Ciekawostki Historyczne
Średniowiecze

Kazimierz Wielki i Adelajda Heska. Jak doszło do związku, przez który wymarła dynastia Piastów?

Przebiegły podstęp, związek z martwą kobietą i pospieszne małżeństwo z podstawioną zamiast niej zastępczynią. Drugie małżeństwo Kazimierza Wielkiego było więcej niż nieporozumieniem. Król dał z siebie zrobić zupełnego głupca.

„Ponieważ nadmiernie używała życia, dlatego też dość znamiennym i strasznym losem z tego świata zeszła”. Tak śmierć pierwszej małżonki króla Kazimierza Wielkiego komentował krakowski dominikanin imieniem Traska. Więcej o okolicznościach zgonu władczyni, Anny Giedyminówny, nie wiadomo. Śmierć w wieku niespełna trzydziestu lat zaskoczyła męża i dworzan. Nie wydaje się natomiast, by przepełniła ich smutkiem.

Adelajda Heska na szkicu Jana Matejkifot.domena publiczna

Adelajda Heska na szkicu Jana Matejki

Z małżeństwa z litewską księżniczką nie urodził się żaden syn, a królowa nie cieszyła się szacunkiem poddanych. Jej zgon został chyba nawet powitany z pewną ulgą. Przed monarchą otwarła się droga do bardziej korzystnego politycznie związku i do potomstwa koniecznego, by przedłużyć ród.

Sąsiedzka pomoc

Był rok 1339 i król myślami znajdował się nie w Polsce, ale na Rusi Czerwonej. Rozpoczynał właśnie starania mające doprowadzić do podboju tej zamożnej krainy graniczącej od wchodu z Małopolską. Nie miał głowy do swatów, a i nie chciał – w obliczu wojen na wschodzie – nastąpić nikomu na odcisk, wybierając nieodpowiednią połowicę.

Z siostrą, potężną królową Węgier Elżbietą Łokietkówną był dogadany, że ta pomoże mu, na ile będzie trzeba. Wielką niewiadomą pozostawali jednak rządzący po sąsiedzku Luksemburgowie. Wpływowa i zamożna dynastia zawiadująca Czechami i ostrząca sobie zęby na tron cesarski. Niby sojusznicy, ale – tylko czekający na pierwsze potknięcie króla Polski.

Kazimierz Wielki na obrazie Leopolda Löfflera.fot.domena publiczan

Kazimierz Wielki na obrazie Leopolda Löfflera.

Niczym sępy, zaczęli krążyć nad krakowskim dworem. W 1340 roku do polskiej stolicy zawitał nie jeden, ale dwóch czeskich królewiczów. Proponowali, że pozbawią Kazimierza kłopotu i sami załatwią mu odpowiednie małżeństwo. Tak się składało, że Karol – przyszły cesarz, a na tym etapie margrabia Moraw, współrządzący Czechami z niedomagającym ojcem – miał starszą siostrę, która właśnie owdowiała. Była w wieku podobnym, co Aldona w chwili śmierci i wypadało ponownie wydać ją za mąż.

Sytuacja zdawała się idealna: zamiast dalej patrzeć wilkiem na sąsiada, można było połączyć konkurujące rody korzystnym stadłem. Kazimierz uległ namowom.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Serdeczni sojusznicy

Szorstka przyjaźń z Luksemburgami zaprowadziła go w 1341 roku prosto do Pragi. I z uwagi na nią robił teraz dobrą minę do naprawdę kiepskiej gry. Już w pierwszej chwili powinien był się spostrzec, że coś jest nie w porządku. Był koniec czerwca, a czeska stolica grzała się w promieniach letniego słońca. To nie była jeszcze ta Praga, którą znamy dzisiaj.

Hradczany powstaną dopiero za sprawą wspomnianego Karola (IV), podobnie jak olbrzymi pałac na szczycie wzgórza – dzisiaj uważany za najrozleglejszą średniowieczną rezydencję na świecie i z tym tytułem wpisany do Księgi rekordów Guinnessa.

Kazimierza powitano nie w przepastnej gotyckiej siedzibie, ale w zmurszałym, pamiętającym czasy bytności Bolesława Chrobrego zamczysku. Wjazd do stolicy odbył się z przewidzianą obyczajem pompą. Monarchę witał jego kolega po fachu, czterdziestopięcioletni władca Czech, Jan Luksemburski. Był obecny też nieznacznie młodszy od Kazimierza i coraz bardziej rwący się do władzy następca tronu Karol. Kogoś wyraźnie jednak brakowało. Naprzeciw Piastowi nie wyszła kobieta, którą przyjechał poznać i poślubić – Małgorzata Luksemburska.

Popiersie Jana Luksemburskiego z katedry św. Wita w Pradze

Popiersie Jana Luksemburskiego z katedry św. Wita w Pradze

Zanim Kazimierz opuścił Wawel, zapewniono go, że panna młoda czeka w domu swego ojca. Była księżna Dolnej Bawarii pochowała męża, uporządkowała swoje niemieckie sprawy i ponoć już w kwietniu stawiła się w Pradze. Teraz jednak nigdzie nie było jej widać. Gospodarze obsypali Kazimierza odpowiednimi darami, zaprowadzili go do najlepszych kwater, zapraszali na zabawy i uczty. Kiedy jednak ten zaczął dopominać się spotkania z przyszłą żoną, zaproponowali przejście do kancelarii i… podpisanie przedślubnych dokumentów.

Rozmowy ślepca z analfabetą

Możemy się domyślać, że podsunięto mu pokryty nieczytelnymi wywijasami pergamin, którego dotąd nie widzieli ani król, ani jego doradcy. Kazimierz wytężał wzrok, mrużył oczy, przysuwał do siebie i oddalał pismo. Wszystko na marne – łacinę znał na tyle, że rozumiał w najlepszym razie co drugie czy co trzecie słowo. Był, co zaświadcza raczej pewne źródło, analfabetą. Być może pierwszym na polskim tronie od czasów Bolesława Chrobrego.

Mógł oczywiście poprosić o przerwę w negocjacjach i naradzić się z towarzyszącymi mu w podróży urzędnikami. Nie wiadomo, czy tak zrobił, a jeśli nawet, to chyba nie poświęcił na analizy dokumentu zbyt wiele czasu. Może duma nie pozwoliła mu głośno przyznać, że nie potrafi czytać. A może raczej jego czujność uśpił stan mężczyzny zasiadającego po przeciwnej stronie stołu. Król Jan także nie był w stanie odczytać traktatu. Nie dlatego jednak, że nie znał liter.

Już ojca i wuja czeskiego władcy trapiła ciężka, dziedziczna wada wzroku. Obaj widzieli słabo, ale dopiero u Jana schorzenie uderzyło z całą siłą. Pomimo interwencji najlepszych lekarzy już w wieku czterdziestu lat kompletnie stracił zdolność widzenia, zaskarbiając sobie tym samym przydomek Jana Ślepego.

Karol IV Luksemburski

Karol IV Luksemburski

Narady toczyły się między analfabetą i ślepcem. Równowaga była jednak czysto pozorna. Królowi Czech asystował przecież jego syn Karol – wszechstronnie wykształcony intelektualista, biegle władający nie tylko językiem czeskim i łaciną, ale też niemieckim, francuskim i włoskim. Jeśli ktoś w ostatniej chwili zmienił zapisy umowy małżeńskiej, to właśnie on.

Umowa silniejsza od śmierci

Korekty z pozoru były drobne. Traktat powtarzał ustalone zawczasu, zresztą dość służalcze zobowiązania. Kazimierz gwarantował, że nie zerwie „związku i węzła miłości, wspólności i wierności”, a swoich partnerów, Jana i Karola, będzie „we wszystkim jak ojca własnego i brata rodzonego słuchać i przeciwko wszystkim wrogom im pomagać”.

Co się w takim razie zmieniło? Ano tyle, że tekst traktatu wielokrotnie, wprost do znudzenia powtarzał, iż wszystkie jego zapisy mają obowiązywać także w wypadku śmierci panny młodej. I to nawet gdyby do tej śmierci doszło… jeszcze przed zawarciem małżeństwa. Kazimierz zgodził się również, że aby nie naruszać zawartego paktu, nigdy w przyszłości nie wstąpi w nowy związek bez zasięgnięcia rady Karola.

Zapewnienie wydawało się pustym frazesem. Panna młoda nie miała przecież jeszcze nawet trzydziestu lat i mogła spokojnie przeżyć Kazimierza. Czeszka w poprzednim małżeństwie urodziła już jednego syna i polski król liczył, że także jego rychło obdarzy męskim potomstwem. Nie chciał przeciągać sprawy i jeszcze bardziej opóźniać wyczekiwanego spotkania. Zaprzysiągł traktat na Ewangelię i nakazał przywiesić przy nim odcisk swej pieczęci.

Pogrzeb zamiast wesela

Teraz zostawało już tylko urządzić ceremonię zaślubin. Zamiast zaprosin na wesele Kazimierz dostał jednak… zawiadomienie o planowanym pogrzebie. Jak się okazało, Małgorzata ciężko zachorowała niedługo po przyjeździe do Pragi. Żyła jeszcze, gdy Kazimierz wkraczał do miasta, ale wyzionęła ducha na dwa dni przed tym, jak zawarto uroczysty traktat, mający obowiązywać dożywotnio i niezależnie od losów małżeństwa. I tylko polskiemu królowi nikt, rzecz jasna, o tym zgonie z wyprzedzeniem nie powiedział. Nie chciano przecież psuć mu wycieczki…

Niezależnie czy była to obietnica, czy też raczej groźba, Karol sumiennie dotrzymał danego słowa. Zobowiązał się, że będzie służyć radą nowemu przybranemu bratu, gdyby ten zapragnął kiedyś ponownie się ożenić. On akurat wiedział, że to „kiedyś” nastąpi bardzo prędko. Ciało Małgorzaty jeszcze nawet nie wystygło, Kazimierz zaś nie zdążył opuścić Pragi, a już podsunięto mu nową narzeczoną: liczącą sobie około siedemnastu lat dziewczynę imieniem Adelajda.

Hesja na mapie XIV-wiecznych Niemiec

Hesja na mapie XIV-wiecznych Niemiec

Luksemburgowie ręczyli za nią w tym samym stopniu co za własną siostrę i córkę. Nie dało się jednak ukryć, że między dwiema kandydatkami na królewską żonę zachodziły zasadnicze różnice. Małgorzata należała do jednej z najpotężniejszych dynastii na kontynencie. A Adelajda? Ona nie była potomkinią czeskiego władcy. Nie była nawet jego krewną.

Kandydatka drugiego sortu

Pochodziła ze środkowych Niemiec, z jednego z dziesiątek małych kraików wchodzących w skład poszatkowanej niczym ser szwajcarski Rzeszy. Była córką Henryka II zwanego Żelaznym. Mężczyzna ten posiadał godność landgrafa Hesji. Był władcą, ale w najlepszym razie trzeciorzędnym. Nie był ani dobrze skoligacony, ani zamożny, ani nawet szczególnie utalentowany. Nie miał silnej armii, a granice jego państwa przebiegały setki kilometrów od granic Polski.

Jeśli z czegoś znano go w ówczesnej Europie, to tylko z tego, że był damskim bokserem. Uchodził za gwałtownika, a żona, której stale uprzykrzał życie, porzuciła go i wróciła do własnych rodziców. Została mu jeszcze córka, o której mówiono, że do najbardziej urodziwych księżniczek Rzeszy zdecydowanie nie należy.

Adelajda Heska na szkicu Jana Matejki

Adelajda Heska na szkicu Jana Matejki

Jan Długosz kompromisowo i z dozą niespotykanej wręcz u niego kultury stwierdził, że „piękniejszą była ona z cnót niż z urody”. Tatuś wielki miał problem z tym, by wydać ją za mąż. Rycerz gotowy zakochać się w brzydkim kaczątku nie nadchodził, a polityczne małżeństwo nie wchodziło w rachubę. Henryk Żelazny był spłukany i zwyczajnie nie mógł sobie pozwolić na opłacenie oczekiwanego przez swatów posagu.

Impas trwał tak długo, aż z pomocą przyszli mu Czesi, szukający idealnej – przynajmniej we własnej opinii i w kontekście własnych interesów – kandydatki na żonę dla polskiego króla.

Nierówny układ

Teraz sprawy potoczyły się już ekspresowo. Kazimierz, chyba nie do końca świadomy podstępu, zgodził się na wszystko, byle utrzymać w mocy sojusz ze swoją nową, przybraną „rodziną”. Ślub odbył się w Poznaniu 29 września 1341 roku. Tego samego dnia koronowano Adelajdę na polską królową. Jeśli czegoś zabrakło, to tylko… umowy ślubnej. Ojciec panny młodej i kawaler ustalili warunki ustnie, co wypadałoby uznać za zupełny ewenement.

Może na braku pisemnego kontraktu zaważył pośpiech, a może po prostu Kazimierz wiedział, że lepiej nie obnosić się z profitami, jakie załatwili mu życzliwi Czesi. Intercyzę spisano po cichu, już po weselu. To była farsa, nie zaś dokument godny szanującego się monarchy. Henryk Żelazny nie tylko nie obiecał zięciowi pomocy zbrojnej w razie wojny, ale jeszcze ściął wysokość posagu do żenująco niskiej kwoty. Zgodził się wypłacić Kazimierzowi sto dwadzieścia tysięcy srebrnych groszy. Mniej już by się chyba nie dało. Dla porównania: gdy za kilka lat polski król wyda za mąż swoją drugą córkę, Kunegundę, zapewni jej posag cztery razy wyższy. I to wciąż będzie kwota plasująca go w gronie względnych sknerusów.

Kazimierz Wielki na szkicu Jana Matejki.

Kazimierz Wielki na szkicu Jana Matejki.

Do związku z Adelajdą Kazimierz już na starcie sporo dopłacił. Zgodnie ze starą tradycją następnego dnia po nocy poślubnej obsypał oblubienicę drogimi prezentami. Wręczył jej złoto, srebro, a do tego zapisał całą ziemię sandomierską „ze wszystkimi przynależnymi jej zamkami, wsiami, miastami, ze wszelkimi prawami, zaszczytami, wolnościami i innymi przynależnościami”. Aby zapewnić małżonce właściwy standard życia, zagwarantował jej też roczne dochody w wysokości trzydziestu tysięcy srebrnych groszy.

Tym samym posag Adelajdy został zrównoważony przez hojnego męża już po czterech krótkich latach. Albo raczej zostałby, gdyby Henryk Żelazny nie wypiął się szybko na wszelkie zobowiązania. Niemiecki kombinator wyjechał z Poznania, szczęśliwy, że w domu będzie mieć jedną gębę mniej do wykarmienia. Jeśli obiecane sto dwadzieścia tysięcy monet kiedykolwiek istniało, to przejadł je lub przehulał. A posagu nigdy nie wypłacił. A samo małżeństwo nie przyniosło królowi ani szczęścia, ani prestiżu, ani najważniejszego: dzieci. Adelajda szybko bowiem okazała się bezpłodna.

Wybrana bibliografia:

  1. J. Bieniak, „Litterati” świeccy w procesie warszawskim z 1339 roku [w:] Cultus et cognitio: studia z dziejów sredniowicznej kultury, Warszawa 1976.
  2. Kiryk F., Wielki król i jego następca, Krajowa Agencja Wydawnicza 1992.
  3. Klápště J., The Czech Lands in Medieval Transformation, Brill, Leiden–Boston 2012.
  4. Kurtyka J., Odrodzone Królestwo. Monarchia Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego w świetle nowszych badań, Societas Vistulana, Kraków 2001.
  5. Wyrozumski J., Kazimierz Wielki, Ossolineum, Wrocław 2004.
  6. Singer, Blindness and Therapy in Late Medieval French and Italian Poetry, Boydell&Brewer, Woodbridge 2011.
  7. Śliwiński B., Kronikarskie niedyskrecje, czyli życie prywatne Piastów, Marpress, Gdańsk 2004.
  8. Śliwiński J., Mariaże Kazimierza Wielkiego. Studium z zakresu obyczajowości i etyki dworu królewskiego w Polsce XIV wieku, Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Olsztynie, Olsztyn 1987.
  9. Świeżawski E.S., Esterka i inne kobiety Kazimierza Wielkiego [w:] tegoż, Zarysy badań krytycznych nad dziejami, historiografią i mitologią, t. 3, Warszawa 1894.
  10. Weygand Z., The Blind in French Society from the Middle Ages to the Century of Louis Braille, Stanford University Press, Stanford 2009.

Zobacz również

Średniowiecze

Osiągnięcia Kazimierza Wielkiego

Według części historyków „Polska zaczęła się od Kazimierza Wielkiego”. Rzadko prowadził wojny – wolał negocjować i budować. Nie tylko miasta i zamki.

11 listopada 2024 | Autorzy: Maria Procner

Średniowiecze

Śmierć Kazimierza Wielkiego. Wewnętrzny ogień, środki na przeczyszczenie i niebezpieczne rozrywki

Kazimierz Wielki nie słuchał nikogo. Ani wtedy, gdy przestrzegano go przed groźną rozrywką, ani w drodze powrotnej, gdy ranny zignorował wszelkie napomnienia dworzan i lekarzy.

25 czerwca 2018 | Autorzy: Kamil Janicki

Średniowiecze

Jak Kazimierz Wielki został bigamistą? Rozstanie z Adelajdą Heską, potajemny ślub z Krystyną Rokiczaną

Był rok 1356. Kazimierz Wielki wygnał właśnie swoją żonę, Adelajdę Heską i postanowił zawrzeć nowy związek. Ceremonia nie była huczna. Nie sproszono setek gości, nie...

27 maja 2018 | Autorzy: Kamil Janicki

Średniowiecze

Czy w średniowieczu były rozwody?

W świetle kościelnego prawa małżeństwa były nierozerwalne i dożywotnie. Od tej zasady znano jednak pełno wyjątków. Co trzeba było zrobić, by dostać rozwód w średniowieczu?

24 marca 2018 | Autorzy: Kamil Janicki

Średniowiecze

Kazimierz Wielki zamknął swoją żonę w wieży. Dla Adelajdy to nie była historia z bajki, ale najprawdziwszy koszmar

Król Kazimierz Wielki nie odegrał roli rycerza w lśniącej zbroi. Wręcz przeciwnie. To on zamknął niechcianą i niekochaną żonę w twierdzy, próbując złamać jej wolę...

20 marca 2018 | Autorzy: Kamil Janicki

Średniowiecze

Teściowa zrobiła z niej pośmiewisko, biskup nią poniewierał, mąż życzył jej śmierci. Dlaczego życie Aldony Anny zamieniło się w koszmar?

Aldona Anna budziła politowanie dworzan oczekujących narodzin królewicza i wstręt księży, widzących w niej frywolną utracjuszkę. Nie szanował jej papież. A mąż? Po dziesięciu latach...

6 stycznia 2018 | Autorzy: Kamil Janicki

KOMENTARZE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W tym momencie nie ma komentrzy.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.