Pora skończyć z niezdrową fascynacją najsłynniejszym agentem Jej Królewskiej Mości i z wytworem komunistycznej kinematografii Hansem Klossem Po co zajmować się fikcyjnymi postaciami, skoro Polska miała szpiega, który nie dość, że działał ze spektakularnym rozmachem, to w dodatku istniał naprawdę?
Jerzy Sosnowski urodził się w polskiej rodzinie szlacheckiej. Przed pierwszą wojną światową był członkiem lwowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”.
Gdy wybuchła wojna, wstąpił do oddziałów Piłsudskiego i walczył aż do 1918 roku, uczęszczając w międzyczasie do szkoły dla oficerów. Po odzyskaniu niepodległości pozostał w czynnej służbie jako ułan. Na polu walki dosłużył się czterech Krzyży Walecznych i Virtuti Militari V klasy.
Od początku lat dwudziestych tego rzutkiego młodego oficera miały na oku rodzące się właśnie służby wywiadowcze II RP. W końcu Sosnowskiego udało się zwerbować i 1 stycznia 1925 roku został dwójkarzem, czyli pracownikiem słynnego Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, zajmującego się między innymi wywiadem, kontrwywiadem i dywersją.
W europejskiej polityce zaczynał się gorący okres. Polska, która zaledwie kilka lat wcześniej odzyskała niepodległość po 123 latach zaborów była z każdej strony zagrożona, a jej obrońcy potrzebowali oczu i uszu w każdym newralgicznym ośrodku. W szczególności tuż za zachodnią granicą. Choć traktat wersalski mocno osłabił potencjał militarny tego kraju, wiara w to, że Niemcy pokornie dotrzymają jego warunków byłaby niebezpieczną naiwnością. W dodatku Republika Weimarska podjęła współpracę wojskową z ZSRR, de facto oskrzydlając Polskę, czego po prostu nie wolno było zlekceważyć.
Zinwigilowanie Reichswehry, czyli sił zbrojnych zachodniego sąsiada, stało się kwestią najwyższej wagi. Zwierzchnicy z Oddziału II postanowili wykorzystać nieodparty urok osobisty przystojnego ułana, który przy okazji był wysportowany, odważny i umiał zachować zimną krew. Jak pisze Sławomir Koper w swojej najnowszej książce „Polscy szpiedzy”, polski wywiad postanowił zmienić taktykę:
[Zapisy traktatu wersalskiego – przyp. red.] ograniczyły liczbę etatów oficerskich, wskutek czego sporo stanowisk biurowych zajmowały panie. […] W wyczerpanych wojną Niemczech nie było wówczas łatwo o dobrą partię małżeńską, toteż samotne i sfrustrowane pracownice Reichswehry mogły się stać łatwym łupem szarmanckiego ułana.
Berliński high life
W lutym 1925 roku Sosnowski najpierw wyjechał do Paryża z żoną (która wcześniej była narzeczoną pułkownika Rómmla, odbitą mu w atmosferze skandalu) i wyścigowymi końmi, by potem już bez żony (małżeństwo się rozpadło), acz z końmi, udać się do Berlina. Na miejscu przedstawił się jako baron Georg von Nalecz-Sosnowski, zamożny właściciel ziemski. Dzięki hojności Oddziału II mógł robić wokół siebie dużo hałasu. Szastał pieniędzmi, płacił rachunki swoich znajomych, jako właściciel koni grał na wyścigach i sam z powodzeniem w nich startował, zyskując popularność wśród lokalnej śmietanki towarzyskiej. Przede wszystkim był jednak piekielnie skutecznym uwodzicielem.
Znany ze szpiegowskiego serialu Hans Kloss niemal co odcinek uwodzi inną kobietę, by zdobyć ważne informacje czy tajne dokumenty. Wyczyny telewizyjnego szpiega są jednak niczym w porównaniu z tym, jak poczynał sobie Sosnowski. Przystojny ułan zaczął od rozkochania w sobie pięknej Benity, która była tak zaślepiona miłością, że wiedząc iż jest agentem polskiego wywiadu, wystawiła mu swoje koleżanki pracujące w Reichswerze.
Wśród nich znalazła się wyjątkowo cenna współpracowniczka – Irene von Jena, która zajmowała posadę w dziale budżetowym niemieckich sił zbrojnych. Przez jej ręce przechodziły dokumenty poświadczające wszystkie wydatki Reichswery, w tym na współpracę wojskową Niemiec i ZSRR, stanowiące dowód na łamanie traktatu wersalskiego.
Sosnowski uwodził swoje agentki, rozpieszczał je, zabierał do najdroższych lokali, a w końcu zaczynał proponować spore sumy za kopie dokumentów, do jakich mają dostęp w pracy. Jednocześnie przyzwyczajał je do wykwintnego życia i dbał o to, by przypadkiem nie odłożyły większej sumy pieniędzy i się nie uniezależniły. Po latach nie da się właściwie odpowiedzieć na pytanie, co takiego miał w sobie polski agent, że wszystkie swoje współpracowniczki rozkochiwał i oficjalnie romansował z kilkoma z nich na raz. Jednocześnie jego agentki wiedziały o sobie nawzajem i nie miały pretensji o brak wierności.
Sosnowski zwerbował także znajomego Benity Günthera Rudloffa, któremu pomógł uporać się z długami hazardowymi. Ta relacja okazała się szczególnie cenna ponieważ mężczyzna był wysoko postawionym oficerem Abwehry, który krył polskiego szpiega. Dzięki niemu nasz agent mógł działać tak długo niewykryty – Rudloff zarejestrował go jako… współpracownika niemieckiego wywiadu wojskowego. Ta przykrywka pozwalała zbijać wszelkie podejrzenia co do prawdziwych zamiarów Sosnowskiego.
Plan ataku na Polskę?
Dzięki rozbudowanej siatce udało mu się również uzyskać dostęp do wielu innych tajnych informacji, w tym, jak pisze Sławomir Koper w książce „Polscy szpiedzy”, danych na temat niemieckich badań nad bronią pancerną i lotnictwem. Zdobywał tak dużo dokumentów, że musiał opracować specjalny system przerzutu informacji do Warszawy.
Jego siatka zdobywała tak wielkie ilości dokumentów, że szpieg zaczął dawkować je Warszawie, by nie obniżać ceny, jaką uzyskiwał za informacje. Był tak skuteczny, że w końcu Oddział II zaczął zastanawiać się, czy przypadkiem nie są to materiały spreparowane przez Abwehrę. Tymczasem Sosnowski pracował dalej, zdobywając w końcu plan wojny Niemiec z Polską. Gdy przedstawił swoim zwierzchnikom możliwość zakupu tych informacji za zawrotną sumę 40 000 marek, Warszawa uznała, że taki traf po prostu nie jest możliwy.
Szpieg wykradł materiały swoim współpracowniczkom i nieodpłatnie przekazał do Polski, jednak wiarygodność dokumentu została podważona wraz z lojalnością współpracownika. W Oddziale II zaczęto podejrzewać, że jest podwójnym agentem. Ostatecznie Warszawa odrzuciła zdobycz i pozwoliła na jej sprzedaż innym wywiadom. Francuzi i Brytyjczycy byli więcej niż chętni na przejęcie planów ataku na Polskę, które okazały się jak najbardziej prawdziwe.
Pupilek marszałka
Dopóki na stanowisku szefa Oddziału II stał podpułkownik Tadeusz Schaetzel, który sprzyjał Sosnowskiemu, jego pozycja była bezpieczna. Co więcej, niemal cała inwigilacja Niemiec opierała się na siatce tego jednego agenta. Także Józef Piłsudski sprzyjał swojemu piekielnie skutecznemu szpiegowi i osobiście interesował się jego zdobyczami. Wraz z jego śmiercią, Sosnowski stracił parasol ochronny. Także w Berlinie zaczęło się robić nieprzyjemnie.
Abwehrze wreszcie udało się podsunąć polskiemu agentowi kobietę, która stępiła jego niezawodny dotąd instynkt i która nie miała najmniejszej ochoty być częścią „haremu”, jaki zorganizował sobie w niemieckiej stolicy. Tancerka Lea Kruse donosiła na niewiernego kochanka Abwehrze, a jednocześnie… ostrzegała go o kłopotach.
Wreszcie Sosnowski postanowił odejść, ale nie miał zamiaru zrobić tego po cichu. Z iście ułańską fantazją zdecydował, że na pożegnanie zorganizuje przyjęcie, na które zaprosi jednocześnie członkinie swojej siatki i agentów Abwehry. Jako człowiek znany z ekstrawaganckich zabaw i nie szczędzenia wydatków na organizowane przez siebie rauty ściągnął przy tym do siebie całą śmietankę towarzyską Berlina. Przyjęcie skończyło się, gdy do apartamentu wpadło gestapo i aresztowało gospodarza wraz z wieloma gośćmi.
Źródła informacji:
- Koper S., Polscy szpiedzy, Bellona 2018.
- Kurpis W., Berlińska misja, Bellona 1983.
- Misiuk A., Służby specjalne II Rzeczypospolitej, Bellona 1998.
- Pepłoński A., Wywiad Polski na ZSRR 1921-1939, Bellona 1996.
KOMENTARZE (16)
Świetny artykuł. Historią Jerzego Sosnowskiego jest zainspirowany serial „Pogranicze w ogniu”
I całe bohaterstwo na nic.
Sosnowski był naturszczykiem i trafił do wywiadu trochę z przypadku. Moim zdaniem jeszcze ciekawszą postacią był mjr Żychoń
Ciekawy artykuł ale urywa się nagle w najciekawszym momencie. Przecież dalsze życie agenta było równie interesujace i pełne zagadek. Dla ciekawych jego dalszych losow polecam Honor żołnierza Woloszanskiego.
Tekst kończy się w tym miejscu celowo, ponieważ zamyka to czynną służbę wywiadowcy. Aby oddać sprawiedliwość tej historii jako całości musiałabym napisać przynajmniej jeszcze raz tyle, albo i więcej na temat dalszych losów Sosnowskiego – przepychanek wewnątrz II Oddziału, sprawy „Dreyfusa”, czy losów agenta po wybuchu wojny. Nie wykluczam, że taki tekst w przyszłości powstanie
Jan Żychoń !!!
Dobry artykuł, a oprócz podanych książek jest jeszcze jedna – „Wywiad polski w III Rzeszy. Sukcesy i porazki” autorstwa Lecha Gondka. Można przypuszczać, że na tym oparto fabułę serialu „Pogranicze w ogniu”.
Cieszymy się, że tekst się spodobał i dziękujemy za uwagę odnośnie książki. Pozdrawiamy :)
Kloss nigdy nie powiedzial: „Nie ze mna te numery” TYLKO: „NIe ze mna te sztuczki Brunner”
Blad który pokutuje of dziesiecioleci I ciagnie sie jak smród z gaci…
Bardzo dobry artykuł, w sam raz żeby zainteresować tematem:).
O Sosnowskim pisano już całkiem dużo. Są to zarówno prace starsze w których wspomina się o misji Sosnowskiego: Oskara Reilego , Waltera Schellenberga (niemieckie wydanie wspomnień), Pawła Sudopłatowa, Zoji Rybkiny, Michaela Soltikowa, L. Gondka, Wł.Kozaczuka , W. Kurpisa, czy w końcu obszerny rozdział w książce J. Piekałkiewicza. Są też pozycje pozycje : Henryka Ćwięka, i w jakiejś części Andrzeja Pepłońskiego, Andrzeja Krzaka, Piotra Kołakowskiego. Ciekawa jest też oparta na materiałach CAW pozycja Łukasza Ulatowskiego, oraz ostatnio wydana znakomita książka Konrada Graczyka, w której autor przeanalizował akta niemieckiego procesu Sosnowskiego. I mógłbym tak jeszcze wymieniać.
Są to jednak głównie pozycje dla fachowców i osób zainteresowanych tematem.
Myślę, że Pani artykuł, serial i książka „Polscy szpiedzy” będą dobrym początkiem dla zainteresowanych.
Na razie filmowcy nie zdecydowali się podjąć odważniej tematu losów rotmistrza. Berlińską misję Sosnowskiego w jakiejś mierze ukazał serial „Pogranicze w ogniu” Andrzeja Konica, ale reżyser realizujący swój serial w latach 1986 – 1990 w warunkach upadającego systemu komunistycznego historię szpiega – amanta musiał nieco zmodyfikować. Zachodnioniemiecki film „Rittmeister Wronski” oparty na losach Sosnowski to film pochodzący z 1954 roku.
Panie Adamie, dziękujemy w imieniu Autorki i Redakcji. Cieszymy się, że nasz cel został osiągnięty – chodziło nam właśnie o przedstawienie popularnonaukowe, aby zaszczepiać wiedzę o ważnych postaciach w sposób przystępny i ciekawy. Pozdrawiamy i zachęcamy do stałego odwiedzania portalu :)
Wybitna służba na marne! Do dziś major J.Sosnowski bez stopnia generała i bez Orderu Orła Białego, a jakieś miernoty mają! Nie jego winą, że wiedza nie została przekuta w POKÓJ POLSKI i do dziś osłabienie wroga, (być może wrogów). Zaprzepaszczenie tej zdobyczy godne wiecznego potępienia kadry politycznej i kierowniczej RP nr II. Największa klęska Rzeczypospolitej Polskiej to zmarnowanie strategiczne tej wiedzy, które w efekcie spaliło Polskę i wymordowało mnóstwo Polaków, a zamiast rozwoju dało uwstecznienie. Wynikiem działań Niemców powinna być bezwzględna wojna wypowiedziana (za złamanie traktatu wersalskiego) przez Rzeczpospolitą Polską we wrześniu 1929 r. o życie Polski i Polaków, w której Cesarstwo Niemieckie przestałoby istnieć (zwane powszechnie kłamliwie republiką weimarską), a Rzeczpospolita Polska wzięłaby w jarzmo Niemców i Niemcy. Tak się nie stało i wiemy do dziś o skutkach tego marnotrawstwa. Chwała Wywiadowcy Jerzemu Sosnowskiemu!!!
Bardzo trafny komentarz !
Mamy porostu pecha do rządzących tak jak przed rozbiorami po śmierci Piłsudskiego i teraz
Dlaczego fotografia Sosnowskiego jest odwrócona stronami?
Nazwisko szlacheckie „Nalecz” pisze się po polsku Nałęcz!
Bardzo ciekawa historia i niestety mało znana.