Otton III był dla Polski wybitnie łaskawy. Po zjeździe gnieźnieńskim awans naszego państwa był oczywisty. Tylko czy Chrobry został wtedy koronowany? I na kogo?
Aby w pełni zrozumieć znaczenie zjazdu gnieźnieńskiego, musielibyśmy zajrzeć do głowy Ottona III i zrozumieć, jakie myśli mogły ją wtedy zaprzątać. Ówczesny cesarz był człowiekiem młodym, dopiero 20-letnim. Zapewne na jego widzenie świata duży wpływ wywarli nauczyciele w osobach chociażby Gerberta i św. Wojciecha, którego niezwykle wysoko cenił. Nie bez znaczenia była dla niego pewnie również postawa włoskich mistyków. Być może, jak sugeruje Roman Grodecki, marzył nawet o tym, by stworzyć Boże królestwo na Ziemi. Najchętniej pod swoim przywództwem.
Ze względu na możliwości, jakimi dysponował, oraz korzenie prawdopodobnie czuł się w większym stopniu Rzymianinem niż Niemcem. Zresztą w pewnym sensie miał to w genach. Jego matką była bizantyjska księżniczka Teofano. Nawiasem mówiąc, zarzuca mu się czasem, że w swoich fantastycznych dążeniach zapomniał o ówczesnej niemieckiej racji stanu. Swe cesarstwo widział ogromne – oczywiście ze stolicą w Rzymie. Na stolicy papieskiej osadził zaś wspomnianego Gerberta, który przybrał imię Sylwester II.
Idealnym odzwierciedleniem tego, jaką wizję ówczesnej Europy mógł mieć Otton, jest jedna ze współczesnych mu miniatur. Przedstawiony jest na niej jako władca na tronie w otoczeniu dostojników świeckich i duchownych. Dary składają mu cztery równe sobie, mające korony na głowach niewiasty. Symbolizują one cztery królestwa, którymi jako cesarz miałby władać: Romę, Galię, Germanię i Sclavię lub Sclavinię. Tą ostatnią – jak się uważa – miałaby być rządzona przez Bolesława Chrobrego Polska. I to do niej zamierzał się wybrać w okrągłym roku 1000.
Powitanie w królewskim stylu
Była wczesna wiosna 1000 roku, kiedy Otton III, który nigdy nie podróżował tak daleko na wschód, wybrał się do Polski. Wyruszył jeszcze zimą, aby dotrzeć do naszego państwa w marcu. Nie zamierzał czekać nawet na rocznicę śmierci św. Wojciecha przypadającą 23 kwietnia. Ku granicy zmierzał też Bolesław Chrobry, który chciał godnie powitać swojego szacownego gościa. Spotkali się w Iławie, a wiedzę o tym, jak wyglądało to wydarzenie, zawdzięczamy relacjom Thietmara i Galla Anonima. Ten ostatni zostawił taki oto opis:
…przedziwne wprost cuda przygotował [Chrobry – przyp. red.] na przybycie cesarza; najpierw szyki przeróżne rycerstwa, następnie książąt rozstawił, jak chóry, na obszernej równinie, poszczególne, z osobna stojące szyki wyróżniała odmienna barwa strojów.
A nie była to tania pstrokacizna byle jakich lichych ozdób, lecz wszystko, cokolwiek kosztowniejszego można znaleźć u wszelkich ludów; gdyż za czasów Bolesława wszyscy rycerze i wszystkie damy dworskie zamiast sukien lnianych lub wełnianych nosiły płaszcze z delikatnych tkanin, a skór, nawet kosztownych, choćby były nowe, nie noszono na jego dworze bez podszycia kosztowną tkaniną i bez złotogłowiu. Złoto bowiem za jego czasów tak było w powszechnym posiadaniu u wszystkich, jak [dziś] srebro, srebro zaś było tak tanie, jak słoma.
Zważywszy jego chwałę i potęgę, i bogactwa, cesarz rzymski zawołał w podziwie: „Na koronę mego cesarstwa, to, co widzę, większe jest, niż wieści niosły!”.
Boso, ale z szacunkiem
Otton III miał ponadto powiedzieć do członków swojej świty, że: Nie uchodzi to, by takiego i tak wielkiego męża księciem nazywać lub komesem, jakby jednego spośród dostojników, lecz wypada chlubnie wynieść go na tron królewski i wywyższyć koroną. I w istocie takie miały być polityczne konsekwencje zjazdu. Ale o tym za chwilę. Najpierw bowiem cesarza poprowadzono do miejsca, które bardzo chciał odwiedzić: grobu św. Wojciecha. Skierowali się zatem do Gniezna, dokąd dotarli około 10 marca.
Gdy znaleźli się już w pobliżu, Otton III zsiadł z konia i piechotą – a na dodatek boso! – odbył dalszą drogę. Aczkolwiek w tym geście nie powinniśmy doszukiwać się czegoś nadzwyczajnego. W kościele w Gnieźnie powitał go biskup Unger. Thietmar tak opisał tę chwilę: Tamtejszy biskup Unger przyjął go z wielkim szacunkiem i wprowadził do kościoła, gdzie cesarz, zalany łzami, prosił świętego męczennika o wstawiennictwo, by mógł dostąpić łaski Chrystusowej. Jednak Unger z późniejszych ustaleń nie był raczej zadowolony…
Czytaj też: Dlaczego Otton III szedł boso do Gniezna?
Skutki zjazdu gnieźnieńskiego
Słynny zjazd gnieźnieński poza skutkami politycznymi przyniósł również zmiany religijne. Z pewnością najważniejsze było utworzenie arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, na którego czele stanął brat św. Wojciecha Radzym Gaudenty. Formalnie nastąpiło to na mocy bulli Sylwestra II. Powstały też biskupstwa: w Krakowie, którym pokierował Poppon, we Wrocławiu na czele z Janem oraz w Kołobrzegu, któremu przewodniczył Reinbern. Równocześnie Bolesław Chrobry uzyskał prawo udzielania inwestytury na biskupstwa, co było dla polskiego Kościoła znaczącym krokiem naprzód. Paweł Jasienica chwali przytomność umysłu władcy, który zadbał o to, by Polska uzyskała arcybiskupstwo. I to trzy wieki przed Czechami, gdzie chrześcijaństwo zagościło przecież wcześniej niż u nas!
Odrębny status miało mieć biskupstwo poznańskie z biskupem Ungerem na czele. Nie był on jednak zadowolony z takiego obrotu spraw. Być może liczył, że to on zostanie nowym arcybiskupem. Oprotestował nowy porządek, ponieważ uważał, że umniejszył on jego dotychczasowej roli. Co ciekawe, analogicznego sprzeciwu nie wnosili biskupi niemieccy, w tym magdeburski.
Co się zaś tyczy Ungera: postanowiono, że do śmierci pozostanie niezależny od jakichkolwiek metropolitów. Niewykluczone, że Bolesław Chrobry chciał mu w ten sposób zrekompensować poniesione „straty moralne”. Cztery lata później Unger został uwięziony w Magdeburgu, gdzie – dobrowolnie lub pod przymusem – złożył przysięgę obediencyjną tamtejszemu arcybiskupowi. Fakt ten uległ zmianie dopiero po śmierci Ungera w 1012 roku. Jego następca złożył analogiczną przysięgę w odniesieniu do arcybiskupstwa gnieźnieńskiego.
Czytaj też: Czy to Bolesław Chrobry zamordował świętego Wojciecha?
Rzekoma koronacja
Ale zjazd gnieźnieński to również część polityczna. Otóż Otton III okazał szacunek Chrobremu, o którym stwierdził, że należałoby go wywyższyć koroną, na dwa sposoby. Po pierwsze podarował mu kopię słynnej włóczni św. Maurycego – niezwykle wysoko cenionej wtedy dla cesarstwa relikwii. Zresztą w geście tym była też pewna symbolika, ponieważ włócznia była atrybutem władzy. Ten wyjątkowy prezent można do dzisiaj oglądać w skarbcu krakowskiej katedry na Wawelu.
Przy okazji polski książę został nazwany „cesarskim bratem” i dodatkowo został zwolniony z płacenia trybutu. Natomiast tym, nad czym do dzisiaj łamią sobie głowę historycy, jest kwestia rzekomej koronacji Bolesława Chrobrego. Oto bowiem pisze się, iż Otton III włożył na głowę polskiego władcy swój diadem cesarski. Czyli… co tak naprawdę uczynił? Interpretacji tej sytuacji jest naprawdę wiele.
Czytaj też: Czy to ten prezent sprawił, że panowanie Bolesława Chrobrego było pełne sukcesów?
Chrobry następcą cesarskiego tronu?
Najprostsza z wersji zakłada, że była to po prostu koronacja na króla. Ale miałaby wobec tego charakter świecki, czyli zapewne musiałaby jeszcze zostać potwierdzona sakrą kościelną (co w przypadku relacji Ottona III z Sylwestrem II nie powinno stanowić problemu). Według kolejnej tezy gest cesarza należy interpretować jedynie jako wyrażenie zgody na przyszłe ubieganie się Chrobrego o koronę. Zgodnie z jeszcze inną interpretacją Otton III mianował w ten sposób księcia Polski… patrycjuszem cesarstwa rzymskiego lub swoim namiestnikiem.
Ale to jeszcze nie koniec. Paweł Jasienica odważnie sugeruje bowiem, że: Widząc potęgę księcia Polski i uznając jego osobistą wielkość, mógł Otto upatrzyć sobie w nim spadkobiercę, następcę na tronie cesarskim. Cesarz Bolesław Chrobry? To już naprawdę brzmiałoby dumnie! O takiej możliwości wspomina też Roman Grodecki, jednocześnie podając, iż Otton III mógł się nosić z zamiarem abdykowania, by zacząć wieść życie pustelnika. Ale podkreśla jednocześnie, że koncepcja ta nie ma dostatecznego oparcia w źródłach.
Czytaj też: Co się stało z koroną Chrobrego?
Ukradziona korona
Dlaczego jednak – skoro gest ten miał być tak wymowny – Otton III zwyczajnie nie przywiózł korony dla polskiego księcia? Czyżby zawiodło porozumienie z Sylwestrem II, który z jakichś przyczyn nie zgodził się na koronację? Z historii wiemy, iż Bolesław Chrobry po zjeździe gnieźnieńskim podjął starania u papieża o koronę królewską, ale szło mu to jak po grudzie. Pech chciał, że takie same starania podjąć miał wtedy również późniejszy św. Stefan.
Na dodatek – według jeszcze jednej z wersji wydarzeń – posłaniec Chrobrego Astryk-Anastazy miał zdradzić na rzecz Węgrów, którzy ukradli przeznaczoną dla Polski koronę. Ile jest w tym prawdy? Nie wiadomo. W każdym razie na swoją koronę Bolesław Chrobry doczekał się dopiero w roku 1025. W międzyczasie Ottona zastąpił na cesarskim tronie Henryk II Święty, który jednak miał zupełnie inną wizję polityki wschodniej. A gdyby rzeczywiście na jego miejscu po śmierci Ottona znalazł się polski władca? W jakim miejscu historii byśmy się dzisiaj znajdowali?
Polecamy video: Chrzest Polski, czyli jak Dobrawa Mieszka zbałamuciła…
Bibliografia
- M. K. Barański, Historia Polski średniowiecznej, Zysk i S-ka, Poznań 2012.
- P. Bogdanowicz, Zjazd gnieźnieński w roku 1000, Wydawnictwo Instytutu Teologicznego Księży Misjonarzy, Kraków 1962.
- J. Dudek, Zjazd gnieźnieński 1000 r. jako wyraz realizacji polityki cesarstwa Ottonów wobec Europy Środkowo-Wschodniej [w:] H. Szczegóła (red.). Szprotawski epizod zjazdu gnieźnieńskiego, Wyższa Szkoła Pedagogiczna, Zielona Góra 2000.
- R. Grodecki, S. Zachorowski, Dzieje Polski średniowiecznej, tom I do roku 1333, Wydawnictwo Platan, Kraków 1995.
- P. Jasienica, Polska Piastów, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986.
- F. Koneczny, Dzieje Polski za Piastów, Księgarnia Spółki Wydawniczej Polskiej, Kraków 1902.
- T. Manteuffel (red.), Polska pierwszych Piastów, Wiedza Powszechna, Warszawa 1974.
KOMENTARZE (1)
Największy król Polski /a jednak!/ a tak mało o Nim!
Szkoda.
Ps. I jak jego musiano się bać, szanować, poważać…
Jego dorobek!
Później roztrwoniony jak zwykle, niestety.
Real Life of Truth