16 czerwca 1940 r. Niemcy świętują zajęcie Paryża. Pobita i zdemoralizowana armia francuska masowo składa broń. Brytyjczycy liżą rany po ewakuacji z Dunkierki. Tylko Polacy się nie poddają. 10 Brygada Kawalerii Pancernej gen. Maczka w krótkim boju odbija z rąk Niemców miasteczko Montbard.
Już w październiku 1939 r. do Francji zaczęły przybywać z internowania na Węgrzech całe oddziały polskich żołnierzy z 10 Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej. Polskie plany reaktywowania tej jednostki, tym razem w formie lekkiej dywizji zmechanizowanej, natrafiły na opór ze strony francuskich sojuszników. Dopiero w maju 1940, pod wpływem trudnej sytuacji na froncie, zgodzili się na utworzenie polskiej jednostki pancernej.
Tym razem Francuzi naciskali, żeby jak najszybciej wysłać Polaków na front! Ostatecznie, po interwencji gen. Sikorskiego u gen. Weyganda, z wydzielonych pododdziałów nieistniejącej jeszcze dywizji pancernej sformowano zgrupowanie bojowe. Nowej jednostce nadano nazwę 10 Brygady Kawalerii Pancernej (10 BKPanc), a jej dowództwo powierzono gen. bryg. Stanisławowi Maczkowi.
W skład polskiej brygady wchodził batalion czołgów Renault R-35, 10 dywizjon dragonów, szwadron 24 pułku ułanów, szwadron 10 pułku strzelców konnych, dywizjon działek przeciwpancernych 25 mm i 47 mm, bateria działek przeciwlotniczych 25 mm i kompania saperów. Razem było to niewiele ponad 1,7 tys. żołnierzy.
Na froncie
10 czerwca brygada została podporządkowana operacyjnie francuskiej 4 Armii działającej w Szampanii i otrzymała zadanie osłony jej zachodniego skrzydła. 12 czerwca, gdy wydano rozkaz do odwrotu, Polaków podporządkowano 7 korpusowi 6 armii. Wobec groźby okrążenia swojej jednostki, francuski dowódca zamierzał użyć polskiej brygady w rejonie Lucy i Montmort do obrony lub kontrataku. Dzięki temu francuskie dywizje miały oderwać się od nieprzyjaciela.
Następnego dnia skuteczna obrona Polaków umożliwiła odwrót francuskiej 20 dywizji piechoty. Nasi żołnierze stoczyli zacięte potyczki z niemieckimi patrolami rozpoznawczymi, a pod miejscowością Champaubert odrzucili atak wspartej czołgami niemieckiej piechoty. Poniesiono pierwsze straty w ludziach i sprzęcie.
Następnie, w okolicach miejscowości Montigivroux, polskie Renault R-35 skutecznie kontratakowały wespół z kawalerią zmotoryzowaną przeciwko niemieckiej jednostce rozpoznawczej, usiłującej odciąć oddziały 20 dywizji piechoty. Akcję tę przeprowadzono mimo wcześniejszego bombardowania polskich pozycji przez niemieckie lotnictwo, w tym przez zabójczo skuteczne Stukasy.
Nowe rozkazy
Przez cały 15 czerwca Polacy osłaniali odwrót kolejnej francuskiej jednostki, tym razem 2 dywizji piechoty. Następnego dnia rano brygada otrzymała nowe rozkazy: zdobyć przeprawy przez Kanał Burgundzki w miasteczku Montbard. Miało to umożliwić wycofanie się francuskiej 42 dywizji piechoty. Który to już raz w ciągu tych kilku dni brygada była angażowana w ratowanie skóry francuskich sojuszników?
Wytyczne te stanowiły twardy orzech do zgryzienia dla gen. Maczka. Powód był prozaiczny: brakowało paliwa. I nic nie zapowiadało, że w najbliższym czasie uda się je uzupełnić. Tymczasem Montbard oddalone było o około 60 kilometrów.
Wyjście z sytuacji było tylko jedno. Polacy z ciężkim sercem musieli zniszczyć część wozów i zlać paliwo do pozostałych. Ostatecznie na Montbard miała ruszyć tylko jedna kompania siedemnastu czołgów Renault R-35. Ponadto w skład sił uderzeniowych wchodziły: dwa szwadrony kawalerii zmotoryzowanej, pluton motocyklistów, kompania saperów, dywizjon działek przeciwpancernych 47 mm i bateria działek przeciwlotniczych.
Naprzód! Za Warszawę!
Wieczorem polska jednostka zajęła pozycje w lasach okalających Montbard. Tam gen. Maczek przeprowadził odprawę ze swoimi oficerami. Przypomniał im o rachunku krzywd, jaki mają do wyrównania z Niemcami.
Rozkaz do ataku był krótki: maszerować naprzód na Montbard; z chwilą otrzymania ognia – ruszyć pełnym gazem do miasta, gniotąc wszystko co stawia opór; przedmiot natarcia – most na kanale. Na szpicy miały iść czołgi ppłk Majewskiego, za nimi spieszeni kawalerzyści 2 szwadronu por. Niepokoyczyckiego.
Nocny szturm
Polacy ruszyli w ciemnościach. Gen Maczek wraz ze sztabem zajął stanowisko na wzgórzu, kilkaset metrów od granic miasta. Około godz. 22 nasze jednostki natknęły się na niemieckie czujki. Niemieccy piechurzy prysnęli, nie oddając ani jednego strzału.
Przy pierwszych zabudowaniach miasta idąca na czele „renówka” celnym strzałem zniszczyła niemiecki wóz pancerny. Ogień broni maszynowej polskich czołgów i karabiny kawalerzystów wybiły również obsługę działa przeciwlotniczego 88 mm. Słynna niemiecka „acht-acht”, śmiertelnie niebezpieczna dla czołgów, nie zdołała oddać ani jednego strzału.
Niemcy jednak też się w końcu przebudzili. W polskie szeregi uderzyły serie z broni maszynowej. Renówki rozwinęły się wówczas w szeroki wachlarz. Tuż za nimi uparcie podążali kawalerzyści. Czołgi weszły miedzy budynki miasteczka, gęsto się ostrzeliwując.
Między plutonami polskich kawalerzystów podano kolejne komendy: Bagnet na broń! Odbezpieczyć granaty! Por. Niepokoyczycki głośno wykrzyknął rozkaz: Do szturmu! Hura! Zawtórowało mu z dwustu gardeł gromkie, przeciągłe hura! Rozległ się huk granatów. Polacy jak diabły wpadli do miasteczka w ślad za czołgami. Błyskawicznie przełamali zewnętrzną linię obrony Niemców, po czym zwarli się z wrogiem w walce wręcz.
Przybywa wsparcie
Polskie jednostki walczące w mieście zostały wsparte resztą sił brygady. Z pomocą przybył 1 szwadron kawalerii zmotoryzowanej rotmistrza Ejsymonta i saperzy majora Zgorzelskiego. Polacy zaczęli przeczesywać miasto wzdłuż i wszerz. Po kolei likwidowali niemieckie punkty oporu.
Niemcy nie wytrzymali tego nocnego, zaskakującego natarcia i wycofali się za Kanał Burgundzki. Jak się później okazało, przeciwnikiem naszych pancerniaków był 66 pułk z 13 Dywizji Zmotoryzowanej. Akcja polskiej brygady postawiła w stan alarmu całą niemiecką dywizję. Jej oddziały gęsto obsadziły wszystkie przeprawy na kanale.
Około godz. 1.30 całe miasto było w polskich rękach. Wzięto kilkunastu jeńców. Ppłk Skibiński wspominał, że żołnierze Wermachtu byli zszokowani polskim atakiem: Od dłuższego czasu odzwyczaili się od napotykania na jakikolwiek opór, a już w żadnym razie nie przewidywali uderzenia w nocy, na miasto, czołgami…
Radość zwycięstwa…
Polacy zdobyli trzy działka przeciwpancerne i jedno przeciwlotnicze, kilka cekaemów, kilka samochodów i kilkanaście motocykli. Na placu boju leżało około 60 trupów niemieckich żołnierzy. Nasze straty wyniosły 17 zabitych i około 30 rannych (w tym rotmistrz Ejsymont) oraz trzy czołgi. Humor psuł fakt, że Niemcy zdołali wysadzić w powietrze most będący celem natarcia.
Położenie polskiej brygady było bardzo trudne. Gen. Maczek liczył się z możliwością niemieckiego kontrataku, lecz miał zbyt szczupłe siły, aby móc na dłuższą metę utrzymać miasteczko. Do sztabu dotarła również informacja o zmianie marszruty 42 dywizji, która miała jednak ominąć Montbard i skierowała się ku południowemu wschodowi. Wysiłek polskich żołnierzy wydawał się daremny.
…i gorycz klęski
10 BKPanc opuściła Montbard już około 2.00. 17 czerwca osiągnęła rejon Is-sur-Tille w pobliżu Dijon. Dalszy marsz jako całej jednostki był niemożliwy, wokół Polaków ostatecznie zacisnął się pierścień niemieckiego okrążenia. 18 czerwca Brygada przestała istnieć jako zwarta siła bojowa.
Na rozkaz gen. Maczka zniszczono resztę pojazdów i ciężką broń. Ostatnich pięciuset żołnierzy, podzielonych na małe grupy, ruszyło na południe, w kierunku francuskich portów. Większości z nich udało się ewakuować do Wielkiej Brytanii. W sierpniu 1944 r. powrócili do Francji w składzie 1 Dywizji Pancernej. Żołnierze gen. Maczka mieli jeszcze skosztować smaku zwycięstwa.
Bibliografia:
- Zygmunt Bielecki, Wanda Bigoszewska, Adam Jońca, Stanisław Komornicki, Wojsko Polskie 1939–1945. Barwa i broń, Wydawnictwo Interpress, Warszawa 1990.
- Honor i Ojczyzna. Bohaterskie czyny Polaków w czasie II wojny światowej, praca zbiorowa, Wydawnictwo Kluszczyński, Kraków 2005.
- Polski czyn zbrojny w II wojnie światowej. Walki formacji polskich na Zachodzie 1939-1945, praca zbiorowa, Wydawnictwo MON, Warszaw 1981.
- Michał Salwin: Pancerni pod Montbard, Wydawnictwo MON, Warszawa 1971.
- Kacper Śledziński, Czarna kawaleria. Bojowy szlak pancernych Maczka, Znak Horyzont, Kraków 2015.
KOMENTARZE (14)
” Smak zwycięstwa ” … Poczucie humoru nie opuszcza widze. Maczek był wybitnym dowódcą, który w nagrodę po wojnie został pozbawiony świadczeń dla alianckich żołnierzy. Pozbawiony obywatelstwa Polskiego pracował jako barman. Jego podwładni pozbawieni możliwości powrotu do kraju też czuli sie zbędni i niepotrzebni ” sojusznikom „, dla których tak dzielnie walczyli. Wiem że artykuł jest tylko o tej konkretnej bitwie ale wg mnie autor powinien wspomnieć jak sie alianci odwdzięczyli. Książka świetna polecam każdemu kto choć trochę się interesuje naszą historią.
This is Polska. Czczą umarlaków i przegrane idee.Nie wiadomo tylko czemu ma to służyć
Kraje które czczą umarlaków – Izrael , Rosja , USA . Kraje olewające swoją historię – ogólnie cały zachód Europy , szczególnie Francja . W których panuje narodowa duma i szacunek dla ojczyzny , a w których panuje dekadencja ?? :-P
a ty kogo czcisz ? gejów? póknij się w ten durny łeb
Jesteś marną gnidą co nic w życiu nie osiągnęła.
I tak w Anglii mieli o niebo lepiej niż mieliby w Polsce ( uwzględniając , ze żyliby w spokoju ). Nie służyli w alianckiej armii zbyt długo , aby otrzymali nie wiadomo jak wysokie świadczenia .Byli też w wieku produkcyjnym , więc to ze podjęli pracę , nie jest chyba niczym dziwnym . Poza tym posłużę się przykladem mojego wujka – walczył w armii polskiej na zachodzie . Po wojnie pozostał w USA . Pracował ciężko , ale urlopy a poźniej emeryturę miał taka , ze tu w Polsce tylko pomarzyć . Jeśli uważał się za skrzywdzonego , to tylko przez komuchów . Mam wrażenie ze ruskie trole powtarzają w kółko o złych angolach . Owszem , w porządku nie byli , ale nie popadajmy w skrajność .
Piszesz mądrze ale czegoś nie rozumiesz, co z tego że w Anglii mieli lepiej skoro nie za nią walczyli? Oni pragnęli tego co i współcześni Polacy, by żyło się w naszym kraju lepiej. Przecież i u nas może być praca i socjal i oni myśleli podobnie: „czemu szukać szczęścia w świecie skoro można to zrobić u nas?” i o to chodzi. A na rolę Angoli spójrz szerzej, nie chodzi o to że są jacyś źli po prostu protekcjonalnie traktują inne narody. Tragedią tych ludzi nie był standard życia tylko to że czuli się nikomu niepotrzebni. W Polsce ludowej byli by „elementem niepożądanym” a Brytole byli zdania że „murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść”.
Było ich więcej… Sosabowski pracował w fabryce, pozbawiony polskiego obywatelstwa. A odpowiadając na pytanie kolegi poniżej… Trzeba znać historię swoich przodków by wiedzieć kim się jest.
Dziękuje za artykuł.
Mój ś.p.dziadek walczył w brygadzie pancernej gen Maczka.Po wojnie wrócił do Polski ale za czasów komuny bał się mówić o tym że tam służył.Dopiero po jego śmierci więcej zaczynam się dowiadywać o jego służbie.
Ogromny szacunek dla żołnierzy i pancerniaków gen. Maczka…oraz jego decyzji taktycznych
Pułk Dragonów? A co to za jednostka? Bo mi się oni kojarzą z XVIII wiekiem :D
Ależ drogi Dust Devil, twój sarkazm jest kompletnie nieuzasadniony :-), to jest po prostu piechota zmotoryzowana.
„Niemcy zdołali wysadzić w powietrze most będący celem natarcia” – czyli nie było to zwycięstwo.
Niestety WP w latach 1926-1935 zamiast się rozwijać było zwijane, poza piechotą, była tylko kawaleria, artyleria, pociągi pancerne, nieliczne samochody pancerne i czołgi dla ubogich czyli tankietki TK oraz TKS, co ciekawe do 1935 mieliśmy niezłe lotnictwo myśliwskie. Po 1936 doszły dobre czołgi 7 TP, oraz działa przeciwpancerne 37 mm. i przeciwlotnicze 40 mm. oraz nkm 20 mm. Niestety wszystko to było w małych aptekarskich ilosciach, natomiast lotnictwo myśliwskie zatrzymało się w roku 1936 i do 1939 roku nie zbudowano żadnego nowego samolotu myśliwskiego.