Czołowymi współtwórcami programu kosmicznego USA byli nazistowscy uczeni, którym puszczono w niepamięć zbrodnie.
W 1945 roku prezydent USA Harry Truman wydał dekret o rekrutacji niemieckich specjalistów dla amerykańskiego przemysłu. Teoretycznie zapis dotyczył tylko osób, które nie należały do NSDAP, tymczasem najważniejsi naukowcy w państwie Hitlera byli gorliwymi nazistami należącymi do partii.
Dla amerykańskiego wywiadu kwestia tej dwuznacznej przynależności i zbrodnicza przeszłość rekrutowanych nie stanowiły jednak problemu.
Rekrutacja naukowców-zbrodniarzy
Zaraz po wojnie w USA powołano specjalną komórkę wywiadu wojskowego – Agencję do Zadań Połączonych Wywiadów. Organizacja wyszukiwała osoby, które w hitlerowskich Niemczech odpowiadały za rozwój nowoczesnych technologii. Jeżeli wśród rekrutów znajdowali się członkowie NSDAP to Agencja fałszowała ich życiorysy.
Chęć pozyskania naukowców-nazistów dla amerykańskiego przemysłu nie była jedyną przyczyną, dla której zdecydowano się na rekrutację. Stany Zjednoczone musiały robić wszystko, aby nie wpadli oni w ręce Sowietów. Ci zapewne wykorzystaliby ich do zadań wymierzonych przeciwko USA. Nabór opatrzono kryptonimem „Operacja Paperclip”. Na nic zdały się nieliczne głosy sprzeciwu Alberta Einsteina czy Eleonore Roosevelt. Dzięki nazistowskim fizykom Amerykanie mogli utrzymać swoją dominację w powojennym świecie.
SS, Walt Disney i NASA
Jednym z pozyskanych przez USA naukowców był Wernher von Braun. Człowiek ten nie tylko należał do hitlerowskiej partii, ale był także majorem SS odznaczonym m.in. Krzyżem Rycerskim Wojennego Krzyża Zasługi. W 1944 roku pracował nad konstrukcjami rakiet V2, którymi w czasie wojny atakowano Anglię i Belgię. Pociski te jako pierwsze przekroczyły 100 km wysokości, wchodząc w przestrzeń kosmiczną.
Jednak to nie podbój kosmosu był nadrzędnym celem stosowania rakiet, ale zabicie jak największej ilości ludzi. Pociski spadały na Londyn czy Antwerpię uśmiercając tysiące żołnierzy oraz cywilów. Gdy wojna się skończyła, von Braun oddał się w ręce Amerykanów zdając sobie sprawę, że jako konstruktor rakiet zostanie przez nich potraktowany szczególnie. I nie mylił się. Niemiecki uczony i jego kompani zostali potajemnie przetransportowani do USA. Po zwerbowaniu przez Amerykanów sprawa szybko wyszła na jaw. Naukowcem zainteresowała się prasa, a on sam z niemal dumą przyznawał, że był „twórcą i przewodnią siłą” w produkowaniu śmiercionośnych rakiet.
Część amerykańskich oficerów wywiadu przecierała oczy ze zdumienia, gdy niedawny jeszcze wróg robił sobie zdjęcia z dotąd oficjalnie wrogimi żołnierzami, udzielał wywiadów prasie, a później występował w telewizji. Pozował niemal na celebrytę i nie wykazywał przy tym wyrzutów sumienia. W Stanach Braun szybko zabrał się do pracy dla US Army. Został mianowany na dyrektora wojskowego ośrodka badań nad pociskami kierowanymi. Coraz bardziej interesowała się nim opinia publiczna, nie do końca zawracając sobie głowę jego karierą w III Rzeszy.
Pobyt w USA był dla niemieckiego uczonego i jego kolegów prawdziwą sielanką. Tak Tom Wolfe w książce „Najlepsi. Kowboje, którzy polecieli w kosmos” opisuje hulaszcze życie byłych nazistów w miasteczku Cocoa Beach na Florydzie:
Pili tam ludzie z NASA, kooperanci z podwładnymi, pili i Niemcy. Chociaż skrzętnie unikali wszelkiej reklamy, wielu pracowników zespołu Wernhera von Brauna, specjalistów od rakiet V-2, wypełniało na przylądku poważne zadania. W takich chwilach byli szczęśliwi, że mogą tu znaleźć braterską atmosferę, zdjąć z twarzy poważne maski, skoczyć na parkiet i pójść w tany. Cocoa Beach było świadkiem wielu takich letnich wieczorów (…) a pijani Niemcy katowali pianino w salce koktajlowej i ryczeli „Horst Wessel Lied”.
Wyśpiewywanie nazistowskiego hymnu nikomu nie przeszkadzało. Braun podpisał nawet kontrakt z Waltem Disneyem i wystąpił w programie „Człowiek w Kosmosie”, który w amerykańskiej telewizji przyciągnął aż 42 mln widzów!
Wśród najważniejszych osiągnięć niemieckiego uczonego było skonstruowanie pocisku Jupiter C, który wyniósł na orbitę pierwszego amerykańskiego sztucznego satelitę Ziemi. W 1959 roku Braun został dyrektorem Centrum Lotów Kosmicznych, wchodzącego w skład NASA. Kierował konstrukcją rakiety Saturn V, która pozwoliła Amerykanom wylądować na Księżycu. W książce „Najlepsi. Kowboje, którzy polecieli w kosmos” znajduje się wspomnienie Toma Wolfe’go, który obserwował start rakiety konstruowanej przez byłego nazistę:
Zainteresowało mnie kto ma odwagę usiąść na wierzchołku tych olbrzymich rakiet. O ile pamiętam, rakieta Saturn miała trzydzieści sześć pięter wysokości. Zapalają zapałkę i – bababuch! – toto wzbija się w niebo. Boże, myślałem, jak oni tam siedzą.
W kolejnych latach niemiecki uczony żył spokojnie w Waszyngtonie i wciąż pracował dla NASA. Był bogaty i szanowany. Zmarł w 1977 roku, a po jego śmierci prezydent Jimmy Carter wygłosił wzruszające wręcz przemówienie mówiąc – o zgrozo – że korzyści z jego pracy służyły „ludziom na całym świecie”. Nie tylko jednak von Braun był nazistą, który zrobił karierę w Ameryce. Wśród przybyłych do USA hitlerowskich naukowców znaleźli się też mający znacznie większe zbrodnie na sumieniu niż współtwórca batalistycznych pocisków V2.
Nazistowski obywatel Ameryki
Do NSDAP wstąpił na dwa lata przed przejęciem w Niemczech władzy przez partię. Jego specjalnością był montaż silników rakietowych. Nazistowski ideowiec, który uciekł przed sprawiedliwością oferując swoje usługi Amerykanom. Taki był Arthur Rudolph – dyrektor wykonawczy fabryki Mittelwerk, gdzie w nieludzkich warunkach robotnicy przymusowi produkowali pociski V2. Codziennie wieszano w niej kilkadziesiąt osób, a dyrektor nie tylko o tym wiedział, ale zdarzało się, że i obserwował egzekucje. Annie Jacobsen w książce „Operacja Paperclip” opisała tragiczne położenie ówczesnych „niewolników” z zakładu kierowanego przez Rudolpha:
Nie było żadnych umywalek ani urządzeń sanitarnych. Za latryny służyły przecięte na pół beczki. Robotnicy cierpieli i umierali z głodu (…) Ludzie wyglądali jak chodzące szkielety, sama skóra i kości.
Po klęsce III Rzeszy Rudolph zmienił sztandar ideowy i oddał się w ręce Amerykanów z nadzieją, że znajdzie pracę w USA. Musiał być przekonany o tym, że się uda, ponieważ szybko zaczął uczyć się języka angielskiego.
Początkowo Amerykanie nie mieli do niego zaufania. W toku pierwszych przesłuchań określono go jako niebezpiecznego nazistę, który powinien być internowany. W końcu jednak przymknięto oko na jego zbrodniczą przeszłość, przyznano obywatelstwo i Rudolph zaczął pracę jako kierownik zespołu konstruującego pociski krótkiego zasięgu wyposażone w głowice jądrowe.
W kolejnych latach był zastępcą von Brauna przy realizacji programu Saturn V. Dopiero w 1980 roku zainteresowało się nim Biuro Dochodzeń Specjalnych przy Departamencie Sprawiedliwości. W wyniku śledztwa nad zbrodniami przeciwko ludzkości władze dały Rudolphowi wybór – albo przygotuje się do procesu, albo zrzeknie się obywatelstwa i wyjedzie ze Stanów Zjednoczonych. Naukowiec wybrał drugie rozwiązanie, a sprawa trafiła na pierwsze strony gazet. Niemiecki inżynier opuścił Amerykę w 1984 roku.
Kryzys sprawiedliwości
Był 30 kwietnia 1945 roku, gdy Adolf Hitler popełnił samobójstwo, a wieść ta dotarła do Wernhera von Brauna. Wówczas naukowiec zaproponował jednemu ze swoich współpracowników, aby poddać się Amerykanom. „Zgadzam się z Tobą (…) Musimy oddać nasze dziecko w dobre ręce” – tak odpowiedział mu Walter Dornberger.
Wspomnianym „dzieckiem” były oczywiście rakiety V2. W czasie wojny Dornberger był szefem personelu w Mittelwerk oraz odpowiadał za produkcję broni. W Stanach Zjednoczonych pracował dla amerykańskich sił powietrznych oraz dla prywatnej firmy Bell Aircraft Corporation. Współpracował też z NASA i nierzadko gościł w Pentagonie. Mieszkał w USA nie niepokojony za swoją przeszłość. Pod koniec życia wrócił do Niemiec, gdzie zmarł w 1980 roku.
Osób pokroju von Brauna, Rudolpha czy Dornbergera było więcej. Wśród nazistowskich naukowców, którzy po wojnie pracowali dla Ameryki był – uwolniony w tajemniczych okolicznościach po procesie norymberskim – lekarz Theodor Benzigner, który w USA wynalazł termometr douszny.
Z kolei szef zbrodniczej fabryki IG Farben w Auschwitz – Otto Ambros – w Ameryce pracował dla koncernów chemicznych i w Departamencie Energii. Podobne były losy tzw. „ojca medycyny kosmicznej” – Hubertusa Strugholda, dyrektora Instytutu Badawczego Medycyny Lotniczej w Berlinie. Podczas swojej pracy dla Niemiec przeprowadzał eksperymenty na więźniach obozów koncentracyjnych, gdzie sprawdzał ich wytrzymałość na zamrożenia i próżnię. Po wojnie Amerykanie zatrudnili go m. in. w Szkole Medycyny Lotniczej w Teksasie.
Osób o podobnych życiorysach było znacznie więcej. Dzięki pozyskaniu nazistowskich naukowców Stany Zjednoczone mogły rywalizować z ZSRR w kosmicznym wyścigu. Tom Wolfe w książce „Najlepsi. Kowboje, którzy polecieli w kosmos” przytacza wypowiedz prezydenta Johna Kennedy’ego z 1961 roku:
Nadszedł czas wydłużyć krok. Czas na nowe, wspaniałe przedsięwzięcie, czas, żeby naród objął przewodnią rolę w podboju kosmosu, co może okazać się kluczem do naszej przyszłości na Ziemi. (…) Uważam, że naród powinien wytężyć siły, by jeszcze przed końcem tego dziesięciolecia człowiek mógł stanąć na Księżycu.
Osiem lat później amerykańska załoga Apollo 11 urzeczywistniła te marzenie, a Neil Armstrong był pierwszym człowiekiem, który stanął na srebrnym globie. Nie byłoby to możliwe gdyby nie pozyskanie przez USA nazistowskich naukowców. Projekty pocisków V2 posłużyły za pierwowzór do udoskonalonych rakiet, które wyniosły człowieka na Księżyc. Amerykanie dopięli swego.
Łącznie w ramach „Operacji Paperclip” do USA sprowadzono około 700 hitlerowskich naukowców. Przytłaczająca większość zatajała i fałszowała swoją przeszłość. A sprawiedliwość ominęła zbrodniarzy szerokim łukiem.
Bibliografia:
- Jackobsen Annie, Operacja Paperclip, Wydawnictwo Akurat 2015.
- Makowski Marcin, Wernher von Braun – inżynier Hitlera, bohater Ameryki, WP.pl [dostęp: 05.06.2018].
- Piszkiewicz Dennis, Przez zbrodnie do gwiazd, Dom Wydawniczy Bellona 2000.
- Wolfe Tom, Najlepsi kowboje, którzy polecieli w Kosmos, Wydawnictwo Agora 2018.
- Zimmerman Mateusz, Walt Disney, naziści i podróże w kosmos, Onet.pl [dostęp: 05.06.2018].
KOMENTARZE (38)
Niemieckim zbrodniarzom. Mityczne plemię nazistów nigdy nie istniało.
aha czyli Hitler niewinny bo Austriak przeciez….
Szanowna Redakcjo Historyczna . Musicie się. uprecyzyjnić. Czytając poprzedni artykuł Wasz o hitlerowskich zbrodniarzach naukowcach podaliści iż USA przejęło 1600 naukowców niemieckich a ZSRR 700 . Dziś podajecie ,że USA przejęło 700 . A więc ilu 700 czy 1600 bądźdcie precyzyjni
Niemieckim zbrodniarzom. Naziści nie istnieli.
a Hitler byl Austriakiem, czyli niewinny :)
Drogi komentatorze, komentarz w punkt ;) Pozdrawiamy serdecznie,
No to kulą w płot. Dowiedz się dlaczego Adolf Hitler mógł startować w wyborach na kanclerza Niemiec!
bo mial pieczatke z parafii?
I w tym temacie widzimy że nie istnieje coś takiego jak sprawiedliwość w polityce, istnieje prawo silniejszego i my Polacy powinniśmy o tym pamiętać. Spójrzmy na fakty: nasi naukowcy częściowo zostali wymordowani a ci którzy przeżyli byli mówiąc prostym językiem gnojeni przez komunistów. Nikt się w świecie specjalnie o nich nie upominał. W tym samym czasie niemieccy naukowcy zamieszani wcześniej w system narodowosocjalistyczny robili kariery. Mieli wiedzę, umiejętności i mogli się przysłużyć budowie potęgi USA. Smutna refleksja jest taka że nawet gdyby Niemcy wywinęli trzeci raz coś co pogrążyłoby Europę i pół świata to i tak nie zostaliby należycie ukarani ze względu na takie cechy jak solidność, gospodarność, wysoko zaawansowana technologia itp… Za każdym razem byliby już po kilku latach uznawani za pełnoprawnego członka wspólnoty międzynarodowej, pełnoprawnego najpierw, potem zaś za uprzywilejowanego.
Drogi komentatorze, nie sposób się nie zgodzić. Niestety na najwyższym szczeblu, kwestie moralności i etyki przestają się liczyć, albo schodzą na dalszy plan. Amerykanie potrzebowali specjalistów – wyszkolonych, wykształconych, doświadczonych. I okazali się nimi niestety zbrodniarze. Pozdrawiamy serdecznie.
W punkt .
” W 1944 roku pracował nad konstrukcjami „latających bomb”, jak nazywano rakiety V2, którymi w czasie wojny atakowano Anglię i Belgię. ” Latająca bomba to był bezzałogowy uskrzydlony pocisk V1 napędzany silnikiem pulsacyjnym. Był to pierwowzór współczesnych pocisków manewrujących. Latające bomby V1 były zestrzeliwane przez myśliwce, gdyż poruszały się w atmosferze ze stosunkowo małą prędkością. Rakiety V2 poruszały się z prędkością ponaddźwiękową wychodząc poza atmosferę (były pociskami balistycznymi) ich zestrzelenie w tamtych czasach było niemożliwe.
Zdarzało się, że używano tego terminu ogólnie dla broni V. Fragment jest o von Braunie, który pracował głównie nad V2 dlatego użyto tego określenia choć dziś w publicystyce stosuje się częściej termin „cudownej broni”.
Drogi Anonimie, jak Autor już napisał rzeczywiście zdarzało się, że określano tak wspólnie broń V. Jednak rzeczywiście w oficjalnej terminologii „latające bomby” to określenie V1, dlatego fragment został wyedytowany. Bardzo dziękujemy za zwrócenie uwagi i cieszymy się, że mamy czytelników, którzy poddają nasze artykuły naprawdę rzetelnej i szczegółowej lekturze oraz refleksji. Serdecznie pozdrawiamy :)
Można powiedzieć, ze Amerykanie są dosyć pragmatycznym narodem. Naukowcy hitlerowscy byli, mimo wszystko, świetnymi specjalistami, co widać po ich dokonaniach. Ponadto była to część polityki, która miała zapewnić USA równowagę (lub docelowo przewagę) w kontaktach z ZSRR. A brak konsekwencji w postaci odsiadki w więzieniach, czy innych represji był czystym wyrachowaniem politycznym…
„Wśród najważniejszych osiągnięć niemieckiego uczonego było skonstruowanie pocisku Jupiter C, który wyniósł na orbitę pierwszego sztucznego satelitę Ziemi.”
No, na prawde? A to nie Zwiazek Radziecki byl pierwszy ze Sputnikiem 1? Nie zebym ich jakos specjalnie lubial ale taka chyba prawda niestety – amerykanie zrobili to chyba rok pozniej.
Drogi Panie Mirku, oczywiście „pierwszego amerykańskiego sztucznego satelitę ziemi”. Dziękujemy za czujność! Pierwszeństwo, czy tego chcemy czy nie, w tym przypadku należy do Związku Radzieckiego :) Pozdrawiamy serdecznie.
Warto by dodać, że ZSRR robiło dokładnie to samo. Czysty pragmatyzm
Panie Łukaszu, sedno tekstu właśnie jest o tym, że niemieccy naukowcy zostali sprowadzeni do USA, aby nie trafili w ręce Rosjan. Stawka toczyła się bowiem o podbój kosmosu. Amerykanie puścili w niepamięć zbrodnie tych inżynierów właśnie za pomoc w wyścigu z ZSRR. Pozdrawiamy serdecznie,
Wernher von Braun nie byl nazista ani zbrodniarzem tylko naukowcem z dobrym zmyslem gdzie moze pracowac nad swoimi rakietami, kto daje dobre granty w zamian za noszenie znaczka sponsora (w jego wypadku swastyka, a potem USA), mial pelne prawo zyc w niewiedzy co do obozow koncentracyjnych, skali mordu na cywilach itd. Facet spedzil praktycznie cala wojne w Peenemunde grzebiac przy rakietach, a ze bron robil? Coz, dla wlasnego kraju mozna, a programu kosmicznego raczej nie bylo jeszcze w Reichu. U nas jakos nikt nie nazywa zbrodniarzem wynalazcy husarii czy innych militariow ktore daly nam przewage nad przeciwnikiem. Hitlerowskie Niemcy nie mialy precedensu i troche nie fair od razu nazywac faceta zbrodniarzem, bo nie strzelal sobie do Zydow dla sportu tylko dlubal w podziemnym zakladzie i pisal wzory na tablicy. Oportunista jak najbardziej, ale zbrodniarz to naduzycie. To jakby mowic ze polska reprezentacja w pilce noznej popiera goraco wyzysk dzieci w Azji (bo tak sie produkuje ubrania Nike, w ktore przyodziewa sie duma naszego narodu). Nie mieszajmy az tak.
Szanowny komentatorze, nie możemy się do końca zgodzić. Byli w Niemczech tacy naukowcy, którzy pracowali na rzecz Rzeszy nie dobrowolnie a z przymusu. Von Braun nie tylko pracował, ale był członkiem partii nazistowskiej, a nawet oficerem SS. Do NSDAP zapisał się jeszcze przed wojną. Ponadto przy produkcji rakiet zaprojektowanych przez von Brauna w zakładach obozu koncentracyjnego Mittelbau-Dora wykorzystywano tysiące przymusowych robotników. A wszystko nadzorował von Braun. W wyniku tych prac wielu robotników zginęło. Pozdrawiamy.
Pracował dla swojego narodu i ojczyzny. A że ten był w stanie wojny to opracowywał rakiety do celów militarnych. I chwała mu za to. Tacy geniusze pchnęli ludzkość do przodu a II wojna światowa zapoczątkowała wielki rozwój techniki, medycyny, pierwsze komputery, energię atomową itp. Jeden Von Braun był wart tyle co milion zwykłych istnień.
Eh… Żebyś się kiedyś nie przekonał ile Twoje życie jest warte w zestawieniu z racją stanu czy szeroko pojętym postępem.
nie rozpędzaj się bo wyjdzie, że II wojna światowa była dobrodziejstwem dla świata. Na prawdę uważasz, że Braun był warty milion istnień? – ciekaw jestem czy sam byś tak pisał gdyby chodziło o istnienie Twoje i Twoich bliskich:)
a Wawel to rodzice dzieci komunijnych zbudowaly w ramach wolontariatu… no niech bedzie tez ze wszyscy co sluzyli w LWP to komunisci :) a przeciez Olbrychski, Wajda, Kieslowski to PRLowscy propagandzisci, nieprawdaz? Bo swiat jest czarno-bialy!
Cały ówczesny niemiecki rząd uznano za organizację przestępczą,.
Zdaje się, że autor artykułu pisał pod dyktando poprawności historycznej, pomijając istotne kwestie dotyczące głównego bohater. Po pierwsze von Braun był członkiem NSDAP oraz SS dla realizacji swoich pasji związanych z konstrukcją rakiet, a nie przekonań politycznych. Warto przypomnieć, że Mirosław Hermaszewski nie poleciałby w kosmos nie będąc oficerem LWP oraz członkiem partii komunistycznej. Po drugie, jakich to zbrodni dokonał? To nie od niego zależało gdzie rakiety wystrzeliwano i w kogo trafiały. Chyba, że zbrodnią jest fakt samego konstruowania rakiet jako broni, jeśli tak to idąc tym tropem Panowie M. Rejewski, H. Zygalski i J. Różycki też byli zbrodniarzami gdyż złamanie kodu enigmy pociągnęło za sobą śmierć wielu ludzi z cywilami włącznie. Zespół naukowy Wernera von Braun’a włożył niepodważalny wkład w podbój kosmosu i rozwój wielu technologii, z których korzystamy do dzisiaj. Moim zdaniem, artykuł do uzupełnienia! Pozdrawiam.
Idąc tym tropem można powiedzieć, że doktor Mengele też był pasjonatem medycyny, w końcu do NSDAP wstąpił dopiero w 1937 r. Jedyne co mógłbym uzupełnić w tym artykule to to jak ochoczo von Braun prezentował broń „V” Hitlerowi, jaki był zachwycony jej właściwościami. Przekonywał do niej dając do zrozumienia jak wielu ludzi przez nią zginie, wiedział do czego i po co zostanie użyta. Na sumieniu Braun może mieć znacznie więcej ale nie ma 100% dowodów na pewne zdarzenia. Jego oblicze może Pan poznać w książce „Operacja Paperclip”, którą zamieściłem w bibliografii – podejrzewam, że po jej przeczytaniu zmieni Pan zdanie. Efektem ubocznym „pasji” Brauna była śmierć tysięcy ludzi. Czy gdyby skonstruował broń, która zmieniłaby losy wojny na korzyść Niemców i Trzecia Rzesza by podbiła Europę to czy nadal moglibyśmy mówić o „pasji”? Poprawność historyczna? Rozumiem, że gdybym wybielił von Brauna i Dornbergera to byłoby niepoprawnie – czyli ok?
a nie byl Mengele pasjonatem medycyny? to ze troche zboczyl i zapuscil sie na strasznie bagniste rejony to inna sprawa, ale chyba mial pasje, czyz nie? Jednakowoz Mengele byl ideowo nazista, a von Braun byl ideowo oportunista ktory mial obsesje na punkcie technologii. Wszystkich ktorzy uczestniczyli w Projekcie Manhattan pewnie uwazasz rowniez za potworow? Jezeli nie to obejrzyj sobie przeciez cos o Hiroszimie i Nagasaki :) szkoda gadac
Szanowny komentatorze, domyślam się, że jakiś kontakt z von Braunem Pan miał skoro jest Pan święcie przekonany, że nie był on ideowym nazistą. Jeśli wierzy Pan obrazowi, jaki został przedstawiony przez Amerykanów, to pozwolę sobie zauważyć, że w jakiś sposób Amerykanie musieli usprawiedliwić puszczenie mu w niepamięć zbrodni. P.S. Bruderszaft Pan z Autorem jak widać już pił? Nie musimy się wzajemnie zgadzać, ale zachowanie kultury dyskusji jest bardzo ważne. Wymiana nawet sprzecznych opinii w sposób kulturalny i uargumentowany bardzo dużo wnosi do portalu. Pozdrawiamy serdecznie :)
na odpowiedz czlonka nie moge odpisac w odpowiednim miejscu bo nie ma przycisku wiec odpowiem tutaj, a nawet postawie proste pytanie: w ktorym dokladnie miejscu bylem niekulturalny? wydaje mi sie ze sformulowanie uzyte przez czlonka ze „Pan z Autorem jak widać już pił?” jest ponizej jakiegokolwiek poziomu, nie kazdy Polak, drogi czlonku, musi byc automatycznie alkoholikiem, jakim byc moze (i tylko byc moze) byl kazdy z Panskich, czlonku, meskich przodkow. I drugie pytanie: prosze mi udowodnic zbrodnie von Brauna przede wszystkim, bo ja niewinnosci nie zamierzam udowadniac. A jezeli uwazacie, ze powinienem to OK, zrobie to od razu jak mi udowodnicie ze Jan Pawel Drugi nie byl pedofilem ani homoseksualista ani razu, nawet przez 5 minut. Proponuje przeczytac ze zrozumieniem moj wczesniejszy komentarz i skoncentrowac sie na meritum a nie chwytac sie strasznie staroswieckiej erystyki.
pasjonat to według słownika nie „miłośnik czegoś” tylko „człowiek nerwowy”
prawie każdy niemiecki mężczyzna był członkiem NSDAP Gestapo Wehrmachtu albo SS. Ten złodziejsko – bandycki kraj powinien w całości zostać zrównany z ziemią
mala uwaga: albo tlumaczymy caly tytul albo wcale nie tlumaczymy, wiec proponuje „operation paperclip” lub „operacja spinacz (do papieru)”
1. „Mała uwaga” – proszę używać polskich znaków 2. Termin „Operacja Paperclip” jest poprawny podobnie jak wiele innych – „Operacja Weserübung”, „Operacja Bagration” i wiele innych. Tak też brzmią tytuły historycznych książek…
nie mam polskich znakow :)
Proszę przypatrzeć sie zdjęciu przybliżyć, od lewej strony od dołu 4 lub 5 osoba przypomina hitlera czy mi sie Zdaje ?
Moim zdaniem von Braun nie był bez winy wiedział że wykorzystuje ludzi którzy przy nim umierają aby stworzyc coś co pozwoli Niemca mieć przewage nad państwem sowieckim jednak dawac przykład Mengelewa –
(nie wiem dokładnie czy dobrze napisałam )jest już lekka przesadą Mengele był okrutnym ludobójcą który nie poniósł nawer kary za to co zrobił i jak można go bronić ?