Ciekawostki Historyczne
Dwudziestolecie międzywojenne

Byli tak głodni, że zjadali własne dzieci. Do czego jeszcze skrajny głód jest w stanie zmusić człowieka?

Umrzeć z głodu, czy wyzbyć się wszelkich granic? Taki wybór żadnym wyborem nie jest. Człowiek postawiony w sytuacji skrajnej zje wszystko, byle utrzymać się przy życiu. Co konkretnie?

Przedstawiamy najbardziej poruszające, a często też odstręczające przypadki sprzed stulecia: z trudnego schyłku XIX wieku i z głodnych lat pogrążonego w kryzysie międzywojnia. Przypadki często z miejsc z pozoru najbogatszych i najbardziej cywilizowanych. Co jedzono, gdy nie było żadnego wyboru?

10. Śmierdzące i zepsute odpadki ze śmietnika

W czasie Wielkiego Kryzysu w Stanach Zjednoczonych (a więc od roku 1929 do połowy lat 30.) w wielu restauracjach proszono gości, by na swoich talerzach nie gasili papierosów w niedojedzonych potrawach. I nie chodziło wcale o wygodę pracowników kuchni, czy o estetyczne wydziwiania kelnerów.

Wielki głód na Ukrainie 1932-1933 (fot. domena publiczna).fot.domena publiczna

Wielki głód na Ukrainie 1932-1933 (fot. domena publiczna).

Jak opisuje to Edmund Wilson, cytowany przez Stephena Pimpare w książce „A People’s History of Poverty in America”:

W Chicago nie ma śmietnika, który nie byłby skrzętnie nawiedzany przez głodnych. Zeszłego lata w czasie upałów, gdy zapach był odrażający, a muchy tłuste, setka ludzi dziennie przychodziła na jedno ze śmietnisk. Rzucali się na sterty śmieci, gdy tylko ciężarówka je wysypała, i kopali w nich kijami i rękoma. Pożerali cały miąższ, jaki został na starych kawałkach melona i kantalupy, aż skórki stawały się cienkie jak papier. Zabierali ze sobą, myli i gotowali wyrzuconą rzepę, cebulę i ziemniaki.

W czasie Wielkiego Kryzysu Afroamerykanie mieli gigantyczny problem ze znalezieniem nawet najgorszej posady. Fotografia pochodzi z roku 1937.fot.domena publiczna

W czasie Wielkiego Kryzysu Afroamerykanie mieli gigantyczny problem ze znalezieniem nawet najgorszej posady. Fotografia pochodzi z roku 1937.

Jedna z opisanych przez Wilsona kobiet, która grzebiąc w śmietniku żywiła siebie i czternastoletniego syna, miała na obrzydzenie pewien niezawodny sposób. Zanim podniosła kawałek mięsa zawsze zdejmowała okulary. Dzięki temu nie widziała larw much kłębiących się na nim. Chłopiec, który miał lepszy wzrok, czasem nie był w stanie zmusić się do zjedzenia tego ruszającego się i cuchnącego posiłku.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

9. Rozjechane zwierzęta

Amerykanie terminem „roadkill” określają zwierzęta, które nie przeżyły bliskiego spotkania z samochodem. Dzisiejsze pojazdy poruszają się na tyle szybko, że w takiej sytuacji często zanim zdążą się zatrzymać, rozwlekają fragmenty zabitego stworzenia na dziesiątkach metrów drogi.

Jak tłumaczy „They Eat That?: A Cultural Encyclopedia of Weird and Exotic Food from around the World”, rozjechane stworzenia na drodze to stosunkowo nowy problem, który pojawił się wraz z rozpowszechnieniem automobili. Autorzy wyliczają, że najczęściej pod kołami giną ssaki, w tym wiewiórki, borsuki, oposy, jelenie, koty, psy, jeże, szczury i szopy. Rzadziej są to ptaki, a wśród nich bażanty, kaczki i gołębie. W latach Wielkiego Kryzysu zjadanie rozjechanych zwierząt nie tylko nikogo w Ameryce nie dziwiło, ale często – pozwalało wyżywić rodziny. Choć wpierw trzeba było skrupulatnie wybrać z truchła szkło, a i świeżość mięsa pozostawiała wiele do życzenia…

8. Bezpańskie psy

Przedwojenna Polska nie należała do bogatych krajów. Radość z odzyskania niepodległości nie mogła zakryć ponurej rzeczywistości. Wielu ludzi było we wprost w tragicznej sytuacji finansowej, a pomoc nie nadchodziła. Wieczorne wydanie warszawskiego dziennika „ABC” w 1934 roku informowało, że w Łodzi pozbawieni źródła utrzymania ludzie zaczęli nawet nie tyle podbierać żarło psom, co… wyłapywać same psy. Jak donosiła gazeta:

Coraz częściej notuje się tu wypadku ginięcia psów, które kradną bezrobotni na pożywienie. O takiej kradzieży zameldował niedawno Antoni Mahler. Policja przeprowadziła dochodzenie i okazało się, że psa ukradł Walerjan Sulbowicz, który po kilkudniowym przetrzymywaniu psa w domu, zabił go i zjadł.

Kleska glodu w Kazachstanie spowodowana tymi samymi posunięciami Stalina, co na Ukrainie, i jej ofiary. (1933 r.)

Kleska glodu w Kazachstanie spowodowana tymi samymi posunięciami Stalina, co na Ukrainie, i jej ofiary. (1933 r.)

7. Chwasty

W dzisiejszej kuchni modne staje się wykorzystywanie dziko rosnących roślin lub chwastów z własnego ogródka. Sięganie do takiego „warzywniaka” nie jest jednak nowym odkryciem. W czasach wielkich załamań gospodarczych i głodu, ludzie poszukiwali jakichkolwiek źródeł pożywienia, nie odrzucając też roślin uznawanych za chwasty.

Klęska głodu na Ukrainie i jej ofiara - skrajnie wychudzony koń na skraju śmierci.

Klęska głodu na Ukrainie i jej ofiara – skrajnie wychudzony koń na skraju śmierci.

Przed II wojną światową popularna była na przykład sałatka z mniszka lekarskiego. Wiosną, gdy łąki się zieleniły, ludzie wyprawiali się po świeże listki tej rośliny. Nickolas Petrovich w książce „How I Lived and Laughed Through the Great Depression and Thereafter” opisuje, jak wyprawiał się po nie z dziadkiem. Któregoś razu nazbierał mnóstwo mniszka, jednak opiekun natychmiast wyrzucił tę zieleninę. Wyjaśnił autorowi, że roślin do jedzenia nigdy, ale to nigdy nie należy zbierać przy ogrodzeniu, bo… tam sikają psy.

Kiedy już Nickolas Petrovich i jego dziadek zgromadzili odpowiednią ilość liści, można było zrobić z nich sałatkę. Podobno najlepsza jest z dodatkiem oliwy, octu i chrupkiego bekonu.

6. Świńskie skóry

Ze świni zjada się mięso, tłuszcz i podroby, natomiast skóry, jako twarde, niesmaczne i trudne do spożycia wypada pominąć lub przeznaczyć (zresztą, zgodnie z nazwą) na wyroby skórzane. Czasy próby każą jednak weryfikować przyjęte zasady.

William Wallace miał w 1933 roku 12 lat, piętnastoletnią siostrę, matkę pracującą w fabryce konserw i ojczyma pracującego w świniarni należącej do amerykańskiego polityka. Choć dwójka dorosłych miała zajęcie, nie oznaczało to wcale, że byli w stanie utrzymać rodzinę.

W sytuacji skrajnej ropuchę człowiek też jest gotowy spałaszować.

W sytuacji skrajnej ropuchę człowiek też jest gotowy spałaszować.

Na szczęście fabryka konserw pozbywała się za darmo świńskich skór, czyli odpadu, który na pozór kompletnie nie nadawał się do spożycia. Nie dla Wallece’ów, bo ci pałaszowali je może nie ze smakiem i nie z łatwością, ale przynajmniej – z satysfakcją. Zbierali także wyrzucone już jako zepsute owoce i warzywa, a matka z pomocą podłej jakości melasy kupowanej w cukrowni przerabiała to wszystko na zimę.

5. Ropuchy

Wiele osób brzydzi się ropuchami do tego stopnia, że nie są w stanie bez wzdrygania się ich dotknąć. Na myśl o ich zjedzeniu na twarz występuje grymas odrazy. W dodatku w skórze tych zwierząt znajduje się trucizna. Tymczasem, jak wynotowuje J. Alan Holman w książce „Amphibians and Reptiles of Michigan: A Quaternary and Recent Faunal Adventure”, ropuchy są… mimo wszystko zdatne do spożycia. Przynajmniej w skrajnych sytuacjach.

Według informacji przekazanych mu przez Johna Kilby, ludzie głodujący w czasie Wielkiego Kryzysu jadali te stworzenia. Podobno odpowiednio długie gotowanie nie tylko neutralizuje truciznę znajdującą się w skórze ropuchy, ale też pozwala ją bardzo łatwo zdjąć w celu uzyskania swobodnego dostępu do mięsa.

Nie wiem jak Wy – ja wolę nie sprawdzać.

4. Kora z drzew

W Rosji pogrążonej w rewolucji bolszewickiej, walczącej z „wrogiem klasowym” i „kułakami” klęski głodu powracały z zatrważającą regularnością. Wcześniej wcale nie było jakoś szczególnie lepiej. W ciągu dwustu lat przed pierwszą wojną światową Rosjanie głodowali średnio… co cztery lata.

Prawdziwa desperacja z okresu Wielkiego Kryzysu. Lepiej oddać dzieci niż je zagłodzić?

Prawdziwa desperacja z okresu Wielkiego Kryzysu. Lepiej oddać dzieci niż je zagłodzić?

Jak opisywało to w zaskakująco żartobliwym tonie „Słowo Polskie” z marca 1899 roku:

Wprawdzie dzisiaj podczas głodu ludzie nie pożerają siebie nawzajem. Energia i nieprzebieranie w środkach wobec głodowej śmierci – zmniejszyły się. Dzisiejsi głodni jedzą trawę, mech, korę, żołędzie i słomę. Cierpliwi puchną z głodu, spokojniej chorują i umierają na głodowy tyfus i inne choroby, dybiące na głodem zmożone organizmy.

3. Wyżebrane resztki

W Stanach Zjednoczonych w czasie Wielkiego Kryzysu wielu nastolatków decydowało się na opuszczenie domu rodzinnego i wyruszenie w drogę. Nie mieli wcale ochoty szukać przygód; w świat wypychały ich głód i nadzieja na lepsze jutro. Podróżowali oni na gapę koleją w wagonach towarowych. Jak podaje Errol Lincoln Uys w książce „Riding the Rails. Teenagers on the Move During Great Depression”, przemieszczało się tak około 250 000 dziewcząt i chłopców! Często byli oni zagłodzeni, lub dostawały im się jakieś marne ochłapy.

Gdy przycisnął głód, zjadano też kruki.

Gdy przycisnął głód, zjadano też kruki.

Wreszcie decydowali się na żebraninę. Przemieszczali się od domu do domu i kołacząc do tylnych drzwi prosili o jedzenie. Niejednokrotnie zamiast otrzymać choćby odpadki, byli bici lub szczuci psami, jednak w wielu domach dostawali niedojedzone resztki z obiadu zgarnięte na jeden talerz lub zaschniętą kromkę chleba. Jeden z takich kolejowych włóczęgów wspominał po latach, że w poszukiwaniu jedzenia zaglądał na przykład do szkółki niedzielnej:

Oni mnie ewangelizowali, bo chcieli zbawić moją duszę, która prawdopodobnie tego ratunku potrzebowała. Ja byłem tam tylko dlatego, że chciałem coś zjeść. Czułem się tam jak intruz i było mi wstyd.

2. Wrony i kruki

Wrony i kruki raczej nie były nigdy zaliczane do drobiu i włączane na listę składników popularnych potraw. Tym niemniej, gdy jakiś kraj nawiedzała klęska głodu, i te ptaki przestawały być bezpieczne. Nie oznaczało to oczywiście, że ludzie zajadali je ze smakiem.

Mieszkańcy krajów pogrążonych w kryzysie nie gardzili żadnym pozywieniem. Przede wszystkim jednak chcieli móc uczciwie pracować i wykarmić swoje rodziny. (fot. domena publiczna) fot.domena publiczna

Mieszkańcy krajów pogrążonych w kryzysie nie gardzili żadnym pozywieniem. Przede wszystkim jednak chcieli móc uczciwie pracować i wykarmić swoje rodziny. (fot. domena publiczna)

Pisał o tym między innymi niejaki Kolbuszowski w gazecie „Przyrodnik. Dwutygodnik popularny poświęcony naukom przyrodniczym” (czerwiec 1887 roku):

Pominąwszy te kraje, gdzie prawa kruka swą opieką otaczały, głównie wstręt i pogarda przypadły mu w udziale. Żydom święte ich księgi zakazują jeść mięso krucze, dzicy go także nie jedzą, a u nas, gdy jaki biedak dręczony głodem, zmuszonym jest kruczego skosztować mięsa, zawsze z wielką odrazą to czyni. 

1. Własne dzieci

Na początku lat trzydziestych Rosja radziecka zaczęła wprowadzać przymusową kolektywizację, brutalnie wymuszaną przez władze. Chłopom narzucono także kontyngenty przekraczające możliwości niemal każdej wiejskiej rodziny. Ta polityka zaowocowała porażającą klęską głodu, jaka spadła na Ukrainę w latach 1932-1933.

W jej wyniku wymierały całe wsie; dochodziło do najohydniejszych zbrodni, do jawnych aktów kanibalizmu. Jego przypadki opisuje między innymi Robert Kuśnierz w książce „Ukraina w latach kolektywizacji i Wielkiego Głodu (1929-1933)”:

Kanibalizm nie był wówczas czymś nadzwyczajnym. Sam widziałem, jak w Humaniu na rynku schwytano kobietę, która sprzedawała kotlety z ludzkiego mięsa, ktoś znalazł paznokieć dziecka w kotlecie. Ludzie chcieli ją tam na miejscu zabić, ale policja ją zabrała.

Znany jest także przypadek Kseni Bołotnikowej, mieszkanki wsi Sofijówka, która zabiła własną córkę. Być może zaczęła cierpieć na omamy z głodu, co jest jednym z udokumentowanych skutków ogromnego niedożywienia. Zabiwszy córkę, odcięła jej głowę i wsadziła do garnka. Resztę pocięła na kawałki i zakopała w gnoju.

Wielki Głód na Ukrainie. Na pierwszym planie dziewczynka z brzuszkiem wzdętym z głodu. (fot. domena publiczna). fot.domena publiczna

Wielki Głód na Ukrainie. Na pierwszym planie dziewczynka z brzuszkiem wzdętym z głodu. (fot. domena publiczna).

Choć przez dziesiątki lat nie wolno było o tym mówić, podobne historie przetrwały w pamięci zwykłych Ukraińców. Kiedy po raz pierwszy słyszałam o Hołodomorze było to z ust starej Ukrainki, którą znałam całe życie. Powiedziała mi, że głód na wsiach był tak wielki, że gdy dwóm sąsiadkom zmarły z jego powodu dzieci, to się nimi wymieniały, by nie zjadać własnego potomstwa.

***

Przedwojenna Polska była polem walki. O jedzenie, o pracę, o godne życie. Ale też o równość i o jakiekolwiek perspektywy. O tym właśnie piszę w mojej najnowszej książce: „Dwudziestolecie od kuchni”.

Bibliografia:

  1. „ABC”, 1934.
  2. Cohen R., Dear Mrs. Roosevelt: Letters from Children of the Great Depression, 2002
  3. Kuśnierz R., Ukraina w latach kolektywizacji i Wielkiego Głodu (1929-1933),    Toruń 2005.
  4. Petrovich N., How I Lived and Laughed Through the Great Depression and Thereafter, 2012.
  5. Pimpare S., A People’s History of Poverty in America, 2011.
  6. „Przyrodnik. Dwutygodnik popularny poświęcony naukom przyrodniczym”, 1887.
  7. „Słowo Polskie”, 1899.
  8. They Eat That?: A Cultural Encyclopedia of Weird and Exotic Food from around the World, red. Deutsch J., Murakhver N., 2012.

Zobacz również

Dwudziestolecie międzywojenne

„Pogląd, że można jeść ludzkie mięso, z dnia na dzień się umacnia”. Kanibalizm w Związku Radzieckim [18+]

Polska placówka wywiadowcza „B. 18” działająca na Ukrainie donosiła 2 czerwca 1933 roku: „Ludzie zabiedzeni i wychudzeni. Najgorzej wyglądają dzieci. Śmierć z głodu jest powszechnym...

4 lutego 2018 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Dwudziestolecie międzywojenne

Skutki wielkiego kryzysu w USA (1929-1933). Ćwierć miliona wygłodzonych dzieci, fala gwałtów i samobójstw

Miliony bezrobotnych. Setki tysięcy bezdomnych. Fala samobójstw i gwałtów. W miejscu, w którym się rozpoczął - w USA - Wielki Kryzys nie oszczędził prawie nikogo....

20 stycznia 2018 | Autorzy: Maciej Zborek

Druga wojna światowa

Zdrada Roosevelta. Dlaczego Amerykanie wydali Polskę na pastwę Stalina?

Dzięki poparciu Amerykanów Polska mogłaby odrodzić się większa i silniejsza. Ale pielgrzymki naszych premierów i ministrów za ocean były skazane na porażkę. Dlaczego?

10 stycznia 2018 | Autorzy: Paweł Stachnik

Dwudziestolecie międzywojenne

Zapomniany „przysmak”. Dlaczego mieszkańcy przedwojennej Polski zjadali tysiące koni?

Serdelki i kiełbasy z konia. Wędlinka z klaczy. I siedem straganów tylko w jednym mieście, obracających wyłącznie wyrobami z koniny. Skąd to zamiłowanie?

14 listopada 2017 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Dwudziestolecie międzywojenne

W jakim zawodzie kobietom było najlepiej w II Rzeczpospolitej? Odpowiedź zaskakuje

Nie była to praca dla każdej Polki. Wymagała samozaparcia, inteligencji, a także pieniędzy. Ale jak żadna inna pozwalała stanąć na równi z mężczyznami.

15 października 2017 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Dwudziestolecie międzywojenne

Jak bawili się nasi pradziadkowie? Wszystko, co chciałbyś wiedzieć o przedwojennych przyjęciach

Polskie elity zabawiały się w otoczce blichtru, racząc się szampanem z kryształowych kieliszków, przy suto zastawionym stole. Zwykli obywatele marzyli, by choć na chwilę zakosztować...

5 października 2017 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

KOMENTARZE (35)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

rechot historii

„Ze świni zjada się mięso, tłuszcz i podroby, natomiast skóry, jako twarde, niesmaczne i trudne do spożycia wypada pominąć lub przeznaczyć (zresztą, zgodnie z nazwą) na wyroby skórzane.” Nie mogę zgodzić się z twierdzeniem, że skóra świni jest trudna do spożycia i niesmaczna. Piekąc całego prosiaka nie oprawia się go. Chrupiąca skóra na golonku jest bardzo smaczna. Boczek i słoninę zjada się ze skórą tak samo łeb świni. Skóra świni nie jest ani twarda ani niesmaczna czy też trudna do spożycia, wręcz przeciwnie jest miękka smaczna i łatwa do spożycia. zjadamy jej o wiele więcej niż nam się wydaje chociażby w parówkach czy innych wyrobach. Nie jest to dobry przykład skóry twardej niesmacznej i trudnej do spożycia. Lepszym przykładem byłaby skóra wołowa czy też rogi i kopyta też zjadane w czasie głodu. albo wyroby z wyprawionej skóry rzeczywiście twarde niesmaczne i trudne do spożycia a jedzone w skrajnych przypadkach.

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Aleksandra Zaprutko-Janicka

    Wychowałam się w domu, gdzie jadało się mięso z własnej świni i skóry zawsze były z niego ściągane. Używało się ich co najwyżej do galarety z głowizny.

      Czytacz

      Co nie znaczy Pani Aleksandro, że skóra świńska nie jest spożywana. Na przykład wędzone świńskie uszy na Litwie. Chrupiące świńskie skórki w kuchni azjatyckiej (całej Azji), Znane są przypadki „flaków” z skóry świńskiej na terenie Słowacji i Czech. Co kraj to obyczaj przykład Brazylii i Papui Nowej Gwinei są tutaj świetnym przykładem wykorzystania świńskiej skóry.

    Maja

    Przy zdjęciu z dziećmi do sprzedania pękłam…Te dzieci się uśmiechały. Nie wiedziały co się dzieje… Straszne. Dobrze że te czasy odeszły. Ale wciąż, ile my jedzenia marnujemy które mogłoby komuś uratować życie.

      matka

      te czasy nie odeszły, proszę zobaczyć dzieci w Jemenie i nie tylko…. tak, tak XXI wiek, głód w Jemenie; tylko nam się wydaje, że czasy odeszły

        Tomo

        Przyjdą gorsze

rechot historii

Ja też wychowałem się w domu gdzie jadało się mięso z własnych zwierząt takich jak cielaki, krowy byki, świnie oraz dziczyznę (ojciec był myśliwym). Świnie były jedynym zwierzęciem z którego nie zdejmowało się skóry po uboju tylko parzyło w korycie gorącą wodą i goliło. Boczek i słoninę oddzielało się razem ze skórą, tak samo jak i głowę do gotowania czy też golonka i nóżki. Świni nie skórowało się z prostej przyczyny, gdyż ma miękką skórę i bardzo trudno ręcznie oddzielić na surowo skórę od boczku czy też słoniny. Gdyby skóra była odpadem, to nie sprzedawano by boczku czy też słoniny ze skórą a nóżki czy golonka sprzedawano by tylko oprawione. Zdejmowało się skórę z dzika, który ma skórę twardszą i owłosioną. Łatwiej zdejmuje się skórę ze świni razem z warstwą tłuszczu (boczek i słonina) niż najpierw skórę a potem resztę.

Marek

Dla mnie to mozecie nawet store z weza strazackiego zjesc.

Przemek

„Podobno odpowiednio długie gotowanie nie tylko neutralizuje truciznę znajdującą się w ciele ropuchy, ale też pozwala ją bardzo łatwo zdjąć w celu uzyskania swobodnego dostępu do mięsa.”

ewidentnie powinno być” na skórze”, a nie „w ciele”

    Jarek

    A w tym zdaniu:

    „Gdy przycisnął głód, zjadana też kruki.”

    nie powinno być „zjadana”, lecz „zjadano”.

      Nasz publicysta | Anna Dziadzio

      @Jarek: Dziękujemy za zwrócenie uwagi, błąd został poprawiony. Prosimy jednak zgłaszać literówki w specjalnie do tego stworzonym formularzu na stronie.

    Alicia

    Mi babcia odpowiedzi tez straszne historié zwiazanà z obrzàdkiem zydowskim. Wielopolska okolica Wrzesni, lata 1918-26?kiedy moja prababcia szla do dziedzica do pracy, dzieci byly zamykane w domu I mogly wyjsc tylko przez specjalny maleńki otwór w sciaści przez który dorosły człowiek nie dalby rady się przecisnąc. Nie wolno było dzieciom otwierać nikomu drzwi, a jak ktoś próbował przez tę dziurę dla dzieci się przeciskac to dzieci miały „młócić” bic delikwenta motyką i „mietłą” takie do zamiatania z gałązek. Bo Polacy i Niemcy bali się podobno Zydow, którzy porywali dzieci, wrzucali je do beczek wybitych gwoździami i turlali te beczki aż dziecko się niewykrwawi/ nie wykrwawi. To robili dla jakiegoś rytualu. Czasami myślałam, że babcia mnie straszy, kiedy usłyszałam b.podobna historię od Niemca uwierzyłam w to. Ten Niemiec to był z pokolenia moich rodziców. Czyli on też nie żył w tych czasach bo urodził się około 1948-1952, a jego dziadkowie mieszkali w okolicach Wrzesni. Może ktoś z Was słyszał też taką straszną historię? Czy to może być prawda?

      Alicia

      Bo po historiach jakie właśnie wychodzą na światło dzienne w UK to jestem skłonna w to uwierzyć. Myślę o Alfie Evance, o Charlie nazwiska niestety już nie pamiętam, jest jeszcze Ben w Royal Menchester Hospital i podobno setki dzieci w tej samej sytuacji. Historia patroszenia dzieci w Hay Hospital in Liverpool, handel narządami!!

      matka

      moja babcia, mieszkała w woj mazowieckim, w okolicach Płocka, opowiadała to samo…

Goska

czytam te zabawne komentarze powyżej i mam wrażenie , że potworność tematu zmusza ich autorów do działań zastępczych czyli komentowania gramatyki i ortografii zamiast tematu. Ale ja interesuję się historią jedzenia i temat głodu przewija się przez całą ludzką historię – własciwie przez jej większość przecietnego człowieka od śmierci z głodu dzieliło niewiele. Stąd też problemy z wagą – przetrwali ci których przodkowie oprócz szczęścia mieli najlepszą zdolność magazynowania zapasów na okresy głodu. Dopiero ostatnie 50 lat i to tylko w krajach rozwinietych można uznać za okres dostatku jedzenia – reszta swiata nadal balansuje na krawędzi śmierci głodowej. Dlatego nie potrafię oburzać się na wielkotowarowe rolnictwo – to ono daje nam margines bezpieczeństwa.

    Czytacz

    Zważ jednak, że ono cyt.”wielkotowarowe rolnictwo” także degraduje glebę i powoduje niepohamowany przyrost naturalny który w konsekwencji spowoduje w przyszłości wielki głód.

    Nasz publicysta | Anna Dziadzio

    @Goska: No cóż, pozostaje nam tylko wtedy dziękować czytelnikom za „spostrzegawczość”. Cieszymy się jednak zdecydowanie bardziej, gdy komentarze odnoszą się do treści tekstu, tak jak w Pani przypadku.

      Czytacz

      Artykuł jest bardzo dobry i nie ma sensu go komentować. Porusza do tego bardzo trudny temat, dlatego komentujący skupiają się na świńskiej skórze:-(

        Nasz publicysta | Anna Dziadzio

        Drogi Czytaczu, niestety – ale widocznie dla niektórych świńska skóra jest najważniejsza w tekście, który mówi o przerażającym głodzie… Dziękujemy za komentarz.

Emka

Sałatkę z młodych listków mniszka lekarskiego jadam od dziecka, babcia mi pokazała jak się ją przyrządza- jest przepyszna, podobnie jak zasmazaną młodziutką lebiodkę. Natomiast jeśli chodzi o skórę ze świni- to jak najbardziej jest jadalna, przeciez golonkę Polacy wcinają ze smakiem, nie zdejmując skóry. Ja pamiętam do dziś przepyszny smak solonej, opalanej słomą słoninki ze skórą, jaką jadłam bedąc dzieckiem na jednej z kieleckich wsi- pyszna.

sss

świńska skóra nie jest najważniejsza w tekście ale nie jest dobrym przykładem głodu – tak trudno to zrozumieć? Podobnie dobrym przykładem wielkiego głodu nie jest jedzenie np. kruków, wron, nutrii lub gołębi – dlaczego? ano dlatego że przed wojną, w wielu regionach je się jadło. Znam wiele starszych osób (70-80letnich) które to potwierdzają. W artykułach historycznych wypadałoby jednak rozróżniać zmianę diety, która rzeczywiście miała miejsce na przestrzeni lat od głodu zmuszającego człowieka w danym czasie do jedzenia rzeczy z różnych względów uznawanych wtedy za niejadalne…

    Nasz publicysta | Anna Dziadzio

    @sss: A mógłby Pan wymienić te regiony, w których jedzenie kruków, wron, nutrii i gołębi było według Pana normalnością?

      sss

      Wystarczy porozmawiać ze starszymi ludźmi, poczytać trochę pamiętników by wiedzieć, że menu kulinarne ulega zmianom i kiedyś jedzono zwierzęta, których dziś się nie je ale nie świadczyło to od razu o głodzie. Znam osobiście osobę (lat 70 parę), która spotkała się z jedzeniem Wron w latach 60-tych na wsiach dokładnie w okolicy Lublina i jak mi przed chwilą potwierdziła absolutnie nie wynikało to z głodu (podobno smaczne). Starszych ludzi, którzy wspominali jedzenie gołębi (lata 80-te) znam już więcej i dotyczy to wielu regionów m.in. Pomorze, Mazury, Ostrowiec- regiony głównie wiejskie choć nie oznacza to, ze w każdej wsi. Nutrie – podobnie jak z gołębiami, co nie oznacza, że każdy je jadł. By było zabawniej – nawet dziś są bez problemu dostępne przepisy na mięso z gołębia i nutrii – wystarczy zadać sobie trochę trudu i wpisać w gogle hasło np. „kiełbasa z nutrii” lub „rosół z gołębi”

        regen

        Nutrie jadłem wiele razy (pasztet z nutrii) w latach 80-tych, gdy były problemy z dostępem do mięsa. Sprzedawano je (oskórowane nutrie) np. we Wrocławiu, na targu przy ul. Słubickiej. Pozdrawiam.

      Ether

      Mięso nutrii było powszechnie używane w Polsce w latach 80 jako dodatek do wędlin. Kiełbasa z wieprzowiny i nutrii była bardzo dobra.
      Sam jadłem pasztet, kiełbasę i pieczeń z samej nutrii – kiełbasa smaczna, pasztet suchy, pieczeń przypominała nieco krolika.
      Gołębie – są nawet rasy mięsne. Rosół z gołębia w latach 30 był przysmakiem i uchodził za dietę wspomagającą dla chorych na płuca, anemię.
      Gołębie (hodowane na mięso) , były jadane do lat 80. Długo pokutował mit o wyjątkowych właściwościach odżywczych i kalorycznych takiego bulionu, jako dziecko dostałem taki do zjedzenia i ponoć nie chciałem tego jeść – nie pamietam – ale dziadek był rozczarowany, zdobył gołębie na „super rosół” w stanie wojennym.

      Natomiast mięso ptaków krukowatych jest ponoć tak śmierdzące i niesmaczne, że tylko skrajni desperaci mogli to jeść. Opowieść dziadka z obozu jenieckiego w skrócie : „na gołębie polowali wszyscy, także strażnicy. Kiedy zaczęło brakować żywności, jadłem różne rzeczy, np szczury dość szybko przestały budzić niechęć. Bardzo dużo pomagali nam Hindusi i Pakistańczycy, pokazywali jak przyrządzać pędraki i korzonki.
      Natomiast wrony jedli tylko jeńcy radzieccy.”

      wicherek

      Kiedy byłam dzieckiem, babcia hodowala nutrie a dziadek trzymał gołębie, znam smak pieczeni z nutrii czy rosołku z gołębia, dostawałam go szczególnie wtedy kiedy zdarzyło się mi zachorować, jest dużo zdrowszy i delikatniejszy od innych rosolow.Jesli chodzi o tekst w części poświęconej sałatce z mniszka jest stwierdzenie ze najbardziej smakuje z chrupiącym bekonem….hmmm dziwne jak na czasy glodu

Prawdziwa historia

Nie było czegoś takiego jak głód na Ukrainie ,to jest wymysł hitlerowsko-amerykańskiej propagandy z lat 30 tych wymyślony przez Gebelsa i magnata prasowego Horesta. jego dziennikarz wysłany na Ukrainę nigdy tam nie dotarł był tylko kilka dni w Moskwie ponadto okazał się zwykłym gangsterem ze zmienionym nazwiskiem ,ten kotlet został odgrzany przez Regana i nazistow ukraińskich zKanady w latach osiemdziesiątych.i jest powtarzany do dziś przez płatnych rusofobów Jest to nie możliwe aby zginęło tyle milionów wystarczy szczegółowo prześledzić demografie ZSRR ,owszem były przypadki zarazy jak w innych częściach świata gdyż nie było takich lekarst, ale o masowym głodzie tym bardziej wywołanym celowo nie ma mowy ,te zdjęcia pochodzą z głodu w USA w latach 30 tych,albo z głodu po rewolucji do , którego notabene przyczyniła się Polska atakując od tylca w 1919 Rosji Radziecka.

    regen

    Do „prawdziwa historia”- nie wiem, po co piszesz takie kłamstwa. Nikt poważny na świecie nie podważa istnienia Wielkiego głodu na Ukrainie. Spory są jedynie odnośnie tego- ile milionów niewinnych ludzi zginęło. Stalin i jego ekipa ma na sumieniu tych ludzi.

      Antynazista

      Jakoś nie ma dokumentów na to że Stalin wydawał jakieś celowe rozkazy mające spowodować głód, natomiast jest mnóstwo dokumentów w archiwach jak Stalin nakazuje ściągać ziarno z innych regionów i ratować Ukraińców

        Maaagiaaa

        Tak, tak… Nie było Wielkiego Głodu, tak jak dzisiaj Ukraina wita Rosjan z kwiatami… Te półtora miliona ludzi, które już przed przyjaznymi i życzliwymi wojskami rosyjskimi do naszego kraju uciekło, to tak naprawdę turyści, chcący odpocząć w naszym nadwiślańskim mlekiem i miodem płynącym kraju… No nie było Wielkiego Głodu, tak jak teraz nie ma wojny!!! Duma Federacji Rosyjskiej w rezolucji uchwalonej 2 kwietnia 2008 co prawda sprzeciwiła się uznaniu Wielkiego Głodu za zbrodnię ludobójstwa (tym samym przyznając, że takowy miał miejsce), ale to pewnie efekt żydowsko-amerykańskiego spisku… Czasem zadziwia mnie jak można zakrzywiać czasoprzestrzeń i zabijać szare komórki słowami… A w ogóle to Kopernik była kobietą, na wybory kopertowe nie zmarnowano publicznych pieniędzy, a inflację w kraju wymyślił i wprowadził Tusk!!!

    Gośćwika

    Powiedz to mojemu dziadkowi który ten Wielki Głód przeżył.

    Xavier

    jak cos to ten saszka juz nie zyje bo wyjechal na front

smakosz znad Wisły

Mój tata był przedwojennym zawodowym podoficerem (na szczęście). W czasie wojny dostał się do niewoli sowieckiej. Nie miał najgorzej, bo nie był wywieziony na daleki wschód, ale jadł koty i psy, natomiast mówił, że wrony są niesmaczne i śmierdzą. Czy je jad, nie wiem.
w latach 80-tych za darmo dostawałem mięso nutrii od kolegi, który hodował dla skórek. Mięso bardzo smaczne, ale trzeba wyciąć cały tłuszcz, bo dla mnie jest wstrętny i psuje całą potrawę. Żona chciała wyrzucić garnek, w którym robiłem gulasz.Nie chciała tknąć. Nie wie ile straciła. Dzieci jadły ze smakiem.
W latach 70-tych na studiach kupowałem dorsze po 6zł/kg i koninę. Konina słodkawe mięso, ale smaczna, nadawała się na na krwawe sznycle. Końska kiełbasa nigdy mi nie smakowała. Często jadłem smaczną potrawkę z płucek wieprzowych i cynadry.
W latach 60-tych z kolegami łapaliśmy w dopływach Wisły raki. Mama robiła pyszną zupę rakową z koperkiem wg książki Cwierciakiewiczowej.

Polak1984

ale ten glód nie był na
Ukrainie ale na Rusi Kijmowskiej a tam ci biedni ludzie mowili po rosyjsku…byl także na Kubaniu,Kazachstanie a wczesniej w rejonie Wolgi…Ukraińcty nie mają nic do tego przynajmniej ci z Wolynia i heimdeutshe z Galicji wschodniej chyba ze Rusini karpaccy ci to na sero wczesniej za austrii glodowali i tobardziej aniżśeli Polacy..

Głód

….czlowiek….najwieksza pomyłka Boga!
Najpodlejsza kreatura na Ziemi!

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.