Walka z herezją w coraz większym stopniu zaprzątała głowy hierarchów Kościoła. Jednak brakowało kogoś, kto po prostu uderzyłby pięścią w stół i postanowił, że trzeba podjąć radykalne działania. Tym kimś w końcu okazał się Innocenty IV, a ową pięścią – wydana przez niego bulla Ad extirpanda. Inkwizycja nareszcie otrzymała odpowiednie narzędzia prawne do pracy.
Innocenty IV i jego bulla – przełom w walce z herezją?
W Europie w coraz większym stopniu zaczynały się szerzyć różne pomysły na wiarę i religię. Różne od oficjalnych, wśród duchownych zwane po prostu herezjami. Patrząc na nie z perspektywy Kościoła, należało z nimi zrobić porządek. W roku 1216 r. m.in. do tego celu powołany został zakon dominikanów, spośród których rekrutowało się wielu sędziów śledczych. Później zaczęli dołączać do nich także franciszkanie. Natomiast powinnością obywateli było donoszenie na wszystkie indywidua, podejrzewane o niecne, sprzeczne z oficjalną nauką Kościoła myśli i uczynki. Innymi słowy denuncjacja była obowiązkowa.
Co ciekawe, walką z herezją zajmowali się nie tylko kolejni papieże, ale i cesarz Fryderyk II, zmarły w 1250 r. Jego prawodawstwo zawierało zresztą sporo uregulowań w tej kwestii. Z kolei ówczesny papież, Innocenty IV, zdecydowanie ostrzej niż jego poprzednicy zabrał się do walki z heretykami. Najważniejszym tego potwierdzeniem była wydana 15 maja 1252 r. bulla Ad extirpanda (pol. „Aby wykorzenić”). I nietrudno zgadnąć co. W bulli zawarto łącznie 38 praw – zasad, którymi w walce z herezją obowiązkowo mieli kierować się zarówno przedstawiciele władz świeckich, jak i duchownych.
Zatrzymajmy się na moment przy świeckich. Za niedostosowanie się do ustalonych przez Innocentego IV reguł groziły im surowe konsekwencje. Mówiło o tym już prawo 1 Ad extirpanda. Tak więc rządzącemu, który nie przestrzegałby tych reguł, groziła nawet utrata władzy. Co gorsza, miało to również poważne skutki dla jego państwa, które mogło przestać istnieć. Po pierwsze dlatego, że państwo takie traci jakiekolwiek gwarancje bezpieczeństwa, udzielone mu przez inne państwa. Po drugie, traciło też granice i stawało się terenem „do użytku publicznego”.
Czy ignorującego zagrożenie ze strony herezji władcy nie można było po prostu zastąpić? Otóż, zgodnie z bullą, nie. Jako że taki rządzący, jako obrońca heretyków, skazany był na wieczną infamię, w kontekście sprawowanej przez siebie wcześniej władzy traktowany był jak uzurpator, a zatem na stanowisku nikt nie miał prawa go zastąpić. Jeżeli zatem aż takie konsekwencje groziły świeckiemu rządzącemu, to co musiało grozić samemu heretykowi?
Czytaj też: Jan Hus. Heretyk i bohater
Jak wyglądał średniowieczny proces inkwizycyjny?
Aby lepiej zrozumieć, jak istotna dla oskarżonych o herezję była bulla Innocentego IV powinniśmy wcześniej przyjrzeć się samemu procesowi inkwizycyjnemu. Jakie oskarżony miał prawa i czy w ogóle je miał? Czy miał szansę na sprawiedliwy proces? Spójrzmy na to po kolei. Przede wszystkim proces inkwizycyjny był postępowaniem wszczynanym z urzędu. Ciekawiej zaczyna się robić, kiedy zauważymy, że w przeciwieństwie do współczesnych sal rozpraw osądzał nas prokurator. Ale chwila, może jakieś prawo do obrony? A skądże! Oskarżony nie miał prawa ani do obrońcy, ani do apelacji. Zresztą, kto by się odważył go bronić? Inna sprawa, jest taka, że zasadzie oskarżony nie był nawet oskarżonym, bo… nie był nawet stroną procesu inkwizycyjnego. Był jakby przedmiotem postępowania – to chyba byłoby najtrafniejsze sformułowanie.
Sam proces dzielił się na trzy etapy. Pierwszym było postępowanie informacyjne, czyli inkwizycja generalna (inquisitio generalis). Samo śledztwo można było wszcząć na podstawie jakiejś drobnej informacji, czy nawet tego, że poszła taka czy inna fama publica. Następnie trzeba było ustalić kogo możemy oskarżyć. Gromadzony był materiał dowodowy, a kiedy uznawano, że jest już go wystarczający, wszczynano właściwe śledztwo, czyli rozpoczynał się drugi etap. Była to tzw. inkwizycja specjalna (inquisitio specialis). Delikwenta łapano, zamykano i rozpoczynano przesłuchania. Osobie podejrzanej zadawano z góry określone pytania. Były to dość krótkie kwestie. Często je powtarzano, aby się upewnić, czy osoba przesłuchiwania czasem nie plącze się w zeznaniach.
Na tym etapie prowadzone było też postępowanie dowodowe. Opierało się ono na wykształconej w procesie rzymsko-kanonicznym legalnej teorii dowodowej. W jej ramach wyróżnić można było różne rodzaje dowodów. Były to dowody pełne, czyli plenae, półpełne (semiplenae) oraz mniej niż półpełne (minus quam semiplenae). Ale po co bawić się w jakieś tam dowody, kiedy podejrzany mógł być na tyle uprzejmy, żeby się przyznać? Owszem, przyznanie się było dowodem najważniejszym. Było wręcz określane „królową dowodów” – confessio et regna probationum. I to kończyło dochodzenie. Dalsze śledztwo i postępowania dowodowe nie były już potrzebne. A żeby je uzyskać wystarczyło zastosować odpowiednią dawkę tortur, których stosowanie znacząco ułatwiła bulla Ad extirpanda. Ostatni, niewielki już etap to formalne osądzenie, które po tak skutecznie pozyskanych zeznaniach było już właściwie formalnością.
Czytaj też: Przypiekanie i łamanie stawów tortury w nowożytności
Jak w Ad extirpanda nakazano postępować z heretykami? Sprawa tortur
Przejdźmy do sedna sprawy i przyjrzyjmy się temu, co na temat walki z heretykami zapisano w Ad extirpanda. Zgodnie z prawem 21 wszyscy aresztowani heretycy mieli być przetrzymywani w oddzielnych więzieniach, z dala od przestępców „świeckich”, złodziei itp. Mieli w nich przebywać „na koszt państwa”. Kolejne prawo miało z kolei zniechęcić potencjalnych świadków, którzy chcieliby świadczyć na korzyść oskarżonego. Jeżeli bowiem ktokolwiek, kto nie został uznany za heretyka stwierdziłby, że heretyk, który się przyznał, nie jest heretykiem (nadążacie?), lub też jeżeli nie-heretyk domagałby się zwolnienia z więzienia osoby skazanej za herezję miałyby obowiązek oddać całą swoją własność na rzecz państwa.
Pod kątem tortur clue bulli Ad extirpanda stanowi jednak prawo numer 25. Otóż zgodnie z nim heretycy mieli być traktowani jak mordercy dusz i złodzieje sakramentów Boga i wiary chrześcijańskiej. Co z tego wynikało? Pewien obowiązek dla władcy. Miał on za zadanie zmusić wszystkich aresztowanych heretyków do wyznania swoich błędów oraz oskarżenia wszystkich, znanych sobie heretyków. W odniesieniu do sposobu pozyskania takich zeznań obowiązywały tylko trzy ograniczenia: heretyka nie można było zabić (wiadomo, że wtedy już się nie przyzna), nie wolno było złamać mu rąk oraz nie wolno było połamać mu nóg. I tyle. Oprócz tego wszystko było dozwolone. Można sobie wyobrazić radość inkwizytorów z takiego postawienia sprawy. Co więcej, swoje winy powinni byli wyznać także ci, których oskarżeni heretycy zwiedli oraz ci, którzy ich bronili. Tych jednakże porównano już „tylko” do złodziei i rabusiów dóbr materialnych.
Praktycznie niebezpiecznie było mieć z heretykiem cokolwiek wspólnego. I to naprawdę cokolwiek. Na mocy prawa 26 dom, w którym znaleziono heretyka miał zostać zrównany z ziemią bez szansy na odbudowę. Więcej, jeżeli jego właściciel posiadał w okolicy jakiekolwiek inne domy, te również powinny były zostać zniszczone. Właściciel mógł tego uniknąć tylko jeżeli sam przyczynił się do aresztowania heretyka. W każdym innym przypadku musiał zapłacić wysoką grzywnę, a jeśli nie było go na to stać, to trafiał do końca życia do więzienia. Bulla zalecała też ostrożność w kwestii otoczenia heretyka, mówiło o tym prawo 29. Nakazywała władcy wziąć pod lupę tak synów, jak i wnuki heretyka oraz jego obrońców. Dla wszystkich tych osób droga do oficjalnych stanowisk urzędniczych miała być już raz na zawsze zamknięta.
Podobna kara oraz infamia czekały też tych, którzy udzielali heretykowi jakiejkolwiek pomocy. Nawet sędziego, którego wyroki automatycznie stawały się wtedy nieważne. Niebezpiecznie było też próbować pomóc heretykowi w ucieczce lub uniemożliwić jego aresztowanie czy zbieranie przeciwko niemu dowodów. Ktokolwiek zaryzykowałby takie działania, ryzykował konfiskatę wszystkich dóbr. A dom, do którego nie zostałyby wpuszczone osoby zamierzające aresztować heretyka powinien był zostać zburzony – tak stanowiło prawo 20.
Bulla Ad extirpanda z pewnością znacząco ułatwiła inkwizytorom życie. I zaoszczędziła wiele cennego czasu, który przecież nie mógł być marnowany na przekonywanie heretyków do oczywistych rzeczy. Swoją drogą niezwykle łatwo w tamtych czasach przychodziło wzywanie do nienawiści na tle religijnym. Tylko czy przez wieki coś się w tej kwestii zmieniło?
Czytaj też: Wielka schizma wschodnia
Bibliografia:
- 1243-1254 – SS Innocentius IV – Bulla ‘Ad_Extirpanda’ [AD 1252-05-15], https://www.documentacatholicaomnia.eu/01p/1252-05-15,_SS_Innocentius_IV,_Bulla_%27Ad_Extirpanda%27,_EN.pdf, dostęp: 19.07.2022.
- Burman, The Inquisition: the hammer of heresy, Aquarian Press, Wellingborough 1984.
- Grabowski, Postępowanie inkwizycyjne przeciw heretykom w średniowieczu, Warszawa 1937.
- C. Lea, The Inquisition of the Middle Ages, its organization and operation, Citadel Press, New York 1954.
- Sójka-Zielińska, Historia prawa, Wydawnictwo Prawnicze PWN, Warszawa 1998.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.