Cieszył się opinią nieprzekupnego. O jego prawości krążyły legendy. Ten budowany całe życie wizerunek runął... w zaledwie 24 godziny. Co wystarczyło powiedzieć, żeby tak szybko strącić kogoś ze szczytów władzy i wysłać na gilotynę?
Upadek Maksymiliana Robespierre’a, który nastąpił 9 termidora roku drugiego (czyli 27 czerwca 1794 roku), był tyleż gwałtowny, co nieprzewidywalny. Zdolny prawnik, który swą błyskawiczną karierę zawdzięczał rewolucji francuskiej, dokładnie od roku zasiadał w Komitecie Ocalenia Publicznego.
Był to specjalny organ, powołany by stawić czoła kryzysowej sytuacji, w której znalazła się ogarnięta jednocześnie wojną i rewolucją Francja. Miał uprawnienia większe, niż „normalny” rząd – a Robespierre pełnił w nim rolę nieformalnego przywódcy.
Nieprzekupny
Jego pozycja wydawała się nie do ruszenia. „Nieprzekupny” – mówiono o nim. W oczach wielu swoich współczesnych Robespierre był ni mniej, ni więcej, tylko ucieleśnieniem rewolucji francuskiej, jej ideałów wolności, równości i demokracji. Ten wizerunek przetrwa zresztą w niektórych środowiskach długo po jego śmierci. Socjalista Louis Blanc będzie relacjonował jego upadek prawie jak drogę krzyżową „nowego Chrystusa”.
Ale utożsamiano go nie tylko z tym, co w rewolucji dobre i postępowe. Robespierre budził powszechny strach jako rzecznik Wielkiego Terroru. Z wrogami Republiki – a dokładniej, z tymi, których za takowych uważał – rozprawiał się bezlitośnie. Gilotyna pod jego rządami pracowała praktycznie bez przerwy. Liczba dziennych egzekucji ciągle rosła, osiągając punkt kulminacyjny w czerwcu i lipcu 1794 roku. Pod nóż mogli trafić wszyscy, także kobiety i dzieci – wśród 61 osób straconych 29 prairiala (17 czerwca) znajdowała się cała rodzina Sainte-Amaranthe! Ponury rekord ustanowiono 19 messidora (7 lipca), kiedy ścięto 67 osób.
W tym okresie próby doprowadzenia do upadku cieszącego się nieposzlakowaną opinią przywódcy jakobinów wydawały się pozbawione szans na sukces. Oczywiście, nie zniechęcało to wszystkich. W czerwcu, na fali wrażenia, jakie wywoływała walka Robespierre’a z ateizmem (przeprowadził dekret wprowadzający kult Istoty Najwyższej), chciano go oskarżyć na przykład o… udział w sekcie „Theos”, mającej przygotowywać pole na przyjście nowego Mesjasza.
Po aresztowaniu centralnej postaci grupy, Cathérine Théot (od zniekształcenia jej nazwiska pochodziła nazwa Theos), znaleziono w jej domu list z gratulacjami dla Nieprzekupnego, torującego drogę dla Bożego Syna. Sama Théot wierzyła zresztą święcie, że to ona będzie nowym wcieleniem dziewicy Maryi – mimo, że zbliżała się już do osiemdziesiątki.
Za pomówieniami o udziale w sekcie stali najprawdopodobniej dwaj deputowani do Konwentu (a więc rewolucyjnego parlamentu), Jean-Lambert Tallien i Joseph Fouché. Robespierre podejrzewał ich o korupcję, zaczynali więc bać się o własną skórę. Szef Komitetu Ocalenia Publicznego wyszedł jednak ze sprawy bez uszczerbku na opinii. Być może plotka, za pomocą której chciano wówczas z nim walczyć, nie była jeszcze wystarczająco udana?
Tyran!
Sytuacja zmieniła się diametralnie w ciągu zaledwie dwóch dni. 8 termidora (26 lipca) na posiedzeniu Konwentu Robespierre ogłosił, że szykuje nowe czystki – i to w swoim bezpośrednim otoczeniu! Istnieje spisek przeciwko publicznej wolności – ogłosił – koalicja, która snuje intrygi nawet w łonie Konwentu. Uznał, że należą do niej także niektórzy członkowie Komitetu Ocalenia Publicznego. Jego recepta była prosta: KOP, tak jak i równolegle działający Komitet Bezpieczeństwa Powszechnego, trzeba oczyścić, a „zgniłe” elementy – wyeliminować.
Wygląda na to, że tym razem posunął się jednak za daleko. Członkowie Konwentu, wobec zagrożenia własnego stanowiska (a pewnie nawet i życia) odważyli się stawić Nieprzekupnemu opór. Zgromadzenie następnego dnia nie odniosło się przychylnie do jego planu. Zaatakowano też samego Robespierre’a, dotychczas praktycznie nietykalnego. „Tyran!” krzyknął jako pierwszy deputowany z regionu paryskiego, Jacques-Nicolas Billaud-Varenne.
W rzucanych na oślep oskarżeniach zaczęły się również pojawiać sugestie rojalistycznych sympatii dotychczasowego „apostoła” Republiki. W języku rewolucji oznaczały one posądzenie o zdradę. Przecież to właśnie obalenie monarchii i budowa nowego ustroju stanowiły główne cele całej rewolucji francuskiej. Jeszcze tego samego dnia zapadła decyzja o aresztowaniu trzech przywódców jakobinów: Robespierre’a, Louisa-Antoine’a Saint-Juste’a oraz Georgesa Couthona. Dobrowolnie dołączyli do nich brat Maksymiliana, Augustyn oraz Philippe Le Bas.
Nikt jednak nie spodziewał się, jak wielki oddźwięk te dość powściągliwe na razie pomówienia znajdą w ogarniętym wrzawą Paryżu. Wiadomość o zatrzymaniu Nieprzekupnego i jego współpracowników wywołała prawdziwe zamieszki: tłum próbował przeszkodzić Konwentowi w wykonaniu swego postanowienia. Tymczasem już dwadzieścia cztery godziny później, kiedy Robespierre’a skazywano na śmierć, „rojalista” i „tyran” na tle innych rzucanych w niego inwektyw brzmiały niemal pieszczotliwie.
Pieczęć z lilią
Jak pisał Bronisław Baczko w książce „Jak wyjść z Terroru. Termidor i Rewolucja”, kariera, jaką zrobiła pogłoska o zdradzie Robespierre’a, stanowi prawdziwy fenomen. Plotka, która zaczęła nieśmiało kiełkować rankiem 9 termidora, pod wieczór tego dnia przybrała już rozmiary horrendalne. Tak jej treść opisuje sam Baczko:
Oto jej elementy niezmienne: Robespierre jest rojalistą; nareszcie go zdemaskowano (…). Na tej kanwie improwizuje się, dokłada swoje, przytacza dowody. Można ułożyć wersje pogłoski w kolejności od najprostszej do najbardziej rozbudowanej: znaleziono u Robespierre’a (i/albo w Komunie, wśród dowodzących policją) pieczęć z kwiatem lilii; dwaj osobnicy próbowali uwolnić z Temple „młodego Capeta”; pięciu „łajdaków” chciało go już ogłosić królem; Robespierre zamierza poślubić córkę Capeta, a ich kontrakt ślubny został już podpisany.
Z Nieprzekupnym związano więc nie jedną, a szereg teorii spiskowych, z których najbardziej radykalna oskarżała go o chęć zdobycia dla siebie tronu królewskiego przez ożenek z więzioną córką Ludwika XVI, Marią Teresą. Zarówno Baczko, badacz rewolucji francuskiej jak i specjalizujący się w historii Francji Jan Baszkiewicz nie mieli wątpliwości, że pomówienia te były wyssane z palca. Tak jak i inne, które referował Baszkiewicz:
Opowiadano więc androny o „orgiach” Robespierre’a i jego kochankach (zaliczono do nich także nieszczęsną Cecylię Renault). Powtarzano, że zamierzał restaurować monarchię i ogłosić się królem (…). Nawet z trybuny Konwencji Barère plótł podobne głupstwa 10 termidora. Żyrondysta Louvet (niedługo już powróci do Konwencji) słusznie stwierdzał w pamiętnikach, że fakcje są w stanie wszystko wymyślić i we wszystko uwierzyć.
Szczególne zdziwienie wśród tych zarzutów budzi uznanie za kochankę szefa jakobinów Cecylii Renault, która niedawno, bo w maju tego roku została oskarżona o… przygotowywanie nań zamachu. Za to przestępstwo – równie wymyślone, jak oskarżenia kierowane przeciw Robespierre’owi – została skazana na śmierć i weszła w skład 61-osobowej grupy straconej 29 prairiala.
Wkrótce pojawiło się zresztą więcej doniesień o rozwiązłości seksualnej rewolucyjnych przywódców. W cytowanym przez Baczkę „Journal de Perlet” już kilka dni później zarzucano Robespierre’owi i jego współpracownikom… „zagarnięcie” dla siebie położonego w Issy domu księżnej de Chimay. Po co? Jak pisano w dzienniku: To tam knuto spiski, które miały unicestwić wolność, to tam wraz z Hanriotem, Saint-Justem i kilku innymi wspólnikami gotowano wśród najhałaśliwszych orgii ruinę ludu.
Nie do uwierzenia?
O tym, jak wielka zmiana dokonała się na skutek absurdalnych plotek w opinii deputowanych i ludu paryskiego na temat Robespierre’a, świadczą wymownie wydarzenia dnia następnego. Kiedy dotychczasowy wódz Rewolucji pojawił się w Konwencie 10 termidora (28 lipca), obrzucono go inwektywami. Szybko i bez procesu skazano go (wraz z towarzyszami) na śmierć. Jeszcze tego samego dnia zostali zgilotynowani.
Tłum, który odprowadzał Robespierre’a na Plac Republiki, nie szczędził mu wyzwisk i obelg. Później niechętne nastroje stopniowo opadały (nie na tyle jednak, by Charles d’Héricault prawie wiek później nie przedstawiał najsłynniejszego jakobina jako nieznośnego, zazdrosnego megalomana, który marzył o instytucjonalizacji Terroru). W momencie śmierci Robespierre był jednak dla paryżan zdrajcą rewolucji, który szykował im nową monarchię, bodaj jeszcze groźniejszą, niż poprzednia.
Na ironię losu zakrawa fakt, że to właśnie plotka i absurdalne posądzenie o spisek przyczyniło się do upadku dyktatora, który cały swój system rządów oparł na denuncjowaniu zdrajców. Niewiele było bowiem tematów równie uparcie i obsesyjnie obecnych w politycznej retoryce Robespierre’a, co konspiracyjne intrygi – pisał Goeffrey Cubitt.
A może należy ten przewrót potraktować symbolicznie? Wraz z Robespierre’m upadł bowiem także pewien styl kierowania rewolucją. Ścięcie jakobińskich przywódców w ciągu kilku dni termidoriańskich było ostatnim aktem Wielkiego Terroru. Nowa ekipa rządziła już w innej, mniej przesyconej strachem atmosferze. W tym sensie był to dla rewolucji punkt zwrotny. Jeszcze nie właściwy koniec, ale, jak podkreślał François Furet – koniec jej najczystszej postaci.
Bibliografia:
- François Furet, Prawdziwy koniec rewolucji francuskiej, przeł. B. Janicka, SIW Znak 1994.
- Bronisław Baczko, Jak wyjść z Terroru. Termidor a Rewolucja, przeł. W. Dłuski, słowo/obraz terytoria 2005.
- Jan Baszkiewicz, Robespierre, Zakład Narodowy im. Ossolińskich 1976.
- Françoise Brunel, Thermidor. La chute de Robespierre, Éditions Complexe 1989.
- Robespierre, red. Colin Hayden, William Doyle, Cambridge University Press 1999.
- Charles d’Héricault, La révolution de thermidor. Robespierre et le Comité de salut public en l’an II d’après les sources originales et les documents inédits, Didier 1876.
- Ruth Scurr, Robespierre. Terror w imię cnoty, przeł. B. Przybyłowska, Amber 2006.
- Jean-François Jacouty, Robespierre selon Louis Blanc. Le prophète christique de la Révolution française, “Annales historiques de la Révolution française” t. 331 (2003).
KOMENTARZE (9)
Ciekawostka – błędu „Nieprzekupnego” nie popełnił, w swoim czasie, Saddam Husajn, który zaraz po ujawnieniu delegatom partii Baas „spisku” przeciwko władzom Iraku, nie zwlekał, ale jednym tchem wyczytał nazwiska „spiskowców”, których natychmiast wyprowadzano i rozstrzeliwano. A mówi się, że historia jeszcze nikogo niczego nie nauczyła.
Niestety aż za często uczy się jednak nie ta strona, którą chcielibyśmy widzieć dobrze wykształconą… ;)
„Rewolucja jest jak Saturn pożera własne dzieci” czyż to nie cytat z Dantona (też zgilotynowanego):-)
Żadna rewolucja nie przysłużyła się nikomu, a szczególnie francuska.
Szczerze mówiąc nie jestem pewna, czy gdybym miała tak „wyszczególniać”, wybrałabym właśnie rewolucję francuską. Trzeba przyznać, że ma bardzo mocną konkurencję…
Czarna legenda Robespierre’a nie tylko nie osłabła, ale z czasem powiększa się. Mimo, że wprawdzie powyższy artykuł w porównaniu z innymi, które możemy znaleźć w internecie jest w miarę stonowany, to jednak chciałem zwrócić uwagę na kilka rzeczy Autorce oraz komentującym.
„Ścięcie jakobińskich przywódców w ciągu kilku dni termidoriańskich było ostatnim aktem Wielkiego Terroru. Nowa ekipa rządziła już w innej, mniej przesyconej strachem atmosferze.” – Mniej strachu? Zależy dla kogo. Po termidorze w ciągu kolejnych miesięcy nowe władzę tropiły i masowo likwidowały jakobinów oraz tych, których podejrzewano o sprzyjanie im. Szacuje się, że w kolejnych dniach po zamachu stanu zabitych zostało od kilkudziesięciu do kilkuset osób. Historia jednak lubi pamiętać rzeczy wybiórczo.
Inną rzeczą jest powszechne obarczanie Robespierre’a za wszystkie trupy rewolucji. Nie mam zamiaru wybielać tu jego postaci, bo w końcu był szefem rządu i duża część odpowiedzialności musi spaść na niego. Szkoda tylko, że oceniając go stosujemy współczesne miary. „60 osób straconych jednego dnia – ludobójstwo”. Masowe egzekucje nie były w tych czasach czymś tak szokującym. Przed wybuchem rewolucji nikt nie liczył zabitych chłopów, bo nikogo ich los nie obchodził. Rewolucja kojarzy się z masowymi mordami bo wreszcie zaczeli ginąć ludzie z nazwiskami – mieszczanie, kupcy, adwokaci, kler, szlachta i arystokracja. Dość cynicznie wygląda płacz przeciwników rewolucji nad biednymi, niewinnymi ofiarami z plebsu straconymi na gilotynie, bo zarazem pomijają oni ogrom ofiar systemu feudalnego, który rewolucja zniosła zapewniając milionom ludzi lepszy byt i sprawiedliwsze traktowanie. Dziś łatwo jest mówić, że mimo zapewnień o równości wobec prawa, w rzeczywistości system ten był niesprawiedliwy. Zapomina się przy tym jednak, że wcześniej w ogóle nie było czegoś takiego jak „równość wobec prawa”.
Za zbrodnie zawsze jest odpowiedzialny Robespierre. Nigdy Danton, który stworzył trybunał rewolucyjny i nie miał nic przeciwko zabijaniu dopóki mu się to opłacało. Nigdy Hebert, który otwarcie nawoływał do zwiększenia terroru. Nigdy tacy autorzy termidora jak Tallien czy Fouche, którzy wcześniej pod przykrywką rewolucji dopuścili się masowych mordów i nadużyć, m.in. w Bordeaux, i którzy właśnie ze strachu przed karą za to ludobójstwo dołożyli rękę do upadku rządu Robespierre’a. Nigdy tacy autorzy termidora jak Billaud-Varenne i Collot d’Herbois, którzy byli przecież w tym samym rządzie i dużo bardziej gorliwie od Robespierre’a czy Couthona domagali się masowych egzekucji. Nigdy bracia Ludwika XVI, późniejsi królowie Francji Ludwik XVIII i Karol X, za których rządów kaci również pracowali w pocie czoła. Nigdy wodzowie kontrrewolucji, masowo mordujący jej zwolenników, m.in. w Wandei i Bretanii.
Oczywiście można to skwitować zdaniem „to wszystko przez rewolucje” oraz „żadna rewolucja nie przyniosła ludziom niczego dobrego”, co już zresztą pojawiło się w komentarzach. Ale to m.in. dzięki tej rewolucji i zapoczątkowanym przez nią procesom tacy potomkowie pańszczyźnianych chłopów jak ja i wyżej komentujący jesteśmy wolnymi ludźmi i możemy wypowiadać publicznie swoje zdanie, nawet jeśli w przypadku niektórych jest ono jedynie świadectwem ignorancji.
Wiele można rewolucji francuskiej zarzucić, począwszy od terroru a skończywszy na przyznaniu państwu nieograniczonej władzy i przyzwyczajeniu społeczeństwa do tego. Ale trzeba pamiętać co było przedtem, i o tym że skoki cywilizacyjne nie odbywają się w sielskiej atmosferze, zwłaszcza jeśli mowa zmianie systemu, który przez całe stulecia odzierał zdecydowaną większość społeczeństwa z wszelkich praw.
ps zdanie o Saturnie zjadającym własne dzieci pochodzi od Vergniauda, nie od Dantona
Black.Moon dziekuje za ten komentarz
Za wcześnie na analizę skutków Rewolucji. Minęło zbyt mało czasu …
Takie społeczeństwo – bez honoru, wykształcenia, dobrego smaku, kultury i wychowania…. pazerne i zawistne, niby katolickie a tylko na pokaz…… i PiS świetnie to zrozumiał przed wyborami odpowiednio przygotowując kampanię