Umierali powoli na pustyni, pod palącym słońcem – z głodu, pragnienia i wyczerpania. Niemiecki korpus ekspedycyjny blokował im dostęp do wody. Tak został „ukarany” lud plemienia Herero, który śmiał zbuntować się wobec niemieckiej kolonizacji Afryki Zachodniej. Ci, którzy przeżyli, byli zmuszani do katorżniczej pracy w pierwszych dwudziestowiecznych obozach śmierci.
Tzw. powstanie Herero i Nama wybuchło w 1904 roku w dzisiejszej Namibii. Kilkanaście lat wcześniej – w 1883 roku – pierwsi niemieccy koloniści pojawili się w tej części Czarnego Lądu. Pasterski lud Herero nie miał pojęcia, że zgadzając się na sprzedaż części ziemi, zgadza się na wywłaszczenie z własnej ojczyzny. Zaledwie rok po przybyciu pionierów Cesarstwo Niemieckie oficjalnie ogłosiło powołanie kolonialnej Niemieckiej Afryki Południowo–Zachodniej.
Dotychczasowi mieszkańcy tych ziem z miejsca stali się ludźmi drugiej kategorii. Napięcie między tubylcami a niemieckimi kolonistami i wojskiem, które przybyło do Afryki, szybko rosło. Dochodziło do brutalnych incydentów. W 1893 roku oddział Schutztruppe (niemieckie wojska kolonialne) spacyfikował wieś plemienia Nama. W stronę bezbronnych ludzi poleciały pociski artyleryjskie. Zginęło 80 osób. Część dobijano bagnetami. Kilka kobiet zostało zabranych z wioski w charakterze niewolnic dla niemieckich żołnierzy.
Wraz z pacyfikacjami tubylcy tracili również najżyźniejszą ziemię. Za pomocą fałszerstw i oszustw byli odpychani od źródeł wody na tereny jałowe. W 1903 roku Niemcy uruchomili pierwsze rezerwaty dla Herero i Nama.
Mnożyły się akty przemocy. Uzasadnieniem dla zbrodni i odbierania ziemi tubylcom był modny wówczas darwinizm, wyrażający się w przekonaniu, że silniejsi, lepiej przystosowani przetrwają. Wszelkie występki wobec białych były karane z wielką surowością. Na szubienicach długo wisiały ciała skazanych na śmierć.
Prawa natury, stworzone przez naszego Pana, są takie, że tylko silny ma prawo trwać na tym świecie, a słabi i bezsilni przepadną na korzyść silnych. Zjawisko to objawia się na rozmaite sposoby – na przykład w końcu amerykańskich Indian, ponieważ ich egzystencja nie służyła dalszemu rozwojowi świata, który dąży do cywilizacyjnego awansu. W ten sam sposób nadejdzie chwila, w której przepadną Hotentoci [Nama], żadna strata dla ludzkości, ponieważ są wyłącznie złodziejami i bandytami, nikim więcej – to przykład opinii ochotnika, który zgłosił się do walki z Hererami i Nama, kapitana Maksymiliana Bayera.
„Zaczęliśmy wieszać tych czarnych łotrów, zamiast ich rozstrzeliwać, i mogę zapewnić, że wieszamy ich jak należy” – donosił z kolei niemiecki korespondent w Namibii o pseudonimie „Niemiecki Osadnik”.
W 1904 roku miejscowe plemiona pod wodzą charyzmatycznego Samuela Maharero zbuntowały się przeciw niemieckiej ekspansji i zaatakowały siły kolonistów. W początkowej fazie konfliktu wydawało się, że tubylcy są w stanie przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Wkrótce jednak mieli się spotkać z wyjątkową bezwzględnością i okrucieństwem. Niemcy ściągnęli do Namibii generała Lothara von Trothę, zaprawionego już w walkach w koloniach. On to w swoim dzienniku opisał, jak zamierza stłumić powstanie:
Znam się wystarczająco na plemionach Afryki. Wszystkie one mają tę samą mentalność i wszystkie liczą się tylko z siłą. Było i jest moją polityką stosowanie siły – absolutny terror, a nawet okrucieństwo. Zniszczę zbuntowane plemiona, przelewając rzeki krwi.
Waterberg
11 sierpnia 1904 roku tubylcy zgromadzili około 5 tysięcy wojowników na płaskowyżu Waterberg, ponad pustynią Kalahari. Wystawienie takich sił było wielkim wyczynem. Plemiona namibijskie nie były liczne. Hererowie mieli w sumie około 80 tys. ludzi. Tubylcy byli przekonani, że Niemcy będą negocjować.
Nie zdawali sobie sprawy, iż pierwsze sukcesy tych, których traktowano jako „mniej wartościowych”, odebrano w Rzeszy jako policzek. Cesarz Wilhelm II osobiście poinstruował von Trothę, by wraz ze swoim korpusem ekspedycyjnym zakończył wojnę wszelkimi „dozwolonymi albo niedozwolonymi metodami”.
Korpus niemiecki liczył 15 tysięcy żołnierzy. Uzbrojeni w nowoczesne, szybkostrzelne karabiny i artylerię Niemcy nie zamierzali negocjować. Starcie zmieniło się w masakrę – nie tylko wojowników, ale również kobiet i dzieci. Niemcy starli z powierzchni ziemi obóz plemienia i cały jego dobytek – przede wszystkim stada bydła. Żołnierze i ochotnicy zabijali wszystkie żywe stworzenia. Tubylcy, którzy przewali masakrę, musieli uciekać. Kilkadziesiąt tysięcy uciekinierów przemieszczało się w stronę morderczej pustyni Kalahari.
Czytaj także: Ludobójstwo w Rwandzie. Na oczach świata w ciągu 100 dni zamordowano nawet milion osób
Kalahari
Po tym jak Hererowie wraz z resztkami stad bydła uciekli na pustynię, von Trotha jasno dał do zrozumienia, że chodzi o eksterminację. „Każdy Herero znaleziony w granicach Niemiec z bronią lub bez, z bydłem lub bez, zostanie zastrzelony” – oznajmił swoim żołnierzom.
Niemcy ustawili patrole na skraju pustyni i pilnowali źródeł wody. W sierpniu na pustyni Kalahari panuje pora sucha. To oznaczało powolną, ale pewną śmierć – z pragnienia, głodu i wycieńczenia.
Dziś szacuje się, że przywódca powstańców zdołał przeprowadzić do Botswany zaledwie około tysiąca osób. Ogromna większość zginęła w męczarniach na Kalahari. Zrozpaczeni ludzie kopali nawet kilkunastometrowe doły w nadziei, że znajdą wodę. Ci, którzy wracali w kierunku domów, byli zabijani na miejscu.
Gdy w Berlinie uznano, że tubylcy zostali już wystarczająco ukarani, rozkaz zabijania na miejscu zniesiono. Nie był to jednak koniec, a zaledwie początek fali zbrodni.
Czytaj także: Zapomniane obozy. Miejsca zbrodni niemieckich w Polsce, o których o wiele zbyt rzadko się mówi
Obozy śmierci – prolog
Resztki tubylców z namibijskich plemion zaczęto wysyłać na wyspę Shark – do pierwszego dwudziestowiecznego obozu śmierci. Już sama lokalizacja była skrajnie nieprzyjazna. Wiał tu przenikliwy, porywczy wiatr. Teren otoczono drutem kolczastym. Postawiono murowaną wieżę strażniczą. Niemiecka straż obozowa mieszkała w blaszanych barakach. Afrykańscy tubylcy – w szałasach z gałęzi i szmat. Spali na gołej ziemi.
Takich obozów Niemcy założyli sześć w całej Namibii. Zapędzano do nich także te grupy plemienne, które nie brały udziału w powstaniu. Około 40 procent ludzi umierało podczas pierwszych dwóch miesięcy pobytu.
Umieszczano ich za podwójnym drutem kolczastym (…), w żałosnych konstrukcjach wzniesionych z desek i szmat, w taki sposób, że w jednej z nich musiało zmieścić się 30–50 ludzi, bez podziału na płeć czy wiek. Muszą pracować od wczesnego ranka do późnej nocy, także w weekendy, niedziele i święta, zginając się pod ciosami pałek brutalnych nadzorców, aż padną. Jedzenia jest bardzo mało. Ryż bez żadnych dodatków to za mało, żeby ich ciała (…) wytrzymały chłód i wyczerpujący wysiłek w więziennych warunkach (…). Setki z nich są prowadzone na śmierć jak bydło i jak bydło się ich chowa – piszą David Olusoga, Casper W. Erichsen w książce „Zbrodnia Kajzera”.
To właśnie wtedy narodziła się idea „ostatecznego rozwiązania” problemów z tymi, których odziera się z człowieczeństwa, traktuje jak rzeczy.
Więźniów znakowano wytatuowanym na przedramieniu numerem, głodzono i zmuszano do niewolniczej pracy. Wszyscy zamknięci w obozach, odgrodzonych od świata drutem kolczastym […]. Niemcy mieli problem z ludem Nama. Byli mniej wytrzymali od Hererów, nie nadawali się do ciężkiej, fizycznej pracy. Zamknięci w obozach koncentracyjnych nie przedstawiali dla władz kolonialnych żadnych perspektywicznych korzyści, a fatalna reputacja, jaką mieli wśród niemieckich kolonistów, pchnęła Niemców do wdrożenia polityki eksterminacji ludności tubylczej na skalę do tej pory niespotykaną. (…) – pisze Wojciech Rogala, autor reportażu „Witamy w białej Afryce”.
Więźniowie byli bici na śmierć, rozstrzeliwani, głodzeni. Kobiety gwałcono, służyły jako niewolnice. Dziś przeraża to, jak wiele z późniejszych zbrodni II wojny światowej pod względem modus operandi miało swój pierwowzór w tym niemieckim ludobójstwie w Afryce. Przykładem mogą być eksperymenty naukowe przeprowadzanie w celu zbadania „niższych” rasowo.
Czytaj także: Ludzkie zoo, czyli podglądanie „dzikiego”
(…) prowadzili eksperymenty medyczne na więźniach. Eugen Fischer badał różnice ras w zakresie cech fizycznych i umysłowych. Szczególnie interesowały go rasy mieszane. (…) Rolą Bofingera była selekcja. Przyglądał się więźniom i wybierał tych, którzy charakteryzowali się ciekawymi w jego ocenie cechami antropologicznymi. Takie osoby były zabijane, ich głowy odcinano i konserwowano w formalinie, następnie jako eksponaty badawcze wysyłano do Berlina. Obaj doktorzy wysłali około 780 murzyńskich głów. Każda z nich była dokładnie pomierzona, opisana i skatalogowana. (…) – pisze Rogala.
Nierozliczona zbrodnia
Raport Whitakera z lat 50. XX wieku nazywa zbrodnie niemieckie w Namibii pierwszym ludobójstwem XX wieku. Dziś szacuje się, że z 80 tysięcy członków ludu Herero przetrwało zaledwie 15 tysięcy, przy czym stracili oni wszelkie prawa i cały majątek. Byli poddani nadzorowi policyjnemu i pracowali na farmach białych.
Dopiero w 2004 roku Niemcy oficjalnie przyznali się do tych zbrodni i za nie przeprosili. Ciągle jednak nieuregulowana jest sprawa odszkodowań za popełnione ludobójstwo. Niemcy zadeklarowały wypłaty w wysokości 1,1 mld euro w ciągu 30 lat. Ostatnio jednak przedstawiciele namibijskich Hererów odrzucili tę propozycję, uznając ją za obraźliwą. W ich żądaniach pojawia się kwota 8 bln dolarów namibijskich, czyli aż 445 mld euro.
Ludobójstwo namibijskie było ponurą zapowiedzią tego, co stanie się podczas II wojny światowej. Niestety nikt wówczas nie potrafił odczytać tego proroctwa.
Zbrodnia afrykańska stanowi dowód, że późniejszy dyktator III Rzeszy, odpowiedzialny za piekło na ziemi, nie był tylko „specyficzną” jednostką, której dzięki cechom osobniczym udało się przejąć kontrolę nad tłumem, oszukać go i wprowadzić w życie swą opętańczą ideologię. Idee, które twórczo rozwinął, określony obraz świata i przyzwolenie na to, co się działo i w Namibii, i później, istniały w społeczeństwie niemieckim długo przed tym, zanim Adolf Hitler przejął władzę.
Bibliografia:
- Paweł Brudek, Niemieckie wojska kolonialne w Afryce Wschodniej 1886-1918, Oświęcim 2016.
- John Iliffe, Afrykanie. Dzieje Kontynentu, Kraków 2011.
- David Olusoga, Casper W. Erichsen, Zbrodnia Kajzera, Warszawa 2012.
- Wojciech Rogala, Witamy w Białej Afryce, Warszawa 2017.
KOMENTARZE (3)
W zakończeniu tekstu napisano, że w społeczeństwie niemieckim na długo przed Hitlerem istniało przyzwolenie na ludobójstwo. Nie zaprzeczam temu, jednak takie zakończenie lekko sugeruje, że społeczeństwo niemieckie było odmienne od innych społeczeństw w tamtych czasach, tymczasem rzeczywistość jest niestety inna – podobne przyzwolenie było wśród innych, choćby Belgów, i spokojnie można powiedzieć, że grunt pod takie praktyki był przygotowany na początku XX wieku w wielu państwach. „Biały człowiek” uważał się za rasę lepszą wszędzie, choć oczywiście nie każdy biały człowiek – jednak poczucie wyższości nie było skorelowane z państwami czy narodami, by można było powiedzieć: Niemcy to urodzeni ludobójcy, a Francuzi nie. Niestety.
Niemcy : nienawiść i wyższość w stosunku do innych narodów , wysysają z mlekiem swoich matek : tak było , jest i niestety będzie.
Wreszcie doczekałem się artykułu na temat tych zbrodni. Pozdrawiam.