Jego nazwa wywodzi się od azteckiego słowa āhuacatl oznaczającego... jądra. Dziś awokado często gości na naszych stołach. Mało kto wie, jak krwawą ma historię.
Świat oszalał na punkcie awokado. Ten mały zielony owoc ma obecnie niezliczoną rzeszę fanów na całym globie. #avocado na Instagramie osiągnął już ponad 10 milionów zdjęć. Chwalimy się młodymi sadzonkami z pestek, pokazujemy nasze superfit dania, zestawiamy jego wartość z innymi produktami. Ale na tym nie koniec!
Popularne są memy przedstawiające „codzienne rozterki z życia awokado”. Chwalimy się biżuterią o tym kształcie, ubraniami z „awokadowym printem”. Przebieramy nasze dzieci i zwierzęta w słodkie ubranka z charakterystyczną pestką na brzuszkach. Na całym świecie spożywa się około 5 miliardów awokado rocznie, z czego mniej więcej 1/3 (około 1 600 000 ton) pochodzi z Meksyku. 6% produkcji meksykańskiej zjadana jest przez Amerykanów tylko podczas jednej nocy – rozgrywek Super Bowl.
„Zielone DNA”, czyli jak to się wszystko zaczęło?
Awokado było składnikiem diety ludności Ameryki Południowej już około 10 000 roku p.n.e. Znaleziska archeologiczne z obszaru Huaca Prieta (wybrzeże Peru) potwierdzają jego obecność na tych terenach. Sugerują też, że było ono już transportowane z miejsca na miejsce. Pierwszym Europejczykiem, który posmakował awokado, był Martín Fernández de Enciso. To on opisał ten owoc w roku 1519 w swojej książce „Summa de Geografía”. Porównał je do pomarańczy, która w momencie pełnej dojrzałości zmienia kolor na żółty. Smak określił jako maślany i cudowny. Historyk Gonzalo Fernandez de Oviedo 7 lat później stwierdził, że awokado jest znakomite w połączeniu z serem.
Awokado zaczęło być znane w coraz liczniejszych regionach obu Ameryk i ostatecznie zostało przetransportowane na Jamajkę. Po przejęciu wyspy przez Brytyjczyków, zwróciło na siebie uwagę kolejnych oczu. W XIX wieku rozprzestrzeniła się także jego uprawa. W tym czasie awokado posadzono m.in. na stokach wzgórz Kalifornii.
Czytaj też: Operacje pod narkozą i cesarskie cięcie. Zapomniana medycyna Azteków i Majów
Zielone złoto podbija świat
Kolebką awokado jest Meksyk. Choć obecnie uprawiane jest w wielu krajach, to właśnie tu produkuje się go najwięcej. Co ciekawe, jeszcze do niedawna owoc ten nie był zbyt dobrze znany w świecie. W latach 70. w USA zyskiwać na popularności zaczęła odmiana hass. Jest bardzo smaczna i – co najważniejsze – dostarczana klientowi w odpowiedniej do spożycia „na raz” wielkości.
Producenci kalifornijscy sponsorowali badania i reklamy przygotowywane przez California Avocado Commission. Instytucja ta zajmowała się prężnie propagowaniem tego bogatego w tłuszcze i witaminy owocu. Mimo że kampanie te przypadły na lata 70. i 80., które upłynęły pod znakiem „bycia fit”, udało się znacznie zwiększyć zapotrzebowanie na awokado.
Reklamy przedstawiały kuszące, wysportowane modelki jedzące awokado dla zdrowia. Linie lotnicze chwaliły się, że na ich pokładach podawane jest awokado, a pasażerowie mogą jeść pysznie i nie tyć. Produkcja w USA wzrosła w tym czasie dwukrotnie.
Popyt wzrósł jeszcze bardziej wraz z podpisanym 17 grudnia 1992 roku Północnoamerykańskim Układem Wolnego Handlu, NAFTA, który wszedł w życie 1 stycznia 1994 roku. Umowa ta otwierała granice handlowe Stanów Zjednoczonych, Kanady i Meksyku. Kolejne regiony Meksyku, po dostosowaniu się do wymogów produkcyjnych, rozpoczynały ekspansję na rynek w USA. W efekcie sprzedaż awokado w ciągu następnych 10 lat wzrosła dwukrotnie.
Krwawe awokado
Jednak wzrost produkcji, nowe miejsca pracy i ogólne polepszenie życia są jedynie częścią rzeczywistości Meksykanów. Tym intratnym interesem bardzo szybko zainteresowały się kartele narkotykowe, których dotychczasowe biznesy zaczynały podupadać. Otwarte granice dawały grupom przestępczym obietnicę łatwego zarobku.
Pierwszym kartelem, który zabrał się za nowy biznes, był jeden z najstarszych – GULF. Najgorsze czasy dla plantatorów przyszły w momencie wydzielenia się kartelu Los Zetas. Składał się on z żołnierzy werbowanych wcześniej przez inne kartele do pracy. Początkowo werbowani tak wojskowi nie mieli wyjścia, ponieważ stawiano im propozycje nie do odrzucenia. Z czasem wzrośli w siłę i znając swoje możliwości, postanowili odłączyć się i działać na własny rachunek.
Dla plantatorów awokado zaczęły się czasy strachu i krwi. Kartel wprowadził nowe metody dające im większe zyski. Plantatorów i członków ich rodzin porywano dla okupu. Więźniów przetrzymywano w okropnych warunkach. Choć zdarzało się, że wracali do domu, to nierzadko z ogromnymi uszczerbkami na zdrowiu. Wielu z drobnych plantatorów musiało zapożyczać się na ogromne sumy, sprzedawać część swojej ziemi i drzew, aby zapłacić kartelom niebotyczne kwoty za życie swoje i swoich bliskich. Nie mieli wyboru – zgłoszenie na policję jedynie pogorszyłoby sprawę. Organy władzy były w tym czasie niemal całkowicie skorumpowane. Walkę z kartelami podjął w 2006 roku prezydent Calderón, chcąc całkowicie zakończyć problem. Potężne siły wojskowe wyłapały i zabiły wielu bossów narkotykowych, ale w efekcie nastąpiło jedynie rozbicie dotychczasowych grup na mniejsze. Wraz z ich rozpadem wzrosła liczba grup przestępczych utrzymujących się z haraczy i porwań.
Czytaj też: Od diabelskiego do boskiego napoju. Burzliwe dzieje kawy
Ruch oporu
Najbardziej znanym regionem produkującym awokado w Meksyku jest stan Michoacán. Jako pierwszy osiągnął warunki sanitarne pozwalające na eksport awokado do USA. To właśnie tutaj można zaobserwować największy rozwój. W miejscowości Tancítaro co piąta praca związana jest właśnie z produkcją awokado. Jednak ten region stał się także sceną krwawych wydarzeń – tutaj kartele uderzyły najmocniej.
Po nieudanej akcji rządowej mieszkańcy Tancítaro postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Utworzyli organizację La Familia Michoacana, która miała za zadanie ochraniać interesy mieszkańców. Jednak z wybawicieli szybko sami stali się oprawcami. Organizacja rozpadła się w 2010 roku. Na jej miejsce utworzono kartel Rycerzy Templariuszy. Wymuszenia bazujące na ściąganiu haraczy z handlu awokado stały się w tym okresie drugim źródłem dochodu karteli narkotykowych.
W odpowiedzi na ucisk powstała grupa Auto Defensa – Samoobrona składająca się z uzbrojonych mieszkańców miasta, którzy mieli już dość ulegania przemocy. Tancítaro stało się fortecą. Auto Defensa z czasem została niejako zasymilowana z siłami rządowymi, chociaż rząd nie ma już tutaj de facto realnej władzy.
Do ostatniej kropli
Chile uzyskało pozwolenie na eksport awokado do Stanów Zjednoczonych 10 lat przed Meksykiem. I choć nie trapią go ciągłe walki z kartelami i haracze, to Chilijczycy zmagają się z równie poważnym zagrożeniem. Ekonomiści chilijscy w latach 70. studiowali prawa rynku w USA i bardzo szybko wprowadzili w życie wnioski, które z tych studiów wyciągnęli. W roku 1981 za rządów Augusto Pinocheta sprywatyzowano wodę. Efektem jest wzrost produkcji awokado przez dużych plantatorów. Wzrasta także eksport. A Chilijczycy ponoszą ogromne koszty. Wraz z prywatyzacją ograniczono dostęp do wody dla mieszkańców. W regionach produkujących awokado (np. w prowincji Petorka) ludzie otrzymują tak mało wody, że nie są w stanie utrzymać ogrodów, będących często jedynym źródłem utrzymania. Mali plantatorzy upadają i są wykupywani przez awokadowe potęgi. W regionie wyschły rzeki, niszczony jest ekosystem. Ludzie często nie są w stanie wykupić sobie dostępu do wystarczającej ilości wody pitnej.
Biorąc pod uwagę okoliczności produkcji i eksportu awokado, naszym obowiązkiem jest podnoszenie świadomości konsumenta. Nie stać nas na prowadzenie gospodarki wyniszczającej środowisko. Już teraz widać, że zmiana klimatu odbija się także na produkcji awokado. W Kalifornii rolnicy muszą porzucać część upraw. Nowo zasadzone drzewa wydają owoce dopiero po 5–13 latach. Tracone obecnie zasoby plantatorzy będą mogli odbudować dopiero za dekady. I to pod warunkiem, że klimat nie będzie stawał się coraz bardziej suchy.
Przed rządami i światowymi organizacjami stoi trudne zadanie. Dobrą opcją jest wprowadzenie certyfikatów jakości, które poświadczać będą, że produkt w sklepie nie pochodzi z wyzysku i przemocy.
Sięgając następnym razem po awokado, zastanówmy się, skąd pochodzi. Śledźmy na bieżąco informacje o postępie ochrony praw człowieka i środowiska. I pamiętajmy, żeby owoce te kupować rozsądnie, bo za każdą sztuką, którą bezsensownie wyrzucimy do kosza, stoi nierzadko krew lub nawet życie osoby, która to konkretne awokado dla nas wyhodowała.
Bibliografia:
- Rotten: Wojna o awokado, dokument Netflix.
- Super Food: Avocado, Bloomsbury Publishing 2017.
- Should you stop eating ‘blood avocados’?, Support The Guardian, dostęp 29.10.2019.
- Cat Rainsford, 4 of Mexico’s cartels are fighting for control of the avocado business, Buisness Insider, dostęp: 29.10.2019.
- Guy Kelly, A cultural history of the avocado. A toast to the berry – yes, it’s a berry – on National Avocado Day, BBC, dostęp: 29.10.2019.
- Tom D. Dillehay, Steve Goodbred, Mario Pino i in., Simple technologies and diverse food strategies of the Late Pleistocene and Early Holocene at Huaca Prieta, Coastal Peru, Science Advances, dostęp: 29.10.2019.
KOMENTARZE (7)
„Popularne są memy przedstawiające „codzienne rozterki z życia awokado”. Chwalimy się biżuterią o tym kształcie, ubraniami z „awokadowym printem”. Przebieramy nasze dzieci i zwierzęta w słodkie ubranka z charakterystyczną pestką na brzuszkach.”
Że co? To może za granicą, bo u nas nie ma takiej mody. U nas awokado jest w prawie każdym sklepie, nie jest drogie i nikt nie robi z niego obiektu kultu.
To prawda – słuszna uwaga, jeżeli chodzi o nasz grajdołek…
Raz kupiłem i przypomniał mi się z dzieciństwa smak mydła…
Zalezy od systemu hodowli,klimatu oraz szczepu.
Smak powinien byc orzechowy.
U nas jest taka moda i to już jakiś czas, przynajmniej w tej cywilizowanej części polski.
Ceny może są niskie ale bardzo trudno znaleźć dobre jakościowo. Niestety większosć polaków nawet nie wie jak powinno smakowac prawidłowo.
Tzn. że jest część Polski gdzie nie ma cywilizacji? Bo nie ma takiej mody? Na awokado? Pan z Boliwii czy Meksyku pochodzi, że jest znawcą i wyrocznią w zakresie smaku awokado? Nie wiem nie nie zmierzam „wiedzieć jak powinno” smakować awokado, ale bynajmniej nie czuję się z tego powodu wykluczony z kręgu ludzi cywilizowanych. Współczuję poziomu żenady w komentarzu.
Oraz hektolitry wody…..