Ciekawostki Historyczne

Według papieża Innocentego III największe zagrożenie dla chrześcijaństwa stanowili wszelkiej maści heretycy. A najgorsi z nich byli katarzy.

Gdy w 1095 roku papież Urban II wzywał chrześcijański świat do odbicia Ziemi Świętej z rąk niewiernych, nie mógł wiedzieć, że tym samym ściągnie na Kościół katolicki ogromny problem. I nie chodzi tu bynajmniej o uwikłanie europejskiego rycerstwa w zbrojny konflikt ze światem muzułmańskim. Dużo mniej oczywistym efektem ubocznym wojen krzyżowych było sprowadzenie do samego centrum Europy elementu mogącego zniszczyć Kościół od środka. Zagrożeniem tym byli heretycy, a konkretniej katarzy.

Dzięki protektoratowi lokalnych książąt zaczęli zdobywać w południowej Francji coraz większe rzesze zwolenników. Prezentowany przez nich system wartości stał się alternatywą dla nauk płynących ze Stolicy Apostolskiej. Dla Rzymu katarzy okazali się niezmiernie groźnym wrogiem, którego należało jak najszybciej wyeliminować. By dowiedzieć się, dlaczego byli takim zagrożeniem dla chrześcijaństwa, jak trafili na południe Francji i z czego wynikała ich popularność, najpierw należy udać się do średniowiecznego… Bizancjum.

Ze wschodu na zachód

Ciężko jest ustalić, kiedy dokładnie zrodził się kataryzm. To, co wiemy, to fakt, że bardzo mocno związany był on z bliskowschodnimi ruchami dualistycznymi, takimi jak manicheizm i gnostycyzm. Tłumacząc najprościej, podstawowym założeniem tego typu systemów religijnych była wiara w istnienie dwóch równych sobie bogów. Pierwszy odpowiadał za świat duchowy i reprezentował dobro. Drugi był twórcą świata materialnego i odpowiadał za istnienie zła.

Na bazie manicheizmu w kolejnych wiekach w południowo-wschodniej Europie wyewoluowały inne sekty dualistyczne. Największą popularność zdobyli paulicjanie i bogomili (zwani też bogomiłami lub bogomilcami). Dla rozwoju ruchów heretyckich w Europie szczególnie ważni byli ci drudzy. Na początku X wieku znaleźli oni rzeszę wyznawców w niedawno schrystianizowanej Bułgarii. Pod koniec stulecia została ona celem podboju bizantyjskiego władcy Bazylego II. W bitwie pod Klidion w 1014 roku rozgromił siły bułgarskie i podporządkował kraj wpływom cesarstwa wschodniorzymskiego.

Katarzy wierzyli, że stwórcą świata materialnego nie jest Bóg, lecz szatan, Kościół jest zepsutą i niepotrzebną instytucją, a wszelkie sakramenty święte są zbędne.fot.Pedro Berruguete/domena publiczna

Katarzy wierzyli, że stwórcą świata materialnego nie jest Bóg, lecz szatan, Kościół jest zepsutą i niepotrzebną instytucją, a wszelkie sakramenty święte są zbędne.

Władca ten, znany później jako Bazyli II Bułgarobójca, sprawił, iż do stolicy jego imperium zaczęli napływać żyjący do tej pory w Bułgarii bogomili. Według kronik pod koniec XI wieku stali się oni w Bizancjum dość istotną siłą. Los chciał, że proces popularyzacji ruchów dualistycznych w stolicy cesarstwa wschodniorzymskiego przypadł na lata, kiedy chrześcijanie przypomnieli sobie o Ziemi Świętej i zaczęli czynić przygotowania do odbicia Jerozolimy z rąk muzułmanów. W okresie krucjat bogomili oderwali się od swoich bułgarskich korzeni, a następnie zaczęli prowadzić ożywioną działalność misyjną. Nazywani katarami (od starogreckiego katharoi – „czyści”) razem z powracającymi z krucjat rycerzami trafili do Europy Zachodniej. Największa ich część osiedliła się w południowo-zachodniej Francji w regionie zwanym Langwedocją.

Czytaj też: Morduj Polaków w imię Boże

Zobacz również:

Goście, goście

Langwedocja w XII wieku była dość bogatą krainą i stanowiła część francuskiego hrabstwa Tuluzy. Władcy tego regionu, mimo że oficjalnie byli lennikami francuskiego króla, prowadzili bardzo niezależną politykę wewnętrzną i zewnętrzną. Rozlewające się na prowincję nauki katarów, jak niegdyś w Bizancjum, zaczęły zyskiwać coraz większą popularność. Znaleźli oni swoich zwolenników zarówno pośród lokalnej arystokracji, jak i pospólstwa.

Coraz donośniejsze głosy o działalności heretyków w Langwedocji zaczęły tymczasem docierać do władz kościelnych. Rzym był podwójnie zaniepokojony takim obrotem spraw, gdyż prezentowane przez nich idee wywracały do góry nogami teologiczne podstawy Kościoła katolickiego. Katarzy wierzyli, że stwórcą świata materialnego nie jest Bóg, lecz szatan, Kościół jest zepsutą i niepotrzebną instytucją, a wszelkie sakramenty święte są zbędne.

Podczas III soboru laterańskiego w 1179 roku podjęto decyzję o ekskomunikowaniu katarów i ich protektorów. Największy impuls do walki z herezją we Francji dał wybrany na papieża w 1198 roku Innocenty III. Początkowo polecił jedynie zintensyfikować działalność misyjną w Langwedocji, prowadzić z katarami rozmowy i nawracać ich na katolicyzm. Środki te dały marne rezultaty. Takie miasta jak Carcassonne, Beziers czy Albi zaczęły zmieniać się w ośrodki katarskiej ideologii. Od nazwy tego ostatniego miasteczka katarów poczęto nazywać zresztą albigensami.

Czytaj też: Jezydyzm – kult wyznawców szatana? Niezwykła wspólnota Kurdów

W imię Boże

Kiedy 15 stycznia 1208 roku rycerze Rajmunda VI, hrabiego Tuluzy i protektora katarów zabili papieskiego legata Piotra de Castelnau, Innocenty III postanowił wytoczyć najcięższe działa. W tym samym roku ogłosił potrzebę zorganizowania krucjaty przeciwko katarskim heretykom z Langwedocji. W 1208 roku pisał:

Naprzód przeto żołnierze Chrystusa! Spieszcie się dzielni rekruci do armii chrześcijańskiej! Niechaj powszechny krzyk boleści Świętego Kościoła zerwie was na nogi, niechaj przepełni was zapał pobożny byście pomścili potworną zbrodnię popełnioną przeciwko waszemu Bogu. Zwolenników herezji atakujcie z większą niźli Saracenów, bo większym są złem, uderzając silną ręką i wyprężonym ramieniem.

Innocenty III ogłosił potrzebę zorganizowania krucjaty przeciwko katarskim heretykom z Langwedocji.fot.Chroniques de Saint-Denis /domena publiczna

Innocenty III ogłosił potrzebę zorganizowania krucjaty przeciwko katarskim heretykom z Langwedocji.

Co ciekawe, wołanie to początkowo zostało całkowicie zignorowane przez króla Francji Filipa II. Po pierwsze, uważał on, że święta wojna z herezją jest mniej istotna niż utrzymanie dobrych relacji ze swoim wasalem – hrabią Tuluzy Rajmundem VI. Po drugie zaś zdawał sobie sprawę z istnienia antyfrancuskiego sojuszu między królem Janem bez Ziemi a cesarzem Świętego Cesarstwa Rzymskiego Ottona IV. Dlatego wolał nie angażować się w to ryzykowne religijne przedsięwzięcie.

Krucjata przeciw katarom

Po ponad dwudziestu latach to królowie Francji zostaną ostatecznie największymi wygranymi walki z katarami. Lecz zanim do tego dojdzie, Langwedocja będzie świadkiem wielu krwawych walk. Kuria rzymska obiecała każdemu, kto weźmie udział w krucjacie, nie tylko odpust zupełny grzechów, ale również możliwość przejęcia dóbr heretyków. Ta druga zachęta była dla rycerzy dużo bardziej atrakcyjna. Na początku lipca 1209 złożona z rycerzy, najemników i pielgrzymów armia opuściła Lyon. Udała się do Langwedocji, by ogniem i mieczem nawracać krnąbrnych albigensów. Na czele wojska stał Szymon de Monfort, francuski rycerz uważany wówczas za jednego z najlepszych dowódców wojskowych.

Kiedy wieść o nadciągającej krucjacie dobiegła do hrabiego Tuluzy, ten natychmiast zmienił front i oficjalnie poparł ideę walki z katarami. W przyszłości Rajmund VI będzie zręcznie lawirował między stronami, raz popierając Kościół, a raz heretyków. Nie wszyscy wasale hrabiego Tuluzy okazali taką skłonność do szybkiej zmiany poglądów. Chrześcijańska armia skierowała się w kierunku miasteczka Beziers, którego mieszkańcy twardo stali przy swoim i popierali heretyckie idee. To tu rozegrał się najtragiczniejszy akt krucjaty.

Czytaj też: „Jedni umierali powoli, inni szybko, atoli każdego czekał taki sam los”… Krwawa historia trzeciej krucjaty

Bóg pozna swoich

Arnaud Amaury był legatem papieskim. Został wybrany przez Rzym, by nadzorować i relacjonować postępy chrześcijańskiej armii w Langwedocji. Gdy ta 22 lipca 1209 roku zdobyła miasto Beziers, pisał do Innocentego III, co następuje:Nasi ludzie nie oszczędzali nikogo, bez względu na rangę, płeć czy wiek i postawili na miecz prawie 20 000 osób. Po tej wielkiej rzezi całe miasto zostało splądrowane i spalone, gdy boska zemsta cudownie szalała przeciwko niemu”.

Wygnanie katarów z Carcassonefot.Master of Boucicaut /domena publiczna

Wygnanie katarów z Carcassone

Wcześniej biskup Beziers próbował zapobiec rozlewowi krwi i negocjował z krzyżowcami. Wrócił do miasta z wiadomością, że zostanie ono oszczędzone, jeśli mieszkańcy wydadzą wszystkich żyjących tam katarów. Społeczność Bezires odrzuciła jednak te żądania, czym ostatecznie przypieczętowała swój los. Kiedy chrześcijańskie oddziały sforsowały mury miasta, zaczęła się rzeź. Rycerze szaleli po ulicach, zabijając, gwałcąc i plądrując. Duża część mieszkańców schroniła się w katedrze św. Marii Magdaleny, myśląc, że mury świątyni zapewnią im bezpieczeństwo. Gdy jednak krzyżowcy sforsowali drzwi kościoła, wymordowali wszystkich zgromadzonych w środku.

Przyjęło się wierzyć, że przed szturmem na miasto spytano papieskiego legata, jak odróżnić heretyka od chrześcijanina, gdyby przyszła konieczność zabicia jednego z nich. Arnaud Amaury miał wtedy rzec słynne słowa: Zabijcie ich wszystkich. Bóg rozpozna swoich”.

Krwawe oblicze Kościoła

Liczba 20 tys. ofiar masakry w Beziers jest mocno przesadzona, gdyż populacja całego miasta liczyła w tym czasie jakieś kilkanaście tysięcy mieszkańców. Niemniej jednak bestialstwo chrześcijan było tak duże, że rzeź w Beziers na zawsze stała się symbolem krwawego oblicza średniowiecznego Kościoła. Na wieść o losach miasta część obleganych ośrodków z obawy przed podzieleniem losu Beziers poddawała się bez walki i otwierała swe bramy dla papieskiej armii. Los żyjących tam katarów był bardzo różny. Jedni byli zmuszani do noszenia białych szat z namalowanym pośrodku żółtym krzyżem. Część została wygnana. Niektórzy wyparli się swojej wiary i przeszli na katolicyzm. Jeszcze inni starym chrześcijańskim zwyczajem byli paleni na stosie.

Czytaj też: Jan Hus. Heretyk i bohater

Gdzie dwóch się bije

Po początkowych sukcesach chrześcijańskiej armii obraz walk w Langwedocji stał się bardziej wyrównany. Przełomowym momentem kampanii było oblężenie Tuluzy z 1218 roku, podczas którego zginął dowódca krucjaty Szymon de Monfort (został trafiony w głowę z katapulty). Pozbawiane dowodzenia wojska chrześcijan straciły impet. Sprzyjające katarom siły zaczęły odzyskiwać kontrolę nad kolejnymi miastami.

Kiedy już wydawało się, że Langwedocja na długo stanie się polem wyniszczających walk, do akcji wkroczyli królowie Francji.fot.Giovanni Bellini/domena publiczna

Kiedy już wydawało się, że Langwedocja na długo stanie się polem wyniszczających walk, do akcji wkroczyli królowie Francji.

Kiedy już wydawało się, że Langwedocja na długo stanie się polem wyniszczających walk, do akcji wkroczyli ci, którzy do tej pory trzymali się na uboczu – królowie Francji. Na początku 1226 roku królewską wyprawę na katarów rozpoczął Ludwik VIII. Później walki kontynuował jego małoletni wówczas syn Ludwik IX. Korona francuska zobaczyła w końcu interes w dołączeniu do krucjaty. Dzięki temu mogła odzyskać całkowitą kontrolę nad hrabstwem Tuluzy. Po serii wygranych potyczek królewskie siły zdobyły stolicę regionu i wspierającemu katarów hrabiemu Rajmundowi VII (synowi Rajmunda VI) zaproponowano pokój. Na mocy traktatu z Paryża z 12 kwietnia 1229 roku zakończono krucjatę przeciwko albigensom. Rajmundowi VII pozwolono dożywotnio zachować władzę w hrabstwie, lecz po śmierci jego ziemie miały stać się częścią dóbr króla Francji.

Najważniejsza sprawa dotyczyła jednak tego, co miało stać się z przebywającymi w Langwedocji katarami. Całkowitą władzę w hrabstwie w gestii poszukiwania, przesłuchiwania i karania katarów miała instytucja, która już w kolejnych stuleciach stanie się prawdziwym postrachem całej Europy – papieska inkwizycja. Wojna Rzymu z albigensami położyła podwaliny pod przyszłą potęgę Sanctum Officium. Walka z herezją stała się dla Stolicy Apostolskiej tak ważna, że w 1234 roku papież Grzegorz IX zmienił zasady działania inkwizycji i nadał jej dużo ważniejszą rangę. Skuteczność reformy pokazuje zresztą fakt, że przez kolejne kilkadziesiąt lat inkwizytorzy wyplenili z Langwedocji pozostałości heretyckich ruchów. Ostatni katarski „duchowny” Peire Autier spłonął na stosie w 1310 roku.

Bibliografia:

  1. Martin, The Cathars The Most Successful Heresy of the Middle Ages, Londyn 2005.
  2. Barber, The Cathars Dualist Heretics in Languedoc in the High Middle Ages, Nowy Jork 2000.
  3. M. Frassetto, Heretic lives – Medieval Heresy from Bogomil and the Cathars to Wyclif and Hus, Londyn 2007.

KOMENTARZE (6)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

niepoprawny politycznie

„…kataryzm. To, co wiemy, to fakt, że bardzo mocno związany był on z bliskowschodnimi ruchami dualistycznymi, takimi jak manicheizm i gnostycyzm.”

I. Problem w tym, że istnieje ogromna grupa wybitnych naukowców zwłaszcza francuskich, twierdzących coś całkiem innego… To tzw. DEKONSTRUKCJONIŚCI obecnie dominujący w nauce o kataryzmie.
Otóż uważają oni, że dualizm katarów powstał samoistnie niezależnie od manichejskiego, i wynikał z reinterpretacji Pisma Świętego. Zjawisko dualistycznego pojmowania religii, powstawało bowiem niezależnie od wschodnich wpływów w historii wielokrotnie, i to zarówno w odniesieniu tak do jednostek jak i grup, które często nie wiedziały nawet o istnieniu manichejczyków czy bogomiłów.
Także w czasach katarskich na terenie Oksytanii w skład której wchodziła i Langwedocja, istniały ruchy de facto dualistycznego typu, jak np. Pertobruzjan, Henrycjan, Arnoldystów i Waldensów.
Wybitna badaczka tematu Pilar Jimenez-Sanchez – dowodziła „…że na początku, a więc do połowy XII wieku, dysydenci [katarscy] byli radykalnymi zwolennikami reformy Kościoła dążącymi do jego odnowy w oparciu o wzory pierwotnego chrześcijaństwa…”, a nie manichejczykami tak naprawdę tworzącymi obcą wobec chrześcijaństwa religię.
Wg nich, dekonstrukcjonistów, twierdzenia, że ruch katarski „…związany był… …z bliskowschodnimi ruchami dualistycznymi, takimi jak manicheizm i gnostycyzm…” są jedynie wymysłem katolickich badaczy, pragnących go zdyskredytować. „W bardzo podobnym co Jimenez duchu wypowiada się również drugi, równie słynny przedstawiciel obozu dekonstrukcjonistycznego, Jean-Louis Biget.”. Biget neguje bowiem również wschodnią genezę kataryzmu, uznając ją za efekt dążenia autorów katolickich do postawienia katarów w możliwie negatywnym świetle poprzez powiązanie ich ze schizmatyckim Wschodem, uważanym za siedlisko wszelkich herezji w tym quasi pogańskich szczególnie. (P. Czarnecki).
„Anne Brenon oraz Raoul Manselli twierdzą, że kataryzm należy postrzegać przede wszystkim w kontekście koncepcji powrotu do ideałów pierwotnego chrześcijaństwa i Kościoła; sami zresztą katarzy uznawali się za „dobrych chrześcijan” realizujących ewangeliczne wzorce…” (M. Höffner).

II. No i: biedni i niewinni katarscy idealiści?

„Wysoki „poziom doskonałości” perfecti nie stał w sprzeczności z wpływem, jaki kataryzm… …miał na ROZLUŹNIENIE obyczajów, GRABIEŻCZE NAPADY oddziałów najemnych i zachwianie więzi rodzinnych.
Kataryzm „…dla większości okazał się siłą wybitnie NISZCZĄCĄ (duszę negatywną teologią, zaś ciało przyzwoleniem na wszelką frywolność), wreszcie antyutopią niwelującą troskę istnienia przez potępienie doczesności.” (M. Bizoń).
„Kataryzm to najsłynniejsza średniowieczna herezja. Ta dualistyczna doktryna porwała za sobą całe rzesze, stała się przedmiotem ostrego ataku Kościoła, który słusznie upatrywał w niej wielkie zagrożenie… Katarzy bowiem, przewrotnie interpretując Pismo święte, doszli do takiej pogardy dla świata materialnego, że za jeden z największych grzechów uważali płodzenie dzieci […]. Ich doktryna zagrażała zatem realnie europejskiej cywilizacji.” (P. Chmielewski)

    Pierre_D'Aulogny

    Czyli, że to ja mam słuszność, uważając wszystkie zinstytucjonalizowane religie za zło, które należałoby wypalić siarką i żelazem. Ludzie, którym potrzebna jest ślepa i bezkrytyczna wiara w jakąś nadprzyrodzoną siłę, która się nimi opiekuje (tak, jakby ta jakaś wszechpotężną istota nie miała nic lepszego do roboty) mogą wierzyć w cokolwiek, co im ich świadomość podpowie. Niemniej, ludzkość powinna zabronić działalności wszystkich „przywódców duchowych”, bo – jak wykazuje dotychczasowa praktyka – oni tylko wykorzystują zaślepionych do osiągnięcia własnych celów, niemających nic wspólnego z żadną wiarą w cokolwiek poza pieniądzem i władzą.

      okoko

      Na całe szczęście nikt nikomu dziś już niczego nie zabrania…póki co.

        Jarek

        Powaznie tak myslisz?, spojrz dookola, kazdy ci czegos zabrania, setek rzeczy ci nie wolni , dzisiaj wlasnie zyjemy w najglebszej niewoli a lamanie naszego etycznego i moralnego kregoslupa trwa non stop.
        Sorry, ale prawda boli.

    Olo

    Bzdury. Jedną wymienię. Waldensi nie mieli nic wspólnego z dualizmem.

Elemele

Ludzie kochani. Same stwierdzenie: boska zemsta cudownie szalała, odbić ziemię świętą, wyżynając i garbiąc wszystko po drodze. Grabiono wszystkie majątki a właścicieli zabijano, itp , itd czy takie brednie może mówić ktoś kto ma Boga w sercu? Toż to psychopatyczne czyny morderców.

Zobacz również

Średniowiecze

XV-wieczny papież Polak? Stulecia przed Janem Pawłem II był jeszcze on! Czy faktycznie omal nie został ojcem świętym?

Wiele źródeł donosi, że Mikołaj Trąba uzyskał na soborze w Konstancji taką pozycję, że omal nie został papieżem. Skąd jednak w ogóle wzięły się te...

17 stycznia 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Historia najnowsza

W niektórych regionach Chrystus ma czarną skórę. Dlaczego?

Choć dla Europejczyków wizerunek czarnego Jezusa może być kontrowersyjny, katolicyzm i protestantyzm akceptują takie przedstawienie na obrazach i rzeźbach.

13 listopada 2022 | Autorzy: Gabriela Bortacka

XIX wiek

Kawa i papierosy? Zakazane! Antykoncepcja i poligamia? Jak najbardziej! Amerykański sen mormonów

Bywają myleni z innymi, konserwatywnymi ruchami religijnymi, choć są sfery, w których są bardzo elastyczni. Ich początki były jednak mocno kontrowersyjne...

29 sierpnia 2022 | Autorzy: Herbert Gnaś

Średniowiecze

Ad extirpanda, czyli jak Innocenty IV torturami chciał wykorzenić heretyków

Walka z herezją w coraz większym stopniu zaprzątała głowy hierarchów Kościoła. Jednak brakowało kogoś, kto po prostu uderzyłby pięścią w stół i postanowił, że trzeba...

31 lipca 2022 | Autorzy: Herbert Gnaś

Średniowiecze

Do rozłamu w Kościele doprowadził... chleb? Zaskakujące przyczyny wielkiej schizmy wschodniej

Na wydarzenie, które znamy jako wielka schizma wschodnia, złożyła się olbrzymia liczba czynników. Tak politycznych, jak i dogmatycznych. A nawet ambicjonalnych.

28 lipca 2022 | Autorzy: Herbert Gnaś

Średniowiecze

Henryk IV vs Grzegorz VII, czyli trafiła kosa na kamień...

Ten konflikt wstrząsnął Europą. Wreszcie Henryk IV udał się do Canossy, by ukorzyć się przed papieżem. Ale nie był to koniec sporu o inwestyturę. 

24 lipca 2022 | Autorzy: Herbert Gnaś

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.