Relacje premiera Wielkiej Brytanii i przywódcy Związku Radzieckiego w czasie II wojny światowej od dawna fascynują historyków. Czy Churchill dał się oczarować Stalinowi, a może tylko próbował owinąć sobie dyktatora wokół palca?
„Nie można sobie wyobrazić Wielkiej Koalicji, która powstała w latach wojny, bez osobistej więzi łączącej Churchilla, Roosevelta i Stalina” – czytamy w książce Geoffreya Robertsa Churchill i Stalin. Toksyczni bracia. Chociaż każdy z przywódców mocarstw należących do Wielkiej Trójki miał inne pochodzenie, temperament i cele polityczne, a także inny styl przywództwa oraz metody pracy, to łączyła ich jedna rzecz: byli ludźmi z dużym politycznym doświadczeniem. Wszyscy trzej przywiązywali także dużą wagę do kontaktów osobistych. Osią Wielkiej Koalicji były zaś relacje Stalin–Churchill.
Churchill był politykiem wyrachowanym, ale też bardzo emocjonalnym. Wiele zachowało się świadectw, że przy różnych okazjach miał łzy w oczach. Wydaje się jednak, iż częściej wolał grać na emocjach innych, niż kierować się własnymi. Był synem Imperium, brytyjskim dżentelmenem i nie mógł pozwolić, by emocje brały w nim górę.
Szczególnie ciekawy splot afektu i wyrachowania stanowiły jego relacje z Józefem Stalinem. Jak to się w ogóle stało, że Churchill – zatwardziały antykomunista, który po rewolucji bolszewickiej był jednym z największych zwolenników interwencji w Rosji – nagle stał się gorącym orędownikiem współpracy ze Stalinem? Odpowiedź jest jedna: realizm.
Jak mówi stare porzekadło: Wielka Brytania nie ma przyjaciół ani wrogów, ma tylko interesy. I Churchill kierował się interesami, które wymagały wciągnięcia Związku Radzieckiego do wojny z Hitlerem. Poza tym postrzegał on Stalina jako realistę. Procesy polityczne z lat 30. XX wieku, kiedy dyktator wymordował większość starych ideowych bolszewików, kazały wierzyć Churchillowi, że Stalin nie przywiązuje wagi do komunistycznej ideologii – jest kolejnym wielkim przywódcą Rosji i kieruje się jej dobrem. Otwarcie mówił, że Trocki to diabeł i sam popiera Stalina.
Roberts w swojej książce dowodzi, że Churchill lubił sobie kreować obraz swego politycznego partnera i potem naginać rzeczywistość do tego obrazu. Tak właśnie stworzył sobie wizję Stalina – rosyjskiego realisty, a nie komunistycznego ideologa.
Brytyjsko-radziecki sojusz
Brytyjskie starania o sojusz z Moskwą mają długą historię. Wielka Koalicja była w pewnym sensie kontynuacją zawartego w początkach XX wieku Trójporozumienia łączącego Brytyjczyków, Francuzów i Rosjan. „W obliczu narastającego zagrożenia ze strony nazistowskich Niemiec Churchill stał się zdecydowanym orędownikiem bliższej współpracy z Sowietami, gotowym odnowić sojusz sprzed 1914 roku” – pisze Roberts w książce Churchill i Stalin. Toksyczni bracia.
Jeszcze w 1939 roku Francja i Wielka Brytania próbowały się porozumieć ze Stalinem, ale robiły to tak opieszale, że ubiegł ich Hitler. Skutek? Sowiecko-niemiecki traktat o nieagresji z 23 sierpnia 1939 roku oraz traktat o granicach i przyjaźni z 28 września 1939 roku. Była to klęska przedwojennej kampanii Churchilla na rzecz wielkiego sowiecko-zachodniego przymierza. Nie oznaczało to jednak kresu jego wysiłków: dowodzą tego bezpośrednie oraz pośrednie kontakty Churchilla i Stalina przed napaścią Niemiec na ZSRR.
Premier Wielkiej Brytanii był przeciwnikiem wypowiedzenia Moskwie wojny po 17 września 1939 roku i nie uważał, aby Związek Radziecki i III Rzesza były ideologicznymi bliźniakami – a pogląd taki był wówczas na Wyspach popularny. Już 1 października 1939 roku w pewnym sensie uzasadniał zajęcie przez Armię Czerwoną wschodnich terenów Polski. Na antenie radiowej mówił:
Nie ma wątpliwości, że pozycje zajęte przez wojska rosyjskie są konieczne do zapewnienia bezpieczeństwa Rosji w obliczu nazistowskiego zagrożenia. Nie potrafię przewidzieć, jakie działania Rosja podejmie w przyszłości. To wielka zagadka, choć być może istnieje klucz do jej rozwiązania. Kluczem tym jest rosyjski interes narodowy.
Co znamienne, mówił o Rosji – a nie o Związku Radzieckim. Wkrótce potem potkał się z radzieckim ambasadorem w Londynie, Iwanem Majskim, i zapewniał go, że Wielka Brytania i ZSRR mają wspólne interesy. Wojna Moskwy z Finlandią na chwilę przerwała zabiegi o sojusz, ale wkrótce Churchill wysłał do rosyjskiej stolicy Stafforda Crippsa, orędownika ocieplenia w stosunkach między krajami. Sam napisał wówczas do Stalina swój pierwszy list, w którym dowodził, że „choć Wielka Brytania i Związek Radziecki leżą na przeciwnych krańcach Europy, łączy je wspólna sprawa, jaką jest przeciwstawienie się niemieckiej dominacji na kontynencie”.
Gdy Wielka Brytania samotnie walczyła z nazistowską potęgą, Churchill miał jeden cel: zyskanie sojusznika w wojnie albo przynajmniej skłonienie ZSRR do przyjęcia postawy autentycznej neutralności. Stalin miał swoje plany – wiedział, że wojna z III Rzeszą jest nieunikniona, ale pragnął ją odwlekać najdłużej, jak to tylko możliwe. Znał też starą prawdę, iż Brytyjczycy lubią namawiać innych do obrony własnych interesów i podczas wojen przelewać krew swoich sojuszników. Określenie „perfidny Albion” nie wzięło się wszak znikąd.
Czytaj też: Chodzące skrzyżowanie Rambo i Indiany Jonesa. Trudno uwierzyć kim w młodości był ten z pozoru nudny polityk
Braterstwo broni
Przez całą wiosnę 1941 roku Brytyjczycy (a Churchill osobiście w korespondencji) informowali Stalina o koncentracji wojsk niemieckich nad radziecką granicą. Przywódca ZSRR, choć sam się szykował do wojny, lekceważył te ostrzeżenia – być może właśnie dlatego, że bał się, iż Londyn chce go popchnąć do walki, i – jak sam powiedział – wyciągać z ognia cudze kasztany.
Gdy jednak 22 czerwca 1941 roku Niemcy rzeczywiście napadły na Związek Radziecki, premier Wielkiej Brytanii natychmiast wygłosił w radio przemówienie. Padło w nim słynne zapewnienie, że będzie wspierać Związek Radziecki wszelkimi środkami, które ma do dyspozycji jego kraj. Churchill, jak przekonywał, nie wyrzekł się swego antybolszewizmu i nie wypierał się antykomunistycznych deklaracji, ale:
Wszystko to blaknie w obliczu obecnego widowiska. Przeszłość ze swoimi zbrodniami, szaleństwami i tragediami przemija w mgnieniu oka. Widzę rosyjskich żołnierzy stojących na progu ojczyzny, strzegących pól, które ich ojcowie uprawiali od niepamiętnych czasów. Widzę, jak pilnują domostw, w których żony i matki się modlą – bo są chwile, kiedy modlą się wszyscy – o bezpieczeństwo ukochanych, o bezpieczny powrót swoich żywicieli, orędowników i obrońców.
Widzę ich, widzę dziesiątki tysięcy rosyjskich wiosek, w których z takim mozołem uprawiają ziemię, gdzie nadal istnieją proste ludzkie radości, słychać śmiech dziewcząt i wesołe wołanie dzieci.
Stalin odwzajemnił się im przemówieniem radiowym z 3 lipca 1941 roku, w którym zadeklarował, że będzie toczyć wojnę z Niemcami wspólnie z Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi. 12 lipca doszło do zawarcia formalnego porozumienia. Churchill mógł świętować – zyskał potężnego sojusznika.
Nastąpiła era współpracy obu polityków. „Przeanalizowanie osobistych kontaktów Churchilla ze Stalinem dowodzi, że choć jego postawa wobec bolszewizmu pozostała niezmienna, nie można tego powiedzieć o jego stosunku do Stalina” – pisze Geoffrey Roberts. I dodaje: „W przypadku sowieckiego przywódcy Churchill rozpromieniał się na myśl o Stalinie wodzu, a następnie przechodził do postrzegania łączącej ich relacji jako »braterstwa broni«”. A jak to wyglądało po drugiej stronie?
Stalin postrzegał Churchilla jako człowieka, na którego można mieć wpływ, kształtować jego postępowanie metodą perswazji lub graniem na uczuciach winy i wdzięczności oraz wykorzystywaniem żołnierskich instynktów Churchilla, popychających go do działań ofensywnych, pozostających jednak w konflikcie z instynktem politycznym nakazującym oszczędzanie sił i zasobów ludzkich Wielkiej Brytanii.
Brednie zamiast karabinów
Pełne ciepłych uczuć słowa brytyjskiego premiera skierowane do Stalina mogły zaskakiwać. Dla Polaków musiały brzmieć szczególnie nieprzyjemnie. Nie należy jednak przywiązywać do nich szczególnej wagi. „Gdyby Hitler najechał piekło, w Izbie Gmin wspomniałbym życzliwie o diable” – mówił wówczas sam Churchill. Górnolotny język jego przemówienia miał starannie zamaskować fakt, iż Londyn bynajmniej nie złożył żadnej konkretnej propozycji pomocy dla ZSRR. Premier mówił o wojennym braterstwie, ale nie zamierzał – bo też nie mógł – jakoś szczególnie go realizować.
Moskwa liczyła na konkretne działania, jak choćby dostawy zaopatrzenia czy wysłanie ekspedycji wojskowej. Ale o tym Churchill milczał. Zwolennikiem udzielenia wymiernego wsparcia Stalinowi był natomiast minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Anhony Eden. Jego sekretarz zgrabnie podsumował retoryczną pomoc, jakiej Churchill udzielał Moskwie: „Sentymentalny i kwiecisty styl (…), brednie zamiast karabinów”.
Fakty są takie, że prośba Stalina, by Wielka Brytania wysłała na front radziecki od 25 do 30 dywizji, nie spotkała się z szybką odpowiedzią. Premier tłumaczył się różnymi przeszkodami. Nie czuł się moralnie zobowiązany wobec Sowietów. W październiku 1941 roku pisał wprost do ambasadora Crippsa: „Sami to na siebie sprowadzili, kiedy podpisali pakt z Ribbentropem, pozwalając Hitlerowi zaatakować Polskę i rozpocząć wojnę”.
Był ewentualnie gotów wysłać wojska na Kaukaz. Sęk w tym, że Armia Czerwona się tam nie broniła, a rejon ten – także roponośny – leży przecież nieopodal krajów należących do sfery bezpośrednich wpływów Londynu. Można było podejrzewać, że jeśli Brytyjczycy rozgoszczą na Kaukazie, nie bardzo będą chcieli go opuścić. Przynajmniej nie za darmo.
Niemal w tym samym czasie Churchill przekonywał Stalina: „Nie ma sposobu, aby wyrazić, co czujemy, myśląc o waszych ogromnych, heroicznych zmaganiach. Mamy nadzieję, że będziemy mogli potwierdzić to czynami”. Jak pisze Roberts w książce Churchill i Stalin. Toksyczni bracia: „Emocje i próby manipulowania nimi stanowiły jądro stosunków Churchill–Stalin w obydwu postaciach”.
Czytaj też: Józef Stalin rodzinnie – fatalny ojciec, gwałciciel i domowy dyktator
Stalin – człowiek wyjątkowy
12 sierpnia 1942 roku premier Wielkiej Brytanii po raz pierwszy przybył do Moskwy – była ta niebezpieczna podróż, ale Churchill uważał, że jest niezbędna. Liczył, iż dzięki swej osobowości pozyska Stalina. Co ciekawe, jednocześnie uważał go za „wieśniaka”, a wszystkich przywódców Związku Radzieckiego za nieokrzesańców ledwo oderwanych od pługa.
Rozmowy miały swoje dramatyczne momenty. W pewnej chwili Brytyjczyk się obraził (albo udał obrażonego). Denerwowały go pretensje Stalina, że zachodni alianci nie kwapią się do walki z Niemcami. Gafą dyktatora było wypytywanie się o porażkę pod Gallipoli w czasie pierwszej wojny światowej. Jak wiadomo, za śmierć tysięcy brytyjskich żołnierzy podczas tej nieudanej bitwy opinia publiczna obwiniała właśnie Churchilla, który był wówczas Pierwszym Lordem Admiralicji.
„Stosunki Stalina z Churchillem były kruche, a jednocześnie bliskie i głębokie. Churchill odznaczał się żywym usposobieniem, jego relacje ze Stalinem bywały więc gwałtowne” – czytamy w książce Churchill i Stalin. Toksyczni bracia. Ostatecznie wizyta zakończyła się pomyślnie, a premier wkrótce przemawiał w Izbie Gmin:
Rosja ma ogromne szczęście, że w czasach agonii ma tak wielkiego, nieustępliwego wodza. To człowiek o potężnej, wyjątkowej osobowości, nadający się do ponurych i burzliwych czasów, w których przyszło mu żyć. Człowiek wyjątkowej odwagi i siły woli, bezpośredni, a nawet szczery w mowie, co mnie osobiście nie przeszkadza, jak wiadomo Izbie Gmin, szczególnie gdy mam coś do powiedzenia.
To było wystąpienie „po publiczkę” – wiadomo było, że dotrze do Moskwy. Tymczasem na stronie Churchill przekonywał Anthony’ego Edena, że: „powinniśmy traktować Rosjan chłodno, bez ekscytowania się kłamstwami, które wygadują, i wytrwale wykonywać nasze zadanie”. Mało tego, 5 października 1942 roku podczas posiedzenia gabinetu długo perorował, że nie wolno nadmiernie osłabić Niemiec, bo może okazać się, że będą potrzebni w wojnie z Rosją…
Przywódca Związku Radzieckiego był wówczas wściekły na politykę aliantów. Transporty morskie z dostawami sprzętu nie były tak liczne, jak miał nadzieję. Według niego Anglosasi używali każdego pretekstu, by ich zaniechać. Nie przyjmował do wiadomości, że okręty, które mogłyby ochraniać transporty, potrzebne są do bitwy o Atlantyk, kluczowej z punktu widzenia Waszyngtonu i Londynu.
Mało tego, jesienią 1942 roku premier Wielkiej Brytanii poinformował Stalina, że alianci zamierzają dokonać inwazji w Północnej Afryce. Perspektywa otwarcia drugiego frontu w Europie, który odciążyłby Armię Czerwoną, znów się więc oddalała. Nic dziwnego, że dyktator uważał, iż sojusznicy z Zachodu celowo opóźniają atak, bo chcą, by Związek Radziecki się wykrwawił.
Oczywiście Stalin także dobrze grał swą rolę i 30 listopada przesłał Churchillowi życzenia urodzinowe. A „brednie” jako element dwustronnej komunikacji do końca wojny pozostały głównym smarowidłem wzajemnych relacji.
Źródło:
Inspirację do napisania artykułu stanowiła książka „Churchill i Stalin. Toksyczni bracia” Geoffreya Robertsa, która ukazała się nakładem wydawnictwa Bellona.
KOMENTARZE (2)
A wspólna interwencja Rosjan i Brytyjczyków latem 1941r. w Iranie?
No i takie są fakty, na paradę zwycięstwa Anglia nie zaprosiła Polaków aby nie narażać się Stalinowi.
Tyle są warte wszelkie sojusze.