Pieniądze na ulubione rozrywki - alkohol i hazard - zdobywali dzięki szantażowi, rabunkom i morderstwom. Ich współpraca z NKWD na wschodzie doprowadziła do aresztowania szeregu wysokich oficerów AK. Do stolicy ruszyli już jako agenci gestapo. Co udało im się zdziałać?
Działalność przestępczego tandemu dwóch Edwardów: Goli i Metzgera rozpoczęła się i osiągnęła największy rozmach we Lwowie. Szajka, tyle operująca później w Krakowie i w Warszawie, okazała się wyjątkowo niebezpieczna, bo łączyła bandytyzm z polityką i mogła bardzo realnie zaszkodzić całej Armii Krajowej.
Oficjalnie obaj mężczyźni byli oficerami kontrwywiadu Obszaru Lwowskiego, podległymi bezpośrednio majorowi Emilowi Macielińskiemu „Kornelowi”, nieformalnie zaś współpracowali najpierw z NKWD, później z Gestapo. Nigdy tego nie udowodniono, ale to ich właśnie podejrzewano o wydanie w ręce NKWD gen. Karaszewicza-Tokarzewskiego, a także gen. Leopolda Okulickiego.
Lwowskie początki
Życiorysy Goli i Metzgera splatały się od wczesnej młodości. Jako nastolatkowie obaj ukończyli Korpus Kadetów we Lwowie, obaj również kontynuowali początkowo karierę wojskową w marynarce, przy czym Metzger – absolwent Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie – w stopniu podporucznika został wcielony do Morskiej Eskadry Obserwacyjnej. I o ile jego kariera toczyła się dość spokojnym trybem, Gola wykazywał się iście awanturniczym temperamentem.
W 1928 roku został zwolniony dyscyplinarnie z marynarki za wszczęcie sprzeczki w jednym z duńskich portów. Z oficerskiej szkoły inżynieryjnej wyleciał za znieważenie oficera, a z Urzędu Skarbowego w Drohobyczu – gdzie w końcu się zatrudnił – „za złe zachowanie poza służbą”.
Obaj ponownie spotkali się we Lwowie, gdzie rzuciły ich losy po klęsce kampanii wrześniowej. Od tego momentu byli nierozłączni, w czym niewątpliwie pomagały im dwie wspólne pasje – alkohol i hazard, a także wspólny problem – permanentny brak pieniędzy na ich realizację.
Agenturalna aktywność Goli i Metzgera, którą wkrótce z powodzeniem połączyli z działalnością gangsterską, rozpoczęła się w więzieniu NKWD, do którego trafili jako członkowie ZWZ. Nie wiemy, co wydarzyło się za kratami, ale zarówno koledzy osadzonych z konspiracji lwowskiej, jak i współcześni historycy nie wierzą raczej w rozpowszechnianą wówczas wersję o ich brawurowej ucieczce i zgodnie przychylają się do opinii, że obaj zostali po prostu zwolnieni po podpisaniu zgody na współpracę z Rosjanami.
Bandycki układ
Metzger – widocznie bardziej wiarygodny – funkcjonował jeszcze w strukturach konspiracji, Gola jednak został odstawiony na boczny tor. I w tym właśnie momencie zaczęła się szpiegowsko-przestępcza rozgrywka. Działający w organizacji Metzger dostarczał informacji o potencjalnych ofiarach, po czym wspólnie z Golą szantażował podejrzanych, grożąc im dekonspiracją. Jak raportował później Stefan Ryś „Józef”:
Wobec braku środków do życia i utraty zaufania rozpoczął [Gola – przyp. aut.] działalność bandycką. Zajmował się napadami, morderstwami, szantażami, a także współpracował z NKWD do czasu wkroczenia wojsk niemieckich do Lwowa. Wydanie bolszewikom ppłk. L. Okulickiego „Mrówki” i innych osób nastąpiło całkowicie dzięki „Kulasowi” (Edwardowi Goli) i „Ketlingowi” (Edwardowi Metzgerowi).
Swoją siedzibę „Kulas” miał w mieszkaniu Zosi Winiarskiej, gdzie spotykał się razem z tzw. piątką decydującą. Nie należał do niej „Ketling”, który wykorzystując swoje stanowisko oficera wywiadu w organizacji „Kornela”, „nadawał roboty” „Kulasowi” i dzielił się z nim informacjami uzyskanymi z organizacji „Kornela”, za co partycypował w zyskach. Po jakimś czasie „Ketling” przeszedł całkowicie na służbę „Kulasa” i brał bezpośredni udział w napadach bandyckich szajki.
Kilka nowych szczegółów dodaje do tego obrazu Leonard Zbyszyński „Garbus”:
Podczas pobytu we Lwowie „Kulik” dowiedział się, że „Kulas” i jego ludzie zajmowali się tam rabunkami i pracowali na rzecz NKWD (…). „Kulas” wydał w ręce NKWD ks. Wrzoska, mjr. Z. Dobrowolskiego, jakiegoś pułkownika z ZWZ, 4 oficerów przysłanych z ZWZ z Warszawy. Nadto miał on zabić jakiegoś plutonowego i utopić jego ciało w studni.
Warto wyjaśnić, że „Kulas” to jeden z licznych pseudonimów Goli (używał również takich jak: „Andrzej Azurewicz”, „Antoni Rudy”, „Andrzej”), Metzger zaś występuje w źródłach jako „Ketling”, „Hasling”, „Edzio”, „EII”. Cały ten, z pewnością wywołany świadomie, chaos nazewniczy wprowadził sporo zamieszania, gdy duet przeniósł się ze Lwowa do Warszawy.
Jeszcze zaś podczas pobytu we Lwowie, oprócz szpiegostwa i wyłudzania pieniędzy szantażem, Gola i Metzger trudnili się pospolitym bandytyzmem – napadami, rabunkami i morderstwami. Nie znamy liczby ich ofiar, a informacje o tej działalności można czerpać jedynie z zeznań świadków. Choćby Leonarda Zbyszyńskiego „Lalka”, współpracującego z Golą, który już w Warszawie zapisał w raporcie:
Nadmieniam, że »Andrzej« w przypływie dobrego humoru opowiadał nam o swoich wyczynach we Lwowie, jak mordowali szpiegów i z jaką satysfakcją wrzucali ich do wody, oprócz tego opowiadał o działalności niejakiego »Rudego«, jego napadach na mieszkania prywatne Żydów, grabieżach i morderstwach.
Urokiem tej opowieści jest fakt, że „Andrzej” i „Rudy” to oczywiście pseudonimy jednej osoby – Goli. Niezależnie jednak od tego wina grupy „Kulasa”–„Ketlinga” musiała być dla współczesnych najzupełniej oczywista, a dowody na tyle mocne, że nieco później Bernard Zakrzewski „Oskar” – szef kontrwywiadu Oddziału II Komendy Głównej ZWZ – określał ją bardzo dosadnie:
W 1940 r. i w pierwszych miesiącach 1941 r. we Lwowie, należąc do polskich organizacji konspiracyjnych, pod płaszczykiem pracy niepodległościowej, prowadzili bandycką działalność polegającą na rabowaniu pieniędzy i mordowaniu ludzi.
Nagła zmiana frontu
Zakończenie pierwszego rozdziału działalności grupy nastąpiło gwałtownie, wraz z zajęciem Lwowa przez Niemców. Mieczysław Dobrzański „Leon” wspominał, że zarówno Gola, jak i Metzger planowali uciec z cofającymi się Rosjanami do Moskwy, do czego jednak nie doszło z powodu… tchórzostwa.
Mec Ger [Metzger – przyp. aut.] to tchórzliwa jednostka – pozbawiona jakichkolwiek skrupułów moralnych i etycznych. Z chwilą wybuchu wojny niemiecko-bolszewickiej na rozkaz Goli wraz z innymi uciekać miał w przebraniu wojskowym sowieckim do Moskwy.
Ale na miejscu przemundurowania się – na cytadeli – Mec Gera w ostatniej chwili opuszcza odwaga i chowa się do ustępu. Wyprawa Goli do Moskwy nie udaje się. Mec Ger z terenu lwowskiego nawiewa do Warszawy, gdzie obecnie przebywa ze swoją żoną, podejrzaną o współpracę z Gestapo. Jest też Gola i odżywa między nimi stara przyjaźń.
Nie wiadomo, skąd „Leon” znał takie szczegóły jak informacja o schowaniu się „Ketlinga” do ustępu. Warto jednak dodać, że miał generalnie fatalne zdanie o Metzgerze, nazywał go wprost „niską kreaturą, człowiekiem zupełnie bez charakteru”, można więc takie akurat detale uznać za czystą złośliwość. Dobrzański zapomniał też dodać, że do Warszawy obaj gangsterzy udali się przez Kraków, co jest o tyle istotne, że tam właśnie rozpoczęła się ich współpraca z Gestapo.
Nie znamy szczegółów dotyczących jej podjęcia – czy zgłosili się sami, czy też zostali aresztowani i zmuszeni do kolaboracji jako współpracownicy NKWD – nie wiemy też, czy współpraca z Niemcami oznaczała dla Goli i Metzgera koniec współpracy z Rosjanami. Wiadomo jedynie, że Niemcy zaangażowali ich do tworzenia tzw. legionu antybolszewickiego i z taką właśnie misją wysłali do Warszawy.
W stolicy, dokąd ich lwowska reputacja jeszcze nie dotarła, Gola i Metzger natychmiast włączyli się w działalność konspiracyjną Wydziału Bezpieczeństwa i Kontrwywiadu Oddziału II KG ZWZ. Tu nie pozwalali sobie na takie ekscesy jak w rodzinnym mieście, co nie znaczy, że zaprzestali szpiegowsko-bandyckiej działalności. Stali się jednak ostrożniejsi.
By zapewnić sobie pieniądze na hulaszcze życie, pożyczali od współpracowników większe kwoty, których nie oddawali, a upominających się o zwrot zastraszali denuncjacją. Jak na warunki konspiracji były to kwoty niemałe – łącznie około 13 000 zł. Stworzyli także trzy komitety zrzeszające zamożną arystokrację i mające rzekomo finansować działalność podziemia – tą drogą uzyskali ponad 25 000 zł oraz różne drobiazgi, które sprzedawali później na znanym warszawskim bazarze – Kercelaku.
Śledztwo przeciwko Goli i Metzgerowi toczyło się w tajemnicy już od pewnego czasu. Informatorzy ze Lwowa przynieśli do Warszawy wieści o ich współpracy z NKWD i bandyckich wybrykach, z Warszawy wysłano do Lwowa ludzi celem zweryfikowania tych faktów.
A nie było to łatwe, ponieważ lwowski przełożony obu podejrzanych, major „Kornel”, sam był podejrzewany o współpracę z NKWD. Po dwóch miesiącach badania oraz rozpatrywania sprawy, 20 listopada 1941 roku, Stefan Rowecki „Grot” zatwierdził wyroki śmierci. Trzy. Także na „Kornela”.
Wyrok i egzekucja
Nie wiadomo, kiedy dokładnie je wykonano, ale musiało to nastąpić w okolicy 17 grudnia 1941 roku. Sama likwidacja należała do najbardziej brawurowych akcji słynnego oddziału 993/W, a konkretnie dwóch jego członków: „Twardego” i „Naprawy”.
Kontrwywiad ustalił mianowicie, że w ramach swojej działalności „Kulas” z „Ketlingiem” usiłują spieniężyć otrzymany od kogoś obraz. „Twardy” i „Naprawa” zostali wystawieni jako rzeczoznawca i nabywca, w takiej też roli spotkali się z lwowskimi gangsterami w barze „Mars” przy Nowym Świecie. Po krótkiej i – co istotne – zakrapianej wódką rozmowie obaj z Golą udali się do jego mieszkania przy ul. Szarej 13, gdzie wykonali egzekucję.
Następnie „Twardy” wrócił do „Marsa”, gdzie oznajmił Metzgerowi, iż obraz jest autentyczny i pozostaje ustalić cenę. W tym celu mężczyźni udali się w kierunku jednej z licznych restauracji przy ul. Marszałkowskiej, gdzie mieli ich oczekiwać Gola z „Naprawą”.
Gola był z oczywistych powodów nieobecny, „Naprawa” zaś oczekiwał ich gdzieś na skrzyżowaniu ul. Kruczej i Wspólnej, a gdy tylko się pojawili, błyskawicznie wystrzelił do Metzgera. Ale choć był to strzał z bliskiej odległości, Metzger nie zginął od razu. Co gorsze, po chwili zmaterializował się w pobliżu, zwabiony hukiem, patrol niemieckiej żandarmerii, który skierował się w stronę likwidatorów.
Ci jednak wykazali się wyjątkowym hartem – wzięli między siebie słaniającego się Metzgera i udając tercet pijaków, szli dalej w stronę policjantów. Zatrzymani przez patrol bełkotali podobno tak wiarygodnie i tak wiarygodnie zalatywało od nich wódką, że puszczono ich bez większych problemów.
Ciało Metzgera pozostawili w pierwszej z brzegu bramie. Nikt nie wie, co się z nim stało.
Źródło:
Powyższy tekst stanowi fragment książki Wojciecha Lady pt. Bandyci z Armii Krajowej, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, informacje i wyjaśnienia w nawiasach kwadratowych, wytłuszczenia oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów. By zachować integralność tekstu, usunięto z niego przypisy znajdujące się w wersji książkowej.
KOMENTARZE (17)
Książkę lady należy bojkotowac, księgarnie też które sprzedają ten paszkwil
wujek był sekcji rozwałki we Lwowie – oceniał ze około 50% była w partyzantce było w celach rabunkowych
@ Bogdan Wojak.
Jezeli twoj wujek byl w sowieckiej „sekcji rozwalki”, to moze i nie klamiesz,
leszku rozwalał i tych czerwonych zdrajców i tych dla działajacych dla niemcow – po wojnie z oczywistych wzgledow niemogł się ujawnić /został niezłomnym na siłe choć nie wierzył w sens walki – poza udziałem w odbijaniu wiezniow -niestety – Lwow – przetrzebiony przez dwa rezimy – był bardzo słaby — ponadto zywioł ukraiński – na prowincji – miał pierwsze skrzypce UPA — jego pogląd dotyczy tego regionu /osobiste spostrzeżenia -ale zabardzo gloryfikuje się ogoł partyzantow -byli rozni i roznie się zachowywali w toku swojej kariery – raz in plus raz in minus /
najlepszy system konspiry wypracowała AL-KAIDA
Klamstwo jedzie na klamstwie i klamstwem pogania w antypolskich bajkach pana Lady.
Dlatego nalezy bojkotowaz zarowno jego „utwory” jak rowniez ostrzegac ksiegarnie, by nie sprzedawaly jego ksiazek. Przepraszam, ze powielam pomysl Funia, ale to jest najlepsza droga do zahamowania antypolskich zapedow roznych „Obcych”, ktorzy chca Polakow uczyc historii.
W powyzszej bajce od razu rzucaja sie w oczy dwa klamstwa. Okulickiego wydal w rece NKWD ppor. Bolesław Zymon „Waldy”, a nie jakies postacie wymyslone z sufitu.
Okulicki sam wystapil z prosba o wspolprace z NKWD.
To wyjasnia jego reakcje, kiedy zrzucony do Polski z nakazem gen. Sosnkowskiego aby „wstrzymal absurdalny pomysl rozpoczecia Powstania w Warszawie”, po wyladowaniu postapil dokladnie odwrotnie niz brzmial rozkaz. Brutalnie wymusil na chwiejnym „Borze” rozkaz o rozpoczeciu dzialan – wbrew wszelkiel logice i elementarnym zasadom sztuki wojennej.
Karaszewicz – Tokarzewski zostal aresztowany podczas przekraczania granicy sowieckiej i NIEROZPOZNANY trafil do Lagrow. Zadne bajkowe postacie nie mialy najmniejszych szans na wydanie go w rece NKWD.
Innych klamstw nie chce mi sie prostowac.
Karaszewicz-Tomaszewski został złapany w czasie przekraczania granicy pod fałszywym nazwiskiem. Ruscy zesłali go na Syberię nie wiedząc kim jest w rzeczywistości. Wydał bo dopiero ,agent NKWD Mrówka-Okulicki ,ujawniając jego prawdziwa tożsamość. Okulickiego od 1941 był głęboko zainspirowany agentem NKWD ,który z armią Andersa wydostał się z Rosji i przez Palestyne dostał się do Londynu. Zrzucony z samolotu w 1944 do kraju wpłynął na decyzje Komorowskiego o wybuchu powstania w Warszawie. Której to decyzji był przeciwny poprzedni dowódca AK gen. Rowecki. W 1945 Okulickiego rozwiązał AK i rozkazał ujawnić się jej członkom. Później pomógł NKWD aresztować i wywieźć do Moskwy 15 przywódców Państwa Podziemnego. Jako argument ze nie był agentem ,często jest przywoływany fakt ,że umarł w więzieniu ,pomimo tego że nie ma na to żadnych dowodów. Istnieje też duże prawdopodobieństwo pozbycia się Okulickiego przez Rosjan jako niepotrzebnego już agenta ,który wiedział zbyt wiele.
Proponuję administracji zbanować niejakiego „Funio” i „Leszek1”
Proponuje Redakcji – w trosce o jej dobre imie, zaprzestania publikowania klamliwych, antypolskich wytworow pana Wojciecha Lady.
Proponuję Panu zaczerpnąć wiedzy na temat historii.
Zgadza sie , powstanie w Warszawie to byl Wielki Zryw Polskiego Patryjotyzmu … Jednak gen. Anders byl przeciwny jemu , wiedzial ze garstka patriotow nie ma mozliwosci pokonac setki tysiecy niemieckich zolnierzy . Chociaz ze wiedzial o LWP i Armi Czerwonej ktore to juz w Warszawie byly i co z tego ze byly , staly po drugiej stronie Wisly wysylajac maly odzial Berlinga, ktory nie mial doswiadczenia w Walkach w mmiescie i przy pierwszym starciu z przeciwnikiem zostali wybici w pien.
Byly trzy desanty Berlingowcow na Warszawe. Na Zoliborz, Srodmiescie i Czernikow. Tylko ten z Czerniakowe nawiazal kontakt z Powstancami. Przy okazji tego spotkania, zginelo kilku AKowcow, poniewaz chlopcy z LWP nie wiedzieli, ze Powstancy sa umundurowani w niemieckie panterki i helmy, a tylko bialo-czerwona opaska odroznia ich od Niemcow. Zginal tam Andrzej Romocki – jeden z najdzielniejszych oficerow. Gen Berling prawdopodobnie wydal rozkaz desantow na wlasna reke, poniewaz zostal natychmiast odwolany do Moskwy. Uszedl z zyciem, ale zostal odsuniety na boczny tor.
Niestety artykuł zawiera wiele niesprawdzonych informacji począwszy od służby w marynarce, podległości „Kornela”, pobycie w Krakowie, wydania w ręce sowieckie Okulickiego „Mrówki”, doskonale wiemy w jakich okolicznościach Gola podjął współpracę z NKWD, Andrzej Azurewicz nie był pseudonimem Goli lecz „lewym” nazwiskiem
Coraz bardziej w swoim antypoloniźmie i kłamstwach przypominacie gazetę ,,toaletową”! Wstyd!
Ciekawe że ktoś piszę o niewygodnych sprawach to już jest antypolski i obcy.To obłęd .To była wojna , w której ujawniają się różne postawy.Też te negatywne.Trzeba wspominać o bohaterach ale też o bandytach.Bo inaczej historia będzie nieprawdziwa.Tak samo byli ludzie którzy ratowali żydów z narażeniem życia ale też byli tacy którzy ich okradali albo wydawali Niemcom.Trzeba o trudnej historii rozmawiać.
Popieram należy wreszcie napisać prawdę o kolaborantach Niemców z Judenratu ,Żydowskiej Policji ,Żydach Szmalcownikach wydających Polaków – Gestapo ,o aferze Hotelu Polskiego podczas której Żydzi agenci Gestapo wydali 2500 swoich rodaków ukrywających się poza gettem. Także 300 000 tyś Warszawskich żydów do wagonów wiozących ich do komór gazowych Treblinki zapedzili nie żadni Niemcy tylko Żydowska Policja. Dziwne że o tym wszystkim się nie pisze ? Czy to antypolskie i obce ? Czy pisanie prawdy o pewnym narodzie to Antysemityzm ?
Gen Okulicki wbrew rozkazem Naczelnego Wodza Sosnkowskiego nakłania Bora Komorowskiego i jego sztab do powstania. Gen Okulicki podejrzewany jest przez historykow o bycie agentem NKWD.