To była pierwsza znana wyprawa wojenna Rusów. Mieszkańców Konstantynopola zaskoczył atak przybyszów z północy. Zwłaszcza że mogli pochodzić ze... Szwecji.

Kto w ogóle dopuścił się tego zuchwałego ataku w 860 roku? Patriarcha Konstantynopola z IX wieku, Focjusz, informuje, że ojczyzna napastników była niezwykle odległa, a oni sami pochodzili z „najdalszej północy” i „dzieliło ich od nas tak wiele krain i królestw, żeglowne rzeki i morza pozbawione portów”. Dziś uważa się, że byli to Rusowie, a oblężenie Konstantynopola uznaje się za ich pierwszą znaną wyprawę wojenną. Jak przytacza Władysław Duczko w książce „Ruś wikingów”, zdaniem Focjusza był to:
lud wyłaniający się z mroków, lud pozbawiony znaczenia, lud policzony pomiędzy niewolników, nieznany, który jednak zyskał chwałę dzięki wyprawie przeciw nam, nieznaczący, ale od teraz sławny, skromny i ubogi, ale teraz wyniesiony do wielkości i niezmierzonego bogactwa, lud zamieszkujący hen daleko od naszego kraju, barbarzyński, wędrowny, uzbrojony w arogancję, bez kontroli, niepokonany, pozbawiony przywódcy.
Rhosowie, czyli kto?
Duczko podkreśla przy tym jedną frazę, której znaczenie niezwykle trudno jest wyjaśnić. Chodzi o „lud policzony pomiędzy niewolników”. Wszelkie koncepcje dotyczące pochodzenia Rusów wydają się temu przeczyć. Autor znajduje tutaj tylko jedno potencjalne wytłumaczenie: ataku dokonali sąsiedzi Rusów, którzy zostali im podporządkowani, a zatem de facto sami stali się Rusami. Ale w jaki sposób? Odwołajmy się ponownie do Focjusza.
W liście encyklicznym z 867 roku patriarcha wspominał, że byli to ludzie „przewyższający wszystkich innych okrucieństwem i żądzą krwi – mówię o Rhosach – podbili sąsiednie ludy […] i wznieśli broń przeciw państwu rzymskiemu”. Lecz kim właściwie byli Rhosowie (Rusowie)? I skąd tak naprawdę pochodzili? Znane są wzmianki z roku 839 o Rhosach i ich poselstwie, ale czy to mógł być ten sam lud? Ich państwo, kaganat, zlokalizowane było w rejonie Ładogi. Jednak jeżeli tak, Focjusz raczej nie pisałby o nich jako o ludzie nieznanym. Przez 21 lat pamięć o tamtych Rhosach w aż tak dużym stopniu nie zniknęłaby bowiem z bizantyjskiej pamięci.

Atak Rusów na Konstantynopol w 860 roku był ich pierwszą znaną wyprawą wojenną.
Alternatywna koncepcja mówiła, że Rusowie byli Słowianami mieszkającymi nad Cieśniną Kerczeńską i Morzem Czarnym, w Tmutarakaniu. Została ona jednak odrzucona z braku dowodów na istnienie tam takiego osadnictwa. Według innej hipotezy Rhosami byli… Skandynawowie, a konkretnie lud wywodzący się z szeroko rozumianego kręgu szwedzkiego. Ich przywódcą był książę Ruryk, a oni sami osiedlili się w Kijowie. Jednak w połowie IX wieku była to osada o niewielkim znaczeniu. Czy zatem możliwe byłoby zgromadzenie tam armii zdolnej wyruszyć na Konstantynopol? Władysław Duczko mocno w to wątpi.
Modlitwą w najeźdźców
Przyjmuje się, że wyprawa na Konstantynopol miała miejsce w roku 860, choć w niektórych przekazach (m.in. staroruskiej „Powieści minionych lat”) pojawia się rok 866. Kierowali nią dwaj wodzowie wspomnianego wcześniej ruskiego władcy Ruryka: Askold i Dir. Moment napaści wybrali idealnie. Bizantyjski cesarz Michał przebywał akurat poza stolicą, ponieważ wyprawił się był przeciwko muzułmanom. Wiadomość o wrogu zmierzającym na Konstantynopol dotarła do niego, gdy dotarł do Czarnej Rzeki. Musiał zawrócić, by bronić miasta.
Tymczasem Rusowie, przebywszy cieśninę Sund, uderzyli ze znaczną siłą. Konstantynopol oblegany był przy udziale aż 200 korabi (okrętów wojennych z pełnym ożaglowaniem). Ale najeźdźcom nie udało się zdobyć metropolii. Najprawdopodobniej jedyne, co osiągnęli, to złupienie przedmieść. Focjusz, dzięki któremu wiemy, że do ataku doszło 18 czerwca, opisał on tę napaść jako nagłą i bardzo brutalną. Domy zostały splądrowane i spalone. Wielu ludzi zamordowano.
Wersję tę potwierdza opis wydarzeń zawarty w „Powieści minionych lat”, choć w kwestii tego, co stało się później, jest on raczej… bajkowy. Oto bowiem według tego źródła cesarz Michał po dotarciu do miasta zaczął się gorąco modlić z Focjuszem w cerkwi Świętej Bogarodzicy w Blachernie. Jak pisze Bartłomiej Killich: „Potem Boską Świętej Bogarodzicy suknie z pieśniami wynieśli i umoczyli w morzu jej połę”. I to miało uratować miasto od zagłady, ponieważ nad spokojnymi, gładkimi wodami nagle rozpętała się potężna burza. Wielkie fale miotały korabiami, rozbijając je i topiąc ich załogi.
Czytaj też: „Potwór Urbana” pod Konstantynopolem
Czy Konstantynopol uratowała boska interwencja?
Ostatecznie zatem oblężenie Konstantynopola się nie udało. Jaki jednak był skutek tej wyprawy? Możemy domniemywać, że doszło do zawarcia układu pokojowego. Dostrzeżono też potrzebę zabezpieczenia się przed podobnymi atakami ze strony Rusów. Bizancjum podjęło więc wobec nich działania chrystianizacyjne. Skuteczne. Rusowie przyjęli nową wiarę pomiędzy 864 a 867 roku. W efekcie znaleźli się w kręgu sprzymierzeńców cesarstwa. Późniejszy ruski władca Jarosław Mądry utrzymywał nie tylko poprawne, ale wręcz przyjazne relacje z Konstantynopolem. Do czasu.

Flota Rusów miała zostać zatopiona pod Konstantynopolem dzięki boskiej interwencji.
Oto bowiem w roku 1043 ponownie ruszył pod Konstantynopol i zażądał okupu za odstąpienie od ataku na miasto. Bizantyjczycy zapewne stwierdzili, że z terrorystami się nie negocjuje i stanęli do walki. Na morzu szala zwycięstwa przechyliła się jednak znacząco na stronę Rusi. Jak podaje Serhii Plokhy, bizantyjska flota została rozbita (acz według innych autorów obrońcy skutecznie potraktowali korabie greckim ogniem).
Jakkolwiek było, później powtórzyła się historia z 860 roku – zerwał się sztorm i większość okrętów napastników została zniszczona. Reszta najeźdźców bez łupów powróciła do Kijowa. Czyżby znowu Konstantynopolowi pomogła suknia Bogarodzicy? O tym źródła milczą…
Źródło: Artykuł powstał na podstawie książki Władysława Duczki Ruś Wikingów, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego 2025.


Literatura uzupełniająca
- Z. Brzozowska, Opowieść o zdobyciu Konstantynopola przez uczestników czwartej wyprawy krzyżowej (6712/1204) w średniowiecznej ruskiej tradycji historiograficznej, „Slavia Antiqua”, tom LVII/2016.
- B. Killich, Kapitulacje w wyprawach Rusi na Bizancjum w świetle powieści minionych lat [w:] A. Niewiński (red.), Kapitulacje w dziejach wojen. Z dziejów wojskowości polskiej i powszechnej, Wydawnictwo NapoleonV, Oświęcim 2017.
- S. Plokhy, Wrota Europy. Zrozumieć Ukrainę, Wydawnictwo Znak, Kraków 2022.
- S. Wierzbiński, Szlachetni, odważni, dzicy? Obraz Waregów i Franków w oczach Bizantyńczyków w X-XI w., „Vox Patrum”, nr 38/2018.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.