Ciekawostki Historyczne

Brunhilde Pomsel przez trzy lata pracowała w samym sercu nazistowskiej machiny kłamstwa – w Ministerstwie Propagandy kierowanym przez Josepha Goebbelsa. I nigdy tego nie żałowała.

„W nazistowskiej rewolucji wezmą udział wyłącznie mężczyźni” – zdecydował Adolf Hitler. Miał się wściec, gdy kobiety maszerowały obok mężczyzn podczas jednego z wieców w Norymberdze. Zbeształ z tego powodu Baldura von Schiracha, szefa nazistowskiej młodzieży. Wódz uważał, że kobiety powinny siedzieć w domu i rodzić niebieskookich Aryjczyków, a nie mieszać się w politykę!

Po dojściu do władzy jeszcze wielokrotnie i on, i późniejszy szef propagandy Joseph Goebbels podkreślali, że kobiety są stworzone do realizowania starej niemieckiej maksymy – „Kinder, Kuche, Kirche” (Dzieci, Kuchnia, Kościół – choć tego ostatniego naziści nie darzyli sympatią). Problem jednak w tym, że hitlerowska machina nie mogła sobie poradzić bez armii sekretarek, asystentek i maszynistek cierpliwie sprawiających, że jej tryby się nie zacinały. Jedną z nich była Brunhilde Pomsel.

„Nie myśleliśmy zbyt wiele o Żydach”

Urodziła się 11 stycznia 1911 roku w Berlinie. Jej ojca powołano do armii tuż po wybuchu I wojny światowej. Szczęśliwie przeżył, nie był nawet ranny. Ale konflikt odcisnął na nim piętno – pozostał milczkiem do końca życia. Brunhilde miała jeszcze czterech braci, którymi – jak zawsze podkreślała – musiała się stale opiekować.

Zanim trafiła do Ministerstwa Propagandy, Brunhilde Pomsel krótko pracowała jako sekretarka m.in. w Deutsche Theater w Berlinie.fot.Bundesarchiv/CC BY-SA 3.0 de

Zanim trafiła do Ministerstwa Propagandy, Brunhilde Pomsel krótko pracowała jako sekretarka m.in. w Deutsche Theater w Berlinie (zdjęcie z października 1953 roku).

Karą za nieposłuszeństwo było bicie. Ojciec wychowywał dzieci w pruskiej dyscyplinie. Nie było miejsca na słabości. Zabronił im na przykład korzystania z nocników w pokojach. „Musieliśmy zdobyć się na odwagę i wychodzić do umywalni” – opowiadała pod koniec życia reporterce „The Guardian”. – „To zostało we mnie, to coś pruskiego, to poczucie obowiązku”.

Ojciec Brunhilde był dekoratorem, matka nie pracowała. Choć rodzina nie była zamożna, nie dotknął jej kryzys ekonomiczny szalejący po wojnie w Republice Weimarskiej. Co więcej, rodziców stać było, by Brunhilde po ukończeniu szkoły podstawowej przez rok kontynuowała naukę.

Rezolutna dziewczyna pragnęła w życiu czegoś więcej. Imponowały jej elegancko ubrane urzędniczki codziennie zmierzające do biura. Bez wytchnienia uczyła się więc stenografowania. Resztę niezbędnych umiejętności nabyła podczas praktyk w żydowskim domu handlowym Kurt Gläsinger i Co. Kolejną pracę znalazła w firmie prawniczej również należącej do Żydów. „Przed 1933 rokiem nie myślało się zbyt wiele o Żydach – tłumaczyła we wspomnieniach spisanych w książce „Niemieckie życie. Byłam sekretarką Goebbelsa”. – „Dopiero narodowy socjalizm uświadomił nam, że to inni ludzie”.

Zobacz również:

Zabawa z partią

Narodowy socjalizm pojawił się w życiu Brunhilde w 1932 roku wraz z przyjacielem Heinzem. Mężczyzna zabrał ją do Sportpalast, gdzie zamiast emocji sportowych, czekały na nią propagandowe przemowy. „Na coś takiego nigdy więcej mnie nie zapraszaj. To było nudne jak flaki z olejem” – powiedziała chłopakowi, z którym wkrótce się rozstała. Zanim to nastąpiło. zdążył ją jednak poznać z innym nazistą Wulfem Bleyem, pilotem z czasów I wojny światowej, który potrzebował pomocy w spisaniu wspomnień. To spotkanie miało zaważyć na reszcie jej życia.

W 1933 roku naziści wygrali wybory, a Bley, choć całkowicie niekompetentny, trafił do Deutsche Theater jako kierownik literacki. „Ten artystycznie tępy człowiek” – jak określała go Pomsel – ściągnął ją do siebie, a po paru miesiącach przeniósł razem z nią do radia. Niedostatków Bleya nie udało się jednak długo ukrywać i z końcem roku odszedł z rozgłośni. Pomsel została – w dziale aktualności.

Artykuł powstał m.in. w oparciu o książkę "Niemieckie życie. Byłam sekretarką Goebbelsa" wydaną nakładem wydawnictwa Bellona.

Artykuł powstał m.in. w oparciu o książkę „Niemieckie życie. Byłam sekretarką Goebbelsa” wydaną nakładem wydawnictwa Bellona.

W międzyczasie zapisała się do partii, choć – jak zawsze podkreślała – zrobiła to z czystego oportunizmu, a nie z przekonań. Czy faktycznie tak było, czy jedynie się wybielała? Nie wiadomo. Nie należała jednak do NS-Frauenschaft (nazistowska organizacja kobieca – przyp. aut.). „Nie było przymusu przynależności, ale tak namawiali, że się wstępowało. Ja nie chciałam wstępować do żadnego masowego ruchu, od zawsze to odrzucałam” – wspominała.

Co ciekawe, również Christa Schroeder, sekretarka Hitlera, deklarowała, że wcale nie chciała wstąpić do partii. Zrobiła to jedynie po to, by dostać pracę w monachijskiej kwaterze SA. Podobno twierdziła, że gdyby oferowano jej wówczas posadę w Komunistycznej Partii Niemiec nie wahałaby się ani chwili. Chciała zarabiać, a poglądy pracodawcy nie były dla niej ważne.

Pomsel wolała się bawić niż zajmować polityką. Migała się jak mogła od zbiorowych spędów organizowanych przez III Rzeszę, choć z racji miejsca pracy, powinna w nich uczestniczyć. Nie była jedyna. „Kiedy zaczęłam pracować w państwowym radiu, musieliśmy zawsze pierwszego maja maszerować na Stadion Rzeszy albo na lotnisko Tempelhof, gdy przyjechał Mussolini”– wspominała. – „Kiedyś, przypominam sobie, był to marsz na Stadion Olimpijski. Mieliśmy się spotkać przed radiostacją. Ale nasz wydział umówił się w knajpie. Co pięć minut jeden z nas odchodził z marszu i wolał iść na piwo. Z dwudziestu osób na stadionie pozory zachowywały tylko dwie”.

Biurko na Wilhelmplatz

Zabawa skończyła się w noc kryształową. Wtedy Pomsel i jej przyjaciele zobaczyli, do czego są zdolni naziści. „Wszyscy byliśmy jak sparaliżowani, że coś takiego mogło się wydarzyć” – wspominała w książce „Niemieckie życie. Byłam sekretarką Goebbelsa”. – „Wtedy właściwie się zaczęło. Zostaliśmy obudzeni”. Dla Pomsel pobudka powinna była jednak nastąpić już dwa lata wcześniej, kiedy po Igrzyskach Olimpijskich Berlin opuścił jej ukochany – pół-Żyd Frietz Gottfried Kirchbach.

Jedna z grafik autorstwa przedwojennego chłopaka Pomsel, pół-Żyda Fritza Gottfrieda Kirchbacha, ukazująca wyższość Niemiec nad Polską.fot.F. G. Kirchbach/domena publiczna

Jedna z grafik autorstwa przedwojennego chłopaka Pomsel, pół-Żyda Fritza Gottfrieda Kirchbacha, ukazująca wyższość Niemiec nad Polską.

Wyjechał do Amsterdamu, gdzie miała do niego dołączyć ciężarna Brunhilde. Odwiedziła go nawet kilkakrotnie, ale z nie do końca wyjaśnionych powodów nie zdecydowała się na emigrację. Lekarz w trosce o jej zdrowie (chorowała na płuca) doradził aborcję… Później Pomsel nie robiła już niczego, co mogłoby ją narazić. Mogła czuć się spełniona zawodowo – należała do kasty urzędniczej, zarabiała ponad 200 marek, o wiele więcej niż jej przyjaciele. To wystarczyło, by zamknąć jej usta.

Nie cieszyła się z wybuchu wojny. Coraz więcej jej przyjaciół z radia wyjeżdżało na front (podczas walk zginęło także jej dwóch braci). Brunhilde zaczęła się… nudzić w wypełnionym wyłącznie kobietami biurze. I właśnie wtedy przyszła oferta nie do odrzucenia. „Z naszego działu personalnego zawsze korzystało też Ministerstwo Propagandy. Pewnego dnia szukano tam stenotypistki. »Dobrze, od poniedziałku pani biurko stoi tutaj, na Wilhelmplatz«” – tłumaczyła po latach. Tak zaczęła się jej „wielka przygoda”.

Szlachetna i… głupia

Przydzielono ją do Kurta Froweina, jednego z referentów prasowych Josepha Goebbelsa. Stenografowała, łączyła rozmowy telefoniczne, a gdy rozlegał się dzwonek, ona albo któraś z innych koleżanek siedzących w pokoju obok gabinetu ministra, biegła zanotować to, co chciał powiedzieć. Głównie jednak przepisywała dane o stratach na froncie wschodnim, a później – na rozkaz – wyolbrzymiała informacje o okrucieństwach żołnierzy radzieckich.

Rosjanie zrównali z ziemią budynek Ministerstwa Propagandy, w którym ukrywała się wraz z innymi pracownikami pod koniec wojny Brunhilde Pomsel.fot.Bundesarchiv/CC BY-SA 3.0 de

Rosjanie zrównali z ziemią budynek Ministerstwa Propagandy, w którym ukrywała się wraz z innymi pracownikami pod koniec wojny Brunhilde Pomsel.

Miała dostęp do najtajniejszych dokumentów, nie robiła jednak z tego użytku. Raz powierzono jej dossier sprawy Sophie Scholl, członkini Białej Róży (ruchu oporu – przyp. aut.). Szef kazał Pomsel zanieść dokumenty do szafy pancernej. Choć interesowała ją ta sprawa, nie zajrzała do środka. Jak tłumaczyła na łamach książki „Niemieckie życie. Byłam sekretarką Goebbelsa„:

Byłam bardzo dumna z zaufania, którym mnie obdarzał. To było ważniejsze niż zaspokojenie ciekawości. Uważałam, że jestem bardzo szlachetna. (…) Wszystko było miłe, podobało mi się. Ładnie ubrani, życzliwi ludzie. Ja byłam wtedy jeszcze bardzo powierzchowna, bardzo głupia.

Kolejne otrzeźwienie przyszło po klęsce pod Stalingradem. Pomsel wraz z koleżanką została zaproszona na wystąpienie swojego szefa w Sportpalast. Siedziała razem z całą wierchuszką partyjną, w pobliżu Magdy Goebbels, której mąż wykrzykiwał z mównicy: „Czy chcecie wojny totalnej?”. Obydwie sekretarki były przerażone przemianą swego eleganckiego szefa w „szalejącego karła”. Tłum wpadł w amok. Kobiety, struchlałe ze strachu, zapomniały o oklaskach. Na szczęście ktoś podobnie myślący im o tym dyskretnie przypomniał…

„Winna jestem, jeśli coś robię”

Pomsel nie odeszła jednak z pracy. Co więcej, podobnie jak sekretarki Führera zdecydowała się zostać ze swym szefem do końca, choć kolega zaoferował jej szansę ucieczki z oblężonego przez Rosjan Berlina. Ponad tydzień spędziła w schronie przeciwlotniczym Ministerstwa Propagandy, pomimo, że nie było już w zasadzie nic do roboty. Pracownicy zajmowali się piciem alkoholu, jedzeniem konserw oraz mamieniem się nadzieją o zwycięstwie armii Wencka.

Artykuł powstał m.in. w oparciu o książkę "Niemieckie życie. Byłam sekretarką Goebbelsa" wydaną nakładem wydawnictwa Bellona.

Artykuł powstał m.in. w oparciu o książkę „Niemieckie życie. Byłam sekretarką Goebbelsa” wydaną nakładem wydawnictwa Bellona.

30 kwietnia te nadzieje prysły. Hitler popełnił samobójstwo. Dzień później zabili się Goebbelsowie, wcześniej trując swoje dzieci. I właśnie tego nie mogła przebaczyć byłemu szefowi Pomsel do końca swych dni. „Że Goebbels odebrał sobie życie, no dobrze, nic innego mu zapewne nie pozostało. Ale reszta to tchórzostwo. Wciągnąć w to dzieci – niewybaczalne!” – opowiadała w wieku 105 lat.

Pomsel została aresztowana przez Rosjan po kapitulacji Berlina. NKWD umieściło ją kolejno w trzech byłych obozach koncentracyjnych. W sumie spędziła tam 5 lat. Wyszła na wolność w 1950 roku, uciekła do Niemiec Zachodnich i… znowu znalazła pracę w publicznym radiu. Przeszła na emeryturę 20 lat później. Do swej młodości spędzonej w Ministerstwie Propagandy wróciła dopiero pod koniec długiego 106-letniego życia. Wówczas zgodziła się na wywiad, w efekcie którego powstały film dokumentalny i książka.

Nigdy nie czuła się winna. „Przecież niczego nie zrobiłam oprócz pisania na maszynie u pana Goebbelsa. Nie, poczucia winy w sobie nie wzbudzę. Winna jestem, jeśli coś robię” – tłumaczyła niedługo przed śmiercią. Umarła 27 stycznia 2017 roku w Monachium.

Bibliografia:

  1. B. Pomsel, T. D. Hansen, „Niemieckie życie. Byłam sekretarką Goebbelsa”, Bellona 2018.
  2. P. Roland, „Nazistki”, Świat Książki 2016.
  3. C. Schroeder, „Byłam sekretarką Hitlera. 12 lat u boku Wodza”, Bellona 2014.

Kup książkę taniej w księgarni Wydawcy:

NIEMIECKIE ZYCIE 640x300

KOMENTARZE (5)

Skomentuj Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dyzma

Nikt nie jest winny oprócz Hitlera oni tylko robili to co im kazano. Dziwne oczyszczenie się z winy. 95 % popierało swego wodza a potem tylko on winny.

    Lesku

    Zgadzam się z przedmówcą. Do tego dziwna droga do kariery. Niemożliwe wydaję się zajście tak wysoko w urzędniczym świecie bez poparcia dla nazizmu.

Lestek

Napewno nie kupię tej książki. Już po przeczytaniu tego artykułu widać że to cudowna autlaurka – głupia i niepoważna. To nie jest pierwsza i ostatnia tego typu książka która pokazuje ,,ludzką,, twarz nazizmu. To jest wręcz niebezpieczne.
Swoją drogą nie dziwi mnie wiek autorki… 105 lat…. Rozumiem że trzeba bylo się upewnić iż wszyscy którzy wiedzą jaka jest prawda prawdy wpierw pożegnali się już z tym światem.

prawdziwa historia

Do dzisiaj pseudodziennikarze i pseudohistorycy na usługach kapitalistycznych zwyrodnialców i CIA korzystają z metod kłamstw i socjotechniki swego kapitalistycznego idola Goebbelsa. przykładem jest tu rusofobia i komunofobia. Również na tym forum widziałem zdjęcia przedrukowane z nazistowskich gazet o artykułach pseudodziennikarzy z tworek twierdzących np.że Stalin zabił 100milionów nie wspomnę

    Anonim

    Wańka z Olgino ?

Zobacz również

Druga wojna światowa

Polacy i Żydzi. Historie, o których wstydzimy się mówić

Dlaczego w gettach działali żydowscy policjanci? Czy założycielka Żegoty była antysemitką? Jak Żydzi przeprowadzali kolonizację Palestyny? W polsko-żydowskiej historii jest wiele tematów, które boimy się...

15 grudnia 2018 | Autorzy: Redakcja

Zimna wojna

Buchenwald był dla mnie jak wakacje! Wspomnienia nazistki z obozu koncentracyjnego

Gorące kąpiele, trzy posiłki dziennie, bogaty program rozrywkowy i brak troski o jutro. Jeśli wierzyć sekretarce Goebbelsa, Brunhilde Pomsel, hitlerowcy uwięzieni po wojnie w byłych...

12 listopada 2018 | Autorzy: Maria Procner

Druga wojna światowa

Najbardziej ohydne nazistowskie metody zarabiania na Holokauście

„Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” od początku miało dla nazistów wyraźny wymiar ekonomiczny. Przed Zagładą planowano do cna wykorzystać tkwiący w eksterminowanym narodzie potencjał. Ale darmowa,...

3 kwietnia 2018 | Autorzy: Anna Winkler

Druga wojna światowa

Jak wychować idealnych nazistów? Poradnik Magdy Goebbels

Morderczyni szóstki dzieci, jedna z bliższych osób w otoczeniu Hitlera, żona największego manipulatora III Rzeszy. Zanim w berlińskim bunkrze dokonała najokrutniejszego kroku, na jaki może...

21 maja 2017 | Autorzy: Zuzanna Pęksa

Dwudziestolecie międzywojenne

Jakim szefem był Adolf Hitler?

Pracy papierkowej unikał jak ognia. Kontrahentów i podwładnych męczył wielogodzinnymi monologami. Bywał kapryśny: jednym wręczał kwiaty, innych z miejsca aresztował. Jak wielu najgorszych szefów miał...

14 stycznia 2017 | Autorzy: Mateusz Drożdż

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.