Ciekawostki Historyczne
Druga wojna światowa

„Bandyci w Warszawie walczą fanatycznie i zaciekle”. Co Niemcy sądzili o powstańcach warszawskich?

Ginęli w zasypanych piwnicach, na osnutych dymem barykadach i w śmierdzących kanałach. Dla Polaków są bohaterami. Co jednak o pokoleniu Kolumbów sądzili ich przeciwnicy? Jakie zdanie Niemcy mieli o powstańcach warszawskich?

Wspomnień żołnierzy Armii Krajowej opublikowano tysiące. Można w nich poznać obraz Niemców tłumiących powstanie: brutalnych, wyzbytych uczuć, ale też wielkodusznych i współczujących. W zbiorowej świadomości pozostały przede wszystkim sylwetki morderców Dirlewangera, rozłupujących głowy dzieciom i gwałcących zakonnice. A jakie wspomnienia zapisały się w pamięci oprawców?

Trudno o lepsze źródło wiedzy w tym temacie niż książka Hansa von Krannhalsa. Pierwsza niemiecka publikacja poświęcona powstaniu warszawskiemu. Ukazała się ona w oryginale w roku 1962, po czym była dwukrotnie wznawiana. Dopiero teraz jednak wyszła w języku polskim – jako Powstanie Warszawskie 1944 (Bellona 2017).

W lecie 1944 roku Warszawa znajdowała się w strefie odpowiedzialności niemieckiej 9 Armii, którą dowodził generał wojsk pancernych Nikolaus von Vormann. To jego podkomendni starli się z żołnierzami Armii Krajowej. Z żołnierzami, o których początkowo nic nie wiedzieli.

W pierwszym raporcie, wysłanym do Martina Bormana, sekretarza Hitlera, warszawska komórka partyjna donosiła, że „napadnięto na kilka urzędów policyjnych, a także otoczono pocztę”. Partyjni działacze sądzili, „że na razie chodzi o powstańców komunistycznych, ponieważ noszą czerwone opaski”.

W raporcie do sekretarza Hitlera Martina Bormanna (na pierwszym planie z lewej) warszawska komórka NSDAP donosiła że powstanie wywołali... komuniści.fot.Bundesarchiv/CC-BY-SA 3.0

W raporcie do sekretarza Hitlera Martina Bormanna (na pierwszym planie z lewej) warszawska komórka NSDAP donosiła że powstanie wywołali… komuniści.

Organizacja wyraźnie szwankowała. Poprawiło ją dopiero przybycie Ericha von dem Bach-Zelewskiego, który został dowódcą Grupy Korpuśnej, mającej spacyfikować powstanie. Pisał on w relacji sporządzonej w lutym 1947 roku:

Ponieważ sieć agentów Policji Bezpieczeństwa nie funkcjonowała, początkowo byłem skazany tylko na rozpoznanie grup bojowych. Łatwo było zauważyć, że przeciwnik rozporządza niewielką ilością ciężkiej broni. Nigdy natomiast nie dowiedzieliśmy się, że przeciwnik cierpi na brak amunicji lekkiej broni piechoty. (…)

Ponieważ także meldunki rozpoznania 9 Armii nie dawały odpowiedzi na najważniejsze zagadnienia, jak np. nieprzyjacielskie dowództwo, podział na jednostki, tworzenie się nieprzyjacielskich punktów ciężkości, ocena położenia przeciwnika i liczba polskich żołnierzy, sam użyłem kilku Volksdeutschów, mówiących po polsku, jako wywiadowców na terenie Warszawy. Dostali ode mnie rozkaz, by jako przemytnicy żywności wykorzystać drogę powstańców, a mianowicie system kanałów.

Wywiadowcy ci powrócili ze znakomitym rezultatem: od nich dowiedziałem się nazwiska mego głównego przeciwnika – Bora-Komorowskiego, dowiedziałem się także, że oprócz A.K. walczą jeszcze grupy powstańcze o nastawieniu prorosyjskim, które jak się zdaje zachowują pewną samodzielność.

Artykuł został zainspirowany książką Hannsa von Krannhalsa „Powstanie Warszawskie 1944”, w której autor ujawnia między innymi nieznane kulisy nazistowskich zbrodni na ludności cywilnej Warszawy.

Artykuł został zainspirowany książką Hannsa von Krannhalsa „Powstanie Warszawskie 1944”(Bellona 2017).

Z upływem czasu i po kolejnych stoczonych walkach Niemcy coraz lepiej poznawali swego przeciwnika. Tyczyło się to przede wszystkim zwykłych żołnierzy na pierwszej linii frontu. To głównie od nich swoją wiedzę czerpał wywiad. Jeńców brano bardzo niewielu, a ci powstańcy, którzy dostali się do niewoli byli rozstrzeliwani na miejscu.

Walka w mieście

W pierwszych dniach powstania niemieccy sztabowcy nie posiadali zbyt wielu informacji. Zauważyli jednak, że polscy żołnierze bardzo szybko się uczą i walczą z niezwykłym poświęceniem. W wielu raportach powtarzały się wzmianki o częstych zmianach taktyki, nowatorskich sposobach prowadzenia walki w mieście i żelaznej dyscyplinie. Niemcy byli pod wrażeniem zdolności adaptacyjnych i umiejętności powstańców. 2 sierpnia gen. por. Reiner Stahel, komendant wojskowy Warszawy meldował dowództwu 9 Armii:

Taktyka wroga polega na tym, żeby atakować najpierw mniejsze, potem coraz większe punkty oporu i niszczyć je. Obecnie budynek poczty zaatakowano tak silnie z moździerzy, minami i granatami ręcznymi, że trzeba było poddać oba boczne skrzydła. Dobrze wyszkoleni i dobrze uzbrojeni oblegający punkty oporu tak się umocnili, że podczas energicznego ataku przeciwnika na punkt oporu nawet czołgi nie mogły przyjść z odsieczą od zewnątrz.

Niemieckie dowództwo było pod wrażeniem zdolności bojowej żołnierzy Armii Krajowej. Na zdjęciu powstańcza placówka nw ternie Poczty Głównej.fot.Eugeniusz Lokajski/domena publiczna

Niemieckie dowództwo było pod wrażeniem zdolności bojowej żołnierzy Armii Krajowej. Na zdjęciu powstańcza placówka nw ternie Poczty Głównej.

Dziś rano możliwy był jeszcze częściowy, ale bardzo ograniczony, ruch niemieckich pojazdów na ulicach, co oznacza, że dobrze zorganizowane i wyszkolone oddziały przeciwnika z jednej strony nie są na tyle mocne, żeby zablokować całe miasto, z drugiej jednak strony mają taką przewagę, że wyzwolenie miasta możliwe jest tylko przy użyciu znacznych, sprowadzonych z zewnątrz wojsk.

W kolejnych dniach Niemcy z przerażeniem skonstatowali, że działania AK są zaplanowane i prowadzone z zachowaniem wszelkich zasad wojskowego rzemiosła. 9 sierpnia gen. Vormann użalał się w dalekopisie adresowanym do Naczelnego Dowództwa Grupy Armii „Środek”: 

 

Powstanie w Warszawie wzmaga się. Improwizowane początkowo powstanie prowadzone jest obecnie ściśle po wojskowemu. W najbliższym czasie jest rzeczą niemożliwą zdławić powstanie za pomocą stojących do dyspozycji sił. Wzrasta niebezpieczeństwo, że przez to ruch ten przyciągnie szersze koła, a nawet, że ogarnie cały kraj. 

Genera von Vormann szybko zrozumiał, że nie docenił powstańców. Na zdjęciu żołnierze Kompanii "Koszta" podczas natarcia na lokal "Esplanada".fot.Eugeniusz Lokajski/domena publiczna

Genera von Vormann szybko zrozumiał, że nie docenił powstańców. Na zdjęciu żołnierze Kompanii „Koszta” podczas natarcia na lokal „Esplanada”.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Na pierwszej linii

Nie tylko powstańcy nie chcieli dostać się w ręce przeciwnika. Szeregowi niemieccy żołnierze również bali się pojmania. Uważali oni, że o ile „starsi [wiekiem] oficerowie zachowywali się po rycersku, to młodsi pałali żądzą zemsty”. Było to związane z wydarzeniami, jakie miały miejsce na Woli w pierwszym tygodniu powstania. Dlatego w wąskich korytarzach, na klatkach schodowych i w zatęchłych piwnicach, walczono na śmierć i życie.

„Wpadliśmy za Polakami do jakiegoś domu. Było nas trzech. My na parterze, Polacy atakowali z pięter i piwnicy” – wspominał po wojnie Mathias Schenk, saper walczący w Warszawie. – „Całą noc paliliśmy w pokoju różne sprzęty, żeby trochę widzieć. Co chwila walczyliśmy na bagnety. O świcie zobaczyłem, że zostaliśmy we dwóch, trzeci kolega leżał z poderżniętym gardłem. W każdym pokoju były ciała. Z dachu domu naprzeciwko strzelał snajper. Trafiliśmy go, zwalił się i zahaczył nogą o belki. Wisiał z głową w dół. Żył jeszcze długo”.

Snajperzy dawali się we znaki niemieckim żołnierzom, którzy podkreślali umiejętności i spryt polskich strzelców.

„Zawsze szliśmy na przodzie” – wspominał dalej Schenk – „a Polacy nie wiadomo gdzie, nie wiadomo skąd strzelą. Kulka świśnie i lecisz do nieba. Szybko się jednak uczyliśmy od sprytnych Polaków, jak się kryć. Potrafili strzelać spod lekko uniesionej dachówki”.

Niemieccy żołnierze czuli prawdziwy respekt przed polskimi strzelcami wyborowymi.fot.Seidel/Bundesarchiv/CC-BY-SA 3.0

Niemieccy żołnierze czuli prawdziwy respekt przed polskimi strzelcami wyborowymi.

Te niezwykłe umiejętności zauważył także niemiecki wywiad. W instrukcji taktyki walki powstańców w Warszawie napisano:

Wraz z upływem czasu wróg dopasował swoją taktykę walki do naszych metod walki. Podczas gdy w pierwszych dniach powstańcy, którzy właściwie głównie podczas ataków dokonywanych przez piechotę systematycznie ostrzeliwali Niemców, gdy tylko ci się pokazywali, teraz przeciwnik pozwala atakującym grupom (…) zbliżyć się do pewnego miejsca, żeby je wtedy zniszczyć z pomocą dobrze ukierunkowanego ognia strzelców wyborowych. Powracający z natarć żołnierze i ranni informują, że straty śmiertelne spowodowane są prawie tylko strzałami w głowę.

Pewien ranny zaobserwował, jak w jednym miejscu, gdzie na wysokości głowy znajdował się na ścianie szyld notariusza, trafionych zostało wielu towarzyszy walki, za każdym razem w chwili, kiedy znaleźli się na wysokości szyldu. Doszedł do wniosku, że karabin maszynowy musi być wycelowany dokładnie na to miejsce. Kierunek, z którego padały strzały, był mimo pilnej obserwacji i przeszukania lornetką nie do zauważenia.

Otwory strzelnicze miały wielkość połowy cegły i na ogół trudno było je dostrzec. Nawet w nocy nie widziano żadnego błysku ognia i słychać było tylko słaby huk..

Uparci i zawzięci

W raportach 9 Armii prócz sprytu, umiejętności adaptacji i odwagi, podkreślano upór i nieustępliwość powstańców.

W drugim tygodniu powstania sztabowcy informowali, że „opór wroga nadal jest zacięty. Powstańcy walczą z uporem i zażarcie i nastawieni są na to, żeby zwalczać tylko dobrze zlokalizowane cele”.

W tajnej instrukcji, wydanej 21 sierpnia, pisano: „Polscy bandyci w Warszawie walczą fanatycznie i zaciekle. Własne sukcesy uzyskane po trzech tygodniach walk są, mimo wsparcia licznych, najnowocześniejszych rodzajów broni, nikłe”.

Potwierdzają to wspomnienia Schenka, który przeżył 19 walk na bagnety, saperki i gołe ręce. Polaków nie udawało się przegonić nawet ogniem: „Przez okno rzucałem w kierunku sąsiedniego kina zapalające butelki z benzyną. Dom obrzucony takimi butelkami stawał zwykle w płomieniach. Myślałem, że wykurzyliśmy Polaków, ale oni ciągle strzelali i rzucali granaty”.

Niemieccy żołnierze byli pod wrażeniem determinacji z jaką walczyli powstańcy.fot.Eugeniusz Lokajski/domena publiczna

Niemieccy żołnierze byli pod wrażeniem determinacji z jaką walczyli powstańcy.

Prawda i propaganda

W oficjalnych pismach powtarzały się niepochlebne opinie o powstańcach. Niemiecka prasa pisała o bandytach, złoczyńcach, podważano ich zdolności taktyczne i umiejętności. Zupełnie inny obraz wyłania się z raportów, jakie przesyłali sztabowcy 9 Armii i grupy Bach-Zalewskiego. W tajnych dokumentach podkreślano odwagę, spryt i dojrzałość taktyczną polskich żołnierzy.

Niemcy byli przede wszystkim zaskoczeni niezwykłą odwagą i poświęceniem Polaków. W kwaterze Oberkommando des Heeres zanotowano, że „Powstańcy walczą do ostatniego”.

Bibliografia

  1. Hans von Krannhals, Powstanie Warszawskie 1944, Bellona, Warszawa 2017.
  2. Włodzimierz Nowak, Angelika Kuźniak. Mój warszawski szał. Druga strona powstania. „Duży Format”, 23.08.2004.
  3. Christian Ingrao, Czarni myśliwi. Brygada Dirlewangera, Wydawnictwo Czarne 2011.
  4. Norman Davies, Powstanie ’44, Wydawnictwo Znak Kraków 2006.

 

Zobacz również

Druga wojna światowa

„To był najokropniejszy dzień w życiu”. Które momenty walk uczestnicy powstania warszawskiego wspominali najgorzej?

Przez 63 dni heroicznie stawali do walki z nadzieją, że wyzwolą stolicę. W tym czasie widzieli i przeżyli – ci, którym dane było przeżyć –...

28 lipca 2019 | Autorzy: Maria Procner

Druga wojna światowa

Śmiertelna pułapka i szansa na ocalenie. Podziemna wojna, o której nie miałeś pojęcia

Podczas Powstania Warszawskiego obok walki na ulicach trwały też inne zmagania – pod powierzchnią. O dramatycznych wydarzeniach, które rozegrały się w podziemnym labiryncie, opowiada najnowsza...

18 maja 2019 | Autorzy: Redakcja

Druga wojna światowa

Jedyny kapelan w Powstaniu Warszawskim z bronią w ręku. Dlaczego zdecydował się walczyć?

Mimo że przysługiwał mu stopień oficerski, z własnej woli służył jako szeregowiec. Sam zdobył dla siebie broń. Sprawdzał się tak dobrze, że powierzono mu zastępstwo w dowodzeniu...

1 sierpnia 2018 | Autorzy: Paweł Stachnik

Druga wojna światowa

Przeżyłem rzeź Woli. Wstrząsająca relacja człowieka, który był świadkiem szczytu niemieckiego bestialstwa

Kiedy ma się 21 lat, nie myśli się o przyszłości. Człowiek żyje beztrosko i ma wrażenie, że cały świat należy do niego. Henryk Troszczyński ten moment...

26 stycznia 2018 | Autorzy: Michał Dębski-Korzec

Druga wojna światowa

Ilu Niemców naprawdę zginęło w Powstaniu Warszawskim?

Dwanaście, siedemnaście, a może zaledwie dwa tysiące? Ilu właściwie Niemców zabili akowcy podczas walk o stolicę? Czy jest prawdą, że zabijali cywilów i jeńców?

31 lipca 2017 | Autorzy: Paweł Stachnik

Druga wojna światowa

Szpitale śmierci. Bolesna prawda o służbie zdrowia w Powstaniu Warszawskim

Operacje wykonywane w piwnicznych salach, które trzęsły się od wybuchających dookoła bomb. Zabiegi chirurgiczne bez znieczulenia. Chorzy leżący pokotem na podłodze. Czy trafiwszy do powstańczego...

22 czerwca 2017 | Autorzy: Małgorzata Brzezińska

KOMENTARZE (20)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Anonim

wzruszyłam się….

AntyPoPis

Cześć I chwała bohaterom.

    Adam

    Cześć i chwała

Nasz publicysta | Anna Dziadzio

Czy jednak, mimo niezaprzeczalnego uznania bohaterstwa pokolenia Kolumbów, nie pojawia się gdzieś tam z tyłu głowy myśl, że gdyby nie walczyli tak „fanatycznie i zaciekle” mniej cywilów ucierpiało by wskutek powstania? Co z masowymi rozstrzeliwaniami w kolejnych dzielnicach miasta, aby zmusić Polaków do poddania się?

    Patryk

    Gdyby było tak, jak mówisz, to Niemcy nie wymordowaliby 50.000 cywili w ciągu pierwszego tygodnia, a później wraz z przeciągającymi się walkami. Wiele wskazuje na to, że walki toczyły się tak długo, bo Polacy jak ognia bali się poddania. Zresztą Niemcy przegrali wojnę właśnie dlatego, że Rosjanie też bali się poddać, bo to gwarantowało śmierć w mękach.

    Grochowiak

    Cóż, warszawską Pragą rządził Wehrmacht. Powstanie wygasło po pięciu dniach, gdyż, wg twierdzenia mojej śp babci, za pośrednictwem księdza Sztuki z parafii Najczystszego Serca Maryi z placu Szembeka zawarto nieoficjalną umowę, że powstańcy znikną, za to nikt ich nie będzie szukał, a SS i Gestapo nie dostaną po prawej stronie Wisły możliwości działania. Nigdy nie udało mi się zweryfikować tego twierdzenia, choć babcia twierdziła, iż widziała spotkanie na plebanii kościoła, a nie należała do osób mających tendencję do bajkopisarstwa. Coś jednak jest na rzeczy.

      Anonim

      Mój dziadek brał udział w praskim powstaniu. Babcia nie mogła mu do końca życia wybaczyć, że zostawił ją z dwiema malutkimi córeczkami ( ojciec urodził się po wojnie ). Poszedł w mundurze kolejarza na zbiórce okazało się, że nie było broni poza kilkoma sztukami broni krótkiej. Po odprawie część poszła do lasu a reszta miała wrócić do domu. W trakcie powrotu zostali ostrzelani przez wozy bojowe i dobę spędzili w polu z kapustą ale Niemcy bali się zjechać z drogi i poprzestali na ostrzale. Po wejściu AC z LWP na praską część Warszawy mundur kolejarza uchronił rodzinę dziadka przed rabunkiem bo czerwona dzicz bała się mundurowych jak ognia.

Nasz publicysta | Anna Dziadzio

Słuszna uwaga Panie Patryku. Trudno się z nią nie zgodzić. Dziękujemy również Panie Grochowiak za przywołanie rodzinnej historii – szkoda, że nie można o nic więcej już podpytać Pana śp. babci. Wciąż nie wiemy o tylu rzeczach, a najciekawsza historia kryje się właśnie w indywidualnych doświadczeniach.

Anonim

Raz głupi, zawsze głupi

    bad karma

    Tuszę, że ty tak o sobie…

    Piotrus

    Odezwal sie kapus volksdeutsch. Cuchnacy kundel.

junior113

Cóż mogli myśleć o powstańcach żołnierze niemieccy ? Myślę że nie za wiele. Myśleli oni o sowietach nadchodzących ze wschodu. Jeśli już któryś z nich pomyślał o powstaniu pewnie miał podobne zdanie do mojego. Niemcy zakładali że powstanie nie wybuchnie ponieważ nie ma to najmniejszego sensu.
Do dziś nie wiadomo jaki był cel.
Zrobiono nieprzygotowany zryw, który kosztował życie ogrom mieszkańców i doszczętne zniszczenie miasta, bez uzyskania jakiegokolwiek zysku i bez jakiegokolwiek cienia szansy na zwycięstwo.
Powstańcy nie zdobyli ani jednego strategicznego miejsca, mostu lotniska czy choćby siedziby dowodztwa wojska niemieckiego. A zginelo ich 16 tyś 6 tyś zostało rannych aż 17 tyś dostalo sie do niewoli a stolica naszego kraju zostala doszczetnie zniszczona. Niemcy stracili 1570 osob a 8374 zostalo rannych co daje przelicznik 1 zabitego Niemca na 130 zabitych Polaków.

Tak więc 1 sierpnia 1944 ok. 20 tys. powstańców, przeważnie poniżej lat 20., z których zaledwie nie więcej niż 3,5 tys. posiadało jakąkolwiek broń palną, uderzyło na świetnie uzbrojoną armię przygotowaną na atak.

Powstańcy posiadali siedem CKM (ciężkich karabinów maszynowych), 60 RKM (ręcznych), 1 tys. KB (karabinów), 20 KB ppanc (karabinów przeciwpancernych), 300 PM-w (pistoletów maszynowych), 1700 pistoletów (Parabellum, Vis, Walter itp.), mało przydatnych w szturmowaniu ufortyfikowanych budynków, 25 tys. granatów i 15 PIAT-ów (rusznic przeciwpancernych).

Niemcy nie miały naprawdę o czym myśleć.

    Nasz publicysta | Anna Dziadzio

    @junior113: Cieszymy się, że nasi czytelnicy dzielą się z nami swoją wiedzą. Dziękujemy za obszerny komentarz, który obok faktów przynosi także Pana osobiste spostrzeżenia i refleksje.

    Anonim

    Zgadzam sie z przedmowca. Poza tym zalozenie ze bron bedzie zdobywana na wrogu powinno rownac sie sądowi wojskowemu , z wiadomym wyrokiem. Gdy na Wołyniu banderowcy nas mordowali i wypędzali , AK nie zrobilo nic, pomimo ze tu moglo sie wykazac i odniesc sukces. A w Wawie porwano sie jak zwykle z motyka na slonce. Zginely tysiace bohaterow , ktorzy mogli byc elita powojennej Polski i mogli przekazywac swoja wiedze i w ten sposob jakos walczyc z komuną. Poza tym ofiary cywilne i zrujnowane miasto. Na prawde szacunek dla Powstancow , ale nie zmienia to faktu , ze dowodztwo AK zrobilo ogromny błąd wywolujac to postanie.

      Nasz publicysta | Anna Dziadzio

      @Anonim: Jednak gdy mówi się o tym głośno, ciągle sypią się obelgi jak można kalać pamięć powstańców… Mało kto rozumie, że nie chodzi o kalanie, ale o wyciąganie z historii wniosków. Dziękujemy za ten komentarz.

        bad karma

        Ach, rozumiem są siły w Polsce zabraniające mówienia prawdy o powstaniu. Można cały naród Polski nazywać współsprawcami holokaustu, pisać o odwecie na ludności cywilnej narodowości ukraińskiej za mordy na niemowlętach, bestialskie gwałty i psychopatyczne mordy upa-ukraińców na Polakach, Nazywać Nas szabrownikami, kolaborantami itp. a nie można mowić „…o tym głośno, ciągle sypią się obelgi jak można kalać pamięć powstańców… Mało kto rozumie, że nie chodzi o kalanie, ale o wyciąganie z historii wniosków. Dziękujemy za ten komentarz…” Też dziękujemy, że nie żyjemy w tych podłych czasach gdy Polacy musieli ratować tych, którzy teraz Nas lżą, ale to się nie powtórzy, bo w podobnych okolicznościach, was mądrale nie będzie miał już kto ratować..

junior113

Na wstępie napiszę iż moje zdanie na temat powstania jest nieco skomplikowane i do końca nie rozumiem jego sensu. Mniejsza o to, przejdzmy do tematu…. Nasze Państwo strasznie denerwowało Niemców. Szczególnie stolica którą uważali za główny ośrodek polskich żydów. Tak bardzo nie lubili Warszawy że zaplanowali redukcję mieszkańców o jedną czwartą a obszar miasta o jedną dziesiątą.
W 1944 roku niemcy byli wręcz przekonani że polacy to zbieranina ludzi opornych, recydywistów oraz bandytów. Wybuch powstania był dla nich potwierdzeniem własnych teorii. Wybuch powstania nawet ich nie zdziwił stąd w pierwszej kolejności do walki z powstańcami ruszyły dwie brygady niemieckie. Brygada Dirlewangera składająca się głównie z kryminalistów oraz brygada Kamińskiego którąw całości tworzyli sowieccy cywile oraz dezerterzy. Obie brygady podczas wojny wyróżniały najbardziej bestialskie sposoby zwalczania przeciwnika. Tłumienie powstania miało być kolejną bestialską akcją wojenną.
Od początku brygady niemieckie podpalały budynki masakrowali każdego napotkanego człowieka. Mężczyźni , kobiety, dzieci… Traktowali polaków jak szkodniki.
W innych miejscach niemcy podchodzili do tłumiemia powstania bardzo pewni swojej przewagi. Byli aroganccy. Taktyka jaką przyjęli składała się z dwóch etapów. Na początek artyleria oraz Luftwaffe bombardowały pozycje powstańców następnie atakowało regularne wojsko. Był to swego rodzaju pokaz siły z jaką powstańcy musieli się mierzyć często mając w dłoni kij zamiast karabinu.
Jednak powstańcy nie dali się zastraszyć co więcej udawało im się odpierać ataki niemców.

 Taktyka niemców jedynie zwiększyła ilość chetnych do walki po stronie powstancow co dzialalo im na nerwy. Upokorzeniem dla niemcow bylo rozpoczecie negocjacji z powstancami poniewaz byli zmuszeni okazac szacunek i po pewnym czasie przyznano polakom walczącym pełne poważanie. Porozumiemie nakazywalo uznanie jako kombatantów sił alianckich, którym po poddaniu się przysługiwało to samo traktowanie co jeńcom z wojsk zachodnich. Zapewniano, że nie będzie żadnych akcji odwetowych wobec ludności cywilnej i nie będzie też represji wobec ludzi schwytanych. Warunki uzgodnione podczas porozumienia na ogół zostały spełnione. Należy wspomnieć że podczas negocjacji wciąż toczyły się regularne walki. Trwało to miesiąc. Ten czas uświadomił niemcom pewne fakty które potwierdzają wpisy zolnierzy niemieckich do pamiętnika.

 „Jest to smutną prawdą, że oni walczyli lepiej od nas” jeszcze bardziej rozczarowany: „stało się jasne dla mnie że to nie my jesteśmy tym ludem, który uosabia siłę, poczucie narodowość i ofiarności”.
„Polacy wykazali się w sposób, w jaki my nie potrafimy”.
Po zakonczeniu powstania gdy wiekszosc niemieckich zolnierzy trafila do niewoli zdanie o powstancach bylo zupelnie inne. Nie tylko z reszta o powstancach ale i calym narodzie polskim. Szlachetna postawa, wzorowy nieugienty patriotyzm wielu niemieckich zolnierzy wyrazalo podziw.
Dwa miesiace po powstaniu niemieccy zolnierze walczacy w powstaniu minimum 7 dni oraz ranni w powstaniu mieli otrzymac odznake w ksztalcie tarczy jako dowod uznania lecz nalot aliantow zniszczył fabryke w ktorej mialy zostac wyprodukowane co ostatecznie doprowadzilo do tego ze zaden zolnierz odznaki nie otrzymal. Na tarczy mial byc napis „Warschau 1944” oraz niemiecki orzeł ze swastyką na piersi, zaciskający w swych szponach zwiniętego węża.
Powstancy zasluzyli na podziw ale wciaz uwazani byli jako narod zmij.

    Nasz publicysta | Anna Dziadzio

    @junior113: Bardzo dziękujemy za tak obszerny komentarz. Nie boi się Pan wyrażania własnego zdania, a czyni to w sposób poparty wiedzą i oczytaniem, ale wyciąga samodzielne wnioski. Miło nam, że czytelnicy dzielą się z nami w taki sposób swoimi przemyśleniami. Pozdrawiamy.

Lotr

Bezsennsowny zryw

Charlie

bezsensowny zryw Żydów w 1943 doprowadził do całkowitego zniszczenia dzielnicy Warszawy .

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.