Zwykło się mówić, że postęp wymaga poświęceń. I ofiar. W tym wypadku powstał na krzywdzie chłopów. Kiedy wyzysk pańszczyźniany osiągnął w Polsce apogeum?
Nie na darmo Jan z Ludziska w mowie, której adresatem był Kazimierz Jagiellończyk, stwierdził: lud wiejski najgorszą niewolą jest przycieniony, gorszą niż ta, której synowie Izraela kiedyś od faraona doświadczali w Egipcie. Dla chłopów nadchodziły ciężkie czasy. Sławetne „przekucie mieczy na pługi” bynajmniej nie miało oznaczać, że mieliby za nimi stanąć właściciele tych mieczy. Ówczesne polskie przyśpieszenie gospodarcze miało się dokonać rękami chłopów. I to nawet wbrew ich woli. Jak zauważa Michał Rauszer, w skali roku stopa zysku z pańszczyzny wynosiła stabilne 5%, a zatem był to świetny interes. Szkoda tylko, że w zdecydowanej większości zyski z niego były po prostu przejadane przez szlachtę.
Symptomem tego była zmiana stosowanego wobec mieszkańców wsi nazewnictwa. W średniowieczu obowiązywała przede wszystkim forma „kmieć”. Skąd więc wzięli się chłopi? Określenie to zaczęto stosować już w wieku XVI. Takie sformułowanie znalazło się chociażby w przywileju toruńsko-bydgoskim, o którym dokładniej będzie mowa poniżej. Był to jeden z pierwszych dokumentów, w których tak nazwano dotychczasowych kmieci. Co zaś w ogóle oznacza słowo „chłop”? Otóż wyraz ten wywodzi się od rosyjskiego słowa, które oznacza… niewolnika. Jednakże pierwotnie „chłopem” mógł także stać się szlachcic, który był zmuszony oddać swoje długi.
Zakres wolności był coraz mniejszy…
Zaczęło się jeszcze pod koniec XV wieku, za Jana Olbrachta. W roku 1496 wydany został kolejny już statut piotrkowski. Ale tym razem niósł on za sobą zmianę na gorsze. Znacznie ograniczone zostały bowiem swobody chłopskie. Przede wszystkim ustalono, że od tej pory już tylko jeden chłop w ciągu całego roku miał prawo opuścić wieś. Było to na rękę szlachcie, ponieważ chłopi utracili możliwość swoistego „głosowania nogami”, czyli przenoszenia się w te miejsca, gdzie czekałyby na nich lepsze warunki. Ale to nie wszystko.
Już tylko jeden syn danego chłopa miał prawo odejść i podjąć studia czy uczyć się rzemiosła. Reszta miała pozostać na gospodarstwie. Czyli o edukacji można było w większości zapomnieć. Dodatkowo w 1503 roku kolejnym prawem postanowiono, że chłopscy synowie mieli prawo odejść w celu podjęcia nauki tylko do 12. roku życia, co znacząco utrudniało im utrzymanie się. W efekcie coraz częściej na ulicach Krakowa można było zobaczyć żebrzących uczniów.
Kolejnym istotnym wydarzeniem była regulacja z czasów Zygmunta Starego z 1518 roku, na mocy której chłopi nie mieli już prawa złożyć skargi na swoich panów do królewskich sądów. A zatem szlachta uzyskała zarówno de facto, jak i de iure prawo do decydowaniu o ich życiu i śmierci. Zresztą panowie mogli nawet decydować o tym, z kim w ogóle chłop może się ożenić. A ostatecznym gwoździem do trumny jakichkolwiek swobód, jakimi jeszcze mogli dysponować chłopi, było to, o czym zadecydowano za panowania Zygmunta Augusta. Otóż od 1543 roku bez zgody pana żaden chłop nie miał prawa opuścić wsi. Było to słynne tzw. przypisanie chłopa do ziemi – glebae adscriptum. W tym samym roku postanowiono również, że wydanie zbiegłego chłopa jest obowiązkiem. Żadnych okupów.
…a skala wyzysku coraz większa
Jednocześnie stale dodawano chłopom coraz więcej pracy. Wymiar pańszczyzny nieustannie ulegał zwiększeniu. Tutaj ponownie szlachcie przysłużył się Zygmunt Stary, który w roku 1520 na mocy przywileju toruńsko-bydgoskiego zgodził się, by chłopi musieli pracować minimum przez jeden dzień w tygodniu. Zostało to następnie zatwierdzone przez sejm toruński i bydgoski. Ale – no właśnie – minimum jeden dzień na tydzień. A maksimum? Tego nie ustalono. Co w praktyce oznaczało, że szlachta mogła o tym swobodnie decydować. I korzystała z tego.
Zaczęło się od wspomnianego jednego dnia tygodniowo. Już w połowie XVI wieku wymiar ten wzrósł do trzech dni. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. I tak w XVII czy XVIII wieku oczekiwano już pracy przez aż 5–6 dni w tygodniu. Ale to i tak nie koniec. Wyobraźmy sobie teraz, że obowiązek ten zostaje… podwojony. Jak człowiek ma wyrobić 12 dni na tydzień? Ano, zaprzęgając do pracy kogoś z rodziny. Ewentualnie najmując do pomocy. Norma musiała zostać wyrobiona. Nie znaczy to jednak oczywiście, że nie było chłopów, których zwyczajnie stać było na wynajęcie kogoś oraz że generalnie chłopi nie próbowali stosować wobec ucisku panów „biernego oporu”.
Czytaj też: Początki pańszczyzny w Polsce
Nie samą pańszczyzną pan chłopa wyzyskiwał
Należy też pamiętać o tym, że sam „podstawowy” wymiar pańszczyzny nie wyczerpywał możliwości korzystania z chłopskiej darmowej siły roboczej. Istniało tyle różnych form, w jakich mógł on przysłużyć się bogactwu swojego pana… Chociażby tłoki. Inaczej powaby. Ale nic powabnego w tym nie było. Był to bowiem obowiązek pracy w stylu „wszystkie ręce na pokład” w momencie, kiedy prac polowych było najwięcej. Inna, podobna do tego forma to daremszczyzna lub darmocha. Jak sama nazwa wskazuje była to darmowa praca, świadczona w czasie np. żniw czy sianokosów.
Ale to i tak nie wszystko. Obowiązków narzuconych chłopom wobec panów było znacznie, znacznie więcej. Istniały np. podwody, które sprowadzały się do tego, że chłop miał obowiązek dostarczenia panu środka transportu, np. do przewozu zboża czy innych przeznaczonych na handel dóbr. A dystanse do pokonania bywały czasem znaczące. Chłopi robili również za strażników (były to tzw. stróże), tak plonów, jak i nawet samego pańskiego dworu. Mieli także obowiązek dokonywania wszelkich niezbędnych napraw (tzw. szarwarki), np. mostów, dróg czy grobli. Wszystkie prace musieli wykonywać własnymi narzędziami.
Oprócz tego mieli obowiązek opłacać czynsz i składać różnego rodzaju daniny wyrażone w kurach, jajach, mięsie, jagodach, orzechach, chmielu i czego sobie pan mógł tylko zażyczyć. Do tego dochodziły jeszcze dziesięciny, a także m.in. wiecne (wnoszone na rzecz sądów), budowe, młynne, czy nawet opłata na rzecz pobytu pana na wsi, czyli stacyjne. No i oczywiście podatki na rzecz państwa: pobór (podatek gruntowy), podymne (od roku 1629) od domów zamieszkałych czy od 1662 roku pogłówne, będące podatkiem osobistym. Żyć nie umierać…
Czytaj też: Pańszczyzna. Czy nasi pradziadkowie byli niewolnikami?
Los ciężki
O losie chłopów pańszczyźnianych w tym okresie wbrew pozorom trochę wtedy napisano. Daje nam to pojęcie o tym, jak ciężko im się żyło przez te 2–3 wieki. Nie na darmo u Mikołaja Reja czytamy: Ksiądz pana wini, pan księdza / A nam prostym zewsząd nędza. Dworzanin króla Stefana Batorego Jan Smolik napisał taki oto krótki wiersz o tym, jak to kobieta urodziła na polu i zawinąwszy dziecko, dalej poszła pracować na pańskim: Sama idąc na żniwo / Porodzi dziecko żywo, / Porodziwszy, pańskiego / Dorabia, a swojego / Synka snopkiem okryje / I w powrosło powije.
Z kolei zapewne w kontekście wspomnianych wcześniej podwodów np. w XVI wieku wśród ludu krążyła zagadka: O co chłopi najwięcej Boga proszą? O konie do jeżdżenia, bo gdyby ich nie było, jeździliby ziemianie na chłopach. Częste też było bicie. Wśród licznych zaleceń dla panów co do postępowania z chłopami znajdziemy chociażby coś takiego: chłopa należy kontrolować przy robocie, aby jako świnia nie rył y nie pyskał, inaczej takowemu trzeba czym twardym przeorać grzbiet. Zresztą jak wiemy, szlachcic rzeczywiście był panem życia i śmierci chłopa. Nawet jeżeli takiego zabił, to groziłaby mu za to jedynie kara grzywny. I tak aż do 1768 roku.
A zdarzali się panowie, którzy wprost uwielbiali się znęcać nad chłopami. Przykładowo o staroście Mikołaju Potockim Julian Ursyn Niemcewicz pisał, że nakazywał kobietom wchodzić na drzewa i kukać, a potem strzelał do nich ze śrutówki. Z kolei poczucia humoru ewidentnie nie miał Stanisław Warszycki. Wybitnie nie spodobała mu się rymowanka Pan Warszycki wyssał kobyle cycki. Jej autor został rozerwany końmi. Miał też sadystyczną manierę liczenia razów wymierzanych drągami leżącemu na ziemi chłopu. Kiedy już zbliżał się do końca liczenia, nagle udawał, że… się pomylił.
Czytaj też: Przypiekanie i łamanie stawów – tortury w nowożytności
Nie wszędzie było aż tak źle
Faktem jest, że i w tych ciężkich dla chłopów wiekach zdarzały się w Rzeczypospolitej miejsca, w których mieli oni nieco lżej. Z założenia takimi miejscami były zarządzane przez urzędników lub dzierżawione królewszczyzny, gdzie po pierwsze chłopi nie byli aż tak obciążeni wszelakimi obowiązkami, a po drugie zachowali możliwość poskarżenia się na dzierżawców do sądu referendarskiego. I o ile wyroki nierzadko wydawane były nie po ich myśli, to sama sprawa wystarczała czasem, aby ich los uległ poprawie. Bywało, że sąd zadecydował również po myśli chłopa. Chociaż nie oznaczało to automatycznie, że dzierżawca się takiemu wyrokowi podporządkuje.
Nic więc dziwnego, że przy każdej okazji chłopi pańszczyźniani z dóbr szlacheckich oraz kościelnych próbowali dostać się na włości królewskie. Ale i oprócz tego dla chłopów istniały „wyspy wolności”. Dobrym przykładem mogą tutaj być Żuławy, na których funkcjonowali jako wolni rolnicy pracujący na dzierżawionej ziemi. Zdarzali się również i panowie, którzy bardziej dbali o swoich podwładnych. Jednakże takich było zdecydowanie zbyt mało. Dlatego trudno się dziwić, że chłopi próbowali się buntować, usiłując odzyskać w ten sposób zabrane im godność i wolność. Ale na niebie zaczynały się już pojawiać pierwsze jaskółki.
Bibliografia
- Koneczny, Dzieje Polski za Jagiellonów, Kraków 1903.
- Jasienica, Polska Jagiellonów, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1975.
- Markiewicz, Historia Polski 1492-1795, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2002.
- Rauszer, Bękarty pańszczyzny. Historia buntów chłopskich, Wydawnictwo RM, Warszawa 2020.
- Rauszer, Chłop-niewolnik? Pańszczyzna w perspektywie antropologii historii, „Lud”, tom 101/2017.
- Wasiewicz, Poddaństwo i pańszczyzna – „ciemna” karta polskiej historii (rys historyczny, świadectwa literackie), www.wilanow-palac.pl, dostęp: 28.03.2023.
- Wyżga, Chłopstwo. Historia bez krawata, Znak Horyzont, Kraków 2022.
KOMENTARZE (20)
Za to w innych krajach chłopi mieli raj na ziemi, a szlachta biła im pokłony…
Mieli lepiej i mogli odejść by szukać lepszego życia i mieli prawo do sądu państwowego, pan nie decydował o życiu i śmierci, żeby nie wychwycić różnicy położenia trzeba mieć bardzo ograniczony umysl.
To to myślmy, skoro musimy „nieograniczenie” :)
Powyżej to jednak głównie kolejny artykuł „naukowościwowy”, tj. w anturażu rzekomo naukowym, mający udowodnić nomen omen wiernopoddańcze liberałkowate tezy, że i my tak kolonie jak i niewolników mieliśmy, jak i nasi „więksi” o niebo lepsi od nas tym razem zachodni, nie wschodni, bracia.
Prof. Z. Ziątek: „Głos zawodowych historyków, pretendujących do naukowej bezstronności, kieruje się najczęściej przeciwko lewicowym orędowników klasowego rozrachunku z historią, ponieważ pomniejsza i relatywizuje ciemne strony pańszczyzny…”
Naprawdę „pomniejsza i relatywizuje” skoro są zawodowe a więc profesjonalne??
Monteskiusz uważał naszą polską pańszczyznę za przykład wyjątkowego, niebywałego wręcz upadlania swoich własnych współobywateli przez klasy rządzące. Zostało to wykorzystane też jako argument za zaborami przez zaborców wobec opinii zachodu. Podobnie zresztą twierdzili i nasi przeciwnicy pańszczyzny: „…mało na tym, że chłopem jak bydlęciem pracujemy, ale co [rzecz] większa i niechrześcijańska, że często za psa, albo szkapę chłopa poddanego przedajemy.” (K. J. Turowski, 1858.) No można byłoby i dodać o występującym skrajnym zjawisku pracy na pańskim w dzień, a swoim w nocy przy księżycu… Zgoda to istna masakra…
W swej słynnej mowie z dnia 16 maja 1764 r. A. Zamoyski, zaznaczył, że „…agrykultura upada przez niewolę poddaństwa i taksę ich głowy wbrew prawu boskiemu, a w cudzych krajach daną wolnością stoi…”
We wszystkich „cudzych” „wolnością stoi”?
Bo już „…angielski podróżnik Fynes Moryson stwierdził: „W Danii […] i Polsce lud to po prostu niewolnicy, tak że szlachta i możni szacują swe majątki nie według czynszów, lecz liczby chłopów, którzy są wszyscy niewolnikami”. Aha…, więc co najmniej jeszcze w Danii…
W XVIII/XIX w. zatem upodlenie chłopa pańszczyźnianego nie tylko u nas sięgnęło dna, ale…
Włoch Sebastiano Cefali zauważył, iż co prawda: „każdy szlachcic jest panem życia i majątku swych poddanych…”, lecz i skonstatował: „Wyznać jednak potrzeba, że dzięki ŁAGODNOŚCI charakteru polskiego rzadko […!!!] zdarzają się bezprawia zakrawające na tyranię”., bowiem „winien” tutaj jest „…paternalistyczny ten stosunek do chłopów, którego korzeni należy szukać w średniowiecznych stosunkach feudalnych. U jego podstaw tkwiło założenie, że pan przejawia ojcowski stosunek względem chłopa…” (M. Rauszer, 2017.), a i przy tym następowały zmiany podejścia do pańszczyzny…
I tak …w Wielkim Księstwie Litewskim już na przełomie XVII i XVIII w. rozparcelowano folwarki w ekonomiach królewskich i wprowadzono czynsz zbożowy.
M. Małyniuk (2017): „Poddany za wykonywanie obowiązku pańszczyźnianego miał prawo do użytkowania ziemi należącej do pana oraz mógł liczyć na jego opiekę. To na szlachcicu ciążył obowiązek budowy, a następnie naprawienia jego chaty, gdy np. zniszczyła go burza.” zaś po uwłaszczeniu: „Wzrosła liczba ludzi luźnych, chodzących od wsi do wsi, nie mogących sobie poradzić bez opieki dworu.” „Dochodziło nawet do PRZEDZIWNYCH dzisiaj dla nas sytuacji, gdy to w niektórych miejscach dobrowolnie, na prośbę samych chłopów, wracano do relacji feudalnych.”
(…)
Także ww. przypisanie do ziemi, było prawem w znacznej części „martwym”: Kasztelan inflancki J. Hylzen pisał, że wzrost zaludnienia osiągnie się jedynie dzięki zlikwidowaniu wielkiej plagi zbiegostwa poddanych, poprzez obdarzenie ich wolnościami. Stąd też i pańszczyzna, i to być może nawet w większości gospodarstw folwarcznych, już od końca XVIII i w XIX w., była fikcją i bardziej przypominała stosunek pracy, niż poddaństwa. Jedynie naprawdę biedne folwarki, których nie było stać na płacenie chłopu, trwały przy dawnym.
Efekty?
W powstaniu styczniowym regionalnie do 42% powstańców stanowili chłopi wbrew carskim obietnicom uwłaszczenia i tzw. prowokacjom lubelskim, a…
Np. na pruskim G. Śląsku w XVII w. „Znowu powiększyła się i tak już przerażająca liczba opuszczonych domów i porzuconych zagród na wsi.” ponieważ jedynie „W latach 1740–1780 z Górnego Śląska tylko DO POLSKI ZBIEGŁO ok. 15 tysięcy chłopów […!!!].” gdyż „…starosta bytomski potwierdził, że [zgodnie z „oświeconym” prawem pruskim] śląscy panowie mają prawo sprzedać, przehandlować lub podarować swoich chłopów tak samo jak inne […] rzeczy…” – w niemieckich „cywilizowanych” bo oświeceniowych (!) przecież Prusach Hohenzollernów: „Przedtem pracowaliśmy dla pana dwa dni w tygodniu, obecnie trzy, ale w ten sposób, że wypędzają nas z domów przed piątą rano NIEMIŁOSIERNIE BATOŻĄC (…)”
(cytaty za: R. Adler, 2016.)
…
Uciekali do pańszczyźnianej Polski z bardziej cywilizowanego zachodu?
Czyżby dlatego, że u nas „Chłopi NIE BYLI niewolnikami – dysponowali własnością użytkową ziemi, a majątek ruchomy był ich własnością prywatną, którą mogli, z wyjątkiem zwierząt hodowlanych, swobodnie rozporządzać. Mogli również zawierać umowy – słowem: zachowali osobowość prawną.” „Opisy zabiedzonych chłopów… …rozdzierają serce, ale jak WSZELKIE UOGÓLNIENIA SĄ ZAWODNE. Jak zawsze – jedni byli bogaci, inni biedni i znajdowało to odzwierciedlenie w podstawowym podziale chłopów na kmieci (gospodarze pełnorolni), zagrodników (gospodarze małorolni) oraz bezrolnych.”
(P. Hanczewski, 2010.)
A czy chłopi nasi byli de facto niewolnikami – jednym słowem „czernią” – czyli takimi naszymi „czarnymi”?
„…gospodarka folwarczno-pańszczyźniana różniła się ZDECYDOWANIE od niewolnictwa w Nowym Świecie…”, możemy bowiem „…wykazać DALEKO IDĄCE RÓŻNICE między nimi. Chłopami handlowano, ale nie w sposób zinstytucjonalizowany; chłop polski posiadał własność, co prawda zależną, ale jednak.”… „w przypadku chłopów…” ich czas wolny mógł być przeznaczony na „…uzyskanie jakichś nadwyżek, które sam chłop mógł spieniężyć, a w przypadku czarnoskórych była to tylko i wyłącznie praca niewolna…”
(M. Rauszer, 2017.).
A…
A ponadto pełna – absolutnie ! – zgoda z komentarzami: Seboho i Nigla !
…i brak tejże absolutnej z komentarzem Andrzeja
Chciałem się dowiedzieć gdzie był leżał pruski śląsk w 17 wieku
Najpierw panisko musiał podpisać protokół krzywdy wyrządzonej chłopu, potem chłop mógł złożyć skargę w Cyrkule ,ha,ha, ha, Adam Leszczyński”Obrońcy pańszczyzny”
Co ma piernik do wiatraka. Tu sa opisani lokalni bydlacy.
Dostaliście jakiejś szajby na punkcie tego tematu. Jakbym czytał”Komsomolca” z czasów Stalina,a przecież w innych europejskich krajach chłopi mieli tysiąc razy gorzej. Nas nie dotykały plagi głodu, chłop nie był rzeczą. Odpieprzcie się wreszcie!
Prawdę napisal pisowcu kościelny.
całe szczęście że ten szlachecki bajzel rozebrali i chłop odetchnął. Oprócz Galicji ale tam wymierzył oprawcom sprawiedliwość. teraz wraca upodlenie. W początkach „wolnej Polski” byznesmeni z Krakowa od handlu starymi szmatami wymagali od dziewczyny – sprzedawczyni – znajomości dwóch języków obcych. Emigrując na zachód po 2007 odpłaciliśmy się potomkom szlacheckich ciemięzców. Obecnie chłopi – rolnicy – się odpłacają jak mogą. W tym kraju dobrze zwykłym ludziom nie będzie. Chyba że przyjdzie madame Gilotine.
Prawda w oczy kole? Kończy się w końcu mit wspaniałego polskiego szlachcica, większość z nich to było bydło z zerowym szacunkiem dla drugiego człowieka.
I gdzie było gorzej w Europie? Poza Rosją? Zachowały się wspomnienia podróżników z zachodu, którzy wprost pisali, że takiego poziomu upodlenia chłopstwa nigdy na oczy nie widzieli. Wiec gdzie te „gorzej”? Jakieś wiarygodne źródła proszę, nie z okresu PRL.
Gdzie było gorzej niż na ziemiach RON ? Bardzo prosze we wszystkich państwach zaborczych – Prusy, Austria, Rosja. Natomiast ci rzekomi podróżnicy a w rzeczywistości pisarze głównie z Francji byli opłacani z Petersburga oraz Berlina i Wiednia, żeby uzasadnić że RON zasługuje na rozbiory w wyniku rzekomego „zacofania” i „niewolnictwa” chłopów. No dobrze RON przestał istnieć w roku 1795, wiec pewnie ci „niewolnicy” od razu przez „oświeconych” zaborców z Prus, Austrii oraz Rosji zostali uwolnieni od pańszczyzny i obdarzeni wolnością ? Ależ nic z tych rzeczy, bo na przykład w Prusach zlikwidowano pańszczyzne dopiero w latach 1811-1850, w Austrii w roku 1848, natomiast w Rosji w roku 1861, a na ziemiach Królestwa Polskiego dopiero w roku 1864. Proces walki z pańszczyzną w RON, zaczeli Bracia Polscy już w XVI-XVII wieku i tak ariańska szlachta kujawska zaczeła uwalniać chłopów od pańszczyzny, natomiast jeden ze znanych braci polskich, Samuel Przypkowski zniósł pańszczyzne w swoim majątku. W roku 1760 Andrzej Zamoyski w swoich dobrach magnackich zlikwidował pańszczyzne i wprowadził czynsz. Natomiast w roku 1792 sejm uchwalił ustawe, która oddawała chłopom osiadłym w królewszczyznach, użytkowany grunt na własność i nadawała im wolność osobistą, prawo wychodu i uwolnienie z poddaństwa chłopów nieposiadających ziemi, wejście tej ustawy w życie zablokował 2 rozbiór RON z roku 1793. Jedną z przyczyn 2 rozbioru RON było zbiegostwo chłopów z …Rosji o którym carowa Katarzyna II tak mówiła „ucieknie do Polski wieksza cześć chłopów z Białej Rusi, a reszte by u mnie zbałamucili”, bedące wynikiem uchwalenia Konstytucji 3 maja z 1791 roku w której uchwalono że chłopi którzy przedostaną sie na ziemie Polski otrzymają wolność. Tak wiec jest nieprawdą że na ziemiach RON wciąż dominowała pańszczyzna oparta o przymusową prace chłopów na rzecz pana. Bo gdyby RON przetrwała to pańszczyzna musiała by ulec likwidacji, początkowo na terenach królewszczyzn gdzie było ją najłatwiej wprowadzić, oraz w dobrach kościelnych i klasztornych, a nastepnie również w dobrach szlacheckich gdzie początkowo została by zamieniona na dobrowolne oraz później przymusowe oczynszowanie chłopów, a nastepnie poprzez nadanie chłopom ziemi za odszkodowaniem. Tą gebe rzekomego „niewolnictwa” chłopów dorobili Polakom zaborcy z Prus, Austrii oraz Rosji, po tym jak RON w roku 1795 przestał istnieć.
W Polsce według obowiązującego prawa chłop był niewolnikiem i większość dzisiejszych mieszkańców Polski jest potomkami niewolników, jak idziesz po Warszawie to patrzysz wstecz na niewolników.
Taki klikbajtowy bubel nie przystoi autorowi z tytułem naukowym. Po co umieszczać w bibliografii książkę prof. wyżgi skoro ignoruje sie jego stricte naukowe prace. Profesor Labuda miał rację z tymi woźnicami…
Ucisk chłopów w dawnej Polsce nie powstał z dnia na dzień, powstawał stopniowo. Tzw. taktyka gotowania żaby. Stopniowo przez dziesiątki lat odbierano im kolejne prawa, chłopi oczywiście uważali to za stan naturalny, więc władza pozwalała sobie na kolejne represje ! Zawsze się tak dzieje w krajach gdzie istnieje społeczeństwo klasowe. Jeżeli dana klasa społeczna nie podnosi buntu przeciwko ciemiężycielom, to klasa pasożytnicza ogranicza kolejne prawa a sobie nadaje nowe przywileje ! Przecież dobrze jest nie pracować a mieć kupę kasy !
A co chłopskich buntów przeciwko ciemiężycielom to właśnie na rdzennych ziemiach polskich praktycznie ich nie było ( Ukraina to osobny temat ). Wyjątkiem było w połowie XVII wieku powstanie na Podhalu Kostki – Napierskiego.
Smutna prawda jest taka, że pańszczyznę na ziemiach polskich zniósł dopiero car Rosji w czasie Powstania Styczniowego. Znając mentalność i układy panujące być może pańszczyzna trwałaby do dzisiaj a kler by wciskał kit jak bardzo jest pożyteczna !
Króciutka kwerenda kilku jeszcze moim zdaniem „uzupełnień”, a raczej pominięć. Mam nadzieję, że nie celowych, by legenda nie była zbyt, za mało czarna…?
Oczywiście nie mają one też niczego z zakresu realnej, rzeczywistej „praktyki” poddaństwa – pańszczyzny, wybielać czy relatywizować…
1. Odnośnie skali zbiegostwa: w sumie sejmy (bo wynikało owo zbiegostwo z poddaństwa, a nie pańszczyzny) uchwaliły aż 62 konstytucje przeciwko temu zjawisku, czyli, że były one – przepisy o przypisaniu do ziemi, kompletnie nieskuteczne. Chłopi, zwłaszcza bogatsi gospodarze, bardzo często dogadywali się za bywało nawet znaczne wręcz sumy z konkretnymi szlachcicami, którzy „organizowali” ich zbiegostwo.
2. W Polsce znacznie szybciej niż w krajach zaborczych, bo już od r. 1768, prawnie usankcjonowano aby za zabójstwo chłopa pana karać nawet „na gardle”.
3. Chłopi przez wieki zabiegali o bycie poddanym Pana – chłopem pańszczyźnianym, co zapewniało im obronę i ochronę. Takie dobrowolne oddawanie się w poddaństwo, zwane było „powzdawaniem”.
4. Przypomnę raz jeszcze serwituty: „…inaczej służebności gruntowe (łac. servitutes praediorum), czyli uprawnienia wspólnot wiejskich oraz pojedynczych gospodarstw chłopskich… …do korzystania z pańskich lasów, pastwisk, łąk, zagajników i wrzosowisk.” (Wiki)
A…
Czy coś zaś z pańszczyzny zostało do dzisiaj?
Ponoć w formie mniej lub bardziej ukrytej, naprawdę wiele, choćby szarwark – rolnik ma bowiem i dzisiaj obowiązek praktycznie na własny koszt, czyścić rowy melioracyjne na swych ziemiach.
No i zapóźnienie gospodarcze – system pańszczyźniany nigdy nie był bowiem ekonomicznie efektywny. Z nawet tylko quasi, a nie „pełnego” niewolnika, nie ma bowiem nigdy dobrego pracownika…
Co oznacza niewolnik? Wg starożytnych niewolnikiem był człowiek zmuszony do oddawania komuś części dochodów. Egipcjanie byli nazywani niewolnikami faraonów dlatego, że płacili im daniny.
Chłop egipski płacił 20% dochodów, jeśli ziemia, na której gospodarzył należała do faraona, dlatego wolni Grecy nazywali ich niewolnikami.
Grecy byli wolni i zniewoleni.
Wolni nie płacili danin, haraczy, przymusowych ubezpieczeń, akcyzy, katastru, cukrowego,
VATu, podatków, datków, dziesięcin, składek, belkowego, opłat emisyjnych i autostradowych. I podatek za garaż dla konia nie obowiązywał!
Niewolnicy z kolei za 90% dochodów mieli wikt, opierunek, wykształcenie dla siebie i dzieci, emeryturę i lekarza. Biedacy, tylko 10% mogli odłożyć na konto, aby się w przyszłości wykupić. Odkładasz tyle?
10% od pensji brutto mówiąc obrazowo.
Chłop polski płacił początkowo 20% dniówek, ale jego żona czy dzieci już nie. Czy to dużo? Zależy, co za to miał. Siano dla konia było bez akcyzy, chrust z lasu bez opłaty przesyłowej stałej lub zmiennej. Felczer był bez przymusowego chorobowego, rentowego i zdrowotnego. Zgoda na wyjazd była bez opłaty paszportowej. Za naukę płaciło się bezpośrednio nauczycielowi bez konieczności utrzymania dodatkowo ministra edukacji i kuratorium oświaty. Płatność gotówką była bez opłaty za kartę, a barter nie był przestępstwem. Darowizna nie była przedmiotem interpretacji urzędu skarbowego. Gdy była wojna, to chłop zostawał w domu, bo za obronę płacił szlachcicowi, a wojen było mnóstwo, jak dziś.
Ludzie dziś myślą, że mamy wolność i demokrację. Jest w tym 50% racji. Mamy rzeczywiście demokrację. W demokracji wolni Grecy byli utrzymywani przez płacących podatki niewolników. Demokracja z założenia utrzymuje się z bezpłatnej pracy ludu miast i wsi. Może mieć barwę czerwieni stalinizmu vel hitleryzmu (oba wybrał lud) albo też błękit unijny, który zmusza chłopa do kolczykowania krów i świń. To też wybrał lud. Może też mieć twarz współczesnej ekonomii, która trzyma na postronku ceł, dotacji, interwencji i agencji ceny żywności, aby prawdziwe duże zyski mieli ludzie pracujący w białych kołnierzykach a nie ci w czarnych gumofilcach. Bo opłata płacona francuskiemu bankowi za przelew w cenie bochenka chleba jest dziś dziwnie moralna, wyciąg z kory wierzby zwany aspiryną kosztuje tyle, co jedzenie na dwa dni i jest to powszechnie akceptowane. Chłop musi pójść z czapką po dopłaty a Bayer i Pfizer pływają pieniądze przepalają na mrzonki o jeszcze łatwiejszych pieniądzach ze startapów. Ścigają się w tym przepalaniu urzędy, agencje, fundusze i biura. Dlatego leń z komputerem zarabia więcej niż oracz z traktorem z pługiem. Bilet na spektakl dla gawiedzi zwany filmem z Hollywood kosztuje 30 jajek. Taniej poić konia mlekiem niż auto ropą, dlatego Arabowie żyją jak króle w Bugatti a chłop europejski jak dziad w Volkswagenie (oba produkuje ten sam koncern rękami parobków, których nie stać na nowego konia).
Jak dziś sobie wyobrażamy baronów – to chyba najniższy tytuł arystokratyczny, który gwarantował brak konieczności płacenia podatków? Baron to dziś synonim złoczyńcy. A w rzeczywistości gdybyśmy mieli 50% baronów w Polsce, to byłaby powszechna wolność!
Mamy sprane mózgi, mentalność niewolników i jeszcze szczycimy się demokracją. Naprawdę możemy mówić co chcemy i nie zgwałcą nas w areszcie, a jeśli państwo nas zabije to odpowie za to czymś więcej niż grzywną? Nawet na tym forum jest admin, bo musi cenzurować wpisy przeciwko uprzywilejowanym grupom społecznym. Jest zakazana i karalna mowa. Nazywa się ją mową nienawiści względem świętych krów. Służby specjalne mogą zabić Leppera, Sekułę, Waniek a minister tzw. zdrowia czyli do spraw chorób może wywołać 170 tysięcy nadmiarowych zgonów bez żadnych konsekwencji. Tako rzecze nauka: morowe powietrze.
No dobrze, ktoś powie, może mamy rodzaj mentalności niewolników, ale nie tak bardzo jak ruscy czy chinole. Zgoda, jednak do kmieci nam daleko, oni wiedzieli, co to wolność Tomku w swoim domku. Puk puk! Tu z poczty i policja, sprawdzamy czy mają Państwo telewizor, proszę nie stawiać oporu.
Komentarz logiczny, a więc świetny, by nie powiedzieć piękny…
Do tego dobry dla wszystkich…
…a więc – ale i dla nikogo konkretnego – przy samych prawie za, jest jedno… niestety.
Dlaczego?
…bo Pan twierdzi, że Józef K. był – co gorzej jest, niewinny…
ale do tego służyli chłopi.
Jak chłop to niewolnik to chłopiec to niewolniczek. W rosyjskim a także w innych językach słowiańskich niewolnik to rab (a robota to praca wykonywana niewolniczo). Określenie chłop istnieje także w czeskim i słowackim (gdzie trudno doszukać się rosyjskich wpływów) i oznacza to samo i niekoniecznie musi się kojarzyć z kmieciem.
a teraz potomkowie chłopów wybierają do władz państwowych i samorządowych potomków swoich ciemiężycieli. Powodem tego jest przede wszystkim stworzony przez tamtych , czyli potomków szlachty, system szkolnictwa, zwłaszcza podstawowego i średniego.