W 1953 roku Polska rzekomo zrzekła się odszkodowań za zniszczenia dokonane przez Niemców w czasie II wojny światowej. Ale czy faktycznie tak było?
Dokładne przyjrzenie się sprawie pokazuje, że akt zrzeczenia się reparacji wojennych jest mocno wątpliwy moralnie i prawnie. Nie zachowała się żadna uchwała komunistycznego rządu, która by go potwierdzała. Na dodatek PRL – nawet jeśli zrezygnował z ubiegania się o odszkodowania – to tylko od NRD, nieuznawanej wówczas przez Niemcy Zachodnie. Trzeba też uwzględnić fakt, że rzeczywiste decyzje za Polskę Ludową podejmował wówczas jej „Wielki Brat”, a więc ZSRR. Dawni sojusznicy bez mrugnięcia okiem oddali nasz kraj w sowiecką strefę wpływów. Dotyczyło to także rozporządzania reparacjami oraz ewentualnego uczestnictwa w programie odbudowy ze zniszczeń wojennych, czyli w planie Marshalla.
Ustalenia konferencji poczdamskiej
Od początku procesu pokojowego i ustalania nowego politycznego ładu Polska w praktyce nie miała głosu w sprawie roszczeń od Niemiec. Na konferencję poczdamską, na której uregulowano sprawę reparacji, przyjechali przedstawiciele zależnego od Moskwy Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej z sowiecką pacynką – Bolesławem Bierutem – w roli lidera. Komunistyczny marionetkowy rząd został uznany przez Zachód. Brytyjczycy jednocześnie cofnęli poparcie dla Rządu RP na emigracji (tzw. rządu londyńskiego).
W Poczdamie jeszcze raz do stolika, przy którym ustalano kształt powojennego świata, usiadła Wielka Trójka – Józef Stalin, Harry Truman i Winston Churchill (później zastąpił go Clement Attlee). Jedną z istotniejszych kwestii był przebieg granic – m.in. Polski. Rząd Tymczasowy wystosował memorandum uzasadniające słuszność przyznania Polsce Ludowej tzw. Ziem Odzyskanych. Miało to być zadośćuczynienie ze strony Niemiec „za traktowanie całego narodu jako społeczeństwa parobków oraz odszkodowanie materialne za grabieże i niszczenie majątku narodowego”.
Faktycznie, była to – niekorzystna – rekompensata. Ale nie za straty wojenne dokonane przez Niemców, a za odebranie Polsce przez sowiecką Rosję Kresów Wschodnich – przy akceptacji Zachodu.
Ochłapy od ZSRR
Oparcie wschodniej granicy Polski o tzw. linię Curzona przypieczętowano już na wcześniejszej konferencji mocarstw w Jałcie. Polaków (w tym sojuszniczego wobec aliantów rządu londyńskiego) w ogóle nie spytano o zdanie. Pominięcie głównych zainteresowanych było pogwałceniem prawa międzynarodowego – tzw. Karty Atlantyckiej. Wprawdzie rząd londyński w oficjalnym stanowisku potępił ustalenia jałtańskie, lecz kilka miesięcy później zachodni sojusznicy cofnęli dla niego poparcie. Oficjalnie uznali marionetkowe władze nadane przez Moskwę. A te oczywiście nie protestowały wobec odebrania Polsce blisko połowy dawnego terytorium.
Ziemie Odzyskane nie rekompensowały tej straty. Za 175 tys. kilometrów kwadratowych dawnych Kresów wcielonych do ZSRR Polska Ludowa otrzymała zaledwie 100 tys. kilometrów kwadratowych wschodnich ziem niemieckich. A PRL nie dostałby nawet tego, gdyby nie… Stalin. Alianci zachodni, zdając sobie sprawę, że po wojnie Polska będzie jedynie radzieckim satelitą, dążyli do maksymalnego jej osłabienia. Z kolei dla Sowietów bogate ziemie zachodnie ze Śląskiem były łakomym kąskiem. Oczywiście tylko o tyle, o ile Polska była rosyjskim wasalem. Stalin, forsując granicę na Odrze i Nysie, działał więc jedynie we własnym interesie.
Podczas konferencji poczdamskiej na wniosek Stalina ustalono też, że Polska otrzyma 15 proc. z odszkodowań przyznanych ZSRR, które miało nadzorować podział środków i wypłacić „należną” część „bratniemu państwu”. Nasz politycznie zależny od Moskwy kraj został w efekcie pozbawiony głosu i wpływu na dochodzenie należnych mu roszczeń. Stało się to za milczącą zgodą polskich komunistów, obsadzonych na stołkach przez ZSRR. Zresztą Polska formalnie nie była stroną traktatu poczdamskiego – zawartego między USA, Wielką Brytanią i Związkiem Radzieckim.
Zrzeczenie się reparacji
Osiem lat po Poczdamie mapa świata i układ sojuszy wyglądały już zupełnie inaczej. Zachód i ZSRR – jako wrogowie – znalazły się po przeciwnych stronach barykady. Część okupowanych Niemiec trafiła do sowieckiej strefy wpływów. Powstała komunistyczna Niemiecka Republika Demokratyczna.
W praktyce ZSRR nie wywiązał się z wypłacenia Polsce obiecanych 15 proc. reparacji. Zamiast tego Sowieci, którzy zajęli ziemie zachodnie, wywozili stamtąd wszystko, co przedstawiało jakąś wartość. Na domiar złego polscy komuniści podpisali ze Związkiem Radzieckim umowę handlową, na mocy której wypłacanie reparacji było uzależnione od dostaw do ZSRR polskiego węgla – po zaniżonych cenach.
W takich okolicznościach 23 sierpnia 1953 roku rząd PRL miał zrzec się reparacji ze strony uzależnionej od sowietów NRD.
Ustępstwa wobec Niemiec
Kilka miesięcy wcześniej w drenowanych gospodarczo Niemczech Wschodnich wybuchły masowe protesty robotników. Sytuacja w kraju była fatalna. Drastyczne niedobory żywności odbijały się na morale społeczeństwa. Reglamentowano produkty spożywcze. Spożycie mięsa spadło o 50 proc. w porównaniu do okresu przedwojennego. Nasilały się ucieczki na Zachód.
Niezadowoleni robotnicy wyszli z fabryk. Doszło do marszów protestacyjnych i zamieszek. Rozruchy szybko i krwawo stłumiła Armia Czerwona, ale na Kremlu zdecydowano o złagodzeniu kursu i ograniczeniu gospodarczego wyzysku NRD. Niemiecki satelita miał tez zyskać większą niezależność polityczną. ZSRR zobowiązał się do przerwania z dniem 1 stycznia 1954 roku pobierania reparacji od Niemiec Wschodnich. Miał też podjąć rozmowy z rządem PRL w sprawie rezygnacji z części odszkodowań, która miała przypadać Polsce. Żadnego śladu po owych „konsultacjach” oczywiście nie ma.
Dziś historycy są pewni, że decyzja o zrzeczeniu się reparacji od Niemiec Wschodnich podjęta przez polskich komunistów była wymuszona przez Moskwę. Wynikała z korekty polityki ZSRR wobec NRD.
Uchwała, której nie było?
Jeżeli zarządcy komunistycznej Polski rzeczywiście zrezygnowali z reparacji, to byłaby to decyzja formalnie wiążąca. PRL z punktu widzenia prawa międzynarodowego był bytem suwerennym. Nie istniały żadne umowy międzynarodowe, które ograniczałyby samostanowienie Polski Ludowej. Problem w tym, że uchwała, o której mowa, najprawdopodobniej nigdy nie weszła w życie. Część historyków twierdzi, że nawet jeśli na zwołanym w niedzielę 23 sierpnia 1953 roku posiedzeniu Rady Ministrów faktycznie podjęto taką uchwałę, to zrobiono to nieskutecznie. Na dodatek jedynym tego śladem jest depesza Polskiej Agencji Prasowej opublikowana w „Trybunie Ludu”.
Uchwała głosiła:
„Biorąc pod uwagę, że Niemcy zadośćuczyniły już w znacznym stopniu swoim zobowiązaniom z tytułu odszkodowań i że poprawa sytuacji gospodarczej Niemiec leży w interesie ich pokojowego rozwoju, Rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej – pragnąc wnieść swój dalszy wkład w dzieło uregulowania problemu niemieckiego w duchu pokojowym i demokratycznym oraz zgodnie z interesami narodu polskiego i wszystkich pokój miłujących narodów – powziął decyzję o zrzeczeniu się z dniem 1 stycznia 1954 r. spłaty odszkodowań na rzecz Polski”.
Nie została jednak opublikowana ani w Dzienniku Ustaw, ani w Monitorze Polskim. Nie wystosowano też noty dyplomatycznej do władz NRD. I oczywiście nie otrzymano żadnej odpowiedzi. Uchwała nie weszła w życie jako umowa międzynarodowa. By tak się stało, powinna zostać notyfikowana przez ONZ, a śladu takiej notyfikacji nie ma. Jest jeszcze jedna sprawa, która budzi wątpliwości. Otóż na gruncie prawa PRL organem uprawnionym do podejmowania decyzji o zrzeczeniu się reparacji była Rada Państwa, a nie Rada Ministrów.
Legalna uchwała wobec nielegalnego państwa
Ponadto nawet jeśli uznać, że PRL faktycznie zrzekł się reparacji, to jedynie od komunistycznej NRD. Dziś badacze – m.in. prof. Grzegorz Kucharczyk, z Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk – podkreślają, że istnieje ciągłość państwowa między Rzeszą Niemiecką a RFN. W czasach, gdy Polska miała zrezygnować z odszkodowań, Republika Federalna Niemiec nie uznawała ani granicy zachodniej Polski, ani samej NRD. Trudno więc uznać, że deklaracja wobec NRD jest podstawą do zrzeczenia się roszczeń w stosunku do całych Niemiec. Prof. Kucharczyk w wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej tłumaczył:
„Fakty są takie, że Niemcy Zachodnie w swojej doktrynie prawnej, także w momencie zawierania z Polską układu w 1970 roku o podstawach normalizacji stosunków, uznawały ciągłość istnienia Rzeszy Niemieckiej w granicach z 1937 roku. Tak uznawało Bonn, i później zjednoczone Niemcy. Z tego powodu jednostronna deklaracja komunistycznych władz PRL wobec NRD w ogóle nie ma żadnej mocy prawnej. (…) Z punktu widzenia Niemiec Zachodnich w obowiązującej doktrynie prawnej i politycznej uznawano, że wszystkie umowy zawierane przez państwa trzecie z NRD są z mocy prawa nieważne”.
Na tym gruncie obecne powoływanie się demokratycznych Niemiec na co najmniej wątpliwe w sensie proceduralnym stanowisko uzależnionej od Moskwy, komunistycznej Polski wobec państwa, którego same nie uznawały, wygląda po prostu na hipokryzję.
Bibliografia:
- Artur Wąsowski, Teheran-Jałta: Nowy porządek świata, Wielka Kolekcja 1944–1989: Historia PRL, t. 1: 1944–1945, Warszawa: New Media Concept, 2009.
- Mariusz Lesław Krogulski, Okupacja w imię sojuszu, Warszawa, 2000.
- Piotr Sobański, Roszczenia Polski wobec RFN w świetle doktryny niemieckiej, Poznań: Wydawnictwo Wyższej Szkoły Pedagogiki i Administracji im. Mieszka I w Poznaniu, 2019.
- Prof. Kucharczyk: Deklaracja z 1953 r. o zrzeczeniu się reparacji wojennych nieważna, dzieje.pl, dostęp: 11.09.2022.
- Członek Rady Instytutu Strat Wojennych: zrzeczenie się reparacji w 1953 r. wątpliwe prawnie, Polska Agencja Prasowa, dostęp: 11.09.2022.
KOMENTARZE (14)
No teraz widać w którą stronę politycznie się przechyla portal 😅
No na którą? Po artykule nie wiem na którą bo tekst rzetelny i logicznie poprawny.
Ale porównanie blot Prypeci z dolnym Śląskiem,boki zrywać.widac że autor woli ilość nad jakość.widac wyraźnie że znowu następuje próba usmażenia jajecznicy bez rozbijania jajek,a poza tym…autor nie chce pamiętać że PRL jakim by nie było państwem ale było uznawane na arenie międzynarodowej.
To nie do końca tak, orientujesz się może co na tym Śląsku zostało po przejściu Armii Czerwonej? Moskwa utworzyła przecież specjalne trofiejne otriady, które to czyściły do gołych murów fabryki. Chociażby walcownie w Gliwicach czy koło Bytomia, gdzie wywieziono także całą hutę. Demontowano nawet tory i sieci elektryczne. Trzeba dodać, że tereny te były niemieckie i z tego powodu Czerwonoarmiści nie mieli żadnych zahamowań, jakby w ogóle je mieli. Kresy Wschodnie można było chociaż zbożem obsiać.
Dodałbym do świetnego komentarza Chrisz77, że Niemcy podnoszą jeszcze jako jeden z głównych argument, to że zarówno PRL jak i długie lata III RP, nie podnosiły tej reparacyjnej kwestii na arenie międzynarodowej i stosunków dwustronnych, zatem de facto uznawały ją – uznały za zamkniętą.
Jakim cudem PRL miałby podnosić kwestię reparacji jako satelita Moskwy? Czemu III RP nie ponosiła tej kwestii to pytanie do polityków z Polski (nie polskich). Faktem pozostaje, brak dokumentu o zrzeczeniu się reparacji przez PRL w roku 1953. Do tego proszę się odnieść merytorycznie w swoich komentarzach.
A tzw ziemię odzyskane nie powinny być traktowane jako reparacje? Czy ktos uwzględnił je w bilansie reparacji?
„Ziemie odzyskane” nie były reparacjami! Zmiana granic Polski została uzgodniona przez mocarstwa, terytorialnie straciliśmy więcej niż „zyskaliśmy”. Reparacje są odszkodowaniem finansowym za zniszczenia.
To niech Pan zażąda sum bajońskich od Francji, z procentami – ręczę że będzie więcej niż te równie fantasmagoryczne „niemieckie” biliony Euro…
A i[n]diota Tusk żąda jeszcze odszkodowań od Ruskich, a jak Ci zażądają zwrotu kosztów wyzwolenia to „cyrk [już] będzie na [kwadratowych] kółkach”…
A czy porozumienia z Poczdamu w myśl których ZSRR bierze na siebie ściągnięcie z Niemiec reparacji oraz wypłacie Polsce 15% z czego się nie wywiązało nie zamyka tutaj tematu i kieruje sprawę do Rosji?
Trochę o gruszce, trochę o pietruszce i nie wiadomo o co chodzi. „Słuszność moralna” i podmiotowość prawna PRL. Na czym więc oprzeć domaganie się reparacji? Trochę jakby za późno. Stworzyłoby to dość groźny międzynarodowy precedens, może otworzyło drogę do zwrotu majątków we Wrocławiu, Szczecinie, Śląsku „prawowitym właścicielom”. Niemcy niech po prostu płacą do UE, jak płacili. Niemieckie euro napędzają wyobraźnie współczesnych, jak niegdyś żydowskie złoto ich przodkom. Poleskie błota cenniejsze niż śląski przemysł? – śmiała teza. Poza tym tzw. kresy to ziemie etniczne Białorusinów i Ukraińców. Polska ma do nich takie same prawo jak Rosja do Warszawy, która była przecież w państwie rosyjskim.
Ale w oswiadczeniu nie ma mowy o Nemczech wschodnich lecz ogolnie o Niemczech. Wiec nie rozumiem twierdzen autora ze dotyczylo to jedynie bloku NRD
W 2004 roku Sejm wezwał Rząd Belki do wystąpienia o Reparacje, Belka odmówł i w Rządzie PIS odmowę podczymała minister Fotyga twierdząc, że nie ma podstaw prawnych.
podtrzymać ma być