W listopadzie 1918 roku we Lwowie doszło do pogromu ludności żydowskiej. Falę rabunków, podpaleń i morderstw Żydów zapoczątkowali Polacy. Dlaczego?
Początki odrodzonego państwa polskiego naznaczone były nie tylko konfliktami politycznymi i zbrojnymi z państwami ościennymi o ustalenie granic, ale i niepokojem wewnętrznym. Kraj, z którego miała powstać nowa Polska, był państwem gigantycznych różnic cywilizacyjnych, prawnych i ekonomicznych. Społeczeństwo było spolaryzowane. Napięcia i spory na tle etnicznym stanowiły codzienność choćby w Galicji, gdzie w 1918 roku kilka razy doszło do napaści na ludność żydowską.
Z rąk do rąk
Tak właśnie stało się we Lwowie. 1 listopada 1918 roku Ukraińcy zajęli większość gmachów publicznych we Lwowie i proklamowali powstanie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. Konfrontacja z Polakami była nieunikniona. W pierwszym okresie walk przeciwko wojsku, rekrutującemu się z żołnierzy ukraińskich służących pierwotnie w armii austriackiej, stanęli sami polscy mieszkańcy Lwowa i konspiratorzy z Polskiej Organizacji Wojskowej. Łącznie około 700 słabo uzbrojonych osób.
Mimo braków kadrowych w ciągu kilkunastu dni Polakom udało się po ciężkich bojach wyprzeć Ukraińców z najważniejszych punktów miasta. Dużą część polskich sił stanowiła młodzież. Uzbrojenie w znacznym stopniu pochodziło z austriackich magazynów, które udało się przejąć.
Ukraińska Armia Halicka poniosła potężne straty. Liczbę zabitych szacuje się na 550. 20 listopada do miasta w końcu dotarła polska odsiecz wojskowa z Przemyśla – 1228 żołnierzy i 140 oficerów oraz 8 dział pod dowództwem ppłk. Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego. Po całodniowych walkach Ukraińcy wycofali się z miasta.
Oskarżenia „Pobudki”
Wyparcie wroga wywołało euforię, ale też posypały się oskarżenia wobec mieszkających w mieście Żydów. Zarzuty kolaboracji z Ukraińcami (Rusinami) formułowała m.in. „Pobudka” – czasopismo polskie powstałe w trakcie walk o miasto. Diaspora żydowska formalnie ogłosiła neutralność. Wobec nasilającego się pospolitego bandytyzmu (spowodowanego m.in. wypuszczeniem przez Ukraińców i Austriaków kryminalistów z więzień) powstała żydowska milicja, która miała pilnować porządku w dzielnicy zamieszkałej przez ludność diaspory.
Według „Pobudki” żydowscy milicjanci mieli jednak wspierać Ukraińców. Znalazły się relacje świadków. Dziennikarz Franciszek Salezy-Krysiak donosił, że milicja żydowska nie tylko informowała Rusinów o działaniach polskich, ale i strzelała do żołnierzy. Tak samo przedstawiał sprawę dowódca obrony Lwowa do czasu przybycia regularnego wojska – Czesław Mączyński. Twierdził, że milicja żydowska brała regularny udział w walkach po stronie ukraińskiej.
Czytaj też: Antysemityzm w II RP
Napad na jubilera
22 listopada punktem zapalnym pogromu stał się napad polskich żołnierzy na sklep jubilerski Zippera w Rynku. Ruszyła machina rabunków i przemocy. Zamieszki trwały dwa dni. W ich trakcie atakowano Żydów, rabowano i demolowano sklepy, spalono Synagogę Przedmiejską i Synagogę Beit Chasidim. 23 listopada we Lwowie wprowadzono wojskowe sądy doraźne. Dla schwytanych na rabunku, grabieży, mordach i gwałtach miały one ferować karę śmierci.
24 listopada przywrócono porządek. Trzy osoby, które dokonywały rabunków i zbrodni, zostały skazane na śmierć. W sumie skazano 79 osób – większość na kary mniejsze niż 18 miesięcy więzienia. Co ciekawe, wśród skazanych było 46 kobiet. 55 osób było wyznania katolickiego.
Liczbę ofiar śmiertelnych zajść lwowskich szacowano bardzo różnie. Według Żydowskiego Komitetu Ratunkowego było ich co najmniej 73. W amerykańskim raporcie Morgenthaua mówi się o 64 zabitych. Z kolei zdaniem Czesława Mączyńskiego bezpośrednio w trakcie pogromu zginęło 27 Żydów, a rannych zostało 14 osób. Pogrom uderzył głównie w żydowskich kupców. Okradziono ponad 500 sklepów.
Czytaj też: Zbrodnie żołnierzy Wojska Polskiego wobec Żydów w latach 1918–1920
Reakcja Zachodu
Pogrom lwowski okazał się poważnym problemem wizerunkowym dla raczkującego i walczącego o granicę państwa. Sprawa odbiła się szerokim echem na Zachodzie. Na początku 1919 roku przedstawiciele mniejszości żydowskiej z Galicji pisali w swej odezwie o sytuacji ciągłego zagrożenia i nierównym traktowaniu Żydów. Domagali się działań ze strony władz, gwarantujących Żydom pełnię praw obywatelskich. Jolanta Żyndul, autorka książki Żydzi i Piłsudski. Wybór źródeł do historii stosunków polsko-żydowskich w okresie międzywojennym, przytacza ich słowa:
(…) stoją dziś na czele Polski dwaj mężowie, którzy dzierżą faktycznie rząd dusz całego narodu. Naczelnik Państwa komendant Piłsudski i naczelnik Rządu Mistrz Paderewski posiadają w narodzie potrzebny autorytet i to zaufanie, że wydane przez nich poważne, na racji interesu narodowego oparte hasło – znajdzie z pewnością w społeczeństwie polskim pełny odzew.
Znajdzie ono odgłos, gdy z wydaniem hasła złączy się odpowiednia konkretna akcja porozumiewawcza (…). To doprowadzi do uspokojenia umysłu (…) oraz wytworzy atmosferę, w której żadne pogromy nie będą mogły się zrodzić, a Państwo Polskie zyska całe szeregi współpracowników mieszczańskich, którzy zwłaszcza w walce z bolszewizmem oddać mogą usługi wprost niepospolite.
3 października 1919 roku ukazał się raport amerykańskiej misji rządowej na temat wydarzeń lwowskich. Został on chłodno przyjęty przez diasporę żydowską w USA. Tamtejsze media przemilczały wnioski z tego raportu, a przedstawiciele środowiska żydowskiego uznali, że wybiela on Polaków. W raporcie podkreślono, że polskie władze wojskowe i cywilne nie były inicjatorem zajść, a starały się je poskromić. Z kolei raport Jadwina i Johnsona zaznaczał, że kwestia ekscesów antyżydowskich była celowo wyolbrzymiana przez propagandę niemiecką, która w ten sposób dążyła do zdyskredytowania odradzającej się Polski.
Czytaj też: Kto wyznaczył granice II RP?
Kolaboracja?
Opinie na temat wspierania strony ukraińskiej przez żydowskich mieszkańców Lwowa były w tamtym okresie powszechne. Kpt. Czesław Mączyński pisał we wspomnieniach, że żydowska milicja była „sprzymierzonym z Ukraińcami wojskiem, walczącym pod płaszczykiem neutralności”. Podobnie oceniał sytuację polityk ludowy Maciej Rataj, który był wówczas obecny we Lwowie. Zaznaczał jednak, że nie ma usprawiedliwienia i zgody dla agresji i bandytyzmu w wykonaniu sprawców późniejszych zajść:
Prawda, że w czasie walk na ulicach Lwowa przez 22 dni uzbierało się w sercach polskich dużo słusznego i uzasadnionego oburzenia do Żydów, którzy głosząc neutralność, na ogół biorąc, stanęli po stronie Ukraińców nie tylko z sympatiami, ale także z czynną pomocą (…). Wszystko to prawda, niemniej rabunki, których 22 listopada dopuściła się hołota eksploatująca zwycięstwo żołnierza, były czymś wstrętnym.
Z kolei strona żydowska odrzucała jakiekolwiek oskarżenia o kolaborację z Ukraińcami. Jolanta Żyndul w swojej książce Żydzi i Piłsudski. Wybór źródeł do historii stosunków polsko-żydowskich w okresie międzywojennym cytuje stanowisko przedstawicieli Żydowskiego Komitetu Ratunkowego we Lwowie:
(…) ani jeden wypadek podobnego czynu nie został ani jednemu Żydowi udowodniony i mimo że przy największym wysiłku nie zdołano skonstruować ani jednego takiego wyroku, ani jednego aktu oskarżenia. Ława oskarżonych pozostała do dziś dnia próżną. Nie zasiadł na niej ani jeden Żyd.
Wielkie nieporozumienie
Dziś wśród badaczy dominuje opinia, że przynajmniej część z przypadków rzekomej kolaboracji mogła być wynikiem nieporozumienia i dezinformacji. W wyniku wypuszczenia więźniów w mieście znalazło się wielu bandytów. Z racji braków kadrowych po stronie polskiej mundur i broń dostawał każdy, kto deklarował wolę walki. Szemrany element mógł wykorzystywać taką okazję do zbrodni i rabunku. A ponieważ ludzie ci byli ubrani w polskie mundury, ewentualna interwencja milicji żydowskiej mogła być przez świadków odbierana jako kolaboracyjny z Ukraińcami atak na polskie wojsko.
„Smutny objaw zdziczenia zaobserwować można w mieście. Szumowiny społeczeństwa, a wśród nich wielu przebranych w mundury wojskowe rabuje sklepy i rozbija ich zawartość. Patrole legionowe wkraczają, lecz na razie trudno im zapobiec we wszystkich wypadkach” – pisał 23 listopada 1918 roku „Kurjer Lwowski”. W artykule stwierdzono, że „mętne żywioły, aby ułatwić sobie pracę, rzuciły hasło pomsty na Żydów”. Przyznano równocześnie, że polscy mieszkańcy Lwowa byli oburzeni postawą „nacjonalistów żydowskich” podczas walk o miasto, lecz – jak zaznaczono – „nie tłum rabusiów powołany jest do ferowania wyroków i justyfikacji”.
Takie postawienie sprawy koresponduje z relacjami osób będących świadkami strzelania do polskich oddziałów, których nie można było posądzić o grabież czy inne akty przemocy. Raport delegatów MSZ – Leona Chrzanowskiego i Józefa Wassercuga – z 17 grudnia 1918 roku, mówił, że było kilka przypadków łamania neutralności przez Milicję Żydowską. W raporcie sędziego Sądu Najwyższego Zygmunta Rymowicza padło stwierdzenie, że syjonistyczna młodzież żydowska poparła Ukraińców.
Z kolei Ozjasz Wasser, prezes gminy żydowskiej we Lwowie, w książce Obrona Lwowa. Relacje uczestników podkreślał, „że milicja nigdy nie brała udziału w walce przeciw Polakom, to dziś jest faktem stwierdzonym”.
Czytaj też: Polacy mordowali nie tylko w Jedwabnem. Trzy pogromy, których powinniśmy się wstydzić
Historia kołem się toczy
Dziś historycy skłonni są do salomonowej oceny wydarzeń ze Lwowa, przyznając, że w trakcie walk mogło dojść zarówno do nieporozumień, które skutkowały otwieraniem ognia do bandytów w mundurach, jak i rzeczywistej kolaboracji. Co oczywiście nie jest wytłumaczeniem dla przemocy, jaka rozlała się w mieście. Historyk Roman Wapiński pisał:
Skłonny jestem w pełni zawierzyć relacjom podkreślającym neutralność większości ludności żydowskiej, ale czy nawet pełna neutralność (o ile jest możliwa) nie wywoływała sprzeciwu, zwłaszcza w sytuacji zagrożenia? (…). Ani tego, ani też innych pogromów usprawiedliwiać nie można, ale ich potępienie nie zwalnia od prób wyjaśnienia okoliczności, w jakich do nich doszło.
Po skazaniu winnych udało się w mieście zaprowadzić porządek. Przez kolejnych kilkadziesiąt lat Lwów był miejscem niepozbawionego napięć, ale jednak pokojowego życia Polaków, Ukraińców, Żydów i innych nacji. Niestety, antagonizmy nasiliła na niespotykaną skalę druga wojna światowa. W 1941 roku Lwów stał się areną kolejnych pogromów, o skali przekraczającej wielokrotnie wydarzenia z 1918 roku. Mowa o masowych mordach inspirowanych przez ukraińskich nacjonalistów z OUN – B, ukraińską milicję pomocniczą oraz Niemców. Szacuje się, że w trakcie pogromów zrealizowanych przez ukraińskich nacjonalistów i poszczutą przez nich ludność, przy aprobacie i wsparciu niemieckim w wyniku bicia, tortur i egzekucji życie straciło co najmniej cztery tysiące osób narodowości żydowskiej.
Bibliografia:
- Jolanta Żyndul, Żydzi i Piłsudski. Wybór źródeł do historii stosunków polsko-żydowskich w okresie międzywojennym, Żydowski Instytut Historyczny 2021.
- Maciej Kozłowski, Między Zbruczem a Sanem, Kraków 1990.
- Czesław Mączyński, Boje lwowskie, Warszawa 1921.
- Grzegorz Łukomski, Czesław Partacz, Bogusław Polak, Wojna polsko-ukraińska 1918–1919, Koszalin – Warszawa: „Adiutor” 1994.
- Zbigniew Zaporowski, Ofiary rozruchów i rabunków we Lwowie 22–24 listopada 1918 roku w świetle ustaleń lwowskiej Dyrekcji Policji, Instytut Pamięci Narodowej (dostęp: 15.12.2021).
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.