„Uważam, że Trump został zwerbowany jeszcze w czasach ZSRR i jest rosyjskim szpiegiem” – mówi Jurij Felsztinski, autor książki „Na smyczy Kremla”.
Jacek Perzyński: Czy zna Pan polski dowcip o Feliksie Dzierżyńskim? Dlaczego stworzył Czeka?
Jurij Felsztinski: Nie tego chyba nie słyszałem…
Bo bardzo nie lubił Ruskich!
Ha, ha, ha, gdybym znał wcześniej, zapewne zamieściłbym go w swojej książce poświęconej Dzierżyńskiemu i służbom, które stworzył.
Pana nazwisko również brzmi bardzo swojsko.
To nie przypadek, bo z pochodzenia jestem też Polakiem. Moi przodkowie zostali zesłani w głąb Rosji przez cara najprawdopodobniej po powstaniu styczniowym w 1864 roku, choć słyszałem też opowieść, że mogło to być również po powstaniu listopadowym w roku 1831. Z kolei rodzinna legenda opowiada o tym, że nasz przodek to Sebastian z Felsztyna polski muzyk okresu renesansu. Później w mojej rodzinie pojawia się też narodowość żydowska, ormiańska.
Ciekawe, że dziadek był w czasie wojny domowej w Rosji komisarzem politycznym, aresztowanym w roku 1936, któremu jednak udało się przeżyć i – co mówię teraz z przekąsem i uśmiechem na twarzy – do końca życia pozostał wierny ideom komunizmu. Mnie z kolei to nazwisko i mieszane pochodzenie bardzo potem ułatwiło wyjazd i początki życia w Stanach Zjednoczonych. Nazwisko, choć często uważane za granicą za polskie, kojarzone jest z żydowskim, poza tym uważano, że swoim wyglądem i zachowaniem nie przypominam Rosjanina.
Czy Rosja w ogóle kiedykolwiek będzie normalnym krajem?
Rosja to kraj specyficzny i wyjątkowy, nie ma takiego drugiego na świecie. Tam władza nie jest dla ludzi, tylko ludzie są dla władzy. Muszą przyjmować i wykonywać wszystko pokornie oraz bezkrytycznie. Władzy nie można się sprzeciwiać, zastanawiać się, czy to, co nakazuje, jest dobre czy złe – należy to po prostu robić. Tak było już w carskiej Rosji i choć powstawały z biegiem lat instytucje takie jak np. Duma, czyli parlament to nikt tak naprawdę tworząc ją, nie myślał o tym, aby podzielić się władzą…
Czytaj też: Majątek Putina. Co o nim wiemy?
„Dumał, dumał i ni szto nie wydumał”, czyli myślał, myślał i nic nie wymyślił. Tak w Polsce mówiono potocznie o tym, czym była Duma.
Właśnie! Dotyka pan największego problemu, z jakim boryka się dziś Rosja. I jest to spadek z dawnych lat. Wszystkie elementy składające się na demokrację są fasadowe. Istnieją, bo muszą istnieć, ale nikt ich nie przestrzega i nie stosuje. Nikt nie ma prawa krytykować ich fikcyjności. W Rosji np. wprowadzono zasadę zdalnego głosowania. Z założenia jest ona dobra, ale nie tu, bo głosy tych, którzy nie pójdą na wybory, mogą być przypisane dowolnemu kandydatowi wskazanemu przez władzę.
To wszystko zaczęło się najintensywniej za czasów, kiedy po Breżniewie władzę przejął Jurij Andropow, wcześniej budujący swoją pozycję jako szef KGB. Rządził krótko, bo kilkanaście miesięcy, ale w tym czasie zdążył niejako zunifikować służby specjalne z każdą instytucją działającą w Związku Radzieckim – zarówno w kraju, jak i za granicą. Wyszły specjalne ustawy, które wręcz nakazywały, aby wszędzie znajdował się ktoś z ramienia służb, kto nadzoruje prace każdej instytucji. Odbywały się specjalne szkolenia w tym kierunku. Doszło do sytuacji bez precedensu, gdyż dziś w Rosji nad wszystkim czuwają służby specjalne, które nie są przed nikim i niczym odpowiedzialne. Całkowicie zniszczyły one wszelką inicjatywę czy aktywność – o ile nie popiera ona Kremla.
Podobnie jest z rosyjskimi wpływami (mam tu na myśli oczywiście szpiegów) za granicą. Kolejna taka duża fala miała miejsce mniej więcej od roku 1989, kiedy zostały otwarte granice, zmieniała się Europa, ostatecznie rozpadł się ZSRR, a wielu Rosjan otrzymało możliwość podróżowania po całym świecie. Wśród nich spora grupa była częścią instytucji bezpieczeństwa państwowego i tym samym wykorzystywali tę nową sytuację do infiltracji zachodniego społeczeństwa. Rosja nie była traktowana już jako wróg, jej pieniądze zaczęły odgrywać ważną rolę, a robienie interesów z nią wydawało się być w porządku. W ten sposób wielu zachodnich polityków było finansowanych przez Kreml.
Czytaj też: Czy Leonid Breżniew został zamordowany przez szefa KGB?
Głównym bohaterem Pana najnowszej książki Na smyczy Kremla jest Donald Trump. Stawia Pan kontrowersyjną tezę, że jest on rosyjskim agentem zwerbowanym przed laty. Uważa Pan, że przy wsparciu rosyjskich służb specjalnych pod wodzą Putina, a za pomocą rosyjskiego oligarchy Dmitrija Rybołowlewa Kreml ma wpływ na politykę Trumpa, a tym samym na politykę Stanów Zjednoczonych wobec Rosji. Czy jednak Trumpa może trzeba traktować przede wszystkim jako biznesmena, który potrafi, jeżeli chodzi o pieniądze, porozumieć się z każdym, a później umiejętnie zakończyć tę współpracę?
Odpowiem od razu krótko – uważam, że Trump został zwerbowany jeszcze w czasach Związku Radzieckiego i jest rosyjskim szpiegiem. W latach 80., kiedy był częstym gościem w Związku Radzieckim, bo chciał budować tu hotele, miał założoną obserwację – jak każdy przybysz z USA. To, że miał pieniądze, lubił je tu wydawać, bawić się w damskim towarzystwie, zwróciło uwagę na niego jako potencjalnego kandydata na szpiega.
Ja jednak skupiam się na tym, co zaczęło dziać się w roku 2006, kiedy Trump po raz kolejny stanął na granicy bankructwa. Wtedy to wystawił na sprzedaż kupioną dwa lata wcześniej za około 41 milionów dolarów rezydencję. Żądał za willę 125 milionów dolarów, ale oczywiście nie znalazł nabywcy. Dwa lata później obniżył cenę do 100 milionów dolarów. Nagle chęć zakupu wyraził „szalony Rosjanin”, który ostatecznie był w stanie zapłacić 95 milionów dolarów. Był nim rosyjski oligarcha Dmitrij Rybołowlew.
W ramach sprzedaży zawarto niepraktykowaną w USA umowę o zachowaniu poufności. Oligarcha kupując willę, złamał swoje wszelkie zasady. Dotychczas każdy zakup konsultował z żoną, inwestował w prace remontowe, co roku odwiedzał nieruchomość i – co najważniejsze – nigdy nie sprzedawał nic ze stratą. Później wszystko zrobił odwrotnie niż dotychczas: w willę nie zainwestował ani grosza, ani razu do niej nie zajrzał. Zburzył willę za dodatkowe 234 tysiące dolarów, działkę podzielił na trzy części i wystawił na sprzedaż po cenie gruntu. Nigdy nie odzyskał zainwestowanych pieniędzy. Była to najdroższa nieruchomość, jaką kiedykolwiek kupił, i być może wówczas najdroższa, jaka kiedykolwiek została sprzedana w USA.
Rybołowlew nigdy nie kupiłby rezydencji Trumpa bez uzgodnienia tego, a być może i nakazu Kremla lub Łubianki. To z Moskwy otrzymał polecenie zakupu nieruchomości, aby w ten sposób uratować Trumpa przed bankructwem. Żonie oświadczył krótko: Musiałem to zrobić! Trump stał się zakładnikiem Kremla. Co się wydarzyło później, a szczególnie to, co miało miejsce w sierpniu 2016 roku, od kiedy Rybołowlew zaczął ścigać Trumpa i jego współpracowników, wyjaśniam w swojej książce.
Proszę też pamiętać, że Putin nigdy nie wyraził się źle o Trumpie, a były prezydent Dmitrij Miedwiediew mówi o nim w samych superlatywach, używając rosyjskiej wersji jego imienia i nazwiska. Ma to znaczyć, że jest po prostu swój. Nie bez znaczenia, jak sądzę, jest też to, że żony Trumpa to Słowianki pracujące wcześniej w agencji modelek, które zawsze były pod okiem służb specjalnych.
Zresztą podobny proces korumpowania zachodnich polityków ujawnił się dobitnie dopiero w końcu 2022 roku, kiedy to służby kontrwywiadowcze różnych krajów po napaści Rosji na Ukrainę zaczęły analizować sytuację i okazało się, że już od dawna byli tu ludzie Kremla z ugruntowaną pozycją i pieniędzmi, mający najczęściej podwójne obywatelstwo. Dopiero inwazja na Ukrainę w dużym stopniu zakończyła te biznesowe relacje, ale bardzo trudno jest przerwać ten krąg.
Czytaj też: Bitwa o Kijów (2022)
Czy jest coś, czego Pan w książce nie opublikował z racji tego, że nie wypadało tego po prostu zrobić?
Praca wywiadu czy kontrwywiadu jest bardzo specyficzna. Bardzo trudno jest udowodnić komuś współpracę itp. No, ale przecież tak ma działać sprawny wywiad. Tym bardziej w Rosji, gdzie już samo zawarcie jakiejś umowy handlowej czy rozmowa o danym kraju, wydarzeniu czy polityku traktowane jest jak podjęcie współpracy. Wiem, że w pewnym banku istnieją konta, na które regularnie dokonuje się przelewów na rzecz syna Trumpa, jak również na inne osoby z jego bliskiego otoczenia. Nie mam jednak twardych dowodów, które uznaję, że są wystarczające, aby o nich napisać. Dlatego więc jeżeli czegoś w książce nie napisałem, to nie dlatego, że się boję, ale po prostu nie mogę tego udowodnić konkretnym dokumentem.
Może wobec tego Trump powinien wykupić cały nakład książki, o której rozmawiamy, podobnie jak wcześniej zrobiły to rosyjskie służby specjalne, kiedy opublikował Pan w USA książkę na ich temat?
Tak, to prawda. Z chwilą, kiedy książka była gotowa do sprzedaży, okazało się, że to właśnie oni wykupili cały nakład. W przypadku Trumpa to zupełnie inna sytuacja.
Co wobec tego stanie się, kiedy Donald Trump wygra wybory?
Uważam, że jest to najgorsze z rozwiązań. Na drugi dzień po wyborze Trump zadzwoni do Putina, że trzeba to wszystko jakoś zakończyć – mam na myśli wycofanie się USA zupełnie z tego konfliktu. Później to Putin zadzwoni do Trumpa ze swoimi propozycjami. To przerażająca wizja, bo napaść na Ukrainę jest tylko pretekstem do zmiany światowego porządku. Putin myśli o odzyskaniu wpływów w państwach dawnego ZSRR, ale też patrzy łakomym kąskiem na Skandynawię czy kraje bałtyckie.
Cała siła walki z Rosją powinna skupić się w NATO, które musi być solidarne w tej kwestii. Poza tym Ukraina oprócz dostaw nowoczesnego sprzętu wojskowego musi chociaż spróbować zaatakować strategiczne cele w Rosji. Wszystko po to, aby Rosjanie mieszkający w dużych aglomeracjach odczuli wojnę na własnej skórze. Kiedy Rosjanie dowiedzieli się o początku wojny z Ukrainą, masowo ruszyli w stronę granicy. To też ważne, bo jednocześnie zwiększając restrykcje, kremlowski reżim nie robi dużych przeszkód w opuszczeniu Rosji. Jest to im na rękę, gdyż wszyscy aktywni i niepokorni wobec władzy wyjeżdżają, a zostają bierni, którym jest wszystko jedno i tym samym popierają wojnę.
Czytaj też: „Może zrobić wszystko i zostanie mu to wybaczone”. Co przesądziło o zwycięstwie Trumpa w wyborach?
A co z Panem? Czy Pan się o siebie nie boi? Rosyjskie Służby Specjalne wypowiedziały się jasno na Pana temat. Jak zginął Litwinienko, któremu organizował Pan ucieczkę z Rosji, wiemy. Również Władimir Pribyłowski, z którym napisał Pan jedną ze swoich książek, zmarł w Rosji w dziwnych okolicznościach.
Nie czuję cienia, który za mną gdzieś podąża. Staram się też o tym nie myśleć. Wydaje mi się również, że potrafię wyczuć taką osobę, która źle mi życzy. Napisałem też krótki instruktaż Jak rozpoznać szpiega w Rosji? – prosty w odbiorze i, jak sądzę, bardzo trafny. Rozpoczęliśmy naszą rozmowę od dowcipu, więc dowcipem ją skończmy. Jest w Polsce takie powiedzenie, że w Rosji kto nie pije, ten kapuje. I jest w tym bardzo dużo prawdy.
JURIJ FELSZTINSKI urodził się w 1956 roku w Moskwie. Studiował historię w Moskiewskim Państwowym Instytucie Pedagogicznym. W 1978 roku wyemigrował do USA i kontynuował studia na Brandeis University, a następnie Rutgers University i tam się doktoryzował. Napisał m.in. opublikowane w Polsce przez Dom Wydawniczy Rebis książki: Trzecia wojna światowa? Bitwa o Ukrainę (z Michaiłem Stanczewem), Od Dzierżyńskiego do Putina: Służby specjalne Rosji w walce o dominację nad światem 1917–2036 (z Władimirem Popowem) i Wysadzić Rosję (z Aleksandrem Litwinienką). Jego najnowsza książka zatytułowana jest Na smyczy Kremla. Donald Trump, Dmitrij Rybołowlew i oferta stulecia.
KOMENTARZE (2)
Zieeew. Nie udało się, Trump wygrał. Tyle spisków. Ci demokraci są słabi, że nie potrafili znaleźć twardych dowodów, tylko musi ich wyręczać pisarz z Rosji.
do pustych głów ,jak Twoja ,rzdne argumenty nie trafią,chyba twardy młotek i sierp ..