Wojna domowa w Somalii trwa do dziś. Somalijczycy nie uznają władzy zwierzchniej, próby stworzenia i ustabilizowania władzy centralnej od początku lat 90. XX wieku nie udają się, a kraj ostatecznie pogrąża się w chaosie (wszak uznawany jest za tzw. państwo upadłe). W tym tekście przyjrzymy się bitwie w Mogadiszu, czyli starciu wojsk akcji ONZ – UNOSOM II i Somalijskiego Sojuszu Narodowego, która do masowego odbiorcy trafiła przez książkę i film pod polskim tytułem „Helikopter w ogniu”.
Operacja wojskowa stała się słynna dzięki książce amerykańskiego dziennikarza Marka Bowdena pt. „Black Hawk Down: A Story of Modern War”, w naszym kraju wydana jako „Helikopter w ogniu”. Oprócz książki większość czytelników może ten tytuł kojarzyć także z ekranizacji reżyserii Ridleya Scotta. Film ten zdobył m.in. dwa Oscary (za najlepszy dźwięk oraz montaż). Do tej prestiżowej nagrody nominowany był także polski operator filmowy – Sławomir Idziak – który w tym filmie odpowiedzialny był za genialne zdjęcia. Skupmy się jednak na historii; jak wyglądało to starcie w rzeczywistości?
Mohamad Farrah Aidid
W 1969 roku dyktatorem Somalii został Mohammed Siad Barre. Jego władza brutalnie traktowała jakąkolwiek opozycję, toczone walki powodowały zubożenie społeczeństwa. Na początku lat 90. XX wieku w Somalii doszło do wybuchu wojny domowej; władza została przejęta przez Zjednoczony Kongres Somalijski (później Somalijski Sojusz Narodowy) na czele którego stał dowódca wojskowy Mohamad Farrah Aidid. Po przejęciu władzy zakwestionował on obecność ONZ oraz wojsk USA w Somalii, jego wojska toczyły krwawe walki z siłami pokojowymi.
Misje pokojowe ONZ – UNOSOM I, UNOSOM II
Rada Bezpieczeństwa ONZ w kwietniu 1992 roku przyjęła rezolucję dotyczącą powołania misji pokojowej o nazwie UNOSOM I (United Nations Operation in Somalia I). Bezpośrednią przyczyną był wybuch wojny domowej, Somalię ogarnęła klęska głodu, Międzynarodowy Czerwony Krzyż starał się organizować dostawy żywności, jednak pomimo udanych negocjacji ws. zawieszenia broni, większość dostaw było przejmowanych przez grupy przestępcze. Zdecydowano się na wysłanie żołnierzy amerykańskich do Somalii (którym udało się zaprowadzić względny spokój, powstał nawet rząd tymczasowy). Głód najbardziej dawał się we znaki prowincji, tutaj nadal działały somalijskie gangi, które przejmowały dostawy.
Operacja UNOSOM II trwała od 28 marca 1993 do 2 marca 1995 i była przedłużeniem akcji UNOSOM I. Kluczowe było ustanowienie bezpieczeństwa (zakończenie walk zbrojnych, przywrócenie pokoju i stabilizacji w kraju) oraz ciągłych dostaw środków humanitarnych dla miejscowej ludności, a także pojmanie i aresztowanie łamiącego warunki zawieszenia broni Mohameda Farraha Aidida. Łącznie w akcję zaangażowanych było 28 państw (ponad 30 000 ludzi).
Bitwa w Mogadiszu
Głównym zadaniem wojsk Task Force Ranger było zdestabilizowanie klanu Habar Gidir, którego przywódcą był dyktator Mohamad Farrah Aidid. Oddziały ONZ w Somali nie mogły poradzić sobie z dość dobrze zorganizowanymi oddziałami klanowymi, stąd ówczesny prezydent USA Bill Clinton zdecydował na przygotowanie i wysłanie specjalnie dobranych wojsk, które miałyby wesprzeć siły pokojowe. W skład wchodził: 75 Pułk Rangersów z Fortu Benning, pododdziały jednostki Delta Force, regiment SOAR, 10. Dywizja Górska, czterech żołnierzy SEAL i sanitariusze (CSAR). Dowódcą został gen. William Garrison; doświadczony żołnierz, biorący udział np. w wojnie w Wietnamie (operacja Phoenix).
Akcja o kryptonimie Gothic Serpent (Gotycki Wąż) polegała na próbie uchwycenia Mohameda Farraha Aidida. By tego dokonać, najpierw zdecydowano się na ujęcie dwóch bliskich doradców Aidida. Okoliczności i powodzenie misji zależało od przeprowadzenia jej w ciągu dnia (a nie jak wcześniejsze akcje TFR w ciągu nocy). Amerykanie otrzymali informację o pojawieniu się celów w jednym budynku stolicy Somali – Mogadiszu. Cała akcja została przygotowana tak, by trwała mniej niż 60 minut… trwała jednak kilkanaście godzin dłużej.
Mark Bowden o Mogadiszu pisał następująco:
(…) Miasto wyglądało, jakby dotknęła je śmiertelna choroba. Nieliczne wybrukowane ulice, oszpecone przez górę śmieci, rumowiska oraz zardzewiałe wraki spalonych samochodów, stopniowo obracały się w ruinę (…). Każdy skrawek wolnej przestrzeni pokrywała zwarta zabudowa prowizorycznych wiosek w postaci szałasów z patyków przykrytych warstwami szmat oraz chałup kleconych z przypadkowych kawałków drewna i pordzewiałej blachy. Obserwowane z góry osady wzniesione przez pozbawionych domów ludzi przypominały ropiejący wrzód na ciele miasta.
3 października wczesnym popołudniem żołnierze mogli usłyszeć hasło rozpoczynające misję – „Irene”. Helikoptery Liitle Bird i Black Hawk wzniosły się w powietrze i nadleciały nad cel w centrum Mogadiszu; dwupiętrowy budynek znajdujący się przy Hawlwadig Road. Helikoptery Little Bird wylądowały niedaleko celu, żołnierze szybko rozbiegli się po kluczowych przecznicach. Maszyny typu Black Hawk zawisły nad dachem, by umożliwić zjazd za pomocą lin na dach czterem oddziałom rangersów. Tutaj zaczęły się kłopoty… z jednego z helikopterów niefortunnie spadł szeregowy Todd Blackburn (z wysokości 20 metrów). Choć część żołnierzy musiała zająć się osłanianiem kolegi oraz utrzymaniem pozycji to ostatecznie opanowanie budynku i przejęcie celów doszło do skutku.
Po wypadku Blackburna zorganizowany został konwój składający się z samochodów opancerzonych Humvee którego zadaniem było przetransportowanie rannego szeregowca Todda do szpitala (drugi konwój miał być przeznaczony na pojmanych jeńców). Pierwszy żołnierz, który zginął w tej akcji to Dominick Pilla; kula trafiła go w głowę podczas ostrzeliwania atakujących Somalijczyków z karabinu znajdującego się w wieżyczce opancerzonego samochodu.
Czytaj też: Zagłada Herero i Nama – pierwsze niemieckie ludobójstwo w XX wieku
Pierwszy helikopter w ogniu
Przygotowania do wyruszenia drugiego konwoju trwały dość długo; ciągły ostrzał utrudniał organizację. W międzyczasie jeden z helikopterów Black Hawk pilotowany przez Cliffa Wolcotta został zestrzelony; maszyna rozbiła się kilka ulic od budynku, który był celem misji. W tej trudnej sytuacji większość żołnierzy została wysłana na miejsce katastrofy. Problemem zaczynała być mnogość zadań i nagłych wypadków. Żołnierze gubili się w wąskich uliczkach, konwoje nie mogły wydostać się spod ciągłych ostrzałów, zawiodła komunikacja.
Na miejscu katastrofy przed ostrzałem milicji Aidida bronił rannych kolegów sierżant Daniel Busch, który jako jedyny był w stanie chodzić. Podczas obrony zniszczonej maszyny został poważnie ranny, przetransportowany helikopterem Little Bird (który wylądował na chwilę nieopodal miejsca katastrofy) do szpitala w bazie wojskowej. Nie udało się uratować jego życia; zmarł w wyniku poniesionych ran. By uratować pozostałą część załogi wysłano z bazy helikopter ratunkowy z sanitariuszami. Dwa oddziały Chalk 1 i Chalk 4 dotarły w pobliże wraku, dwa pozostałe zostały zatrzymane w uliczkach pod silnym ostrzałem. Walki o utrzymanie pozycji przy wraku trwały…
Drugi helikopter w ogniu
Niecałe pół godziny później został zestrzelony drugi helikopter Black Hawk pilotowany przez Michaela Duranta. Wspomniany pilot jako jedyny przeżył wypadek. Ze złamaną nogą i licznymi ranami udało mu się bronić pozycji do czasu dotarcia dwóch żołnierzy – R. Shugharta i G. Gordona, którzy zgłosili się na ochotnika, by móc zabezpieczyć miejsce katastrofy.
Kiedy dotarli na miejsce postanowili ukryć pilota śmigłowca w budynku znajdującym się obok miejsca katastrofy i z tego miejsca odpierać ataki Somalijczyków. Walki były zaciekłe, trudno było utrzymać pozycje, ostatecznie przeważające siły milicyjne Aidida weszły do budynku (G. Gordon oraz R. Shughart zostali zastrzeleni) i pojmały jako jeńca pilota (po kilkunastu dniach został uwolniony).
Czytaj też: Ludobójstwo w Rwandzie. Na oczach świata w ciągu 100 dni zamordowano nawet milion osób
Koniec walk
Konwój podpułkownika Dannego McKinghta nadal krążył po mieście; był pod mocnym ostrzałem oraz poniósł wiele strat. Ostatecznie udało mu się wydostać z miasta i wyjechać w kierunku bazy. Z chwilą, gdy przekroczył granicę miasta, wszyscy żołnierze wysłani na tę misję zostali osamotnieni w mieście, na ulicach którego pojawiało się coraz więcej uzbrojonych ludzi.
William Garrison widząc beznadziejną sytuację taktyczną zdecydował się na poproszenie o pomoc pakistańskie wojska ONZ, które stacjonowały na miejskim stadionie. Ze stadionu wyruszył na pomoc nowy konwój składający się z opancerzonych transporterów i czołgów, sił pakistańskich, malezyjskich, 10. Dywizji Górskiej i resztek grup walczących w Mogadiszu (nowym konwojem dowodził podpułkownik McKnight, który mimo ran szyi i ręki, chciał wrócić do miasta po nadal walczących żołnierzy).
Na miejscu pierwszego wypadku helikoptera trwały zaciekłe walki; żołnierze amerykańscy borykali się z brakiem amunicji, zmęczeniem i skrajnym wyczerpaniem, dodatkowo ich pozycje były ostrzeliwane moździerzami i bronią maszynową przez coraz większe tłumy (nawet cywilów sięgających po broń!). Dwie godziny po północy, 4 października, konwój dotarł do osamotnionych żołnierzy.
W walkach zginęło 18 żołnierzy amerykańskich (a także dwóch żołnierzy: pakistański i malezyjski), ponad 70 zostało ciężko rannych, straty po stronie wroga ciężko ocenić, dane są rozbieżne (od 300 do 2000 zmarłych). Cała akcja została oceniona negatywnie, prezydent USA – Bill Clinton – nakazał wycofanie wojsk z Somalii.
Czytaj też: Odcięte dłonie symbolem bestialstwa w belgijskim Kongo. Tragedia, o której milczał świat
Bibliografia:
- – Bowden M., Helikopter w ogniu, Warszawa 2011.
- – Chun C., Gothic Serpent – Black Hawk Dawn Mogadishu 1993, Osprey Publishing Ltd., 2012.
- – Kukułka J., Historia współczesna stosunków międzynarodowych 1945-2000, Warszawa 2007.
- – Rutherford K., Humanitarianism Under Fire: The US and UN Intervention in Somalia, Kumarian Press, 2008.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.