Bitwa pod Połonką, rozegrana 28 czerwca 1660 roku, pokazała prawdziwą moc husarii. I dowiodła, jak skuteczna była husarska kopia. Ilu piechurów mogła przebić?
Bitwa pod Połonką jest szczególnie interesująca dlatego, że pokazuje, jak husaria – nawet pozbawiona kopii, za to w sprzyjających warunkach – mogła rozbić żołnierzy z pikami. A także jak pikinierzy w bardziej typowych warunkach byli w stanie obronić się przed husarią bez kopii. Poza tym demonstruje olbrzymią skuteczność kopii husarskiej, która była w stanie przebić aż sześciu piechurów naraz!
Szczęśliwy rok 1660
Zimowa kontrofensywa wojsk polskich i litewskich, której częścią były bitwy o Mohylew i pod Domanami (1655 r.), nie przyniosła oczekiwanego efektu. Z nastaniem wiosny Moskale ponownie ruszyli na zachód – w głąb Rzeczypospolitej. W tym pochodzie między innymi zajęli, splądrowali i spalili Wilno (sierpień 1655 r.). Nie gorzej poradzili sobie w Koronie, gdzie wraz z Kozakami doszli aż do Lublina i przejściowo go zajęli (październik 1655 r.).
Jednak równoczesne postępy wojsk szwedzkich zaniepokoiły cara Aleksego I Michajłowicza, który jeszcze 9 września 1655 r. ogłosił się władcą Litwy i wchodzących w skład Korony ziem ruskich. 17 maja 1656 r. Moskwa wypowiedziała wojnę Szwecji. Moskale ruszyli na podbój szwedzkiej części Inflant, co oznaczało, że odciążeni na wschodzie Polacy i Litwini mogli skupić się na Szwedach.
Okres między rokiem 1655 a rokiem 1660 obfitował w wiele dramatycznych wydarzeń, układów i raptownych zmian sojuszy. W walce na terytorium Rzeczypospolitej oprócz wspomnianych Kozaków, Moskali i Szwedów uczestniczyli także Tatarzy, Prusacy, Siedmiogrodzianie i Austriacy. Ostatecznie 3 maja 1660 r. udało się zawrzeć ze Szwedami traktat pokojowy w Oliwie. Dzięki temu żołnierze litewscy i polscy mogli być skierowani na wschód – przeciw wojskom Aleksego I, wciąż okupującym olbrzymie połacie Rzeczypospolitej.
Rok 1660 w polskiej historiografii zyskał miano roku szczęśliwego. W tymże bowiem czasie nie tylko zakończono wojnę ze Szwedami, ale także – dzięki serii zwycięskich bitew stoczonych z Moskalami – uwolniono znaczną część Litwy i południowo-wschodniej Korony od moskiewskiej okupacji. Jedną z tych bitew stoczono pod Połonką.
Czytaj też: Tego nie wiedzieliście o husarii
Liczebność wojsk i miejsce bitwy
Armia Rzeczypospolitej, biorąca udział w tej batalii, liczyła około 20 tys. ludzi. Wśród nich było 11 tys. żołnierzy (8 tys. kawalerii wraz z 3 tys. dragonów i piechoty), a resztę stanowiła luźna czeladź. Dowodzili nią Stefan Czarniecki i Paweł Jan Sapieha.
Armia moskiewska pod dowództwem Iwana Chowańskiego liczyła około 8500 żołnierzy (z czego 4 tys. to piechota, a 4500 – kawaleria) i co najmniej drugie tyle czeladzi. Tej ostatniej, wyposażonej w sztandary, użył Chowański w polu jak regularnego wojska. Mając bowiem do czynienia z liczniejszym nieprzyjacielem, wysłał w pole czeladź, aby oszukać przeciwnika i dodać otuchy własnym żołnierzom. Była to jedna ze sztuczek, którą w trakcie tej wojny stosowały obie strony.
Kluczem do zrozumienia przebiegu bitwy jest zapoznanie się z uszykowaniem wojsk i z terenem, na którym doszło do starcia. Dotychczasowa literatura bez zastrzeżeń akceptowała pogląd, że miejscem walki było zakole rzeki Połonki. Udało mi się jednak ustalić, że do bitwy doszło na terenie znacznie rozleglejszym.
Znając teren i uszykowanie wojsk, możemy przejść do opisu walk. Poniżej omówię tylko te starcia bitwy pod Połonką, w których znaczącą rolę odegrała husaria.
Czytaj też: Husarska kopia. Cudowna broń polskiej kawalerii i sekret jej sukcesów?
„Chorągwie usarskie z pałaszami skoczyły”
Pierwszym epizodem, w którym się odznaczyła, były walki o groblę na przeprawie I. Najciekawszy opis szarży husarii na piechotę moskiewską, która opanowała przeprawę I, znajduje się w pamiętniku Jakuba Łosia. Będąc towarzyszem chorągwi pancernej krajczego koronnego Wacława Leszczyńskiego, bezpośrednio obserwował te wydarzenia.
Zaczęła się potem bitwa takim sposobem: najpierwej piechoty moskiewskiej tysiąc siedmiuset przeszło przez przeprawkę, za którą nasze pomienione chorągwie ustąpiły. […] na tę piechotę chorągwie usarskie z pałaszami skoczyły i w wodę je po najpierwszym wystrzeleniu napędziły, że im do drugiego nie przyszło, bo samych [piechurów] w błocie niemało i z muszkietami potonęło. Z dział poczęto od Moskwy strzelać, ale i te nie szkodziły.
Opis ten, wraz z innymi, pozwala na stosunkowo dokładne odtworzenie przebiegu walk na przeprawie I. Najpierw Polacy i Litwini cofnęli się za przeprawy, pozwalając piechocie nieprzyjaciela wkroczyć w to wąskie gardło. Piechota owa, w sile dwóch prikazów (regimentów), liczyła około 1300 żołnierzy.
Po opanowaniu przez Moskali grobli i wyjściu ich piechoty na jej przedpole oraz po przybyciu na pole bitwy pięciu chorągwi dragonów koronnych z dwoma działami nastąpiła szarża husarii (dwie chorągwie husarii koronnej, liczące łącznie 385 stawek żołdu, czyli nie więcej niż 350 żołnierzy; najprawdopodobniej jednak 250). W grupie uderzeniowej znajdowały się również dwie chorągwie kozackie, lecz trudno ustalić ich położenie i zadania, które miały wykonać.
Czytaj też: Ile trzeba było zapłacić, aby zostać husarzem?
Husarze bez kopii?
Szarżujących husarzy przywitała salwa piechoty, lecz nie była ona w stanie zatrzymać polskiej kawalerii. Zanim piechurzy zdążyli oddać drugą salwę i zatknąć w ziemię piki, husarze bez kopii, jedynie z pałaszami w dłoniach, wpadli na ich szyki i wpędzili piechotę do wody. Wtedy jazda się wycofała, a do rozproszonych i stojących w wodzie Moskali poczęli strzelać dragoni, którzy już w momencie rozwijania się ataku jazdy szli ze skrzydła w posiłku husarzom.
Teraz, gdy przeciwnika rozbito, przystąpili do jego ostatecznej likwidacji. Trudno, żeby sami husarze dobijali przeciwnika, gdyż rzeczkę Połonkę otaczały błota tak grząskie, że miejscami konie zapadały się w nich aż po siodła. Walka husarzy na bagnach nie wchodziła więc w rachubę.
Warto podkreślić, że atak polskich husarzy niedysponujących kopiami wyszedł na przygotowanych do boju piechurów. Okazał się skuteczny, gdyż Moskwicini nie zdążyli zasłonić się pikami po salwie strzelców, a także dlatego, że straty od ognia muszkietowego i artyleryjskiego były minimalne.
Z relacji Jana Andrzeja Morstina wiadomo bowiem, że szarża husarii i rozbicie przeciwnika odbyły się „bez wielkiej szkody” w husarzach. Przypomnę, że podobnie pisał Łoś. Skoro bowiem „z dział poczęto od Moskwy strzelać, ale i te nie szkodziły”, to jest oczywiste, że nie zaszkodziła również salwa piechoty, która poprzedziła ostrzał artyleryjski. Widać z tego, że salwa dość licznej przecież piechoty przyniosła nikłe efekty. Potwierdza to niską skuteczność ówczesnej broni palnej.
Na tym jednak walki o przeprawy się nie skończyły. Nieprzyjaciela starano się wypchnąć także za przeprawę II. I to się ostatecznie udało, choć tym razem udział husarii był marginalny, dlatego zmagania te nie są przedmiotem naszych zainteresowań. Zamiast tego przejdę do innego starcia, w którym zabłysnęli husarze.
Ilu wrogów na raz mógł przebić husarz?
Doszło do niego, gdy na moskiewską, czyli północno-wschodnią, stronę Połonki przedostały się wojska litewskie. Nastąpiło wtedy kombinowane uderzenie armii polskiej i litewskiej, które spędziło z pola jazdę przeciwnika. Na marginesie dodam, że przeprawę armii Wielkiego Księstwa przez Połonkę osłaniali husarze litewscy, którzy w pewnym momencie zaszarżowali na broniącą im przejścia piechotę. Zrobili to bardzo skutecznie. Zdaniem hetmana Sapiehy:
[…] zamieszała husaria z kopiami piechotę, i tak szczęśliwie sprawiła się, iż żaden drzewca darmoć nie skruszył. Jam tego nie widział, ale godny wiary towarzysz powiada, iż sześciu na jednej kopiej widział Moskalów.
Jak widać, husarze litewscy, w przeciwieństwie do koronnych, dysponowali w tej bitwie kopiami, a ich użycie we frontalnym ataku kolejny raz okazało się niesamowicie efektywne. Chwilę później pozbawioną już kopii husarię od tyłu zaatakowała kawaleria moskiewska, co sprawiło Litwinom niemało problemów:
[…] jazda nam od tyłu zaskoczyła. Z tą wielkiej trudności z rąk wroga i prawie Bóg sam cudownie mnie [hetmana Pawła Sapiehę] i z Jmcią Panem Pisarzem [polnym Wielkiego Księstwa Litewskiego, Aleksandrem Hilarym Połubińskim] wyrwał od nich, bo już ścisnęli nas byli. Dwóch towarzystwa, P. Chlowański z panem Przeździeckim, złożyli nas i drogę otworzyli prędko.
Czytaj też: Stefan Czarniecki – bohater narodowy, krwawy dowódca i… pazerny hetman
Porzucona piechota
Wróćmy jednak do kombinowanego uderzenia armii polskiej i litewskiej, które spędziło z pola jazdę wroga. Scenariusz natarcia husarii w tej fazie bitwy był prosty. Gdy prawe skrzydło polskie przeprawiło się przez rzekę Połonkę i po rozbiciu lewego skrzydła wojsk moskiewskich wyszło na tyły armii przeciwnika, Czarniecki rozkazał centrum polskiemu ogólne natarcie na jazdę moskiewską.
Atak został wsparty przez prawe skrzydło polskie, które od tyłu uderzyło na Moskali. Również Litwini nie próżnowali – wychodząc nieprzyjacielowi na skrzydło i tyły, wiązali siły wroga na swoim odcinku. Centrum wojsk Rzeczypospolitej prowadzone było do natarcia przez tych samych husarzy, którzy w pierwszej fazie bitwy rozbili na przeprawie piechotę.
Jazda moskiewska, zaatakowana frontalnie przez husarię i posiłkujące ją chorągwie polskie, a jednocześnie uderzona z obu skrzydeł i od tyłu, pierzchła z pola bitwy, pozostawiając na pastwę losu własną piechotę.
Pod ostrzałem
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na piechurów, którzy teraz w osamotnieniu mieli walczyć z Polakami i Litwinami. Zanim doszło do opisanego wcześniej momentu spędzenia jazdy moskiewskiej z pola, piechota ta wspierała kawalerię ogniem broni palnej. Łoś pisał o gęstym ostrzale tej piechoty, który jednak nie zatrzymał kawalerii polskiej, bo Polacy i Litwini,
nie dbając na gęstą strzelbę tak piechot, których było osiem tysięcy [to gruba przesada] wybornych, jako i jazdy zbrojnej [noszącej zbroje], jeden przez drugiego cisnęli się do nieprzyjaciela.
Piechota moskiewska musiała być także zaangażowana w bezpośrednie walki z jazdą polską, ponieważ, jak zanotował Wespazjan Kochowski:
Moskwa armat miała co nie miara, gwardie carskie wszystko lud ognisty, przy tym pikami piechoty konie naszym bodły, a na ostatek berdysze oburącz wziąwszy zbyt szerokie, tak konie, jak i jazdę naszą siekli.
Widać więc, że piechurzy ci (w ich szeregach byli również pikinierzy) skutecznie powstrzymywali szarże kawalerii polskiej (w tym i pozbawionej kopii husarii koronnej) dopóty, dopóki jazda moskiewska pozostawała na polu bitwy. Gdy jednak ta uciekła, piechota wycofała się do zagajnika odległego o 3, może 4 km.
W zagajniku tym piechurzy pościnali drzewa, tworząc w ten sposób zasieki mające uniemożliwić kawalerii polskiej szarżę. Bronili się tam przez dłuższy czas, ale gdy w wyniku ostrzału polskiego utracili zapas prochu, wyszli z zagajnika w otwarte pole, próbując się poddać. Wtedy nastąpiły ataki Polaków (w tym husarii) na poddającą się Moskwę i rzeź piechoty.
W bitwie pod Połonką zdobyto aż 146 chorągwi przeciwnika! Stanowiło to szczęśliwe preludium dalszych działań wojennych toczonych tak w Wielkim Księstwie Litewskim, jak i na Ukrainie.
Źródło:
Tekst stanowi fragment najnowszej książki Radosława Sikory „Niezwykłe bitwy i szarże husarii”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.