Zygmunt Stary nie był jednym polskim władcą, który utrzymywał błaznów. Ale miał do nich wielką słabość. To za jego czasów rozkwitła kariera Stańczyka.

Sam zawód błazna pojawił się już w średniowieczu. W 1365 roku szafarz króla Kazimierza Wielkiego kazał wynagrodzić niejakich Jurzyka i Peszkę za zabawianie gości, a dwie dekady później, w 1388 roku Wacław umilał swoimi żartami czas uczestnikom uczty u Władysława Jagiełły. Zygmunt Stary miał jednak wobec wesołków wyraźną słabość. Jak pisze Jacek Komuda w swojej najnowszej książce Upadek. Jak straciliśmy Pierwszą Rzeczpospolitą: „można by powiedzieć, że wówczas, w pierwszej połowie XVI wieku, ukształtował się w Polsce typ »błazna rycerskiego«”.
Błazen, czyli kto?
U pierwszych Jagiellonów królewski trefniś nosił miano kuglarza lub wiły. Wędrownych aktorów trudniących się rozśmieszaniem ludzi i dostarczaniem im rozrywki określano także histrionami lub… głupcami. Nazwa błazen rozpowszechniła się za czasów Jana Olbrachta.
Najsłynniejszym błaznem w dziejach I RP był oczywiście Stańczyk (a właściwie Stanisław). Służył kolejno Janowi Olbrachtowi, Aleksandrowi Jagiellończykowi, Zygmuntowi Staremu oraz Zygmuntowi Augustowi. Nie był jednak jedynym przedstawicielem tego zawodu, który oferował swój cięty dowcip i dobre rady naszym królom. Co ciekawe, polski błazen był wyjątkowym „zjawiskiem” na tle swoich odpowiedników na innych europejskich dworach. Komuda podkreśla:
Podczas gdy na Zachodzie na dwór brano kaleków, karłów i psychicznie chorych, aby się z nich naśmiewać, u nas błaznami bywali szlachcice, czasem bardziej statyści polityczni niż siermiężni opowiadacze plebejskich żartów. (…) wielu z nich, jeśli nie większość, była rycerzami, co może stanowić zaskoczenie. Stańczyka określano mianem żołnierza samochwała (miles gloriosus), tak samo Hanusza Rycerza; szlachcicami byli Henne i Staś Gąska. Zatem błazeński strój nie hańbił.

Zygmunt Stary miał wielką słabość do błaznów (na obrazie Wojciecha Gersona – król rozmawia ze Stańczykiem na Wawelu).
Trudno było wśród polskich wiłów szukać ludzi w jakiś sposób wyróżniających się fizycznie. Małgorzata Wilska zaznacza, że ikonografia z epoki Jagiellonów pokazuje błazna jako „człowieka o normalnej budowie ciała i słusznym wzroście nieodbiegającego od innych postaci. Nie ma więc powodu sądzić, że zawód ten pełnili ludzie mający jakieś defekty fizyczne, garbaci lub karłowatego wzrostu”. Jako szlachcice mieli też szczególną pozycję – bardziej niż wesołkami byli szydercami i komentatorami politycznymi.
Trefnisie króla Zygmunta
Erazm z Rotterdamu pisał o błaznach, że: „dla największych królów taką są rozkoszą, że niejeden to bez takich nie potrafi ani do stołu zasiąść, ani pójść gdzie, ani wytrzymać choćby godzinę”. Słowa te niezwykle pasują do Zygmunta Starego, który jednego ze swych trefnisiów (jeszcze w czasach, gdy monarcha był księciem opawskim i głogowskim) – Doktora, słynącego ze zdolności medycznych oraz… pijackich awantur, upodobał sobie tak bardzo, że – jak czytamy w Upadku: „Doktor spał na ławach przy jego komnacie; sporządzono dla niego rodzaj śpiwora i wydawano poduszki. Nie raz sprowadzano dla niego wino i ser, leczono na koszt księcia. Chodził także do łaźni z królem”.
Wśród ulubieńców Zygmunta Starego był też naturalnie Stańczyk, po którym zachowała się ogromna liczba powiedzeń, cytatów i anegdot. Ten wybitny błazen cieszył się na dworze Jagiellona wyjątkową pozycją. Bez konsekwencji mógł nazywać żonę króla, Bonę Sforzę (za którą – łagodnie mówiąc – nie przepadał), „gadziną włoską”.
Przygadywał także samemu władcy. Jak zapisał Marcin Bielski: „Stańczyk, gdy go raz chłopięta opadli i z niego suknie zdarli uciekł do króla, powiedział królowi (a on go żałował, że go to obdarto): »bardziej, królu, ciebie drą niż mnie. Wydarto ci Smoleńsk, a przecie milczysz«”. A ślub królewny Izabeli Jagiellonki, pierworodnej córki Zygmunta i Bony, z królem węgierskim Janem Zápolyą skomentował słowami: „królu, po cóż ty tam córkę twą do Węgier dajesz? Być ci jej tu zaś u ciebie, przeto zbuduj u nas jej kamienicę w Krakowie, żeby miała gdzie mieszkać”.
Był to kolejny trafny komentarz polityczny Stańczyka, odnoszący się do niepewnej pozycji Zápolyi: węgierski władca wkrótce po ślubie zmarł, pozostawiając żonę w bardzo trudnej sytuacji. Ostatecznie Izabela musiała szukać schronienia w Siedmiogrodzie, a później zwrócić się o pomoc do młodszego brata, Zygmunta Augusta (więcej pisaliśmy o tym TUTAJ).
Mistrz ciętej riposty
Żaden inny błazen nie zapisał się w historii Polski tyloma dowcipami dworskimi i politycznymi – oraz tyloma zaskakująco trafnymi spostrzeżeniami na temat sytuacji Rzeczpospolitej – co Stańczyk. To on pewnego razu stwierdził: „Polacy jak tabliczka z wosku, na niej Niemiec, Francuz, Włoch, Hiszpan, a Czech najwięcej malują, co im się żywnie podoba, a nawet swoje języki w gębę im kładą”.
Inna smutna konstatacja błazna miała miejsce po niefortunnym polowaniu w Niepołomicach w 1527 roku. Zygmunt Stary sprowadził wówczas niedźwiedzia z Litwy i kazał go wypuścić. Zaszczute zwierzę zaszarżowało na ludzi. Stańczyk miał się wówczas lękliwie wycofać (według niektórych źródeł – przewrócił się nawet ze swym koniem). Król skwitował jego zachowanie słowami: „Począłeś sobie nie jako rycerz, ale jako błazen, żeś przed niedźwiedziem uciekał”. Jednak Stańczyk nie musiał długo myśleć nad ripostą. Odpowiedział monarsze: „Większy to błazen, co mając niedźwiedzia w skrzyni, puszcza go na swoją szkodę”.

Stańczyk na obrazie Jana Matejki „Hołd pruski”.
A szkoda była doprawdy tragiczna w skutkach. Podczas tego samego polowania z konia spadła bowiem królowa Bona, będąca wówczas w piątym miesiącu ciąży. Przedwcześnie urodzony królewicz Olbracht nie miał szans na przeżycie. To wydarzenie okazało się katastrofą dla dynastii Jagiellonów – ponieważ Bona w wyniku wypadku nie była już w stanie powić dziecka, jedynym męskim potomkiem Zygmunta Starego został Zygmunt August. Ten zaś nie doczekał się spadkobiercy w ogóle, więc wygasła na nim męska linia rodu.
Spadkobiercy Stańczyka
Stańczyk służył zresztą dowcipem i radą również Zygmuntowi Augustowi. Nie on jedyny – ostatni Jagiellon (najwyraźniej wzorem ojca) utrzymywał siedmiu błaznów, w tym Stanisława Bedłkę oraz Stanisława Gąskę. Ten drugi, dość już sędziwy, nie zdobył wcześniej uznania na dworze Zygmunta Starego (najwyraźniej królowi nie odpowiadał poziom jego żartów), ale za panowania jego syna zrobił karierę. Zyskał też mecenasa w osobie biskupa warmińskiego Marcina Kromera. Nie cieszył się jednak powszechnym szacunkiem – jak Stańczyk.
Biskup Stanisław Hozjusz wygarnął nawet Kromerowi w liście: „Dziwię się, że jego towarzystwo jest ci miłe. Lata pozbawiły go żartów i wdzięku, zdolności towarzyskich i kawałów, co więcej, ludzie sądzą, że brak mu piątej klepki. Dlatego bądź uważny i dawaj mu piwo jak najlichsze, w ten sposób łatwo się go pozbędziesz”. Zresztą epoka błaznów stopniowo dobiegała końca. Jacek Komuda komentuje:
Wiek XVII przyniósł upadek godności błazna. Jak pisze Mirosław Słowiński w Błaźnie: „następuje swoista degeneracja tego zawodu. Jego miejsce zajmuje dworzanin o bystrym dowcipie, komedianci czy kpiarze”. Rozrastający się absolutyzm i etykieta nie tolerowały nadwornych wesołków. Na dworze Ludwika XIV błazna nie było. Jednak w Polsce i na wschodzie Europy instytucja ta przetrwała jeszcze przez dwa wieki, choć humor stawał się prostacki.
Ostatnim słynnym błaznem w Polsce był Winnicki, służący Janowi III Sobieskiemu. Jednak swoim politycznym obyciem nie dorastał Stańczykowi do pięt. Cóż, nie każdy król miał takie szczęście do błazna jak Zygmunt Stary. I nie każdy błazen miał takie szczęście do „swojego” króla…
Bibliografia:


Literatura dodatkowa:
- Mirosław Słowiński, Błazen. Dzieje postaci i motywu, Wydawnictwo Replika 2021.
- Małgorzata Wilska, Błazen na dworze Jagiellonów, Wydawnictwo Neriton 1998.
Il. otwierająca tekst: Jacek Malczewski/domena publiczna; Lucas Cranach Młodszy/domena publiczna
KOMENTARZE (1)
Jeśli się korzysta z tekstów źródłowych, warto dobrze sprawdzić czy to tekst pierwotny czy wtórny. Nie umniejszając nic panu Jackowi Komudzie, który wspaniale potrafi zaznajomić czytelników z realiami I Rzeczpospolitej Szlacheckiej, warto zwrócić uwagę, że znaczna część tekstu wzoruje się na rozdziale „Francuskiej ścieżki” Waldemara Łysiaka pt. „Śmierć błazna”. Nie jest też prawdą, że instytucja błazna nie była znana na innych dworach europejskich. Pięciu najsławniejszych błaznów królów Francji to: Triboulet, Brusquet, Thony, Chichot i L’Angely – postacie uwiecznione w literaturze i historiografii. Henryk VIII z Anglii korzystał z błazna Willa Summersa, a cesarz rzymski, Karol V z Thevenina dr Saint Leger.