Miała być cudownym lekiem na wszystko, ale pod koniec XIX wieku wywołała plagę narkomanii. Ofiarami uzależnienia od morfiny padały przede wszystkim kobiety.
Morfinę przez długi czas uważano za cudowny lek na wszystko. Na początku XIX wieku medycy otrzymali w końcu środek, który zapewniał pacjentom szybką i skuteczną pomoc. Dopiero po jakimś czasie lekarze zauważyli, że bardzo silnie uzależniał.
Z pewnością zjawisko uzależnienia od morfiny nie było powszechne. Co ciekawe, nałóg ten opanował głównie jedną warstwę społeczną – klasę wyższą i arystokrację. Ofiarą narkotyku padały zazwyczaj pochodzące z dobrych domów młode kobiety. Dlaczego? Aby odpowiedzieć na to pytanie, najpierw trzeba poznać historię substancji, od której morfina pochodzi – opium.
Opium podbija świat
Opium wytwarza się przez wysuszenie soku wydobywającego się z niedojrzałych makówek maku lekarskiego. Środek ten znany jest ludzkości już od starożytności. Cesarz Marek Aureliusz miał w zwyczaju pijać przed snem napar z jego dodatkiem.
W późniejszych wiekach dzięki Arabom nasiona maku i sposób produkcji opium dotarły do Iranu i Indii, a w VIII wieku – do Chin. To w Państwie Środka po raz pierwszy zaczęto używać opium nie tylko jako środka leczniczego, lecz również jako substancji odurzającej. W XVII wieku Chińczycy zaczęli palić tzw. madak, czyli mieszankę opium z tytoniem. W późniejszych latach udało się im znaleźć sposób na palenie czystego opium.
Zwyczaj ten dotarł do Europy i Ameryki Północnej na początku XVIII wieku. Nie była to rozrywka dla wszystkich. Przyjemność z narkotyzowania się mieli przedstawiciele niewielkiego kręgu arystokratycznych elit oraz świata przestępczego (szczególnie jeśli chodzi o Stany Zjednoczone). Na początku XIX wieku, Europejczycy i mieszkańcy Nowego Świata dalej patrzyli na opium głównie przez pryzmat jego leczniczych właściwości.
Popularny alkoholowy wywar z domieszką ziół i opium, zwany laudanum, znany był na Starym Kontynencie już od XVI wieku. Innym specyfikiem zawierający wyciąg z makowych główek była maść zwana teriak. W 1804 roku nastąpił kolejny przełom w leczniczym stosowaniu opium. Wówczas to niemieckiemu farmaceucie, Friedrichowi Sertürnerowi, udało się wyseparować z niego niezwykły związek chemiczny. Na część greckiego boga snu Morfeusza nazwano go morfiną.
Święta morfina
Musiało minąć ponad dwadzieścia lat, zanim wynaleziono sposób masowej produkcji morfiny. Kiedy się to już jednak stało, lek szybko zyskał na popularności. Na początku morfina podawana była doustnie. Wkrótce odkryto, że lepszym sposobem jest rozpuszczenie jej w wodzie i aplikowanie w formie zastrzyków. Część środowiska medycznego przyznawała, że lek w formie tabletki może mieć pewne właściwości uzależniające. Iniekcja domięśniowa uznawana była jednak za bezpieczną.
Zastrzyk z morfiny natychmiast uśmierzał ból i łagodził całą gamę różnych dolegliwości. Do tego wprowadzał pacjenta w euforyczny nastrój. Siłą leku zachwyceni byli zarówno lekarze jak i pacjenci. Medycy nie musieli już nawet specjalnie dociekać, co tak naprawdę im dolega. Szybki zastrzyk morfiny niwelował konieczność szukania diagnozy.
W późniejszym czasie, gdy odkryto już negatywne skutki jej stosowania, pogardliwie nazywano morfinę „lekiem leniwych lekarzy”. Do tego czasu setki tysięcy osób przekonało się, że potrafi ona być zarówno cudownym lekiem, jak i silnie uzależniającym narkotykiem.
Znanymi morfinistami byli m.in.: Otto von Bismarck, Juliusz Verne czy sam Friedrich Sertürner. Verne był tak zachwycony jej działaniem, że napisał nawet sonet ku jej czci:
Oh! Ukłuj mnie setkę razy swoją wspaniałą igłą, a setkę razy będę ci dziękował o Święta Morfino. Ty którą Eskulap uczynił Boginią.
Wzrost popularności morfiny związany był również z wojnami prowadzonymi w XIX wieku. Dla lekarzy opatrujących żołnierzy w wojnie secesyjnej lub wojnie krymskiej morfina stała się podstawowym środkiem medycznym.
Jeszcze w połowie XIX wieku nikt za bardzo nie przejmował się jej uzależniającymi właściwościami. Ale pod koniec stulecia lekarze zdali sobie sprawę, że problem jest naprawdę poważny. Kiedy rozpoczęto organizować pomoc dla uzależnionych, okazało się, że w przeważającej części były to damy z wyższych sfer i arystokratki.
Czytaj też: Zaskakująca historia aspiryny
Tylko jedno w głowie mam…
Szacuje się, że pod koniec XIX wieku kobiety stanowiły od 60 do 70% pacjentów leczonych na uzależnienie od morfiny. Najpowszechniej zjawisko to występowało w Anglii, Niemczech, we Francji i w Stanach Zjednoczonych.
Według danych prezentowanych przez amerykańskich lekarzy proces uzależniania zaczynał się zwykle między 25., a 35. rokiem życia. Typową morfinistką była kobieta z klasy średniej lub wyższej, mieszkanka dużego miasta. W USA dochodziły do tego żony i krewne wielkich posiadaczy ziemskich na Południu. Najważniejszym czynnikiem, który doprowadził do takiej sytuacji, był stosunkowo łatwy dostęp do opieki medycznej. O luksusie posiadania własnego lekarze nie mogli marzyć przedstawiciele klas niższych.
Słynące z wrażliwości arystokratki, uskarżające się na nerwice, chandry, stany przygnębienia, depresję, a nawet zaburzenia snu, automatycznie kwalifikowane były do leczenia morfiną. Podobnie było z wszelkimi problemami natury ginekologicznej. Tym, co dodatkowo wpływało na szybkie uzależnienie, był zwyczaj pozostawiania pacjentom leku w miejscu zamieszkania i nakaz wykonywania samodzielnych iniekcji.
Pozbawiona nadzoru morfinistka dawkowała sobie „panaceum” według własnego uznania. Gdy dodatkowo udało się jej dowiedzieć, jaki środek otrzymuje, mogła bez przeszkód nabyć go u farmaceuty. Przez długi czas nie istniały żadne restrykcje ograniczające zakup morfiny w aptekach.
Na usprawiedliwienie lekarzy należy dodać, że często byli oni poddawani presji ze strony swoich majętnych pacjentów i ich rodzin. Skoro morfina szybko przynosiła pożądaną ulgę, to dlaczego jej nie stosować? Jeden z medyków wspominał, że gdy przybył do swojej pacjentki, ta rzuciła się na niego z okrzykiem: „Och doktorze, ukłuj mnie szybko”. Chodziło oczywiście o zastrzyk z morfiny.
Czytaj też: Czym szprycowali się nasi pradziadkowie?
Wyznania XIX-wiecznej morfinistki
Aplikowanie morfiny przez lekarzy było główną drogą prowadzącą do nałogu, lecz nie jedyną. Dla części kobiet od samego początku morfina nie była lekiem, lecz używką. Panie szukające euforycznych doznań korzystały z niej, gdyż była środkiem zapewniającym pewnego rodzaju elitarność. W przeciwieństwie do alkoholu, nie każdy miał do niej dostęp. Morfina stała się jego bardziej wyrafinowanym substytutem.
Z biegiem czasu strzykawki z morfiną stały się tak popularne jak papierosy. Często kobiety nie tyle przestawały ukrywać swój nałóg, co wręcz się z nim obnosiły. Flakoniki z morfiną i strzykawki przypominać zaczęły swego rodzaju biżuterię. Były na wyposażeniu wielu modnych dam.
Powody kobiet do uciekania w świat narkotycznych wizji były bardzo różne. Część z nich odreagowywała w ten sposób swoje frustracje bądź zażywała morfinę z nudów lub dla rozrywki. Panie dobrze wykształcone w opiatach topiły smutki związane z niemożnością realizowania swoich ambicji. O tym, jak ważnym elementem życia mogła stać się morfina, dowiadujemy się z listu pewnej anonimowej damy:
Jestem ostatnią osobą na świecie, która mogłaby szukać wymówek, ale naprawdę nie wiecie, co morfina znaczy dla wielu z nas, współczesnych kobiet bez profesji, bez żadnych przekonań. Morfina jest w stanie sprawić by życie stało się bardziej znośne. Dodaje prawdy do naszych marzeń (…). Chcę powiedzieć, że sama rzeczywistość nie jest dla nas wystarczająca. Uwierzcie mi, każda z nas musi dodać do niej trochę marzeń. Branie morfiny sprawia, że życie staje się lżejsze.
To, co mogło być wybawieniem dla kobiecych dusz, stawało się groźne dla ich ciał. Ramiona dam wskutek przyjmowania kolejnych zastrzyków pokrywały się strupami i wrzodami. One same były coraz bardziej wyniszczane przez nałóg…
Nadchodzi nowe
Zjawisko uzależnienia od morfiny zaczęto opanowywać na przełomie XIX i XX wieku. Wśród lekarzy znacznie wzrosła świadomość o jej niepożądanym działaniu. Medycy zaczęli wręcz panicznie bać się jej przepisywania. Rozwój nauki i medycyny sprawił, że faszerowanie narkotykiem ustąpiło miejsca bardziej rzetelnemu diagnozowaniu.
Coraz większą popularność zdobywała teoria o bakteryjnym podłożu chorób, wynaleziono aspirynę, a Wilhelm Roentgen odkrył istnienie promieniowania X. Swój mały „renesans” morfina będzie miała jeszcze tylko w czasie I wojny światowej. Dla rannych żołnierzy stawała się często jedynym środkiem uśmierzającym ból.
Ujawnienie negatywnych właściwości morfiny stało się powodem do poszukiwania środka, który byłby równie skuteczny, lecz nie tak uzależniający. W 1897 roku niemiecki chemik-farmaceuta Felix Hoffman ogłosił sukces. Pracujący dla koncernu Bayer naukowiec stworzył środek zwany diacetylomorfiną. Stwierdził, że będzie on idealnym lekarstwem na kaszel. Szukając komercyjnej nazwy dla swojego specyfiku, zdecydował, że od niemieckiego heroisch „ochrzci” go… heroiną.
Bibliografia:
- Courtwright, Dark paradise. A history of opiate addiction in America, Cambridge 2001.
- Courtwright, Forces of habit. Drugs and the making of the modern world, Cambridge 2002.
- Hodgson, In the arms of Morpheus. The tragic history of laudanum, morphine and patent medicines, Vancouver 2001.
KOMENTARZE (1)
Jako ciekawostkę warto wspomnieć o osobie Okultysty, Alistera Crowleya ( 1875-1947 ), który będąc chory na astmę używał jako lekarstwa …Heroiny. Żeby było bardziej ciekawie używał także Kokainy i to w dawce która przewyższała śmiertelną normę. Kiedy dostał niemiecki lęk na astmę odstawił Heroine, ale w czasie wojny wrócił do zażywania Heroiny, a zmarł w wieku 72 lat, do końca życia walcząc z nałogiem.