Przez wieki wokół Świętej Inkwizycji narosło wiele mitów. Jak było tak w istocie? Czy diabeł faktycznie jest taki straszny, jak się go maluje?

Mit 1. Jeżeli wpadlibyśmy w tryby inkwizycji, zostalibyśmy z góry skazani, bez prawa do obrony
Wprowadzenie prawa inkwizycyjnego sprawiło, że odtąd to oskarżony musiał udowodnić, że jest niewinny. Ale czy miał w ogóle taką możliwość? W kontekście Rzeczypospolitej Dawid Majchrzak pisze, że w przypadku procesu inkwizycyjnego, którego podstawą była np. skarga publiczna, prawo do obrony zapewniano jedynie w niewielkim stopniu, aczkolwiek zdarzało się, że podejrzanemu przydzielano obrońcę z urzędu. W niektórych państwach tacy rzeczywiście istnieli. Ich zadanie sprowadzało się jednak do przekonywania do przyznania się do winy. O zasadzie domniemania niewinności można było zapomnieć. A to z powodu stosowania tortur oraz legalnej teorii dowodowej, o której szerzej jeszcze powiemy.

Trybunał Inkwizycji, Francisco de Goya
Postępowanie inkwizycyjne mogło zostać wszczęte na podstawie denuncjacji. Działo się to z urzędu. Jak ocenia Katarzyna Sójka-Zielińska, oskarżony de iure nawet nie był stroną procesu sądowego, a jedynie jego przedmiotem. Co gorsza: miał do czynienia z osobą prowadzącą dochodzenie, oskarżycielem i wydającym wyrok w jednym. Przy jednoczesnym braku możliwości konfrontacji ze świadkami.
W trakcie procesu oskarżonemu zadawano szereg krótkich pytań, co miało na celu wykrycie potencjalnych sprzeczności. Jeżeli się pojawiały – interpretowano je na niekorzyść oskarżonego, który musiał próbować udowodnić, że jednak jest niewinny. O zasadzie in dubio pro reo również można było zatem zapomnieć. Jednak istniały sytuacje, w których konsekwentne zaprzeczanie zarzutom skutkowało przekazaniem sprawy do rozpatrzenia przez sąd świecki. Zatem wyrok nie był z góry przesądzony. Inna rzecz, że przekazanie sprawy mogło być dla delikwenta jeszcze gorsze…
Mit 2. Tortury w czasach inkwizycji były wszechobecne
Dokładne określenie odsetka spraw, w których były stosowane tortury, jest niemożliwe. Przyjrzyjmy się zatem przynajmniej prawnym możliwościom ich stosowania przez inkwizycję. Zacznijmy od legalnej teorii dowodowej, zgodnie z którą w procesie inkwizycyjnym wyróżniano dowody pełne, półpełne itp. Najważniejsza i tak była zasada confessio est regina probationum. Przyznanie się oskarżonego kończyło postępowanie. A najskuteczniejszym sposobem uzyskania go były oczywiście tortury. Istniał jedynie pewien proceduralny „wentyl bezpieczeństwa”: otóż uzyskane przy pomocy tortur zeznania musiały zostać potwierdzone w sądzie.
Tortury mogły być także stosowane, jeżeli stwierdzono jakąś sprzeczność w zeznaniach. Nic też nie stało na przeszkodzie, by je wykorzystać w celu uzyskania informacji o ewentualnych wspólnikach. Istniało jedynie ograniczenie co do tego, że (za wyjątkiem najpoważniejszych przestępstw) nie można ich było stosować wobec osób uprzywilejowanych. Jakich? Szlachetnie urodzonych, a niekiedy także kobiet w ciąży, dzieci i starców.

Tortury mogły być także stosowane, jeżeli stwierdzono jakąś sprzeczność w zeznaniach.
Krokiem milowym dla upowszechnienia tortur było wydanie 15 maja 1252 roku przez papieża Innocentego IV bulli Ad extirpanda. Zobligowała ona do zmuszania heretyków, określonych jako „mordercy dusz”, do przyznania się, nawet z użyciem tortur. Przewidziano tylko trzy ograniczenia: podejrzanego nie można było zabić ani połamać mu nóg lub rąk.
Inna rzecz, że przed wiekami stosowanie tortur nie było niczym niezwykłym. Stanowiły nieodłączną część ówczesnych odpowiedników k.p.k. Zostały usankcjonowane m.in. w słynnej Constitutio Criminalis Carolina, która była przecież kodeksem państwowym. Poza tym – jak pisze Igor Szpotakowski – o ile w sądach kościelnych po tortury sięgano w wyjątkowych wypadkach, to w sądach świeckich były standardowym środkiem zdobywania dowodów winy. W tym kontekście zasada dura lex, sed lex brzmi wyjątkowo twardo, ale tak wtedy było.
Czytaj też: Najbardziej absurdalne zarzuty, które stawiano czarownicom
Mit 3. Inkwizycja odpowiada za spalenie na stosie wielu tysięcy czarownic
Inkwizycja kojarzy nam się z masowymi procesami o czary, polowaniem na czarownice – i równie masowym paleniem ich na stosach. Nawet słynny Dan Brown zasugerował, że Kościół i inkwizycja odpowiadały za śmierć nawet kilku milionów domniemanych czarownic. Generalnie historycy ostrożnie szacują tę liczbę na około 50 000. Natomiast patrząc na dane sprzed wieków, Jesús Callejo zauważa, że inkwizycja np. w Hiszpanii odpowiadała za śmierć zaledwie 59 kobiet, we Włoszech – 36, a w Portugalii – 4.

Inkwizycja kojarzy nam się z masowymi procesami o czary, polowaniem na czarownice
W tamtych czasach działały przecież również trybunały cywilne, które w Europie skazały około 100 000 czarownic. Połowa z nich została spalona na stosach. Pamiętajmy też, że Święta Inkwizycja działała tylko w państwach katolickich uznających zwierzchnictwo papieża. A przykładowo w samych w dużej mierze protestanckich Niemczech skazanych na śmierć zostało około 25 000 czarownic. Z takiego samego powodu od pewnego momentu nie można brać pod uwagę osób skazanych i straconych np. w Anglii.
W poświęconej czarownicom encyklopedii podaje się ogólną liczbę od 35 do 60 000 straconych lub zlinczowanych za stosowanie czarów osób. Z tego 71–92% stanowiły kobiety. A zatem inkwizycja nie mogła odpowiadać za masowe mordy z tego powodu.
Czytaj też: Czy Polska naprawdę była krajem bez stosów?
Mit 4. Inkwizycja ma na sumieniu miliony ofiar
Czy jest w ogóle możliwe, aby działalność Świętego Oficjum aż tak przetrzebiła ludność Europy? Przede wszystkim pamiętajmy o wszystkich zastrzeżeniach wymienionych w kontekście czarownic. Co do efektów działalności samej inkwizycji – całkowitą liczbę ofiar śmiertelnych trudno jest oszacować. Możemy tutaj bazować na kościelnych statystykach sprzed wieków, ale czy były one rzetelne?
Pewne zestawienie przytacza Andrzej Stanisław Budziński. Podaje, że w poszczególnych państwach inkwizycja odpowiadała za następującą liczbę straconych osób: Hiszpania – od 4375 do 5250 (bardziej radykalne szacunki mówią o ok. 10 000), Portugalia – ok. 1500, Węgry i Bałkany – ok. 1239 osób (dane niekompletne), Niderlandy – ok. 1000 osób, Francja – ok. 560 osób, Niemcy – ok. 145 osób, Polska i Czechy – ok. 200 osób. W przypadku Włoch brakuje precyzyjnych danych. W wersji maksymalnej łącznie daje to od około 10 000 do 15 000 ofiar. Dokonując ostrożnych szacunków, wspomniany autor ocenia całkowitą ich liczbę od XIII do XVIII wieku na mniej więcej kilkanaście tysięcy. Stanowczo nie są to zatem miliony. Do tego należałoby zbadać, ile z wydanych wyroków rzeczywiście wykonano.

Galileusz przed Świętym Oficjum w Watykanie, Joseph Nicolas Robert-Fleury
Pewnym problemem jest również dookreślenie tego, kto dokładnie odpowiadał za jaką liczbę egzekucji? Jak pisze Ewa Kruk, jeżeli oskarżony nie przyznawał się do winy, sprawa trafiała do sądu świeckiego – i tutaj również mogło mu grozić spalenie na stosie. Wyrok wydawał jednak już sąd świecki, nie inkwizycyjny, który zachowywał dzięki temu czystsze sumienie. Trochę jak Poncjusz Piłat.
Same wyroki śmierci nie służyłyby zresztą wizerunkowi Kościoła. Jeżeli byłyby one wydawane masowo, oznaczałoby to, że Kościół nie panuje nad swoimi własnymi wiernymi. A katalog kar nie skutkujących śmiercią skazanego był pokaźny: od pokuty i modlitwy przez noszenie szat pokutnych aż po więzienie.
Czytaj też: Kastracja, kara chłosty, piętnowanie, czyli jak znęcano się nad niewolnikami i karano przestępców
Konkluzja
Ten artykuł bynajmniej nie ma na celu obrony Świętej Inkwizycji, która miała na sumieniu wiele cierpienia ludzkiego. Jednakże obiegowe opinie na jej temat są mocno przesadzone. Spośród wszystkich przeanalizowanych mitów chyba najbardziej zasadny jest ten dotyczący braku prawa do obrony w przypadku oskarżonych o herezję. Co się zaś tyczy tortur: tutaj kluczowy jest fakt, że ówczesne prawo świeckie nie tylko na nie zezwalało, ale nawet w wielu przypadkach je przewidywało. Zresztą spójrzmy na obecne czasy. Inkwizycji już dawno nie ma, a tortury nadal są w stosowane w wielu państwach świata. Również w majestacie prawa.
Bibliografia
- 1243-1254 – SS Innocentius IV – Bulla ‘Ad Extirpanda’ [AD 1252-05-15], dostęp: 22.12.2022.
- A. S. Budziński, Quo vadis Europa?, Tektime, Werona 2019.
- E. Burman, The Inquisition: the Hammer of Heresy, Dorset Press, New York 1984.
- J. Callejo, Historia czarów i czarownic, Bellona, Warszawa 2011.
- R. M. Golden (red.), Encyclopedia of Witchcraft. The Western Tradition, volume 2, ABC-Clio, Santa Barbara 2006.
- E. Kruk, Kilka uwag na temat przyznania się do winy w trybie art. 335 K.P.K., „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Rzeszowskiego. Seria Prawnicza”, zeszyt 105/2019.
- D. Majchrzak, Historia prawa człowieka do obrony. Współczesne jego rozumienie, „Civitas et Lex”, nr 1/2022.
- K. Sójka-Zielińska, Historia prawa, Wydawnictwo Prawnicze PWN, Warszawa 1998.
- I. Szpotakowski, Proces inkwizycyjny w Europie a procedura karna w cesarskich Chinach- rzeczywiste czy jedynie pozorne podobieństwo? [w:] I. Szpotakowski (red.), Rozważania nad procesem stanowienia prawa w Polsce i Chinach na przestrzeni wieków. Wybrane zagadnienia, ArchaeGraph, Łódź-Kraków 2020.
- A. Tęcza-Paciorek, Zasada domniemania niewinności w polskim procesie karnym, Wolters Kluwer Polska, Warszawa 2012.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.