Finowie nie mieli w tej wojnie żadnych szans. A mimo to po 105 dniach zażartych walk zdołali się obronić, pokazując, że ZSRR to kolos na glinianych nogach.
„Osłabmy Hitlera. Pozwólmy Stalinowi na wszystko”. Była w tym pewna logika. Pokrętna, ale jednak. Nazistowskie Niemcy były uzależnione od importu wielu towarów m.in. ze Związku Radzieckiego. A zatem paradoksalnie zdobycie przez ZSRR przewagi na Bałtyku jeszcze bardziej pogrążyłoby III Rzeszę. Czy zatem Zachód powinien był przyzwalać na stalinowską inwazję na sąsiednie państwa? Według Seana McMeekina tak właśnie podchodził do sprawy Churchill, choć było to wątpliwe moralnie.
Tymczasem Stalin oczekiwał, zresztą niebezpodstawnie, że znacznie słabsi sąsiedzi po prostu mu się podporządkują. Tak jak Estonia, na której szantażem wymuszono zgodę na stacjonowanie 25 000 żołnierzy oraz założenie baz wojskowych. Stwierdzono wprost: albo traktat, albo czeka was los Polski. Z kolei „zaproszonemu” na Kreml łotewskiemu ministrowi spraw zagranicznych zapowiedziano, że nie wyjedzie stamtąd, jeżeli nie wyrazi zgody na radzieckie żądania, a jego protestującemu litewskiemu odpowiednikowi Stalin oznajmił, że „za dużo gada”.
Ale radziecki dyktator patrzył również na północ – w stronę Finlandii. Mogło mu się nie podobać, że granica z tym państwem przebiega zbyt blisko Leningradu: miejscami było to zaledwie 20 km. Na domiar złego pamiętano upokorzenie, jakiego doznały wojska rosyjskie jeszcze w trakcie wojny domowej, którą Finowie wykorzystali, by m.in. wyzwolić Helsinki. Przy okazji współpracowali z niemieckimi żołnierzami, a gdyby nie to, uzyskaliby większe wsparcie od Brytyjczyków. A co, jeżeli stałoby się to ponownie?
Ci bezczelni, niewdzięczni Finowie…
Trzeba było zacząć działać. Do Helsinek podróżowali wysłannicy Stalina, składając szereg propozycji „nie do odrzucenia”: radzieckie bazy, aby Niemcy nie wykorzystały Finlandii do ataku na ZSRR, gwarancja niewpuszczenia Niemców do Finlandii czy wreszcie dzierżawa wysp na Bałtyku. Ale ci bezczelni Finowie ośmielili się na to wszystko nie zgodzić. 12 października 1939 roku zirytowany Stalin zapowiedział „wezwanej” na Kreml delegacji fińskiej, że radzieckie żądania dotyczące przesunięcia granicy oraz zniszczenia fortyfikacji na Przesmyku Karelskim mają zostać spełnione. O dziwo, zaoferował także rekompensatę terytorialną, ale kompletnie niewspółmierną pod względem strategicznym do wysuniętych żądań.
Jak wspominał Nikita Chruszczow, w Biurze Politycznym uważano, że: Wszystko, co musieliśmy zrobić, to trochę podnieść głos, by Finowie okazali posłuszeństwo. Jeśli to nie zadziała, wystarczy oddać jeden strzał, a Finowie podniosą ręce do góry i się poddadzą. Oczywiście ponownie powoływano się na „przykład” Polski. A Finowie dalej mówili „nie”. I to pomimo braku gwarancji pomocy ze strony innych państw oraz drastycznie przestarzałego wyposażenia sił zbrojnych (fińska artyleria pamiętała wojnę rosyjsko-japońską z początku XX wieku).
Kiedy załamały się ostatnie prowadzone na początku listopada rozmowy, nadszedł czas, by głos zabrali żołnierze.
Do tej wojny nikt nie był przygotowany
Od razu pojawił się problem: radziecka armia nie była przygotowana do ataku. Postawieniem mających wziąć udział w inwazji sił w stan gotowości bojowej miał zająć się Kiriłł Mierieckow, dowódca Leningradzkiego Okręgu Wojskowego. Zadanie miały w głównej mierze wykonać 7 i 13 Armia, zmechanizowane, dysponujące brygadami czołgów i ciężkiej artylerii. Na papierze liczyły łącznie nawet i milion żołnierzy. W praktyce było ich ok. 600 000. Ale i tak przewaga nad Finami była miażdżąca: ci ostatni dysponowali zaledwie 150 000 ludzi (w tym starszymi rezerwistami oraz nastolatkami).
Brak gotowości nie był jednak jedynym problemem ZSRR. W pewnym momencie dowództwo uznało bowiem, że… radzieccy żołnierze nie są w wystarczającym stopniu zindoktrynowani, więc brakuje im motywacji do walki. Tymczasem planowano już „zmiękczanie” społeczeństwa fińskiego: okupacyjnym dziennikiem „Głos Finów” i „Prawdą” w języku lokalnym. Zamierzano też powołać marionetkowy rząd Otto Kuusinena.
Witajcie w śnieżnym piekle
Casus belli miało się stać rzekome ostrzelanie przez Finów radzieckiego posterunku na Przesmyku Karelskim. W rzeczywistości 26 listopada 1939 roku pociski poleciały w odwrotną stronę. Cztery dni później rozpoczął się atak. Najpierw we wszystkich punktach frontu przeprowadzono ostrzał artyleryjski. Ruszyły też bombowce, ale rzucając bomby ze zbyt dużej (bo bezpiecznej) wysokości, często chybiały celu. Chociaż akurat w budynek ambasady radzieckiej trafiły bezbłędnie. Z karabinów maszynowych masakrowano ludność cywilną. Na przedmieściach Helsinek ostrzelano uciekające do lasów kobiety i dzieci.
Radzieccy żołnierze nacierali, nie zdając sobie sprawy, że to dla nich właśnie zaczyna się horror. Finowie przygotowali się do obrony. Detonowane przez druty naciągowe (potykacze) miny rurowe oraz koktajle Mołotowa okazały się niezwykle skuteczne. Obrońcy posługiwali się nawet gałęziami, aby uszkadzać układy jezdne czołgów. Już na początku wojny zdołali zniszczyć ok. 80 radzieckich maszyn.
9 grudnia przyniósł niemalże całkowitą anihilację 9. Armii w bitwie pod Suomussalmi. Po serii starć w tej okolicy w styczniu 1940 roku Finowie znaleźli zamarznięte na kamień ciała 27 500 rosyjskich żołnierzy. Nie można też zapomnieć o fińskich snajperach, wśród których wyróżnił się legendarny Simo Häyhä. Straty po radzieckiej stronie w części jednostek osiągały 70%. A przecież zakładano, że cała kampania potrwa zaledwie od 4 do 12 dni…
Atakuj albo cię zastrzelimy
Morale wśród radzieckich żołnierzy było fatalne. Mnożyły się dezercje, a dowódcy zaczęli domagać się urlopów dla swoich podkomendnych. W końcu posunięto się do utworzenia specjalnych oddziałów NKWD. Były to tzw. kontrolno-zagraditielnyje otriady, które miały „motywować” Rosjan do walki siłą. Jak wspomina Sean McMeekin w książce Wojna Stalina słowa szwedzkiego ochotnika: W pewnym miejscu rosyjscy żołnierze byli gnani do przodu, biegli przed siebie, zasłaniając twarze dłońmi, potykając się, a Finowie po prostu ich kosili ogniem z karabinów maszynowych. Mieli przy tym zalewać się łzami, ale nie mieli wyjścia.
Ci z Rosjan, którzy zginęli, byli polewani benzyną i podpalani. Z kolei wzięci do niewoli jeńcy nie dowierzali… swojemu szczęściu. Nie tylko ich nie zabijano, czego się spodziewali, ale nawet karmiono! Jeden z nich skomentował sytuację słowami: Jaka szkoda, że nie wziąłem z sobą żony, żeby też mogła spróbować tego wspaniałego jedzenia.
Do ostatniego człowieka…
Stalin coraz bardziej desperacko szukał sposobu na poprawę sytuacji na fińskim froncie. I znalazł. Siemiona Timoszenkę, który sprawdził się wcześniej w Polsce. Skupił się on na Przesmyku Karelskim, gdzie rzucił aż 600 000 żołnierzy, 2800 dział i ciężkie czołgi KW, odporne na koktajle Mołotowa. Skoncentrowane przez niego siły miały się wgryzać w fińską obronę. Szturm zaczął się 1 lutego. Najpierw wystrzelono około 300 000 pocisków artyleryjskich. Na samo Taipale tylko 13 lutego poleciało ich 50 000.
Finowie wytrzymywali, ale było coraz ciężej. Pod radziecką nawałą 15 lutego padła Linia Mannerheima. 18 i 28 lutego musieli cofnąć się na kolejne linie obrony. Wprawdzie najeźdźcy stopniowo się wykrwawiali (na tym etapie straty rosyjskie wyniosły już 200 000 zabitych), ale i obrońcy słabli z dnia na dzień. O tym, jak tragiczna stała się sytuacja, najlepiej świadczy radiowy rozkaz z 21 lutego o treści: Jeśli nie nadejdzie odsiecz, będziemy walczyć do ostatniego człowieka. Finlandii zwyczajnie zaczynały kończyć się zasoby ludzkie…
Zachód kontra ZSRR
Jak sugeruje Sean McMeekin, istniała szansa na zbudowanie szerszego frontu przeciwko radzieckiemu najeźdźcy. Sprawą fińską jeszcze pod koniec 1939 roku zaczęły się interesować inne państwa. 13 grudnia Związek Radziecki został usunięty z Ligi Narodów. Ruszyło też wsparcie finansowe. USA uruchomiły linie kredytowe opiewające na 30 000 000 dolarów, wprowadzając jednocześnie „moralne embargo” na ZSRR oraz wysyłając myśliwce do Finlandii. Włochy i Węgry dostarczały broń oraz ochotników.
Sondowano też szanse na wywołanie buntu w ZSRR. Pojawiły się nawet plany brytyjsko-francuskiego desantu, który miałby wylądować np. w norweskim Narwiku, oddalonym od Petsamo o 360 mil lotniczych. Ale tym, co naprawdę mogłoby zaboleć ZSRR, byłby atak lotniczy na rafinerie i instalacje naftowe w Baku. I coraz poważniej rozważano taką opcję. Tym bardziej że Sowieci nie ulokowali tam żadnej obrony przeciwlotniczej. Tego dzieła zniszczenia miałyby dokonać brytyjskie samoloty startujące z Iraku oraz francuskie z Syrii. Wprawdzie te ostatnie musiałyby przelecieć nad Turcją, ale jej przedstawiciel zasugerował, że jego państwo może „nie dostrzec” naruszenia swojej przestrzeni powietrznej.
W obliczu tych planów i działań Stalin zaczynał panikować. Doszło nawet do tego, że na początku marca zwrócił się z pytaniem do amerykańskiej ambasady (USA uchodziły za eksperta od spraw naftowych), jakie konsekwencje pociągnąłby za sobą nalot na Baku? Dowiedział się, że najprawdopodobniej wybuchłby najpotężniejszy pożar w historii, a likwidacja szkód trwałaby wiele lat. Taki atak rzuciłby ZSRR na kolana.
Kiedy portki Stalina zaczęły się trząść
Radziecki dyktator uświadomił sobie wówczas, w jak niekorzystnej sytuacji międzynarodowej się postawił. Potencjalnie miałby przeciwko sobie Wielką Brytanię, Francję Włochy, Hiszpanię, Węgry, Turcję, Afganistan, Iran i Irak, a nawet – oficjalnie neutralne – Stany Zjednoczone! Postanowił więc schować dumę do kieszeni. Bojąc się izolacji oraz potencjalnego skoordynowanego ataku, 12 marca 1940 roku zgodził się zawrzeć z Finlandią pokój na warunkach gorszych, niż mógłby oczekiwać.
Aczkolwiek faktem jest, że uzyskał nieco więcej, niż starał się szantażem wymusić na Finach jeszcze przed wojną. Rosji przypadły Petsamo, Półwysep Hanko i Przesmyk Karelski, gdzie powstała Karelofińska Socjalistyczna Republika Radziecka. Jednak, jak brutalnie szczerze stwierdził jeden z radzieckich oficerów: Zdobyliśmy tylko tyle terenu, aby moc pochować naszych poległych. Ostatecznie mocno pokrwawiony fiński Dawid upokorzył radzieckiego Goliata…
Źródło:
Artykuł powstał na podstawie książki Seana McMeekina Wojna Stalina, Wydawnictwo Znak, Kraków 2024.
KOMENTARZE (4)
I to jest odwaga jak teraz dzielna, waleczna, niezłomna Ukraina i jak biblijny Dawid z Goliatem…
Por. wrzesień 1939 /1, 17/; PKWN – 1944/1945…
Real Life
Prawda jest taka że wojnę zimowa 1939-1940 Finlandia jednak przegrała z ZSRR. Co z tego że Finlandia stawiała bohaterski opór Armii Czerwonej, jak nawet wtedy kiedy Rosjanie ponosili ogromne straty to posuwali się do przodu, czego wynikiem była kapitulacja Finlandii, spowodowana brakiem żołnierzy a u Rosjan jak zawsze ludzi mnogo. Zresztą porażki Rosjan wynikała głównie ze zlekceważenia przez Armię Czerwoną, słabych Finów w pierwszej fazie wojny oraz wybrania fatalnej pory roku – zimy. Gdyby wojna rozpoczęła się w maju 1940 roku, albo wykorzystano by w zimie jednostki z Syberii przystosowane do takiego klimatu to Finowie przegrali by jeszcze szybciej, a straty Rosjan były by mniejsze o połowę. Stalin żądał od Finlandii przesunięcia granicy Fińsko-Rosyjskiej o 25 kilometrów na północ, oraz dzierżawy półwyspu Hanko i wysp w zatoce Fińskiej na 30 lat, oraz kawałka należącego do Finlandii półwyspu Rybackiego na północy. Natomiast w zamian proponował 2 razy większy kawałek Karelii. Oczywiście żądania ZSRR obejmowały obszar umocnień fińskich tzw. linie Mannerheima ale nie była to żadna fińska linia Maginota czy choćby czeskie umocnienia w Sudetach tylko nieliczne bunkry i stanowiska ogniowe wkomponowane w otoczenie. Finlandia odmówiła żądaniom ZSRR, chociaż pierwszy raz ZSRR proponowała rekompensatę terytorialną i do tego 2 razy większą od żądanego obszaru. Po zawarciu pokoju w roku 1940, straciła przegrana Finlandia nie tylko tereny żądane w roku 1939 przez Stalina ale również aż 10% swojego terytorium w tym 20% ziem uprawnych oraz drugie największe wtedy miast Finlandii – Vipuri/Wyborg a 450 000 ludzi musiało porzucić swoje domy i przenieść się w głąb Finlandii. Warto w tym miejscu podkreślić postawę Anglii i Francji, które w grudniu 1939 roku usunęły ZSRR z Ligi Narodów – a los Polski we wrześniu 1939 roku guzik ich obchodził i wtedy obecność ZSRR w Lidze Narodów im nie przeszkadzała. Ponadto Anglia i Francja obiecywały Mannerheimowi pomoc militarną byle tylko nie ogłaszał kapitulacji, jednak Mannerheim zapytał kiedy i jak wojska Anglii i Francji maja dotrzeć do Finlandii i zawarł pokój z ZSRR. Tak naprawdę Anglia i Francja które w osobach Draxa i Doumenca pertraktowały z Woroszyłowem w sierpniu 1939 roku w Moskwie sojusz Anglia-Francja-ZSRR przeciw Niemcom, chciały wysłać do Finlandii …Polaków. Miała to być Brygada Podhalańska WP we Francji, która po kapitulacji Finlandii została wysłana do Norwegii, a druga Brygada Karpacka miała w tym czasie bronić angielskich pól naftowych w Iraku a trafiła ostatecznie do Tobruku. Autor pisze że w roku 1940 Stalin „uzyskał nieco więcej” niż chciał w roku 1939. To nieco więcej to 8% ziem Finlandii, bo w roku 1939 zadał zaledwie 2%. Dodatkowo Stalin się nikogo nie bał bo wymienione Włochy i Węgry były sojusznikami Hitlera podobnie jak Hiszpania oraz Turcja, natomiast takie „potęgi” jak Afganistan, Iran i Irak budzą tylko śmiech politowania, bo sojusznikiem Stalina od sierpnia 1939 roku po podpisaniu paktu Mołotow-Ribbentrop był nie kto inny jak sam Hitler i to aż do roku 1941, a Francja w tym samym roku 1940, 3 miesiące po kapitulacji Finlandii przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Stalin zwyczajnie w roku 1940 dostał od Finlandii to czego potrzebował. Ponadto już od roku 1939 wszystkie karty miał w swoich rękach Stalin i mógł przebierać w sojuszach, albo z Hitlerem przeciw Francji i Anglii, albo z Anglią i Francją przeciw Hitlerowi. W 1939 więcej od Anglii i Francji, które ofiarowały Stalinowi pół Polski do linii Curzona-Namiera, państwa Bałtyckie, wolną rękę w Rumunii oraz Finlandii – ofiarował jednak Hitler. Dopiero w roku 1945 ofertę Hitlera podziału Europy ze Stalinem przebili Churchill oraz Roosevelt.
Jestem pod wrazeniem tej odpowiedzi Anonimowego…
Dobrze że ktoś odpisuje na te propagandowe bajki, tego portalu „historycznego”. Bardziej Stalin przestraszył się embarga na paliwo wysokooktanowe, którego ZSRR nie wytwarzał, niż całych tych bajek wypisanych w artykuliku.