Ciekawostki Historyczne
Zimna wojna

Żelazna kurtyna wcale nie była szczelna! Jak wyglądały wycieczki na Wschód ze „zgniłego, imperialistycznego” Zachodu? Opowiada prof. Norman Davies

Zasieki z drutu kolczastego, strażnicy strzelający bez rozkazu i zakaz wstępu z „imperialistycznym” paszportem? Nic bardziej mylnego! ZSRR może i nie witał gości z Zachodu z otwartymi ramionami, ale też nie zabraniał im całkowicie zaglądania za żelazną kurtynę. Jak wyglądały podróże na Wschód 50 lat temu?

W 1957 roku Rosjanie wysłali w kosmos Sputnika, a na świat zachodni padł blady strach. Okazało się, że opowieści o białych niedźwiedziach przechadzających się ulicami miast za Łabą można włożyć między bajki. Związek Radziecki i jego państwa satelickie nie tylko nie były zacofanym zaściankiem Europy, lecz wręcz zaskakiwały poziomem techniki i zbrojeń (a przynajmniej takie sprawiały wrażenie).

Przepaść cywilizacyjna

Na fali nagłej popularności państw bloku wschodniego rzesze młodych ludzi z Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Francji ruszyły, by choć zerknąć, jak wygląda życie za żelazną kurtyną. Wśród nich znalazł się również Norman Davies – przyszły wybitny historyk, znawca dziejów Polski.

Artykuł powstał na podstawie książki „Sam o sobie„, która właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa Znak

Jak relacjonuje w wydanej właśnie autobiografii „Sam o sobie”, po raz pierwszy z tą granicą dwóch światów zetknął się latem 1957 roku podczas obozu letniego w austriackim Villach. Stąd już niedaleko było do Słowenii, więc wraz z grupką kolegów udał się szlakiem górskim „na drugą stronę”.

W tej części łańcucha w skalnym murze była tylko jedna wyrwa, przez którą można było przejść bez lin na drugą stronę. (…) pnąc się wąskim wąwozem, dotarłem na samą górę i spojrzałem na drugą stronę masywu. Przede mną rozciągały się wzgórza i lasy Słowenii. Okazało się jednak, że dalej nie można iść, gdyż ścieżka kończyła się znienacka na krawędzi stromego urwiska.

Wcześniej na pewno schodziła na stronę słoweńską, lecz skały, po których biegła, wysadzono w powietrze. Nad przepaścią stała niedbale zbita tablica z dykty z napisem „Miny”.

Ostatecznie udało im się dotrzeć do Jugosławii (mieli nawet wizy) – tyle, że pociągiem.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Pod czujnym okiem sowieckiej armii

Dwa lata później Davies z grupą znajomych zdołał jeszcze głębiej wedrzeć się za żelazną kurtynę. Kupionym od Amerykanów za 30 funtów z zamkniętej bazy wojskowej oryginalnym jeepem wybrał się w podróż przez Europę Wschodnią aż na Bosfor. Po drodze odwiedził m.in. Węgry, Jugosławię i Bułgarię.

Choć na temat warunków panujących krajach komunistycznych na Zachodzie krążyły wówczas legendy, nic nie mogło przygotować młodych ludzi na zderzenie z socjalistyczną rzeczywistością. Problemem było nawet zorientowanie się na trasie – bo w Austrii drogowskazy kierujące do Budapesztu… zniknęły. Historyk relacjonuje w książce „Sam o sobie”:

Na węgierskiej granicy przekroczyliśmy żelazną kurtynę i napotkaliśmy uzbrojonych sowieckich żołnierzy. Musieliśmy ominąć zasieki przeciwczołgowe, aby dotrzeć do wielkiej metalowej bramy, która zagradzała nam drogę.

Jowialny oficer sowiecki, z którym nie potrafiliśmy się dogadać w żadnym języku, podarł nasze dokumenty ubezpieczeniowe i kazał nam wykupić polisę, którą sam wskazał.

Nie był to bynajmniej koniec niespodzianek. Przybysze z Zachodu w – o zgrozo – amerykańskim wojskowym samochodzie budzili zrozumiałe zainteresowanie lokalnych służb. Byli pod stałą obserwacją. Żołnierze nawet specjalnie nie kryli, że w momencie, gdy goście mijają ich posterunek, oni dzwonią już do kolejnego punktu – by uprzedzić kolegów.

Powitanie wódką i chlebem?

Wieść o studentach, którzy przekroczyli żelazną kurtynę rozniosła się szybko. Wkrótce zainteresowali się nimi „dżentelmeni w czarnych skórzanych płaszczach” – agenci KGB lub jego węgierskiego odpowiednika. Norman Davies opowiada:

Byli grzeczni aż do przesady. (…) zaczęli nalegać, abyśmy wypili za Manchester w pustej restauracji, gdzie poza nami był tylko zespół cygańskich grajków. Mgliście pamiętaliśmy, co wydarzyło się potem.

Szybko straciłem przytomność – prawdopodobnie pod wpływem czegoś, co dosypano mi do drinka. Obudziliśmy się następnego ranka w polu, obok naszego jeepa. Nie mieliśmy wątpliwości, że nasz pojazd i bagaż starannie przeszukano, ale odczuwaliśmy ulgę na myśl o tym, że postanowiono wywieźć nas z Budapesztu, a nie aresztować.

Na znacznie cieplejsze powitanie historyk mógł za to liczyć w 1963 roku, kiedy trafił do Moskwy w ramach wycieczki naukowej. Goście z Wielkiej Brytanii zostali wówczas zabrani na „objazd” po szkołach i uniwersytetach. Ze zdumieniem spostrzegli, że wszyscy rosyjscy uczniowie i studenci… płynnie mówią po angielsku! Naturalnie szybko zorientowali się, że całą wyprawę odpowiednio ideologicznie przygotowano i zadbano, aby przybysze nie dowiedzieli się zbyt dużo.

Na zakończenie tej propagandowej podróży brytyjskich naukowców wsadzono do pociągu do Warszawy. Kilkunastogodzinną podróż spędzili w zatrzaśniętym na głucho, przegrzanym wagonie (podobno – dla ich bezpieczeństwa). Okno zamknięte od zewnątrz na klucz otworzył im dopiero polski kolejarz. Jak podsumowuje historyk: „Zapytaliśmy go łamanym rosyjskim: »Gdzie jesteśmy?«. A on, uśmiechając się szeroko, odpowiedział: »W Europie«”.

Artykuł powstał na podstawie książki „Sam o sobie„, która właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa Znak

Źródło:

Ciekawostki to kwintesencja naszego portalu. Krótkie materiały poświęcone interesującym anegdotom, zaskakującym detalom z przeszłości, dziwnym wiadomościom z dawnej prasy. Lektura, która zajmie ci nie więcej niż 3 minuty, oparta na pojedynczych źródłach. Ten konkretny materiał powstał w oparciu o książkę:

  •  Norman Davies, „Sam o sobie”, Wydawnictwo Znak 2019.

Zobacz również

Zimna wojna

Zamach na Georgiego Markowa

W 1978 czerwcu roku Georgi Markow dostał od władz Bułgarii „propozycję nie do odrzucenia”: zrezygnuje z programu w Radiu Wolna Europa lub zginie.

22 września 2022 | Autorzy: Neil Bradbury

Dwudziestolecie międzywojenne

Żałobnie gra lokomotywa. Pociągi pogrzebowe, które wiozły głowy państw

Pociągi i pogrzeby wiele łączy. Kolej żelazna, niemal od początku swojego istnienia, była wykorzystywana do przewożenia zwłok. Stukot kół towarzyszył też ostatniej drodze wielu światowych...

30 kwietnia 2020 | Autorzy: Mateusz Witczak

Polski król ruskiej wódki

Alfons Koziełł-Poklewski (1809–1890) to jeden z najbogatszych i najbardziej liczących się przedsiębiorców na Syberii. Był on właścicielem m.in. zakładów metalurgicznych, domów handlowych; zajmował się też...

8 marca 2020 | Autorzy: Violetta Wiernicka

XIX wiek

Miłosny trójkąt Lenina

W życiu uczuciowym Lenina pojawiły się dwie kobiety, bez których nie potrafił żyć – jego żona Nadieżda Krupska oraz kochanka Inessa Armand. Poznajcie historię ich...

7 grudnia 2019 | Autorzy: Sławomir Żywczak

Zimna wojna

Fałszywe alarmy, awarie i… przypadki. Ile razy świat stawał na krawędzi konfliktu nuklearnego?

Od zakończenia II wojny światowej ludzkość co najmniej kilkanaście razy o włos uniknęła katastrofy nuklearnej. Z powodu niesprawnych systemów bezpieczeństwa, błędów komputerów i zwyczajnych ludzkich...

3 sierpnia 2019 | Autorzy: Rodric Braithwaite

Dwudziestolecie międzywojenne

Przedwojenny „plażing”. Jak nasi pradziadkowie zachowywali się na plaży?

Rzędy parawanów i sterty śmieci to dziś ponura codzienność nadmorskich plaż. 80 lat temu sytuacja nie wyglądała wcale lepiej, choć nasi pradziadkowie borykali się z...

11 lipca 2019 | Autorzy: Michał Procner

KOMENTARZE (3)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Prawda historyczna

Degenerat Churchill ogłosił żelazną kurtyne i zastraszone przez propagandę społeczeństwo tzw. Zachodu bało się jeździć do krajów socjalistycznych a nas bali się wpuszczać, mimo tego i tak było sprawiedliwiej bo oni nam wizy a my im a po rozpadzie bloku wschodniego to oni do nas jak w masło a my na kolanach pod ambasadą a do takiego uSRAela to i do dziś polaczki z wizami i to za takie lizanie Rowa. Co by nie mówić PRL był bardziej honorowy i bardziej niezależny po 56r od ZSRR niż teraz od uSRAela.

Viktor

PRL z honorem nie miał noc wspólnego, i to lepiej zapamiętajcie ci co czytają!

olaf

nie przesadzajcie angielski niemiecki może nie były tak powszechne w demoludach jak dziś ale w liceach i technikach uczono ich całkiem dobrze. np. w Będzinie w woj slaskim wszystkie 3 LO miały co prawda rosyjski ale uczono w nich jako drugiego języka odpowiednio angielskiego francuskiego i niemieckiego. I to na dobrym poziomie. W ZSRR ze wzglądu na Piotra Wielkiego promowany był francuski a już na 100 % w Liceach i wyższych klasach 10. latki NRD to angielski

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.