Ciekawostki Historyczne
Dwudziestolecie międzywojenne

Śląski celibat dla nauczycielek

W dwudziestoleciu międzywojennym Sejm Śląski wprowadził tzw. ustawę celibatową. Zakazywała ona mężatkom pracy w zawodzie nauczycielki.

Po przyłączeniu Górnego Śląska do Polski okazało się, że na gwałt brakuje w regionie wykwalifikowanej kadry pedagogicznej. Doszło do tego, że władze województwa zaapelowały do polskich pedagogów o przeprowadzkę na Śląsk. Odzew był spory. Około 3000 gotowych do pracy nauczycieli znalazło zatrudnienie w śląskich szkołach. Istniał jednak drobny szkopuł. Nie wszyscy byli „właściwej” płci.

Szacuje się, że na początku lat 20. kobiety stanowiły na Śląsku nieco ponad 20 procent kadry nauczycielskiej. W drugiej połowie lat 30. było ich już przeszło 30 procent. Znaczna ich część była przyjezdna. Pochodziły najczęściej z Galicji. Wychowane w zupełnie innej kulturze i nieznające gwary śląskiej spotykały się z niechęcią. Ba, rodzice prosili wręcz o zatrudnianie w szkołach mężczyzn!

Miejsce kobiety jest w domu

Skąd brała się ta awersja do nauczycielek? Chodziło przede wszystkim o specyfikę regionu. Górny Śląsk był – krótko mówiąc – bardzo konserwatywny. Jeden z „ojców niepodległości”, Ślązak Wojciech Korfanty powtarzał: „pierwszym i najzaszczytniejszym polem działania katolickiej i polskiej niewiasty jest i będzie zawsze rodzina”. W jego słowach odbijało się podejście znacznej większości mieszkańców ówczesnego województwa śląskiego, które w II RP jako jedyne cieszyło się autonomią (nadaną w 1920 roku przez polski Sejm Ustawodawczy).

Regionalna tradycja nakazywała, by Ślązaczka zajmowała się domem i rodziną (na zdj. bezrobotne kobiety ze Śląska).fot.NAC/domena publiczna

Regionalna tradycja nakazywała, by Ślązaczka zajmowała się domem i rodziną (na zdj. bezrobotne kobiety ze Śląska).

Narzekano, że kobiety zatrudnione w szkołach gorszą młodzież. Pół biedy, że nosiły modne stroje i nie cieszyły się takim autorytetem wśród uczniów jak pedagodzy płci męskiej. Ich najgorszą „zbrodnią” był fakt, iż… zachodziły w ciążę. Efekt? „Dzieci stawiają rodzicom nieraz pytania, na które rodzice odpowiedzieć nie mogą”. Najwyraźniej sam widok brzemiennej nauczycielki miał wzbudzać w młodych ludziach „niemoralne popędy”. Recepta była prosta. Ciężarna ze swoim demoralizującym brzuchem powinna zamknąć się w domu. A już na pewno nie stawać na szkolnej katedrze.

Aby uchronić niewinność małych Ślązaków, postanowiono wprowadzić… celibat dla nauczycielek. Odpowiednio skonstruowane przepisy prawne miały odwieść panie od wybierania ścieżki kariery w systemie edukacji. Prace nad regulującą to ustawą ruszyły w 1925 roku. Wówczas to Śląska Rada Wojewódzka przesłała marszałkowi Sejmu Śląskiemu Konstantemu Wolnemu projekt nowego prawa.

Czytaj też: Te kobiety wywalczyły Polkom ich prawa. Kim były pierwsze posełki w dziejach Polski?

Zobacz również:

Celibat dla oszczędności i zdrowia?

Zmuszanie kobiet do wyboru – albo kariera, albo rodzina – uzasadniano koniecznością ujednolicenia stanu prawnego na terenie całego województwa śląskiego (celibat obowiązywał bowiem w części cieszyńskiej, za to w górnośląskiej już nie). Ale nie tylko. Według ówczesnego prezesa Sądu Apelacyjnego w Katowicach wprowadzenie przymusowego celibatu dla nauczycielek miało być też… oszczędne. Jak tłumaczył:

Doświadczenie uczy bowiem, że nauczycielka mężatka jest siłą droższą niż nauczycielka niezamężna lub nauczyciel, gdyż nauczycielka – mężatka jest obowiązkami rodzinnymi tak zaabsorbowana, iż korzysta i korzystać musi z urlopów w większej mierze niż osoba, która obowiązków żony i matki nie ma.

Wtórowała mu posłanka Janina Omańkowska z Klubu Chrześcijańskiej Demokracji, która perorowała, iż podział ról w małżeństwie na zarabiającego dostatecznie na utrzymanie rodziny mężczyznę i oddającą się pracom domowym kobietę jest gwarantem „najzdrowszych stosunków socjalnych”. Zatrudnianie zaś w szkolnictwie – o zgrozo – nauczycielek będących żonami zwierzchników placówek edukacyjnych lub urzędników mających wpływ na szkołę zaprowadza „ferment jakiś i po prostu popycha cały stan nauczycielski do pewnego rodzaju korupcji”.

Czytaj też: Krótka historia celibatu

Ustawa celibatowa przyjęta jednogłośnie

Głosy przeciwników projektu ustawy celibatowej skutecznie uciszono. Nie były zresztą zbyt liczne. Głośno przeciw nowym przepisom zaprotestował w Sejmie jedynie poseł Klubu PPS Wiktor Rumpfeld. Jego wątpliwości, czy aby na pewno jest ona zgodna z konstytucją marcową, zignorowano. Uznano, że jest rzeczą niemożliwą dobrze pełnić równocześnie role żony, matki i nauczycielki. Zatem artykuł 101 ustawy zasadniczej, gwarantujący wszystkim – bez względu na płeć i stan cywilny – wolność wyboru zawodu, w tym przypadku nie obowiązywał.

Nauczycielki za wyjście za mąż były karane zwolnieniem i niższą odprawą (zdj. poglądowe)fot.NAC/domena publiczna

Nauczycielki za wyjście za mąż były karane zwolnieniem i niższą odprawą (zdj. poglądowe)

Bez większych dyskusji ustawę przyjęto podczas obrad 134. posiedzenia Sejmu Śląskiego 29 marca 1926 roku. Oficjalnie nazywała się Ustawą w sprawie rozwiązania stosunku służby nauczycielskiej wskutek zawarcia przez nauczycielkę związku małżeńskiego. Pół roku później, na 145. posiedzeniu 1 października, niektóre jej postanowienia zmieniono. Jak referuje Józef Ciągwa z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach:

Ustawa została opublikowana w „Dzienniku Ustaw Śląskich” Nr 23, poz. 39, wydanym 21 października 1926 r.; weszła w życie z dniem jej ogłoszenia, tj. 21 października 1926 r., „z mocą obowiązującą od dnia 10 kwietnia 1926 r.” (art. 2 ustawy). To rażące przekroczenie zasady lex retro non agit, na co wkrótce zwróci uwagę minister opieki społecznej.

Opłakane skutki nowych przepisów

W momencie uchwalenia ustawa celibatowa cieszyła się powszechną akceptacją społeczną. Na jej skutki nie trzeba było długo czekać. Skoro nauczycielkami na Śląsku mogły być tylko panny, zaczęło się masowe zwalnianie mężatek. Na pierwszy ogień poszły nauczycielki o stażu pracy krótszym niż rok. Później posady traciły już wszystkie. Niezależnie od doświadczenia i kwalifikacji. Jak podaje Magdalena Czyż „w samym tylko sierpniu 1926 r. z pracą w szkołach pożegnało się 250 nauczycielek, w kolejnych latach sukcesywnie zwalniano dziesiątki kobiet”. Otrzymywały przy tym odprawę – lecz niższą od obowiązującej.

Dzięki ustawie udało się z pewnością osiągnąć jedno. Mężczyźni zlikwidowali „niebezpieczną” konkurencję. Ponieważ liczba miejsc pracy w szkołach była wówczas mocno ograniczona (obowiązek szkolny obejmował jedynie uczniów podstawówek), wyeliminowanie z rynku kobiet pozwoliło przeciwdziałać nieuchronnemu bezrobociu wśród pedagogów płci męskiej. Próżno jednak szukać w tym pozytywów. Z czasem zresztą zaczęto podnosić też kwestię demoralizującego działania… samego celibatu. Otóż nauczycielki, by zachować posadę, zaczęły wchodzić w związki nieformalne. A życie w konkubinacie było zdecydowanie bardziej gorszące niż nawet najbardziej widoczna ciąża z prawego łoża.

Czytaj też: Nasze prababki zapoczątkowały obyczajową rewolucję! Cała prawda o przedwojennych Polkach

Wiatr zmian

Nieszczęsna ustawa, skazująca nauczycielki na staropanieństwo lub życie „na kocią łapę” formalnie obowiązywała aż do zniesienia autonomii Śląska ustawą konstytucyjną z 6 maja 1945 roku. (W praktyce uchylono ją 9 kwietnia 1938 roku). Co ciekawe, prezydent Ignacy Mościcki oficjalnie zatwierdził ją dopiero w 1933 roku. Zdecydowane i liczne – choć poniewczasie – głosy sprzeciwu zaczęły się jednak pojawiać znacznie wcześniej. Już jesienią 1926 roku Józef Machej, poseł z Cieszyna, nawoływał w Sejmie do wycofania „uwłaczających kobietom przepisów”. A jedna z nauczycielek w liście protestacyjnym pisała:

Czy myślicie, że byłaby się która z nas tak kwapiła na Śląsk, wiedząc, że jest skazana na staropanieństwo? Że znęciłby ją 40-procentowy dodatek? Na pewno nie. Wolałaby zostać na tych terenach, gdzie nie jest kaleką, ale równouprawnioną obywatelką, gdzie jej wolno i za mąż wyjść, i pracować. (…) Przygotowane byłyśmy na szykany ze strony wrogich żywiołów i na syzyfowe trudy, jakie tu znalazłyśmy, ale zakonnej klauzury celibatowej, odmówienia nam praw obywatelskich, nie spodziewała się żadna z nas.

Nauczycielki na Śląsku miały żyć w celibacie, by nie demoralizować uczniów (zdj. poglądowe).fot.NAC/domena publiczna

Nauczycielki na Śląsku miały żyć w celibacie, by nie demoralizować uczniów (zdj. poglądowe).

W pewnym momencie krytycznie o ustawie celibatowej zaczął się wyrażać nawet Kościół katolicki. Biskup katowicki Stanisław Adamski w liście z 28 maja 1937 roku do wojewody Michała Grażyńskiego wprost stwierdził, że: „przepis ten na Śląsku bardzo poważne powoduje szkody moralne. (…) Warunki nie tylko ciążą na nauczycielstwie osobiście, ale poza tym utrudniają wychowanie młodzieży”. Wprawdzie kościelne argumenty obejmowały nie tyle zagwarantowanie kobietom pełni praw, co powstrzymanie nielegalnych stosunków, przeciwdziałania macierzyństwu i przerywania ciąż, ale efekt był ten sam. Zaczęto rozważać zlikwidowanie krzywdzącego prawa.

Czytaj też: Chów klatkowy… dzieci. W dwudziestoleciu międzywojennym zalecano trzymanie niemowląt w klatkach za oknem

Śląskie dziwactwo

Trudno dziś ocenić skalę szkód, jakie wyrządziła ustawa celibatowa przez niemal dwie dekady obowiązywania. Z pewnością doprowadziła do wielu osobistych tragedii. Wiele ówczesnych nauczycielek było rozdartych między pragnieniem osobistego szczęścia a powołaniem do edukacji. Wszak przyjechały na Śląsk, by walczyć z germanizacją i popularyzować polskość wśród tamtejszych dzieci. A w zamian były karane za chęć prowadzenia zwyczajnego życia.

Wyeliminowanie pedagożek ze szkół wywołało też nieuchronnie braki w kadrze nauczycielskiej. Mężczyźni – wbrew najlepszym chęciom – nie byli w stanie ich uzupełnić. Ustawa nie przyniosła też spodziewanych oszczędności w budżecie. Za to w pozostałych rejonach Polski jeszcze długo naśmiewano się ze „śląskiego dziwactwa”, które było jednym z najbardziej ponurych przykładów dyskryminacji kobiet  w historii naszego kraju.

Bibliografia:

  1. Józef Ciągwa, Śląska ustawa z a z 29 marca 1926 roku o celibacie nauczycielek, „Verus amicus rara avis est: studia poświęcone pamięci Wojciecha Organiściaka” (s. 87-95), Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego 2020.
  2. Magdalena Czyż, Celibat śląski. Sejm zakazał mężatkom wykonywania pracy nauczycielki, Ale Historia (dostęp: 14.04.2022).
  3. Magdalena Urbańska, Nauczycielki województwa śląskiego w czasie ustawy celibatowej (1926–1938), „Saeculum Christianum: pismo historyczno-społeczne 18/2”, s. 169–178, 2011.
  4. Anna Żarnowska, Andrzej Szwarc (red.), Równe prawa i nierówne szanse. Kobiety w Polsce międzywojennej, Wydawnictwo DiG 2000.

KOMENTARZE (11)

Skomentuj niepoprawny politycznie Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

prawda was wyzwoli

Cóż w tym dziwnego? Chodziło o to aby inteligencja się nie rozmanażała zajmując miejsca „przodującej” klasie, „lepszemu” sortowi i podobnej bezmózgiej, służalczej mierzwie

    Anonim

    Ta niby „inteligencja” z terenów Galicji czy też Królestwa Polskiego to w rzeczywistości półanalfabeci. Na mieszkańców tak zwanych Kresów, tj. ziem zaborów Rosyjskich, a więc matecznika Piłsudskiego można by spuścić kurtyne milczenia, bo tam poziom analfabetów wynosił w 1921 roku aż – 64,7%. Natomiast na ziemiach Królestwa Polskiego i Galicji odpowiednio 31,7% oraz 31,5%. Podczas kiedy na terenach Śląska, Wielkopolski i Pomorza jedynie 4,2%. Co ciekawe to na Śląsku, właśnie kobiety były lepiej wykształcone od mężczyzn. Więc tzw. „inteligencja” importowana na Śląsk z Kongresowki lub Galicji była zwykłą patologią, szczególnie w latach 1926-1939, kiedy do władzy porwała się banda socjalistów z PPS, nieuków i jołopów zwanych sanacją, która wszystkie ważniejsze stanowisk w państwie obsadziła swoimi ludźmi z I i IV Brygady. Dla tych socjalistów nie liczyło się wykształcenie, tylko ślepy kult ich – Ojca Narodu, Genialnego Wodza, Najlepszego Syna Narodu, Wychowawcy Narodu, Wielkiego Budowniczego Polski Mocarstwowej – Piłsudskiego, który był zawodowym rewolucjonistą i edukację zakończył na szkole podstawowej. Nigdy rozmnażanie patologii przywiezionej na Śląsk z Warszawy, nie da żadnych objawów inteligencji.

      Piłsudczyk

      A bzdury Pan piszesz kochany o Piłsudskim – wręcz łżesz w żywe oczy!

      1885 r. – „Józef zdał maturę (najlepsze oceny z historii – czwórka i geografii – piątka, najsłabsze – z języków, z wyjątkiem francuskiego). Jesienią 1885 rozpoczął studia medyczne na Uniwersytecie Charkowskim…” „Po zaliczeniu I roku próbował przenieść się wiosną 1886 na uniwersytet w Dorpacie, jednak tam odmówiono mu przyjęcia dokumentów z powodu jego uprzedniej działalności opozycyjnej…” (Wiki)

      A rzekome 4,2 % analfabetów na ziemiach po zaborze pruskim w tym szczególnie na Górnym Śląsku, było być może nawet jeszcze ciągle do połowy lat 30-tych XX w., tylko i WYŁĄCZNIE na papierze! Dzisiaj nazwalibyśmy je po prostu „faktem medialnym”.
      Po Prusakach bowiem odziedziczyliśmy tam taką spuściznę:
      Zacytuję Virchowa (obwiniającego o ten potwornie zły stan socjalno-edukacyjny prowincji śląskiej, głównie niewiarygodnie wg niego – „do potęgi”, rzekomo zdyscyplinowany i wykształcony, a tak naprawdę „tępy” i skorumpowany, pruski urzędniczy aparat państwowy i kiepsko lub w ogóle niewyedukowany, polski kler):
      „Górnoślązacy w ogóle wcale się nie myją, ale czekają, aż opatrzność za pomocą ulewnego deszczu od czasu do czasu uwolni ich ciała od skorupy brudu na nich osadzonej. Robactwo wszelkiego rodzaju, zwłaszcza wszy stale goszczą na ich ciałach. Tak samo wielkie jak ten brud jest lenistwo tych ludzi, ich niechęć do wysiłku UMYSŁOWEGO i fizycznego, ich wszechogarniająca skłonność do bezczynności lub raczej wylegiwania się, co w połączeniu z kompletnie PSIĄ SŁUŻALCZOŚCIĄ, jest tak odrażające dla każdego wolnego człowieka przywykłego do pracy, że czuje się raczej obrzydzenie niż współczucie. Górnoślązacy przypisują swoją awersję do pracy czasem osłabieniu ludzi przez złe odżywianie, a czasem narodowej tendencji do bezczynności. Pierwszy z tych poglądów jest po części poprawny, chociaż nie do tego stopnia i nie wyłącznie, aby mógł wytłumaczyć cały obraz jako następstwo tylko tego czynnika. Jeśli chodzi o drugi pogląd, BYŁOBY KRZYCZĄCĄ NIESPRAWIEDLIWOŚCIĄ UPATRYWAĆ RZECZYWISTĄ PRZYCZYNĘ TYCH CECH W NARODZIE POLSKIM [!!!], NARODZIE O WIELKIM SERCU, ZDOLNYM DO WSZELKICH POŚWIĘCEŃ […]. Nawet jeśli niemiecka pracowitość jest być może rzadka wśród Polaków, nie należy jednakowoż zapominać jak długo i pod jak ciężkim uciskiem nadal jęczą ci nieszczęśliwi ludzie.” (…)
      Virchow PODKREŚLA BRAK OŚWIATY NA ŚLĄSKU, ponadto zaznacza: „Górnoślązacy są uzależnieni od skrajnych nadużyć mocnego alkoholu. Wieczorami, kiedy ludzie wracają z miejskich targowisk, główne drogi są dosłownie usłane pijanymi, zarówno mężczyznami, jak i kobietami. [Widziałem jak] nawet dziecku przy piersi matki podawano wódkę”.

      Mimo rzekomego ukończenia pruskich szkół podstawowych, większość pruskich obywateli pochodzenia polskiego – owszem po za w większości Wielkopolską, ledwie potrafiła się podpisać!
      ……………
      Prusaków tak naprawdę na naszych ziemiach interesowały szkoły kadeckie dla szlachty i bogatego mieszczaństwa czy chłopstwa – warstwy gospodarzy – polskie bitne mięso armatnie dla armii.

      Świeżo po zaborach dalej manipulowana przez księży, co ciekawe odwrotnie niż dzisiaj, niewykształcona nawet w stopniu podstawowym, śląska większość, głosowała masowo na prawicę: https://static.zpe.gov.pl/portal/f/res-minimized/R1SftA7BM14LZ/1636418537/17qaWQ8zFTdGw3lemN3k2ELIa8H3oU9d.png
      Ustawa o celibacie nauczycielek to tylko jeden z efektów zacofania – konserwatyzmu społeczności Górnego Śląska.

        Piłsudczyk

        Co do ostatniego akapitu, sorry :) pomyliłem Wielkopolskę ze Śląskiem, ten niestety dalej jest bowiem prawicowy i głosuje bez względu na wszystko, na partię, której „wódz” widzi w jego mieszkańcach głównie „zakamuflowaną opcję niemiecką”, ech…

        Anonim

        Czyli co Piłsudski zdał maturę i ROZPOCZĄŁ studia, których nie kontynuował i nigdy nie skończył. No i tyle było nauki u towarzysza Wiktora z Polskiej Partii Socjalistycznej. Z takim wykształceniem na Kresach – ziemie zaborów Rosyjskich przy analfabetyzm na poziomie 64,7%, mógł Piłsudski tobić za inteligenta po maturze. Później nawet propagował wśród sanacyjnych jołopów z I Brygady, przejęte przez komunistów po 1945 roku hasło – „nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”. A jak przebiegała kariera wojskowa Piłsudskiego ? Ten zawodowy rewolcjonista, pracował jako kapuś dla Japońskiej – Kempetai, oraz Austriackiego wywiadu wojskowego HK Stelle, gdzie jako podwładny późniejszego generała Rybaka, miał pseudonim Stefan 2, ( Stefanem 1, był Sławek ). Po nieudanej próbie wywołania powstania w Królestwie Polskim w interesie Austrii i Niemiec – tzw. marsz pierwszej kadrowej z Krakowa do Kielc. Został Piłsudski-Stefan 2 mianowany przez swoich Austriackich szefów …z cywila od razu na stopień Brygadiera ( coś jak pułkownik ), na kolejny stopień wojskowy marszałka, mianował już Piłsudski…..sam siebie. Szkołę zakończył na podstawówce, w wojsku miał aż 2 stopnie, wykształcenie zarówno szkolne jak i wojskowe Piłsudskiego jest godne …..Dyktatora z Afryki albo Ameryki, Środkowej lub Południowej. Zresztą Dyktatorem Piłsudski też został w 1926, roku, po puczu wojskowym i obaleniu legalnie wybranego prezydenta. Piłsudski był tak w Polsce popularny że aby zdobyć władzę musiał dokonać przewrotu wojskowego, bo w Demokratycznych wyborach nigdy by nie zwyciężył. W czasie swoich nieudolnych rządów w latach 1926-1935, świadomie i celowo niszczył WP, które przeciwnie do tego co twierdził ten Kabotyn, że „mam wojsko obecnie tysiąc razy lepsze jak dawniej”, było zacofanie i niedoinwestowane, co dobitnie pokazał rok 1939.

        Jumo

        „a ziemiach po zaborze pruskim w tym szczególnie na Górnym Śląsku” – Proszę nie manipulować faktami, Górny Śląsk nigdy nie był objęty zaborami. W zamierzchłych czasach był krótko częścią Królestwa polskiego potem Czech następnie Austri oraz Prus następnie Cesarstwa Niemieckiego. I jest prawdą że pod względem edukacji, kultury technicznej oraz świadomości ludzi stał wyżej od pozostałych pożal się Boże części ziem polski.

        jumo

        Rudolf Virchow w swej pracy „Mittheilungen über die in Oberschlesien herrschende Typhus-Epidemie” z 1848 r., podsumowującej badania, opisywał ludność na Górnym Śląsku jako w większości polską, tak że po przekroczeniu rzeki Stobrawy porozumienie się ze zwykłym ludem w innym języku niż polski nie jest możliwe. Opisując zalety i wady ludu zamieszkującego Górny Śląsk, stwierdza że może wśród Polaków niemiecka pracowitość nie jest zbyt powszechna. POLAKÓW nie Ślązaków !!! Przypadek – nie sądzę

      Michał WLKP

      masz na myśli tego terrorystę i dyktatora? założyciela obozu koncentracyjnego, pierwszego na terenie polski?
      To chociaż z małej litery pisz o tym bandycie

Piłsudczyk

Jest Pan drogi Anonimie bardzo stronniczy, jednostronny w swych ocenach „dziadka” i często (celowo?) mijający się z prawdą, lub popełniający rażące błędy np.:

Podstawówka…
„…w 1877… …rozpoczął naukę w I Gimnazjum wileńskim, mieszczącym się w gmachu dawnego uniwersytetu.”
„…począwszy od czasów renesansu gimnazja to różnego typu szkoły średnie…” (Wiki)

„Brygadier”…
„…w niektórych państwach – szczególnie angielskojęzycznych – brygadier to stopień wojskowy pomiędzy pułkownikiem a generałem.” Taki zatem generał brygady obecnie.

„A jak przebiegała kariera wojskowa”…
„Podczas rewolucji 1905 roku zdobył podstawowe przeszkolenie taktyczne…” „W kolejnych latach nabył praktyki w dowodzeniu większymi formacjami, prowadząc manewry Związku Strzeleckiego. W 1914 roku miał więc praktykę dowódczą WIĘKSZĄ NIŻ PRZECIĘTNY EUROPEJSKI PUŁKOWNIK. Znał nie tylko praktykę, ale również i teorię: prowadził badania naukowe nad współczesnymi wojnami, chociażby bałkańskimi, tocznymi w latach 1912–1913. Wojsko było jego życiem – również pod tym względem nie różnił się od oficerów zawodowych.”
„Był utalentowanym dowódcą na szczeblu wielkiej taktyki – dziś nazwalibyśmy to szczeblem operacyjnym – i umiejętnie dowodził armią. Spośród kilkunastu dowódców szczebla armijnego – zarówno po polskiej, jak i rosyjskiej stronie – BYŁ JEDNYM Z NAJLEPSZYCH. Na tym stanowisku nie doznał bowiem porażki.”
Fakt jako wódz naczelny już tak dobrze sobie nie radził…
„W 1920 roku [jako] wódz naczelny… …popełnił dużo więcej błędów niż w latach poprzednich. Albo przerosła go skala działań wojennych, albo liczba obowiązków na nim spoczywająca.”
(cyt. z S. Koper, T. Pawłowski „Mity Wojny 1920” 2020.)

„Kapuś”…
Jako agent wywiadu korpuśnego HK Stelle, nie szpiegował, a głównie pracował rzeczywiście nad powstaniem, trudno więc go nazwać kapusiem. Owszem miał tutaj swoje grzechy – działalność jego bowiem była w większości fikcyjna, a dość znaczne środki, jak łatwo się domyśleć, sprzeniewierzono – to tym miał go zresztą rzekomo szantażować gen. Zagórski.

„…świadomie i celowo niszczył WP…”
To w latach 30. gdy minął już niszczący nas szczególnie, w tymi i wojsko, wielki kryzys, i jedynie do czasu śmierci (!) Piłsudskiego wprowadzono do uzbrojenia na tamte czasy np. bardzo nowoczesne samoloty wojskowe – np. PZL P-11C, „Karaś”, „Łoś” (pierwsze egzemplarze produkcyjne tego ostatniego powstały tuż po śmierci, 1936.), czołg 7TP; ponadto po zdobyciu władzy od razu zlecił zamówienie dwóch kontrtorpedowców i trzech okrętów podwodnych, etc. Później, po jego śmierci, kiedy cały świat się zbroił i wprowadzał jeszcze lepsze konstrukcje, to jego mierni następcy – tutaj zgoda, jedynie nieudolnie kontynuowali „na pół gwizdka” najczęściej, zaczęte wcześniej „za Piłsudskiego” prace i zamówienia (np. dalsze na nowoczesne okręty) nie wprowadzając, nie zamawiając już do czasu wojny praktycznie niczego nowego do nomen omen praktyki produkcyjnej…

Odnośnie tematu artykułu:
A mimo, że uważany za antyfeministę, to jako, że sam był kształcony (języki obce) przez kobiety – bony, no i jego ówczesna żona Aleksandra Piłsudska była znaną feministką, to był, przynajmniej formalnie, przeciwnikiem dyskryminacyjnych ustaw sejmu śląskiego dot. celibatu kobiet nauczycielek.

niepoprawny politycznie

@Jumo

I. Virchow nigdzie i nigdy nie wyróżniał narodowości śląskiej, Ślązaków.

II. W 1922. w polskim Śląsku rzekomo: „Nie było analfabetyzmu. Poziom rozwoju cywilizacyjnego i kulturowego Śląska był nieporównywalny z jakąkolwiek inną dzielnicą Polski.” – to jednak tylko w znacznej części stereotyp niemający pokrycia w faktach – tutaj powtórzony przez prof. A. Chwalbę.
W 1872 roku rząd niemiecki co prawda wprowadził w życie także na Śląsku, ustawy szkolne, ale… Najczęściej poziom kształcenia w szkołach, do których uczęszczali niemieccy uczniowie był wyraźnie wyższy. Uczono ponadto wyłącznie po niemiecku. Również bardzo często polskojęzyczni biedniejsi uczniowie zamiast pobierać nauki, służyli w domach niemieckich nauczycieli. Stąd zdecydowana większość rdzennych Ślązaków, kończąc szkołę elementarną, nie potrafiła nawet wysłowić się prawidłowo po niemiecku, nie mówiąc już o poprawnym pisaniu. Z pisaniem w ogóle w jakimkolwiek języku, gorzej było tylko w województwach wschodnich II RP. W Niemczech kajzera blokowało to najczęściej polskojęzycznym Ślązakom drogę do jakiejkolwiek dalszej edukacji, nawet tej 3-letniej zawodowej. Robiono ponadto w cesarstwie wszystko by dyskryminować ich przy przyjmowaniu do szkół gimnazjalnych i wyższych. Jedynie najbogatszym było to dane. Za wysoki poziom „rozwoju cywilizacyjnego i kulturowego Śląska” odpowiadali zatem prawie wyłącznie niemieckojęzyczni mieszkańcy Śląska.
Dlaczego? Pamiętajmy o „testamencie” Bismarcka: „Mam wiele współczucia do ich sytuacji, ale nie możemy robić nic innego, jeżeli chcemy istnieć, jak tylko ich wytępić; wilk nie jest temu winny, że został stworzony przez Boga takim jakim jest i z tego powodu zabija się go wtedy kiedy tylko można. Jeśli tego nie zrobimy, to ten prymitywny, słowiański naród, który mnoży się tak szybko, nas najzwyczajniej w świecie „zeżre.”
A Virchow za winną katastrofalnej sytuacji edukacyjnej uważał też głównie nadmiernie rozrośniętą, niewydolną, nomen omen niedouczoną i skorumpowaną biurokrację pruską na Śląsku.
Polscy działacze na Śląsku tacy jak np. K. Miarka, J. Lompa, E. Szramka, E. Smołka, J. Łepkowski i K. Kosicki, narzekali, że znaczną część swego czasu poświęcać muszą na pomoc Ślązakom w pisaniu pism urzędowych po niemiecku. A po polsku poprawnie pisać, szacuje się, że umiało od 4 do 9% Ślązaków w II RP w 1922 r. Stąd nie tylko nauczyciele ale i nauczycielki języka polskiego, na pewno by się przydały :) potrzeby były bowiem tutaj ogromne.

II. Zabory.
W granicach Polski przedrozbiorowej były trzy niewielkie księstwa śląskie – oświęcimskie, zatorskie i siewierskie. Ponadto w artykule „Czy Śląsk był pod zaborem?” pruskim oczywiście, czytamy: „Zajęcie Śląska przez Prusy było przecież klasycznym zaborem, rozbójniczym wymuszeniem, poprzedzonym trzema krwawymi „wojnami śląskimi” [szacuje się, że zginęło w trakcie ich trwania ok. 900 tys. ludności – ! -Śląska tak Dolnego jak i Górnego]. Prusy napadły na swojego sąsiada i wykorzystując przewagę militarną doprowadziły do aneksji całego regionu.” „Pojęcia politycznego zaboru nie przypisuje się wszak li tylko do naszej historii. Jeśli mamy uczciwie i bez niedomówień traktować przeszłość Śląska, to nie możemy jednej manipulacji zastępować inną, do tego w praktyce znacznie gorszą.” (…)

    tex

    Polacy manipulują tu cytatami jak typowe pisiory z tvp. Dopiero po przybyciu na Sląsk Polacy poznali co to
    cywilizacja, poznali np ubikacje i inne nie znane im wynalazki.. Teraz udaja wszechwiedzących .To typowe zachowanie ludow wschodnich..

Zobacz również

XIX wiek

Niezależna… byle nie za bardzo. Jaka powinna być pani z dworu?

Żona, matka, zarządczyni. Koniecznie pobożna i troskliwa, dbająca o domowe ognisko. Dziedziczka miała być chodzącym ideałem. A co z emancypacją?

24 marca 2024 | Autorzy: Gabriela Bortacka

Nowożytność

Zawód – guwernantka. Zwykła nauczycielka czy druga mama?

Działalność charytatywna, kilkoro dzieci – dzień dziedziczek ziemskich był przepełniony obowiązkami. Z tego względu chętnie korzystały z pracy guwernantek.

21 marca 2024 | Autorzy: Gabriela Bortacka

XIX wiek

Masowo zabijały dzieci, zwłoki wyrzucały na ulicę. Jak działały fabrykantki aniołków? I dlaczego w ogóle mogły?

Na przełomie XIX i XX w. dzieciobójstwo było powszechne. Ciała niemowląt na ulicach nikogo nie dziwiły, a tzw. fabrykantki aniołków miały pełne ręce roboty.

30 stycznia 2024 | Autorzy: Gabriela Bortacka

XIX wiek

Puste klasy zimą? Chłopskie dzieci opuszczały szkołę, bo… nie miały butów

Dwie pary butów dla mężczyzny, jedna dla kobiety. Dzieci w chłopskich rodzinach zwykle chodziły boso. Poranione stopy dezynfekowały moczem...

25 stycznia 2024 | Autorzy: Gabriela Bortacka

XIX wiek

Karmiły własną piersią cudze dzieci. Swoich najczęściej nie mogły. Mamki uprawiały (drugi) najstarszy zawód świata

Zawód mamki istnieje od 4000 lat. Dla wielu był szczytem marzeń: lekka praca, ciepły kąt, regularne posiłki. Gdyby tylko własne dziecko nie płakało z głodu.

25 grudnia 2023 | Autorzy: Gabriela Bortacka

XIX wiek

Nie będzie Niemiec nas germanił! Dzieci wrzesińskie w 1901 roku zbuntowały się przeciwko zaborcy. Zapłaciły za to potworną cenę

Pisz, myśl i módl się po niemiecku. Ale wrzesińskie dzieci nie zapomniały o Polsce. Nie ugięły się nawet pod razami wymierzanymi przez nauczycieli-oprawców.

29 listopada 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.