tamtej pory nie zmieniło.
Wkurzył mnie ten akapit. Ale cały tekst spoko :))) Pozdrawiam!
Współczuję ci Anonimie rozrywek. Nie gustuję w horrorach życie jest wystarczająco brutalne widziałem kilka wypadków komunikacyjnych- wystarczy mi. Ponadto porno w formie o jakiej myślisz tj. filmów i gazet jest obecne od niedawna. Występowało jednak zawsze w postaci tzw. „żywych obrazów”, tudzież rozrywek w postaci gwałtów w czasie wojen i rozruchów, czy kart do gry oraz obrazów olejnych wieszanych i malowanych na ścianach. Podglądactwo jest natomiast zespołem chorobowym polecam wizytę u specjalisty. Tekst świetny i nie przejaskrawiony.
brakuje mi tu opisow meczenia chrzescijan, jakas ilustracja z malarstwa Siemiradskiego tez poprawila by estetyke. Troche malo faktow a troche za duzo frazesow „seks, przemoc, pieniadze”, ale tekst ciekawy i milo sie czyta. Sorry za brak polskich znakow, w pracy jestem :)
Dziękujemy za te wartościowe słowa – i cieszymy się, że w ogólnym rozrachunku tekst się podoba. A jeśli chodzi o Siemiradzkiego, to staraliśmy się maksymalnie wykorzystać ilustracje z epoki, zamiast malarstwa historycznego – by pokazać, czym naprawdę otaczali się ówcześni bogacze.