Z Europy chcieli uczynić swój prywatny folwark i prawie im się to udało. Zdobywali swoje ziemie przez małżeństwa i wojny, ale nie cofali się też przed fałszerstwami i łapówkami. Jak naprawdę wyglądała budowa habsburskiego imperium?
Habsburgowie u zarania swoich dziejów nawet nie byli związani z Austrią. Jak pisze w książce „Imperium Habsburgów” Pieter M. Judson, profesor i znawca dziejów monarchii naddunajskiej: „rozpoczęli karierę jako należąca do raczej drobnego rycerstwa rodzina, posiadająca niewielkie grunty i zamek w dzisiejszym szwajcarskim kantonie Argowia.”
Kariera rodu rozpoczęła się na dobre dopiero wtedy, gdy jeden z Habsburgów, Rudolf I, został w 1273 roku niemieckim królem. Stało się to dzięki niezwykłemu zbiegowi okoliczności (więcej o początkach dynastii przeczytacie TUTAJ). To właśnie on – korzystając z przewagi militarnej i prawnej – zajął Austrię, Styrię oraz Krainę i przekazał je najstarszemu synowi.
Fałszerstwo i zakupy
Następcy Rudolfa próbowali powiększyć swoje posiadłości. Starania o przejęcie Czech przez małżeństwo okazały się bezskuteczne. Udało się natomiast zdobyć Tyrol: w 1363 roku zapisała go Habsburgom Małgorzata Maultasch. Jej wola była antydatowana na 1359 rok, by unieważnić wcześniejsze dyspozycje dotyczące spadku. Fałszerstwo jednak nie przeszkodziło dynastii mocno usadowić się na nowym terytorium.
Kolejne niewielkie, choć kluczowe strategiczne tereny zostały przez przedstawicieli rodziny po prostu zakupione. Dotyczy to hrabstwa Feldkirch, Fryburga Bryzgowijskiego, Vorarlbergu i najważniejszego nabytku, portowego Triestu. Co ciekawe, o wykupienie tego ostatniego miasta poprosili sami jego mieszkańcy. Liczyli na to, że Habsburgowie zdołają ochronić ich przed konkurencją pobliskiej Wenecji.
Długowieczność i łapówki
Po sukcesach Rudolfa także jego syn Albrecht został koronowany na króla Niemiec. Kolejny Habsburg, Fryderyk, już tylko przez kilka lat tytułował się niemieckim monarchą. Później przez ponad wiek Habsburgowie nie byli nawet blisko niemieckiej korony. Zmieniło się to dopiero, gdy Albrecht V, praprawnuk Albrechta I, poślubił 13-letnią Elżbietę Luksemburską, najbogatszą dziedziczkę tamtych czasów. Jako córka Zygmunta Luksemburskiego, cesarza niemieckiego oraz króla Czech i Węgier w jednej osobie, dawała ona perspektywę przejęcia aż trzech tronów.
Po śmierci teścia w 1437 roku Albrechtowi faktycznie udało się wygrać wszystkie trzy elekcje. Ale nie cieszył się długo swoim tytułem. Umarł zaledwie dwa lata później. Jego żona była właśnie w ciąży i choć pięć miesięcy po śmierci Albrechta urodziła upragnionego następcę, Władysława, niemowlak nie miał najmniejszych szans na władzę w Niemczech.
Korona przypadła 25-letniemu Fryderykowi, który umiejętnie wykorzystał sytuację. Ten przedstawiciel młodszej linii rodu rządził jedynie małym skrawkiem dziedzictwa Habsburgów. I to właśnie zadziałało na jego korzyść. Zebrani w 1440 roku elektorzy uznali go za wystarczająco mało znaczącego i niegroźnego, by został niemieckim władcą.
Rzeczywiście, Fryderyk nigdy nie był silny ani bogaty. Miał jednak po swojej stronie upór i długowieczność – niemiecką koronę nosił ponad pół wieku! Było to wystarczająco dużo czasu, by przeforsować elekcję swojego syna Maksymiliana. Odtąd wszyscy Habsburgowie starali się dokonywać wyboru następcy za życia.
Nie zawsze narzucenie habsburskiej kandydatury było łatwe. Na przykład podczas wyboru Karola V w 1519 roku opór elektorów trzeba było pokonać… łapówką, zwaną eufemistycznie „namaszczeniem ręki”. Młody Habsburg wydał na ten cel astronomiczną kwotę ponad 850 tysięcy guldenów.
Zastaw klejnoty narzeczonej i walcz
Fryderyk III przygotował dla swojego jedynego syna i następcy, Maksymiliana, nie tylko sukcesję w Niemczech. Prowadził również rozmowy z bajecznie bogatym Karolem Zuchwałym, księciem Burgundii. Chciał ożenić potomka z jego dziedziczką, Marią.
Karol próbował uzyskać przez ten mariaż koronę królewską. Projekt upadł, gdy zorientował się, że cesarz nie ma najmniejszej ochoty mu jej dać. Ale już trzy lata później, w 1477 roku, sytuacja diametralnie się zmieniła. Burgundczyk zginął w walce ze Szwajcarami, a władczynią jego rozległych ziem została 19-letnia Maria. Jej położenie było w tym momencie nie do pozazdroszczenia. Sąsiedzi (szczególnie Francja) szykowali się do rozbioru jej dziedzictwa.
W tej sytuacji młody, dzielny i urodziwy Austriak, którego widziała tylko raz w życiu, wydawał się idealnym kandydatem na „wybawiciela na białym koniu”. Maria przesłała mu swoje klejnoty i wiadomość, że jest gotowa na ślub. Maksymilian od razu zastawił kosztowności, by mieć za co przybyć jej z odsieczą. Jego pomoc okazała się skuteczna. Habsburg – oczywiście po szybkim ślubie – utrzymał sporą część burgundzkiego dziedzictwa: Niderlandy i Franche-Comte.
Habsburgowie dużo zyskiwali dzięki własnej przedsiębiorczości. Ale sprzyjała im też fortuna: największa zdobycz w historii rodu trafiła w ich ręce zupełnie przypadkowo. Zaczęło się od tego, że Maksymilian, by bronić dziedzictwa po żonie, szukał sprzymierzeńców przeciw Francji. Znalazł ich w osobach Katolickich Królów Aragonii i Kastylii. By umocnić sojusz, wydał swoje dzieci, Filipa i Małgorzatę, za potomków Ferdynanda i Izabeli: Joannę i Jana.
Jan był następcą tronu Iberii. Zmarł jednak po kilku miesiącach związku z Habsburżanką. I to był początek całego pochodu śmierci: niedługo potem Małgorzata poroniła (więcej o jej życiu TUTAJ), a starsza siostra Jana zmarła przy porodzie. Jej jedyny syn przeżył tylko dwa lata. W ten sposób dziedziczką Katolickich Królów została żona Filipa, Joanna. Jej status na początku XVI wieku potwierdziły Kortezy. A ponieważ i ją udało się wyeliminować jako niestabilną psychicznie, po śmierci Ferdynanda Aragońskiego w 1516 roku to Habsburgowie przejęli Kastylię, Aragonię, Sycylię, Neapol i zamorskie imperium.
Obiecanki-cacanki
Dłużej trzeba było poczekać na tron czeski. Habsburgowie czynili nań zakusy odkąd przejęli Austrię, ale bezskutecznie. Osadzenie na tronie Władysława Pogrobowca, syna Elżbiety (czeskiej dziedziczki), było tylko tymczasowym sukcesem. Chłopak zmarł bezdzietnie w wieku 17 lat, a tron na dziesięciolecia wymknął się z rąk dynastii.
Mimo to Habsburgowie się nie poddawali. Uwieńczeniem ich starań było zorganizowanie przez Maksymiliana podwójnych zaślubin jego wnuków, Ferdynanda i Marii Habsburgów, z Ludwikiem i Anną, dziećmi króla Czech, Władysława II Jagiellończyka.
Strategia, podobnie jak w przypadku Hiszpanii, powiodła się. Ludwik, jedyny syn Władysława, zginął młodo. Ferdynand wystąpił wówczas jako mocny – choć nie jedyny – kandydat do korony. Rywalizował o nią z polskim królem Zygmuntem Starym i księciem legnickim Fryderykiem II.
Panowie czescy obrali Ferdynanda pod warunkiem, że będzie przestrzegać czeskiego prawa, mieszkać w Pradze i obsadzać miejscowe urzędy rodowitymi Czechami. I choć Habsburg nie miał najmniejszego zamiaru dotrzymywać ustaleń, utrzymał się na tronie.
Mnóż traktaty i nie poddawaj się
Na pozór podobnie było z koroną węgierską. Ona także wymknęła się z habsburskich rąk po śmierci Pogrobowca w 1457 roku. Węgrzy wybrali jego następcą Macieja Korwina. Część elektorów opowiedziała się jednak za Fryderykiem III Habsburgiem, co ten skwapliwie zapamiętał.
Poparcie części panów węgierskich i pokrewieństwo z Pogrobowcem wystarczyły Fryderykowi, by zgłaszać roszczenia do korony świętego Stefana. Prawnym uwieńczeniem jego działań był traktat pokojowy z 1463 roku, w którym Maciej uznał prawo do posługiwania się tytułem królewskim przez Habsburga. Uznał też przedstawicieli jego rodu za swoich następców na wypadek wymarcia własnych męskich potomków.
Na mocy tego układu, gdy Korwin rzeczywiście zmarł w 1490 roku bez prawych dziedziców, Maksymilian Habsburg upomniał się o koronę i najechał na Węgry. I choć przegrał walkę o koronę świętego Stefana z królem czeskim Władysławem Jagiellończykiem, uzyskał podobne ustępstwo, co wcześniej Ferdynand. Mocą pokoju z 1491 roku Władysław uznał Habsburgów za następców w wypadku wymarcia jego męskiej linii. Potwierdził też tytulaturę Maksymiliana jako króla Węgier.
Nie poprzestając na tych ustaleniach, Maksymilian szukał możliwości wzmocnienia praw swoich potomków. Stąd wspomniane wyżej podwójne małżeństwo jego wnuków z dziećmi Władysława. Niestety, po śmierci syna Jagiellończyka, Ludwika, jego szwagrowi Ferdynandowi nie poszło tak łatwo z Węgrami, jak z Czechami.
Na Węgrzech nastąpiła wówczas podwójna elekcja, a potem podwójna koronacja. Konkurencyjnym wobec Habsburga królem został narodowy kandydat, Jan Zapolya. W dodatku nad Dunaj wdarł się Sulejman Wspaniały, który zajął stolicę i lwią część ziem. Ferdynand musiał ostatecznie zadowolić się samym królewskim tytułem. Władzę sprawował jedynie na terenach mniej więcej dzisiejszych Chorwacji i Słowacji, a nawet to tylko za cenę płacenia sułtanowi haraczu. Jak podsumowuje Pieter M. Judson:
Władza nad Węgrami okazała się w praktyce skromna, bowiem większość ziem tego kraju z Transylwanią dostała się pod bezpośrednie panowanie albo zwierzchnictwo tureckie na następne 175 lat.
Całość królestwa Habsburgowie odzyskali dopiero dzięki wiktorii wiedeńskiej Sobieskiego i kampaniom węgierskim Eugeniusza Sabaudzkiego, Karola Lotaryńskiego i Ludwika Badeńskiego. Ich dziedziczne prawa sejm w Preszburgu (dziś Bratysława) uznał w 1687 roku.
Rodzinna sprawa
Z czasem do imponujących podbojów Habsburgowie dołączyła ideologia. Przekonanie o wyższości rodu zapoczątkował Fryderyk III, umieszczając na przedmiotach osobistego użytku ciąg samogłosek AEIOU. Być może miał on znaczenie magiczne. Wkrótce, bo jeszcze za jego życia, zaczęto go jednak interpretować jako „Austriae est imperare orbi universa” – „Austrii należy się panowanie nad całym światem”.
Mit podchwycili także inni. Jeden z biskupów hiszpańskich okrzyknął prawnuka Ferdynanda, Karola V, „z Bożej łaski (…) królem Rzymian i cesarzem świata”. Karol, zmęczony rządami nad ogromnym imperium, podzielił jednak swoje posiadłości w testamencie między syna, Filipa, i brata, Ferdynanda. Chciał oczywiście utrzymać silne związki między obydwiema częściami. Co pokolenie miało dochodzić między nimi do wymiany ziem (co nigdy się nie ziściło) oraz do małżeństw (czego opłakane skutki opisane zostały TUTAJ). Wszystko po to, by korony pozostały w habsburskich rękach.
Zamiast wymarcia – nowe otwarcie
Wszystkich posiadłości nie udało się utrzymać. Po śmierci linii Filipa dynastia utraciła Hiszpanię i jej kolonie. Reszta dziedzictwa pozostała jednak nienaruszona. A utrata na zachodzie, jak czytamy w „Imperium Habsburgów”, stała się bodźcem do budowania w następnym stuleciu zwartego państwa Habsburgów w Europie Środkowej.
Drugim impulsem do zwierania szeregów była groźba wymarcia rodu. Na początku XVIII wieku Habsburgom rodziły się same dziewczynki. Dlatego też ostatni męski przedstawiciel rodu, Karol VI, w wydanej w 1713 roku sankcji pragmatycznej uznał dziedziczenie kobiece. Tak też rozpoczął proces ujednolicania monarchii.
Bibliografia:
- Hellmut Andics, Kobiety Habsburgów, tłum. Jerzy Serczyk, Ossolineum 1991.
- Krzysztof Barczkowski, Walka o Węgry w latach 1490-1492. Z dziejów rywalizacji habsbursko-jagiellońskiej w basenie środkowego Dunaju, Uniwersytet Jagielloński 1995.
- Johan Brouwer, Joanna Szalona. Tragiczne życie w niespokojnym czasie, tłum. Halina Leonowicz, PIW 1991.
- Małgorzata Duczmal, Izabela Jagiellonka, królowa Węgier, Oficyna Wydawnicza Rytm 2000.
- Emil Franzel, Habsburgowie, tłum. Andrzej Marcinek, Oficyna Historii XIX i XX wieku 1999.
- Zbigniew Góralski, Maria Teresa, Ossolineum 1995.
- Stanisław Grodziski, Habsburgowie. Dzieje dynastii, Ossolineum 1998.
- Habsburgowie, DeAgostini 2010.
- Pieter M. Judson, Imperium Habsburgów. Wspólnota narodów, Bellona 2017.
- Norbert Mika, Walka o spadek po Babenbergach 1246-1278, WAW 2008.
- Martha Schad, Habsburgowie, tłum. Andrzej Czarnocki, Klub dla Ciebie 2003.
- Brendan Simms, Taniec mocarstw. Walka o dominację w Europie XV-XXI w., tłum. Jan Szkudliński, Wydawnictwo Poznańskie 2015.
- Andrew Wheatcroft, Habsburgowie, tłum. Barbara Sławomirska, Wydawnictwo Literackie 2000.
KOMENTARZE (6)
Nie zmienia to faktu , że to ogromne imperium jak był Pan Szanowny je nazwać, dostało sromotne lanie pod Byczyna , i to od kogo , od zwykłego kanclerza -Polaka Zamojskiego.
Bardzo przepraszam Pani ,a nie Pan.
No cóż Panie Krzysztofie, jak pokazuje historia, nie raz potrafiliśmy dać komuś łupnia ;)
Idzc sladem Kulczyk tez kiedys pasl krowy
Czy PISowskie 500+ okaże się „OSTATNIM NAMASZCZENIEM”?
Drogi Anonimie bezpłodność w pewnym stopniu da się leczyć nie bać zazdrosny